Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

Litwa samochodem > LITWA


kozirad kozirad Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdj cie LITWA / Delta Niemna / Rusne / Gęsi gęgawy w Delcie Niemna, w tle wydmy Mierzei KurońskiejW opisie znaleźć można informacje na temat cen biletów wstępu (dorośli, dzieci) , cen na campingach, w miejscach, które odwiedziliśmy. Relacja opisuje dzień po dniu kolejne etapy naszej wycieczki. Wyjazd rodzinny 3os.: rodzice + córka 6 lat. Odwiedzane miejsca: Druskienniki, Wilno, Troki, Kowno, Rusne, Vento, Palanga, Kłajpeda, Mierzeja Kurońska - Nida, Pervalka, Preila, Juodkrante. Mam nadzieję, że nie przynudzałem mimo długiego tekstu. Żysczę udanych podróży. Radosław Kozik

LITWA 17-26 sierpnia 2009
Po zimowym wyjeździe na Litwę (http://www.birdwatching.pl/wyprawy/art/141) i majowym na Węgry (http://www.globtroter.pl/artykuly/591,wegry,pierwsza,,wyprawa,na,wegry.html), wpadłem w trans. Prawie w każdej wolnej chwili snułem plany na kolejne wyjazdy. Po wielu rozważaniach cel padł na Bułgarię (ciepło, miło i przyjemnie, no i ceny podobno bardzo przyswajalne). Siedząc
w sieci zebrałem już pokaźną bazę informacji na temat kraju i miejsc wartych zobaczenia
z uwzględnieniem norm wyjazdu rodzinnego. W podróż nie chcieliśmy jechać sami
ze względów bezpieczeństwa i komfortu psychicznego (kawałek drogi jest a samochód hmm, no cóż jeszcze nie zawiódł, ale jako 14-latek ma prawo do kaprysów). Był to jeden
z głównych powodów, dla których chcieliśmy jechać na dwa wozy. Zaczęło się rozsyłanie wici. Jak to zwykle bywa potencjalnych chętnych troszku się zebrało. Z czasem jednak wykruszały się kolejne osoby. My sami do końca nie wiedzieliśmy precyzyjnie, kiedy i czy
na 100% pojedziemy (a zachęcaliśmy innych żeby się określili). Koniec końców
nie pojechaliśmy na południe Europy, a to z tego względu, że musielibyśmy jechać sami.
Czas uciekał, a ja koniecznie potrzebowałem wyjazdu. Znów zasiadłem przed komputerem
i klikając w stronę za stroną wytypowałem miejsce położone w kierunku zupełnie przeciwnym do zakładanego. Jeśli za punkt odniesienia przyjąć słowa naszego wieszcza,
to właściwie zostaliśmy w kraju, tylko nieco na północno-wschodnich rubieżach.
Po rozważaniach kosztów, plusów, minusów, odległości i masy innych czynników, których już nie pamiętam zdecydowaliśmy, że Litwa to dobry pomysł.
Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy i już 15 sierpnia wyjechaliśmy z Białej Podlaskiej.
Co prawda pierwszy przystanek z dwudniowym programem rozrywek leżał około 120 km
na północ od Białej, ale i tak mieliśmy go po drodze na zagramaniczną podróż. Przed właściwym startem zatrzymaliśmy się, więc na 2 dni u znajomych w Bielsku Podlaskim (byli to potencjalni współtowarzysze, wahający się do ostatniej chwili, kiedy to spasowali).
17.08.09
Po miło spędzonym weekendzie w poniedziałek rano około 8 wyjechaliśmy z Bielska w stronę Białegostoku, Augustowa i wreszcie granicy państawa – Ogrodników.
Na granicy ruch niewielki (zakaz przejazdu dla ciężarówek robi swoje). W jakiejś przydrożnej knajpie (jeszcze w Polsce), wymieniliśmy wszystkie pieniądze na Lity (zostawiłem tylko tyle, żeby starczyło na paliwo wracając do kraju). Założeniem wyjazdu było w pierwszej kolejności intensywne zwiedzanie zakończone leniuchowaniem nad morzem.
Pierwszym punktem programu były Druskienniki. To uzdrowisko swego czasu często odwiedzane przez Piłsudzkiego jest niewielkim miastem położonym nad Niemnem. Zasłynęło głównie ze względu na wody o właściwościach leczniczych. Jednak od dobrych paru lat przyciąga tu tysiące turystów zarówno z Litwy jak i Polski potężny Aquapark. Z trafieniem nie ma większych problemów, bo po wjeździe do miasta kierują nas na miejsce znaki informacyjne. Znajduje się tam mnóstwo atrakcji od basenów ze sztucznym prądem rzecznym, sztucznymi falami, wodospadami, jacuzzi, serią saun (tylko dla dorosłych-więc nie byliśmy w środku) i zjeżdżalniami od małych po sięgające 4 piętra ponad 100 metrowe.
Te najwyższe potrafią wywrzeć wrażenie na każdym (pewnie dlatego nie było na nich kolejek
:-), z czego korzystałem bardzo chętnie). Julka ze względu na wiek i jeszcze słabe umiejętności pływackie, miała ograniczone możliwości, ale i tak chętnie wybierała opcję najszybszą. Jagoda natomiast zadawalała się jacuzzi. Spędziliśmy tam około 3 godzin
(i starczyło, można się ubawić). Ceny bardzo przyswajalne (aktuaklne dostępne na oficjalnej stornie). Za 3 godziny pobytu dorosły płacił 48 LT, dziecko od 3-7 lat, 23LT. Im więcej czasu się tam spędzi tym cena staje się bardziej atrakcyjna. Po wysuszeniu i przebraniu (szatnia na czytniki w postaci zegarków-tak jak na kąpieliskach na Węgrzech w Miscolc czy Heviz) postanowiliśmy jeszcze zwiedzić okolicę. Po krótkim spacerze uliczkami miasta, poszliśmy nad rzekę. Niemen jest bardzo malowniczy, z czego korzystają miejscowi proponując komercyjne rejsy po rzece (nie płynęliśmy). Obok znajduje się pijalnia wód o bardzo „interesującym smaku”. Za 0,30 LT dostaje się kubeczek i można do woli rozkoszować się wodą kilku rodzajów o różnej temperaturze. Po powrocie na parking (znaleźliśmy bezpłatny, ale trochę dalej od Aquapark-u. Przy samym obiekcie trzeba uiścić opłatę), ruszyliśmy dalej. Następny punkt to Wilno. Było już dosyć późno, więc postanowiliśmy rozbić się gdzieś
na trasie (zrezygnowaliśmy z płatnego noclegu). Biwakować można w wielu miejscach
bez koniecznych zezwoleń (nie może to być obszar chroniony, coś jak w Polsce).
Na trasie Druskienniki – Wilno skręcamy w leśna drogę i około 400 metrów od głównej drogi, rozbijamy się na skraju zrębu. Wypakowujemy, co niezbędne, robimy szybka kolację
i idziemy spać.
18.08.09r.
Wstajemy dosyć wcześnie pogoda początkowo ładna zaczyna się psuć. Do Wilna wjeżdżamy już w deszczu. Pierwszy punkt to wieża telewizyjna. Miejsce o znaczeniu historycznym, pod którą doszło do rozlewu krwi podczas próby obalenia reżimu ZSRR. Podczas zamieszek 13 stycznia 1991 roku zginęło 14 osób. Rosjanie użyli wtedy czołgów. Na wieżę telewizyjną można wjechać za (21LT-dorosły, 9 LT dzieci i inwalidzi, poniżej 5 roku życia za darmo). Kasa czynna jest od 10 do 21. Na górze w centrum sali znajduje się Cafe bar czynny10-22. Stoliki natomiast ławki są zamocowane na wielkiej obręczy, która bardzo powoli obraca o 360˚. Można z góry podziwiać panoramę miasta. Najciekawsze miejsca
to widok na starówkę i wijącą się tuż przy wieży rzekę Wille. Reszta to krajobraz szarych betonowych bloków, dróg, centrów handlowych. Po zrobieniu pełnego kółka zjeżdżamy
na dół (winda kursuje co 15 minut- z przewoźnikiem) Wieża mierzy 326,5 m, czyli więcej
niż wieża Eiffla i waży znacznie więcej bo około 25-30 tysięcy ton. Kolejny punkt programu to spacer po starówce. Po kluczeniu trafiamy w końcu na skraj prospektu Giedymina. Udaje się nam zaparkować za darmo (większość parkingów jest płatnych1h-2LT, 0,5h-1LT – pod Ostrą Bramą parking kosztuje 1h-3LT). Z dzielnicy Zwierzyniec zaczynamy zwiedzanie
od Cerkwi Znamieńskiej o charakterystycznej dużej obłej kopule (cerkiew była w remoncie). Przez most na Wiilii udajemy się wzdłuż Prospektu Giedymina obok sejmu, który miał architekturą nawiązywać do nowoczesnych wzorców (jednak coś im nie wyszło). Na samym moście ciekawe spostrzeżenie, mnóstwo kłódek zwykłych, zdobionych, grawerowanych poprzypinanych było do barierek (z tego, co się zorientowaliśmy, zwyczaj przypinania związany z zawarciem małżeństwa). Dalej idąc w stronę placu katedralnego zwiedzamy bogato zdobione cerkwie i kościoły. Do niektórych wchodzimy inne tylko oglądamy
z zewnątrz. Pogoda znacznie się poprawia i od południa świeci już słońce. Po drodze mijamy Narodowy Teatr Dramatyczny. Na koniec zaglądamy do bazyliki archikatedralnej
i zatrzymujemy się pod Litewskim Muzeum Narodowym gdzie na tronie siedzi król Litwy – Mendog. Na zwiedzanie wzgórza Giedymina brakuje nam czasu. Wracamy do samochodu, oglądając z zewnątrz Kenesę- świątynię karaimską z 1922 r. Karaimowie liczniej zamieszkują Troki gdzie mamy zajrzeć następnego dnia. Samochodem podjeżdżamy jeszcze pod Ostrą Bramę (trochę jej szukaliśmy – pomogli nam młodzi Polscy turyści). To był ostatni punkt zwiedzania przez nas Wilna (miejsc do obejrzenia jest znacznie więcej, ale z braku czasu
i mojej niechęci do zwiedzania miast, uznaliśmy, że cały dzień to i tak dużo jak dla mnie). Wydostaliśmy się, więc na właściwą drogę i ruszyliśmy w kierunków Troków, gdzie mieliśmy spędzić kolejny dzień. Około 15 km przed Trokami postanowiliśmy kolejny raz rozbić się na dziko. Miejsce wydawało się trafne (nie wielka piaskowania na skraju lasu). Rozbiliśmy, więc namiot i po kolacji, poszliśmy spać.
19.08.09r.
Dopiero rano okazało się jak bardzo felerne miejsce wybraliśmy na nocleg. Zbudził nas głośny łoskot i szum kół. Nie wzbudziło to we mnie jeszcze zbyt dużych podejrzeń. Dopiero, gdy dźwięk po jakimś czasie się powtórzył wyszedłem z namiotu zbadać co jest grane. Okazało się, że nad małą piaskownią gdzie byliśmy rozbici leży trakt biegnący
do wielkiej żwirowni. Co chwila przejeżdżały nim ciężarówki, a kierowcy obserwowali
z góry nasze obozowisko. Zaczęliśmy się pospiesznie zwijać. W między czasie przyjechał pod nasz namiot Wartburg z przyczepką i ludek, który z niego wysiadł (jak się potem okazało o Polskich korzeniach) zaczął ładować piach zamieniając z nami kilka słów. Wkrótce dojechaliśmy do miasteczka. Samochód zaparkowaliśmy pod kościołem (bezpłatnie)
i ruszyliśmy w stronę zamku. Najpierw obejrzeliśmy ruiny rozciągnięte po brzegach jeziora, aby na końcu przez most, dotrzeć do zamku zbudowanego na jednej z wysp. Zwiedzanie bez przewodnika było dość szybkie, chociaż jest sporo wystaw i eksponatów do obejrzenia wewnątrz komnat (koszt biletów to 12LT dorosły, córka 5 lat – za darmo). Dla mnie ciekawy był zbiór bogato zdobionych fajek różnych kształtów (nie obyło się bez kiczowatego elementu, jakim są dyby dla turystów przy każdym z komercyjnych zamków). Wizytę w tym małym mieście zakończyliśmy w Karaimskiej knajpie z lokalnym jedzeniem, która leży przy uliczce z domami w stylu Karaimskim gdzie szczyt domu z trzema oknami zwrócony jest
w stronę ulicy. Każde okno jest dla kogo innego (dla Boga, Księcia Witolda i dla domowników). Karaimowie zostali zciągnięci na Litwę właśnie przez Księcia Witolda
z Krymu w celu zaludnienia opustoszałych terenów. Troki (Trakai) są ich głównym miejscem osiedlenia. Karaimowie posiadają tu także swoją świątynie (są to ludzie wyznający stary testament – jest to odłam judaizmu wykształcony w Mezopotamii, „kara” w języku hebrajskim znaczy czytać. Wracając do jedzenia to za ich tradycyjne przysmaki: chłodnik karaimski, pieróg z wieprzowiną, baranina, kapustą, zupa z baraniną (naprawdę dobre dania) zapłaciliśmy 65 LT. Przed załamaniem pogody zajrzeliśmy na stary cmentarz karaibski położony na obrzeżach miasteczka, gdzie znajdują się stare nagrobki w formie stelli ( kamiennych płyt ustawionych pionowo, z wyrytym imieniem, biografią, epitafium) Tego dnia mieliśmy w planach zwiedzić jeszcze Kowno, więc ruszyliśmy w drogę. Niewielką starówkę Kowna zwiedziliśmy w tempie ekspresowym przechadzając się głównymi ulicami, zaglądając do kilku kościołów i kończąc spacer nad brzegiem Niemna przy będącym w renowacji niewielkim, malowniczym zamku. Za samochód na parkingu przy samym starym mieście trzeba było uiścić opłatę (1h-1LT). Z Kowna chcieliśmy dotrzeć nad morze. Wiedzie tam dość dobrej jakości dwupasmowa, bezpłatna autostrada. My wybraliśmy krajową drogę ciągnącą się wzdłuż Niemna, aż do jego ujścia w okolicach miejscowości Rusne gdzie znajduje się „ Park Narodowy Delta Niemna”. Nasz kolejny nocleg wypadł
w krzakach nad samą rzeką blisko głównej drogi.
20.08.09r.
Mglisty poranek zmusił nas do zwijania mokrego namiotu. Dość szybko jednak się wypogodziło i słońce świeciło już cały dzień. Na trasie biegnącej wzdłuż Niemna było kilka miejsc wartych obejrzenia. Niewątpliwie jednym z nich był Panemunes Pilis – zamek nad Niemnem (wstęp 4 LT-dorosły, 2 LT dzieci powyżej 6 lat). Stary, walący się, zapomniany przez turystów był pod opieką jakiegoś artysty - sztuki nazwałbym mocno nowoczesnej.
Ze znalezionych, zdobytych, wyrzuconych przez innych śmieci tworzył coś, co niektórzy nazywają sztuką. Ja jednak jestem chyba za maluczki na to żeby pojęć treści przekazu. Czy sama wystawa jest warta obejrzenia, to sprawa indywidualna, natomiast na pewno warto spojrzeć na Niemen z jednej z wież. Kolejnym miejscem gdzie się zatrzymaliśmy był punkt widokowy na rzekę – naprawdę malowniczy (jak się nazywał nie pamiętam). Na leśnym parkingu podczas cofania pod koła wyskoczyła nam 60 letnia sosna. Skończyło się na wgiętym zderzaku i zdeformowanym wlewie gazu (przy tankowaniu okazało się, że przez uderzenie, wlew jest krzywy i bez specjalnej przedłużki nie da się zatankować samochodu gazem. Na Litwie po angielsku lub migowym/polskim na każdej stacji umiałem wyjaśnić przed tankowaniem, o co mi chodzi. Po wjechaniu do ojczystego kraju, po polsku nie byłem tego
w stanie zrobić- obsługa stacji stała przede mną jak ciemna masa wysłuchując wyjaśnień
o jakichś przedłużkach i końcówkach by w końcu odpowiedzieć „nie mamy”. O 22:00 poddałem się i zatankowałem benzynę). Jadąc dalej dotarliśmy do Rusne, miejscowości, gdzie znajduje się siedziba parku „Delta Niemna”. Tam na trójwymiarowej makiecie sam dyrektor parku wyjaśnił mi gdzie warto pojechać i co zobaczyć. Termin na obserwacje ptaków może nie był wymarzony, ale ogromne obszary łąk, które zalewane są wczesną wiosną i tak robiły na mnie wrażenie. Niemen wpada do Zatoki Kurońskiej, oddzielonej od morza Bałtyckiego, Mierzeją Kurońską (docelowym miejscem naszej wyprawy). Z niewielkich wież obserwacyjnych widać było bielące się szczyty wysokich wydm znajdujących się na mierzei. Na samą mierzeję mieliśmy dotrzeć dopiero za parę dni. W trakcie objazdu zobaczyliśmy jeszcze latarnię przy jednej z odnóg Niemna, oraz rozległe mechowisko, na którym występują podobno siewki złote (nie widzieliśmy). Przed udaniem się do kolejnej miejscowości z naszego planu wycieczki „Palangi”, zahaczyliśmy o znaną Stację Ornitologiczną –„Vento” gdzie znajduje się całoroczna baza terenowa i gdzie chwyta się ptaki w wielkie pułapki sieciowe. Wieczorem dotarliśmy na wybrzeże Bałtyku i w okolicach Palangi (ok. 5 km na południe od miasta), rozbiliśmy się na niezbyt zatłocznonym polu namiotowym. Warunki jak na camping, względne. Sanitariaty czystością nie grzeszyły, ale
to co trzeba, dało się tam załatwić. Prysznic płatny, na otwartym powietrzu. Ceny za nocleg
w naszym przypadku: 3os.-8LT, samochód – 10 LT, namiot -6LT. Razem za noc-40LT.
Po rozbiciu namiotu i szybkiej kolacji starczyło jeszcze czasu na wieczorny spacer nad morzem (około 600 metrów od pola namiotowego).
21.08.09r.
Kolejny dzień to spacer plażą do Palangi. W czasie spaceru kilkakrotnie przechodziliśmy przez sektory dla nudystów (zawsze to nowe doświadczenie – nie przekonało mnie jednak to tego sportu). Nieraz miło było popatrzeć, lecz w przeważającej części przypadków lepiej było obserwować fale . Córka zorientowała się, że dorośli ludzie latają na golasa po plaży dopiero w drodze powrotnej. Po dotarciu do miasta, wejście na zatłoczone do granic możliwości molo (niezły kontrast po wizycie w Palandze w lutym-kiedy molo było prawie puste), następnie obiad z dania dnia{Dienos Pietos) – ok. 38LT. Punktem dnia było zwiedzanie Parku i Pałacu Tyszkiewiczów, w którym znajdowała się pokaźna wystawa bursztynu z największą na świecie liczbą „inkluzji” – zatopionych w bursztynie fragmentów roślin i zwierząt (wstęp 8LT –dorosły, 4LT-dzieci). Powrót brzegiem Bałtyku na pole namiotowe zakończył kolejny dzień.
22-25.08.09r.
Kolejny dzień to wyjazd do Kłajpedy, szybkie zwiedzanie tego portowego miasta (niewielkiej odrestaurowanej starówki) i wizyta w lokalnym punkcie informacji. Tam dowiedzieliśmy się jak dostać się na Mierzeję Kurońską. Kolejne opłaty to parking 3LT-1h (20min-1LT). Zrobiliśmy też większe zakupy, bo na mierzei wszystko jest nieco droższe niż na „stałym lądzie”. Koszty promu 40LT-samochód, 2,90LT-os. Przeprawa idzie dosyć sprawnie. Po wyjechaniu z promu udaliśmy się do Delfinarium. Na parkingu (bezpłatny), pełno jest naciągaczy, którzy mówią, że zawiozą cię szybko pod delfinarium i zdążysz
na występ, który zaraz się zaczyna. Realia są nieco inne. Występy są w godzinach 12:00, 14:00, 16:00 i kosztują 18LT-dorosły, 9LT-dziecko/młodzież. Dodatkowo można wykupić bilet do oceanarium znajdującego się obok 12LT-dorosły, 6LT-dziecko. Warto to zrobić
od razu przy tym samym okienku, bo kolejki do kas w sezonie są strasznie długie i szkoda czasu na podwójne w nich stanie (czas spędzony w kolejce to około 1-2h, więc jeśli jesteś
na miejscu tuż przed występem to nie ma szans na kupienie biletu na ten właśnie występ). Można spróbować kupić bilety na występ w delfinarium w kasie do oceanarium gdzie kolejka jest znacznie mniejsza (może się udać, ja wpadłem na ten pomysł po wystaniu swojego
w kolejce i zakupie biletów pod delfinarium)
Oceanarium zbudowane jest na terenie byłej twierdzy pruskiej Kopgalis i jest warte obejrzenia, do tego dochodzi muzeum floty z licznymi wystawami sprzętu, modeli statków
i zdjęciami, znajdujące się również wewnątrz twierdzy. Z umocnień rozciąga się widok
na port w Kłajpedzie.
Występ delfinów i lwów morskich trwa ok. 45 minut i jest niewątpliwie wielka frajdą
dla dzieci. Delfiny ściągnięte z Morza Czarnego, tresowano w celach szpiegowskich. Ostatecznie skończyły jako zwierzęta cyrkowe. Za możliwość robienia zdjęć podczas pokazu należy dopłacić 5LT, w praktyce nikt tego nie sprawdza. Po zwiedzaniu tej części Kłajpedy ruszyliśmy do Nidy położonej na końcu Litewskiej części mierzei. Wjazd na mierzeję,
do Parku Narodowego Mierzeja Kurońska to jednorazowy wydatek 20LT. Opłatę pobierają strażnicy przy szlabanie na drodze w stronę Nidy. Wieczorem dotarliśmy do celu
i na jedynym legalnym polu namiotowym na całej mierzei rozbiliśmy namiot (poza Nidą, niema campingów, namiot można rozbić jedynie za zgoda gospodarza na jego podwórku, biwakowanie na dziko ze względu na to, że jesteśmy w Parku Narodowym, jest zabronione). Camping zdominowany był przez niemieckich turystów z kamperami (dlaczego napiszę później). Namiot trzeba było zmieścić gdzieś pomiędzy drzewami a balami wytyczającymi drogi przejazdowe dla samochodów. Po niewielkich kombinacjach udało nam się tego dokonać. Cena za nocleg wysoka, bo aż 65LT. Obejmowała ona jednak znacznie większy standard niż pole namiotowe pod Palangą za 40 LT. Czystość sanitariatów powalała, były sprzątane codziennie i nad wyraz dokładnie. Obsługa i informacja bardzo życzliwa. Prysznice z gorącą wodą wliczone w cenę. W nocy oświetlenie całego pola. Przy namiotach stoliki
i ławki. Wszędzie gniazdka z możliwością podpięcia przyczepy, ale i zwykłej ładowarki również. Nie wszystkie te dodatki były dla nas niezbędne, ale na pewno umilały pobyt. Tutaj zostaliśmy już do końca naszego urlopu na Litwie leniuchując na plaży i zwiedzając okolicę. W pobliżu Nidy znajdują się wysokie piaszczyste wydmy (większe niż w Słowińskim Parku Narodowym). Cała Mierzeja Kurońska to praktycznie w całości pasmo wydm. Niektóre
są porośnięte drzewami inne są ciągle piaszczyste i nieustannie się przemieszczają. „Legenda mówi o olbrzymce noszącej imię Neringa, która była ulubienicą boga morza. Kiedy wyszła
za mąż bez jego zgody bóg morza rozgniewał się i zesłał sztormy i silne burze na ludzi zamieszkujących wybrzeże. Neringa chcąc uchronić ludzi przed rozgniewanym bogiem usypała pas lądu przenosząc piach w fartuchu i chroniąc tym samym ludzi od niespokojnego morza.” Wracając do wydm w pobliżu Nidy, część z nich można przemierzać pieszo. Fragment południowo zachodni mierzei graniczący z Obwodem Kalingradzkim
jest odgrodzony i niedostępny dla turystów. W ciągu dnia na jednej z wydm siedzi osoba/strażnik z lornetką i gwizdkiem i zawraca ludków, którzy pomimo ogrodzenia zapędzają się dalej. Pod te niedostępne pieszo wydmy, można podpłynąć wynajętym statkiem (my nie skorzystaliśmy). Widok nawet z pewnej odległości robił jednak wrażenie. Strome wydmy spadały wprost do wód zatoki. Kolejnym miejscem, które można odwiedzić w Nidzie jest dom niemieckiego wieszcza Tomasza Manna, który za honorarium za książkę Buddenbrookowie w 1930 roku zbudował tu dom, w którym wraz z rodzina spędził 3 lata. Dom jest położony na wysokiej skarpie, z której rozciąga się malowniczy widok na Zatokę Kurońską. Niedaleko znajduje się cmentarz z zabytkowymi krzyżami – Krikstai. Ciekawostką są również tzw. Vetrunge (ozdobne tabliczki), które wprowadzono na terenie Zatoki Kurońskiej w 1844 roku w celu oznaczania łowisk i łodzi rybackich, a także przynależność do konkretnej wioski z czasem funkcja ta zatarła się i tabliczki zostały jako ozdoby wzbogacone o dodatkowe elementy i kolory. Poza tymi atrakcjami czas upływał nam na kąpieli, (woda w Bałtyku w tym miejscu uchodzi za jedną z najczystszych w akwenie), konsumpcji i opalaniu. Dzień za dniem nieubłaganie zbliżał się koniec urlopu i czas było wracać.
26.08.09r.
W drogę powrotną zdecydowaliśmy się wyjechać rano. Po drodze zatrzymaliśmy
się jeszcze w koloni kormoranów znajdującej się pomiędzy Nidą a Juodkrante a także przy ścieżce prowadzącej na piaszczyste wydmy w okolicach miejscowości Pervalka. Przy wsi Preila zatrzymaliśmy się żeby zobaczyć jedną z najstarszych i najwyższych wydm na Litewskiej części Mierzei Kurońskiej, jest ona cała zarośnięta i niedostępna dla piechurów, mierzy 67,5m. W samym Juodkrante znajduje się słynna Góra Czarownic, która była ostatnim punktem naszej wyprawy. Sam góra nie odznacza się niczym szczególnym jednak wzdłuż ścieżki wyznaczonej po jej zboczach i szczycie, ustawionych jest kilkadziesiąt rzeźb przedstawiających postacie z legend i bajek zarówno litewskich jak i znanych w Polsce. Wejście na górę jest bezpłatne.
W drodze powrotnej skorzystaliśmy już z autostrady i w krótkim czasie znaleźliśmy
się w Kownie. Na trasie Kowno-Budzisko mieliśmy jeszcze kontrole. Policja upewniała
się pytając czy w 5l bańkach mamy wodę czy coś innego. Granica w Budzisku oficjalnie nie istnieje. Praktycznie to pozostałości budynków w części jeszcze wykorzystywane przez służby graniczne.
Strategia wyjazdu: najpierw intensywnie zwiedzaj, potem leniuchuj w tym przypadku sprawdziła się świetnie. W krótkim czasie udało nam się zobaczyć dużo miejsc polecanych przez wszystkie przewodniki jak również tych, które w przewodnikach albo są pomijane
albo traktowane zdawkowo. Znaleźliśmy również chwilę czasu na bierny odpoczynek, który w odpowiedniej dawce też jest zalecany.
W związku z moim zawodem/hobby i wypaczeniem z tym związanym nie obyło się bez próby obserwacji ptaków. Oczywiście wyjazd rodzinny jest naturalnym ograniczeniem i nie sposób zostawić ich na długie godziny, żeby podziczyć po ścieżkach mniej uczęszczanych i niedostępnych dla przeciętnego turysty. Tym nie mniej wspólnie udało się coś wypatrzyć i tak poniżej wykaz miejscowości i gatunki, które zaobserwowałem w czasie wyjazdu (nie jest tego dużo, ale i nie notowałem na bieżąco, więc większość wygrzebałem z zakątków mojej pamięci, podczas pisania niniejszej relacji):

Rusne - Delta Niemna: czaple białe, gęgawy
Vento: mewy srebrzyste, biegus malutki, biegusy zmienne
Palanga: sieweczki obrożne
Kłajpeda: mewy srebrzyste, śmieszki
Mierzeja Kurońska: krzyżodzioby świerkowe (liczne stada młodych ptaków), mewy srebrzyste, śmieszki, mewy siodłate, kormorany, wrony siwe. Krzyżówki, bieliki

Kurs LITA 1LT=1,26ZŁ (sierpień 2009)

Koszt wyjazdu:
Paliwo
Noclegi
Jedzenie
Bilety wstępu
Razem 2124 zł

Podczas pisania niniejszej relacji jak i podczas wyjazdu korzystałem z przewodnika „Litwa Łotwa i Estonia Bałtycki Łańcuch”. Wydawnictwa Bezdroża.

Radosław Kozik

Zdj cia

LITWA / Delta Niemna / Rusne / Gęsi gęgawy w Delcie Niemna, w tle wydmy Mierzei KurońskiejLITWA / Dolina Niemna / Jurbarkas / Widok na Niemen z punktu widokowego w okolicach JurbarkasLITWA / Mierzeja Kurońska / Nida / Widok na zatokę Kurońską z chaty Tomasza Manna (niemieckiego noblistyLITWA / Mierzeja Kurońska / Nida / Widok na Zatokę Kurońską z promenady w NidzieLITWA / Mierzeja Kurońska / Nida / Wydmy pod nadzoremLITWA / Wilno / Wilno / Kenesa - Świątynia Karaimska w Wilnie (dzielnica Zwierzyniec)LITWA / Dolina Niemna / Zamek Penaus Pilis / Twórczość artysty z nad Niemna w w Nniekomercyjnym zamku nad NiemnemLITWA / Kowno / Kowno / Kowno - Zamek nad NiemnemLITWA / Nida / Nida / Vetrunge - ozdobne tabliczki stosowane dawmniej w oznaczaniu łowisk i łodzi na Zat. KurońskiejLITWA / Kowno / Kowno / Kowno, starówka

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl