Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
MALTA – Misz-masz a jednak z charakterem > MALTA
filnec relacje z podróży
Dysponując wolnym marcowym tygodniem w zapchanym obowiązkami roku można wybrać robienie rzeczy, na które nigdy nie było czasu, grę na Wii lub Maltę.
Wybór tego miejsca był wyjątkowo spontaniczny, następnie podsycany dziecięcą fascynacją. Udział w tym miały też względy ekonomiczne jak tanie loty, supertani hotel oraz brak konieczności bycia backapckerem tym razem, co jednak jest synonimem budżetówki. Był koniec marca pogoda na tym kawałku lądu nie zniechęcała do wyjazdu i czynności typowo letnich. Jak się później miało okazać północno-afrykański klimat objął i to miejsce . Postanowienie, formalności, plan – zajęło to koło tygodnia – następnie 2 tygodnie oczekiwania i przedwyjazdowego nastroju. Trzeba był jeszcze namówić koleżankę do wyjazdu, i ta część się powiodła.
Lot z Bremy na jedyne na Malcie lotnisko, Luqa trwa 3 godziny. Dolatując do celu można spenetrować wzrokiem całą Maltę i towarzyszącą jej wysepkę Gozo by zaraz natychmiast po tym na niej wylądować. 27 km długości to niewiele jak na tydzień urozmaiconych wakacji; najbardziej ekologiczne było by zdaje się chodzenie po niej (lub jazda na rowerze) zamiast spalania paliw kopalnych, jednak ponieważ słowo ekologia nie znajduje tutaj zbyt wielu synonimów a szaleństwo drogowe rodem z Włoch (o ruchu lewostronnym już nie wspominając) sprawiają że autobus - i to jaki – okazał się najlepszy do przemieszczania się po wysepce. Będąc już na miejscu uderzył nas umiarkowany żar ciepła i niezbyt rozwinięta infrastruktura.
Państwo to, które dopiero, co weszło do strefy euro rozwijało swoje atrakcje powoli, jednak było to wyraźnie widać; mieszkające tu 430 tysiące osób musi znać to miejsce od podszewki i dziejące się tu miejsce duże zmiany, wystarczyło spytać o cokolwiek, miejscowi na ogół okazywali się życzliwi. Trzeba podkreślić że kraj ten nie z turystki żyje (na razie) a z przemysłu; owszem odwiedzający zostawiają tu kupę kasy i będzie jej tylko więcej. Głównymi przybyszami są Anglicy oraz Włosi; przede wszystkim ze względu na podobieństwa kulturowo-językowe (język Maltański ma 50% Włoskich i 20% Angielskich wpływów, kraj jest obecnie 2-języczny: Maltański i Angielski)..
Historycznie co prawda Malta bardziej zbliżona jest do kraju Włoskiego (tu głównie Sycylijskie więzi; bycie częścią imperium rzymskiego przez 5 wieków) niż Anglii której była kolonią przez 150 lat i co było w sumie opłacalne dla obu stron; aż do lat 70tych ubiegłego wieku gdy Maltańczycy w końcu pokusili się o niepodległość. Arabskie wpływy odcisnęły się nieco mniej na owej ludności pomimo dość długiej zależności i wielu podbojów; trzeba tu przyznać że chrześćjanie nie mieli łatwego życia od samego początku, to braterstwo z krajami europejskimi jak Włochy czy Hiszpania chroniły tę wyspę przed najazdami. W czasie WWII kraj ten był kolonią-pionkiem w rękach Anglików, choć dla Niemców nie miał większej wartości. Później się uwolnił raz na zawsze od zaborczych mocarstw i w 2004 wszedł do Unii. To by było na tyle z historii tego kraju, który przez większość okresu swojego istnienia nim nie był.
Dolatując koło południa na miejsce mieliśmy czas na zameldowanie się w Hotelu Burlington (choć w sumie był to apartament z aneksem kuchennym co zazwyczaj jest tańsze niż hotel) i małe zwiedzanie okolicznych atrakcji Valetty czyli stolicy oraz małe zakupy w supermarkecie. Tanio nie jest bo prawie wszystkie produkty są sprowadzane z Włoch, Francji czy Holandii, Anglii. Jedynie mleko i jajka okazały się być miejscowe. Reszta to produkty wielkich koncernów spożywczych. Spacerując po pięknym nabrzeżu można było spotkać kutry rybackie, urocze witryny sklepowe, zadbaną roślinność .. powoli wyłaniał się półwysep starej Valetty, gdzie chyba najlepiej odzwierciedlona jest natura i styl budowlany miejscowych. Jednokolorowe (żółtawe) budynki cechowały z małymi wyjątkami niemal całą wyspę. Kolory fasad znane z Włoch czy Hiszpani były ograniczone. Jednolity kolor miasta kontrastował głównie z miejską zielenią, okiennicami, wywieszanym praniem czy gęstym ruchem aut. Choć stolica bywa zapchana reszcie wyspy udaje się obyć bez natrętnych aut. Koniec dnia został zwieńczony pięknym zachodem słońca.
Malta jest kompleksem 3 wysp, 2 większych (Malta i Gozo) oraz małej niezamieszkałej wysepki Comino (nie licząc oczywiście paru wystających z morza skałek). Postanowiliśmy udać się na Gozo, rezygnując przy tym z Comino, gdzie poza atrakcyjną latem skalną plażą znajduje się jedynie droga i latarnia. Gozo jest ciekawsze, znajduje się tu tłumnie zwiedzane lazurowe okno, czyli łuk skalny i ciekawe klify, podobno woda ma też inny kolor jednak ja nie zauważyłem istotnej różnicy, poza tym znajduje się tu ładnie wyglądająca zatoczka otoczona skałami – tu chwile rozkoszowania się widokami . Kolejnym ciekawym punktem jest plaża w zatoce Ramia Bay, niewyróżniająca się niczym specjalnym od innych poza czerwonym piaskiem i ciekawym dojazdem. Powinienem wtrącić, wynajęliśmy skuter który miał tą przewagę nad autobusami że można było wszędzie się dostać, dosłownie; mieliśmy go tylko 2 dni, na trudne tereny i słabo dostępne miejsca. Można dzięki niemu dobrze poznać geologię i florę Malty, auto odradzam nie tylko ze względu na cenę ale i ograniczony kontakt z wyspą. Będąc na Gozo udaliśmy się jeszcze w dwa miejsca : zatoki Xlendi i stolicy wyspy Viktorii. Zatoczka wcina się ciasno w ląd i kończy plażą dociśniętą do morza ciepłą zabudową miasteczka, czy raczej wioski. Stolica jest największym ośrodkiem miejskim na wyspie (którą samą można by nazwać ośrodkiem miejskim; podobną regułę można by zastosować do samej Malty, gdzie niemal wszystkie struktury miejskie są ze sobą połączone. W Viktorii znajduje się wzgórze z kompleksem starych zabudowań, który łącznie z katedrą jest obwarowany murem z licznymi armatkami. Stąd można zobaczyć całą wyspę i okolice.
2 promy pływają dosyć często między Maltą a Gozo, przeprawa trwa pół godziny, kosztuje 8 euro od skutera i nie wymaga rezerwacji; warto wyjść na pokład a nie siedzieć wewnątrz. Jadąc północną i chyba jedyną drogą szybkiego ruchu (60mph max) na wyspie znów uderzył nas piękny zachód, tym razem droga wiodła prosto do serca czyli historycznej Valetty. Jeżdżąc po stromych uliczkach tego relatywnie ujmując centrum metropolii pomyślałem o innych podobnych południowych miastach europy, które w nocnych blaskach miejskich lamp nabierały tajemniczości i kontrastowały ze słoneczną atmosferą dnia. Również zieleń i pustka (zapewne ze względu na porę roku) stwarzała dziwny a jednak przyjemny klimat do eksplorowania stromych obszarów miejskich. Obejrzawszy starszą część wyspy, Gozo, kilka starych wieżyczek, czerwony fort uznaliśmy że dzień pora zakończyć. Następnego dnia pojechaliśmy wzdłuż południowego wybrzeża wyspy, które usiane klifami charakteryzowało się surową zielenią, pastwiskami … pomimo złej, mgielnej pogody jednak zachwycał. Szczęście mieć taki mały kraj i tyle zasadniczo odmiennych krajobrazów. Na południowym wschodzie, niedaleko lotniska znajduje się błękitna grota (Blue Grotto), charakterystyczny łuk, pod który w sezonie można wynajętą łódką popłynąć do lezącej tuż za łukiem groty. Niestety nie było nam dane jej spenetrować. Jadąc nad urwiskiem skalnym południa przez cały czas można podziwiać wystającą z wody tajemniczą skałę, uderzające w nią fale sugerowały jej niedostępność dla normalnych ludzi. Należący do „wielkiej” metropolii maltańskiej Rabat (nie wiem czy to kolejna z arabsko brzmiących nazw miasteczek) jest na 100% warta zwiedzenia; na jego północnym wierzchołku usadowiona jest Mdina, średniowieczne miasteczko z jednolitą architekturą i otoczone wysokim murem. Brama tego „miasta” jest jednym z 2 portali przez który można się tu dostać. Tuż pod murem można pograć w tenisa. W samym Rabacie interesujące są spore katakumby gdzie niegdyś w sekrecie chowano chrześćjan. W holu wiszą zdjęcia z wizyty papieża. Choć całą Malta jest posiana kościołami jak w żadnym miejscu na ziemi (budynków posiadających wartość religijną jest jeszcze więcej) tutaj znajduje się ich zaskakująco sporo, podobnie jak w znajdującej się nieopodal Moście (Mosta). To drugie większe miasteczko poza granicami Valettą może się pochwalić największą po Panteonie kopułą. Jest to przeogromny kościół spoglądając na warunki, trudno sobie wyobrazić jak mieszkańcy Mosty wypełniają jej przestrzeń.
San Julian’s tuż koło Valetty, gdzie znajduje większość hoteli i klubów nocnych gdzie i my mieliśmy swój azyl nie posiada zbyt wielu budynków datowanych przez 1900. Panuje tu atmosfera zbliżona do turystycznych miasteczek rodem z Włoch, niepodobna do zabudowań w reszcie kraju.
Jeśli chodzi o plaże to są one niestety niezbyt pojemne; nie licząc południowego skalnego brzegu wokół Valetty jest ich może 5-6, głównie w zatoczkach … najbardziej uczęszczaną zdawała się być plaża w zatoce St Georges. Kilka innych, głównie na zachodzie jest połączonych z ośrodkami turystycznymi, są one niestety również małe i podobne do siebie, trudno o charakterystykę plaży. Na szczęście jest dużo możliwości wynajmu łódki, rejsów wokół lub do sąsiednich wysp. Rejs dookoła wyspy, który wybraliśmy był urozmaicony przez postoje i miłą atmosferę na pokładzie; w dodatku nie był drogi. Starając się w ciągu ostatnich dni zobaczyć jeszcze coś ciekawego pojechaliśmy żółtym busem do Maraxlokk, małej, malowniczej wioski rybackiej … na nabrzeżu kłębiące się kutry i łódki rybackie dają radość, przynajmniej dopóty dopóki nie zobaczy się po prawej szpecącej elektrowni. Mimo to ryba w takim miejscu smakuje lepiej. Następnie pojechaliśmy do ruin w Tarxien, gdzie w starożytnych czasach stała tu świątynia. Jest to jedno z lepiej chronionych i cenionych przez mieszkańców miejsc na Malcie.
Autobusy można było spotkać niemal wszędzie, jednak dla pewności warto zabrać mapkę ich tras i rozkład. W weekend mieliśmy był mały problem gdy autobus przez ponad godzinę nie przyjeżdżał a na przystanku wisiały jedynie jakieś ulotki. Będąc we wschodniej części Valetty można zobaczyć ogromny jak na to miejsce port, gdzie wielkie statki transportowe i liniowce zawijają i odpływają, znajduje się również baza marynarki wojennej.
W części tej jak w żadnej innej można natknąć się na wielu uciekinierów z Afryki liczących na zatrudnienie lub transport do reszty Europy. Port ozdabia również U-but z czasów drugiej wojny.
Zwiedzając po raz ostatni Valettę poszedłem zobaczyć to czego tak właściwie nikt nie zwiedzał, chodzi o instalacje wojenne z czasów drugiej wojny. Będąc tuż na końcu półwyspu starego miasta widać mur, wieżyczki, szyny artyleryjne … oraz wejścia do ukrytych podziemnych przejść, jak również garnizon i całą sterta gruzu i odpadów. Wszystko to dobrze widać płynąc statkiem wzdłuż brzegu, bo jednak teren ten zamknięty ze względów bezpieczeństwa nie dopuszcza turystów. Jeszcze ostatni spacer do hotelu; czas się wymeldować.
Zapamiętałem Maltę jako kraj ciekawy, rozwijający się w konkretnym celu, zdecydowanie działający na pełnych obrotach i na pewno warty ponownego zwiedzenia parę lat później. Tydzień powinien wystarczyć, jednak to zależy czego się oczekuje jednolitej a jednak zróżnicowanej skały wystającej z morza. Starożytni musieli mieć odwagę decydując się tu zostać, w przeciągu wieków wyspa była kilkakrotnie pacyfikowana.
Lot z Bremy na jedyne na Malcie lotnisko, Luqa trwa 3 godziny. Dolatując do celu można spenetrować wzrokiem całą Maltę i towarzyszącą jej wysepkę Gozo by zaraz natychmiast po tym na niej wylądować. 27 km długości to niewiele jak na tydzień urozmaiconych wakacji; najbardziej ekologiczne było by zdaje się chodzenie po niej (lub jazda na rowerze) zamiast spalania paliw kopalnych, jednak ponieważ słowo ekologia nie znajduje tutaj zbyt wielu synonimów a szaleństwo drogowe rodem z Włoch (o ruchu lewostronnym już nie wspominając) sprawiają że autobus - i to jaki – okazał się najlepszy do przemieszczania się po wysepce. Będąc już na miejscu uderzył nas umiarkowany żar ciepła i niezbyt rozwinięta infrastruktura.
Państwo to, które dopiero, co weszło do strefy euro rozwijało swoje atrakcje powoli, jednak było to wyraźnie widać; mieszkające tu 430 tysiące osób musi znać to miejsce od podszewki i dziejące się tu miejsce duże zmiany, wystarczyło spytać o cokolwiek, miejscowi na ogół okazywali się życzliwi. Trzeba podkreślić że kraj ten nie z turystki żyje (na razie) a z przemysłu; owszem odwiedzający zostawiają tu kupę kasy i będzie jej tylko więcej. Głównymi przybyszami są Anglicy oraz Włosi; przede wszystkim ze względu na podobieństwa kulturowo-językowe (język Maltański ma 50% Włoskich i 20% Angielskich wpływów, kraj jest obecnie 2-języczny: Maltański i Angielski)..
Historycznie co prawda Malta bardziej zbliżona jest do kraju Włoskiego (tu głównie Sycylijskie więzi; bycie częścią imperium rzymskiego przez 5 wieków) niż Anglii której była kolonią przez 150 lat i co było w sumie opłacalne dla obu stron; aż do lat 70tych ubiegłego wieku gdy Maltańczycy w końcu pokusili się o niepodległość. Arabskie wpływy odcisnęły się nieco mniej na owej ludności pomimo dość długiej zależności i wielu podbojów; trzeba tu przyznać że chrześćjanie nie mieli łatwego życia od samego początku, to braterstwo z krajami europejskimi jak Włochy czy Hiszpania chroniły tę wyspę przed najazdami. W czasie WWII kraj ten był kolonią-pionkiem w rękach Anglików, choć dla Niemców nie miał większej wartości. Później się uwolnił raz na zawsze od zaborczych mocarstw i w 2004 wszedł do Unii. To by było na tyle z historii tego kraju, który przez większość okresu swojego istnienia nim nie był.
Dolatując koło południa na miejsce mieliśmy czas na zameldowanie się w Hotelu Burlington (choć w sumie był to apartament z aneksem kuchennym co zazwyczaj jest tańsze niż hotel) i małe zwiedzanie okolicznych atrakcji Valetty czyli stolicy oraz małe zakupy w supermarkecie. Tanio nie jest bo prawie wszystkie produkty są sprowadzane z Włoch, Francji czy Holandii, Anglii. Jedynie mleko i jajka okazały się być miejscowe. Reszta to produkty wielkich koncernów spożywczych. Spacerując po pięknym nabrzeżu można było spotkać kutry rybackie, urocze witryny sklepowe, zadbaną roślinność .. powoli wyłaniał się półwysep starej Valetty, gdzie chyba najlepiej odzwierciedlona jest natura i styl budowlany miejscowych. Jednokolorowe (żółtawe) budynki cechowały z małymi wyjątkami niemal całą wyspę. Kolory fasad znane z Włoch czy Hiszpani były ograniczone. Jednolity kolor miasta kontrastował głównie z miejską zielenią, okiennicami, wywieszanym praniem czy gęstym ruchem aut. Choć stolica bywa zapchana reszcie wyspy udaje się obyć bez natrętnych aut. Koniec dnia został zwieńczony pięknym zachodem słońca.
Malta jest kompleksem 3 wysp, 2 większych (Malta i Gozo) oraz małej niezamieszkałej wysepki Comino (nie licząc oczywiście paru wystających z morza skałek). Postanowiliśmy udać się na Gozo, rezygnując przy tym z Comino, gdzie poza atrakcyjną latem skalną plażą znajduje się jedynie droga i latarnia. Gozo jest ciekawsze, znajduje się tu tłumnie zwiedzane lazurowe okno, czyli łuk skalny i ciekawe klify, podobno woda ma też inny kolor jednak ja nie zauważyłem istotnej różnicy, poza tym znajduje się tu ładnie wyglądająca zatoczka otoczona skałami – tu chwile rozkoszowania się widokami . Kolejnym ciekawym punktem jest plaża w zatoce Ramia Bay, niewyróżniająca się niczym specjalnym od innych poza czerwonym piaskiem i ciekawym dojazdem. Powinienem wtrącić, wynajęliśmy skuter który miał tą przewagę nad autobusami że można było wszędzie się dostać, dosłownie; mieliśmy go tylko 2 dni, na trudne tereny i słabo dostępne miejsca. Można dzięki niemu dobrze poznać geologię i florę Malty, auto odradzam nie tylko ze względu na cenę ale i ograniczony kontakt z wyspą. Będąc na Gozo udaliśmy się jeszcze w dwa miejsca : zatoki Xlendi i stolicy wyspy Viktorii. Zatoczka wcina się ciasno w ląd i kończy plażą dociśniętą do morza ciepłą zabudową miasteczka, czy raczej wioski. Stolica jest największym ośrodkiem miejskim na wyspie (którą samą można by nazwać ośrodkiem miejskim; podobną regułę można by zastosować do samej Malty, gdzie niemal wszystkie struktury miejskie są ze sobą połączone. W Viktorii znajduje się wzgórze z kompleksem starych zabudowań, który łącznie z katedrą jest obwarowany murem z licznymi armatkami. Stąd można zobaczyć całą wyspę i okolice.
2 promy pływają dosyć często między Maltą a Gozo, przeprawa trwa pół godziny, kosztuje 8 euro od skutera i nie wymaga rezerwacji; warto wyjść na pokład a nie siedzieć wewnątrz. Jadąc północną i chyba jedyną drogą szybkiego ruchu (60mph max) na wyspie znów uderzył nas piękny zachód, tym razem droga wiodła prosto do serca czyli historycznej Valetty. Jeżdżąc po stromych uliczkach tego relatywnie ujmując centrum metropolii pomyślałem o innych podobnych południowych miastach europy, które w nocnych blaskach miejskich lamp nabierały tajemniczości i kontrastowały ze słoneczną atmosferą dnia. Również zieleń i pustka (zapewne ze względu na porę roku) stwarzała dziwny a jednak przyjemny klimat do eksplorowania stromych obszarów miejskich. Obejrzawszy starszą część wyspy, Gozo, kilka starych wieżyczek, czerwony fort uznaliśmy że dzień pora zakończyć. Następnego dnia pojechaliśmy wzdłuż południowego wybrzeża wyspy, które usiane klifami charakteryzowało się surową zielenią, pastwiskami … pomimo złej, mgielnej pogody jednak zachwycał. Szczęście mieć taki mały kraj i tyle zasadniczo odmiennych krajobrazów. Na południowym wschodzie, niedaleko lotniska znajduje się błękitna grota (Blue Grotto), charakterystyczny łuk, pod który w sezonie można wynajętą łódką popłynąć do lezącej tuż za łukiem groty. Niestety nie było nam dane jej spenetrować. Jadąc nad urwiskiem skalnym południa przez cały czas można podziwiać wystającą z wody tajemniczą skałę, uderzające w nią fale sugerowały jej niedostępność dla normalnych ludzi. Należący do „wielkiej” metropolii maltańskiej Rabat (nie wiem czy to kolejna z arabsko brzmiących nazw miasteczek) jest na 100% warta zwiedzenia; na jego północnym wierzchołku usadowiona jest Mdina, średniowieczne miasteczko z jednolitą architekturą i otoczone wysokim murem. Brama tego „miasta” jest jednym z 2 portali przez który można się tu dostać. Tuż pod murem można pograć w tenisa. W samym Rabacie interesujące są spore katakumby gdzie niegdyś w sekrecie chowano chrześćjan. W holu wiszą zdjęcia z wizyty papieża. Choć całą Malta jest posiana kościołami jak w żadnym miejscu na ziemi (budynków posiadających wartość religijną jest jeszcze więcej) tutaj znajduje się ich zaskakująco sporo, podobnie jak w znajdującej się nieopodal Moście (Mosta). To drugie większe miasteczko poza granicami Valettą może się pochwalić największą po Panteonie kopułą. Jest to przeogromny kościół spoglądając na warunki, trudno sobie wyobrazić jak mieszkańcy Mosty wypełniają jej przestrzeń.
San Julian’s tuż koło Valetty, gdzie znajduje większość hoteli i klubów nocnych gdzie i my mieliśmy swój azyl nie posiada zbyt wielu budynków datowanych przez 1900. Panuje tu atmosfera zbliżona do turystycznych miasteczek rodem z Włoch, niepodobna do zabudowań w reszcie kraju.
Jeśli chodzi o plaże to są one niestety niezbyt pojemne; nie licząc południowego skalnego brzegu wokół Valetty jest ich może 5-6, głównie w zatoczkach … najbardziej uczęszczaną zdawała się być plaża w zatoce St Georges. Kilka innych, głównie na zachodzie jest połączonych z ośrodkami turystycznymi, są one niestety również małe i podobne do siebie, trudno o charakterystykę plaży. Na szczęście jest dużo możliwości wynajmu łódki, rejsów wokół lub do sąsiednich wysp. Rejs dookoła wyspy, który wybraliśmy był urozmaicony przez postoje i miłą atmosferę na pokładzie; w dodatku nie był drogi. Starając się w ciągu ostatnich dni zobaczyć jeszcze coś ciekawego pojechaliśmy żółtym busem do Maraxlokk, małej, malowniczej wioski rybackiej … na nabrzeżu kłębiące się kutry i łódki rybackie dają radość, przynajmniej dopóty dopóki nie zobaczy się po prawej szpecącej elektrowni. Mimo to ryba w takim miejscu smakuje lepiej. Następnie pojechaliśmy do ruin w Tarxien, gdzie w starożytnych czasach stała tu świątynia. Jest to jedno z lepiej chronionych i cenionych przez mieszkańców miejsc na Malcie.
Autobusy można było spotkać niemal wszędzie, jednak dla pewności warto zabrać mapkę ich tras i rozkład. W weekend mieliśmy był mały problem gdy autobus przez ponad godzinę nie przyjeżdżał a na przystanku wisiały jedynie jakieś ulotki. Będąc we wschodniej części Valetty można zobaczyć ogromny jak na to miejsce port, gdzie wielkie statki transportowe i liniowce zawijają i odpływają, znajduje się również baza marynarki wojennej.
W części tej jak w żadnej innej można natknąć się na wielu uciekinierów z Afryki liczących na zatrudnienie lub transport do reszty Europy. Port ozdabia również U-but z czasów drugiej wojny.
Zwiedzając po raz ostatni Valettę poszedłem zobaczyć to czego tak właściwie nikt nie zwiedzał, chodzi o instalacje wojenne z czasów drugiej wojny. Będąc tuż na końcu półwyspu starego miasta widać mur, wieżyczki, szyny artyleryjne … oraz wejścia do ukrytych podziemnych przejść, jak również garnizon i całą sterta gruzu i odpadów. Wszystko to dobrze widać płynąc statkiem wzdłuż brzegu, bo jednak teren ten zamknięty ze względów bezpieczeństwa nie dopuszcza turystów. Jeszcze ostatni spacer do hotelu; czas się wymeldować.
Zapamiętałem Maltę jako kraj ciekawy, rozwijający się w konkretnym celu, zdecydowanie działający na pełnych obrotach i na pewno warty ponownego zwiedzenia parę lat później. Tydzień powinien wystarczyć, jednak to zależy czego się oczekuje jednolitej a jednak zróżnicowanej skały wystającej z morza. Starożytni musieli mieć odwagę decydując się tu zostać, w przeciągu wieków wyspa była kilkakrotnie pacyfikowana.
Odpoczynek, kontakt z naturą i znajome miejsca znajdą w Malcie myślę ciekawy odzew, odizolowaną od kontynentu alternatywę hucznych, przereklamowanych miejsc nad morzem śródziemnym.
Dla wielbicieli wysp jest to jedno z tych miejsc must be a sokół maltański uzasadnia swą wartość.
Dla wielbicieli wysp jest to jedno z tych miejsc must be a sokół maltański uzasadnia swą wartość.
Dodane komentarze
[fb] Karol Werner 2016-04-09 12:48:54
Malta jest dobra, ale nie na dłużej niż tydzień. Sporo ciekawych miejsc, jednak większość obok siebie. Dzięki za obszerny artykuł, korzystałem przed wyjazdem. Aktualnie jestem po i nieskromnie podrzucić także link do swojego tekstu. Myślę, że wpisuje się idealnie, bo także opisałem kilka najciekawszych moim zdaniem miejsc na Malcie i Gozo. Pozdrawiam serdecznie!http://kolemsietoczy.pl/malta-gozo-ciekawe-miejsca-co-warto-zobaczyc-porady-informacje/
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.