Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

HISTORIE Z FILIPIN – LUZON PÓ£NOCNY > FILIPINY


Bintuprik Bintuprik Dodaj do: wykop.pl
relacje z podró¿y

Zdj cie FILIPINY / brak / Luzon / AlaminosFilipiny to dla nas, Europejczyków, nadal do¶æ tajemniczy i rzadko nawiedzany. Kolonializowany przez Hiszpanów, potem zdominowany jêzykowo i kulturowo przez Amerykanów, jest obecnie o tyle ³atwy do ogl±dania, ¿e z ka¿dym swobodnie porozumieæ siê mo¿na w jêzyku hiszpañskim i angielskim. Potocznie u¿ywany jêzyk jest wspó³cze¶nie mieszank± miejscowego tagalog i angielskiego.
Porozumienie z pewno¶ci± u³atwia wrodzona go¶cinno¶æ i otwarto¶æ mieszkañców wyspiarskiego pañstwa. Czasem zahaczaj± one nawet o natrêtno¶æ – takie przynajmniej ja odnios³am wra¿enie.

Pierwsze kroki

Jad±c na Filipiny mia³am o tym kraju bardzo nik³e pojêcie, wiedzia³am o nim najmniej ze wszystkich planowanych w podró¿y miejsc. Wynika³o to po czê¶ci z potrzeby zaskoczenia (lubiê niespodzianki), a po czê¶ci z faktu, ¿e wiêkszo¶æ czasu na wyspach filipiñskich mia³am spêdziæ nie tylko z moim ch³opakiem, ale z naszymi 4 ¶l±skimi znajomymi oraz z Geraldem, rodowitym Filipiñczykiem, który na prawie 2 tygodnie zaprosi³ nas do swojego rodzinnego domu w Pó³nocnym Luzonie. Mieli¶my poznaæ bli¿ej sposób ¿ycia i mentalno¶æ mieszkañców ma³ej wioski San Julian nieopodal miasta Agoo.
Na Filipiny przybyli¶my z Hong Kongu ca³kiem tanimi liniami lotniczymi Cebu Pacific. Nie oby³o siê bez problemów – jako jedyni z naszej grupy, ja i Krzysiek mieli¶my bilet kupiony tylko w jedn± stronê (reszta wraca³a do HK, aby lecieæ st±d z powrotem do Londynu). Przy odprawie okaza³o siê, ¿e nie mo¿emy wjechaæ do kraju bez posiadania biletu powrotnego. Na nic zda³y siê t³umaczenia, ¿e nie mamy biletu, poniewa¿ nie wiemy, kiedy wyje¿d¿amy, ¿e zamierzamy wsi±¶æ na statek do Malezji…pracownik lotniska by³ nieprzejednany. Przyniós³ nam nawet jak±¶ ksi±¿kê z przepisami, gdzie kolorowym flamastrem zaznaczone by³o zdanie o tym, ¿e przybywaj±cy na Filipiny turysta musi przy wje¼dzie, na lotnisku w Manili, okazaæ bilet powrotny.. no tak, ale drugiej czê¶ci zdania ju¿ nie zaznaczono flamastrem, a brzmia³a ona: chyba, ¿e turysta nie zna dok³adnej daty wyjazdu i zamierza nabyæ bilet pó¼niej. To by³a prawdziwa farsa – kiedy przeczyta³am druga po³owê zdania na g³os, spotka³am siê z odpowiedzi±, ¿e to nie ma znaczenia, gdy¿ je¶li nie zakupimy biletu powrotnego to nie zostaniemy wpuszczeni na pok³ad samolotu.
Zrezygnowani kupili¶my bilety. Na szczê¶cie mi³a Filipinka sprzedaj±ca bilety w kasie Cebu Pacific powiedzia³a, ¿e bilety mo¿emy bez problemy zwróciæ od razu po przylocie do Manili. Tak tez zrobili¶my…okaza³o siê, ¿e za ca³± transakcjê kupna i zwrotu nie pobrano ¿adnej prowizji, a na sto³ecznym filipiñskim lotnisku nikt od nas nie ¿±da³ okazania biletu powrotnego….a wiêc o co by³o ca³e zamieszanie?
Szczê¶liwie dolecieli¶my. Dwoje z nas zosta³o jeszcze w Hong Kongu, gdy¿ kupowali oni bilety du¿o wcze¶niej i na inn±, pó¼niejsz± godzinê. Postanowili¶my czas oczekiwania spêdziæ w przylotniskowej knajpie, jedz±c co¶ i popijaj±c dumê Filipin – piwo San Migiel, czêsto uwa¿ane za piwo hiszpañskie.
O sta³ym zagro¿eniu zamachami przypomina³y nam jednostki policyjne i wojskowe wokó³ dworca, oraz liczni panowie z karabinami maszynowymi na szyi. Kiedy poszli¶my z koleg± na zwiady w poszukiwaniu knajpy, a reszta zosta³a przy baga¿ach, wracaj±c zostali¶my obsypani pytaniami: gdzie idziemy, czemu wracamy na lotnisko, co tu robimy i czego szukamy.
Znalaz³a siê knajpa i pierwszy filipiñski posi³ek, który jedli¶my potem, jako wegetarianie, bardzo czêsto, z braku innych warzywnych potraw. A by³ to ry¿ z gotowanymi warzywami w pysznym sosie, którego sk³ad do dzi¶ jest dla mnie zagadk±. Sympatyczna w³a¶cicielka pozwoli³a nam zostawiæ baga¿e, aby¶my mogli przej¶æ siê po okolicy. Przede wszystkim wszêdzie ¶ledzi³y nas ciekawskie spojrzenia. Kiedy wyszli¶my na ulicê, sprawa sta³a siê du¿o bardziej skomplikowana: dopad³y nas miejscowe dzieci, które chcia³y cukierków, d³ugopisów i monet. Kilka cukierków mia³am. D³ugopisów ju¿ nie, a monet dawaæ nie chcia³am. Jeden ma³y, na oko piêcioletni ch³opczyk z³apa³ mojego ch³opaka za rêkê i nie chcia³ pu¶ciæ. Im dalej szli¶my, tym mniej pewnie zaczynali¶my siê czuæ. Ch³opaki zadecydowali, ¿e jednak wracamy. Dla mnie i do Krzy¶ka, mimo, ¿e nasza azjatycka podró¿ trwa³a ju¿ trzeci miesi±c, by³o to pierwsze zetkniêcie siê z masowym ¿ebractwem, który mia³ swój ci±g dalszy w ca³ych Filipinach, a pó¼niej w Kambod¿y.
Wieczorem przylecieli w koñcu Mati i Gerald. Wkrótce przybyli po nas bracia Geralda i po kilku godzinach byli¶my ju¿ w domu mamy naszego kolegi. Kobiety ciep³ej, u¶miechniêtej i ¿yczliwej. Jej dom za¶ pe³en by³ dzieci starszych i m³odszych. Kiedy dojechali¶my oko³o pó³nocy, na powitanie przyby³o pó³ wioski i ca³a rodzina. Tak bowiem Filipiñczycy, którzy s± narodem roz¶piewanym i towarzyskim, witaj± przybywaj±cego po d³ugiej nieobecno¶ci cz³onka rodziny lub spo³eczno¶ci.

Kosmici na pla¿y

Nastêpnego dnia po ¶niadaniu, sk³adaj±cego siê z ry¿u, gotowanych warzyw i sosu sojowego (Filipiñczycy jak to Azjaci, ry¿ jedz± do ka¿dego posi³ku), wybrali¶my siê na pla¿ê. Pogoda by³a wyj±tkowo burzliwa i morze (Po³udniowo-Chiñskie) by³o szare i mocno spienione. Mimo to by³o bardzo gor±co, wrêcz duszno, wiêc ochoczo wskoczyli¶my do wody. Zabawa by³a wspania³a – fale uderza³y w nas co chwila z wielk± si³±, w³a¶ciwie ciê¿ko by³o stwierdziæ, kto siê na kogo rzuca, my na nie czy one na nas. Po pewnym czasie ze zdziwieniem odkrywam, ¿e uda mam pociête do krwi. Morskie fale zmieszane z piaskiem przy mocnym uderzeniu pokaleczy³y mi cia³o.
Kiedy przyszli¶my na pla¿ê, by³o pusto. Na ka¿dej pla¿y filipiñskiej znajduj± siê zadaszenia ze sto³em i ³awkami. Zajêli¶my jeden z wielu pustych zadaszeñ, reszta zape³ni³a siê bardzo szybko. Najpierw przysz³y dzieci, pó¼niej równie¿ doro¶li. Wszyscy przygl±dali siê nam ciekawie. Gerald powiedzia³, ¿e jeste¶my spor± atrakcj±, gdy¿ ci ludzie nie widzieli bia³ego cz³owieka najprawdopodobniej od kilku lat. Wielk± sensacjê wywo³ywa³ dodatkowo mój strój. Mianowicie wysz³am na pla¿ê w spodenkach i górze od bikini. Podczas pobytu w kraju wiele razy musia³am ignorowaæ ¶miechy i pokazywania palcem podczas k±pieli w morzu, w miejscach rzadko odwiedzanych przez turystów. Mimo, ¿e kraj jest przede wszystkim katolicki, panuj± tu, w kwestii stroju zasady bardziej zbli¿one do muzu³mañskich. Kobiety k±pi± siê tu w spodenkach i koszulkach z rêkawkami. Paradowanie w bikini jest spo³ecznie nie akceptowalne. Zwykle najwiêkszy ubaw z mojego stroju mia³y dzieci, które potrafi³y wytykaæ mnie ze ¶miechem palcami.
Po pla¿y postanowili¶my odwiedziæ Agoo. Niewielkie miasteczko, ze starym ko¶cio³em, niewielkim placem i mnóstwem stoisk z ubraniami, owocami i tysi±cami klapek – japonek, nie wyró¿nia³o siê niczym specjalnym. Wci±¿ pada³o, wiêc prêdko wrócili¶my do domu.

S³ów kilka o filipiñskiej kuchni
Wieczorem odby³a siê impreza powitalna. Skrzynki piwa San Miguel, obiad, a dla mnie i Krzy¶ka ca³e tony przepysznych owoców, których od pierwszego dnia sta³am siê fanem. Guayabano, mango, papaya, liczi, chico, guava, guapple, setki rodzajów bananów, ananasy, arbuzy, calamansi, melony, orzech banar – to by³y nasze filipiñskie skarby. Przynajmniej tyle, bo z jedzeniem wegetariañskim by³o fatalnie, czêsto w podró¿y ca³ymi dniami konsumowali¶my tylko owoce i …frytki z miejscowego Fast Fooda Jolliebee. Filipiñczycy s± bardzo miêsnym narodem, podobnie jak Chiñczycy jedz± oni psy, a przysmakiem s± na przyk³ad kurze embriony pieczone jeszcze przed wykluciem, w skorupce. Zjada siê je ca³e, z g³ow±, dzióbkiem, nó¿kami...Co prawda nie je siê tu insektów jak w Chinach, ale nam te kurczaczki juz wystarczy³y.

Sto Wysp i Alaminos
Kolejny dzieñ szykowa³ dla nas dalek± podró¿ – 5 godzin samochodem do miasta Alaminos, sk±d wyp³yn±æ mieli¶my na spotkani stu Wysp. Pogoda niestety nam nie dopisa³a i po d³ugiej podró¿y, gdy dotarli¶my na miejsce, okaza³o siê, ¿e jest sztorm i nie mo¿na nigdzie pop³yn±æ. Wrócili¶my do Agoo, aby ponownie spróbowaæ szczê¶cia po dwóch dniach. Poniewa¿ przyjechali¶my do kraju pod koniec pory deszczowej (prze³om listopada i grudnia), wiedzieli¶my, ¿e mo¿e byæ równie¿. Jednak obfito¶æ deszczu zaskoczy³a tym razem nawet Geralda.
Tym razem, my wielkie ¶piochy, przyjechali¶my dosyæ pó¼no i trzeba by³o czekaæ do rana. Wynajêli¶my dom niedaleko przystani, który wed³ug mnie by³ zdecydowanie za drogi. Zauwa¿yli¶my, ¿e kiedy my biali pojawiamy siê, ceny skacz± do góry, nawet je¶li jest z nami trzech Filipiñczyków. Ch³opakom nie zale¿a³o na targowaniu siê, wiêc przyjêli¶my milcz±co podan± cenê. Wieczór spêdzili¶my w barze karaoke, za którym wszyscy Filipiñczycy szalej±, do tego stopnia, ¿e kilka wieczorów wcze¶niej, kiedy poznawa³am siê z kuzynami Geralda, pierwsze pytanie jakie mi oni zadali, by³o: umiesz ¶piewaæ? Szybko jednak zauwa¿ono, ¿e my Polacy niekoniecznie lubimy drzeæ siê w mikrofon ca³y wieczór i dano nam spokój.
Nastêpnego dnia wczesnym rankiem udali¶my siê na przystañ, gdzie czeka³a ju¿ na nas zamówiona dzieñ wcze¶niej ³ód¼. Koszt takiej podro¿y, rozk³adaj±cy siê w naszym przypadku na 8 osób, to 1200 peso (oko³o 60 z³).
Wyspy w parku narodowym Sto Wysp zachwyci³y nas od razu. Tego tutaj szukali¶my: piêknych raf koralowych, rajskiej pla¿y, z³otego piasku i szumu drzew palmowych. Dodatkowo, wyspy te wygl±daj± naprawdê niesamowicie rozrzucone po morzu, wystaj±ce drapie¿nie z wody. Co jaki¶ czas popada³ deszcz, ale nie przeszkadza³o nam to ani trochê. Leniwie p³ywali¶my z wyspy na wyspê, na kilku zatrzymuj±c siê na d³u¿ej. Zabawnym punktem podró¿y by³y odwiedziny na wyspie filipiñskiego Big Brothera. Ach, có¿ za szkoda, nikogo tam nie by³o!:)
Na jednej z wysp znalaz³am piêkn± ro¶linê, której owoc mia³ tward± skorupê, a w ¶rodku niej orzechy, które smakowa³y trochê jak kokos. Dowiedzia³am siê, ¿e to orzech banar. By³ pyszny. Gdzie indziej znalaz³am piêkne koralowce wyplute przez morze. Gdzie indziej – rudego kocurka. Spaceruj±c po jednej z wiêkszych wysp odkrywali¶my jaskinie, ma³e wodospady, spienione korytarze wody, dziwne rze¼by, a ze szczytu wzgórza mogli¶my podziwiaæ otaczaj±ce nas ma³e wysepki.

Baguio
Po wra¿eniach wyspiarskich postanowili¶my odwiedziæ Baguio, nazywane letni± stolic± Filipin. Jest to miasto bardzo wazne dla Geralda, który spêdzi³ tu kilka lat, ucz±c siê w szkole medycznej na lekarza. Gerald, tak jak setki tysiêcy innych Filipiñczyków, pracuje teraz jako pielêgniarz w Europie. Miasto po³o¿one na wysoko¶ci 1450 m n.p.m. na wzgórzach pó³nocnego Luzonu, orze¼wia nag³ym ch³odem. W drodze otoczy³a nas rze¶ka mg³a, która jednak zniwelowa³a wcze¶niejsze wspania³e widoki na otaczaj±ce góry. W samym Baguio jednak widoczno¶æ znów by³a ¶wietna, a powietrze górskie i po upa³ach Agoo – przynosz±ce ulgê. Miasto jest spokojne, ludzie, jak wszêdzie ¿yj± tu leniwie, a w samym centrum poczuæ siê mo¿na jak w europejskim parku – na przypadkowych jeziorach mieszkañcy i tury¶ci p³ywaj± rowerami wodnymi i ³ódkami. Zaraz obok znajduje siê g³o¶ny bazar pe³en filipiñskich produkcji tkackich, ubrania, wszêdobylskie pareo, owoce i wspania³e s³odkie bu³ki (zajadali¶my siê nimi w ka¿dej czê¶ci Filipin), które jeszcze ciep³e, rozp³ywaj± siê w ustach. Mniam.
Dzieñ w Baguio nie by³ stracony. Odwiedzili¶my jaskinie znajduj±ce siê niedaleko, podziwiali¶my krajobrazy roztaczaj±ce siê z ro¿nych punktów miasta, zajadali¶my gor±c± kukurydzê w ma¶le, a czê¶æ miasta zwiedzili¶my konno – to by³o co¶. My, konne leszcze, zostali¶my nagle pozostawieni samopas, gdy Krzy¶ka Kon poniós³ go i nasz przewodnik musia³ za nim popêdziæ. Mój koñ najspokojniejszy nie by³, a co najgorsze, robi³ ze mn± co tylko chcia³. Emocjonuj±ca przeja¿d¿ka. Jedyne, co zdecydowanie mi siê nie spodoba³o, to biedne kucyki, z grzywami ufarbowanymi na ró¿owo, z przyczepionymi go czo³a wizerunkami pokemonów. Wygl±da³y naprawdê smutno. Godzinna przeja¿d¿ka kosztowa³a 200 peso od osoby (czyli tak jako¶ 10 z³).

Po¿egnanie

Dziêki Geraldowi nasz pobyt na Luzonie by³ bardzo intensywny a jednocze¶nie leniwi – nie musieli¶my siê o nic martwiæ. Dodatkowo pomieszkali¶my w filipiñskim domu, zaznali¶my filipiñskiej go¶cinno¶ci, i wiecznej wrzawy panuj±cej w ka¿dej filipiñskiej rodzinie. Przyjêto nas ciep³o i wyrozumiale, zapoznano z obyczajami, kuchni± i mentalno¶ci± w³asn±. Jeste¶my za to bardzo wdziêczni, zw³aszcza, ¿e otrzymali¶my du¿o serdeczno¶ci, maj±c w zamian jedynie u¶miech. Wspaniale by³o przyjechaæ do tego obcego kraju i zobaczyæ, jak inaczej od nas ludzie ¿yj± i jak jednocze¶nie wiele nas tak naprawdê ³±czy, jak w ró¿nych sytuacjach reagujemy wszyscy podobnie. Podró¿uj±c sami, nigdy by¶my tego wszystkiego nie poczuli i nie zobaczyli.
Dzieñ przed wyjazdem do Manili poszli¶my we dwoje na pla¿ê w San Julian. Chcieli¶my spêdziæ ca³y dzieñ id±c od pla¿y do pla¿y, gdy¿ ciekawi³ nas ¶wiat znajduj±cy siê tu¿ obok dobrze ju¿ znanej wioski. Tego dnia pierwszy raz zetknêli¶my siê z rzeczywisto¶ci±, której na pewno nie dowiemy siê z folderu biura podró¿y. Poza San Julian pla¿e (a widzieli¶my ich kilka), po których spacerowali¶my, by³y okropnie za¶miecone, na tyle, ¿e brzydzili¶my siê wej¶æ do wody. Po po³udniu podczas przyp³ywu ¶mieci le¿a³y stertami na piêknych pla¿ach, ale za to mo¿na by³o siê wyk±paæ, bo nie by³o ich ju¿ tyle w wodzie. W le¿±cych przy tych pla¿ach wioskach (za San Julian by³a San Migiel, a dalej nastêpne, ci±gn±ce siê wzd³u¿ wybrze¿a), sterty plastiku by³y jeszcze wiêksze. Naszym krokom towarzyszy³a coraz wiêksza zgraja dzieci, powiêkszaj±ca siê przy ka¿dym domu. Wszystkie krzycza³y za nami :Amerykana! Give me dollars!. Poczuli¶my siê bardzo niezrêcznie. Podesz³a do nas banda ma³ych ch³opców, którzy za¿±dali pieniêdzy. Za chwilê pojawi³a siê dziewczynka, która ¶piewaj±c do nas amerykañsk± kolêdê wyci±gnê³a jednocze¶nie rêkê. Zdêbieli¶my, zamurowa³o nas, zatka³o. Co siê dzieje? Czy¿by klosz nieobecnego dzi¶ z nami Geralda opad³. Czy¿by dopad³a nas nagle filipiñska rzeczywisto¶æ. Co nas czeka jutro?
Oszo³omieni wrócili¶my do domu Geralda. Jego mama uraczy³a nas kolacj±, poszli¶my spaæ, by rano wzi±æ rzeczy i ruszyæ autobusem do stolicy kraju – Manili. Nie wiedzieli¶my nawet, ¿e w tym czasie w Manili wybuch³a kolejna bomba.




Do Filipin, ju¿ kilka miesiêcy po powrocie, mam stosunek bardzo ambiwalentny. Mo¿e w kolejnych czê¶ciach opowie¶ci filipiñskiej, które zamierzam tu zamie¶ciæ, bêdê mog³a doj¶æ do konkretniejszych wniosków, do tego, co tak naprawdê my¶lê o tym specyficznym kraju.

Zdj cia

FILIPINY / brak / Luzon / AlaminosFILIPINY / brak / Luzon / Alaminos_FILIPINY / brak / Tagaytay/Luzon / AlwaysFILIPINY / brak / LUZON / Baguio_FILIPINY / brak / Tagaytay / god's will providerFILIPINY / brak / p³n. Luzon / hard of bananaFILIPINY / P³n. Luzon / San Julian / Koledzy z wioskiFILIPINY / brak / p³n. Luzon / Jaskinie pod BaguioFILIPINY / Agoo/Luzon / San Miguel / Mali mieszkañcy San MiguelFILIPINY / brak / Sto Wyso ko³o Alaminos / Ma³y przewodnik po stu wyspachFILIPINY / brak / Manila - przy lotnisku  / Masz drobniaki? FILIPINY / P³n. Luzon / Agoo / Na plazy w San JulianFILIPINY / Agoo / San Miguel / Na pla¿yFILIPINY / brak / Luzon/Agoo / Na pla¿y w San JulianFILIPINY / brak / Luzon/Agoo / Na pla¿y w San Julian_FILIPINY / brak / p³n. Luzon / Okolice BaguioFILIPINY / brak / Luzon/Agoo / Pla¿a w San JulianFILIPINY / P³n. Luzon / Agoo / Pla¿a w San MiguelFILIPINY / P³n. Luzon / Agoo / San JulianFILIPINY / brak / Luzon/Agoo / San JulianFILIPINY / P³n. Luzon / Agoo / San Julian2FILIPINY / brak / Luzon/Agoo / San MiguelFILIPINY / P³n. Luzon / Baguio / SmutekFILIPINY / brak / Okolice Alamigos. Luzon / Sto WyspFILIPINY / brak / Ko³o Alaminos/Luzon / Sto WyspFILIPINY / brak / Ko³o Alaminos/Luzon / Sto Wysp___FILIPINY / brak / Ko³o Alaminos/Luzon / Sto Wysp_FILIPINY / brak / Ko³o Alaminos/Luzon / Sto Wysp__FILIPINY / brak / LUZON / Sto Wysp____FILIPINY / brak / Ko³o Alaminos/Luzon / Sto Wysp___FILIPINY / brak / Ko³o Alaminos/Luzon / Sto WyspFILIPINY / brak / Sto Wyso ko³o Alaminos / Sto WyspFILIPINY / brak / Luzon/Agoo / Wioska San JulianFILIPINY / brak / Sto Wysp / Wyschniet ³upina orzecha banar

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dzia³ Artyku³y

Dzia³ Artyku³y powsta³ w celu umo¿liwienia zarejestrowanym u¿ytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podró¿y i pomocy innym podró¿nikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za ka¿de dodany artyku³ otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodaæ artyku³?

  1. Zarejestruj siê w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjêcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artyku³ (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artyku³y s± moderowane przez administratora.

Inne Artyku³y

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). S± one u¿ywane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosowaæ serwis do potrzeb osób, które odwiedzaj± go wielokrotnie. Ciateczka mog± te¿ stosowaæ wspó³pracuj±cy z nami reklamodawcy. Czytaj wiêcej »

Akceptujê Politykê plików cookies

Wszelkie prawa zastrze¿one © 2001 - 2025 Globtroter.pl