Forum dyskusyjne dodanie komentarza
temat: Ruszamy na Afrykę zach. |
autor komentarza: EDI |
data dodania: 2012-01-27 23:08:51 |
treść: 24.01 Rano budzi mnie zoladek. 2 dni siedzial cicho ale dziad jest uparty.Wieczorem niby tylko makaron z jajkami(w domu bym za cos takiego zonke przeswiecil a tu wsuwam i siedze cicho)ale w gar-kuchni dodali do tego jakis cudacznych przypraw. Poranna kawa tez dziala jak katalizator.No ale kawka i ze 2 kesy sa obowiazkowe-malarone nie wolno brac na czczo. Potem "sniadanko mistrzow"-malarone+stoperan+oslonka.Od samych pigulek jestem najedzony.Staramy sie nie patrzec na nasza oberz-potworna ruina. Zostalismy tu bo szukanie czegos innego po zmroku to tutaj drogowe szalenstwo.Niesamowita ilosc dziur, slalomem jedziemy i my i ciezarowki z naprzeciwka, nieoswietleni piesi idacy pobocem(albo i nie poboczem) oraz szalency na motorkach-oczywiscie nieoswietlonych. Lepiej bylo brac jak leci i nie szukac klopotow.Ruszamy do ABOMEY-temet na odrebna powiesc.105km - ponad 4h.Tragedia.Czegos takiego dawno nie widzialem.Droga chyba z czasow koloni a niepodlegly Benin przez kilkadziesiat lat czasem sypnie to tu, to tam troche piachu w najglebsze dziury- ot i tyle.Tu sie nie omija dziur bo to niemozliwe.Tu sie wybieragorsze zlo czyli wielka dziure po prawej czy jeszcze wieksza po lewej.I to do konca nie zawsze bo albo nas wyprzedzaja(i nie ma omijania dziur), albo ciezarowki z naprzeciwka omijajac swoje dziury boira kurs kolizyjny na nas.Ciekawostka co do ciezarowek-mniej wiecej tyle samo widzimy jadacych co rozwalonych w rowach i rozkraczonych na poboczach(albo i na srodku drogi).Niesamowite dziury, srednia wieku 35-40 lat oraz 2-3krotne przeladowanie ciezarowek powoduje ze tyle samo ich jezdzi co stoi (albo lezy) na poboczu i lize rany.Smiejemy sie w bsie ze juz wiemy czemu Francuzi wymyslili rajd Paryz-Dakar.Powod jest prosty - rajdu Paryz-Cotonou nikt by nie ukonczyl.Zero zwyciezcow(no chyba ze ktos na rowerze).O 12 jestsmy w ABOMEY,zwiedzamy targ voodoo i dawna stolice Dahomey-u(wlacznie ze slynnym tonem z ludzkich czaszeki swiatyniami do budowy ktorych uyto zaprawy rozrabianej ludzka krwia).Troche to trwa bo kazdy z wladcow mial swoj palac wiec sa jednorazowe i jest ich kilka.Ot i tyle w Beninie,wracamy do Togo.Nawet foldery reklamyjace Benin wymieniaja te 3 atrakcje + park na polnocy, ale fatalna droga zniecheca(350km). TOGO O 20 przekraczamy granice, ale tu zegarki znowu sie cofa.Po godzince jestesmy znow w hotelu LOLA w LOME.Kena nie ma ale pomagier Kristof sciska nas jak starych znajomych (nawet misiaczki leca)i oczywiscie pyta czy wieczorem bedzie "samting speszjal". Poniewaz na jedzenie nie mam ochoty (jak wojna to wojna-zaglodze dziada) wyciagam Ghanska wodke,Kristof przynosi napoj z Togo, czestuje go papierosem z Mauretani i smiejemy sie ze mamy "internaszional iwning" 25.01 Rano-jakzezby inaczej-sniadanko mistrzow i uciekamy na polnoc.Czeka nas caly dzin jazdy.Nie znamy stanu drog wiec nie wiemy czy zrobimy 200 czy 500km(okazuje sie ze 350).W poludnie stajemy przy stoisku z pieczystym.Na 4 patykach jak na krzyzu rozpostarte.....no nie wiemy co.Na szczura to zduze, na nutrie za male, jakies takie wiewiorkowate-ale 2-kg wiewiora?Korzystamy z bezplatnej probki i odpuszczamy sobie.Bardzo slodkie mieso i jakos dziwnie przyprawione.W dodatku nie umiemy ustalic ceny-raz 2 tys, raz 10 tys.Stajemy na obiad 20km dalej.W gar-kuchni zamawiam cos, zmielone z czyms, upieczone w czymstakim i mocno przyprawione czymstam.Jesli dalej nie wiecie co jadlem-to witam w klubie!Oczywiscie zoladek bulgotem zglasza veto ale kto by sie dziadem przejmowa.Dzieciarnia tutaj oblega nas z daleka, niesmialo.Smieja sie, przypatruja ale dystans 3-4m jest caly czas.Ciekawostka-prym wiedzie 7-8latek w koszulce Celtiku nr7 i ZURAWSKI na plecach.Po kilku zdjeciach ciekawosc przewaza i podchodza zobaczyc siebie na wyswietlaczu aparatu.Z 10-15 na poczatku robi sie ponad 30.Obawiamy sie troche takiego stada i cukierki dajemy dwu mamom do rozdzielenia.Wsiadamy do auta i....ogladamy "Bitwe pod Grunwaldem" Matejki tylko na zywo i w dodatku z fonia.Droga nia najlepsza wiec nie czekajac na zmierzch szybko znajdujemy oberze-nie chcemy ryzykowac jazdy po zmierzchu.Wychodzac z oberzy na zewnatrz na papierosa spotykamy oczywiscie kolejna "gwardie przyboczna" w wieku od1 do 7-8lat.I znow-niesmialosc, zdjecia, ogladanie.Tym razem dstaja widokowki z Polski(najlepsze wziecie maja te ze sniegiem).Poniewaz chce pojednania z zoladkiem kolacje ograniczam do rosolku Knora i spac. 26.01 W nocy-o dziwo-budzi mnie szczypanie zimna.Juz zapomnialem jakie to uczucie-przewaznie probujac zasnac lalo sie ze mnie,a budzilem sie tez zlany potem.A tu-suprize.Pierwsza twardo przespana noc od 2 tygodni.ano dowiaduje sie ze moj zoladek nie dajac sobie rady solo zwolal kumpli i teraz mamy strajk zbiorowy.Wiecej nas przechodzi na "sniadanko mistrzow".Ruszamy dalej na polnoc w strone Burkina-Faso.Zostalo nam 2 dni wizy i 320km.Sa jeszcze atrakcje po drodze ale ich zobaczenie uzalezniamy od stanu drog.Drogi takie sobie ale ok13 mamy na tyle za soba ze zjezdzamy obejrzec TAMBERMA VOLEY(jedyna rzecz w Togo wpisana na liste UNESCO).25km szutrem i mamy grupe wsi o zabudowie domow-wiez obronnych.Zyja tu i mieszkaja w tych domach. Na nasz przyjazd przebieraja sie w tradycyjne stroje i tancza jakiestam ichniejsze techno.Musimy jeszcze poczekac na oficjalne pozwolenie krola wioski na fotografowanie i mozna pstrykac.Do wieczora robimy jeszcze ponad 100km i dojezdzamy do MANGO.Nie widac zadnego spania wiec pytamy n posterunku zandarmeri.Po 10 min rozmowy(glownie rekami) zandarmi deleguja jednego ze swoich na motorze-mamy eskorte i przewodnika.Eskorta bierze na motor jedna z naszych pan i jedziemy.10min pozniej mamy spanie i to niedrogo-gliniarz pomaga ustalic cene.Wieczorne wyjscie na jedzonko i piwko,no i spac.Wreszcie chlodno.Opatulam sie kocem z tylu busa-tutaj przynajmniej chlod pozwala odpoczac nie tak jak na poludniu.Poniewaz caly dzien ze wszystkich potraw zdzieram cala pikantna posypke z ichniejszych przypraw-zoladek siedzi cicho.Smiejemy sie ze tylko taka warstwa ostrych przypraw chroni to jedzenie(lezace czasem kilka godzin) od much czy innego robactwa.Otwarte drzwi busa na osciez-az upajam sie chlodem (nie bez znaczenia jest fakt ze przed wyjsciem na kolacje znalazlem w oberzy dzialajaca lodowke i po rozmowie z szefowa wrzucilem tam napoj + male co-nieco, wiec upajam sie tez chlodnym drinkiem) |
Forum dyskusyjne
Aby korzystać z forum należy być zarejestrowanym użytkownikiem Globtroter.pl. Kliknij [TUTAJ], jęśli jesteś nowy.
Wypowiedzi użytkowników publikowane w Globtroter.pl są prywatnymi opiniami osób korzystających z Forum.
Globtroter.pl zastrzega, że nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i w żaden sposób nie utożsamia się z poglądami wyrażanymi w tym miejscu.
Wszelkie wątpliwości prosimy kierować na adres: globtroter@globtroter.pl.
Redakcja Globtroter.pl zastrzega sobie prawo do moderowania i redagowania wypowiedzi na Forum bez podania przyczyn, zamieszczanie treści reklamowych jest zabronione.