Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Z wizytą u sułtana - Brunei (Borneo) > BRUNEI



Bandar Seri Begawan, Borneo, Meczet sułtana Omara Ali Saifuddiena, BRUNEI
Przede mną Brunei, kolejne państwo położone na Borneo i kolejny cel mojej podróży. Z Kota Kinabalu do Bandar Seri Begawan, stolicy Brunei, jadę wygodnym autobusem, chociaż bardziej popularnym i uważanym za tańszy sposobem jest przeprawa promowa z przesiadką na wyspie Labuan. Kiedy jednak policzyłam dodatkowe opłaty promowe, taksówki na wybrzeże i potem, już w Brunei, z przystani do hotelu, wyszło mi, że korzystniej jest jechać autobusem – odjeżdża z sąsiedniej ulicy i przyjeżdża do centrum BSB, jak nazywają swoją stolicę mieszkańcy Brunei, dwie ulice od mojego hotelu.
Sama podróż też ciekawa. W ciągu ośmiu godzin aż siedem odpraw granicznych, najpierw granica między Sabah i Sarawak. Mimo że to stany malezyjskie, przekroczenie granicy z jednego do drugiego odbywa się tak, jakby to były odrębne państwa. Brunei, opierając się o Morze Południowochińskie, wcina się w terytorium Sarawak dwoma jak gdyby paluchami, które nie są ze sobą połączone – komunikacja między nimi odbywa się wyłącznie wodą. Dlatego, jadąc drogą, najpierw się do Brunei wkracza, potem to miejsce opuszcza, po godzinie ponownie się wkracza – ze wszystkimi formalnościami granicznymi włącznie. No, może z wyjątkiem jednej. I w przewodnikach, i na stronach internetowych dotyczących turystyki w Brunei „stoi” napisane, że wjeżdżając do tego państwa, należy mieć powrotny bilet samolotowy. Mnie nikt nie zapytał, czy taki bilet mam. Ja miałam, ale poznany w autobusie Holender nie miał biletu powrotnego i też nikt się go o to nie czepiał.
Bandar Seri Begawan, Borneo, Najtańszy hotel w Bandar Seri Begawan, BRUNEI
Późnym popołudniem docieram do hotelu – najtańszego, jaki udało mi się znaleźć (i jaki w mieście funkcjonuje – jak podają w różnych relacjach ci, którzy tu byli wcześniej), i o wiele droższego od hotelu, w jakim kiedykolwiek w trakcie samodzielnych wypraw mieszkałam, nawet w Japonii. Cóż, jestem w jednym z najbogatszych państw świata. Najbogatszym za sprawą olbrzymich złóż ropy naftowej. Dlatego litr benzyny jest tutaj tańszy od butelki wody mineralnej, nie mówiąc o innych produktach żywnościowych. Bogactwo kraju widać już z okien autobusu. Mijane domy są większe i solidniejsze niż w sąsiednich, malezyjskich stanach, otoczone starannie urządzonymi ogrodami.
Jeszcze tylko niedługi spacer „BSB by night” i wracam do hotelu, by zebrać siły na jutro. Nie wiem, kiedy kończy się feeria fajerwerków, zasypiam. Te fajerwerki są z okazji drugiego dnia obchodów urodzin Mahometa, bo przecież Brunei to także kraj muzułmański.
Sułtan Brunei, jako władca absolutny, dzierży w swoim ręku władzę ustawodawczą i wykonawczą. Parlament mu tylko doradza. Takie dwa w jednym i zero problemów.
Wybudowanego w latach 80. XX wieku pałacu zwiedzać nie można (z wyjątkiem kilku dni podczas ramadanu, ale to nie ten czas). Zza murów i otaczającego pałac parku można zobaczyć co najwyżej jego dachy i złotą kopułę. Pałac ma 1788 pokoi i 257 łazienek, a w pięciu garażach (wielkości sporych hangarów) czeka bliżej nieokreślona liczba najwspanialszych samochodów świata. W pałacu rezyduje (mieszka i sprawuje urząd) obecny sułtan Hassanal Bolkiah z siedmioosobową rodziną i 600 służącymi.
W centrum miasta chluba stolicy: meczet sułtana Omara Ali Saifuddiena, nazwany tak imieniem ojca obecnie panującego sułtana, aby oddać mu cześć. Wybudowany w 1958 roku na niewielkim półwyspie, otoczony laguną, na której falach unosi się replika XVI-wiecznej łodzi królewskiej, oślepia bielą marmurów i złotymi kopułami w dzień, a światłami iluminacji w nocy.
Jeszcze większy przepych i bogactwo widać w drugim z meczetów, w sąsiedniej miejscowości (administracyjnie rzecz biorąc, w rzeczywistości to część aglomeracji stolicy), meczecie wzniesionym w 1994 roku dla uczczenia 25-lecia panowania obecnego sułtana i nazwanym jego imieniem. Cztery minarety i 25 złotych kopuł. Kolorowe, zielono-żółto-granatowe, ceramiczne zdobienia z zewnątrz, marmury i kryształy wewnątrz, a wszystko to w otoczeniu przepięknych ogrodów z licznymi fontannami.
Bandar Seri Begawan, Borneo, Meczet Jame'Asr Hassanal Bolkiah, BRUNEI
Znacznie mniej przepychu widać w Kampong Ayer (z malajskiego Wodne Miasto). Chociaż ludzie mieszkają w domach na palach w wielu krajach, Kampong Ayer to największa na świecie osada na wodzie, której początki sięgają X wieku. Obecnie na ośmiokilometrowym brzegu rzeki Brunei znajduje się kilka wiosek, a każda z nich posiada odrębnego przywódcę – lidera.
Podejmowano wprawdzie wysiłki, żeby mieszkających tu ludzi przenieść do domów na lądzie – w końcu nie wypada, żeby mieszkańcy tak bogatego kraju mieszkali niczym w slumsach – ale wysiłki władz spełzły na niczym. Zatem w latach 2007-2009 wioski poddano generalnej renowacji. Na froncie, naprzeciwko centrum miasta, postawiono budynek z muzeum obrazującym dzieje osady i ludzi tu zamieszkujących, zainstalowano iluminację świetlną, tworząc z Wodnego Miasta atrakcję turystyczną. Nawet biuro informacji turystycznej nie znajduje się na lądzie, lecz tylko w Wodnym Mieście, właśnie w tym budynku mieszczącym muzeum.
Obecnie Kampung Ayer zamieszkuje ok. 30 tysięcy ludzi – co dziesiąty mieszkaniec BSB… i nadal się rozbudowuje. Jest tu szpital, straż pożarna, stacja benzynowa, szkoły. Lokalny meczet też mają… Podobno nawet jest ich kilka, ale ja widziałam tylko jeden.
Bandar Seri Begawan, Borneo, Meczet w Kampong Ayer , BRUNEI
Co kawałek schodki prowadzące w dół, ku powierzchni wody – tak wyglądają postoje wodnych taksówek. Wzdłuż drewnianych kładek pełniących rolę ulic kolorowe domy, niektóre nadgryzione zębem czasu, niektóre bardzo zadbane. Anteny satelitarne i wygodne, skórzane kanapy na tarasach. Otoczone dziesiątkami donic i skrzynek z kwiatami i krzakami. Suszące się na płachtach ryby. I dzieci jeżdżące na rowerach po tych pozbawionych poręczy „ulicach”.
Bardziej ekologiczne domy w nowych, budowanych na wodzie osiedlach podobno nie znajdują chętnych. Te nowe osiedla obserwuję z pokładu szybkiej łódki motorowej, którą robię sobie wycieczkę do miejscowości Bangar, głównego miasta w enklawie oddzielonej od całego terytorium Brunei, tej samej, którą wczoraj przemierzałam autobusem. Podróż trwa 45 minut w jedną stronę. Poziom szarobrązowej, mętnej wody jest wysoki, widać jedynie górne partie drzew: bananowców, mangrowców, palm. Zanurzeni po pachy w wodzie, ludzie zakładają sieci.
Nosaczy nie widzę, trzeba by pojechać trochę dalej, w górę rzeki, ale to już dłuższa wyprawa. Te unikatowe zwierzęta z charakterystycznym nosem, żyjące tylko tutaj, na Borneo, mam zamiar oglądnąć późnym popołudniem na zachód od centrum stolicy. Czy będą chciały pokazać się turystom?
Są! Jeden nawet zupełnie dobrze widoczny mimo usadowienia się na gałęzi wysokiego drzewa. Inne trudno zauważyć, za to dobrze je słychać. Turystów czworo – jeden z nich to poznany wczoraj Holender, z którym spotykam się dzisiaj już po raz trzeci. To dowód na to, jak stosunkowo niewielkie jest miasto, niemniej jednak do pałacu sułtana, jednego z meczetów i Muzeum Brunei muszę podjechać autobusem. I co ciekawe, ani raz nie wsiadam na przystanku autobusowym. Machnięcie ręką w jakimkolwiek miejscu wystarcza, żeby autobus się zatrzymał. Już w autobusie konduktorka – a trafiam wyłącznie na kobiety sprzedające bilety – pyta o cel podróży i czuwa, żebym wysiadła w miejscu, do którego chcę dojechać.
Z żalem opuszczam Brunei.
Bandar Seri Begawan, Borneo, Kampong Ayer - Wodne Miasto, BRUNEI
Dodane komentarze
paranoiq 2019-07-08 20:16:11
"Pałac sułtana można odwiedzić po ramadanie - począwszy od drugiego dnia Hari Raya. Można wtedy też osobiście spotkać się z sułtanemwww.cookologia.pl/palac-sultana-brunei/"
gastropoda 2016-07-26 12:09:03
Konkretnie napisane, może służyć dobrze jako informacja. Byłem tydzień i spałem pod namiotem w różnych miejscach, stąd nie miałem nawet pojęcia o cenach noclegów.emerytkawpodrozy 2016-01-15 08:58:42
"A ja dziękuję za tak miłą ocenę moich wspomnień. Pozdrawiam i życzę dalszych ciekawych relacji - z sentymentem przeczytałam i tę z Indonezji i tę z Gwatemali, które też odwiedziłam. Do Tybetu i Boliwii jeszcze nie dotarłam..."Borneo85 2016-01-14 20:37:39
Tak właśnie powinien wygladac reportaż/relacja. Krótko i rzeczowo.Bez kwiecistych, naiwnych i dziecinnych opisów od których robi się mdło...
Zahaczyłem kiedyś o Brunei przy okazji podróży do mojego ulubionego Sarawaku.Ciekawe miejsce
Pozdrawiam
emerytkawpodrozy 2015-08-03 22:13:03
"85 dolarów Brunei - wg ówczesnego kursu było to ok. 225 pln (pokój jednoosobowy, ale łózko było podwójne). Rezerwowałam przez Internet ale nie pamiętam już przez jaką stronę"Smok-1 2015-08-03 20:57:22
A pamiętasz rząd wielkości - cena za noc - w tym najtańszym hotelu w Brunei ? Rezerwowałaś przez internet ?Przydatne adresy
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.