Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

Fogo- wyspa wulkan,czyli część druga "zielonoprzylądkowej odysei" > WYSPY ZIELONEGO PRZYLĄDKA


Łysy Łysy Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdj cie Wyspy Zielonego Przylądka / Fogo / Portella / tajemnicze drzewoZ wyspy Santiago lecimy ku wyłaniającemu się z Atlantyku, spowitego mgłą Fogo. Miłośnicy wulkanicznych klimatów nie mogą byc zawiedzeni...

Fogo.

Długie oczekiwanie na lotnisku w Praia po długiej, wielokrotnie przerywanej nocy... Ciekawe, dlaczego zawsze do mnie podchodzą ludzie, którzy chcą pieniędzy? Gdy się obudziłem, stała nade mną pani ze zdeformowaną ręką, a gdy po zapadnięciu z kolejny dwugodzinny letarg otworzyłem oczy, pani znów stała i oczekiwała gotówki. W takich momentach rozdaję cukierki, co zazwyczaj jest bardzo pozytywnie odbierane. Lot na Fogo był bardzo niespokojny. Pasażerowie bardzo przeżywali opadanie i niepewne zachowanie samolotu. Jakaś starsza emerytka z Ameryki trzymała mnie w kulminacyjnych momentach za rękę i była wdzięczna za pomoc. Mój wzrok przykuwał wyłaniający się zza mgły majestatyczny wulkan Fogo. Wulkany stały się moja pasją od pierwszej wizyty na Islandii. Drzemie w nich i w ich otoczeniu jakaś magia. Fogo jest specjalnym wulkanem, gdyż wewnątrz kaldery toczy się normalne życie. Fogo jest również najwyższym punktem na wyspach- szczyt Pico de Fogo osiąga 2829 m.n.p.m.
Będąc w Maroku nabrałem nawyku stronienia od miejscowych ludzi, oferujących swą pomoc w jakiejkolwiek postaci. Tutaj nie należy się bać, iż ktoś będzie próbował oszukać (wyjątek stanowią miasta oraz zwykłe przypadki, nie pasujące do tej reguły). Na lotnisku nastąpiło spotkanie z przypadkowym człowiekiem. Jego oczy wzbudzały zaufanie.

Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Człowiekiem tym był Jose Antonio, który zaproponował jazdę do swego domu w Portella, czyli wioski, która znajduję się w Cha Das Caldeiras. Jest to ścisłe epicentrum wulkanu, a tym samym naszych zainteresowań. Jedziemy wraz z trójką Niemców w wieku naszych rodziców. Stają się oni naszymi towarzyszami podczas pobytu na tej wyspie.

Krótka wizyta w stolicy: Sao Filipe ukazuje bardzo ładne, kolorowe i kameralne miasteczko. Czas jednak jechać do ostatecznego celu. Droga zaczyna się robić coraz bardziej stroma. Zmiana krajobrazu świadczy, że zbliżamy się do epicentrum wybuchu wulkanu z roku 1995. Zanikają zupełnie ludzkie ślady działalności. Jesteśmy tylko my w dzielnej Toyocie i otaczająca nas gigantyczna ściana kaldery, mająca około 28 kilometrów obwodu. Jose Antonio prezentuje nam złowieszczo wyglądające pozostałości po wielkiej erupcji, której sprawcą jest cel naszego „pożądania”- wulkan Fogo. Całość robi wielki wrażenie- człowiek uświadamia sobie w takim miejscu, że jest marnym pyłem, z którym natura może zrobić, co jej się spodoba.
Jose zaproponował nam spanie za darmo... Tak, tak! Udało się nawiązać z nim od razu bardzo osobisty kontakt, co rzutowało na dalszy przebieg zdarzeń. Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy z Jose, aby napoić kozy (wywołało to salwę śmiechu, gdyż wcześniej przedstawił się nam jako pracownik dokonującym rejestracji aktywności sejsmicznej wulkanu Fogo- brzmi to całkiem poważnie) Kilkugodzinny rekonesans odsłonił wiele interesujących „zjawisk”.

Czytałem wcześniej o pożytecznej dla Fogo działalności niejakiego Francoisa Louisa Armanda Montronda. Jego witalne siły są widoczne aż do dziś w twarzach tutejszych ludzi. Zaskakującym zjawiskiem są błękitnookie dzieci o jasnych włosach i karnacji. Idąc wzdłuż drogi wiodącej do Mosteiros można zobaczyć na polu lawy, imponująco piękne i mocne sieci pająków. Każda próba zejścia z trasy kończy się oblepieniem butów i skarpet igłami, które wcale nie tak szybko się usuwa. Można tu spotkać wielkie drzewa i ciekawe życie roślinne. Czasami słychać dobiegający gdzieś z pola lawy głos zwierząt. Obok może też nieoczekiwanie pojawić się dziecko proszące, by kupić siarkę z serca wulkanu. Dzień chyli się ku końcowi. Mnóstwo wrażeń. Wystarczy wyjść na krótki spacer...

Atak na Pico de Fogo nastąpił o świcie nazajutrz. Pnąc się w górę północnego zbocza wulkanu, niczym wicher przemknęli obok ponad 60 letni przesympatyczni panowie ze słonecznej Italii. Wejście na wulkan nie jest godne polecenia wszystkim, którzy znajdą się tutaj. Trzygodzinnym zmaganiom towarzyszył bardzo porywisty wiatr i mocne słońce. Dla miłośników wulkanicznych terytoriów jest tu wiele miłych oku pejzaży. Stroma trasa wiedzie przez pozbawioną życia wulkaniczną pustynię utworzoną z drobniutkich, pumeksowych kuleczek. Należy jednak wybrać szlak prowadzący przez duże kamienie, gdyż nie jest możliwe pokonanie bardzo drobnego żużlu (jedyna możliwość, to zjechanie po nim, ale już w trasie powrotnej). Wspomniani Włoscy emeryci schodzą już w dół bez podjęcia próby wejścia do krateru. Jestem pełen podziwu dla ich kondycji i pogody ducha.

Wejście na szczyt bardzo cieszy, ale tak między nami mówiąc, największe wrażenia zaczynają się od momentu podjęcia decyzji o zejściu na dno wciąż aktywnego krateru. Każde metry w dół po osypujących się kamieniach podnoszą i tak rosnącą temperaturę. Czuć ciepło bijące od kolorowych ścian a nozdrza spowija zapach siarkowodoru. Nie przeszkadza to jednak w zjedzeniu kanapki na bazie polskich produktów. Momentami nieźle zawraca się w głowie- smrodek z otchłani jest momentami całkiem mocny. Nie wiadomo kiedy minęły dwie godziny w kalderze.

Czas wracać, a powrót okazuje się trudny. Wspinaczka po bardzo niepewnych ścianach to przyjemność, ale gdy się wspomina ją już po powrocie. Zejście z północnej ściany warto poprowadzić przez pola sypkiego żużla (jestem jego fanem w kraju i na wulkanach) Na celownik należy obrać wulkaniczne kominy, niedaleko których kryją się zadziwiające jaskinie. Przebywając w takim otoczeniu, dostaję jakiegoś potężnego napędu i zmęczenie mam za nic. U stóp wulkanu rozciągają się skromne plantacje jabłek, patatów oraz ciekawe zjawisko. Jest nim grupa turystów ze Szwajcarii. Zostali podwiezieni furgonetką jakiś kilometr. Przewodnik pokazał im szczyt wulkanu w trakcie 200 metrów spaceru, po czym wrócili do busa i pojechali. Pewnie oni też mówią o nas „zjawisko”. We wsi Portella panuje miły klimat socjalny- podsyciliśmy go jeszcze bardziej poprzez zabawę z dziećmi w sztuczki cyrkowe. Wraz z dziećmi zaaranżowaliśmy koncert heavy metalowy i trzeba przyznać, że to było najlepsze zakończenie tego 8 godzinnego dnia. Na deser wspaniała kolacja przy świecach i wyśmienitym vino de Fogo. Jedzenie serwowała bardzo skromna i sympatyczna żona Jose Antonio. Mnóstwo żartów, informacje o wstrząsach na nieodległej wyspie Brava oraz w Iraku...

Kolejny dzień dostarczył mocnych, ale zupełnie innych wrażeń. Przyszedł czas pożegnania z żoną Jose- w podzięce otrzymała od nas garnek, który został zrzucony przez Krzycha plecakiem w trakcie zakupów w Tarrafal. W efekcie tego stłukła się jego szklana pokrywa i trzeba było go kupić. Trafił on we właściwe ręce.

Dzięki pieszemu 5 godzinnemu szlakowi z Portella do Mosteiros, znaleźliśmy się wraz z naszymi znajomymi Niemcami w zupełnie innym świecie. Tuż u podnóża głównej kaldery (będzie można już niedługo chodzić jej szczytem, gdyż jest już przygotowywany około 20 kilometrowy szlak) w pewnym momencie pojawiają się pokaźne drzewa ze spaloną korą... Nieopodal nich zatrzymał się jęzor lawy. Zieleni przybywa i staje się ona wkrótce naszym nieodłącznym towarzyszem. Coraz bardziej stroma droga jest usiana pięknymi eukaliptusami. oraz plantacjami kawy, awokado, bananów oraz innych nieznanych roślin. Spowija nas gama przeróżnych zapachów, podsycanych ciepłem mocno operującego słońca. Droga niemiłosiernie stromo wije się w dół. O ile bylibyśmy ubożsi, gdybyśmy poznali tylko jedną stronę Fogo?...

Z Mosteiros z półtoragodzinnym opóźnieniem odebrał nas Jose. Okazało się, że jakaś ciężarówka zsunęła się z nasypu i zablokowała drogę. Nie należy planować wszystkiego na ostatnią chwilę i zapas czasowy jest niezbędny podczas podróżowania na Wyspach. Droga z Mosteiros do Sao Filipe wiedzie poprzez spektakularne, wulkaniczne krajobrazy z falami Atlantyku, roztrzaskującymi się z impetem o skały. Prawie wszyscy ludzie machają do nas i uśmiechają się, co tworzy bardzo miłą atmosferę. W Sao Filipe nadszedł czas rozstania z naszymi dobrymi znajomymi Niemcami. Dużo z nimi dyskutowaliśmy- chcieli znać szczegóły odnośnie Andrzeja Leppera, Lecha Wałęsy, Wojciecha Jaruzelskiego oraz wielu innych aspektów naszego niezgłębionego dla normalnego człowieka, życia politycznego w Polsce. Krzychu jak zwykle „zanurzył się” w miejskich klimatach, a ja poszedłem pośród mroków nocy na plażę. Lampka czołówka jest nieodzownym elementem wyprawy tutaj. Bez niej slalom-gigant między ludzkimi odchodami zaściełającymi długie schody na plażę, byłby niemożliwy. Ocean wydawał gniewne pomruki, a ja szukałem miejsca na nocleg. Ułożyłem się za wielkim kamieniem, ale nie dawał mi spokoju potężny smród. Źródłem przykrego zapachu była moja sąsiadka, czyli ryba z wielkimi kolcami. Noc była kiepska. Mimo usunięcia mej „sąsiadki”, zapach pozostał. Czułem się wprost fatalnie- już nawet myślałem, że złapałem malarię (w Santiago użarły mnie komary), ale musiał to być efekt poparzenia słonecznego. Kilkunastokrotne budzenie się, dreszcze, niepokój i tak oto nastał ciemny jeszcze poranek. Trasa na lotnisko była krótka. Po drodze ludzie uprawiający bieganie, z którymi wymieniamy powitania i czas pożegnać Fogo. Bardzo chciałbym tu jeszcze wrócić...



Fogo dostarcza wielu emocji- przebywanie wśród ludzi, mieszkających w sąsiedztwie aktywnego wciąż Fogo, wsłuchiwanie się w niezwykłą ciszę wulkanu, wdychanie trujących gazów, picie doskonałego wina Fogo, chodzenie ścieżkami- labiryntami pośród potrzaskanej, zastygłej lawy, gęstwiny bananowców, awokado, kawy... To naprawdę niezwykła wyspa

Zdj cia

Wyspy Zielonego Przylądka / Fogo / Portella / tajemnicze drzewoWyspy Zielonego Przylądka / Fogo / Portella / mini plantacjaWyspy Zielonego Przylądka / Fogo / Portella / Wyspy Zielonego Przylądka / Fogo / Portella / geotermalne wyziewyWyspy Zielonego Przylądka / Fogo / Portella / jaskinie u podnóża wulkanuWyspy Zielonego Przylądka / Wyspy Zielonego Przylądka / Fogo / zabawa z dziećmi we wiosce PortellaWyspy Zielonego Przylądka / Fogo / Portella / zachód słońca nad wielkim krateremWyspy Zielonego Przylądka / Fogo / Portella / lawowe fantazjeWyspy Zielonego Przylądka / Fogo / Portella / kolory krateru

Dodane komentarze

do czy

usunięty/nieznany

"Ciekawe miejsce i faktycznie kawy stamtąd mają niesamowite.

Nie łatwo jednak ją zdobyc, ale tylko i wyłącznie ze strony Kawa Fogo najlepsza gdyby ktoś szukał :)"

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl