Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
WŁOCHY. Z DZIENNIKA PODRÓŻY. > WłOCHY
ewarad relacje z podróży
Relacja z niedługiej podróży po kilku miastach włoskich: Wenecji, Werony, Udine i Triestu - odbytwj w dniach 30 czerwca - 10 lipca 2007 r.
Wenecja, 30 czerwca (sobota) 2007 r.
Z Krakowa przyleciałyśmy do Trevisio po niespełna 2 – godzinnym locie. Autobusem dojechałyśmy do Piazzale Roma w pobliżu dworca kolejowego. Znalazłyśmy pokój w hotelu Dalla Mare w dzielnicy San Polo nad kanałem. Zaułki. Sklepiki z maskami karnawałowymi. Mosty, kanaliki i śpiewający gondolierzy.
Doszłyśmy do Mostu Rialto (Ponte di Rialto) – najstarszego mostu weneckiego na Canale Grande. Kiedyś - drewniany ale po dwukrotnym zawaleniu się mostu w XV i XV wieku zastąpiono go kamienną konstrukcją. Na pierwszych projektach banknotów o nominale 50 Euro umieszczono grafikę przedstawiającą most Rialto - projekt nie został jednak zaakceptowany. Obszar w pobliżu mostu zwany Rialto zamieszany był już w pierwszych wiekach istnienia Wenecji. Wokół Bazyliki św. Marka i Pałacu Dożów znajdowało się centrum polityczne miasta a w Rialto – centrum finansowo – handlowe republiki. Pierwszy państwowy bank w Europie otwarto właśnie tutaj w XII wieku. Tu powstawały również urzędy kierujące sprawami morskimi i skarbem państwa. W Rialto mieścił się bazar, na którym handlowano towarami przywożonymi drogą morską ze Wschodu. Obecnie to oblężone przez turystów miejsce a w dawnych kramach można kupić przede wszystkim biżuterię.
Dziennikarz, krytyk kulinarny, redaktor wydań „Polityki”, autor książek kucharskich z ambicjami literackimi i reporterskimi – Piotr Adamczewski - poleca Antica Trattoria Poste Vecie - najstarszą (i jego ulubioną) wenecką restaurację istniejącą przy targu rybnym od 1500 roku. Słynie z ryb (turbot) i risotta z owocami morza. Bogata karta win. Wenecjanie przychodzą tu kuszeni deserami.
Canale Grande – zbudowany w XV wieku - ma kształt odwróconej litery "S" i przepływając przez środek miasta dzieli je na dwie części, każda ma po trzy dzielnice (siestery): Cannaregio, Castello i San Marco oraz Santa Croce, San Polo i Dorsoduro. Kanał ma 3,8 km, szerokość waha się od 30 do 60 m osiągając głębokość nawet do 6,0 m.
Wzdłuż jego brzegów powstały liczne, znane budowle z fasadami skierowanymi w stronę wody (np. pałac Ca` d`Oro - Złoty Dom), które można podziwiać podczas wycieczki np. tramwajem wodnym, tzw. vaporetto.
Poszłyśmy na Plac św. Marka (Piazza San Marco), którego historia rozpoczyna się w IX wieku. Wiąże się z budową pierwszej Bazyliki św. Marka.. W tamtym okresie plac był niewielki, przez jego teren przepływał jeden z kanałów weneckich, dzieląc go na dwie części, z których jedną zajmował sad klasztoru św. Zachariasza. Pod koniec XII wieku plac został powiększony do obecnych rozmiarów. Od samego początku był miejscem wielu ważnych wydarzeń i uroczystości, np. "zaślubin z morzem" podczas świąt Wniebowstąpienia.
Plac św. Marka połączony jest z Piazzettą San Marco. Tutaj mieszczą się: Pałac Dożów i Bazylika św. Marka. Wszechobecne gołębie.
Usiadłyśmy pod arkadami Nowej Prokuracji (Procuratie Nuove) spoglądając na wieżę zegarową (Torre dell'Orologio), dzwonnicę św. Marka (Campanile), budowlę Ala Napoleonica gdzie znajdują się muzea: Museo Correr ze zbiorami dotyczącymi historii Wenecji (kolekcje monet, map, broni, starodruków), Quadreria z kolekcją obrazów szkoły weneckiej od XIII do końca XV wieku, Museo Archeologoco z kolekcją starożytnych rzeźb greckich i rzymskich, Museo del Risorgimento poświęcone pamięci powstania przeciwko Austriakom (1848 r). Dla znawców historii Wenecji. Plac św. Marka często jest zalewany wodą (acqua alta). Dla umożliwienia przejścia przez plac rozstawiane są wówczas niskie platformy uformowane w ciągi dla pieszych.
Muzyka na żywo w słynnej kawiarni Caffe Florian (gdzie zamawiając np. kawę płaci się za ponad 200 lat tradycji). Bazylika św. Marka w pomarańczowym świetle zachodzącego słońca.
Wenecja, 1 lipca (niedziela) 2007 r.
Spacer po dzielnicy Cannaregio. Tutaj mieści się weneckie getto - najstarsze na świecie. W 1516 r. wszystkim Żydom z miasta nakazano przenieść się na wyspę Ghetto Nuovo. Wejście na jej teren było w nocy zamykane przez chrześcijańskich strażników (opłacać ich musieli Żydzi). Mimo, że Żydom nakazano noszenia charakterystycznych odznak i mycek, nie mówiąc już o narzucaniu im ograniczeń społecznych i finansowych, represje były tu lżejsze niż w innych częściach Europy. Wenecja jako jedno z nielicznych państw oficjalnie tolerowała religię mojżeszową.
Kiedy Żydów wypędzono z Hiszpanii (w 1492 r.) i z Portugalii (w 1497 r.), wielu z nich przybyło właśnie do Wenecji. Żydzi docierający z każdą kolejną falą imigracji budowali własną synagogę i ustanawiali własne rytuały. Liczba mieszkających tu Żydów sięgała w szczytowym okresie ok. 4 tysięcy. Dzielnica była bardzo gęsto zaludniona.
Weneccy Żydzi uzyskali równe prawa dopiero z chwilą zjednoczenia Włoch (w 1866 r.). Od czasu holocaustu - liczba Żydów w Wenecji zaczęła powoli wzrastać, a wielu chasydów i młodych ludzi ze Stanów Zjednoczonych i Izraela, jak przed wiekami - żyje i pracuje w getcie i jego okolicy.
W dzielnicy Castello usiadłyśmy w restauracyjnym ogródku przy Arsenale i Museo Storico Navale z kolekcją modeli wszystkich możliwych statków weneckich. Odpoczywałyśmy w Giardini Pubblici z widokiem na lagunę.
Wokół Wenecji są wyspy, które zasługują na odwiedzenie np.: Murano, Burano, Lido di Venezia, San Giorgio Maggiore, Torcello, San Michele.
Murano – zamieszkałe przez 8 tysięcy mieszkańców - jest znane z produkcji szkła i kryształów wysokiej wartości. Od czasów średniowiecza jest to słynny ośrodek wyrobu luster, kryształów, biżuterii i sztucznych pereł. Początkowo huty szkła znajdowały się w mieście ale z powodu licznych pożarów, które następowały (miasto w większości stanowiło zabudowę drewnianą) w XII wieku przeniesiono produkcję na pobliską wyspę Murano. Pierwsza huta szkła powstała na Murano w 1291 roku. Skupiała całą produkcję szklarską regionu. Mistrzowie rzemiosła - pod groźbą pozbawienia dóbr i oskarżenia o zdradę stanu - nie mogli wyjawiać sekretów swoich wyrobów. Wysoka technika produkcji pozwoliła otrzymać pierwsze w świecie całkowicie bezbarwne szkło tzw. Cristallo. Szkło weneckie stało się wkrótce synonimem bogactwa kolorystycznego i finezyjnych form. Do dziś wielką popularnością cieszą się wyroby ze szkła mlecznego, naczynia zdobione malowidłami emaliowanymi i posrebrzane rtęcią zwierciadła wytwarzane w małych, rodzinnych warsztatach. Szkło z Murano sprzedawane jest na całym świecie.
Burano to wysepka rybacka. Jaskrawe kolory zabudowań miały pomóc powracającym z połowu rybakom odnaleźć tonące w porannej mgle domy. W wieku XVI Burano stało się stolicą włoskiego koronkarstwa. W okresie baroku produkcja koronek rozwinęła się na szerszą skalę, a w roku 1872 na wyspie powstała nawet koronkarska szkoła. Burano ma również słynne muzeum koronki z kolekcją 68 tys. wzorów. "Wyspa z krzywą wieżą" – tak często mówi się o Burano. Chodzi o pochyloną dzwonnicę przy kościele św. Marcina. Przed opuszczeniem Burano warto ponoć wstąpić do jednej z tutejszych trattorii i zamówić ombrę, czyli kieliszek lekkiego wina podawanego do zakąsek.
Lido di Venezia jest plażą Wenecjanów. Przy Promenadzie Giovanni Marconi mieszczą się niektóre z prestiżowych hoteli w Wenecji, kasyno. Tutaj też – na przełomie sierpnia i września odbywają się pokazy filmów w ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmowego. W 1989 roku, podczas festiwalu – Andrzej Wajda otrzymał Złote Lwy za całokształt twórczości.
Na wyspie San Giorgio Maggiore, naprzeciw Placu Św. Marka - znajdują się: kościół Palladio (z obrazami Tintoretta), zakon benedyktyński, siedziba Fundacji Cini.
Wyspa Torcello - jedna z najbardziej niegdyś zaludnionych wysp archipelagu dziś liczy zaledwie 60 mieszkańców. O Torcello mówi się, że jest kolebką kultury weneckiej. Jej architektura należy do najstarszych zabytków cywilizacji laguny. Ernest Hemingway zainteresował się tym malowniczym zakątkiem przybywający do Wenecji po Wielki Krzyż Zasługi Kawalerów Maltańskich. W towarzystwie żony - Mary Welsh - pisarz spędził na Torcello jesień 1948 roku, nazywając to miejsce swoim "ulubionym schronieniem". Zatopiona w zieleni wyspa była świadkiem słynnych polowań pisarza na dzikie kaczki. Tu też powstał początek powieści "Za rzekę w cień drzew".
San Michele - główną częścią wyspy (po przejściu przez krużganki) jest miejski cmentarz, założony dekretem Napoleona, a dziś - podobnie jak kościół - utrzymywany przez franciszkanów. Większość zmarłych Wenecjan leży tu tylko przez 10 lat, później kości ich są wydobywane i umieszczane w specjalnym ossuarium, miejsce zaś wykorzystuje się na grób następny. Na dłuższe utrzymywanie grobów mogą pozwolić sobie tylko bogatsze rodziny.
Cmentarz podzielony jest na kwatery, z których najbardziej zaniedbana jest kwatera protestancka (ma tu swój grób przyjaciel Jamesa Joyce`a - amerykański poeta Ezra Pound). W kwaterze prawosławnej znajdują się m.in. skromne kamienie nagrobne Igora i Wery Strawińskich oraz bardziej wyszukany, zawsze ozdobiony kwiatami grobowiec rosyjskiego baletmistrza - Siergieja Diagilewa.
We Włoszech – jak i w wielu innych krajach europejskich - zakorzenia się, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży, tradycja Halloween, głównie za sprawą handlu i rozrywki. W sklepach powstają osobne działy, w których można kupić specjalnie przygotowane już dynie, stroje oraz maski. Przeciwko tym zwyczajom protestuje coraz głośniej włoski Kościół, nazywając je „neopogańskim świętem". Teolog, ksiądz Giordano Frosini wyraził kiedyś opinię, że "Halloween, przykład supremacji amerykańskiej kultury, zagraża włoskiej tożsamości". Coraz większą popularność tego sztucznego, jak się podkreśla, święta przedstawiciele Episkopatu przypisują zręcznemu marketingowi. Księża nawołują wiernych, by sprzeciwiali się, jak to ujmują - próbom deprecjonowania dnia Wszystkich Świętych.
Poszłyśmy w kierunku Placu Św. Marka mijając grupki handlujących Afrykańczyków. Czujne spojrzenia i szybkie reakcje, kiedy w pobliżu pojawiała się policja. Zbierali swoje uliczne kramy z torebkami, okularami, przenosili się w inne miejsca.
Most Westchnień. Znajduje się on nad Kanałem Pałacowym a pomiędzy Pałacem Dożów a więzieniem. Sławę swą zawdzięcza nie tyle formie architektonicznej, ile XIX-wiecznym pisarzom opiewających go w swych dziełach. Mostem tym przechodzili skazańcy z Pałacu Dożów do więzienia. Właśnie tu mieli możliwość po raz ostatni popatrzeć na świat i westchnąć do wolności, którą utracili. Stąd nazwa - Most Westchnień. Legenda mówi, że jeśli jakaś para właśnie w tym miejscu się pocałuje to szykuje się rychłe wesele.
Trudno przy tej okazji nie wspomnieć o Casanovie, który w Wenecji się urodził i tu właśnie wypracował sobie sławę największego kochanka i uwodziciela wszechczasów.
Wieczorem, w świetle zachodzącego słońca poszłyśmy do Gallerie dell`Accademia - najważniejszego muzeum malarstwa w Wenecji z bogatym zbiorem dzieł malarzy weneckich z okresu między XIV a XVIII wiekiem.
W obrazach wczesnorenesansowych pojawia się charakterystyczne dla malarstwa weneckiego operowanie kolorem, ale dzieła te nie mogą się równać ze znakomitymi, niewielkimi obrazami, które stanowią jedną z głównych atrakcji galerii: Oprócz „Świętego Jerzego” Mantegni i serii Madonn Giovanniego Belliniego, można zobaczyć jeden z najbardziej intrygujących obrazów włoskich – „Burzę” Giorgionego (1500).
Oglądając Paola Veronese „Ucztę w domu Lewiego” (początkowo zwane „Ostatnią Wieczerzą”) przypomniałam sobie historię, którą - podczas pierwszego pobytu w Włoszech opowiedział mi pewien Włoch. Dzieło spowodowało ostry sprzeciw Stolicy Apostolskiej – uznano, że jak na obraz o tematyce religijnej, dzieło było zbyt śmiałe. Pytano: „Czy ktokolwiek zlecił wam malować na tym obrazie Niemców, błaznów i rzeczy temu podobne? Czy wydaje się właściwe, by podczas Ostatniej Wieczerzy Pańskiej wypadało malować błaznów, pijaków, Niemców, karły i podobne wulgarne rzeczy?”. Veronese odrzucił krytykę, reagując na nią jedynie zmianą tytułu dzieła. Zażegnało to spór.
Płótna Tintoretta ukazują sceny z życia świętego Marka – patrona Wenecji: „Św. Marek uwalnia niewolnika” (1548; to właśnie temu dziełu artysta zawdzięcza sławę), „Kradzież ciała św. Marka” oraz „Św. Marek ocala życie Saracenowi” (obydwa z lat 60. XVI w.). Zespół obrazów Carpaccia „Historia św. Urszuli” - powstałych na zamówienie Scuola di Sant’Orsola w San Zanipolo (1490-1494), odnowionych w połowie lat 80. XX w. - należy do najciekawszych we Włoszech.
Spacerowałyśmy po dzielnicach Dorsoduro i San Polo.
Werona, 2 lipca (poniedziałek) 2007 r.
Pociąg z Wenecji – St. Lucia do Werony Porta Nuova - największego miasta lądowego Veneto - jechał ponad dwie godziny. Duszno. W hotelu Maxim zostawiłyśmy bagaże.
Pierwotną osadę rzymską założono tu ze względu na lokalizację - na przecięciu szlaków handlowych z północy na południe i z zachodu na wschód. Po okresie upadku wywołanego rozpadem Cesarstwa Rzymskiego, nastąpił rozwój Werony za Ostrogotów, których z kolei zastąpili Frankowie - syn Karola Wielkiego, Pepin, zarządzał stąd swym królestwem. W XII w. Werona stała się komuną miejską. W kolejnym stuleciu, wraz ze wzrostem potęgi rodu Scaligeri, osiągnęła szczyty swej niezależności. Ci bezwzględni władcy byli zarazem energicznymi mecenasami sztuki i wiele najpiękniejszych budynków w mieście pochodzi ze stuletniego okresu ich panowania. Po upadku tej dynastii przez pewien czas panował chaos. Wreszcie kontrolę nad miastem zyskał Gian Galeazzo Visconti z Mediolanu. W 1405 r. Weronę wchłonęło imperium weneckie, któremu podlegała aż do nadejścia Napoleona. Dzieje obu miast były od tego momentu zbliżone: obejmowały długi okres władzy Austriaków zakończony zjednoczeniem Włoch w 1866 r.
Przy via Cappello, ulicy nazwanej od rodu, który Szekspir uwiecznił jako Kapuletich mieści się Casa di Giulietta (Dom Julii). Choć rody Kapuletich i Montekich istniały naprawdę, Romeo i Julia są postaciami całkowicie zmyślonymi. Sam dom z początku XIV wieku jest doskonale zachowany.
Weszłyśmy na rozgrzany od słońca Piazza dell’Erbe. Plac był od początku ważnym rzymskim skrzyżowaniem dróg oraz forum i do dziś pozostaje sercem miasta. Jak sugeruje nazwa, na tutejszym targu handlowano głównie warzywami; dziś jednak w dużej mierze zastawiony jest mało estetycznymi straganami z odzieżą, pamiątkami. Spośród budynków otaczających plac wyróżniają się: Domus Mercatorum, powstały w 1301 r. jako magazyn i giełda kupiecka, XIV-wieczna Torre del Gardello oraz Casa Mazzanti, którego XVI-wieczne malowidła ścienne najlepiej oglądać po zmroku, w świetle reflektorów.
W ogródkach kawiarnianych na placu siedziało kilka osób odpoczywających od upału.
Poszłyśmy na Piazza dei Signori. Dawniej był to główny plac miejski w Weronie. Palazzo del Capitano, oddzielony od Palazzo del Comune odcinkiem odkopanej rzymskiej ulicy. W sąsiedztwie średniowiecznego Palazzo degli Scaligeri, rezydencji rodu, stoi pamiątka bardziej demokratycznych czasów, XV-wieczna Loggia del Consiglio, dawna sala obrad rady miejskiej i doskonały przykład architektury wczesnorenesansowej w Weronie. Wśród szeregu figur wybitnych postaci ustawionych na dachu, można dostrzec podobiznę Catullusa - rodzimego poety werońskiego.
Padający deszcz „przeczekałyśmy” pod parasolami ogródka restauracyjnego.
Za łukiem łączącym Palazzo degli Scaligeri z Palazzo del Capitano wyłonił się przed nami mały kościół romański Santa Maria Antica. Obok stoją Arche Scaligeri, jedne z najbardziej wyrafinowanych grobowców we Włoszech. W sklepiku z pamiątkami dostrzegłyśmy kolorowy przewodnik w j. polskim po Weronie z zabawnym tłumaczeniem na okładce: „Edycia Polka”.
Poszłyśmy na Piazza Bra z rzymską Areną z I w. n.e. zachowaną w godnym podziwu stanie mimo trzęsienia ziemi w XII w., od którego zawaliły się wszystkie łuki zewnętrznej ściany - z wyjątkiem czterech. Nieprawdopodobna ulewa zatrzymała nas na dłużej w restauracji przy placu.
Przed powrotem do hotelu zajrzałyśmy ponownie na mały dziedziniec z Casa di Giulietta (Domu Julii) – spokojne w porównaniu do wcześniejszych tłumów zwiedzających .
Werona, 3 lipca (wtorek) 2007 r.
Śniadanie w restauracji hotelowej.
Wspięłyśmy się na wzgórze zamkowe skąd roztacza się przepiękny widok na miasto i rzekę Adygę. Widać stąd m.in. Sant’Anastasia - największy kościół w Weronie, Duomo (katedrę) w czerwono-białe pasy wznoszącą się zaraz za zakolem rzeki, za romańskim Ponte Pietra, Basilica di San Zeno Maggiore - jeden z najbardziej znaczących kościołów romańskich w północnych Włoszech.
Przez Ponte Pietra, Piazza Erbe ruszyłyśmy w kierunku Arsenału – jakby opuszonego z zaniedbanym otoczeniem. Nad rzeką Adyga moczyłyśmy stopy w lodowatej wodzie. Zajrzałyśmy do kafejki internetowej.
We wnętrzu Areny, w której obecnie wystawiane są wielkie spektakle operowe, podczas których 20 tys. widzów zajmuje miejsca dawnych kibiców igrzysk gladiatorskich. Przyglądałyśmy się przygotowaniom dekoracji na scenie. Pierwotnie ten trzeci pod względem wielkości amfiteatr rzymski miał wymiary 152 na 123 m i nadal prezentuje się okazale. Dodatkową atrakcją jest panorama miasta roztaczająca się z najwyższego spośród 44 rzędów siedzeń, wykonanych z różowego marmuru.
Werona – ze swym bogactwem rzymskich zabytków i uliczek zabudowanych średniowiecznymi domami ma wiele do zaoferowania. To spokojne, przyjazne miasto.
Triest, 4 lipca (środa) 2007 r.
Przyjechałyśmy pociągiem IC przed 15.00, po 4 – godzinnej podróży z Werony m.in. przez Padwę, Wenecję – Maestrę, Wenecję – St. Lucia, Manfalcone. Towarzyszyło nam małżeństwo Niemców z dwoma córeczkami ale ze względu na brak rezerwacji, w Padwie zwolnili miejsca dla włoskiego małżeństwa z dziećmi. Niemcy wysiedli na stacji Wenecja - St. Lucia, gdzie mieliśmy krótki postój. Przez głośniki konduktor czy szef pociągu pytał o lekarza, po chwili zza okien usłyszeliśmy sygnał jadącej karetki pogotowia.
Dojeżdżając do Triestu – niebo stawało się granatowe. Kilka hoteli i brak wolnych miejsc mimo, że był środek tygodnia. Hotelarze nie ukrywali zaskoczenia, ostatnio przyjeżdża do Triestu wielu Austriaków. Znalazłyśmy pokój w spokojnym Albergo Al. Viale przy via Nordio, w pobliżu zacienionej viale XX Septembre pełnej gelaterie (lodziarni) i kawiarnianych ogródków.
Triest położony jest pomiędzy białym wapiennym płaskowyżem a błękitnymi wodami Morza Adriatyckiego, na granicy świata łacińskiego i słowiańskiego.
Bardzo chciałam tutaj przyjechać, już od dawna.
Claudio Magris – ur. w 1939 roku w Treście, pisarz, germanista, wykładowaca na Uniwersytecie Triesteńskim, współpracujący z „Corriere della Sera”, podczas International Writers` Conference and Book Exhibition w Dublinie w czerwcu 1991 roku wygłosił odczyt „Europa widziana z Triestu”:
(...) „Triest to, po pierwsze, miasto leżące przy granicy, po drugie – czego nie należy mylić – jest miastem pogranicza, po trzecie wreszcie, bywał ziemią niczyją pomiędzy granicami, bramą, przez którą kultura Europy Środkowej docierała do Włoch i na Zachód” (...) „Jest miastem małym, lecz bardzo szczególnym, miastem włoskim z niewielką mniejszością słoweńską oraz innymi wspólnotami etnicznymi, istniejącymi zwłaszcza w przeszłości: z kulturową obecnością niemiecką, a przede wszystkim długą tradycją austriacką. Do 1918 roku Triest stanowił część cesarstwa habsburskiego, był portem, wyjściem na morze Europy Środkowej, tyglem narodów pochodzących z całego regionu i tworzących mieszaninę różnorodnych składników”. (...) „Triest to miasto, gdzie pojmuje się od razu, jak złożona jest kwestia kulturowej tożsamości, krzyżowanie się kultur, narodowości, języków (...)”.
To właśnie zainteresowało mnie najbardziej choć zdawałam sobie sprawę, że przez kilka dni pobytu w tym mieście trudno będzie odkryć „tożsamość” Triestu a jedynie jego atmosferę.
Rzymianie zajęli miasto w 178 r. p. n. e. i nazwali je Tergeste. Niewiele zachowało się śladów ich obecności – teatr koło Corso Italia czy łuk przy Piazza Barbacan.
Triest został zbudowany głównie dzięki kapitałowi austriackiemu, aby służyć jako port południowego cesarstwa Habsburgów. Po tym okresie czasu pozostała neoklasyczna architektura i barok – borgo teresiano. Taką nazwę nosi centrum miasta - od cesarzowej Marii Teresy (1740 – 80), która była inicjatorką jego rozbudowy. Krótki okres rozkwitu miasta skończył się w 1918 roku, gdy miasto przeszło w ręce Włoch. Do ostatecznego ustalenia granic doszło dopiero w 1975 roku. Tito zachował półwysep Istria, z którego masowo wyemigrowała ludność włoska.
Z miastem związany był pisarz irlandzki - James Joyce.
W 1904 roku w pewnej gazecie dublińskiej Joyce znalazł informację, że szkoła językowa Berlitza poszukuje nauczyciela języka angielskiego do swojego oddziału w Zurichu. Po przyjeździe z Norą Barnacle do Szwajcarii okazało się, że nie ma wolnych miejsc dla wykładowcy.
Zaoferowano mu posadę w Poli, niewielkiej miejscowości w pobliżu Triestu, na południowym skraju półwyspu Istria, gdzie szkoła Berlitza zamierzała otworzyć kolejną filię. James i Nora wyjechali.
W marcu 1905 roku Joyce został przeniesiony do Triestu, którego ludność stanowili w większości Włosi, choć same miasto należało do cesarstwa austro – węgierskiego. Triest zafascynował Joyce`a architekturą, historią i sposobem życia mieszkańców. Wkrótce stał się jego drugą ojczyzną. Tutaj urodziły się jego dzieci: Giorgio i Lucia. Kontynuował pracę nad „Stefanem bohaterem”.
Zaprzyjaźnił się z Ettore Schmitzem, właścicielem wytwórni farb antykorozyjnych do statków i zarazem pisarzem, który pod pseudonimem Italo Svevo publikował powieści.
Joyce nadużywał alkoholu, nękały go chroniczne infekcje zębów, problemy ze wzrokiem stawały się coraz poważniejsze. Rodzina Joyca żyła w nędzy. Bywały dni, kiedy nie mieli co jeść, nachodzili ich wierzyciele. Pomagał im młodszy brat Jamesa – Stanislaus.
W 1913 roku londyński wydawca podjął się publikacji „Dublińczyków” a angielskie czasopismo „The Egoist” – druku w odcinkach „Portretu artysty w wieku młodzieńczym”. Joyce uzyskał korzystną finansowo posadę wykładowcy języka angielskiego w Instituto Revoltella.
Wybuchła I wojna światowa i Joyce z rodziną zmuszony był opuścić Triest. Wyjechał do Zurichu.
Po wojnie wrócił do Triestu (przyłączonego do Włoch w 1918 roku), który był już innym miastem niż to, które opuścił. Powojenny Triest wydawał mu się zwyczajnym miejscem, a nie tylko emocjonującym tyglem ludzi i kultur, które zastał w 1905 roku. Nie udało mu się odnowić stosunków z dawnymi przyjaciółmi, brat Stanislaus traktował go zimno, w małym mieszkaniu, które zajmował z rodziną po prostu się dusił. Kiedy amerykański poeta Ezra Pound zaproponował mu wyjazd do Paryża, nie zastanawiał się długo. W stolicy Francji osiadł na dwadzieścia lat. Tutaj kończył pisać „Ulissesa”, opublikowanego w 1922 roku.
O obecności J. Joyce`a w Trieście świadczą tabliczki przymocowane na fasadach budynków w których bywał (najczęściej w kawiarniach), tak więc można zwiedzać miasto „śladami Joyce`a”.
W Trieście można zwiedzić Revoltella – kiedyś instytut, w którym pracował, jako wykładowca języka angielskiego – James Joyce, aktualnie - najważniejsze muzeum w mieście łączące zbiory historyczne z galerią sztuki współczesnej. Mieści się w pałacu w stylu wiedeńskim, które zapisał miastu w 1869 roku baron Pasquale Revoltella, finansista; Museo di Storia ed Arte – ze zbiorami zdobytymi na terenie całego świata (himalajska rzeźba, egipskie manuskrypty i rzymskie szkło).
W Risiera di San Sabba – na terenie tej dawnej łuskarni ryżu znajdował się obóz koncentracyjny, jedyny we Włoszech. Po inwazji niemieckiej na Włochy we wrześniu 1943 roku zainstalowano tu krematorium, pod nadzorem Erwina Lamberta, który zaprojektował obóz śmierci w Treblince. Nikt nie wie dokładnie, ile osób zginęło w Risiera, zanim 1 maja 1945 roku miasto wyzwolili Jugosłowianie, lecz znaleziono 20 000 kart identyfikacyjnych. Narodowy socjalizm miał w tej części Włoch wielu sympatyków.
Wieczorny spacer nie trwał długo – rozszalał się wiatr i zaczął padać deszcz. Z Corso Cavour nad morzem wróciłyśmy do hotelu.
Triest, 5 lipca (czwartek) 2007 r.
Po śniadaniu poszłyśmy na molo popatrzeć na rozświetlone od słońca morze a z przystanku obok dworca kolejowego autobusem nr 36 pojechałyśmy wzdłuż wybrzeża do oddalonego od centrum Triestu o 7 km – Miramare - zamku na cyplu skalistego przylądka, otoczonego parkiem.
Arcyksiąże Maksymilian Ferdynand, młodszy brat Franciszka Józefa wykupił cypel. W latach 1856 – 1870 wznoszono zamek i zagospodarowano okolice. Maksymilian przyjął od Naoleona III ofertę objęcia tronu „cesarza Meksyku”. Zamku już nie zobaczył gdyż w 1867 roku został stracony przez republikanów meksykańskich. Jego żona Charlotte postradała zmysły. Dało to początek legendzie, że „źle skończy każdy, kto spędzi noc w Miramare”.
W parku, tuż nad brzegiem morza spędziłyśmy czas do wieczora. Koty leniwie chodziły po trawie szukając odrobiny cienia. Niewiele osób zwiedzających. Spokój.
Wracałyśmy do centrum Triestu w gigantycznym korku. Wieczorem wyszłyśmy na spacer do portu jachtowego. Pyszne zapiekane kalmary i sardynki - z niezbyt ambitną muzyką w tle co nie przeszkadzało starszym parą pląsać pod sceną.
Ponoć ulubione lokalne dania morskie to branzino (morski okoń) i sogliola (sola). W Trieście funkcjonują także osmizze – nieformalne restauracje, w których rolnicy sprzedają własne produkty, takie jak wędliny domowej roboty, ser, oliwki, chleb i wino. Działają tylko okresowo, nie reklamują się i zwykle leżą z dala od utartych szlaków. Znakiem rozpoznawczym tych lokali są kępki liści zawieszone na bramach i latarniach.
Powoli zapadał zmrok. Zajrzałyśmy na imprezę włosko – kubańską z doskonałą muzyką. W skład zespołu wchodzili – oprócz śpiewającego Kubańczyka – także Kolumbijczyk i Chilijczyk. Więcej widzów siedzących przy drewnianych ławach niż chętnych do tańczenia (dzieci nie miały oporów).
Triest, 6 lipca (piątek) 2007 r.
Śniadanie w restauracyjce hotelowej. Kawę przygotowała nam przemiła Chorwatka.
Cały dzień spędziłyśmy nad morzem przy zamku Miramare. Po powrocie do centrum – wzmocniłam się doskonałą kawą. Triest należy do wiodących portów kawowych na Morzu Śródziemnym. Spacerując po borgo teresiano – aromat palonej kawy unosi się wokół. Kawę Triesteńczycy traktują z powagą i wiele jest miejsc, gdzie można degustować jej gatunki. Torrefazioni to kawiarnie, gdzie zarówno pali się i sprzedaje ziarna kawy, jak również miele je na miejscu, np. Caffe Colombiana (via Carducci) czy Crème Caffe (Piazza Goldoni).
Warto odwiedzić słynne kawiarnie: Caffe San Marco (via G. Battisti) - posiada wnętrze w stylu liberty z marmurowymi blatami stołów, mahoniową boazerią, lustrami i złocieniami; Caffe Tommaseo (Piazza Tommaseo) – kiedyś miejsce spotkań nacjonalistów włoskich.
Po krótkim odpoczynku w hotelu – wybrałyśmy się na wieczorny spacer po mieście. Obejrzałyśmy Forum Romanum u podnóża wzgórza zamkowego i zachód słońca z molo w starym porcie. Mini - koncerty zespołów jazzowych czy rockowych odbywają się prawie na każdym rogu uliczek. Siedzący w restauracyjkach i barach piją z dużych kieliszków wino lub kolorowe drinki. Na stołach - miseczki z zielonymi i czarnymi oliwkami, orzeszkami, chipsami, korniszonami, małymi cebulkami czy kawałkami pizzy.
Kuchnia triesteńska zawiera wpływy środkowoeuropejskie, można zjeść bigos, parówki, klopsiki w bułce, gulasz, kopytka czy pierogi z serem. Przekąski są ponoć najlepsze w osterie, gdzie właściciel nalewa wino z beczek ustawionych za barem. Prosecco – to miejscowe wino musujące, zachwalane kiedyś przez cesarzową Liwię a szklaneczka bardzo cierpkiego czerwonego wina - terrano z winorośli na wapiennych wyżynach wokół miasta – wystarcza - według znawców - na całe życie.
Triest, 7 lipca (sobota) 2007 r.
Przed południem zwiedziłyśmy wzgórze zamkowe (zamek jest konserwowany, można zwiedzić tylko muzeum). Obok mieści się Cattedrale di San Giusto. W XIV wieku połączono stojące tu trzy kościoły w jeden. Fasada jest w większości romańska lecz zawiera kolumny rzymskie i gotycką rozetę a filary przy wejściu są fragmentami rzymskiego grobowca. Wewnątrz, pomiędzy bizantyjskimi kolumnami, znajdują się XIII wieczne freski. Przedstawiają św. Justyna – chrześcijańskiego męczennika zamordowanego podczas prześladowań Dioklecjana.
Przed katedrą pan młody i goście wyraźnie już zdenerwowani. Panna młoda przyjechała z ojcem samochodem chwilę przed rozpoczęciem uroczystości.
Po południu pojechałyśmy do Miramare nad morze. Cudowna pogoda ale też coraz silniejszy wiatr. Ratownicy zawiesili czerwoną flagę. Zakaz pływania. Wracając wysiadłyśmy przy dworcu kolejowym kupić bilety na następny dzień do Udine. Kawa i powrót do hotelu.
Udine, 8 lipca (niedziela) 2007 r.
Znalazłyśmy nocleg w hotelu rodzinnym „Europa” w pobliżu dworca kolejowego. Pamiętający czasy świetności – teraz jakby podupadły i wymarły - z nieliczną obsługą – prawdopodobnie właścicieli.
Przed katedrą zatrzymałyśmy się obejrzeć występy taneczne dziecięcych zespołów regionalnych. Południe i nieprawdopodobne gorąco – właściwie przez cały dzień szukałyśmy cienia (skutecznie) i sklepików z wodą mineralną (bezskutecznie).
Poszłyśmy na Piazza Liberta ze wspaniałym XV - wiecznym Palazzo del Comune – „przypominającym” Palazzo Ducale w Wenecji. Wieża zegarowa (1527 r.) ma również swój pierwowzór wenecki – lwa na fasadzie i Maurów z brązu – jak w Torre dell` Orologio na Placu Św. Marka w Wenecji. Plac jest ulubionym miejscem spotkań mieszkańców Udine.
Na wzgórzu zamkowym – spokojnie. Gęste korony drzew za murami nie pozwalają zobaczyć miasta z góry w całej swojej okazałości. Zamiast tego w oddali widziałyśmy ośnieżone szczyty gór.
Piazza Matteotti – opustoszały. Dopiero wieczorem więcej osób po placu spacerowało. Sjesta w godzinach od ok. 12.30 do ok. 15.30 jest powszechnie przestrzegana. W drugim tygodniu września odbywa się na placu Friuli Doc - międzynarodowy festyn najlepszej gastronomii, wina, sztuki i rękodzieła regionu Friuli Venezia Giulia.
Obok ulic i pod nimi biegną niewielkie kanały zwane rogge, odprowadzone od rzek Torre i Cormor. Nad jednym takim kanalikiem odpoczywałyśmy.
Udine to także miasto weneckiego malarza Giambattisty Tiepolo (1696–1770).
Odegrało bardzo ważną rolę w ukształtowaniu artysty. Lokalny patriarcha hojnie wynagradzał go za najpiękniejsze freski. Tiepolo wyruszył w podróż po Europie w poszukiwaniu sławy i uznania, ale nigdy nie zapomniał o Udine i w 1759 roku powrócił tu ze swoim synem - Giandomenica (1727-1804).
Wiele dzieł Tiepolo można także podziwiać dziś w Wenecji, Madrycie i Würzburgu.
Obrazy ołtarzowe i freski G. Tiepolo obejrzałyśmy w Duomo, romańskiej budowli odrestaurowanej w XVIII wieku w stylu barokowym. Wśród zbiorów Muzeum Narodowego w Szczecinie znajduje się 36 szkiców Giambattisty Tiepolo i jego syna. Interesująca jest biografia artysty napisana przez Michaela Levey (Yale University Press, 1994 r.).
Wróciłyśmy do hotelu mijając grupki Afrykańczyków czy słysząc język arabski. Obecność migrantów zauważalna jest na ulicach Udine.
Wenecja, 9 lipca (poniedziałek) 2007 r.
Z Udine wyjechałyśmy godzinę później niż planowałyśmy. Nie wszystkie pociągi do Wenecji - wyszczególnione w rozkładzie jazdy - kursują także w dni powszechne. Wypiłyśmy pyszną kawę w dworcowym barze, obserwowałyśmy podróżujących.
Po przyjeździe na stację Wenecja – St. Lucia – trudno było nie cieszyć się, że jesteśmy tutaj ponownie i nawet perspektywa wspinania się z bagażami w ręku po schodach mostów nad Canale Grande i innymi kanalikami – nie wpłynęła na doskonałe nastroje. Do hotelu Dalla Mare w San Polo, w którym zatrzymałyśmy się w pierwszych dniach po przyjeździe do Włoch – nie było daleko.
Przez całe popołudnie i wieczór spacerowałyśmy po Wenecji – magicznej, bajkowej i niepowtarzalnej - „gubiąc się i odnajdując”. To największa przyjemność zwiedzania Wenecji pozwalająca chłonąć jej atmosferę.
Wenecja, 10 lipca (wtorek) 2007 r.
Po śniadaniu a przed przejazdem na lotnisko miałyśmy jeszcze trochę czasu, np. aby w końcu wejść do środka Bazyliki Św. Marka. Przechodząc przez Piazzetta dei Leonici - placyk, przy którym usytuowany jest budynek kurii biskupiej zauważyłyśmy kolejkę prowadzącą do bramy wejściowej Bazyliki. Kolejka była nieprawdopodobnie długa i składała się z tygla międzynarodowego, do którego się dołączyłyśmy.
Św. Marek Ewangelista jest świętym patronem Wenecji od kiedy jego relikwie przywiezione zostały tutaj z Aleksandrii około IX wieku n.e. Według legendy o zwiastowaniu św. Marka, kiedy łódź zdążającego do Rzymu ewangelisty była zakotwiczona w lagunie, objawił mu się anioł i zapowiedział, że jego ciało będzie pochowane w tym miejscu (słowa pozdrowienia anielskiego - Pax tibi, Marce evangelista meus - są wyryte na księdze, którą trzyma lew św. Marka). Jedni z pierwszych mieszkańców Wenecji, uwierzywszy w święte przeznaczenie miasta, posłusznie wypełnili proroctwo anioła: wykradając ciało św. Marka i przywożąc je tutaj z Egiptu.
Bazylika była symbolem wielkości Republiki. Jest dziełem jedynym w swoim rodzaju w Europie łacińskiej. Architektura budowli wzorowana były na kościele Dwunastu Apostołów, wzniesionym w VI w. w Konstantynopolu przez cesarza Justyniana.
Mozaiki na złotym tle obejmują powierzchnię 4200 m. kw. – z których najstarsze powstały w IX w., a większość została wykonana w XII i XIII. Wnętrze jest tak bogate, że do Bazyliki trzeba wracać aby odkrywać kolejne fragmenty dekoracji.
Nie mając już zbyt wiele czasu, z hotelu zabrałyśmy bagaż i z Pazzale Roma pojechałyśmy autobusem na lotnisko w Tervisio. Przelot do Krakowa trwał niewiele ponad godzinę. Niska temeperatura (16 stopni C) i zachmurzone niebo.
Wspaniale przeżyta podróż.
Autor: Ewa Radomska.
Z Krakowa przyleciałyśmy do Trevisio po niespełna 2 – godzinnym locie. Autobusem dojechałyśmy do Piazzale Roma w pobliżu dworca kolejowego. Znalazłyśmy pokój w hotelu Dalla Mare w dzielnicy San Polo nad kanałem. Zaułki. Sklepiki z maskami karnawałowymi. Mosty, kanaliki i śpiewający gondolierzy.
Doszłyśmy do Mostu Rialto (Ponte di Rialto) – najstarszego mostu weneckiego na Canale Grande. Kiedyś - drewniany ale po dwukrotnym zawaleniu się mostu w XV i XV wieku zastąpiono go kamienną konstrukcją. Na pierwszych projektach banknotów o nominale 50 Euro umieszczono grafikę przedstawiającą most Rialto - projekt nie został jednak zaakceptowany. Obszar w pobliżu mostu zwany Rialto zamieszany był już w pierwszych wiekach istnienia Wenecji. Wokół Bazyliki św. Marka i Pałacu Dożów znajdowało się centrum polityczne miasta a w Rialto – centrum finansowo – handlowe republiki. Pierwszy państwowy bank w Europie otwarto właśnie tutaj w XII wieku. Tu powstawały również urzędy kierujące sprawami morskimi i skarbem państwa. W Rialto mieścił się bazar, na którym handlowano towarami przywożonymi drogą morską ze Wschodu. Obecnie to oblężone przez turystów miejsce a w dawnych kramach można kupić przede wszystkim biżuterię.
Dziennikarz, krytyk kulinarny, redaktor wydań „Polityki”, autor książek kucharskich z ambicjami literackimi i reporterskimi – Piotr Adamczewski - poleca Antica Trattoria Poste Vecie - najstarszą (i jego ulubioną) wenecką restaurację istniejącą przy targu rybnym od 1500 roku. Słynie z ryb (turbot) i risotta z owocami morza. Bogata karta win. Wenecjanie przychodzą tu kuszeni deserami.
Canale Grande – zbudowany w XV wieku - ma kształt odwróconej litery "S" i przepływając przez środek miasta dzieli je na dwie części, każda ma po trzy dzielnice (siestery): Cannaregio, Castello i San Marco oraz Santa Croce, San Polo i Dorsoduro. Kanał ma 3,8 km, szerokość waha się od 30 do 60 m osiągając głębokość nawet do 6,0 m.
Wzdłuż jego brzegów powstały liczne, znane budowle z fasadami skierowanymi w stronę wody (np. pałac Ca` d`Oro - Złoty Dom), które można podziwiać podczas wycieczki np. tramwajem wodnym, tzw. vaporetto.
Poszłyśmy na Plac św. Marka (Piazza San Marco), którego historia rozpoczyna się w IX wieku. Wiąże się z budową pierwszej Bazyliki św. Marka.. W tamtym okresie plac był niewielki, przez jego teren przepływał jeden z kanałów weneckich, dzieląc go na dwie części, z których jedną zajmował sad klasztoru św. Zachariasza. Pod koniec XII wieku plac został powiększony do obecnych rozmiarów. Od samego początku był miejscem wielu ważnych wydarzeń i uroczystości, np. "zaślubin z morzem" podczas świąt Wniebowstąpienia.
Plac św. Marka połączony jest z Piazzettą San Marco. Tutaj mieszczą się: Pałac Dożów i Bazylika św. Marka. Wszechobecne gołębie.
Usiadłyśmy pod arkadami Nowej Prokuracji (Procuratie Nuove) spoglądając na wieżę zegarową (Torre dell'Orologio), dzwonnicę św. Marka (Campanile), budowlę Ala Napoleonica gdzie znajdują się muzea: Museo Correr ze zbiorami dotyczącymi historii Wenecji (kolekcje monet, map, broni, starodruków), Quadreria z kolekcją obrazów szkoły weneckiej od XIII do końca XV wieku, Museo Archeologoco z kolekcją starożytnych rzeźb greckich i rzymskich, Museo del Risorgimento poświęcone pamięci powstania przeciwko Austriakom (1848 r). Dla znawców historii Wenecji. Plac św. Marka często jest zalewany wodą (acqua alta). Dla umożliwienia przejścia przez plac rozstawiane są wówczas niskie platformy uformowane w ciągi dla pieszych.
Muzyka na żywo w słynnej kawiarni Caffe Florian (gdzie zamawiając np. kawę płaci się za ponad 200 lat tradycji). Bazylika św. Marka w pomarańczowym świetle zachodzącego słońca.
Wenecja, 1 lipca (niedziela) 2007 r.
Spacer po dzielnicy Cannaregio. Tutaj mieści się weneckie getto - najstarsze na świecie. W 1516 r. wszystkim Żydom z miasta nakazano przenieść się na wyspę Ghetto Nuovo. Wejście na jej teren było w nocy zamykane przez chrześcijańskich strażników (opłacać ich musieli Żydzi). Mimo, że Żydom nakazano noszenia charakterystycznych odznak i mycek, nie mówiąc już o narzucaniu im ograniczeń społecznych i finansowych, represje były tu lżejsze niż w innych częściach Europy. Wenecja jako jedno z nielicznych państw oficjalnie tolerowała religię mojżeszową.
Kiedy Żydów wypędzono z Hiszpanii (w 1492 r.) i z Portugalii (w 1497 r.), wielu z nich przybyło właśnie do Wenecji. Żydzi docierający z każdą kolejną falą imigracji budowali własną synagogę i ustanawiali własne rytuały. Liczba mieszkających tu Żydów sięgała w szczytowym okresie ok. 4 tysięcy. Dzielnica była bardzo gęsto zaludniona.
Weneccy Żydzi uzyskali równe prawa dopiero z chwilą zjednoczenia Włoch (w 1866 r.). Od czasu holocaustu - liczba Żydów w Wenecji zaczęła powoli wzrastać, a wielu chasydów i młodych ludzi ze Stanów Zjednoczonych i Izraela, jak przed wiekami - żyje i pracuje w getcie i jego okolicy.
W dzielnicy Castello usiadłyśmy w restauracyjnym ogródku przy Arsenale i Museo Storico Navale z kolekcją modeli wszystkich możliwych statków weneckich. Odpoczywałyśmy w Giardini Pubblici z widokiem na lagunę.
Wokół Wenecji są wyspy, które zasługują na odwiedzenie np.: Murano, Burano, Lido di Venezia, San Giorgio Maggiore, Torcello, San Michele.
Murano – zamieszkałe przez 8 tysięcy mieszkańców - jest znane z produkcji szkła i kryształów wysokiej wartości. Od czasów średniowiecza jest to słynny ośrodek wyrobu luster, kryształów, biżuterii i sztucznych pereł. Początkowo huty szkła znajdowały się w mieście ale z powodu licznych pożarów, które następowały (miasto w większości stanowiło zabudowę drewnianą) w XII wieku przeniesiono produkcję na pobliską wyspę Murano. Pierwsza huta szkła powstała na Murano w 1291 roku. Skupiała całą produkcję szklarską regionu. Mistrzowie rzemiosła - pod groźbą pozbawienia dóbr i oskarżenia o zdradę stanu - nie mogli wyjawiać sekretów swoich wyrobów. Wysoka technika produkcji pozwoliła otrzymać pierwsze w świecie całkowicie bezbarwne szkło tzw. Cristallo. Szkło weneckie stało się wkrótce synonimem bogactwa kolorystycznego i finezyjnych form. Do dziś wielką popularnością cieszą się wyroby ze szkła mlecznego, naczynia zdobione malowidłami emaliowanymi i posrebrzane rtęcią zwierciadła wytwarzane w małych, rodzinnych warsztatach. Szkło z Murano sprzedawane jest na całym świecie.
Burano to wysepka rybacka. Jaskrawe kolory zabudowań miały pomóc powracającym z połowu rybakom odnaleźć tonące w porannej mgle domy. W wieku XVI Burano stało się stolicą włoskiego koronkarstwa. W okresie baroku produkcja koronek rozwinęła się na szerszą skalę, a w roku 1872 na wyspie powstała nawet koronkarska szkoła. Burano ma również słynne muzeum koronki z kolekcją 68 tys. wzorów. "Wyspa z krzywą wieżą" – tak często mówi się o Burano. Chodzi o pochyloną dzwonnicę przy kościele św. Marcina. Przed opuszczeniem Burano warto ponoć wstąpić do jednej z tutejszych trattorii i zamówić ombrę, czyli kieliszek lekkiego wina podawanego do zakąsek.
Lido di Venezia jest plażą Wenecjanów. Przy Promenadzie Giovanni Marconi mieszczą się niektóre z prestiżowych hoteli w Wenecji, kasyno. Tutaj też – na przełomie sierpnia i września odbywają się pokazy filmów w ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmowego. W 1989 roku, podczas festiwalu – Andrzej Wajda otrzymał Złote Lwy za całokształt twórczości.
Na wyspie San Giorgio Maggiore, naprzeciw Placu Św. Marka - znajdują się: kościół Palladio (z obrazami Tintoretta), zakon benedyktyński, siedziba Fundacji Cini.
Wyspa Torcello - jedna z najbardziej niegdyś zaludnionych wysp archipelagu dziś liczy zaledwie 60 mieszkańców. O Torcello mówi się, że jest kolebką kultury weneckiej. Jej architektura należy do najstarszych zabytków cywilizacji laguny. Ernest Hemingway zainteresował się tym malowniczym zakątkiem przybywający do Wenecji po Wielki Krzyż Zasługi Kawalerów Maltańskich. W towarzystwie żony - Mary Welsh - pisarz spędził na Torcello jesień 1948 roku, nazywając to miejsce swoim "ulubionym schronieniem". Zatopiona w zieleni wyspa była świadkiem słynnych polowań pisarza na dzikie kaczki. Tu też powstał początek powieści "Za rzekę w cień drzew".
San Michele - główną częścią wyspy (po przejściu przez krużganki) jest miejski cmentarz, założony dekretem Napoleona, a dziś - podobnie jak kościół - utrzymywany przez franciszkanów. Większość zmarłych Wenecjan leży tu tylko przez 10 lat, później kości ich są wydobywane i umieszczane w specjalnym ossuarium, miejsce zaś wykorzystuje się na grób następny. Na dłuższe utrzymywanie grobów mogą pozwolić sobie tylko bogatsze rodziny.
Cmentarz podzielony jest na kwatery, z których najbardziej zaniedbana jest kwatera protestancka (ma tu swój grób przyjaciel Jamesa Joyce`a - amerykański poeta Ezra Pound). W kwaterze prawosławnej znajdują się m.in. skromne kamienie nagrobne Igora i Wery Strawińskich oraz bardziej wyszukany, zawsze ozdobiony kwiatami grobowiec rosyjskiego baletmistrza - Siergieja Diagilewa.
We Włoszech – jak i w wielu innych krajach europejskich - zakorzenia się, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży, tradycja Halloween, głównie za sprawą handlu i rozrywki. W sklepach powstają osobne działy, w których można kupić specjalnie przygotowane już dynie, stroje oraz maski. Przeciwko tym zwyczajom protestuje coraz głośniej włoski Kościół, nazywając je „neopogańskim świętem". Teolog, ksiądz Giordano Frosini wyraził kiedyś opinię, że "Halloween, przykład supremacji amerykańskiej kultury, zagraża włoskiej tożsamości". Coraz większą popularność tego sztucznego, jak się podkreśla, święta przedstawiciele Episkopatu przypisują zręcznemu marketingowi. Księża nawołują wiernych, by sprzeciwiali się, jak to ujmują - próbom deprecjonowania dnia Wszystkich Świętych.
Poszłyśmy w kierunku Placu Św. Marka mijając grupki handlujących Afrykańczyków. Czujne spojrzenia i szybkie reakcje, kiedy w pobliżu pojawiała się policja. Zbierali swoje uliczne kramy z torebkami, okularami, przenosili się w inne miejsca.
Most Westchnień. Znajduje się on nad Kanałem Pałacowym a pomiędzy Pałacem Dożów a więzieniem. Sławę swą zawdzięcza nie tyle formie architektonicznej, ile XIX-wiecznym pisarzom opiewających go w swych dziełach. Mostem tym przechodzili skazańcy z Pałacu Dożów do więzienia. Właśnie tu mieli możliwość po raz ostatni popatrzeć na świat i westchnąć do wolności, którą utracili. Stąd nazwa - Most Westchnień. Legenda mówi, że jeśli jakaś para właśnie w tym miejscu się pocałuje to szykuje się rychłe wesele.
Trudno przy tej okazji nie wspomnieć o Casanovie, który w Wenecji się urodził i tu właśnie wypracował sobie sławę największego kochanka i uwodziciela wszechczasów.
Wieczorem, w świetle zachodzącego słońca poszłyśmy do Gallerie dell`Accademia - najważniejszego muzeum malarstwa w Wenecji z bogatym zbiorem dzieł malarzy weneckich z okresu między XIV a XVIII wiekiem.
W obrazach wczesnorenesansowych pojawia się charakterystyczne dla malarstwa weneckiego operowanie kolorem, ale dzieła te nie mogą się równać ze znakomitymi, niewielkimi obrazami, które stanowią jedną z głównych atrakcji galerii: Oprócz „Świętego Jerzego” Mantegni i serii Madonn Giovanniego Belliniego, można zobaczyć jeden z najbardziej intrygujących obrazów włoskich – „Burzę” Giorgionego (1500).
Oglądając Paola Veronese „Ucztę w domu Lewiego” (początkowo zwane „Ostatnią Wieczerzą”) przypomniałam sobie historię, którą - podczas pierwszego pobytu w Włoszech opowiedział mi pewien Włoch. Dzieło spowodowało ostry sprzeciw Stolicy Apostolskiej – uznano, że jak na obraz o tematyce religijnej, dzieło było zbyt śmiałe. Pytano: „Czy ktokolwiek zlecił wam malować na tym obrazie Niemców, błaznów i rzeczy temu podobne? Czy wydaje się właściwe, by podczas Ostatniej Wieczerzy Pańskiej wypadało malować błaznów, pijaków, Niemców, karły i podobne wulgarne rzeczy?”. Veronese odrzucił krytykę, reagując na nią jedynie zmianą tytułu dzieła. Zażegnało to spór.
Płótna Tintoretta ukazują sceny z życia świętego Marka – patrona Wenecji: „Św. Marek uwalnia niewolnika” (1548; to właśnie temu dziełu artysta zawdzięcza sławę), „Kradzież ciała św. Marka” oraz „Św. Marek ocala życie Saracenowi” (obydwa z lat 60. XVI w.). Zespół obrazów Carpaccia „Historia św. Urszuli” - powstałych na zamówienie Scuola di Sant’Orsola w San Zanipolo (1490-1494), odnowionych w połowie lat 80. XX w. - należy do najciekawszych we Włoszech.
Spacerowałyśmy po dzielnicach Dorsoduro i San Polo.
Werona, 2 lipca (poniedziałek) 2007 r.
Pociąg z Wenecji – St. Lucia do Werony Porta Nuova - największego miasta lądowego Veneto - jechał ponad dwie godziny. Duszno. W hotelu Maxim zostawiłyśmy bagaże.
Pierwotną osadę rzymską założono tu ze względu na lokalizację - na przecięciu szlaków handlowych z północy na południe i z zachodu na wschód. Po okresie upadku wywołanego rozpadem Cesarstwa Rzymskiego, nastąpił rozwój Werony za Ostrogotów, których z kolei zastąpili Frankowie - syn Karola Wielkiego, Pepin, zarządzał stąd swym królestwem. W XII w. Werona stała się komuną miejską. W kolejnym stuleciu, wraz ze wzrostem potęgi rodu Scaligeri, osiągnęła szczyty swej niezależności. Ci bezwzględni władcy byli zarazem energicznymi mecenasami sztuki i wiele najpiękniejszych budynków w mieście pochodzi ze stuletniego okresu ich panowania. Po upadku tej dynastii przez pewien czas panował chaos. Wreszcie kontrolę nad miastem zyskał Gian Galeazzo Visconti z Mediolanu. W 1405 r. Weronę wchłonęło imperium weneckie, któremu podlegała aż do nadejścia Napoleona. Dzieje obu miast były od tego momentu zbliżone: obejmowały długi okres władzy Austriaków zakończony zjednoczeniem Włoch w 1866 r.
Przy via Cappello, ulicy nazwanej od rodu, który Szekspir uwiecznił jako Kapuletich mieści się Casa di Giulietta (Dom Julii). Choć rody Kapuletich i Montekich istniały naprawdę, Romeo i Julia są postaciami całkowicie zmyślonymi. Sam dom z początku XIV wieku jest doskonale zachowany.
Weszłyśmy na rozgrzany od słońca Piazza dell’Erbe. Plac był od początku ważnym rzymskim skrzyżowaniem dróg oraz forum i do dziś pozostaje sercem miasta. Jak sugeruje nazwa, na tutejszym targu handlowano głównie warzywami; dziś jednak w dużej mierze zastawiony jest mało estetycznymi straganami z odzieżą, pamiątkami. Spośród budynków otaczających plac wyróżniają się: Domus Mercatorum, powstały w 1301 r. jako magazyn i giełda kupiecka, XIV-wieczna Torre del Gardello oraz Casa Mazzanti, którego XVI-wieczne malowidła ścienne najlepiej oglądać po zmroku, w świetle reflektorów.
W ogródkach kawiarnianych na placu siedziało kilka osób odpoczywających od upału.
Poszłyśmy na Piazza dei Signori. Dawniej był to główny plac miejski w Weronie. Palazzo del Capitano, oddzielony od Palazzo del Comune odcinkiem odkopanej rzymskiej ulicy. W sąsiedztwie średniowiecznego Palazzo degli Scaligeri, rezydencji rodu, stoi pamiątka bardziej demokratycznych czasów, XV-wieczna Loggia del Consiglio, dawna sala obrad rady miejskiej i doskonały przykład architektury wczesnorenesansowej w Weronie. Wśród szeregu figur wybitnych postaci ustawionych na dachu, można dostrzec podobiznę Catullusa - rodzimego poety werońskiego.
Padający deszcz „przeczekałyśmy” pod parasolami ogródka restauracyjnego.
Za łukiem łączącym Palazzo degli Scaligeri z Palazzo del Capitano wyłonił się przed nami mały kościół romański Santa Maria Antica. Obok stoją Arche Scaligeri, jedne z najbardziej wyrafinowanych grobowców we Włoszech. W sklepiku z pamiątkami dostrzegłyśmy kolorowy przewodnik w j. polskim po Weronie z zabawnym tłumaczeniem na okładce: „Edycia Polka”.
Poszłyśmy na Piazza Bra z rzymską Areną z I w. n.e. zachowaną w godnym podziwu stanie mimo trzęsienia ziemi w XII w., od którego zawaliły się wszystkie łuki zewnętrznej ściany - z wyjątkiem czterech. Nieprawdopodobna ulewa zatrzymała nas na dłużej w restauracji przy placu.
Przed powrotem do hotelu zajrzałyśmy ponownie na mały dziedziniec z Casa di Giulietta (Domu Julii) – spokojne w porównaniu do wcześniejszych tłumów zwiedzających .
Werona, 3 lipca (wtorek) 2007 r.
Śniadanie w restauracji hotelowej.
Wspięłyśmy się na wzgórze zamkowe skąd roztacza się przepiękny widok na miasto i rzekę Adygę. Widać stąd m.in. Sant’Anastasia - największy kościół w Weronie, Duomo (katedrę) w czerwono-białe pasy wznoszącą się zaraz za zakolem rzeki, za romańskim Ponte Pietra, Basilica di San Zeno Maggiore - jeden z najbardziej znaczących kościołów romańskich w północnych Włoszech.
Przez Ponte Pietra, Piazza Erbe ruszyłyśmy w kierunku Arsenału – jakby opuszonego z zaniedbanym otoczeniem. Nad rzeką Adyga moczyłyśmy stopy w lodowatej wodzie. Zajrzałyśmy do kafejki internetowej.
We wnętrzu Areny, w której obecnie wystawiane są wielkie spektakle operowe, podczas których 20 tys. widzów zajmuje miejsca dawnych kibiców igrzysk gladiatorskich. Przyglądałyśmy się przygotowaniom dekoracji na scenie. Pierwotnie ten trzeci pod względem wielkości amfiteatr rzymski miał wymiary 152 na 123 m i nadal prezentuje się okazale. Dodatkową atrakcją jest panorama miasta roztaczająca się z najwyższego spośród 44 rzędów siedzeń, wykonanych z różowego marmuru.
Werona – ze swym bogactwem rzymskich zabytków i uliczek zabudowanych średniowiecznymi domami ma wiele do zaoferowania. To spokojne, przyjazne miasto.
Triest, 4 lipca (środa) 2007 r.
Przyjechałyśmy pociągiem IC przed 15.00, po 4 – godzinnej podróży z Werony m.in. przez Padwę, Wenecję – Maestrę, Wenecję – St. Lucia, Manfalcone. Towarzyszyło nam małżeństwo Niemców z dwoma córeczkami ale ze względu na brak rezerwacji, w Padwie zwolnili miejsca dla włoskiego małżeństwa z dziećmi. Niemcy wysiedli na stacji Wenecja - St. Lucia, gdzie mieliśmy krótki postój. Przez głośniki konduktor czy szef pociągu pytał o lekarza, po chwili zza okien usłyszeliśmy sygnał jadącej karetki pogotowia.
Dojeżdżając do Triestu – niebo stawało się granatowe. Kilka hoteli i brak wolnych miejsc mimo, że był środek tygodnia. Hotelarze nie ukrywali zaskoczenia, ostatnio przyjeżdża do Triestu wielu Austriaków. Znalazłyśmy pokój w spokojnym Albergo Al. Viale przy via Nordio, w pobliżu zacienionej viale XX Septembre pełnej gelaterie (lodziarni) i kawiarnianych ogródków.
Triest położony jest pomiędzy białym wapiennym płaskowyżem a błękitnymi wodami Morza Adriatyckiego, na granicy świata łacińskiego i słowiańskiego.
Bardzo chciałam tutaj przyjechać, już od dawna.
Claudio Magris – ur. w 1939 roku w Treście, pisarz, germanista, wykładowaca na Uniwersytecie Triesteńskim, współpracujący z „Corriere della Sera”, podczas International Writers` Conference and Book Exhibition w Dublinie w czerwcu 1991 roku wygłosił odczyt „Europa widziana z Triestu”:
(...) „Triest to, po pierwsze, miasto leżące przy granicy, po drugie – czego nie należy mylić – jest miastem pogranicza, po trzecie wreszcie, bywał ziemią niczyją pomiędzy granicami, bramą, przez którą kultura Europy Środkowej docierała do Włoch i na Zachód” (...) „Jest miastem małym, lecz bardzo szczególnym, miastem włoskim z niewielką mniejszością słoweńską oraz innymi wspólnotami etnicznymi, istniejącymi zwłaszcza w przeszłości: z kulturową obecnością niemiecką, a przede wszystkim długą tradycją austriacką. Do 1918 roku Triest stanowił część cesarstwa habsburskiego, był portem, wyjściem na morze Europy Środkowej, tyglem narodów pochodzących z całego regionu i tworzących mieszaninę różnorodnych składników”. (...) „Triest to miasto, gdzie pojmuje się od razu, jak złożona jest kwestia kulturowej tożsamości, krzyżowanie się kultur, narodowości, języków (...)”.
To właśnie zainteresowało mnie najbardziej choć zdawałam sobie sprawę, że przez kilka dni pobytu w tym mieście trudno będzie odkryć „tożsamość” Triestu a jedynie jego atmosferę.
Rzymianie zajęli miasto w 178 r. p. n. e. i nazwali je Tergeste. Niewiele zachowało się śladów ich obecności – teatr koło Corso Italia czy łuk przy Piazza Barbacan.
Triest został zbudowany głównie dzięki kapitałowi austriackiemu, aby służyć jako port południowego cesarstwa Habsburgów. Po tym okresie czasu pozostała neoklasyczna architektura i barok – borgo teresiano. Taką nazwę nosi centrum miasta - od cesarzowej Marii Teresy (1740 – 80), która była inicjatorką jego rozbudowy. Krótki okres rozkwitu miasta skończył się w 1918 roku, gdy miasto przeszło w ręce Włoch. Do ostatecznego ustalenia granic doszło dopiero w 1975 roku. Tito zachował półwysep Istria, z którego masowo wyemigrowała ludność włoska.
Z miastem związany był pisarz irlandzki - James Joyce.
W 1904 roku w pewnej gazecie dublińskiej Joyce znalazł informację, że szkoła językowa Berlitza poszukuje nauczyciela języka angielskiego do swojego oddziału w Zurichu. Po przyjeździe z Norą Barnacle do Szwajcarii okazało się, że nie ma wolnych miejsc dla wykładowcy.
Zaoferowano mu posadę w Poli, niewielkiej miejscowości w pobliżu Triestu, na południowym skraju półwyspu Istria, gdzie szkoła Berlitza zamierzała otworzyć kolejną filię. James i Nora wyjechali.
W marcu 1905 roku Joyce został przeniesiony do Triestu, którego ludność stanowili w większości Włosi, choć same miasto należało do cesarstwa austro – węgierskiego. Triest zafascynował Joyce`a architekturą, historią i sposobem życia mieszkańców. Wkrótce stał się jego drugą ojczyzną. Tutaj urodziły się jego dzieci: Giorgio i Lucia. Kontynuował pracę nad „Stefanem bohaterem”.
Zaprzyjaźnił się z Ettore Schmitzem, właścicielem wytwórni farb antykorozyjnych do statków i zarazem pisarzem, który pod pseudonimem Italo Svevo publikował powieści.
Joyce nadużywał alkoholu, nękały go chroniczne infekcje zębów, problemy ze wzrokiem stawały się coraz poważniejsze. Rodzina Joyca żyła w nędzy. Bywały dni, kiedy nie mieli co jeść, nachodzili ich wierzyciele. Pomagał im młodszy brat Jamesa – Stanislaus.
W 1913 roku londyński wydawca podjął się publikacji „Dublińczyków” a angielskie czasopismo „The Egoist” – druku w odcinkach „Portretu artysty w wieku młodzieńczym”. Joyce uzyskał korzystną finansowo posadę wykładowcy języka angielskiego w Instituto Revoltella.
Wybuchła I wojna światowa i Joyce z rodziną zmuszony był opuścić Triest. Wyjechał do Zurichu.
Po wojnie wrócił do Triestu (przyłączonego do Włoch w 1918 roku), który był już innym miastem niż to, które opuścił. Powojenny Triest wydawał mu się zwyczajnym miejscem, a nie tylko emocjonującym tyglem ludzi i kultur, które zastał w 1905 roku. Nie udało mu się odnowić stosunków z dawnymi przyjaciółmi, brat Stanislaus traktował go zimno, w małym mieszkaniu, które zajmował z rodziną po prostu się dusił. Kiedy amerykański poeta Ezra Pound zaproponował mu wyjazd do Paryża, nie zastanawiał się długo. W stolicy Francji osiadł na dwadzieścia lat. Tutaj kończył pisać „Ulissesa”, opublikowanego w 1922 roku.
O obecności J. Joyce`a w Trieście świadczą tabliczki przymocowane na fasadach budynków w których bywał (najczęściej w kawiarniach), tak więc można zwiedzać miasto „śladami Joyce`a”.
W Trieście można zwiedzić Revoltella – kiedyś instytut, w którym pracował, jako wykładowca języka angielskiego – James Joyce, aktualnie - najważniejsze muzeum w mieście łączące zbiory historyczne z galerią sztuki współczesnej. Mieści się w pałacu w stylu wiedeńskim, które zapisał miastu w 1869 roku baron Pasquale Revoltella, finansista; Museo di Storia ed Arte – ze zbiorami zdobytymi na terenie całego świata (himalajska rzeźba, egipskie manuskrypty i rzymskie szkło).
W Risiera di San Sabba – na terenie tej dawnej łuskarni ryżu znajdował się obóz koncentracyjny, jedyny we Włoszech. Po inwazji niemieckiej na Włochy we wrześniu 1943 roku zainstalowano tu krematorium, pod nadzorem Erwina Lamberta, który zaprojektował obóz śmierci w Treblince. Nikt nie wie dokładnie, ile osób zginęło w Risiera, zanim 1 maja 1945 roku miasto wyzwolili Jugosłowianie, lecz znaleziono 20 000 kart identyfikacyjnych. Narodowy socjalizm miał w tej części Włoch wielu sympatyków.
Wieczorny spacer nie trwał długo – rozszalał się wiatr i zaczął padać deszcz. Z Corso Cavour nad morzem wróciłyśmy do hotelu.
Triest, 5 lipca (czwartek) 2007 r.
Po śniadaniu poszłyśmy na molo popatrzeć na rozświetlone od słońca morze a z przystanku obok dworca kolejowego autobusem nr 36 pojechałyśmy wzdłuż wybrzeża do oddalonego od centrum Triestu o 7 km – Miramare - zamku na cyplu skalistego przylądka, otoczonego parkiem.
Arcyksiąże Maksymilian Ferdynand, młodszy brat Franciszka Józefa wykupił cypel. W latach 1856 – 1870 wznoszono zamek i zagospodarowano okolice. Maksymilian przyjął od Naoleona III ofertę objęcia tronu „cesarza Meksyku”. Zamku już nie zobaczył gdyż w 1867 roku został stracony przez republikanów meksykańskich. Jego żona Charlotte postradała zmysły. Dało to początek legendzie, że „źle skończy każdy, kto spędzi noc w Miramare”.
W parku, tuż nad brzegiem morza spędziłyśmy czas do wieczora. Koty leniwie chodziły po trawie szukając odrobiny cienia. Niewiele osób zwiedzających. Spokój.
Wracałyśmy do centrum Triestu w gigantycznym korku. Wieczorem wyszłyśmy na spacer do portu jachtowego. Pyszne zapiekane kalmary i sardynki - z niezbyt ambitną muzyką w tle co nie przeszkadzało starszym parą pląsać pod sceną.
Ponoć ulubione lokalne dania morskie to branzino (morski okoń) i sogliola (sola). W Trieście funkcjonują także osmizze – nieformalne restauracje, w których rolnicy sprzedają własne produkty, takie jak wędliny domowej roboty, ser, oliwki, chleb i wino. Działają tylko okresowo, nie reklamują się i zwykle leżą z dala od utartych szlaków. Znakiem rozpoznawczym tych lokali są kępki liści zawieszone na bramach i latarniach.
Powoli zapadał zmrok. Zajrzałyśmy na imprezę włosko – kubańską z doskonałą muzyką. W skład zespołu wchodzili – oprócz śpiewającego Kubańczyka – także Kolumbijczyk i Chilijczyk. Więcej widzów siedzących przy drewnianych ławach niż chętnych do tańczenia (dzieci nie miały oporów).
Triest, 6 lipca (piątek) 2007 r.
Śniadanie w restauracyjce hotelowej. Kawę przygotowała nam przemiła Chorwatka.
Cały dzień spędziłyśmy nad morzem przy zamku Miramare. Po powrocie do centrum – wzmocniłam się doskonałą kawą. Triest należy do wiodących portów kawowych na Morzu Śródziemnym. Spacerując po borgo teresiano – aromat palonej kawy unosi się wokół. Kawę Triesteńczycy traktują z powagą i wiele jest miejsc, gdzie można degustować jej gatunki. Torrefazioni to kawiarnie, gdzie zarówno pali się i sprzedaje ziarna kawy, jak również miele je na miejscu, np. Caffe Colombiana (via Carducci) czy Crème Caffe (Piazza Goldoni).
Warto odwiedzić słynne kawiarnie: Caffe San Marco (via G. Battisti) - posiada wnętrze w stylu liberty z marmurowymi blatami stołów, mahoniową boazerią, lustrami i złocieniami; Caffe Tommaseo (Piazza Tommaseo) – kiedyś miejsce spotkań nacjonalistów włoskich.
Po krótkim odpoczynku w hotelu – wybrałyśmy się na wieczorny spacer po mieście. Obejrzałyśmy Forum Romanum u podnóża wzgórza zamkowego i zachód słońca z molo w starym porcie. Mini - koncerty zespołów jazzowych czy rockowych odbywają się prawie na każdym rogu uliczek. Siedzący w restauracyjkach i barach piją z dużych kieliszków wino lub kolorowe drinki. Na stołach - miseczki z zielonymi i czarnymi oliwkami, orzeszkami, chipsami, korniszonami, małymi cebulkami czy kawałkami pizzy.
Kuchnia triesteńska zawiera wpływy środkowoeuropejskie, można zjeść bigos, parówki, klopsiki w bułce, gulasz, kopytka czy pierogi z serem. Przekąski są ponoć najlepsze w osterie, gdzie właściciel nalewa wino z beczek ustawionych za barem. Prosecco – to miejscowe wino musujące, zachwalane kiedyś przez cesarzową Liwię a szklaneczka bardzo cierpkiego czerwonego wina - terrano z winorośli na wapiennych wyżynach wokół miasta – wystarcza - według znawców - na całe życie.
Triest, 7 lipca (sobota) 2007 r.
Przed południem zwiedziłyśmy wzgórze zamkowe (zamek jest konserwowany, można zwiedzić tylko muzeum). Obok mieści się Cattedrale di San Giusto. W XIV wieku połączono stojące tu trzy kościoły w jeden. Fasada jest w większości romańska lecz zawiera kolumny rzymskie i gotycką rozetę a filary przy wejściu są fragmentami rzymskiego grobowca. Wewnątrz, pomiędzy bizantyjskimi kolumnami, znajdują się XIII wieczne freski. Przedstawiają św. Justyna – chrześcijańskiego męczennika zamordowanego podczas prześladowań Dioklecjana.
Przed katedrą pan młody i goście wyraźnie już zdenerwowani. Panna młoda przyjechała z ojcem samochodem chwilę przed rozpoczęciem uroczystości.
Po południu pojechałyśmy do Miramare nad morze. Cudowna pogoda ale też coraz silniejszy wiatr. Ratownicy zawiesili czerwoną flagę. Zakaz pływania. Wracając wysiadłyśmy przy dworcu kolejowym kupić bilety na następny dzień do Udine. Kawa i powrót do hotelu.
Udine, 8 lipca (niedziela) 2007 r.
Znalazłyśmy nocleg w hotelu rodzinnym „Europa” w pobliżu dworca kolejowego. Pamiętający czasy świetności – teraz jakby podupadły i wymarły - z nieliczną obsługą – prawdopodobnie właścicieli.
Przed katedrą zatrzymałyśmy się obejrzeć występy taneczne dziecięcych zespołów regionalnych. Południe i nieprawdopodobne gorąco – właściwie przez cały dzień szukałyśmy cienia (skutecznie) i sklepików z wodą mineralną (bezskutecznie).
Poszłyśmy na Piazza Liberta ze wspaniałym XV - wiecznym Palazzo del Comune – „przypominającym” Palazzo Ducale w Wenecji. Wieża zegarowa (1527 r.) ma również swój pierwowzór wenecki – lwa na fasadzie i Maurów z brązu – jak w Torre dell` Orologio na Placu Św. Marka w Wenecji. Plac jest ulubionym miejscem spotkań mieszkańców Udine.
Na wzgórzu zamkowym – spokojnie. Gęste korony drzew za murami nie pozwalają zobaczyć miasta z góry w całej swojej okazałości. Zamiast tego w oddali widziałyśmy ośnieżone szczyty gór.
Piazza Matteotti – opustoszały. Dopiero wieczorem więcej osób po placu spacerowało. Sjesta w godzinach od ok. 12.30 do ok. 15.30 jest powszechnie przestrzegana. W drugim tygodniu września odbywa się na placu Friuli Doc - międzynarodowy festyn najlepszej gastronomii, wina, sztuki i rękodzieła regionu Friuli Venezia Giulia.
Obok ulic i pod nimi biegną niewielkie kanały zwane rogge, odprowadzone od rzek Torre i Cormor. Nad jednym takim kanalikiem odpoczywałyśmy.
Udine to także miasto weneckiego malarza Giambattisty Tiepolo (1696–1770).
Odegrało bardzo ważną rolę w ukształtowaniu artysty. Lokalny patriarcha hojnie wynagradzał go za najpiękniejsze freski. Tiepolo wyruszył w podróż po Europie w poszukiwaniu sławy i uznania, ale nigdy nie zapomniał o Udine i w 1759 roku powrócił tu ze swoim synem - Giandomenica (1727-1804).
Wiele dzieł Tiepolo można także podziwiać dziś w Wenecji, Madrycie i Würzburgu.
Obrazy ołtarzowe i freski G. Tiepolo obejrzałyśmy w Duomo, romańskiej budowli odrestaurowanej w XVIII wieku w stylu barokowym. Wśród zbiorów Muzeum Narodowego w Szczecinie znajduje się 36 szkiców Giambattisty Tiepolo i jego syna. Interesująca jest biografia artysty napisana przez Michaela Levey (Yale University Press, 1994 r.).
Wróciłyśmy do hotelu mijając grupki Afrykańczyków czy słysząc język arabski. Obecność migrantów zauważalna jest na ulicach Udine.
Wenecja, 9 lipca (poniedziałek) 2007 r.
Z Udine wyjechałyśmy godzinę później niż planowałyśmy. Nie wszystkie pociągi do Wenecji - wyszczególnione w rozkładzie jazdy - kursują także w dni powszechne. Wypiłyśmy pyszną kawę w dworcowym barze, obserwowałyśmy podróżujących.
Po przyjeździe na stację Wenecja – St. Lucia – trudno było nie cieszyć się, że jesteśmy tutaj ponownie i nawet perspektywa wspinania się z bagażami w ręku po schodach mostów nad Canale Grande i innymi kanalikami – nie wpłynęła na doskonałe nastroje. Do hotelu Dalla Mare w San Polo, w którym zatrzymałyśmy się w pierwszych dniach po przyjeździe do Włoch – nie było daleko.
Przez całe popołudnie i wieczór spacerowałyśmy po Wenecji – magicznej, bajkowej i niepowtarzalnej - „gubiąc się i odnajdując”. To największa przyjemność zwiedzania Wenecji pozwalająca chłonąć jej atmosferę.
Wenecja, 10 lipca (wtorek) 2007 r.
Po śniadaniu a przed przejazdem na lotnisko miałyśmy jeszcze trochę czasu, np. aby w końcu wejść do środka Bazyliki Św. Marka. Przechodząc przez Piazzetta dei Leonici - placyk, przy którym usytuowany jest budynek kurii biskupiej zauważyłyśmy kolejkę prowadzącą do bramy wejściowej Bazyliki. Kolejka była nieprawdopodobnie długa i składała się z tygla międzynarodowego, do którego się dołączyłyśmy.
Św. Marek Ewangelista jest świętym patronem Wenecji od kiedy jego relikwie przywiezione zostały tutaj z Aleksandrii około IX wieku n.e. Według legendy o zwiastowaniu św. Marka, kiedy łódź zdążającego do Rzymu ewangelisty była zakotwiczona w lagunie, objawił mu się anioł i zapowiedział, że jego ciało będzie pochowane w tym miejscu (słowa pozdrowienia anielskiego - Pax tibi, Marce evangelista meus - są wyryte na księdze, którą trzyma lew św. Marka). Jedni z pierwszych mieszkańców Wenecji, uwierzywszy w święte przeznaczenie miasta, posłusznie wypełnili proroctwo anioła: wykradając ciało św. Marka i przywożąc je tutaj z Egiptu.
Bazylika była symbolem wielkości Republiki. Jest dziełem jedynym w swoim rodzaju w Europie łacińskiej. Architektura budowli wzorowana były na kościele Dwunastu Apostołów, wzniesionym w VI w. w Konstantynopolu przez cesarza Justyniana.
Mozaiki na złotym tle obejmują powierzchnię 4200 m. kw. – z których najstarsze powstały w IX w., a większość została wykonana w XII i XIII. Wnętrze jest tak bogate, że do Bazyliki trzeba wracać aby odkrywać kolejne fragmenty dekoracji.
Nie mając już zbyt wiele czasu, z hotelu zabrałyśmy bagaż i z Pazzale Roma pojechałyśmy autobusem na lotnisko w Tervisio. Przelot do Krakowa trwał niewiele ponad godzinę. Niska temeperatura (16 stopni C) i zachmurzone niebo.
Wspaniale przeżyta podróż.
Autor: Ewa Radomska.
To nie pierwsza moja podróż do Włoch ale za każdym razem czuję magię Wenecji - miasta absolutnie niepowtarzalnego o którym także niełatwo pisać... Pierwsze spotkanie z Triestem. Miasto zaskoczyło mnie swoją energiąą, wpływami wschodnioeuropejskimi, cudnym morzem.
Dodane komentarze
podróżnik 2007-07-21 16:24:03
Świetnie opisana podróż. Artykuł dowodzi dobrej znajomości historycznej Włoch jak i sztuki włoskiej. Gratuluję, pisz więcej i oczywiście publikuj.Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.