Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Czarodziej Madagaskar czyli relacja przyrodnicza z Czerwonej Wyspy > MADAGASKAR



W chwili, gdy wpadł mi do głowy pomysł wyjazdu na Madagaskar moje wiadomości na temat tej niezwykłej wyspy ograniczały się jedynie do kilku książek Arkadego Fiedlera, przeczytanych w przeszłości, kilku filmów przyrodniczych obejrzanych w telewizji oraz wyrywkowych wiadomości encyklopedycznych. Wiedziałem jednak, że to, co tam zobaczę będzie niepowtarzalne, bo ponad 80% flory i fauny stanowią gatunki endemiczne. Oczywiście przed wyjazdem zaopatrzyłem się i gruntownie przestudiowałem przewodnik do rozpoznawania ptaków (I. Sinclair & O. Langrand, „Birds of the Indian Ocean Islands”) i wydrukowałem sporo różnych wiadomości i reportaży znalezionych w internecie.
Wyprawa trwała w sumie 4 tygodnie, a dodatkowym „bonusem” był fakt, że trasa w obydwie strony wiodła przez kolejną wyspę-państwo, Mauritius. Mieliśmy więc również okazję przynajmniej częściowo poznać awifaunę i kilka przyrodniczych atrakcji tej wyspy, jednak w tej relacji skupię się wyłącznie na Madagaskarze.
Na „Czerwoną Wyspę” przylecieliśmy praktycznie w środku nocy. Pierwszym wrażeniem, jeszcze w samolocie, było zaskoczenie na widok prawie całkowitych ciemności, w jakich pogrążona była wyspa. Po Mauritiusie i jego wybrzeżu, rozświetlonym kaskadą gęsto rozmieszczonych wzdłuż licznych dróg i miejscowości świateł, Madagaskar wydał mi się królestwem mroku... Niesamowite wrażenie wywarł również na mnie przejazd wieczorem następnego dnia rozległymi przedmieściami stolicy – Antananarivo. Wypełnione tłumem ulice przeszło milionowej aglomeracji pogrążone były w prawie kompletnych ciemnościach, nie licząc świateł świec na licznych kramach i straganach, rozstawionych wzdłuż ulic. Po kilku dniach pobytu stwierdziłem, że to norma dla tego kraju i właściwie ulice wszystkich miast wieczorem wyglądają w ten sposób i jest to tak naturalne jak pory roku następujące po sobie i jak wszystkie inne aspekty życia na tych szerokościach geograficznych.
Pierwszym ważniejszym pod względem przyrodniczym punktem naszej wyprawy był rezerwat Perinet i Park Narodowy Andasibe. Już podczas pierwszego popołudniowego spaceru wzdłuż drogi przecinającej las deszczowy dostrzegliśmy z łatwością pierwsze lemury z podgatunku Hapalemur griseus griseus, żerujące w koronach drzew i przeskakujące pomiędzy drzewami. Ponadto mogliśmy obserwować liczne zielone gekony z rodzaju Phelsuma, mające swoje kryjówki pomiędzy sztyletowatymi liśćmi ogromnych pandanusów, kilka gatunków storczyków, a las wokół wypełniały nieznane mi ptasie głosy. Wśród ptaków, które zdołałem dostrzec i oznaczyć (co w półmroku panującym w gęstym lesie deszczowym nie jest proste i wręcz denerwujące, bo zobaczyć ruchliwe ptaki chociaż przez chwilę w polu widzenia lornetki to prawdziwa sztuka!) były: nektarnik pstrobrzuchy (Nectarinia souimanga), szczeciak ciemny (Hypsipetes madagascariensis), należący do rodziny bilbili oraz papuzica duża (Coracopsis vasa). Należy też wspomnieć o drzewiastych paprociach, które wydały mi się prawdziwym reliktem z epoki karbonu.
Głównym celem kolejnej, tym razem wieczornej wyprawy do lasu były kameleony i lemury mysie (Microcebus rufus), które mieliśmy okazję podziwiać w świetle latarek. Przy okazji mogłem usłyszeć syczka malgaskiego (Otus rutilus) oraz zobaczyć z bliska lelka malgaskiego (Caprimulgus madagascariensis), który wdzięcznie pozował nam do zdjęć przy bungalowach, w których mieszkaliśmy.
I wreszcie następnego dnia jeszcze jedna, tym razem poranna wyprawa, najciekawsza ze wszystkich, bo połączona z przedzieraniem się przez serce lasu deszczowego ledwo widocznymi ścieżkami, znanymi tylko naszemu lokalnemu przewodnikowi. Wyprawa zaowocowała długą obserwacją całej rodziny lemurów indri (Indri indri). Są to największe i jednocześnie jedne z najrzadszych ze współcześnie żyjących lemurów. Różnią się one od pozostałych gatunków, gdyż nie posiadają długiego ogona, a ich okrągłe uszy zakończone są pędzelkami, co przypomina koala. Najpierw usłyszeliśmy z daleka ich charakterystyczny, przeszywający dreszczem krzyk, przypominający krzyk dziecka połączony z wyciem psa... Z pewnością mielibyśmy fantastyczne zdjęcia żerujących i przemieszczających się pomiędzy gałęziami drzew lemurów indri, gdyby nie fakt, że na skutek ogromnej wilgotności obiektywy aparatów fotograficznych były praktycznie przez cały czas mocno zaparowane, a ich przecieranie nie na wiele się zdawało... W związku z czym zdjęcia są w charakterystyczny sposób „zamglone”. W czasie wędrówki po lesie deszczowym mieliśmy okazję poznać kolejnych przedstawicieli awifauny, wśród których wymienić można: drongo czubatego (Dicrurus forficatus), muchodławkę zmienną (Tersiphone mutata), jasnobrzucha okularowego (Phyllastrephus zosterops), jasnobrzucha szarołbistego (Phyllastrephus cinereiceps), sroczka białoskrzydłego (Copsychus albospecularis), lemurkę szarą (Newtonia brunneicauda) oraz chaszczaka madagaskarskiego (Nesillas typica). Warto przypomnieć, pomimo iż jest to fakt ogólnie znany, że ptaki w lasach tropikalnych przemieszczają się zazwyczaj w dużych, wielogatunkowych stadach. Dlatego też podczas spotkania i obserwacji takiego stada nie wiadomo gdzie przenieść wzrok, tak wiele wokół się dzieje we wszystkich piętrach roślinności, a po chwili nagle wszystko milknie i potem długo nie widać żadnego ptaka.
Do dodatkowych atrakcji tego dnia zaliczyć można niewielkie nadrzewne pijawki, które miały przyjemność dobrze zapoznać się z większością uczestników naszej wyprawy. Jedną z takich pijawek udało mi się zrzucić z siebie jeszcze w lesie, ale druga tak dobrze się zakamuflowała, że znalazłem ją dopiero wieczorem w hotelu, kiedy już sama odpadła nasycona świeżą dostawą krwi, a o jej bytności świadczył jedynie niewielki punkcik na moim ramieniu powyżej łopatki!
Kolejne dni wypełnił przejazd ze stolicy na południe do Antsirabe i dalej na zachód do Miandrivazo, skąd mieliśmy wypłynąć w dalszą część trasy łodziami. Wzdłuż drogi początkowo dominował krajobraz uprawnych pól ryżowych, rozłożonych tarasowo w dolinach rzek, co do złudzenia przypomina krajobrazy znane np. z Indochin. Przy tej okazji warto zaznaczyć, że Madagaskar w przeszłości kolonizowany był z dwóch stron, od wschodu przez ludy austronezyjskie z obszaru Indonezji, a od zachodu przez ludy afrykańskie, Malgasze stanowią więc obecnie całkowicie odrębną grupę etniczną. Wyspę zamieszkuje kilkanaście plemion, o często zróżnicowanych cechach antropogeniczych, a przede wszystkim kulturowych. Do największych plemion należą: Merina, Betsileo i Bara, zamieszkujący płaskowyż w centralnej części wyspy, Sakalava na zachodnim wybrzeżu, Betsimisaraka na wschodzie, Mahafaly i Antandroy na południu oraz Tsimihety na północy wyspy. Plemiona na zachodzie, zwłaszcza Sakalava mają bardzo ciemną karnację i rysy twarzy charakterystyczne dla ludów murzyńskich, zamieszkujących wschodnią Afrykę, podczas gdy plemiona zamieszkujące centralny płaskowyż oraz wschodnie wybrzeże mają rysy typowe dla ludów indonezyjskich.
Do najbardziej charakterystycznych dla środowiska pól ryżowych gatunków awifauny należały: zimorodek czarnodzioby (Corythornis vintsioides), czapla biała (Egretta alba), czapla złotawa (Bubulcus ibis), waruga (Scopus umbretta), natomiast wzdłuż dróg najliczniejsza była majna brunatna (Acridotheres tristis). W okolicach Antsirabe pojawiły się żyzne pola uprawne z różnego rodzaju dorodnymi warzywami, wśród których królowała marchew, a także dynia, biała rzodkiew i ziemniaki. To najbardziej urodzajne tereny na wyspie. Wśród tych pól miałem okazję przyjrzeć się dokładniej pustułce malgaskiej (Falco newtoni) w dwóch odmianach barwnych: jasnej i ciemnej (rudej). Pustułka ta jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych na Madagaskarze gatunków, a jej niewątpliwym sukcesem jest przystosowanie się do wszystkich prawie środowisk.
Nad leżącym nieopodal Antsirabe jeziorem Andraikiba mogłem natomiast obserwować m. in. pliszkę malgaską (Motacilla flaviventris), parę kląskawek (Saxicola torquatus) oraz stadko niewielkich ptaków żerujących na poisencji, których nie udało mi się do końca zidentyfikować, a które najbardziej przypominały kulczyka siwoszyjego (Serinus conicollis).
Jadąc na zachód w kierunku Miandrivazo krajobraz ulegał stopniowym zmianom, a zamiast pól pojawiły się stepy i półpustynie z niesamowitymi śladami erozji w postaci głębokich kanionów, wyżłobionych w warstwie laterytu. Madagaskar od niepamiętnych czasów boryka się z problemem niszczenia lasów wskutek ich regularnego wypalania i wycinania. Prowadzi to do całkowitej degradacji cienkiej warstwy żyznej gleby, której miejsce zajmują bezużyteczne gleby laterytowe, na których nie można praktycznie niczego uprawiać, może jedynie poza maniokiem (kasawą), który stanowi w tej części wyspy podstawę pożywienia miejscowej ludności. W takim właśnie środowisku królowały kruki srokate (Corvus albus), kanie egipskie (Milvus aegyptius) oraz jerzyki madagaskarskie (Apus balstoni). Natomiast samo Miandrivazo to niewielkie miasteczko, usytuowane u podnóża gór w dolinie rzeki Tsiribihina, zamieszkałe jak cały region przez plemię Sakalava, noszące jeszcze często tradycyjne wielobarwne stroje. W ogrodzie przed oknami hotelu żerowało kilka drongo czubatych, a w pokojach po ścianach biegały beżowe gekony, miejsce więc wydało nam się wyjątkowo egzotyczne. Wieczorem spotkaliśmy się z miejscowych księdzem – Polakiem, który od 30 lat przebywa na Madagaskarze i jak się później okazało pochodzi z okolic rodzinnej miejscowości mojej mamy (co utwierdziło mnie w przekonaniu, że świat jest naprawdę mały!).
Kolejne 4 dni wyprawy zajął nam spływ pirogami (wydłubanymi w jednym kawałku pnia) leniwym nurtem rzeki Tsiribihina. Każda piroga, wypełniona po brzegi prowiantem, naszymi plecakami oraz sprzętem campingowym (w czasie spływu spaliśmy w namiotach) prowadzona była przez sternika, gdyż trzeba było zręcznie manewrować wśród licznych mielizn i zakoli rzeki. Trzeba przyznać, że te dni spływu rzeką pozostawiły na nas niezatarte wrażenia. Rzeka, a przede wszystkim woda, koncentruje wokół siebie całe okoliczne życie, co przejawiało się zarówno w postaci licznych rozłożonych na brzegach wiosek, jak również wyjątkowo licznym w gatunki światem roślin i zwierząt, jaki mogliśmy podziwiać w czasie spływu. Nad samą rzeką dominowały oczywiście czaple, których naliczyłem tam 9 gatunków, w tym: złotawa, zmienna (Egretta dimorpha), siwa (Ardea cinerea), purpurowa (A. purpurea), maskowa (A. humbloti) - największa ze wszystkich, malgaska (Ardeola idae), zielonawa (Butorides striata). Liczne były również kaczki, szczególnie drzewica białolica (Dendrocygna viduata) tworząca stada do kilkuset osobników, a ponadto: drzewica dwubarwna (D. bicolor), dziwonos (Sarkidornis melanotos) oraz srebrzanka czerwonodzioba (Anas erythrorhyncha). Nad wodą nieustannie krążyły licznie jerzyki palmowe (Cypsiurus parvus), żołny zielone (Merops superciliosus), a przy brzegach czatowały zimorodki czarnodziobe. Liczne były także ptaki drapieżne, takie jak myszołów madagaskarski (Buteo brachypterus), kania egipska, owadożer madagaskarski (Polyboroides radiatus), a z rzadszych: bielik madagaskarski (Haliaeetus vociferoides), krogulec malgaski (Accipiter francesii), sokół wędrowny (Falco peregrinus). W trzcinach często odzywały się trzciniaki madagaskarskie (Acrocephalus newtoni), a w zaroślach na brzegu często żerowały lub przelatywały m. in.: kukal malgaski (Centropus toulou), papuzica duża i mała (Coracopsis nigra), nierozłączka siwogłowa (Agapornis canus), wanga hakodzioba (Vanga curvirostris), wikłacz czerwony (Foudia madagascariensis).
Oprócz licznych ptaków w trakcie spływu rzeką Tsiribihina widzieliśmy również kilka gatunków lemurów, żerujących wśród drzew na brzegu, w tym sifaki z podgatunku Propithecus verreauxi coronatus, a nasi przewodnicy wypatrzyli drzemiące nad wodą krokodyle, z czego jeden był dosyć pokaźnych rozmiarów. Jednak jedną z większych niespodzianek były ogromne żółto-rudawe nietoperze drzemiące wisząc za dnia na wysokich ścianach skalnych, wznoszących się ponad korytem rzeki.
Dodatkową atrakcję stanowiły oczywiście odwiedziny w kilku wioskach malgaskich, rozłożonych nad brzegiem rzeki, gdzie stanowiliśmy sporą atrakcję, szczególnie dla dzieciaków. Również w czasie spływu dzieci często pozdrawiały nas z brzegów okrzykami Sali Vazaha! (czyt. wazaa), które do dzisiaj brzmią mi w uszach...
Jak już wspominałem nocowaliśmy w namiotach, rozbijanych na szerokich łachach piaszczystych w zakolach rzeki. Rankiem w pobliżu obozowiska często kręciły się kruki srokate, sieweczki białoczelne (Charadrius marginatus), szczudłaki (Himantopus himantopus), stepówki madagaskarskie (Pterocles personatus) oraz skowrońce madagaskarskie (Mirafra hova). Z innych ciekawych, aczkolwiek już mniej licznych ptaków wymienić należy: przybysza z naszej półkuli - kwokacza (Tringa nebularia), sieweczkę piaskową (Charadrius pecuarius) oraz przedstawicieli bocianowatych: kleszczaka afrykańskiego (Anastomus lamelligerus) o bardzo oryginalnym dziobie, a także dławigada afrykańskiego (Mycteria ibis).
Krajobraz z biegiem rzeki stopniowo ulegał wyraźnym zmianom, aż ostatniego dnia brzegi stały się praktycznie całkowicie płaskie, a wśród roślinności pojawiły się charakterystyczne sylwetki baobabów. Na spokojnej dotąd rzece utworzyły się nagle fale, świadczące o bliskości oceanu. Nasz spływ zakończyliśmy w miejscowości Belo, skąd następnego dnia wyruszyliśmy samochodami terenowymi 4WD na północ.
Wyboista droga z Belo do Bekopaka wiodła najpierw wśród suchego lasu (secondary forest), a następnie przez sawannę z palmami. W środowisku tym obserwowałem m. in. kuje czubate (Coua cristata), dudki madagaskarskie (Upupa marginata), synogarlice brunatne (Streptopelia picturata), turkaweczki czarnogardłe (Oena capensis) oraz sporą ilość ptaków drapieżnych, głównie myszołowy madagaskarskie, pustułki malgaskie i krogulce prążkowane (Accipiter madagascariensis). Ciekawie wyglądały też czaple złotawe siedzące na grzbietach pasących się na sawannie zebu i wypatrujące z góry szarańczaków, wypłaszanych przez bydło.
Jedną z najbardziej spektakularnych atrakcji przyrodniczych na naszej trasie stanowił Park Narodowy Tsingy de Bemaraha, zaliczony przez UNESCO do światowego dziedzictwa kultury. Osobliwością tego parku jest formacja wapienna, znana z niezwykłych form krasowych w postaci iglic skalnych o bardzo ostrych krawędziach (jakby rzeźbionych dłutem) oraz systemu głębokich szczelin, kawern i jaskiń. Formy krasowe powstały w wyniku naturalnych procesów intensywnej erozji i wietrzenia jurajskich skał węglanowych w okresie od neogenu po dzień dzisiejszy. Formacja ta ciągnie się na ogromnym obszarze (powierzchnia parku liczy ponad 150 tysięcy hektarów) w połączeniu z dziewiczym lasem, który jest odmianą lasu suchego (w odróżnieniu od lasów deszczowych, które lokują się we wschodniej części Madagaskaru). Niezapomnianych wrażeń dostarczyła nam wędrówka wzdłuż głębokich kanionów, przeciskanie się w głąb wąskich szczelin skalnych i jaskiń, wspinaczka na kilka punktów widokowych, górujących ponad mrowiem iglic skalnych o fantastycznych kształtach, jak również pokonywanie kołyszących się mostków, zawieszonych nad głębokimi przepaściami. Zwiedzanie możliwe jest jedynie dzięki zamontowanym umocnieniom w postaci pomostów, lin i drabin. Mieliśmy okazję przejść kilka z udostępnionych dla turystów tras, zarówno w obrębie Małych jak i Dużych Tsingów. Wspomniane wyżej lasy są ostoją dla licznych gatunków endemicznej flory i fauny, w tym szczególnie gadów, ptaków i lemurów. W jednym z wąwozów natrafiliśmy na drzemiące za dnia dwie uszatki madagaskarskie (Asio madagascariensis), natomiast w lesie obserwowaliśmy m. in.: krogulca malgaskiego, owadożera madagaskarskiego, wangę błękitną (Leptopterus madagascarinus), kurola (Leptosomus discolor), trerona malgaskiego (Treron australis), kuję wielką (Coua gigas), muchodławkę zmienną, sroczka białoskrzydłego, szczeciaka ciemnego, jasnobrzucha długodziobego (Phyllastrephus madagascariensis), lemurkę szarą, malgasika północnego (Neomixis tenella), a w lesie w pobliżu rzeki chruścielowca białogardłego (Dryolimnas cuvieri). Wśród zaobserwowanych ssaków wymienić można lemury: Lepilemur sp., Eulemur fulvus fulvus, E. f. rufus, Prophitecus deckenii deckenii, szczura leśnego Nesomys lambertoni oraz ogromne owocożerne nietoperze.
Kolejny dzień wyprawy to powrót do Belo, gdzie przeprawiliśmy się promem na drugi brzeg rzeki, a następnie jechaliśmy dalej na południe do Morondawy. Po drodze nasze oczy cieszył widok licznie występujących tutaj ogromnych i zapewne wiekowych baobabów. Bogaty był również zespół zamieszkujących te obszary ptaków, w większości tych samych gatunków, które widzieliśmy nad rzeką lub w okolicach Bekopaka, w tym: kuja czubata, kukal malgaski, papuzica mała i duża, nektarnik pstrobrzuchy, chwastówka malgaska (Cisticola cherina), wikłacz czerwony i wiele innych. O zmierzchu pojawiły się również lelki malgaskie, krążące w powietrzu, a ich głosy wypełniły okolicę. Ciekawostką były grobowce plemienia Sakalava z interesującymi malowidłami.
Wieczorem następnego dnia po krótkim przelocie na trasie Morondawa – Antananarivo i po zwiedzaniu farmy krokodyli, położonej na przedmieściach stolicy obserwowaliśmy w jej sąsiedztwie zlatujące się na noclegowisko czaple złotawe i zmienne. Z dużym zainteresowaniem przyglądaliśmy się wieczornej toalecie, polegającej na starannym czyszczeniu i przeczesywaniu dziobem lotek na skrzydłach oraz piór na grzbiecie. Obok w gęstych zaroślach swoje noclegowisko miały też majny brunatne, dokąd zlatywały się ze wszystkich kierunków, a powietrze wokół wypełniły po chwili głosy wydawane z setek ptasich gardeł.
Wczesnym rankiem czekał nas kolejny przelot, z Antananarivo do Toliary, położonej na południowo-zachodnim wybrzeżu wyspy. Przelotowi towarzyszyły spore emocje, bo samolot w związku z awarią silnika po 15 minutach od startu zmienił kurs i powrócił do Antananarivo. Na szczęście w ciągu 30 minut podstawiono nowy samolot i tym razem już bezpiecznie dotarliśmy do celu. Po krótkim objeździe miasta wyruszyliśmy na wschód w kierunku Ranohira. Trasa była wyjątkowo ciekawa (jak praktycznie wszystko na Madagaskarze!), a pierwszym ważniejszym punktem było arboretum d’Antsokay, gdzie udostępniono do zwiedzania 4 ha powierzchnię, na której w naturalnych warunkach rośnie wiele endemicznych gatunków roślin, zwłaszcza charakterystycznych dla południa wyspy sukulentów, takich jak: aloesy, pachypodia, drzewiaste wilczomlecze, kalanchoe, sansewierie, alaudie, a także palmy i inne rośliny. Środowisko to stało się również prawdziwym rajem dla wielu gatunków gadów (kameleonów i jaszczurek) oraz ptaków, które znajdują doskonałe schronienie wśród gęstych euphorbii. Obserwowałem tam m. im.: synogarlicę brunatną, turkaweczkę czarnogardłą, malgasika północnego, chaszczaka (Nesillas lantzii) oraz wikłacza malgaskiego (Ploceus sakalava).
W dalszej drodze do Ranohira mijaliśmy wioski z charakterystycznymi glinianymi domami plemienia Sakalava oraz osady poszukiwaczy szafirów, klimatem nawiązujące do amerykańskich westernów, często ze skleconymi naprędce z „byle czego” maleńkimi prowizorycznymi domkami.
Kolejnym punktem naszej wyprawy był Park Narodowy Isalo. Centrum parku stanowi masyw gór Isalo, zbudowany z gruboławicowych piaskowców, które w wyniku erozji poprzecinane są licznymi, bardzo głębokimi kanionami. Stąd też niekiedy park ten nazywany jest Kolorado Madagaskaru. Pasmo górskie otoczone jest rozległymi trawiastymi równinami, z porastającymi je z rzadka palmami. Erozja nadała również warstwom skalnym fantazyjne kształty, przy odrobinie wyobraźni dostrzec można tutaj zaklęte w skałach postaci zwierząt, ludzi, a także okna skalne.
Przez pełne dwa dni przemierzaliśmy szlaki masywu Isalo wdrapując się w górę, zapuszczając w koryta rzek oraz ciemne wąskie kaniony, chodziliśmy po równinnej sawannie i po gęstym lesie, rosnącym w dolinach, a także kąpaliśmy się w naturalnych sadzawkach u stóp malowniczych wodospadów. Mogliśmy zobaczyć wiele endemicznych gatunków roślin, w tym czerwone aloesy, karłowate euphorbie oraz pachypodia zwane „stopą słonia”, których zasięg ograniczony jest prawie wyłącznie do obszaru parku. Również wśród ptaków jeden z gatunków ma zasięg ograniczony wyłącznie do masywu gór Isalo. To nagórnik turniowy (Pseudocossyphus bensoni), który licznie występuje na terenie parku. Jest stosunkowo mało płochliwy, mogliśmy więc dobrze przyjrzeć się zarówno kolorowym samcom, jak i mniej barwnym samicom. Z innych przedstawicieli awifauny, obserwowanych przez mnie na terenie parku wymienić można: mniszeczkę (Lonchura nana), dudka madagaskarskiego, kruczynę malgaską (Coracina cinerea), która jest jedynym przedstawicielem liszkojadów na Madagaskarze, szczeciaka ciemnego, chwastówkę malgaską, jerzyka palmowego, kląskawkę, skowrońca madagaskarskiego i wiele innych. Wdzięcznie do zdjęć pozowały nam również lemury, zwłaszcza Eulemur fulvus rufus, najbardziej znany wszystkim Lemur catta oraz sifaka Propithecus verreauxi.
Dalszą część trasy zajął nam przejazd do Fianarantsoa poprzez bardzo malownicze masywy górskie i zmieniające się często krajobrazy. Grzbiety skalne centralnego płaskowyżu zbudowane są ze starych skał krystalicznych i często mają one wygładzoną wskutek procesów wietrzenia powierzchnię, wyglądają więc bardzo ciekawie.
Kolejny dzień to przejazd koleją na trasie Fianarantsoa – Manakara. Trasa ta jest bardzo atrakcyjna pod względem widokowym, pokonując sporą różnicę wysokości i zjeżdżając z płaskowyżu na wybrzeże Oceanu Indyjskiego. Wiedzie ona krętymi dolinami i zboczami poprzez liczne tunele i zachowane w tej części wyspy fragmenty lasu deszczowego, a bliżej wybrzeża wśród plantacji palm, kawy i bananowców. Wszystkie stacyjki na trasie kolei tętniły życiem, sprzedawcy różnego rodzaju smakołyków i owoców zachęcali do kupowania ich towaru, wielu było również ciekawskich, gdyż pociąg ten jest jedynym łącznikiem z cywilizacją dla wielu zagubionych wśród lasów wiosek. Kobiety często noszą tutaj kolorowe stroje, tradycyjne nakrycia głowy tanala w postaci zgrabnych koszyczków, wyplatanych z rafii, oraz finezyjne fryzury z licznych warkoczyków upinanych na głowie na wszelkie możliwe sposoby.
W Manakara spędziliśmy miłe chwile na spacerach wzdłuż brzegów oceanu oraz na wyprawie rowerowej za miasto, gdzie wśród palm i innej roślinności tropikalnej obserwowaliśmy kilka gatunków ptaków, z których szczególnie moją uwagę zwróciły drongo czubate (to tytułowy „Radosny ptak drongo” Fiedlera), nektarniki pstrobrzuche i zielonawe (Nectarinia notata) oraz żołny zielone.
Ostatnim kultowym miejsce przyrodniczym na Madagaskarze, które odwiedziliśmy był Park Narodowy Ranomafana. W drodze do Ranomafany mijaliśmy zróżnicowane krajobrazowo i przyrodniczo tereny, m. in. mokradła i niewielkie jeziorka, gdzie udało się wypatrzyć srebrzanki czerwonodziobe oraz latające w pobliżu brzegówki małe (Riparia paludicola) oraz ogromne plantacje palmy oleistej, gdzie królowały rozkrzyczane i rozśpiewane majny brunatne i pliszki malgaskie. Przejeżdżaliśmy przez obszary porośnięte palmą podróżnika, rafią oraz lasem tropikalnym i widzieliśmy jak wyglądają tereny po wykarczowaniu lasu, co pozostawia dosyć przygnębiające wrażenia. Zatrzymaliśmy się również w ogrodach, gdzie uprawiane były różne przyprawy, m. in. pieprz i wanilia.
Głównym celem utworzenia Parku Narodowego Ranomafana była ochrona lasu deszczowego, lasu górskiego i wyższych pięter roślinności. Najbardziej charakterystycznymi dla tych lasów roślinami są monstrualne bambusy. Występuje tutaj wiele endemicznych zwierząt i roślin, silnie zagrożonych wyginięciem w najbliższym czasie. Jeden z żyjących tu gatunków lemurów – Hapalemur aureus, odkryty został dopiero w 1987 roku. Występuje on na bardzo niewielkim powierzchniowo obszarze i jest najrzadszym z wszystkich gatunków lemurów. Mieliśmy wiele szczęścia, gdyż było nam dane zobaczyć dwa osobniki tego właśnie gatunku, żerujące na pędach ogromnych bambusów. Ponadto widzieliśmy lemury: Hapalemur simus, H. griseus, Eulemur rubriventer, Avahi laniger oraz rude szczury leśne z gatunku Nesomys rufus. Ciekawa okazała się wieczorna wyprawa do lasu, podczas której mieliśmy okazję zobaczyć lemury mysie (Microcebus rufus) oraz jednego z niewielu na Madagaskarze drapieżników – fossę (Fossa fossana). Spośród licznych obserwowanych ptaków do najciekawszych należały: koralczyk niebieskawy (Alectroenas madagascariensis), kuja rdzawoczelna (Coua reynaudii), kuja błękitna (Coua caerulea), kurol, kurtokraska białogardła (Atelornis pittoides), brodawnik aksamitny (Philepitta castanea), jasnobrzuch długodzioby, jasnobrzuch okularowy, lemurka szara, malgasik klinosterny (Neomixis flavoviridis), wanga srokata (Leptopterus chabert), wanga błękitna, wikłacz potokowy (Ploceus nelicourvi), szlarnik malgaski (Zosterops maderaspatana). Kilka z tych gatunków można było obserwować już wprost z bungalowów, w których mieszkaliśmy, gdyż były one bardzo pomysłowo wkomponowane w skraj lasu.
Ostanie trzy dni zajął nam stopniowy powrót do stolicy. Po drodze mogliśmy jeszcze podziwiać ogromne gniazda warugi, usytuowane zazwyczaj na wysokich drzewach. Są to jedne z najdziwniejszych gniazd budowanych przez ptaki i mogą osiągać do 2 m wysokości i podobnej średnicy.
W końcu nadszedł czas pożegnania z Czerwoną Wyspą; trzeba przyznać, że opuszczałem ją nie bez uczucia żalu... W tym miejscu warto jeszcze zaznaczyć, że byliśmy na Madagaskarze w czasie tamtejszej zimy, czyli w okresie zdecydowanie mniej korzystnym jeśli chodzi o obserwacje ptaków, gdyż są one wtedy stosunkowo mniej aktywne głosowo, a kilkanaście gatunków migruje w porze suchej do wschodniej Afryki (m.in. żwirowce i kraski). W sumie widziałem ponad 100 gatunków ptaków, z czego zdecydowana większość to gatunki endemiczne.
Wyprawa trwała w sumie 4 tygodnie, a dodatkowym „bonusem” był fakt, że trasa w obydwie strony wiodła przez kolejną wyspę-państwo, Mauritius. Mieliśmy więc również okazję przynajmniej częściowo poznać awifaunę i kilka przyrodniczych atrakcji tej wyspy, jednak w tej relacji skupię się wyłącznie na Madagaskarze.
Na „Czerwoną Wyspę” przylecieliśmy praktycznie w środku nocy. Pierwszym wrażeniem, jeszcze w samolocie, było zaskoczenie na widok prawie całkowitych ciemności, w jakich pogrążona była wyspa. Po Mauritiusie i jego wybrzeżu, rozświetlonym kaskadą gęsto rozmieszczonych wzdłuż licznych dróg i miejscowości świateł, Madagaskar wydał mi się królestwem mroku... Niesamowite wrażenie wywarł również na mnie przejazd wieczorem następnego dnia rozległymi przedmieściami stolicy – Antananarivo. Wypełnione tłumem ulice przeszło milionowej aglomeracji pogrążone były w prawie kompletnych ciemnościach, nie licząc świateł świec na licznych kramach i straganach, rozstawionych wzdłuż ulic. Po kilku dniach pobytu stwierdziłem, że to norma dla tego kraju i właściwie ulice wszystkich miast wieczorem wyglądają w ten sposób i jest to tak naturalne jak pory roku następujące po sobie i jak wszystkie inne aspekty życia na tych szerokościach geograficznych.
Pierwszym ważniejszym pod względem przyrodniczym punktem naszej wyprawy był rezerwat Perinet i Park Narodowy Andasibe. Już podczas pierwszego popołudniowego spaceru wzdłuż drogi przecinającej las deszczowy dostrzegliśmy z łatwością pierwsze lemury z podgatunku Hapalemur griseus griseus, żerujące w koronach drzew i przeskakujące pomiędzy drzewami. Ponadto mogliśmy obserwować liczne zielone gekony z rodzaju Phelsuma, mające swoje kryjówki pomiędzy sztyletowatymi liśćmi ogromnych pandanusów, kilka gatunków storczyków, a las wokół wypełniały nieznane mi ptasie głosy. Wśród ptaków, które zdołałem dostrzec i oznaczyć (co w półmroku panującym w gęstym lesie deszczowym nie jest proste i wręcz denerwujące, bo zobaczyć ruchliwe ptaki chociaż przez chwilę w polu widzenia lornetki to prawdziwa sztuka!) były: nektarnik pstrobrzuchy (Nectarinia souimanga), szczeciak ciemny (Hypsipetes madagascariensis), należący do rodziny bilbili oraz papuzica duża (Coracopsis vasa). Należy też wspomnieć o drzewiastych paprociach, które wydały mi się prawdziwym reliktem z epoki karbonu.
Głównym celem kolejnej, tym razem wieczornej wyprawy do lasu były kameleony i lemury mysie (Microcebus rufus), które mieliśmy okazję podziwiać w świetle latarek. Przy okazji mogłem usłyszeć syczka malgaskiego (Otus rutilus) oraz zobaczyć z bliska lelka malgaskiego (Caprimulgus madagascariensis), który wdzięcznie pozował nam do zdjęć przy bungalowach, w których mieszkaliśmy.
I wreszcie następnego dnia jeszcze jedna, tym razem poranna wyprawa, najciekawsza ze wszystkich, bo połączona z przedzieraniem się przez serce lasu deszczowego ledwo widocznymi ścieżkami, znanymi tylko naszemu lokalnemu przewodnikowi. Wyprawa zaowocowała długą obserwacją całej rodziny lemurów indri (Indri indri). Są to największe i jednocześnie jedne z najrzadszych ze współcześnie żyjących lemurów. Różnią się one od pozostałych gatunków, gdyż nie posiadają długiego ogona, a ich okrągłe uszy zakończone są pędzelkami, co przypomina koala. Najpierw usłyszeliśmy z daleka ich charakterystyczny, przeszywający dreszczem krzyk, przypominający krzyk dziecka połączony z wyciem psa... Z pewnością mielibyśmy fantastyczne zdjęcia żerujących i przemieszczających się pomiędzy gałęziami drzew lemurów indri, gdyby nie fakt, że na skutek ogromnej wilgotności obiektywy aparatów fotograficznych były praktycznie przez cały czas mocno zaparowane, a ich przecieranie nie na wiele się zdawało... W związku z czym zdjęcia są w charakterystyczny sposób „zamglone”. W czasie wędrówki po lesie deszczowym mieliśmy okazję poznać kolejnych przedstawicieli awifauny, wśród których wymienić można: drongo czubatego (Dicrurus forficatus), muchodławkę zmienną (Tersiphone mutata), jasnobrzucha okularowego (Phyllastrephus zosterops), jasnobrzucha szarołbistego (Phyllastrephus cinereiceps), sroczka białoskrzydłego (Copsychus albospecularis), lemurkę szarą (Newtonia brunneicauda) oraz chaszczaka madagaskarskiego (Nesillas typica). Warto przypomnieć, pomimo iż jest to fakt ogólnie znany, że ptaki w lasach tropikalnych przemieszczają się zazwyczaj w dużych, wielogatunkowych stadach. Dlatego też podczas spotkania i obserwacji takiego stada nie wiadomo gdzie przenieść wzrok, tak wiele wokół się dzieje we wszystkich piętrach roślinności, a po chwili nagle wszystko milknie i potem długo nie widać żadnego ptaka.
Do dodatkowych atrakcji tego dnia zaliczyć można niewielkie nadrzewne pijawki, które miały przyjemność dobrze zapoznać się z większością uczestników naszej wyprawy. Jedną z takich pijawek udało mi się zrzucić z siebie jeszcze w lesie, ale druga tak dobrze się zakamuflowała, że znalazłem ją dopiero wieczorem w hotelu, kiedy już sama odpadła nasycona świeżą dostawą krwi, a o jej bytności świadczył jedynie niewielki punkcik na moim ramieniu powyżej łopatki!
Kolejne dni wypełnił przejazd ze stolicy na południe do Antsirabe i dalej na zachód do Miandrivazo, skąd mieliśmy wypłynąć w dalszą część trasy łodziami. Wzdłuż drogi początkowo dominował krajobraz uprawnych pól ryżowych, rozłożonych tarasowo w dolinach rzek, co do złudzenia przypomina krajobrazy znane np. z Indochin. Przy tej okazji warto zaznaczyć, że Madagaskar w przeszłości kolonizowany był z dwóch stron, od wschodu przez ludy austronezyjskie z obszaru Indonezji, a od zachodu przez ludy afrykańskie, Malgasze stanowią więc obecnie całkowicie odrębną grupę etniczną. Wyspę zamieszkuje kilkanaście plemion, o często zróżnicowanych cechach antropogeniczych, a przede wszystkim kulturowych. Do największych plemion należą: Merina, Betsileo i Bara, zamieszkujący płaskowyż w centralnej części wyspy, Sakalava na zachodnim wybrzeżu, Betsimisaraka na wschodzie, Mahafaly i Antandroy na południu oraz Tsimihety na północy wyspy. Plemiona na zachodzie, zwłaszcza Sakalava mają bardzo ciemną karnację i rysy twarzy charakterystyczne dla ludów murzyńskich, zamieszkujących wschodnią Afrykę, podczas gdy plemiona zamieszkujące centralny płaskowyż oraz wschodnie wybrzeże mają rysy typowe dla ludów indonezyjskich.
Do najbardziej charakterystycznych dla środowiska pól ryżowych gatunków awifauny należały: zimorodek czarnodzioby (Corythornis vintsioides), czapla biała (Egretta alba), czapla złotawa (Bubulcus ibis), waruga (Scopus umbretta), natomiast wzdłuż dróg najliczniejsza była majna brunatna (Acridotheres tristis). W okolicach Antsirabe pojawiły się żyzne pola uprawne z różnego rodzaju dorodnymi warzywami, wśród których królowała marchew, a także dynia, biała rzodkiew i ziemniaki. To najbardziej urodzajne tereny na wyspie. Wśród tych pól miałem okazję przyjrzeć się dokładniej pustułce malgaskiej (Falco newtoni) w dwóch odmianach barwnych: jasnej i ciemnej (rudej). Pustułka ta jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych na Madagaskarze gatunków, a jej niewątpliwym sukcesem jest przystosowanie się do wszystkich prawie środowisk.
Nad leżącym nieopodal Antsirabe jeziorem Andraikiba mogłem natomiast obserwować m. in. pliszkę malgaską (Motacilla flaviventris), parę kląskawek (Saxicola torquatus) oraz stadko niewielkich ptaków żerujących na poisencji, których nie udało mi się do końca zidentyfikować, a które najbardziej przypominały kulczyka siwoszyjego (Serinus conicollis).
Jadąc na zachód w kierunku Miandrivazo krajobraz ulegał stopniowym zmianom, a zamiast pól pojawiły się stepy i półpustynie z niesamowitymi śladami erozji w postaci głębokich kanionów, wyżłobionych w warstwie laterytu. Madagaskar od niepamiętnych czasów boryka się z problemem niszczenia lasów wskutek ich regularnego wypalania i wycinania. Prowadzi to do całkowitej degradacji cienkiej warstwy żyznej gleby, której miejsce zajmują bezużyteczne gleby laterytowe, na których nie można praktycznie niczego uprawiać, może jedynie poza maniokiem (kasawą), który stanowi w tej części wyspy podstawę pożywienia miejscowej ludności. W takim właśnie środowisku królowały kruki srokate (Corvus albus), kanie egipskie (Milvus aegyptius) oraz jerzyki madagaskarskie (Apus balstoni). Natomiast samo Miandrivazo to niewielkie miasteczko, usytuowane u podnóża gór w dolinie rzeki Tsiribihina, zamieszkałe jak cały region przez plemię Sakalava, noszące jeszcze często tradycyjne wielobarwne stroje. W ogrodzie przed oknami hotelu żerowało kilka drongo czubatych, a w pokojach po ścianach biegały beżowe gekony, miejsce więc wydało nam się wyjątkowo egzotyczne. Wieczorem spotkaliśmy się z miejscowych księdzem – Polakiem, który od 30 lat przebywa na Madagaskarze i jak się później okazało pochodzi z okolic rodzinnej miejscowości mojej mamy (co utwierdziło mnie w przekonaniu, że świat jest naprawdę mały!).
Kolejne 4 dni wyprawy zajął nam spływ pirogami (wydłubanymi w jednym kawałku pnia) leniwym nurtem rzeki Tsiribihina. Każda piroga, wypełniona po brzegi prowiantem, naszymi plecakami oraz sprzętem campingowym (w czasie spływu spaliśmy w namiotach) prowadzona była przez sternika, gdyż trzeba było zręcznie manewrować wśród licznych mielizn i zakoli rzeki. Trzeba przyznać, że te dni spływu rzeką pozostawiły na nas niezatarte wrażenia. Rzeka, a przede wszystkim woda, koncentruje wokół siebie całe okoliczne życie, co przejawiało się zarówno w postaci licznych rozłożonych na brzegach wiosek, jak również wyjątkowo licznym w gatunki światem roślin i zwierząt, jaki mogliśmy podziwiać w czasie spływu. Nad samą rzeką dominowały oczywiście czaple, których naliczyłem tam 9 gatunków, w tym: złotawa, zmienna (Egretta dimorpha), siwa (Ardea cinerea), purpurowa (A. purpurea), maskowa (A. humbloti) - największa ze wszystkich, malgaska (Ardeola idae), zielonawa (Butorides striata). Liczne były również kaczki, szczególnie drzewica białolica (Dendrocygna viduata) tworząca stada do kilkuset osobników, a ponadto: drzewica dwubarwna (D. bicolor), dziwonos (Sarkidornis melanotos) oraz srebrzanka czerwonodzioba (Anas erythrorhyncha). Nad wodą nieustannie krążyły licznie jerzyki palmowe (Cypsiurus parvus), żołny zielone (Merops superciliosus), a przy brzegach czatowały zimorodki czarnodziobe. Liczne były także ptaki drapieżne, takie jak myszołów madagaskarski (Buteo brachypterus), kania egipska, owadożer madagaskarski (Polyboroides radiatus), a z rzadszych: bielik madagaskarski (Haliaeetus vociferoides), krogulec malgaski (Accipiter francesii), sokół wędrowny (Falco peregrinus). W trzcinach często odzywały się trzciniaki madagaskarskie (Acrocephalus newtoni), a w zaroślach na brzegu często żerowały lub przelatywały m. in.: kukal malgaski (Centropus toulou), papuzica duża i mała (Coracopsis nigra), nierozłączka siwogłowa (Agapornis canus), wanga hakodzioba (Vanga curvirostris), wikłacz czerwony (Foudia madagascariensis).
Oprócz licznych ptaków w trakcie spływu rzeką Tsiribihina widzieliśmy również kilka gatunków lemurów, żerujących wśród drzew na brzegu, w tym sifaki z podgatunku Propithecus verreauxi coronatus, a nasi przewodnicy wypatrzyli drzemiące nad wodą krokodyle, z czego jeden był dosyć pokaźnych rozmiarów. Jednak jedną z większych niespodzianek były ogromne żółto-rudawe nietoperze drzemiące wisząc za dnia na wysokich ścianach skalnych, wznoszących się ponad korytem rzeki.
Dodatkową atrakcję stanowiły oczywiście odwiedziny w kilku wioskach malgaskich, rozłożonych nad brzegiem rzeki, gdzie stanowiliśmy sporą atrakcję, szczególnie dla dzieciaków. Również w czasie spływu dzieci często pozdrawiały nas z brzegów okrzykami Sali Vazaha! (czyt. wazaa), które do dzisiaj brzmią mi w uszach...
Jak już wspominałem nocowaliśmy w namiotach, rozbijanych na szerokich łachach piaszczystych w zakolach rzeki. Rankiem w pobliżu obozowiska często kręciły się kruki srokate, sieweczki białoczelne (Charadrius marginatus), szczudłaki (Himantopus himantopus), stepówki madagaskarskie (Pterocles personatus) oraz skowrońce madagaskarskie (Mirafra hova). Z innych ciekawych, aczkolwiek już mniej licznych ptaków wymienić należy: przybysza z naszej półkuli - kwokacza (Tringa nebularia), sieweczkę piaskową (Charadrius pecuarius) oraz przedstawicieli bocianowatych: kleszczaka afrykańskiego (Anastomus lamelligerus) o bardzo oryginalnym dziobie, a także dławigada afrykańskiego (Mycteria ibis).
Krajobraz z biegiem rzeki stopniowo ulegał wyraźnym zmianom, aż ostatniego dnia brzegi stały się praktycznie całkowicie płaskie, a wśród roślinności pojawiły się charakterystyczne sylwetki baobabów. Na spokojnej dotąd rzece utworzyły się nagle fale, świadczące o bliskości oceanu. Nasz spływ zakończyliśmy w miejscowości Belo, skąd następnego dnia wyruszyliśmy samochodami terenowymi 4WD na północ.
Wyboista droga z Belo do Bekopaka wiodła najpierw wśród suchego lasu (secondary forest), a następnie przez sawannę z palmami. W środowisku tym obserwowałem m. in. kuje czubate (Coua cristata), dudki madagaskarskie (Upupa marginata), synogarlice brunatne (Streptopelia picturata), turkaweczki czarnogardłe (Oena capensis) oraz sporą ilość ptaków drapieżnych, głównie myszołowy madagaskarskie, pustułki malgaskie i krogulce prążkowane (Accipiter madagascariensis). Ciekawie wyglądały też czaple złotawe siedzące na grzbietach pasących się na sawannie zebu i wypatrujące z góry szarańczaków, wypłaszanych przez bydło.
Jedną z najbardziej spektakularnych atrakcji przyrodniczych na naszej trasie stanowił Park Narodowy Tsingy de Bemaraha, zaliczony przez UNESCO do światowego dziedzictwa kultury. Osobliwością tego parku jest formacja wapienna, znana z niezwykłych form krasowych w postaci iglic skalnych o bardzo ostrych krawędziach (jakby rzeźbionych dłutem) oraz systemu głębokich szczelin, kawern i jaskiń. Formy krasowe powstały w wyniku naturalnych procesów intensywnej erozji i wietrzenia jurajskich skał węglanowych w okresie od neogenu po dzień dzisiejszy. Formacja ta ciągnie się na ogromnym obszarze (powierzchnia parku liczy ponad 150 tysięcy hektarów) w połączeniu z dziewiczym lasem, który jest odmianą lasu suchego (w odróżnieniu od lasów deszczowych, które lokują się we wschodniej części Madagaskaru). Niezapomnianych wrażeń dostarczyła nam wędrówka wzdłuż głębokich kanionów, przeciskanie się w głąb wąskich szczelin skalnych i jaskiń, wspinaczka na kilka punktów widokowych, górujących ponad mrowiem iglic skalnych o fantastycznych kształtach, jak również pokonywanie kołyszących się mostków, zawieszonych nad głębokimi przepaściami. Zwiedzanie możliwe jest jedynie dzięki zamontowanym umocnieniom w postaci pomostów, lin i drabin. Mieliśmy okazję przejść kilka z udostępnionych dla turystów tras, zarówno w obrębie Małych jak i Dużych Tsingów. Wspomniane wyżej lasy są ostoją dla licznych gatunków endemicznej flory i fauny, w tym szczególnie gadów, ptaków i lemurów. W jednym z wąwozów natrafiliśmy na drzemiące za dnia dwie uszatki madagaskarskie (Asio madagascariensis), natomiast w lesie obserwowaliśmy m. in.: krogulca malgaskiego, owadożera madagaskarskiego, wangę błękitną (Leptopterus madagascarinus), kurola (Leptosomus discolor), trerona malgaskiego (Treron australis), kuję wielką (Coua gigas), muchodławkę zmienną, sroczka białoskrzydłego, szczeciaka ciemnego, jasnobrzucha długodziobego (Phyllastrephus madagascariensis), lemurkę szarą, malgasika północnego (Neomixis tenella), a w lesie w pobliżu rzeki chruścielowca białogardłego (Dryolimnas cuvieri). Wśród zaobserwowanych ssaków wymienić można lemury: Lepilemur sp., Eulemur fulvus fulvus, E. f. rufus, Prophitecus deckenii deckenii, szczura leśnego Nesomys lambertoni oraz ogromne owocożerne nietoperze.
Kolejny dzień wyprawy to powrót do Belo, gdzie przeprawiliśmy się promem na drugi brzeg rzeki, a następnie jechaliśmy dalej na południe do Morondawy. Po drodze nasze oczy cieszył widok licznie występujących tutaj ogromnych i zapewne wiekowych baobabów. Bogaty był również zespół zamieszkujących te obszary ptaków, w większości tych samych gatunków, które widzieliśmy nad rzeką lub w okolicach Bekopaka, w tym: kuja czubata, kukal malgaski, papuzica mała i duża, nektarnik pstrobrzuchy, chwastówka malgaska (Cisticola cherina), wikłacz czerwony i wiele innych. O zmierzchu pojawiły się również lelki malgaskie, krążące w powietrzu, a ich głosy wypełniły okolicę. Ciekawostką były grobowce plemienia Sakalava z interesującymi malowidłami.
Wieczorem następnego dnia po krótkim przelocie na trasie Morondawa – Antananarivo i po zwiedzaniu farmy krokodyli, położonej na przedmieściach stolicy obserwowaliśmy w jej sąsiedztwie zlatujące się na noclegowisko czaple złotawe i zmienne. Z dużym zainteresowaniem przyglądaliśmy się wieczornej toalecie, polegającej na starannym czyszczeniu i przeczesywaniu dziobem lotek na skrzydłach oraz piór na grzbiecie. Obok w gęstych zaroślach swoje noclegowisko miały też majny brunatne, dokąd zlatywały się ze wszystkich kierunków, a powietrze wokół wypełniły po chwili głosy wydawane z setek ptasich gardeł.
Wczesnym rankiem czekał nas kolejny przelot, z Antananarivo do Toliary, położonej na południowo-zachodnim wybrzeżu wyspy. Przelotowi towarzyszyły spore emocje, bo samolot w związku z awarią silnika po 15 minutach od startu zmienił kurs i powrócił do Antananarivo. Na szczęście w ciągu 30 minut podstawiono nowy samolot i tym razem już bezpiecznie dotarliśmy do celu. Po krótkim objeździe miasta wyruszyliśmy na wschód w kierunku Ranohira. Trasa była wyjątkowo ciekawa (jak praktycznie wszystko na Madagaskarze!), a pierwszym ważniejszym punktem było arboretum d’Antsokay, gdzie udostępniono do zwiedzania 4 ha powierzchnię, na której w naturalnych warunkach rośnie wiele endemicznych gatunków roślin, zwłaszcza charakterystycznych dla południa wyspy sukulentów, takich jak: aloesy, pachypodia, drzewiaste wilczomlecze, kalanchoe, sansewierie, alaudie, a także palmy i inne rośliny. Środowisko to stało się również prawdziwym rajem dla wielu gatunków gadów (kameleonów i jaszczurek) oraz ptaków, które znajdują doskonałe schronienie wśród gęstych euphorbii. Obserwowałem tam m. im.: synogarlicę brunatną, turkaweczkę czarnogardłą, malgasika północnego, chaszczaka (Nesillas lantzii) oraz wikłacza malgaskiego (Ploceus sakalava).
W dalszej drodze do Ranohira mijaliśmy wioski z charakterystycznymi glinianymi domami plemienia Sakalava oraz osady poszukiwaczy szafirów, klimatem nawiązujące do amerykańskich westernów, często ze skleconymi naprędce z „byle czego” maleńkimi prowizorycznymi domkami.
Kolejnym punktem naszej wyprawy był Park Narodowy Isalo. Centrum parku stanowi masyw gór Isalo, zbudowany z gruboławicowych piaskowców, które w wyniku erozji poprzecinane są licznymi, bardzo głębokimi kanionami. Stąd też niekiedy park ten nazywany jest Kolorado Madagaskaru. Pasmo górskie otoczone jest rozległymi trawiastymi równinami, z porastającymi je z rzadka palmami. Erozja nadała również warstwom skalnym fantazyjne kształty, przy odrobinie wyobraźni dostrzec można tutaj zaklęte w skałach postaci zwierząt, ludzi, a także okna skalne.
Przez pełne dwa dni przemierzaliśmy szlaki masywu Isalo wdrapując się w górę, zapuszczając w koryta rzek oraz ciemne wąskie kaniony, chodziliśmy po równinnej sawannie i po gęstym lesie, rosnącym w dolinach, a także kąpaliśmy się w naturalnych sadzawkach u stóp malowniczych wodospadów. Mogliśmy zobaczyć wiele endemicznych gatunków roślin, w tym czerwone aloesy, karłowate euphorbie oraz pachypodia zwane „stopą słonia”, których zasięg ograniczony jest prawie wyłącznie do obszaru parku. Również wśród ptaków jeden z gatunków ma zasięg ograniczony wyłącznie do masywu gór Isalo. To nagórnik turniowy (Pseudocossyphus bensoni), który licznie występuje na terenie parku. Jest stosunkowo mało płochliwy, mogliśmy więc dobrze przyjrzeć się zarówno kolorowym samcom, jak i mniej barwnym samicom. Z innych przedstawicieli awifauny, obserwowanych przez mnie na terenie parku wymienić można: mniszeczkę (Lonchura nana), dudka madagaskarskiego, kruczynę malgaską (Coracina cinerea), która jest jedynym przedstawicielem liszkojadów na Madagaskarze, szczeciaka ciemnego, chwastówkę malgaską, jerzyka palmowego, kląskawkę, skowrońca madagaskarskiego i wiele innych. Wdzięcznie do zdjęć pozowały nam również lemury, zwłaszcza Eulemur fulvus rufus, najbardziej znany wszystkim Lemur catta oraz sifaka Propithecus verreauxi.
Dalszą część trasy zajął nam przejazd do Fianarantsoa poprzez bardzo malownicze masywy górskie i zmieniające się często krajobrazy. Grzbiety skalne centralnego płaskowyżu zbudowane są ze starych skał krystalicznych i często mają one wygładzoną wskutek procesów wietrzenia powierzchnię, wyglądają więc bardzo ciekawie.
Kolejny dzień to przejazd koleją na trasie Fianarantsoa – Manakara. Trasa ta jest bardzo atrakcyjna pod względem widokowym, pokonując sporą różnicę wysokości i zjeżdżając z płaskowyżu na wybrzeże Oceanu Indyjskiego. Wiedzie ona krętymi dolinami i zboczami poprzez liczne tunele i zachowane w tej części wyspy fragmenty lasu deszczowego, a bliżej wybrzeża wśród plantacji palm, kawy i bananowców. Wszystkie stacyjki na trasie kolei tętniły życiem, sprzedawcy różnego rodzaju smakołyków i owoców zachęcali do kupowania ich towaru, wielu było również ciekawskich, gdyż pociąg ten jest jedynym łącznikiem z cywilizacją dla wielu zagubionych wśród lasów wiosek. Kobiety często noszą tutaj kolorowe stroje, tradycyjne nakrycia głowy tanala w postaci zgrabnych koszyczków, wyplatanych z rafii, oraz finezyjne fryzury z licznych warkoczyków upinanych na głowie na wszelkie możliwe sposoby.
W Manakara spędziliśmy miłe chwile na spacerach wzdłuż brzegów oceanu oraz na wyprawie rowerowej za miasto, gdzie wśród palm i innej roślinności tropikalnej obserwowaliśmy kilka gatunków ptaków, z których szczególnie moją uwagę zwróciły drongo czubate (to tytułowy „Radosny ptak drongo” Fiedlera), nektarniki pstrobrzuche i zielonawe (Nectarinia notata) oraz żołny zielone.
Ostatnim kultowym miejsce przyrodniczym na Madagaskarze, które odwiedziliśmy był Park Narodowy Ranomafana. W drodze do Ranomafany mijaliśmy zróżnicowane krajobrazowo i przyrodniczo tereny, m. in. mokradła i niewielkie jeziorka, gdzie udało się wypatrzyć srebrzanki czerwonodziobe oraz latające w pobliżu brzegówki małe (Riparia paludicola) oraz ogromne plantacje palmy oleistej, gdzie królowały rozkrzyczane i rozśpiewane majny brunatne i pliszki malgaskie. Przejeżdżaliśmy przez obszary porośnięte palmą podróżnika, rafią oraz lasem tropikalnym i widzieliśmy jak wyglądają tereny po wykarczowaniu lasu, co pozostawia dosyć przygnębiające wrażenia. Zatrzymaliśmy się również w ogrodach, gdzie uprawiane były różne przyprawy, m. in. pieprz i wanilia.
Głównym celem utworzenia Parku Narodowego Ranomafana była ochrona lasu deszczowego, lasu górskiego i wyższych pięter roślinności. Najbardziej charakterystycznymi dla tych lasów roślinami są monstrualne bambusy. Występuje tutaj wiele endemicznych zwierząt i roślin, silnie zagrożonych wyginięciem w najbliższym czasie. Jeden z żyjących tu gatunków lemurów – Hapalemur aureus, odkryty został dopiero w 1987 roku. Występuje on na bardzo niewielkim powierzchniowo obszarze i jest najrzadszym z wszystkich gatunków lemurów. Mieliśmy wiele szczęścia, gdyż było nam dane zobaczyć dwa osobniki tego właśnie gatunku, żerujące na pędach ogromnych bambusów. Ponadto widzieliśmy lemury: Hapalemur simus, H. griseus, Eulemur rubriventer, Avahi laniger oraz rude szczury leśne z gatunku Nesomys rufus. Ciekawa okazała się wieczorna wyprawa do lasu, podczas której mieliśmy okazję zobaczyć lemury mysie (Microcebus rufus) oraz jednego z niewielu na Madagaskarze drapieżników – fossę (Fossa fossana). Spośród licznych obserwowanych ptaków do najciekawszych należały: koralczyk niebieskawy (Alectroenas madagascariensis), kuja rdzawoczelna (Coua reynaudii), kuja błękitna (Coua caerulea), kurol, kurtokraska białogardła (Atelornis pittoides), brodawnik aksamitny (Philepitta castanea), jasnobrzuch długodzioby, jasnobrzuch okularowy, lemurka szara, malgasik klinosterny (Neomixis flavoviridis), wanga srokata (Leptopterus chabert), wanga błękitna, wikłacz potokowy (Ploceus nelicourvi), szlarnik malgaski (Zosterops maderaspatana). Kilka z tych gatunków można było obserwować już wprost z bungalowów, w których mieszkaliśmy, gdyż były one bardzo pomysłowo wkomponowane w skraj lasu.
Ostanie trzy dni zajął nam stopniowy powrót do stolicy. Po drodze mogliśmy jeszcze podziwiać ogromne gniazda warugi, usytuowane zazwyczaj na wysokich drzewach. Są to jedne z najdziwniejszych gniazd budowanych przez ptaki i mogą osiągać do 2 m wysokości i podobnej średnicy.
W końcu nadszedł czas pożegnania z Czerwoną Wyspą; trzeba przyznać, że opuszczałem ją nie bez uczucia żalu... W tym miejscu warto jeszcze zaznaczyć, że byliśmy na Madagaskarze w czasie tamtejszej zimy, czyli w okresie zdecydowanie mniej korzystnym jeśli chodzi o obserwacje ptaków, gdyż są one wtedy stosunkowo mniej aktywne głosowo, a kilkanaście gatunków migruje w porze suchej do wschodniej Afryki (m.in. żwirowce i kraski). W sumie widziałem ponad 100 gatunków ptaków, z czego zdecydowana większość to gatunki endemiczne.
Pobyt na Madagaskarze dostarczył mi wielu pozytywnych wrażeń, emocji i doświadczeń. Składały się na to cudowne krajobrazy, przyjaźni i uśmiechnięci ludzie (pomimo widocznego często ich skrajnego ubóstwa) oraz niepowtarzalny świat przyrody. Jest to świat pełen gatunków reliktowych, świat ekscytujący, dziki i tajemniczy... Przyroda Madagaskaru zatrzymała się na pewnym etapie rozwoju, po odizolowaniu go od pozostałych części prakontynentu Gondwany. Nigdy nie pojawiły się tutaj wielkie drapieżne ssaki oraz małpy, które na drodze konkurencji na kontynentach wyparły lemury. Świat ptasi również stanowi ogromną osobliwość. Warto przypomnieć, że jeszcze w czasach historycznych żyły tutaj ogromne ptaki-słonie (Aepyornis maximus), które dochodziły do 3 m wysokości, miały największą masę ciała oraz składały największe spośród wszystkich ptaków jaja. Do dziś na południowym wybrzeżu znaleźć można skorupy, a na większości targów z pamiątkami kupić rekonstrukcje olbrzymich jaj wyłożone prawdziwymi fragmentami skorup. Tak więc Madagaskar to ciągle czarodziej jak w tytule książki Fiedlera, tyle że już raczej nie „okrutny”, ale oczarowujący przybysza swoim urokiem, ciepłem i niepowtarzalnością!
Dodane komentarze
Ivo 2007-07-04 20:17:37
Masz rację Deepforest. Fajnie, ze napisales to ci Cię ciekawiło. Brakuje mi tylko zdjec tych gatunkow, o ktorych piszesz, ale to dlatego ze jestem wzrokowcem. Fajna wyprawa.Deepforest 2007-06-20 18:16:53
No ale przecież napisałem w streszczeniu jaka była geneza tego tekstu i co zawiera, jest to reportaż o ściśle określonej tematyce i wiem że nie do każdego dotrze... Coraz więcej osób jeździ po świecie np. w celach birdwatcherskich i tacy znajdą tutaj praktyczne informacje gdzie warto pojechać i co o konkretnych miejscach można bez większego trudu zobaczyć. Moje zainteresowania są ściśle skonkretyzowane i mogę się podzielić z innymi tym, co jest mi najbliższe albo w ogóle nic nie pisać...Poza tym nie zależy mi na żadnych "achach i ochach", i nie wrzucam tutaj tekstów ani zdjęć po aby czuć się bardziej dowartościowanym poprzez czytanie pozytywnych komentarzy, nie mam takiej potrzeby :o)
12250 2007-06-20 16:50:11
Podoba mi się to co napisałeś ale samych "Achów i Ochów" nie będzie. :) Czytając ten tekst daje się wyraźnie odczuć to ukierunkowanie na "klasyfikowanie gatunków" można by rzec... zaliczanie ich. Mnie akurat to interesuje ale wielu czytających może jedynie przemknąć wzrokiem po tych ciekawych acz dziwnie brzmiących, dla niego, nazwach zwierząt i roślin. Pozdrawiam.Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.