Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Mauritius backpackersko (cd) > MAURITIUS


Kolejny dzień przeznaczam na południe wyspy. Wypożyczam samochód. Doświadczenie pewne w kierowaniu po drugiej stronie jest (Anglia, Malta, Cypr), ale tutaj dochodzi jeszcze pewna afrykańskość warunków podróżowania wrodzona fantazja innych kierowców i duża nieprzewidywalność na drodze. Krótko mówiąc wszystko może się zdarzyć. Przy tym oczywiście warunki ubezpieczenia przewidują konieczność naprawy na mój koszt każdej nawet najmniejszej ryski, więc trzeba jeździć wyjątkowo ostrożnie.
Ruch w miastach spory, do częstych widoków należy parkowania w miejscach wszelkich, na chwilę, w tym również na środku drogi. Zdarza się, że dawno niewidziani przyjaciele akurat w danym momencie ucinają sobie krótką pogawędkę, oczywiście tamując ruch po obu stronach drogi. Pierwszeństwo przejazdu, jak w każdym z podobnych krajów, ma samochód starszy lub większy, choć oczywiście wszędzie są znaki drogowe, częsta jest również sygnalizacja świetlna i spowalniacze na terenie zabudowanym.
Eksplorację południa rozpoczynam od zwiedzania świątyń hinduistycznych w Mahebourgu. Na pierwszy rzut oka zespół budowli jest niezbyt stary, ale za to fantastycznie kolorowy. Nieliczni wierni, którzy pojawiają się tak jak ja, rano, zachęcają do wejścia do środka. Trzeba więc zdjąć buty, zostawić na zewnątrz i już na bosaka wejść do środka. Przyjemny półmrok, dymy z kadzideł, na ścianach nowoczesne przedstawienia Sziwy, Wisznu i innych bóstw hinduskich. Pojawia się również miejscowy duchowny, który zaczyna odprawiać jakieś miejscowe mantry. Wierni gdzie się da wciskają zwitki drobnych banknotów. Na zewnątrz świątyni przeważają różnokolorowe przedstawienia bóstw.
Wyjeżdżam z Mahebourga. Pogoda przepiękna, słoneczko sobie leniwie świeci, mimo wczesnej pory jest ciepło, termometr w samochodzie pokazuje 28 C. Kieruję się w stronę Parku Narodowego Czarnej Rzeki (Black River National Park). Po drodze sporo pól trzciny cukrowej, co jakiś czas w oddali majaczą charakterystyczne kominy cukrowni (niegdyś cukier był głównym produktem eksportowym wyspy) spotyka się również kukurydzę, tytoń, banany. Ruch na drogach w sumie niewielki, ale jednak trzeba uważać na te wszystkie nieprzewidziane wypadki, na ciężarówki jeżdżące bardziej środkiem drogi, niż swoim pasem, na samochody zatrzymujące się tuż za zakrętem, itd..
Park Narodowego Czarnej Rzeki zajmuje sporą część wyspy. Jest jedynym tak dużym obszarem chronionym. Według mnie jest również najpiękniejszym krajobrazowo kawałkiem Mauritiusu. Głębokie doliny, lasy, wodospady, wszystko w bujnej tropikalnej roślinności. Dodatkowo żyje sporo endemicznych gatunków ptaków, owadów, roślin. W wybranych miejscach utworzono miejsca widokowe (najpiękniejsze to Alexandra Viewpoint, Gorges Viewpoint, choć w tym ostatnim przeszkadzają spore ilości śmieci - generalnie największa zmora wyspy). W obrębie parku wyznaczono kilka szlaków pieszych. Są niezbyt trudne, i raczej krótkie, a umożliwiają obejrzenie najpiękniejszych zakątków. W odróżnieniu od większości krajów afrykańskich park zwiedza się bezpłatnie i samodzielnie
Reszta w kolejnych odcinkach
Ruch w miastach spory, do częstych widoków należy parkowania w miejscach wszelkich, na chwilę, w tym również na środku drogi. Zdarza się, że dawno niewidziani przyjaciele akurat w danym momencie ucinają sobie krótką pogawędkę, oczywiście tamując ruch po obu stronach drogi. Pierwszeństwo przejazdu, jak w każdym z podobnych krajów, ma samochód starszy lub większy, choć oczywiście wszędzie są znaki drogowe, częsta jest również sygnalizacja świetlna i spowalniacze na terenie zabudowanym.
Eksplorację południa rozpoczynam od zwiedzania świątyń hinduistycznych w Mahebourgu. Na pierwszy rzut oka zespół budowli jest niezbyt stary, ale za to fantastycznie kolorowy. Nieliczni wierni, którzy pojawiają się tak jak ja, rano, zachęcają do wejścia do środka. Trzeba więc zdjąć buty, zostawić na zewnątrz i już na bosaka wejść do środka. Przyjemny półmrok, dymy z kadzideł, na ścianach nowoczesne przedstawienia Sziwy, Wisznu i innych bóstw hinduskich. Pojawia się również miejscowy duchowny, który zaczyna odprawiać jakieś miejscowe mantry. Wierni gdzie się da wciskają zwitki drobnych banknotów. Na zewnątrz świątyni przeważają różnokolorowe przedstawienia bóstw.
Wyjeżdżam z Mahebourga. Pogoda przepiękna, słoneczko sobie leniwie świeci, mimo wczesnej pory jest ciepło, termometr w samochodzie pokazuje 28 C. Kieruję się w stronę Parku Narodowego Czarnej Rzeki (Black River National Park). Po drodze sporo pól trzciny cukrowej, co jakiś czas w oddali majaczą charakterystyczne kominy cukrowni (niegdyś cukier był głównym produktem eksportowym wyspy) spotyka się również kukurydzę, tytoń, banany. Ruch na drogach w sumie niewielki, ale jednak trzeba uważać na te wszystkie nieprzewidziane wypadki, na ciężarówki jeżdżące bardziej środkiem drogi, niż swoim pasem, na samochody zatrzymujące się tuż za zakrętem, itd..
Park Narodowego Czarnej Rzeki zajmuje sporą część wyspy. Jest jedynym tak dużym obszarem chronionym. Według mnie jest również najpiękniejszym krajobrazowo kawałkiem Mauritiusu. Głębokie doliny, lasy, wodospady, wszystko w bujnej tropikalnej roślinności. Dodatkowo żyje sporo endemicznych gatunków ptaków, owadów, roślin. W wybranych miejscach utworzono miejsca widokowe (najpiękniejsze to Alexandra Viewpoint, Gorges Viewpoint, choć w tym ostatnim przeszkadzają spore ilości śmieci - generalnie największa zmora wyspy). W obrębie parku wyznaczono kilka szlaków pieszych. Są niezbyt trudne, i raczej krótkie, a umożliwiają obejrzenie najpiękniejszych zakątków. W odróżnieniu od większości krajów afrykańskich park zwiedza się bezpłatnie i samodzielnie
Reszta w kolejnych odcinkach
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.