Artykuły i relacje z podróży Globtroterów

Waleczny Lew z Plemienia Judy cz.2 > ETIOPIA


northkris northkris Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdjęcie ETIOPIA / Jezioro Tana / Bahir Dar / Córka rybaka-odsłona prawidłowa:-)Jezioro Tana. Zagubione na wyżynie Abisyńskiej wody potężnego jeziora kryją w sobie obitnice wieliej przygody. Ukryte przed światem kościoły, rozsiane wokół plantacje kawy, papirusowe łodzie tnące jego wody. A gdzieś na niebie przelatujące myśliwce ćwiczące manewry na kolejne starcie z Eryteą.

Druga nad ranem. O tej porze miał przyjechać po nas bus pod hotel. Oszołomieni pierwszą afrykańską nocą pośpiesznie pakujemy plecaki. Trzecia- nadal siedzimy w holu i czekamy, tylko ochroniarze hotelu łamaną angielszyzną, co parę minut zapewniają, że bus zaraz będzie. Ostatecznie się pojawia o wpół do czwartej. Jeszcze załadunek naszych bagaży na dach pojazdu i ruszamy. W ośmioosobowym gronie jesteśmy jedynymi Europejczykami, reszta to rdzenni mieszkańcy tego kraju. Ogarnia mnie jakiś niepokój. Najpierw objeżdżamy miasto by w końcu w jakiejś zapadłej dziurze odnaleźć kogoś, kto chyba jest drugim kierowcą, albo po prostu ma umilać podróż pierwszemu, za chwilę zatrzymuje nas grupa młodych ludzi w dresach i jeden z nich patrząc w oczy, mówi- Money, money. Przyznam, że zwątpiłem. Okazało się, że to właściciel busa i to jemu mamy dopłacić resztę pieniędzy za podróż. Było ciemno, nie działało oświetlenie w samochodzie i niechcący wyszło, że podróż kosztowała nas jakieś 100 birrów taniej niż się umawialiśmy.
No wreszcie w drogę.

Może po dziesięciu minutach jazdy kolejny przystanek. Wszyscy wysiadają, a jakiś opatulony w koc jegomość żąda by ściągnąć z dachu wszystkie bagaże. Kierowcy grzecznie się do tego stosują, a ja nic nie rozumiem. Po chwili się wyjaśnia. To granica miasta, a goście w derkach, to żołnierze. Przeszukanie bagaży to rutyna. Przypominam, że kilka lat temu jeszcze jej nie było, ale za to jedyne połączenie kolejowe w Etiopii, pomiędzy Addis a Dire Dawa, straciło wagony pierwszej klasy w wyniku zamachu bombowego. Dodałem dwa do dwóch i pogodziłem się z przeszukaniem.

Za ostatnimi zabudowaniami czekała na nas ciemność absolutna. Asfaltowa droga ledwie widoczna w reflektorach naszego wehikułu ginęła gdzieś przed nami wiodąc w stronę leżącego prawie 600 km na północ Bahir Dar. Emocje już opadły, głowa mojej Pani szukała miejsca na moim ramieniu. Zaczęły mi ciążyć powieki.
Obudził mnie blask wschodzącego słońca. Gdzieś po mojej prawej stronie słoneczna tarcza wychylała się zza horyzontu, rzucając krwawą poświatę na spękaną ziemię. Podróż była monotonna, choć od czasu do czasu pojawiające się krajobrazy potrafiły wywołać wstrząs w duszy.

Mijaliśmy miejscowości leżące wzdłuż drogi, które wyglądały jak powielone zdjęcia. Wszystkie były takie same. Zbliżanie się jakiejś ludzkiej osady zwiastowało zawsze to, że na poboczu drogi maszerowały grupy osób jakoś tak bez określonego celu. Po chwili w niegościnnym, poszarpanym otoczeniu, pojawiały się gdzieś przed nami dalekie korony roślin, drzew.
Każda miejscowość zaczynała się przejazdem przez drewnianą bramę, która, mam wrażenie, po zapadnięciu zmroku zostawała zamykana, i zaczynał się rząd stojących po obu stronach drogi bambusowych chatek. Zawsze było kilka podmurowanych domów z powyginanymi ścianami. I tłum ludzi i zwierząt. Wszędzie. Na środku drogi, na poboczach. Miałem wrażenie, że ich zajęcie to przemieszczanie się z jednego końca osady na drugi. To, co rzuca się w oczy w Etiopskich miejscowościach, to ilość stołów do gry w piłkarzyki. Stołów jest mnóstwo. Stoją, co kilkanaście metrów i zawsze są zajęte. Chyba najpopularniejsza rozrywka w tym kraju.
Po kilku godzinach podróży przystanek. Obdrapana knajpa z wyśmienitą etiopską kawą. Toaleta na tyłach budynku, którą jest dziura w ziemi otoczona niskim murkiem. Możemy ruszać dalej.

Dwa razy osłabłem z wrażenia.
Za pierwszym razem, gdy ukazała się moim oczom samotna góra pośród równiny o tak przepięknym kształcie, że z zachwytu mi wypadły z ręki chipsy, które właśnie konsumowałem.
A za drugim razem, gdy bus po przedarciu się przez pasmo gór przemierzał wąwóz Błękitnego Nilu. Gigantyczny kanion z wijącą się spokojnie w dole linią rzeki. Pierwsze skojarzenie to Kanion Kolorado. Nawet skala trochę podobna. Coś pięknego.
Podróż do Bahir Dar zajęła 10,5 godziny.
Mieliśmy szczęście, bo gdy kierowca wyładował wszystkich pasażerów, okazało się, że jedzie do tego samego hotelu, co i my.
Ghion Hotel, to legenda podróżujących nad jezioro Tana. Położony nad brzegiem jeziora z wypełnionym czerwonymi kwiatami ogrodem. Ceny pokoju zawsze trzeba negocjować, ale i bez tego nie są wygórowane. My zapłaciliśmy za dwa dni ok. 250 birrów.
Poza tym jest bardzo miły kierownik, który bardzo dużo gada i jest ciągle zajęty, ale bardzo pomocny.

Byliśmy zmęczeni tą podróżą. I głodni. Obok bungalowów, w których znajdują się pokoje, pod dachem zbudowanym na bazie rosnącego w środku, potężnego drzewa, jest restauracja. Stoliki z widokiem na stygnące w wodach jeziora słońce. Oaza spokoju po długiej podróży. Zamówiłem sławną injerę, by spróbować sławnego etiopskiego dania. Zawiodłem się. Niestety nie jest to smak, który mi odpowiada. Kwaśne, szarawe ciasto. Zamówiłem wersję dla odważnych. Wszystkie prawie potrawy w Etiopii są ostro przyprawione, ale ta, którą ja próbowałem, jest ponoć tylko dla wybitnie przepalonych kubków smakowych. Fakt. Była ostra. Samo zamówienie wzbudziło u kelnera błysk szacunku w oczach. Ale mi nie smakowało. Później już stawiałem na znane mi potrawy i powiem tak. Smakowy Eden! Cudne rybki, niesamowicie zrobione mięsko, a to wszystko podane z jakoś tak specyficznie przygotowanymi warzywami. Dla nie bomba. Moja narzeczona jest wegetarianką i też była zachwycona smakiem zup i sałatek.

Jest jeszcze jedna atrakcja tej knajpki. Tukan.
Siedzieliśmy sobie spokojnie, ja przy kawie, ona przy herbatce, gdy w pewnym momencie coś rypnęło o dach. W zapadającej ciszy wieczoru, rozległ się huk jakby dach miał się zawalić. Po chwili się to powtórzyło. Okazało się, że na drzewie mieszka tukan i to on jest sprawcą tych hałasów. Przegryza obeschnięte gałęzie drzewa i całkiem spore kawałki lecą w stronę siedzących na linii obstrzału. Chyba miał z tego niezłą frajdę.
Jeszcze jedna rzecz. Pamiętać trzeba o zabezpieczeniu się przed malarią. Nad brzegami jeziora Tana, jest naprawdę duże zagrożenie tą chorobą. My byliśmy w porze suchej, i nie był to okres malaryczny, ale w każdym inny wypadku są tu chmary komarów.
Następny dzień to zwiedzanie. Mieliśmy w planie zobaczyć sławne monastyry na jeziorze i wodospad Tis Isat.

Najłatwiej jest to zorganizować w hotelu. Przystań z łodziami znajduje się tuż obok.
Łódź odbiła od betonowego mola i przecięła miedziane wody najwyżej położonego jeziora Afryki. Wokół pływały dostojnie pelikany, zajęte uważnym śledzeniem pływających tuż pod powierzchnią wody ryb. Gdzieś w oddali samotny rybak stojąc na swojej papirusowej łodzi wyciągał zarzucone o świcie sieci. Słońce grzało coraz mocniej i nic nie zakłócało ciszy, gdy płynęliśmy w stronę tajemniczych wysp.

Na jeziorze Tana znajduje się 37 wysp. Na 20 z nich znajdują się monastyry budowane przez mnichów Ortodoksyjnego Kościoła Etiopskiego. Większość z nich powstała pomiędzy 16 a 17 wiekiem, kilka trochę później. Do wielu z nich wstęp kobietom jest zabroniony.
Najciekawszy i najczęściej odwiedzany jest Zege Penisula. Od przystani droga wiedzie przez lasek porośnięty drzewami mango i krzewami kawy. Ponoć można tu spotkać kilka gatunków afrykańskiej flory.

Po krótkiej przechadzce, jeszcze wykupienie biletu (30 birrów) i wkracza się w świat początków chrześcijaństwa. Kościoły są budowane na bazie koła. W środku znajduje się sięgająca dachu czterościenna budowla pokryta świetnie zachowanymi malowidłami przedstawiającymi sceny opisujące wydarzenia, postacie świętych i biblijne opowieści. Na jednej ze ścian wbudowane są ogromne drzwi. Wszystko to tonie w półmroku rozświetlanym płomieniami kaganków.
Byliśmy w trzech takich kościołach. Kolejna część wycieczki prowadziła do źródeł Błękitnego Nilu. Przyznaje, z pewnym zażenowaniem, że dostaliśmy więcej niż to, za co płaciliśmy. Bo wykupiliśmy opcję dwóch wysp i to wszystko. Po prostu przesadzono nas kolejnej łodzi, na której dwóch pozostałych turystów miała wykupione wszystko. No i się załapaliśmy.
Początek Błękitnego Nilu, to wielkie rozlewisko. Wśród pełnych drzew brzegów kryją się rybackie wioski. Można tu spotkać leniwie wystawiające głowę ze skaczących fal, hipopotamy. Rybaków odpychających długimi kijami swoje łodzie. Niby nic niezwykłego. Ale wystarczy pomyśleć, że z tego miejsca zaczyna się podróż rzeki, do której wznoszono modły od czasów, gdy powstawały piramidy w Egipcie. Gdy byłem w Egipcie na Nil mówiono-„nasza matka Nil”. I nie ma w tym przesady. To dzięki tej rzecze wszystko w północnej Afryce żyje.

Źródła błękitnego Nilu odkrył w 1618 roku portugalski misjonarz, jezuita ojciec Pedro Paez. Ale ciekawsze jest to, że Etiopczycy prawdziwe źródła Nilu, umiejscawiają gdzie indziej. Dla nich znajdują się w Gishie Abbay. Są uznawane za święte miejsce. Pielgrzymi ze wszystkich stron Etiopii przyjeżdżają, by zaczerpnąć wody ze źródła. By pojawić się czystym w tym miejscu, nie wolno wcześniej nic jeść, ani uprawiać seksu przez czterdzieści osiem godzin przed przybyciem.
Powrót do hotelu, bo dziś czeka nas jeszcze wycieczka nad wodospad Tis Isat.


Kiedy mistyk schodził z góry,
zbliżył się doń ateista i powiedział z przekąsem:
- Coś nam przyniósł z ogrodu wspaniałości,
w którym przebywałeś?

Mistyk odpowiedział:
- Rzeczywiście, zamierzałem napełnić chustę kwiatami,
aby po powrocie podarować niektóre z nich przyjaciołom.
Ale tak odurzył mnie zapach ogrodu,
że zapomniałem nawet o chuście.

Zdjęcia

ETIOPIA / Jezioro Tana / Bahir Dar / Córka rybaka-odsłona prawidłowa:-)ETIOPIA / Bahir Dar / wyspy na jeziorze Tana / Malowidła w monastyrachETIOPIA / brak / Bahir Dar / Poranny połów- jezioro TanaETIOPIA / brak / Bahir Dar / Prom- jezioro TanaETIOPIA / jezioro Tana / Bahir Dar / Wschód słońca- jezioro Tana

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adresów do wyświetlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2023 Globtroter.pl