Artykuły i relacje z podróży Globtroterów

Swiat jest na wyciągnięcię ręki, a czasem nawet samego palca. > NIEMCY, FRANCJA, HISZPANIA, ANDORA


sheeroko sheeroko Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdjęcie HISZPANIA / GÓRY / Autostop przed Andorą / Autostop przed Andorą. W tle Pireneje hiszpańsko-francuskieJesteśmy, jeszcze z plecakami, przepoceni, zmęczeni i szczęśliwi. Czujemy się wygrani, osiągnęliśmy mały ale jakże dla nas znaczący sukces. To taki osobisty duży lotek którym trafiliśmy szóstkę. Mamy też kontakt z hostem , polską rodziną zapoznaną prze couchsurfing – Aldona z Piotrem i ich synkiem Mikołajem.
W naszym oczach rysuje się miłość do tego przepięknego kawałka ziemi. Pierwsze prawdziwe, smaczne posiłki, pierwsza normalna kąpiel i słońce, które da nam jeszcze popalić. Wieczór spędzamy do rana na rozmowach. Każdy o sobie, po trochu. Polska gościnność nie zna granic. Wymęczeni kładziemy się spać po to by od rana przemierzać Barcelonę i wieczorem ruszyć w dalszą podróż gdzieś w kierunku Afryki....

Dnia 4-07-2012 o godz. 22:55 *J* napisał(a):

Witaj Tomku,
przeczytałam Twój wpis na globtroter.pl - zastanawia mnie, który kierunek podróży wybrałeś i czy masz opracowany plan, tak by poruszać się bez pośpiechu? I czy już kogoś znalazłeś na tę podróż? Również chcę wyruszyć w najbliższym czasie i byłabym skłonna jechać do Mołdawii i Ukrainy, no i oczywiście za jak najmniejszy koszt, czyli autostop, CS, namiot, jedzonko ze sobą :)
Jeśli zgadzasz się z ww. to kolejne pytanka: czy powrót na 25 lipiec jest ściśle ustalony? Skąd jesteś? Czy masz doświadczenie z autostopem? Czy masz może namiot?
Serdecznie pozdrawiam,
Judyta :)

Dnia 4-07-2012 o godz. 23:30 *J* napisał(a):

Witaj serdecznie Judytko. Nikogo jeszcze nie znalazłem. Jeśli chodzi o fundusze to chcę się zmieścić w 700 zł (nie uwzględniając kosztów podróży przy autostopie jako głównym środku naszego transportu). Do 30 lipca muszę być w Słupsku - stąd pochodzę i pracuję. Nie mam jeszcze doświadczenia w autostopie zagranicznym. W zeszłym roku wybrałem się samotnie do Lwowa gdzie wcześniej poznana koleżanka załatwiła mi nocleg w hostelu na 3 dni, później ruszyłem w Tatry przemierzać samotnie góry. Autostopem jeździłem troszkę po pn. Polsce. Plan na podróż nie jest sztywny . Marzy mi się Krym, Hiszpania, jak i wiele innych miejsc...Marzy mi się przemierzyć Europę, marzy mi się świat.
Do tego wszystkiego nie potrzebuję pośpiechu, po prostu szlajać się, delektować pięknem chwili. O to mi chodzi :) To może równie dobrze być 2 tygodnie na Ukrainie, Litwie, Bałkanach czy też gdziekolwiek indziej. Jeśli po przeczytaniu tego nie wzięłaś mnie za wariata to czekam na kolejnego e-maila od Ciebie, pozdrawiam serdecznie.
Tomek,

Dnia 5-07-2012 o godz. 00:30 *J* napisał(a):

Francja i Hiszpania również ciekawa opcja, ale chyba droższa :)
To może skoro już ustalony miałeś plan po Francji i Hiszpanii, podaj mi przez jakie państwa i miasta chciałeś się poruszać? Może skusisz mnie Francją i Hiszpanią :] Choć upał w Hiszpanii pewnie będzie nieznośny.
P.S. Widzę, że jesteś optymistą i nie zrażasz się szybko do ludzi :)
To Ty będziesz bogatszy :) Ja tylko bym miała 200-300 zł, niestety byłaby to podróż za grosze, kosztem jedzenia na miejscu itp, często biorę zupki chińskie, kaszki, mussli, kawy 3in1, to co ma długą datę ważności. Krótko o mnie - w marcu skończyłam studia, więc pozwoliłam sobie na mini Bałkany, potem Rodos, nasze polskie góry. W tamtym roku objechałam pociągami i autostopem15 państw w wakacyjne 3 m-ce.
Tomku wspomnę, że noszę aparaty słuchowe, więc jeśli chrapiesz to ja na dobre śpię :) z tym chrapaniem to żart ;) Niektórzy nie rozumieją że często nie usłyszę wszystkiego za pierwszym razem i ja to rozumiem, że powtarzanie się, może być męczące a przy tym widzę irytację na twarzy, dlatego wole uprzedzić.

Oj rozpisałam się. A miała to być tylko wymiana informacji ku być może wspólnej podróży na 2 tygodnie :)
Dobrej Nocki!

...
Kilkanaście e-maili później wspólnie z Judytą wyruszyliśmy spełniać marzenia, te nasze, te wspólne. Prosto przed siebie. Nie znając definicji jutra, mając przed sobą tylko mapę, plecaki, śpiwór, marzenia do spełnienia oraz serca pełne radości. Czyli to, co najważniejsze.
Za główny cel wyznaczyliśmy skalisty półwysep na południowym wybrzeżu Półwyspu Iberyjskiego, u wyjścia Morza Śródziemnego na Ocean Atlantycki - Gibraltar. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że nie uda nam się do niego dotrzeć. Wiara była jednak w nas od początku, z nią w parze nadzieja i miłość do podróży. Zupełnie bez strachu przed tym co nieznane.

W głowie ciągle jedna przewodnia myśl. „Nie liczy się to czy uda się zdobyć szczyt góry, ważna jest droga, którą w tym czasie pokonamy.”

Wrocław, 15 lipca 2012. Dworzec PKP.
 Cześć Tomek – krzyknęła Judyta po czym przywitała mnie gorącym, przyjacielskim uściskiem. - Jak minęła długa podróż? Jestem Judyta
 Cześć, miło mi Cie poznać nareszcie na żywo – odpowiedziałem radośnie. Przed nami niesamowita przygoda – powiedziałem z nadzieją w sercu.
 Trochę pospałem. To co, prosto na wylotówkę?
 Prosto i przed siebie, po marzenia! Przygodo witaj! :)

Wrocław, 15 lipca 2012. Wylotówka, jakieś 5 minut po dotarciu trzymając wyciągnięty kciuk ku górze.
 Judyta, może zrobimy sobie pierwsze pamiątkowe zdjęcie, najwyższy czas, co?! Ale gorąco! Padnę zaraz. Czekaj, czekaj. Ktoś się zatrzymał dostawczym na francuskich blachach. Podbiegnę zapytać, może nas podwiezie kawałek!
Bonjour, tu parlais anglais ? - Burknąłem nieśmiało.
Polacy? Zapytał z uśmiechem kierowca. Wsiadajcie, miejsce się znajdzie.

Wrocław, 15 lipca 2012. 2 godziny później.
Po drodze zastanawiamy się czy nie zmienić kierunku naszych marzeń. Viorel, który zabrał nas z wylotówki jedzie prosto do Paryża. Tak po prostu. Udało nam się. Za pierwszym razem i to wprost do Paryża.
 Viorel, a co Cie sprowadza do Paryża ?
 Pracuję tam, mam rodzinę. W Polsce jestem po zakup towarów do firmy. A tak w ogóle to pochodzę z Mołdawii. Hmm, Kagor pomyślałem … (mołdawskie wino). Opowieściom przez kolejne 8 godzin nie było końca. Mijając Frankfurt nad Menem, Saarbrucken docieramy do Metz na południu Francji, na stacji benzynowej gdzie poznajemy podróżnika z Litwy, który przemierza Europę by spotkać się z przyjacielem z mapą rozerwaną na 5 kawałków, Francuzów, Hiszpanów, Niemców. Jest prawie środek, nam zaś się marzy już dostać do środka Francji, gdzieś 500 km na południe do Lyon.




Gdzieś między Nancy a Charmes, 16 lipca 2012. Wczesny, bardzo wczesny poranek.

Nie spałem prawie całą noc. Padłem ze zmęczenia. Obudziłem się szczęśliwy że oboje jesteśmy w jednym kawałku. Tą noc spędziliśmy na przystanku autobusowym na Parkingu obok jednego z większych hipermarketów. Przez noc słyszałem rozładunek towaru. Judyta wyłączyła się. Spała smacznie. Ja w tym czasie przeżywałem kryzys. Bałem się - nie ukrywam. Nowa sytuacja, nowe miejsce, pośród obcych ludzi, było mi zimno mimo że temperatura sięgała już 15 stopni. Obudził na świt, który kazał iść pewnym krokiem do przodu, mamy misję do spełnienia.



Ballon d'Alsace, 16 lipca 2012. Późne popołudnie.

Włosi, znani są z życzliwości? Jeśli tak to ten zdecydowanie był ich liderem. Jeszcze z rana zbierałem się do kupy nieco zdezorientowany, rozkojarzony z dozą niepewności co do dalszej drogi tylko po to by uświadomić sobie że to wszystko ma swój sens, cała układanka nabiera kształtów. Kolejny człowiek napisał dla nas kawałek pięknej historii, poświęcając jednocześnie 2 godziny swojego czasu, nadrabiając 200 km ponadto czego oczekiwaliśmy. Dlaczego? Chciał byśmy byli tego dnia szczęśliwi, byśmy spojrzeli na rozległy szczyt górski w południowej części Wogezów, we Francji, na granicy krain historycznych: Alzacji, Lotaryngii i Franche-Comté.

 Skoro ja jestem szczęśliwy, to chciałbym abyście i Wy również byli. Zasługujecie na to – mówił łamaną angielszczyzną.




Montpellier, 17 lipca 2012. Późny wieczór.

Po kolejnym noclegu w namiocie, nieopodal miasta Lyon szybko ruszyliśmy przez Nimes w kierunku Montpellier. Chcieliśmy zatrzymać się na dłużnej, wiedzieliśmy jednak że nie mamy tyle czasu ile oboje byśmy chcieli.
W momencie kiedy wyruszyliśmy miałem ochotę wrócić...do domu. Ale dopiero za rok, może dwa. Podobało mi się to. Odnalazłem gdzieś pośród tego całego zamętu piękno autostopowania, którego żadne słowa nie są w stanie opisać. Czegoś tego pokroju nie doświadczy się w swoim rodowitym państwie. Jest pewna różnica między turystą a podróżnikiem, moja podróż była podróżą w głąb siebie.

Czasami zastanawialiśmy się nad tym czy nie powinniśmy byli zabrać ze sobą jakiegoś laptopa, może byłoby trochę łatwiej, wygodniej? Ale czy to jest nam aż tak bardzo do życia potrzebne? Na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć sobie samemu. Śpimy gdzieś na poboczu wjazdu do autostrady nieco na dni stromego pobocze. Cel kolejnego dnia – Girona i wreszcie upragniona Barcelona.



Sabadell, 19 lipca 2012. Południe.

Sabadell? Nieco dziwne miasto jak na północ Hiszpanii, tak nowoczesne że przecieram oczy z wrażenia. Szklane wieżowce? Sabadell to miasto w północno-wschodniej Hiszpanii, we wspólnocie autonomicznej Katalonii, w zespole miejskim Barcelony. Około 201 tys. mieszkańców. Nic poza tym, a jednak wszystko. Kto by pomyślał że tu znajduje się rondo Ludwika Zamenhoffa.

- Judyta, niby Hiszpania a prawie jak Stany co?... Heh. Gdyby nie to przypadkowe miejsce to nigdy nie ujrzelibyśmy też Parc de catalunya.



Barcelona, 20 lipca 2012. Szczęśliwe Południe.
Jesteśmy, jeszcze z plecakami, przepoceni, zmęczeni i szczęśliwi. Czujemy się wygrani, osiągnęliśmy mały ale jakże dla nas znaczący sukces. To taki osobisty duży lotek którym trafiliśmy szóstkę. Mamy też kontakt z hostem , polską rodziną zapoznaną prze couchsurfing – Aldona z Piotrem i ich synkiem Mikołajem.
W naszym oczach rysuje się miłość do tego przepięknego kawałka ziemi. Pierwsze prawdziwe, smaczne posiłki, pierwsza normalna kąpiel i słońce, które da nam jeszcze popalić. Wieczór spędzamy do rana na rozmowach. Każdy o sobie, po trochu. Polska gościnność nie zna granic. Wymęczeni kładziemy się spać po to by od rana przemierzać Barcelonę i wieczorem ruszyć w dalszą podróż gdzieś w kierunku Afryki.


Barcelona, 21 lipca 2012 . Wieczór, tuż przed planowanym odjazdem na południe

 Ile dni zamierzacie u nas przenocować – zapytała z ciekawości Aldona.
 YYYyy, no rano ruszamy dalej na południe.
 Tomku, nigdzie nie ruszacie. Dzwoń do pracy i przedłuż sobie urlop. Prawdopodobnie nie zdążysz wrócić na czas do domu. Radzę Wam abyście nigdzie się nie ruszali póki sytuacja się nie uspokoi.
Przeszył nas dreszcz. Samolot nie wchodził w grę. Nie przy tak skromnym budżecie.
 Judyta, chyba powinniśmy zostać tu na dłużej, póki sytuacja się nie uspokoi. Póki Girona nie przestanie płonąć.
 Pożary w Gironie byłby głównym tematem katalońskich wiadomości.
Ten incydent uświadomił nam, w jak bardzo ryzykownym jesteśmy położeniu, jeszcze kilka dni wcześniej nocowaliśmy tam nieopodal lasów a teraz pożera je ogień... Strach palił mnie chwiloeo od środka, momentami ustawał. Niech się dzieje wola boska – myślałem. Nie do końca będąc świadomym wpływu tych słów na nasze losy.
Barcelone zwiedzaliśmy po dzień po dniu. Ze znajomością kilku słów po hiszpańsku Z pytaniami na które nie znaliśmy jeszcze odpowiedzi. Cieszyliśmy się nią każdego dnia, uświadamiając sobie jednocześnie jak właściwą decyzję podjęliśmy.

„Nie liczy się zdobycie góry, a szlak który przetarłeś” - Ta myśl jest ze mną od zeszłych już lat kiedy podczas zdobywania Rys intensywna burza kilka metrów przed szczytem kazała mi wracać.

Montornes des Valles.24 lipca 2012. Powrót.

Drogo powrotna jest zawsze krótsza. Tak się mówi. Coś w tym jest. Droga powrotna zajęła nam tylko 3 dni. Gdyby nie pożar w Gironie nie wracalibyśmy przez malutką a zarazem zachwycającą Andorrę, nie zobaczylibyśmy piękna hiszpańsko-francuskich Pirenejii. Nie spotkalibyśmy Salva Arco Frias, który oprócz podwózki do Navas zaproponował nam (z czego żal był nie skorzystać) udział w 12 urodzinach jego młodszego brata, kąpiel i nocleg. Nie poznalibyśmy nigdy piękna tradycji w prawdziwej hiszpańskiej rodzinie, przypadkowo spotkanego sprzedawcy piwa i orzeszków w malutkiej knajpce którzy po tym jak się dowiedział o naszej narodowości na przemian mówił „Papież, Polonia, Walesa...”. Bardzo chcieliśmy go zrozumieć mimo barier językowych, ludzkiego uśmiechu i radości serce ciężko nie zrozumieć.
Nigdy też nie poznalibyśmy ponad 30 innych osób, którzy napisali nam historią na kolejne lata życia. Nigdy byśmy nie dowiedzieli się też że marzenia są na wyciągniecie ręki, czasem nawet na wyciągniecie kciuka. Spełnienie tych marzeń kosztowało nas tyle co odwagi, poświecenie chwili na postawienie 1 kroku do przodu.

Zdjęcia

HISZPANIA / GÓRY / Autostop przed Andorą / Autostop przed Andorą. W tle Pireneje hiszpańsko-francuskie

Dodane komentarze

[konto usuniete] dołączył
00.00.0000

[konto usuniete] 2018-03-23 18:03:43

Fajne. I dobry tytuł.

Przydatne adresy

Brak adresów do wyświetlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2024 Globtroter.pl