Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Hongkong > HONG KONG


Szukając informacji na temat Hongkongu zazwyczaj natykam się na opisy wielkiej kapitalistycznej metropolii, opatrzone zdjęciami z Victoria`s Peak lub słynnej promenady z widokiem na Hongkong Island. Miejsce to kojarzy się z jednym z największych centrów biznesowych na świecie, mekką elektroniki i chińskim wielkim skokiem. Przez turystów, Hongkong jest traktowany jako miejsce startowe do dalszych podróży, jedno- lub dwu dniowy punkt tranzytowy podczas powrotu do domu, a dla biznesmenów jako miejsce do podpisania dobrych kontraktów.
Dokładnie takie same wyobrażenia na temat tego miejsca miałam ja, gdy trzy lata temu wracając z Chin wysiadłam po wielogodzinnej podróży na Nathan Road. Dwa i pół dnia włóczenia się po mieście, nocleg w Chunking Mansion. Obowiązkowo: promenada za dnia, festiwal świateł o 20.00, Wielki Budda na Lantau, a ramach ciekawostki wyspa Lamma z industrialną plażą - z wielką fabryką w tle oraz rozczarowanie, że jest zbyt słaba widoczność, aby wybrać się na Victoria`s Peak. Wsiadając do samolotu do Polski wiedziałam jedno - Hongkong jest miejscem szczególnym, jednym z tych, do których wrócić należy i nie dlatego, żeby zaopatrzyć się w nowy komputer, albo przesiąść się w promocyjny lot gdzieś dalej.
Rok później swój pobyt na Tajwanie zaplanowałam tak, aby wracając do Polski mieć czas na prawie dwutygodniowy pobyt w Hongkongu. Trochę z obawami… (Czy mnie na to stać, Hongkong aż tak tani nie jest? Ile czasu można włóczyć się po promenadzie i gapić na wieżowce? Czy na pewno chce poświęcić swój wymęczony długi urlop na pobyt w kilkumilionowej metropolii? I czy napewno jestem odporna na karaluchy wielkości palca?) zarezerwowałam dla siebie i kolegi bilet powrotny z późniejszym terminem.
Hongkong jest miejscem położonym na styku kultur i ta mieszanka chińskości i europejskości tworzy niesamowity klimat. Jest miejscem fascynującym i zarazem przerażającym. Osiedla kilkudziesięciopiętrowych mrówkowców tworzą klimat rodem z filmów science fiction, w których nadmiar ludzi trzeba zmieścić na jak najmniejszej powierzchni.
Szklane wieżowce o wymyślnych kształtach, biznesmeni w garniturach, jachty w Sai Kung i wyścigi konne w Sha Tin, kontrastują z chińskimi bazarami na Causeway Bay oraz z tłumami emigrantów z Filipin, którzy w weekendy i wieczorami zajmują wszystkie wolne miejsca na ulicach i przejściach podziemnych, grając w karty, jedząc i plotkując. Hałas, zgiełk, tłumy ludzi, wielkie kolorowe neony, smog, upał…Po kilku godzinach spędzonych na Mong Kok ma się ochotę wyjechać na bezludną wyspę…
I taką możliwość Hongkong też daje. Czterdzieści minut promem z Tsim Sha Tsui i jesteśmy w zupełnie innym świecie. Lantau to nie tylko Wielki Budda, ale także wiele ścieżek trekkingowych w górach (niezbyt wysokich, ale w tamtejszym klimacie też potrafią dać nieźle w kość – warto zabrać ze sobą dużo wody), na których przez kilka godzin nie spotka się żywej duszy. Lamma to świeże owoce morza i charakterystyczna plaża z… fabryką. Jednakże jeśli naprawdę chce się odpocząć od miasta i ludzi to koniecznie trzeba się wybrać na mało popularną Wyspę Cheung Chau z dzikimi plażami, pysznymi baozi i niesamowicie gorącą wodą, albo Peng Chau z przepięknym widokiem na zatokę i charakterystyczną zabudową. Na wyspach tych czas płynie wolniej, nikt się nie spieszy i aż trudno uwierzyć, że są one częścią tej wielkiej i nowoczesnej metropolii.
Hongkong jest miejscem niezwykle zróżnicowanym i nie sposób poznać go w kilka dni. Osobom, które wybierają się po raz pierwszy polecam, oprócz obowiązkowych punktów programu, takich jak: Kowloon i Hongkong Island, także wycieczki na mniejsze wyspy, lub chociaż do Aberdeen, obejrzeć pływające wioski, czy Sai Kung (port).
Dokładnie takie same wyobrażenia na temat tego miejsca miałam ja, gdy trzy lata temu wracając z Chin wysiadłam po wielogodzinnej podróży na Nathan Road. Dwa i pół dnia włóczenia się po mieście, nocleg w Chunking Mansion. Obowiązkowo: promenada za dnia, festiwal świateł o 20.00, Wielki Budda na Lantau, a ramach ciekawostki wyspa Lamma z industrialną plażą - z wielką fabryką w tle oraz rozczarowanie, że jest zbyt słaba widoczność, aby wybrać się na Victoria`s Peak. Wsiadając do samolotu do Polski wiedziałam jedno - Hongkong jest miejscem szczególnym, jednym z tych, do których wrócić należy i nie dlatego, żeby zaopatrzyć się w nowy komputer, albo przesiąść się w promocyjny lot gdzieś dalej.
Rok później swój pobyt na Tajwanie zaplanowałam tak, aby wracając do Polski mieć czas na prawie dwutygodniowy pobyt w Hongkongu. Trochę z obawami… (Czy mnie na to stać, Hongkong aż tak tani nie jest? Ile czasu można włóczyć się po promenadzie i gapić na wieżowce? Czy na pewno chce poświęcić swój wymęczony długi urlop na pobyt w kilkumilionowej metropolii? I czy napewno jestem odporna na karaluchy wielkości palca?) zarezerwowałam dla siebie i kolegi bilet powrotny z późniejszym terminem.
Hongkong jest miejscem położonym na styku kultur i ta mieszanka chińskości i europejskości tworzy niesamowity klimat. Jest miejscem fascynującym i zarazem przerażającym. Osiedla kilkudziesięciopiętrowych mrówkowców tworzą klimat rodem z filmów science fiction, w których nadmiar ludzi trzeba zmieścić na jak najmniejszej powierzchni.
Szklane wieżowce o wymyślnych kształtach, biznesmeni w garniturach, jachty w Sai Kung i wyścigi konne w Sha Tin, kontrastują z chińskimi bazarami na Causeway Bay oraz z tłumami emigrantów z Filipin, którzy w weekendy i wieczorami zajmują wszystkie wolne miejsca na ulicach i przejściach podziemnych, grając w karty, jedząc i plotkując. Hałas, zgiełk, tłumy ludzi, wielkie kolorowe neony, smog, upał…Po kilku godzinach spędzonych na Mong Kok ma się ochotę wyjechać na bezludną wyspę…
I taką możliwość Hongkong też daje. Czterdzieści minut promem z Tsim Sha Tsui i jesteśmy w zupełnie innym świecie. Lantau to nie tylko Wielki Budda, ale także wiele ścieżek trekkingowych w górach (niezbyt wysokich, ale w tamtejszym klimacie też potrafią dać nieźle w kość – warto zabrać ze sobą dużo wody), na których przez kilka godzin nie spotka się żywej duszy. Lamma to świeże owoce morza i charakterystyczna plaża z… fabryką. Jednakże jeśli naprawdę chce się odpocząć od miasta i ludzi to koniecznie trzeba się wybrać na mało popularną Wyspę Cheung Chau z dzikimi plażami, pysznymi baozi i niesamowicie gorącą wodą, albo Peng Chau z przepięknym widokiem na zatokę i charakterystyczną zabudową. Na wyspach tych czas płynie wolniej, nikt się nie spieszy i aż trudno uwierzyć, że są one częścią tej wielkiej i nowoczesnej metropolii.
Hongkong jest miejscem niezwykle zróżnicowanym i nie sposób poznać go w kilka dni. Osobom, które wybierają się po raz pierwszy polecam, oprócz obowiązkowych punktów programu, takich jak: Kowloon i Hongkong Island, także wycieczki na mniejsze wyspy, lub chociaż do Aberdeen, obejrzeć pływające wioski, czy Sai Kung (port).
Do tej pory Hongkong jest jedynym miejscem w Azji, którą uwielbiam, które zafascynowało mnie na tyle, że do niego wróciłam i chciałbym jeszcze wrócić. Jest w nim jakiś niewytłumaczalny magnetyzm, który przyciąga, a jednocześnie męczy i denerwuje. Mnogość bodźców sprawia, że chce się uciekać, ale zaraz potem wracać. To jedno z tych miejsc, które się pokocha, albo znienawidzi.
Dodane komentarze
taxi 2012-11-20 10:05:42
Byłam w Hong Kongu 10 dni i każdy dzień był pełen nowych i ciekawych wrażeń.tommy#1 2010-08-02 01:14:27
Swietny artykul, dzieki :) Narobilas ochoty na HongKong.bartbc78 2010-07-06 23:35:37
Fajnie opowiedziena!Ja rowniez zgadzam sie z Toba w 100%. Mieszkalem tam przez 6 miesiecy i byl to jeden TYCH NAJ momentow w moim dotychczasowym zyciu.... Jedyne wielkie miasto qtore przez swa kompaktowosc i roznorodnosc mozna bardzo lubic....
ps.juz nie wspomne o jedzeniu... ;)
UlaM 2010-07-06 19:25:01
Dziękuję:).Dokładnie - 3 dni to za mało, nie starcza czasu na dotarcie do mniej popularnych miejsc. Żałuję, że nie udało mi się dotrzeć na jeszcze mniejsze wyspeki, ale może jeszcze będzie okazja. Pozdrawiam :)
kasai 2010-07-06 10:40:19
Fantastyczny opis! Ja niestety zaliczam się do tych osób które były w Hongkongu i nie bardzo go pokochały. Choć faktycznie Aberdeen ma fajny klimat. Na okoliczne wyspy niestety brakło nam czasu (3 dni to za mało na wszystko ;). PozdrawiamPrzydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.