Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Weterynarz podróżnik - o pasji do dzikich zwierząt i dalekich wędrówek > KENIA, RPA, INDIE
vetnolimits relacje z podróży
Kierując się wyborem życiowej drogi, miałam i nadal mam wielką potrzebę samorealizacji, intensywnej pracy umysłowej oraz społecznej przydatności. Niektórzy nazywają to misją. Przecież praca weterynarza to nie tylko zwykła profesja, to też pasja na całe życie i zajęcie, któremu oddaję się już teraz bez reszty – bez względu na porę dnia. To wybór pewnego stylu życia i określonej drogi.
Pasję poznawczą we mnie rozbudziła już we wczesnych latach dzieciństwa moja mama. Dzięki wspólnym wycieczkom, wyprawom do zoo i w ukochane góry a także oglądaniu programów i czytaniu książek o podróżach i zwierzętach sprawiła, że poczułam głód wiedzy i świata, który pozostanie mi już na zawsze. Obecnie niezliczone podróże po Europie a także podjęte przeze mnie studia weterynaryjne stały się życiową szansą na realizację moich dwóch największych pasji – podróżowania i poznawania zwierząt.
Pasję poznawczą we mnie rozbudziła już we wczesnych latach dzieciństwa moja mama. Dzięki wspólnym wycieczkom, wyprawom do zoo i w ukochane góry a także oglądaniu programów i czytaniu książek o podróżach i zwierzętach sprawiła, że poczułam głód wiedzy i świata, który pozostanie mi już na zawsze. Obecnie niezliczone podróże po Europie a także podjęte przeze mnie studia weterynaryjne stały się życiową szansą na realizację moich dwóch największych pasji – podróżowania i poznawania zwierząt.
Tak już chyba jest, że każda kobieta ma w swoim sercu wielkie pokłady miłości. Nie poznałam jeszcze żadnej, która nie kochałaby też zwierząt. Gdy pada w końcu pytanie, czym w życiu się zajmuję, czy co jest moją pasją, to na moją odpowiedź - Leczę zwierzęta - reakcje bywają entuzjastyczne i pełne podziwu, czasem brzmi nuta niedowierzania i zaskoczenia. Baba – weterynarz? Blondynka w dodatku?
Nie każdy wie, jak wiele oddania i poświęcenia oraz wiedzy wymagają studia weterynaryjne. Moja pasja budzi zainteresowanie bliższych i dalszych znajomych, ale też pozwala poznawać ludzi od zupełnie innej, tej bardziej wrażliwej strony.
Kierując się wyborem życiowej drogi, miałam i nadal mam wielką potrzebę samorealizacji, intensywnej pracy umysłowej oraz społecznej przydatności. Niektórzy nazywają to misją. Przecież praca weterynarza to nie tylko zwykła profesja, to też pasja na całe życie i zajęcie, któremu oddaję się już teraz bez reszty – bez względu na porę dnia. To wybór pewnego stylu życia i określonej drogi.
Zaledwie 1,5 roku pozostało mi do ukończenia studiów, które łącznie trwają 11 semestrów. Po ok. 150 zaliczeniach, otrzymaniu dyplomu, wielu miesiącach praktyki oraz biegłej znajomości anatomii wielu gatunków zwierząt, poznaniu ich fizjologii, chorób oraz sposóbów ich leczenia. Wciąż przede mną długa droga, aby stać się dobrym specjalistą w swojej dziedzinie. Pragnę podkreślić, że znajomość nie jednego gatunku – a wielu, tu zasadza się różnica między tym, co ludzkie, a zwierzęce. Lekarz poznaje jeden, weterynarz wiele, wiele odmiennych – a potencjalny pacjent nigdy nie przemówi do niego i nie powie, czego mu potrzeba i co mu dolega.
Pasję poznawczą we mnie rozbudziła już we wczesnych latach dzieciństwa moja mama. Dzięki wspólnym wycieczkom, wyprawom do zoo i w ukochane góry a także oglądaniu programów i czytaniu książek o podróżach i zwierzętach sprawiła, że poczułam głód wiedzy i świata, który pozostanie mi już na zawsze. Obecnie niezliczone podróże po Europie a także podjęte przeze mnie studia weterynaryjne stały się życiową szansą na realizację moich dwóch największych pasji – podróżowania i poznawania zwierząt.
Dzięki wiedzy a także odziedziczonym po mamie uporze w realizacji celów mogłam w zeszłym roku odwiedzić Indie i w fundacji w Ahmedabadzie pomagać potrzebującym zwierzętom żyjącym na ulicach. W kraju, w którym ludzie żyją na równi ze zwierzętami, byłam świadkiem niewyobrażalnego okrucieństwa ludzi wobec zwierząt, a fakt, że moja pomoc na ich rzecz została doceniona, jest dla mnie bezcenny, nabija akumulatory czyli motywację. Dzięki pracy wolontariusza w Indiach możliwe było też dla mnie odwiedzenie najpiękniejszych zakątków i przyjrzenie się z bliska losom zwierząt w kulturze hinduistycznej. Według Hindusów każdy z nas ma jakąś karmę do wypełnienia. Kiedy dobrze nie wykonamy swojego zadania życiowego w przyszłym wcieleniu możemy odrodzić się jako zwierzę. Dlatego należy traktować je godnie i z szacunkiem, gdyż mogą to być zbłąkane dusze, które nie podołały swoim ziemskim obowiązkom. Zasady to jedno, a praktyka to drugie. Często los zwierzęcia miesza się z ludzkim, ludzie żyją na ulicach razem z bezdomnymi braćmi młodszymi, gdy wyrzucasz resztki jedzenia na równi z człowiekiem biją o się o nie zwierzęta.
Kolejnym ważnym etapem w moim życiu była wyprawa do krajów Afryki Południowej. Na trzy tygodnie trafiłam pod skrzydła najlepszych specjalistów zajmujących się chorobami ptaków i zwierząt egzotycznych w klinice weterynaryjnej w Pretorii w RPA. Tam zgłębiałam tajniki leczenia małp, gadów, egzotycznych ptaków oraz wielu innych dzikich zwierząt. Przygoda z weterynarią na Czarnym Lądzie zaowocowała włóczęgą po RPA i podglądaniem dzikich zwierząt w Parkach Narodowych, wizytą na Przylądku Dobrej Nadziei z odwiedzinami u tamtejszych pingwinów i wielorybów. Dalsza podróż wiodła poprzez wertepy Suazi i Mozambiku aż do głębin jeziora Malawi, aby tam wraz z bajecznymi kolorowymi rybkami z gatunku pyszczaków nurkować w tym słynnym tektonicznym akwenie. Punktem kulminacyjnym było przemierzenie Zambii do Wodospadów Wiktorii i skok na bungee, aby potem poprzez rezerwaty nosorożców w Zimbabwe z powrotem powrócić do RPA i dalej do domu, do Polski.
Nie na długo dałam radę usiedzieć w kraju. Krew podróżnika szybko płynie w żyłach. Już taki ze mnie homo viator, początkujący weterynarz-wędrownik. Niecałe cztery miesiące po powrocie z Południowej Afryki siedziałam z przyjaciółką na pokładzie samolotu do Nairobi. Dzięki wygranym w studenckich konkursach naukowych oraz pracy w weekendy mogłyśmy udać się do Kenii, aby przeprowadzić nasze badania nad behawiorem w słoni w słynnym Sierocińcu i Ośrodku dla Słoni im. Davida Scheldricka w Parku Narodowym w Nairobi. Razem ze strażnikami z organizacji Kenya Wildlife Service patrolowałyśmy Parki Narodowe, strzegąc zwierząt przed kłusownikami, pomagając tym potrzebującym w specjalnym sierocińcu oraz łapiąc uciekinierów – np. rozpędzonego samca nosorożca białego. Praca na rzecz ginących gatunków naszej planety dała mi niesłychaną satysfakcję, iż czynnie włączam się w ochronę zagrożonych zwierząt. To radość, gdy słonik Kithaka przeżył, czarna rozpacz, gdy umierała maleńka Lemek, nie chciała żyć bez matki.
Dalsza podróż poprzez ostępy Afryki Wschodniej zaprowadziła nas poprzez wzgórza Kenii, do źródeł Nilu w Ugandzie, dookoła Jeziora Wiktorii w góry Rwandy i Burundi nad Tanganikę, najdłuższe jezioro świata. Śladami Ryszarda Kapuścińskiego podążałyśmy przez Tanzanię aż na Zanzibar, gdzie poznałyśmy magiczny świat gigantycznych żółwi, wesołych delfinów i zagadkowych małp – gerez rudych oraz egzotycznych przypraw, zdobywając własne fotografie miejsc z książki „Heban”.
Moja pasja wymaga niesłychanej cierpliwości, precyzji, pewności, uporu i zaangażowania oraz wytrzymałości fizycznej i psychicznej nie tylko do pracy ze zwierzętami, ale w podróży w często bardzo ciężkich warunkach. To właśnie zwierzęta egzotyczne są czymś, co od zawsze mnie pasjonowało. Praca w terenie w dzikich rezerwatach przyrody Afryki, Ameryki Południowej czy Azji byłaby szczytem marzeń. Pomoc ginącym gatunkom jest istotnym wkładem w ochronę dzikiej fauny naszej planety. Wiele zwierząt ginie z ręki człowieka w wyniku polowań i kłusownictwa, bądź w efekcie jego działalności i rozwoju ludzkich osad – rozbudowy miast i sieci dróg, wycinki lasów pod tereny rolne, niszczeniu naturalnych siedlisk w poszukiwaniu surowców.
Wreszcie praca weterynarza jest zajęciem i pasją na całe życie, której nie da się wykonywać dobrze bez pełnego oddania, szacunku i miłości do zwierząt. Wymaga ode mnie niesłychanej wrażliwości, empatii i zrozumienia dla zwierzęcych zachowań, które niejednokrotnie są skrajnie odmienne od ludzkich. Weterynaria to dziedzina ciągle uświadamiająca mi, jak jeszcze mało wiem o zwierzętach i ile jeszcze przede mną w poznaniu naszych mniejszych braci i ich problemów. Na co dzień uczy mnie pokory i sprawia, że mam poczucie satysfakcji i spełnienia. Codziennie przede mną stają nowe zagadki do rozwikłania, kolejne ciekawe przypadki zwierząt, które wymagają mojej pomocy, co sprawia, że wiem, że moja praca jest doceniania i bardzo potrzebna innym. Dzięki dalekim podróżom mogę zarówno pomagać potrzebującym zwierzakom w odległych zakątkach globu, jak i odwiedzać miejsca, o których zawsze marzyłam. W wakacje będę pracować w organizacji ARCAS w Gwatemali i chronić zagrożone wyginięciem gatunki m.in. pumy, jaguary, oposy, węże, papugi i wiele innych, a w grudniu wyruszam do północnych Indii i Nepalu śladami słoni azjatyckich. O mojej weterynaryjno-podróżniczej pasji piszę na blogu vetnolimits.wordpress.com.
Dobrze zrobić coś swojego – i dla siebie i dla zwierząt. :)
Nie każdy wie, jak wiele oddania i poświęcenia oraz wiedzy wymagają studia weterynaryjne. Moja pasja budzi zainteresowanie bliższych i dalszych znajomych, ale też pozwala poznawać ludzi od zupełnie innej, tej bardziej wrażliwej strony.
Kierując się wyborem życiowej drogi, miałam i nadal mam wielką potrzebę samorealizacji, intensywnej pracy umysłowej oraz społecznej przydatności. Niektórzy nazywają to misją. Przecież praca weterynarza to nie tylko zwykła profesja, to też pasja na całe życie i zajęcie, któremu oddaję się już teraz bez reszty – bez względu na porę dnia. To wybór pewnego stylu życia i określonej drogi.
Zaledwie 1,5 roku pozostało mi do ukończenia studiów, które łącznie trwają 11 semestrów. Po ok. 150 zaliczeniach, otrzymaniu dyplomu, wielu miesiącach praktyki oraz biegłej znajomości anatomii wielu gatunków zwierząt, poznaniu ich fizjologii, chorób oraz sposóbów ich leczenia. Wciąż przede mną długa droga, aby stać się dobrym specjalistą w swojej dziedzinie. Pragnę podkreślić, że znajomość nie jednego gatunku – a wielu, tu zasadza się różnica między tym, co ludzkie, a zwierzęce. Lekarz poznaje jeden, weterynarz wiele, wiele odmiennych – a potencjalny pacjent nigdy nie przemówi do niego i nie powie, czego mu potrzeba i co mu dolega.
Pasję poznawczą we mnie rozbudziła już we wczesnych latach dzieciństwa moja mama. Dzięki wspólnym wycieczkom, wyprawom do zoo i w ukochane góry a także oglądaniu programów i czytaniu książek o podróżach i zwierzętach sprawiła, że poczułam głód wiedzy i świata, który pozostanie mi już na zawsze. Obecnie niezliczone podróże po Europie a także podjęte przeze mnie studia weterynaryjne stały się życiową szansą na realizację moich dwóch największych pasji – podróżowania i poznawania zwierząt.
Dzięki wiedzy a także odziedziczonym po mamie uporze w realizacji celów mogłam w zeszłym roku odwiedzić Indie i w fundacji w Ahmedabadzie pomagać potrzebującym zwierzętom żyjącym na ulicach. W kraju, w którym ludzie żyją na równi ze zwierzętami, byłam świadkiem niewyobrażalnego okrucieństwa ludzi wobec zwierząt, a fakt, że moja pomoc na ich rzecz została doceniona, jest dla mnie bezcenny, nabija akumulatory czyli motywację. Dzięki pracy wolontariusza w Indiach możliwe było też dla mnie odwiedzenie najpiękniejszych zakątków i przyjrzenie się z bliska losom zwierząt w kulturze hinduistycznej. Według Hindusów każdy z nas ma jakąś karmę do wypełnienia. Kiedy dobrze nie wykonamy swojego zadania życiowego w przyszłym wcieleniu możemy odrodzić się jako zwierzę. Dlatego należy traktować je godnie i z szacunkiem, gdyż mogą to być zbłąkane dusze, które nie podołały swoim ziemskim obowiązkom. Zasady to jedno, a praktyka to drugie. Często los zwierzęcia miesza się z ludzkim, ludzie żyją na ulicach razem z bezdomnymi braćmi młodszymi, gdy wyrzucasz resztki jedzenia na równi z człowiekiem biją o się o nie zwierzęta.
Kolejnym ważnym etapem w moim życiu była wyprawa do krajów Afryki Południowej. Na trzy tygodnie trafiłam pod skrzydła najlepszych specjalistów zajmujących się chorobami ptaków i zwierząt egzotycznych w klinice weterynaryjnej w Pretorii w RPA. Tam zgłębiałam tajniki leczenia małp, gadów, egzotycznych ptaków oraz wielu innych dzikich zwierząt. Przygoda z weterynarią na Czarnym Lądzie zaowocowała włóczęgą po RPA i podglądaniem dzikich zwierząt w Parkach Narodowych, wizytą na Przylądku Dobrej Nadziei z odwiedzinami u tamtejszych pingwinów i wielorybów. Dalsza podróż wiodła poprzez wertepy Suazi i Mozambiku aż do głębin jeziora Malawi, aby tam wraz z bajecznymi kolorowymi rybkami z gatunku pyszczaków nurkować w tym słynnym tektonicznym akwenie. Punktem kulminacyjnym było przemierzenie Zambii do Wodospadów Wiktorii i skok na bungee, aby potem poprzez rezerwaty nosorożców w Zimbabwe z powrotem powrócić do RPA i dalej do domu, do Polski.
Nie na długo dałam radę usiedzieć w kraju. Krew podróżnika szybko płynie w żyłach. Już taki ze mnie homo viator, początkujący weterynarz-wędrownik. Niecałe cztery miesiące po powrocie z Południowej Afryki siedziałam z przyjaciółką na pokładzie samolotu do Nairobi. Dzięki wygranym w studenckich konkursach naukowych oraz pracy w weekendy mogłyśmy udać się do Kenii, aby przeprowadzić nasze badania nad behawiorem w słoni w słynnym Sierocińcu i Ośrodku dla Słoni im. Davida Scheldricka w Parku Narodowym w Nairobi. Razem ze strażnikami z organizacji Kenya Wildlife Service patrolowałyśmy Parki Narodowe, strzegąc zwierząt przed kłusownikami, pomagając tym potrzebującym w specjalnym sierocińcu oraz łapiąc uciekinierów – np. rozpędzonego samca nosorożca białego. Praca na rzecz ginących gatunków naszej planety dała mi niesłychaną satysfakcję, iż czynnie włączam się w ochronę zagrożonych zwierząt. To radość, gdy słonik Kithaka przeżył, czarna rozpacz, gdy umierała maleńka Lemek, nie chciała żyć bez matki.
Dalsza podróż poprzez ostępy Afryki Wschodniej zaprowadziła nas poprzez wzgórza Kenii, do źródeł Nilu w Ugandzie, dookoła Jeziora Wiktorii w góry Rwandy i Burundi nad Tanganikę, najdłuższe jezioro świata. Śladami Ryszarda Kapuścińskiego podążałyśmy przez Tanzanię aż na Zanzibar, gdzie poznałyśmy magiczny świat gigantycznych żółwi, wesołych delfinów i zagadkowych małp – gerez rudych oraz egzotycznych przypraw, zdobywając własne fotografie miejsc z książki „Heban”.
Moja pasja wymaga niesłychanej cierpliwości, precyzji, pewności, uporu i zaangażowania oraz wytrzymałości fizycznej i psychicznej nie tylko do pracy ze zwierzętami, ale w podróży w często bardzo ciężkich warunkach. To właśnie zwierzęta egzotyczne są czymś, co od zawsze mnie pasjonowało. Praca w terenie w dzikich rezerwatach przyrody Afryki, Ameryki Południowej czy Azji byłaby szczytem marzeń. Pomoc ginącym gatunkom jest istotnym wkładem w ochronę dzikiej fauny naszej planety. Wiele zwierząt ginie z ręki człowieka w wyniku polowań i kłusownictwa, bądź w efekcie jego działalności i rozwoju ludzkich osad – rozbudowy miast i sieci dróg, wycinki lasów pod tereny rolne, niszczeniu naturalnych siedlisk w poszukiwaniu surowców.
Wreszcie praca weterynarza jest zajęciem i pasją na całe życie, której nie da się wykonywać dobrze bez pełnego oddania, szacunku i miłości do zwierząt. Wymaga ode mnie niesłychanej wrażliwości, empatii i zrozumienia dla zwierzęcych zachowań, które niejednokrotnie są skrajnie odmienne od ludzkich. Weterynaria to dziedzina ciągle uświadamiająca mi, jak jeszcze mało wiem o zwierzętach i ile jeszcze przede mną w poznaniu naszych mniejszych braci i ich problemów. Na co dzień uczy mnie pokory i sprawia, że mam poczucie satysfakcji i spełnienia. Codziennie przede mną stają nowe zagadki do rozwikłania, kolejne ciekawe przypadki zwierząt, które wymagają mojej pomocy, co sprawia, że wiem, że moja praca jest doceniania i bardzo potrzebna innym. Dzięki dalekim podróżom mogę zarówno pomagać potrzebującym zwierzakom w odległych zakątkach globu, jak i odwiedzać miejsca, o których zawsze marzyłam. W wakacje będę pracować w organizacji ARCAS w Gwatemali i chronić zagrożone wyginięciem gatunki m.in. pumy, jaguary, oposy, węże, papugi i wiele innych, a w grudniu wyruszam do północnych Indii i Nepalu śladami słoni azjatyckich. O mojej weterynaryjno-podróżniczej pasji piszę na blogu vetnolimits.wordpress.com.
Dobrze zrobić coś swojego – i dla siebie i dla zwierząt. :)
Dodane komentarze
nitkaska 2012-07-08 15:31:30
"Brawo! Gratuluję pasji i umiejeętności dążenia do celu! Jesteś wielka!!!"gastropoda 2012-07-05 00:00:00
Z przyjemnością przeczytałem artykuł o Twojej miłości do zwierząt, pozdrawiamtrylu57 2012-07-03 00:26:21
Masz PASJĘ,a to w życiu jest najważniejsze.Życzę spełnienia marzeń i trzymam za to kciuki.Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.