Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

Filipiny – nieodkryty raj na Ziemi > FILIPINY


octopus_adventure octopus_adventure Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Wspomnienia z wyjazdu grupowego Octopus Adventure Incentive&Travel www.innewakacje.pl

Filipiny to archipelag obejmujący ponad 7 tysięcy tropikalnych wysp i wysepek rozciągniętych w południowo – zachodniej części Pacyfiku i położonych między Tajwanem i Malezyjską częścią Borneo. Co ciekawe ponad 5 tysięcy wysp nie jest zamieszkałych, a 2,5 tysiąca nie ma nawet nazwy. Filipiny to mozaika kultur , prawdziwy raj dla podróżników zmęczonych zatłoczonymi plażami i skupiskami hoteli, to również raj dla nurków, głównie dzięki nietkniętym rafom koralowym, krystalicznej i ciepłej wodzie oraz wrakom Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii zatopionych w rejonie zatoki Coron Bay w 1944roku.
Manila wraz z przylegającymi miastami liczy 12 mln. mieszkańców. To aglomeracja wielkich kontrastów, drapacze chmur w centrum, a na obrzeżach slumsy gdzie ludzie gnieżdżą się w glinianych chatkach. W Manili spędziliśmy jeden dzień. W pamięci utkwiło mi nieciekawe miasto i totalny chaos na drogach. Było duszno i gorąco. W Manili widać silne wpływy amerykańskie. Po jednym tranzytowym dniu w stolicy czekała nas godzina lotu lokalną awionetką w rejon zwany Palawan, na wyspę Busuanga. Na lotnisku krajowym zważono dokładnie nasz bagaż i nas samych. Tutaj co dla mieszkańców jest oczywiste za nadbagaż płaci się od całości. Zastanowiło nas co to będzie, jeśli z wyprawy wróci parę kilo obywatela mniej lub więcej? Zrobią śledztwo? Po godzinie lotu dotarliśmy na Busuangę.
Na lotnisku czekał już na nas jeepney – filipińska wariacja na temat Jeepa Wranglera, czyli podstawowy środek komunikacji lądowej na Filipinach. Jeepneye to auta własnej produkcji (od cięcia blachy, spawania ramy do szycia siedzeń i malowania karoserii wszystko robi się samemu), pomieścić mogą, w zależności od wersji, od kilku do kilkudziesięciu osób, licząc rzecz jasna miejsca na dachu. Podróż dostarczyła nam wielu wrażeń zwłaszcza, gdy kierowca omijał mosty i jechał rzeką – być może bał się, że most nie wytrzyma obciążenia naszego bagażu, a może rzeka była za płytka żeby przejeżdżać przez most. Ciąg dalszy podróży to łódka pająk , charakterystyczna drewniana wąska konstrukcja posiadająca po bokach płozy chroniące przed kołysaniem na dużej fali.

Maleńka wysepka tego archipelagu Dimakya oczarowała wszystkich. Już z oddali z burty łodzi widać było śnieżnobiałe piaski kontrastujące z turkusem wody i bujną tropikalną roślinność. Na plaży z zewnątrz skromnie wyglądające chatki okazały się luksusowymi domkami posiadającymi wszelkie udogodnienia hotelu klasy 4*. Nasz pobyt w Club Paradise kulinarnie upłynął pod znakiem luksusów , dostatku i raju dla podniebienia. Kuchnia była wyborna, surowe, grillowanie owoce morza, ryby, zupy palce lizać. Obsługa hotelu jak na Azję przystało przesadnie serdeczna, miła i co najważniejsze bezinteresowna. Pojęcie napiwków jest szczególną, nieoczekiwaną gratyfikacją, nie tak tak jak na zepsutych przez amerykańskie zwyczaje Karaibach gdzie obowiązkiem jest pozostawiać 20% nawet za usługi całkowicie opłacone a nie do końca wykonane rzetelniw gdyż w przeciwnym razie turysta naraża się na nieprzyjemne sytuacje. Tutaj szereg uśmiechniętych pracowników nosi parasole słoneczne nad głowami gości, w odpowiednim momencie znikając bezszelestnie w tropikalnych zakątkach. Wokół wyspy rozpościera się dziewicza rafa koralowa. Wszyscy bez wyjątku łapią za maski i płetwy aby zanurzyć się na spotkanie z rekinami, żółwiami i całą masą kolorowego towarzystwa zamieszkującego podwodny świat. Z wyspy wyruszyć również można na całodniową wycieczkę nurkową na APO Reef Marine Park. Jest to fantastyczne miejsce dla bardziej doświadczonych nurków. Zanurzenia w prądzie przy koralowcy ścianach gwarantują za każdym razem spotkania z mantami, rekinami, barakudami .. W odległości 20 min rejsu łodzią od wyspy Dimakya znajduje się miejsce gdzie mieszkają Dugongi. Olbrzymie stwory , ciężkie cielska jakie napotykamy podczas wycieczki wydają się ospałe i leniwe, jednak przy bliższym kontakcie umykają sprzed naszych masek do nurkowania niczym delfiny.
Po 5 dniach pobytu na Dimakya, jak przystało na prawdziwych obieżyświatów ruszyliśmy w dalszą drogę. Najpierw łodzią na Busuangę, potem Jeepneyem do miasta Coron i znowu łodzią przeprawialiśmy się na małą wysepkę Sangat, będącą rezerwatem przyrody.
Tam przywitały nas zgoła inne klimaty. Tu cywilizacja oszczędnie dawała o sobie znać. Z Początkowy dystans do sytuacji szybko legł w gruzach bo okazało się że można obejść się bez prądu 24 h, bez 100% słodkiej wody do mycia, zamykania drzwi na klucz, i innych miejskich przyzwyczajeń. Uciekamy od tego co mamy na co dzień więc ku mojemu zdziwieniu cała moja ekipa zgodnie przyznała że „ tu jest nawet zdecydowanie fajniej „ Mieszkaliśmy w Sangat Island Resort, składającego się z kilkunastu drewnianych domków krytych trzciną, położonych na piaszczystej białej plaży. Obok domku hamak i przyjemny tarasik…czy trzeba czegoś więcej? Kilkoro z nas miało szczęście mieszkać w atrakcji wyspy – wspaniałej piętrowej „niby-willi” zbudowanej w skale, do której dostać się można było jedynie od strony morza łódką. Okolice, w których mieszkaliśmy to region o wysokiej aktywności sejsmicznej i wulkanicznej . Kilka razy zdawało nam się, że ziemia się trzęsie i choć nie byliśmy do końca pewni czy to ziemia czy nasza głowa daje o sobie znać, ale tubylcy potwierdzili niewielkie ruchy sejsmiczne traktujac to za za rzecz zupełnie normalną. Wyspa Sangat (dawniej Tangat) okazała się rajem dla fanów nurkowania na wrakach . Po ciosie, jakim był atak Japończyków na Pearl Harbour Amerykaninie szybko zaczęli przełamywać linię obronną Japonii. Ta linia obronna ciągnęła się od wysp japońskich przez między innymi Filipiny. Dla nurków penetrujących wraki wokół Sangat historia walk na Pacyfiku zaczyna się we wrześniu 1944 r. Dzięki przypadkowo zrobionym kolejnym zdjęciom wysp Amerykanie spostrzegli około dwudziestu doskonale zamaskowanych jednostek Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii. Jednostki japońskie były dobrze zakamuflowane i sprawiały wrażenie małych wysepek. To, co zdziwiło Amerykanów to fakt, że na kolejnych zdjęciach zamieniały one swoje pozycje. O 5h50 rano, 24 września 1944 roku, 3 Flota US Navy pod dowództwem admirała Wiliama Hasleya wyruszyła z Manili w stronę Zatoki Coron, o 9h00 dotarła nad Busuangę i 15 minut później zbombardowała 15 statków znajdujących się w Zatoce nieopodal wyspy Tangat (dzisiejsza Sangat). Tyle historii, dziś możemy penetrować następujące wraki: IRAKO MARU-(Refrigerated Provision Ship) jednostka aprowizacyjna, robi duże wrażenie, zatonął w takiej pozycji jakby za chwile miał odpłynąć, leży najgłębiej, bo na głębokości 34-45 metrów, porośnięty koralami i gąbkami, AKITSUHIMA (Flying Boat Tender) jednostka służąca do wykonywania napraw samolotów bojowych armii japońskiej z charakterystycznym długim dźwigiem w tylnej części pokładu, statek o długości 130 metrów, leżący na prawej burcie na głębokości 22-36 metrów. Nurkując spotkamy różne formacje korali, barakudy tuńczyki, Batfish (chetoniki); kolejny to TAIEI MARU (Tankowiec) najdłuższy z nich mierzący 160 metrów długości, leży na głębokości 26 metrów, płynąc wzdłuż niego ma się wrażenie, że to rafa koralowa; niedaleko kolejny KYOGO MARU (Navy Auxiliary Supply Ship) jednostka dostawcza, najciekawszy pod względem tego, co można w nim znaleźć (worki z cementem, piaskiem, buldożery, pociski przeciwlotnicze).
Ale nie tylko wraki warto zobaczyć w okolicach Sangat. Koniecznie trzeba zanurkować w Barracuda Lake. Jest to jezioro na wyspie Coron gdzie w warstwach wody o różnej temperaturze (zjawisko termokliny) woda morska miesza się z gorącymi słodkimi źródłami z dna jeziora. A wokół przepiękne skały i koloryt wody niczym z kiczowatej pocztówki. Niezapomnianym miejscem nurkowym okazało się Cathedral Cave. Przez podwodne morskie wrota wpływamy do krótkiego tunelu, żeby po chwili wynurzyć się prawdziwej grocie. Nad głowami mamy sklepienie, a promienie słońca dostające się przez szpary jaskini tworzą piękną grę świateł. Wrażenia niezapomniane.
Ostatniego dnia naszej wyprawy ( połowa maja ) runęła na nas ściana deszczu. Czyżby to już początek pory deszczowej na Filipinach? Pogoda dała sygnał do powrotu.
Opuszczamy naszą wyspę, żegnamy się z małpami, które nie będą nam już podkradać kokosów i wyciskać na łóżka pasty do zębów. Pakujemy się na łódź, potem na jeepney’a, który zawiezie nas na lotnisko na Busuandze, stamtąd godzina lotu do Manili, z Manili do Hong Kongu, z Hong Kongu do ..
Prawdziwy globtroterzy zniosą to dzielnie i na pewno któregoś dnia powrócą na te dziewicze , piękne wyspy ponieważ do odkrycia zostało ich jeszcze ponad 7 tysięcy Wspomnienie z tego miejsca, cudowne obrazy i ciepło widoczne na uśmiechniętych twarzach Filipińczyków zostaną w duszy na zawsze.

Monika Roguska
Octopus Adventure Incentive&Travel www.innewakacje.pl

Dodane komentarze

do czy

usunięty/nieznany

"Warto odwiedzic Panglao Bohol ze wzgledu na przepiekne krajobrazy jak i niezapomniane nurkowania wiecej informacji pod info@sunsideresort.pl Welcome to Bohol"

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl