Forum dyskusyjne dodanie komentarza
temat: Zwiedzanie Tibilisi i Gori |
autor komentarza: dren |
data dodania: 2013-12-23 07:37:16 |
treść: Ostatnio sporo Polaków za swój cel turystyczny wybiera Gruzję. Poniekąd jest to pewnie spowodowane tanimi lotami. Chciałbym opisać swoje krótkie spotkanie z Gruzją, Wyjazd miałem służbowy ale dwa dni przeznaczyłem na zwiedzanie. Zatrzymałem się w hotelu przy Muzeum Stalina w Gori. Jako że muzeum było blisko więc tam skierowałem swoje pierwsze kroki …no i porażka. Z zewnątrz budynek wygląda okazale, a wkrótce stanie przed nim ogromny pomnik Stalina, który wcześniej stał przed ich Urzędem Miasta. W nocy pomnik ten sprzątnięto i po paru latach ma powrócić ku uciesze mieszkańców. Tak, tak mieszkańcy dumni są, że tak wielki wódz wywodzi się właśnie z ich miasta. Czasami nawet toasty piją właśnie za Stalina. Ale wracając do muzeum to niewiele jest tam interesujących eksponatów, są to głównie marne kopie zdjęć i dokumentów. Koszt wstępu do muzeum to 10 lar + 5 za zwiedzanie wagonu. Byłem na początku jedynym tam zwiedzającym, dopiero pod koniec dołączyła grupka z Polski. Reasumując mierna atrakcja – szkoda dotować swoim wstępem to miejsce. Za muzeum jest fajna knajpka gdzie można zjeść przepyszne i niedrogie kinkali, a tuż obok Centrum informacji. Po obu stronach knajpy są piekarnie, z pysznym świeżym chlebkiem. Następne kroki skierowałem na pobliskie wzgórze, gdzie są ruiny fortyfikacji – jest to w zasadzie punkt widokowy. Następnie postanowiłem udać się do Uplistsikhe, czyli miasteczka wyrytego w skałach piaskowca, oddalonego od Gori ze 20 km. I tu uwaga, żeby nie dać się namówić paniom z centrum informacji na taxi, tylko dorwać kogoś na mieście i wtedy będzie o połowę taniej. Za przejazd w obie strony (kierowca tam czekał z godzinkę na mnie) zapłaciłem 15 lari. Po miasteczku w zasadzie niewiele zostało, jedynie kilka pieczar, natomiast widoki na okolicę są fajne. Po powrocie do Gori postanowiłem odszukać „Drzewo Życia” – pomnik ofiar wojny w 2008 r utworzony z łusek ruskich bomb, które spadły na Gori. Od centrum spory kawałek w kierunku autostrady, ale po drodze mogłem zobaczyć siedzibę wojsk unijnych, którzy strzegą pokoju i w oddali zbombardowane koszary. Pomnik stoi na placu pomiędzy odbudowanymi blokami. W Gori znalazłem też ulicę nazwaną Lech i Maria Kaczyńscy – jest to dość trudne gdyż większość tabliczek jest jeszcze ze starą nazwą komunistycznego gieroja. Samo miasto nie jest zbyt urokliwe a wręcz odrzuca postkomunistyczną stęchlizną. Obdrapane i popękane domy, dziurawe i połamane chodniki. U podnóża wcześniej wspomnianego wzgórza wielki bazar jak z czasów PRLu. Ot miasteczko jakich pełno w Rosji. Uwaga na kierowców dla których przechodzień to największy wróg. Nawet Policja na przejściu może cię rozjechać (ponoć szkolona przez Amerykańców) Jeśli chodzi o policję to jest ich sporo i można czuć się bezpiecznie- tylko nie na przejściu . Wiedząc, że mam jeszcze jeden swobodny dzień postanowiłem skoczyć do Tibilisi. Koło bazaru w Gori stoją taksówki, które nabierają komplet pasażerów i za 5 lari w nieco ponad godzinę można znaleźć się w Tibilisi. Do centrum jednak trzeba jeszcze podjechać metrem. Warto zapamiętać nazwę stacji – Didube – bo również tutaj można złapać taxi albo busa powrotnego. Metro kosztuje 0,5 lari ale dostaje się kartę za którą płacimy zastaw 2 lari – przy zwrocie żądają paszportu i paragonu zakupu. Kartę można dowolnie naładować i dzięki niej również wjechać kolejką linową na wzgórze. A więc metrem dojechałem do centrum – stacja Rustavelli i zacząłem się rozglądać za jakąś mapką goroda. Jak się później okazało mapka nie na wiele się przydała bo oznakowanie ulic jest bardzo słabe a w dodatku głównie w ichnim języku. Przeszedłem wzdłuż ulicy Rustwelli. Jako że byłem w okresie przedświątecznym to ulica była bogato przyzdobiona lamkami i girlandami – podejrzewam, że wieczorem wygląda bajecznie. Przy tej ulicy jest sporo drogich sklepów, Opera, Parlament, Muzea, Cerkwie. Nie zatrzymywałem się nigdzie na dłużej, gdyż za cel obrałem najpierw wjazd kolejką na górę Sololaki. Stacja kolejki mieści się na drugim brzegu rzeki więc trzeba się kierować od Placu Swobody (Liberty Sq. –ten z wielkim postumentem) w dół ulicą Puszkina i najlepiej kładką przejść na wielki plac obsadzony kwiatami. Na górze można pospacerować pod posąg Matki Gruzji. Nie robi on zbyt wielkiego wrażenia w porównaniu z „betonową babką” z Wołgogradu Widoki są natomiast przepiękne na całe miasto skupione przy rzece i na urwisty brzeg. Spacerując w drugą stronę od stacji linowej, schodząc trochę w dół dojdziemy do cerkwi. Z tej strony wzgórza widać kopuły bani, czyli term do których skierowałem kolejne kroki po zjechaniu na dół. Idąc wzdłuż rzeki pachnącej siarką wejdziemy do kanionu kończącego się wodospadem. Warto dotrzeć i tam. Potem przekąska w jednym z barów – oczywiście chaczapuri tym razem z mięsem. Potem poszwędałem się trochę po uliczkach, odkrywając również tą gorszą stronę Tibilisi. Pod niektórymi balkonami strach iść z obawy że zaraz się zawalą. W końcu wdrapałem się do sanktuarium pod wielką anteną - zwane Mamadaviti . Szczerze mówiąc to po zaliczeniu kilku cerkwi, stwierdziłem że większość jest bardzo podobna do siebie – ikony, czy też freski przykopcone dymem ze świeczek – więc poprzestałem na podziwianiu architektury zewnętrznej. Nie dotarłem również do największej cerkwi Sameba – gdyż była trochę za daleko na moje nogi. W tibilisi jest jeszcze jedna kolejka na górę właśnie pod antenę, widziałem tam również wielkie koło widokowe, ale widząc brak chętnych również i ja nie skorzystałem z tej atrakcji. I tak oto spędziłem cały dzień w Tibilisi. Pewnie klimat tego miejsca bardziej czuć wieczorem kiedy wszystko ładnie jest podświetlone i nie widać gorszej strony Tiblisi, tym bardziej po butelce gruzińskiego wina, ja jednak musiałem już wracać. |
Forum dyskusyjne
Aby korzystać z forum należy być zarejestrowanym użytkownikiem Globtroter.pl. Kliknij [TUTAJ], jęśli jesteś nowy.
Wypowiedzi użytkowników publikowane w Globtroter.pl są prywatnymi opiniami osób korzystających z Forum.
Globtroter.pl zastrzega, że nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i w żaden sposób nie utożsamia się z poglądami wyrażanymi w tym miejscu.
Wszelkie wątpliwości prosimy kierować na adres: globtroter@globtroter.pl.
Redakcja Globtroter.pl zastrzega sobie prawo do moderowania i redagowania wypowiedzi na Forum bez podania przyczyn, zamieszczanie treści reklamowych jest zabronione.