Forum dyskusyjne dodanie komentarza

powrót

temat: Dwa tygodnie samochodem w Rumunii
autor komentarza: Lok
data dodania: 2017-06-19 04:14:39
treść:
Dziękuję dixi za przesłane materiały. I witam już po powrocie. Byliśmy, zobaczyliśmy, wrócimy tam ;-) Bo kilka krajów z żoną już zwiedziliśmy i zawsze pozostaje niedosyt, mówimy sobie było super, warto wrócić, a później jedziemy jednak gdzieś, gdzie nas jeszcze nie było. Ale akurat Rumunia pozostawiła po sobie ten niedosyt jakiś taki większy (oczywiście w pozytywnym sensie) i to będzie nasz następny kierunek na 100%. Ale do rzeczy...postaram się aby był to "poradnik" dla tych, którzy chcą jak my wybrać się tam samochodem i preferują raczej objazdówki niż spędzanie tygodnia w jednym miejscu.

Na początek kwestia podnoszona przez wielu - styl jazdy Rumunów. Nasza wycieczka trwała 12 dni i szczerze mówiąc jak dla mnie to mity, że jeżdżą dziwnie i trzeba przygotować się na nie wiadomo co. Nic takiego nie zauważyłem. Po prostu, być może częściej niż u nas, zdarzają się kierowcy, którzy lubią jeździć szybciej niż wolniej, a że infrastruktura to w zdecydowanej większości drogi o dwóch pasach ruchu, po jednym w każdą stronę, może wam się przytrafić ktoś kto wyprzedza tak jak statystyczny Polak w dzisiejszych czasach nie odważyłby się tego zrobić. Ale jeśli ktoś ma prawo jazdy dłużej niż kilka lat i pamięta czasy sprzed rozdmuchanych kampanii pt. 10 mniej ratuje życie, nie sądzę aby coś go zaskoczyło. Może się mylę, nie wiem, ja mam takie wrażenia. Tym bardziej, że czytając tego typu opinie zastanawiałem się, czy aby nie doświadczymy tego co w Gruzji. Tam i owszem grzeczny Europejczyk może mieć problem. I tam właśnie wpisy typu "zacznij jeździć tak jak oni, a nic ci się nie stanie" mają rację bytu. W tym przypadku sądzę, że jest to przesadzone. Również zwierzęta gospodarskie to nie to samo co wszechobecne na drogach gruzińskich krowy. Być może coś się zmieniło w Rumunii w tej materii. 10 lat temu przejeżdżałem przez Rumunię w drodze do Bułgarii i faktycznie zdarzały się stada krów blokujące drogę, czy koń stojący w nocy w lesie na środku drogi. Tym razem żaden łeb nie śmignął koło kabiny. Ale zaraz... przepraszam... raz pasterz przeprowadzał stado krów przez drogę w jakiejś wiosce a przewodniczka omal nie weszła pod ciężarówkę, tak była zajęta przeżuwaniem. Tak czy siak sytuacje sporadyczne, wynikające jedynie z faktu, że u nas krów już nikt nie ma, a tam jednak koń, owca czy inne rogato-kopytne występują pospolicie. Innymi słowy, jak ktoś lubi i potrafi można gnać przez wioski i żaden hipster ze słuchawkami na uszach nie powinien nam wleźć pod koła bo przecież miał prawo. Z tyłu głowy należy jednak mieć na uwadze, że w co drugiej wiosce znajduje się posterunek policji i zdarzają się kontrole. Chociaż nie wiem na jakiej podstawie można dostać mandat - nie widziałem w ich rękach czegoś takiego jak osławiona iskra czy inne ustrojstwo. Po prostu stoją.

Ceny paliwa i inne opłaty:
No to trochę suchych faktów. Jeśli o to chodzi, ceny są nieco wyższe niż u nas, ale niższe niż na Węgrzech. Przeliczając cenę ON po kursie po jakim kupiłem HUF, wyszło mi ciut mniej niż 5zł (nie przy autostradzie). W Rumunii zaś cena ON wahała się zależnie od miejsca między 4,48 RON a 4,70 RON. U nas przed wyjazdem było to ok. 4,20zł a po powrocie cena spadła nawet do 3,96zł (takie ceny dzisiaj widziałem). Słowacja mnie nie interesowała ale świta mi, że ON było po 1,1 Euro. A zatem opłaca się zatankować do pełna w Polsce i później dopiero w Rumunii. My jechaliśmy przez Oradeę i dalej na południe drogą nr 79 (E671) - w okolicach Oradei jest zdecydowanie taniej niż później - ON w okolicach 4,50 RON, a przy Hunedoarze, gdzie się w pierwszej kolejności udaliśmy, już 4,70 RON. No dobrze, przy dwóch tygodniach za kółkiem takie różnice ceny maja już jakieś znaczenie, ale nie ma co się rozpisywać, zależy kto gdzie jedzie. Na pewno nie ma na co czekać i można śmiało tankować gdzieś przy granicy (druga, trzecia napotkana stacja). Ważniejsze jednak jest to, że jeśli nie jedziecie w pierwszej kolejności na Kluż (tej drogi nie znam), tylko gdzieś w dół, np. właśnie do Hunedoary, niech przez myśl wam nie przejdzie, żeby w jakikolwiek sposób skracać sobie drogę do Devy. Jedźcie "po kwadracie", aż do jedynki przez Arad i do Timishoary. Ja tak planowałem ale nawi mnie oszukała, czego nie wyłapałem zmęczony i pałowaliśmy się drogą 79A na Brad. Kilka godzin w plecy. Podobnie w drodze powrotnej - tym razem już z rozmysłem wybrałem drogę nr.76 (E79) z Devy na Oradeę - kilkudziesięcio-kilometrowy remont drogi w górach. Ciągłe wahadła, miejscami brak asfaltu itp. W tym roku i w przyszłym na pewno tę drogę możecie sobie odpuścić. Ale jak już zrobią...
C.D.N.
tytuł:
treść:
użytkownik: hasło:

Strefa Globtrotera

Forum dyskusyjne

Aby korzystać z forum należy być zarejestrowanym użytkownikiem Globtroter.pl. Kliknij [TUTAJ], jęśli jesteś nowy.

Wypowiedzi użytkowników publikowane w Globtroter.pl są prywatnymi opiniami osób korzystających z Forum.

Globtroter.pl zastrzega, że nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i w żaden sposób nie utożsamia się z poglądami wyrażanymi w tym miejscu.

Wszelkie wątpliwości prosimy kierować na adres: globtroter@globtroter.pl.

Redakcja Globtroter.pl zastrzega sobie prawo do moderowania i redagowania wypowiedzi na Forum bez podania przyczyn, zamieszczanie treści reklamowych jest zabronione.

Jak dodać wątek

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie [tutaj]
  2. Zaloguj się (na każdej stronie)
  3. Utwórz nowy wątek na forum [tutaj]
X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl