Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Przyp³ywy i odp³ywy > WIELKA BRYTANIA


Niechêtnie jecha³em do tego miasta. Na ró¿nych forach internetowych czyta³em bowiem, ¿e jest to miejsce ociekaj±ce seksem i t³uszczem fast foodów. Poza tym mia³o tu ¶mierdzieæ octem, mia³o byæ brudno, zimno i nieprzyjemnie. Mimo to zaryzykowa³em...
Dzieñ pierwszy
Przed po³udniem wybra³em siê na zwiedzanie miasta. Zacz±³em oczywi¶cie od chluby Blackpool, czyli nadmorskiej promenady. Nie wiem co Anglicy widzieli w tym fragmencie burego Morza Irlandzkiego, ale w³a¶nie to miejsce wyznaczyli sobie na narodowy kurort, do którego ¶ci±ga co roku oko³o dziesiêciu milionów turystów. Wzd³u¿ promenady rozlokowana jest trudna do zliczenia ilo¶æ hoteli, w tym takich jak: Hilton, Imperial, Sheraton, Metropole czy Savoy. W ca³ym Blackpool wraz z pensjonatami jest ich ponad trzy tysi±ce.
Spacer utrudnia³ mi nieco porywisty wiatr i wdzieraj±ce siê wraz nim bryzgi s³onej wody, która podczas przyp³ywu wlewa siê nawet na jezdniê. Po drodze zajrza³em do olbrzymiego salonu gier (miasto to bywa niekiedy nazywane angielskim Las Vegas). Potem przeszed³em obok zbudowanej z metalowych elementów wie¿y widokowej, która od biedy mo¿e kojarzyæ siê z t± zaprojektowan± przez Gustawa Eiffla, jednak do tej paryskiej sporo jej brakuje.
Ju¿ ze wstêpnego rekonesansu widzê, ¿e Blackpool to miasto sk³adaj±ce sie g³ównie z jedno i dwupiêtrowych budynków. W ca³ym mie¶cie jest zaledwie piêæ wie¿owców. Charakterystyczn± cech± nadmorskich dzielnic jest równie¿ niemal ca³kowity brak zieleni. Sprawia to do¶æ przygnêbiaj±ce wra¿enie.
Dzieñ drugi
Narzeka³em wczoraj na brak zieleni w Blackpool. Nie do koñca mia³em racjê. Znajduj± siê tu bowiem - jak siê okazuje – prawdziwe enklawy prawie niczym nieska¿onej przyrody. My¶lê tu o parku im. Stanleya. Na kilkunastu hektarach gruntu znale¼æ tu mo¿na piêkne trawniki, rabatki kwiatowe i sporo starych drzew. Jest te¿ niewielkie jeziorko, w którym mo¿na wêdkowaæ, co w parkach nie jest raczej czêstym zjawiskiem. Na trawnikach i w alejkach spotkaæ mo¿na sporo szarych wiewiórek, które od czasu sprowadzenia z USA tak siê rozpleni³y na tych terenach, ¿e niemal ca³kowicie wypar³y znan± nam dobrze wiewiórkê pospolit±. Generalnie wszak¿e zieleñ jest tutaj jak±¶ wyblak³a, jakby pozbawiona soczysto¶ci. Obok parku znajduje sie ZOO. Za obejrzenie zgromadzonych tu okazów fauny zap³aciæ trzeba 11 funtów.
Dzieñ trzeci
Dzisiaj wybra³em siê w kierunku Pleasure Beach, czyli parku rozrywki. Po drodze zaliczy³em dworzec kolejowy (nic szczególnego) oraz kilka ko¶cio³ów anglikañskich. W jednym z nich, bodaj¿e Saint Paul’s, podszed³ do mnie miejscowy duchowny i próbowa³ zagadn±æ.
- No English – pokrêci³em przecz±co g³ow±. – Im Polish – uzupe³ni³em swoj± „kwiecist±” wypowied¼, kieruj±c siê do wyj¶cia.
- Polish? – ksi±dz z³apa³ mnie za rêkaw i t³umacz±c co¶ gêsto, pokazywa³ rêk± kierunek. Rozumia³em z tego pojedyncze s³owa, takie jak: „polish church” i „Newton Drive”. Domy¶li³em siê zatem, ¿e pokazywa³ mi drogê do polskiego ko¶cio³a. Powiedzia³em mu wiêc „thank you” i... poszed³em w przeciwnym kierunku.
Id±c dalej „odkry³em”, ¿e tablice rejestracyjne maj± w Anglii ró¿ne kolory, tzn. bia³e z przodu i ¿ó³te z ty³u samochodu. Czy oni zawsze musz± wszystko udziwniaæ? Innnego rodzaju spostrze¿enie dotyczy du¿ej poda¿y domów i mieszkañ do sprzedania. Niemal co krok napotyka³em tablice z napisem „For sale” i podanym numerem telefonu do biura nieruchomo¶ci. W jednym przypadku by³a nawet cena – 130 tysiêcy funtów za ca³kiem okaza³y dom. i ¿ó³te z ty³u samochodu. Czy oni zawsze musz± wszystko udziwniaæ? Innnego rodzaju spostrze¿enie dotyczy du¿ej poda¿y domów i mieszkañ do sprzedania. Niemal co krok napotyka³em tablice z napisem „For sale” i podanym numerem telefonu do biura nieruchomo¶ci. W jednym przypadku by³a nawet cena – 130 tysiêcy funtów za ca³kiem okaza³y dom.
W koñcu dotar³em do weso³ego miasteczka. Od razu zwróci³em uwagê na najwiêkszy w Anglii rollercoaster (Pepsi Max Big One za 7 funtów od ³ebka). Nigdy w ¿yciu nie jecha³em ¿adn± górsk± kolejk±, tote¿ mia³em mgliste pojêcie o wra¿eniach z takiej przeja¿d¿ki. W innym wypadku pewnie nie wsiada³bym tak ochoczo do wagonika... Mówi±c powa¿nie, nie mam lêku wysoko¶ci ani przestrzeni, ale na grawitacjê i przeci±¿enia nie mam wp³ywu. A takich w³a¶nie doznañ do¶wiadcza siê w trakcie jazdy rollercoasterem. Zaraz po starcie wagonik powoli wspina siê prawie pionowo pod oko³o 70-metrowy wierzcho³ek stalowej konstrukcji. W tym momencie spokojnie fotografujê (choæ jest to zabronione) poszczególne elementy kolejki i panoramê Blackpool. ¯arty koñcz± siê, gdy kolejka odczepia siê od wci±gaj±cego j± do góry ³añcucha i si³± bezw³adno¶ci spada po niemal prostopad³ym do powierzchni ziemi torze. Kurczowo ³apiê siê rêkami porêczy (puszczony samopas aparat dynda mi gdzie¶ z ty³u g³owy zawieszony na szyi), za¶ nogi z ca³ej si³y wciskam w podlogê. Zjazd z prêdko¶ci± znacznie przekraczaj±c± 100 km/h trwa jednak bardzo krótko, gdy¿ po chwili kolejka znów szybuje do góry, choæ tym razem na mniejszy wierzcho³ek. Potem jest jeszcze kilka pêtli, w tym elementy jazdy po skosie, co pozwala zadzia³aæ si³om od¶rodkowym, do¶rodkowym i wszelkim innym. Ja w ka¿dym razie martwiê siê tylko o aparat i o niebezpiecznie podskakuj±ce na nosie okulary.
Po zakoñczeniu jazdy otrzymujê reprymendê od pracownika obs³ugi za u¿ywanie aparatu. Udajê, ¿e nie wiem o co mu chodzi i próbujê t³umaczyæ swoj± niesubordynacjê nieznajomo¶ci± jêzyka. Wtedy okazuje siê, ¿e mam do czynienia z Polakiem...
Dzieñ czwarty
Nie wiem, czy sprawia to stosunkowo niewielka odleg³o¶æ od Szkocji, ale faktem jest, ¿e Anglicy s± do¶æ wyrachowani. Oto konkretny przyk³ad: za mapê przedstawiaj±c± fragment miasta trzeba zap³aciæ w automacie ca³ego funta. Wed³ug mnie jest to typowe ¿erowanie na turystach. W krajach skandynawskich takich map mo¿na otrzymaæ skolko ugodno dos³ownie na ka¿dym rogu. Nie chcê siê ju¿ czepiaæ do p³atnych toalet na promenadzie, bo ostatecznie 20 pensów to nie maj±tek (na polskich dworcach kolejowych trzeba wiêcej zap³aciæ), ale odnotowujê dla porz±dku.
W miejscowej bibliotece z zadowoleniem stwierdzam spor± ilo¶æ ksi±¿ek w jêzyku polskim. Znajduje siê tu nie tylko klasyka w rodzaju „Nad Niemnem’ czy „Lalki”, ale równie¿ takie tytu³y jak „Kod Leonarda da Vinci” czy historyczne pozycje Józefa Garliñskiego. Bêdê musia³ tu czê¶ciej zachodziæ.
Vis-a’-vis biblioteki znajduje siê Job Center, czyli Urz±d Pracy. Na licznych stanowiskach komputerowych mo¿na sobie poogl±daæ poszczególne oferty pracy, a wybrane spo¶ród nich od razu wydrukowaæ. Ma³o tego, mo¿na te¿ bezp³atnie zatelefonowaæ do wiêkszo¶ci potencjalnych pracodawców.
Zwiedzi³em te¿ dzi¶ tutejsze (jedno z dwóch) molo. Jest ono bez w±tpienia o wiele lepiej zagospodarowane ni¿ nasze rodzime w Sopocie, choæ nie tak d³ugie. Jest tu mnóstwo sklepów, punktów gastronomicznych i obiektów rozrywkowych, w tym okaza³y diabelski m³yn.
Po raz kolejny muszê u¿yæ zwrotu „po raz pierwszy w ¿yciu”. Tym razem mam na my¶li wspania³± iluminacjê promenady. Naprawdê jeszcze czego¶ takiego nie widzia³em. Na przestrzeni kilku kilometrów ogl±daæ mo¿na dziesi±tki przeró¿nych postaci ze ¶wiata ba¶ni i legend oraz najrozmaitsze figury geometryczne. Nawet w dzieñ wygl±da to nie¼le, ale dopiero w ciemno¶ciach mo¿na w pe³ni podziwiaæ feeriê barw i jakby o¿ywionych obrazów. Równie¿ niektóre tramwaje przyozdobione s± ¶wiec±cymi girlandami, przez co nabieraj± nieco demonicznego i tajemniczego wygl±du.
Nieco gorzej w ciemno¶ciach widoczny by³ odp³yw morza, który wczorajszego wieczoru dane mi by³o ogl±daæ równie¿ pierwszy raz. Bêd±cy akurat w pe³ni ksiê¿yc ¶wieci³ jednak na tyle dobrze, ¿e choæ w przybli¿eniu mog³em zobaczyæ jak daleko cofa siê morze, które jeszcze kilka godzin wcze¶niej zajadle atakowa³o betonow± ¶cianê promenady.
Dzien pi±ty
Rano obudzi³y mnie odg³osy burzy. Grzmia³o i b³yska³o jak u nas w ¶rodku lata. Potem juz tylko pada³o, raz z mniejszym a raz z wiêkszym natê¿eniem. Jednak ju¿ przed piêtnast± przeja¶ni³o siê na tyle, ¿e mog³em wyj¶æ na spacer. Po raz kolejny uda³em siê w stronê Pleasure Beach. Po drodze odnotowywa³em ró¿ne polskie akcenty, np. w postaci piwa Tyskiego i Lecha (3,99 funta za czteropak lub 1,05 funta za pó³litrow± puszkê). Z kolei w sklepie z u¿ywanym sprzêtem AGD do zakupu zachêca wywieszka z polskim powitaniem. Mo¿na tu nabyæ tanio pralkê, lodówkê lub kuchenkê elektryczn±.
Id±c dalej wst±pi³em do jednego z salonów gier o wielce obiecuj±cej nazwie „Happy Dayz”. Faktycznie, poszczê¶ci³o mi siê. Na kolorowym dywanie wypatrzy³em a¿ cztery dwupensówki. Skoro tak dobrze siê zaczê³o, to postanowi³em pomno¿yæ znalezione pieni±dze. Podszed³em zatem do jednego z automatów, z którego po wrzuceniu 2 pensów mog³a wypa¶æ ogromna sterta monet, niczym w pamiêtnej scenie z Pawlakiem i Kargulem na pok³adzie „Batorego”. Mog³a, ale nie wypad³a! Chc±c pomóc szczê¶ciu, do znalezionych dwupensówek do³o¿y³em jeszcze piêæ sztuk w³asnych. Kiedy i to nie przynios³o po¿±danego rezultatu, da³em sobie spokój. Tego jeszcze brakowa³o, abym wpad³ w sid³a hazardu!
Wreszcie mia³em okazjê obejrzeæ dok³adnie odp³yw i pochodziæ po piasku, na którym jeszcze kilka godzin wcze¶niej przewala³y siê wzburzone fale. Piasek by³ mocno ubity, miejscami pofa³dowany a miejscami g³adki jak stó³. Zaraz po odej¶ciu wody ca³y odkryty grunt penetrowa³y nadmorskie ptaki, które polowa³y na kraby. Wokó³ pe³no by³o pustych muszelek, a najedzone mewy leniwie podrywa³y siê do lotu, gdy kto¶ zbyt blisko do nich podchodzi³. Poza tym by³o ciep³o i niemal bezwietrznie.
To miasto ci±gle czym¶ mnie zaskakuje, przez co z ka¿dym dniem staje siê mi bli¿sze.
Ireneusz Gêbski
Dzieñ pierwszy
Przed po³udniem wybra³em siê na zwiedzanie miasta. Zacz±³em oczywi¶cie od chluby Blackpool, czyli nadmorskiej promenady. Nie wiem co Anglicy widzieli w tym fragmencie burego Morza Irlandzkiego, ale w³a¶nie to miejsce wyznaczyli sobie na narodowy kurort, do którego ¶ci±ga co roku oko³o dziesiêciu milionów turystów. Wzd³u¿ promenady rozlokowana jest trudna do zliczenia ilo¶æ hoteli, w tym takich jak: Hilton, Imperial, Sheraton, Metropole czy Savoy. W ca³ym Blackpool wraz z pensjonatami jest ich ponad trzy tysi±ce.
Spacer utrudnia³ mi nieco porywisty wiatr i wdzieraj±ce siê wraz nim bryzgi s³onej wody, która podczas przyp³ywu wlewa siê nawet na jezdniê. Po drodze zajrza³em do olbrzymiego salonu gier (miasto to bywa niekiedy nazywane angielskim Las Vegas). Potem przeszed³em obok zbudowanej z metalowych elementów wie¿y widokowej, która od biedy mo¿e kojarzyæ siê z t± zaprojektowan± przez Gustawa Eiffla, jednak do tej paryskiej sporo jej brakuje.
Ju¿ ze wstêpnego rekonesansu widzê, ¿e Blackpool to miasto sk³adaj±ce sie g³ównie z jedno i dwupiêtrowych budynków. W ca³ym mie¶cie jest zaledwie piêæ wie¿owców. Charakterystyczn± cech± nadmorskich dzielnic jest równie¿ niemal ca³kowity brak zieleni. Sprawia to do¶æ przygnêbiaj±ce wra¿enie.
Dzieñ drugi
Narzeka³em wczoraj na brak zieleni w Blackpool. Nie do koñca mia³em racjê. Znajduj± siê tu bowiem - jak siê okazuje – prawdziwe enklawy prawie niczym nieska¿onej przyrody. My¶lê tu o parku im. Stanleya. Na kilkunastu hektarach gruntu znale¼æ tu mo¿na piêkne trawniki, rabatki kwiatowe i sporo starych drzew. Jest te¿ niewielkie jeziorko, w którym mo¿na wêdkowaæ, co w parkach nie jest raczej czêstym zjawiskiem. Na trawnikach i w alejkach spotkaæ mo¿na sporo szarych wiewiórek, które od czasu sprowadzenia z USA tak siê rozpleni³y na tych terenach, ¿e niemal ca³kowicie wypar³y znan± nam dobrze wiewiórkê pospolit±. Generalnie wszak¿e zieleñ jest tutaj jak±¶ wyblak³a, jakby pozbawiona soczysto¶ci. Obok parku znajduje sie ZOO. Za obejrzenie zgromadzonych tu okazów fauny zap³aciæ trzeba 11 funtów.
Dzieñ trzeci
Dzisiaj wybra³em siê w kierunku Pleasure Beach, czyli parku rozrywki. Po drodze zaliczy³em dworzec kolejowy (nic szczególnego) oraz kilka ko¶cio³ów anglikañskich. W jednym z nich, bodaj¿e Saint Paul’s, podszed³ do mnie miejscowy duchowny i próbowa³ zagadn±æ.
- No English – pokrêci³em przecz±co g³ow±. – Im Polish – uzupe³ni³em swoj± „kwiecist±” wypowied¼, kieruj±c siê do wyj¶cia.
- Polish? – ksi±dz z³apa³ mnie za rêkaw i t³umacz±c co¶ gêsto, pokazywa³ rêk± kierunek. Rozumia³em z tego pojedyncze s³owa, takie jak: „polish church” i „Newton Drive”. Domy¶li³em siê zatem, ¿e pokazywa³ mi drogê do polskiego ko¶cio³a. Powiedzia³em mu wiêc „thank you” i... poszed³em w przeciwnym kierunku.
Id±c dalej „odkry³em”, ¿e tablice rejestracyjne maj± w Anglii ró¿ne kolory, tzn. bia³e z przodu i ¿ó³te z ty³u samochodu. Czy oni zawsze musz± wszystko udziwniaæ? Innnego rodzaju spostrze¿enie dotyczy du¿ej poda¿y domów i mieszkañ do sprzedania. Niemal co krok napotyka³em tablice z napisem „For sale” i podanym numerem telefonu do biura nieruchomo¶ci. W jednym przypadku by³a nawet cena – 130 tysiêcy funtów za ca³kiem okaza³y dom. i ¿ó³te z ty³u samochodu. Czy oni zawsze musz± wszystko udziwniaæ? Innnego rodzaju spostrze¿enie dotyczy du¿ej poda¿y domów i mieszkañ do sprzedania. Niemal co krok napotyka³em tablice z napisem „For sale” i podanym numerem telefonu do biura nieruchomo¶ci. W jednym przypadku by³a nawet cena – 130 tysiêcy funtów za ca³kiem okaza³y dom.
W koñcu dotar³em do weso³ego miasteczka. Od razu zwróci³em uwagê na najwiêkszy w Anglii rollercoaster (Pepsi Max Big One za 7 funtów od ³ebka). Nigdy w ¿yciu nie jecha³em ¿adn± górsk± kolejk±, tote¿ mia³em mgliste pojêcie o wra¿eniach z takiej przeja¿d¿ki. W innym wypadku pewnie nie wsiada³bym tak ochoczo do wagonika... Mówi±c powa¿nie, nie mam lêku wysoko¶ci ani przestrzeni, ale na grawitacjê i przeci±¿enia nie mam wp³ywu. A takich w³a¶nie doznañ do¶wiadcza siê w trakcie jazdy rollercoasterem. Zaraz po starcie wagonik powoli wspina siê prawie pionowo pod oko³o 70-metrowy wierzcho³ek stalowej konstrukcji. W tym momencie spokojnie fotografujê (choæ jest to zabronione) poszczególne elementy kolejki i panoramê Blackpool. ¯arty koñcz± siê, gdy kolejka odczepia siê od wci±gaj±cego j± do góry ³añcucha i si³± bezw³adno¶ci spada po niemal prostopad³ym do powierzchni ziemi torze. Kurczowo ³apiê siê rêkami porêczy (puszczony samopas aparat dynda mi gdzie¶ z ty³u g³owy zawieszony na szyi), za¶ nogi z ca³ej si³y wciskam w podlogê. Zjazd z prêdko¶ci± znacznie przekraczaj±c± 100 km/h trwa jednak bardzo krótko, gdy¿ po chwili kolejka znów szybuje do góry, choæ tym razem na mniejszy wierzcho³ek. Potem jest jeszcze kilka pêtli, w tym elementy jazdy po skosie, co pozwala zadzia³aæ si³om od¶rodkowym, do¶rodkowym i wszelkim innym. Ja w ka¿dym razie martwiê siê tylko o aparat i o niebezpiecznie podskakuj±ce na nosie okulary.
Po zakoñczeniu jazdy otrzymujê reprymendê od pracownika obs³ugi za u¿ywanie aparatu. Udajê, ¿e nie wiem o co mu chodzi i próbujê t³umaczyæ swoj± niesubordynacjê nieznajomo¶ci± jêzyka. Wtedy okazuje siê, ¿e mam do czynienia z Polakiem...
Dzieñ czwarty
Nie wiem, czy sprawia to stosunkowo niewielka odleg³o¶æ od Szkocji, ale faktem jest, ¿e Anglicy s± do¶æ wyrachowani. Oto konkretny przyk³ad: za mapê przedstawiaj±c± fragment miasta trzeba zap³aciæ w automacie ca³ego funta. Wed³ug mnie jest to typowe ¿erowanie na turystach. W krajach skandynawskich takich map mo¿na otrzymaæ skolko ugodno dos³ownie na ka¿dym rogu. Nie chcê siê ju¿ czepiaæ do p³atnych toalet na promenadzie, bo ostatecznie 20 pensów to nie maj±tek (na polskich dworcach kolejowych trzeba wiêcej zap³aciæ), ale odnotowujê dla porz±dku.
W miejscowej bibliotece z zadowoleniem stwierdzam spor± ilo¶æ ksi±¿ek w jêzyku polskim. Znajduje siê tu nie tylko klasyka w rodzaju „Nad Niemnem’ czy „Lalki”, ale równie¿ takie tytu³y jak „Kod Leonarda da Vinci” czy historyczne pozycje Józefa Garliñskiego. Bêdê musia³ tu czê¶ciej zachodziæ.
Vis-a’-vis biblioteki znajduje siê Job Center, czyli Urz±d Pracy. Na licznych stanowiskach komputerowych mo¿na sobie poogl±daæ poszczególne oferty pracy, a wybrane spo¶ród nich od razu wydrukowaæ. Ma³o tego, mo¿na te¿ bezp³atnie zatelefonowaæ do wiêkszo¶ci potencjalnych pracodawców.
Zwiedzi³em te¿ dzi¶ tutejsze (jedno z dwóch) molo. Jest ono bez w±tpienia o wiele lepiej zagospodarowane ni¿ nasze rodzime w Sopocie, choæ nie tak d³ugie. Jest tu mnóstwo sklepów, punktów gastronomicznych i obiektów rozrywkowych, w tym okaza³y diabelski m³yn.
Po raz kolejny muszê u¿yæ zwrotu „po raz pierwszy w ¿yciu”. Tym razem mam na my¶li wspania³± iluminacjê promenady. Naprawdê jeszcze czego¶ takiego nie widzia³em. Na przestrzeni kilku kilometrów ogl±daæ mo¿na dziesi±tki przeró¿nych postaci ze ¶wiata ba¶ni i legend oraz najrozmaitsze figury geometryczne. Nawet w dzieñ wygl±da to nie¼le, ale dopiero w ciemno¶ciach mo¿na w pe³ni podziwiaæ feeriê barw i jakby o¿ywionych obrazów. Równie¿ niektóre tramwaje przyozdobione s± ¶wiec±cymi girlandami, przez co nabieraj± nieco demonicznego i tajemniczego wygl±du.
Nieco gorzej w ciemno¶ciach widoczny by³ odp³yw morza, który wczorajszego wieczoru dane mi by³o ogl±daæ równie¿ pierwszy raz. Bêd±cy akurat w pe³ni ksiê¿yc ¶wieci³ jednak na tyle dobrze, ¿e choæ w przybli¿eniu mog³em zobaczyæ jak daleko cofa siê morze, które jeszcze kilka godzin wcze¶niej zajadle atakowa³o betonow± ¶cianê promenady.
Dzien pi±ty
Rano obudzi³y mnie odg³osy burzy. Grzmia³o i b³yska³o jak u nas w ¶rodku lata. Potem juz tylko pada³o, raz z mniejszym a raz z wiêkszym natê¿eniem. Jednak ju¿ przed piêtnast± przeja¶ni³o siê na tyle, ¿e mog³em wyj¶æ na spacer. Po raz kolejny uda³em siê w stronê Pleasure Beach. Po drodze odnotowywa³em ró¿ne polskie akcenty, np. w postaci piwa Tyskiego i Lecha (3,99 funta za czteropak lub 1,05 funta za pó³litrow± puszkê). Z kolei w sklepie z u¿ywanym sprzêtem AGD do zakupu zachêca wywieszka z polskim powitaniem. Mo¿na tu nabyæ tanio pralkê, lodówkê lub kuchenkê elektryczn±.
Id±c dalej wst±pi³em do jednego z salonów gier o wielce obiecuj±cej nazwie „Happy Dayz”. Faktycznie, poszczê¶ci³o mi siê. Na kolorowym dywanie wypatrzy³em a¿ cztery dwupensówki. Skoro tak dobrze siê zaczê³o, to postanowi³em pomno¿yæ znalezione pieni±dze. Podszed³em zatem do jednego z automatów, z którego po wrzuceniu 2 pensów mog³a wypa¶æ ogromna sterta monet, niczym w pamiêtnej scenie z Pawlakiem i Kargulem na pok³adzie „Batorego”. Mog³a, ale nie wypad³a! Chc±c pomóc szczê¶ciu, do znalezionych dwupensówek do³o¿y³em jeszcze piêæ sztuk w³asnych. Kiedy i to nie przynios³o po¿±danego rezultatu, da³em sobie spokój. Tego jeszcze brakowa³o, abym wpad³ w sid³a hazardu!
Wreszcie mia³em okazjê obejrzeæ dok³adnie odp³yw i pochodziæ po piasku, na którym jeszcze kilka godzin wcze¶niej przewala³y siê wzburzone fale. Piasek by³ mocno ubity, miejscami pofa³dowany a miejscami g³adki jak stó³. Zaraz po odej¶ciu wody ca³y odkryty grunt penetrowa³y nadmorskie ptaki, które polowa³y na kraby. Wokó³ pe³no by³o pustych muszelek, a najedzone mewy leniwie podrywa³y siê do lotu, gdy kto¶ zbyt blisko do nich podchodzi³. Poza tym by³o ciep³o i niemal bezwietrznie.
To miasto ci±gle czym¶ mnie zaskakuje, przez co z ka¿dym dniem staje siê mi bli¿sze.
Ireneusz Gêbski
Wczoraj minê³o dwa lata od mojego przyjazdu do Blackpool. Jednak opisane wy¿ej pierwsze wra¿enia s± nadal aktualne
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dzia³ Artyku³y
Dzia³ Artyku³y powsta³ w celu umo¿liwienia zarejestrowanym u¿ytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podró¿y i pomocy innym podró¿nikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za ka¿de dodany artyku³ otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.