Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Filipiny, Makao, Hongkong 26 czerwiec -13 lipiec 2011. > FILIPINY



26.06.10.45 Wylot z Warszawy do Moskwy Aerofłotem.
Po dwóch godzinach lotu 5 godzinny postój na zatłoczonym i dusznym(brak klimatyzacji) Szeremietiewie II. Ceny jak z księżyca. Herbata 170 Rubli(17zl), piwo 250 rubli. Za to paczka Marlboro w kiosku tylko 5zł.
W końcu o 20.15 wylatujemy do Hongkongu...
Cena biletu Warszawa-Moskwa-Hongkong(w dwie strony) 2070zł. Bilety zostały zakupione za pośrednictwem biura "OPODO"( www.opodo.de )
27.06.10.00 Po 10 godzinach lotu lądujemy na lotnisku w Hongkongu. Naszym celem jest Makao.
Bezpośrednio z terminala lotniska w HKG można sie dostac promem do Makao za 230 HK$ - i jest to najlepsze rozwiązanie. My zdecydowaliśmy sie na podróż przez terminal promowy w Kowloon.
Już na wstępie solidnie przepłacilismy za taksówke – 440 HK$ jak się później okazało normalna cena wynosi 250 HK$ -na szczęście podóżujemy w 4 osoby więc straty są do przełknięcia. Promy z Kowloon do Macao pływają regularnie co pół godziny. Cena 120 HK$/os. Z przystani promowej wzięlismy busa do hotelu Ole London za 200 HK$-też pewnie sporo za dużo ale wszyscy byli juz solidnie zmęczeni i marzyli tylko o łóżku i prysznicu. W Makao można płacic w Dolarach Hongkongu(HK$) lub w Patakach Makao(MOP) wymiennie. Resztę otrzymujemy też wymiennie. Najlepszy kurs wymiany oferują kantory na Avenida Ribeira. W kantorze trzeba powiedziec czy chcemy HK$ czy MOP.
Zarówno w Honkongu jak i w Makao obywatele polscy są zwolnieni z obowiązku posiadania wiz. Kontrole paszportowe są sprawne. Celnych praktycznie brak. Uwaga-do HKG nie wolno oficjalnie wwozic wiecej niż 19 sztuk papierosów!!!
Pokój w Ole London Hotel mały i bez okna, za to czysty z wygodnym łożkiem i dobrze działającą klimatyzacją. Na jedna noc da się przeżyc ale cena chyba za wysoka-za dwójkę bez śniadania -185zł(za pośrednictwem AGODY- www.agoda.pl ).
Ceny żywnosci i posiłków w Makao umiarkowane, np: Coca cola 0,5l-5 MOP, piwo Tsing Tao 0,64l-6 MOP, Śniadanie w Mc Donalds- 20 MOP.
Pogoda tego dnia:-duszno i gorąco. Bez opadów.
28.06. Wstaliśmy o 9.00 ale zerwała sie ulewa, więc do centrum Makao udaliśmy się taksówka-jazda z licznikiem okazała się o wiele tańsza -17 MOP. Do godziny 14 lało lub padało na zmianę więc czas spędzalięmy w sklepach lub knajpkach. Znaczki dostępne są tylko na poczcie- 5 MOP znaczek na kartkę do Polski. Po obiadku w chińskiej restauracji(zupa dnia 19 MOP, piwo 12, wołowina z warzywami 38 MOP, zupa z trawa cytrynową 30 MOP) udaliśmy sie do hotelu, gdzie nieodpłatnie zostawiliśmy bagaże w przechowalni. Na taksówkę która miala odwieźc nas na lotnisko czekaliśmy 40 min!. Na dodatek gośc miał pól bagażnika złomu i musielismy wezwac drugą taryfę. Po godzinie udało nam się odjechac na lotnisko w Makao, które mieści się na wyspie Tajpa. Po drodze minęlismy przepięknie oświetlone kasyna i hotele na Tajpie. Koszt taksówki 80 HKS(MOP).
Podsumowanie Makao: Miasto ma swój urok ale w dzień nie zachwyca. Za to w nocy, gdy zapalą się te miliony neonów oświetlających kasyna , zapiera dech w piersiach. Na zwiedzanie najlepiej przeznaczyc całą noc a w dzień odpoczywac.
Wylot z Makao o 22.15. Wczesniej zakupienie papierosow na bezcłowym-Camele po ok. 4zł. Pierwszy raz będziemy leciec liniami Cebu-Pacyfic-Air. "Check In" bez problemów, nawet lekki nadbagaż został zaakceptowany bez szemrania(obowiązuje tylko 15kg). Samolot robi dobre wrażenie- AirbusA320-taki sam jak z W-wy do Moskwy. Wylot punktualnie.
Cena biletu na trasie Macao-Manila- 264zł( www.cebupacificair.com )-wszystkie bilety, na te filipińskie tanie linie lotnicze kupowałem w Polsce za pośrednictwem w/w strony internetowej płacąc kartą kredytową Visa.
Pogoda tego dnia: do 14.00 deszcz, później przebłyski słońca.
29.06. Oj będzie to kolejny baaardzooo długi dzień. 00.15 lądujemy w Manilii. I tu zaczyna sie cyrk. Najpierw w samolocie wypełnianie bezsensownych formularzy, niemiła kontrola celna i paszportowa. Przejście z bagażami na terminal krajowy. Kontrola przy wejściu na lotnisko, check-in i dopłata do bagażu-wagi mają tak ustawione, że każdy ma nadbagaż!!!. Na szczęście to tylko 150 PHP(Filipinskie Peso) za kilogram. Przejście do samolotu lecącego do Cebu. Po drodze opłata za obsługę -200PHP/os, kontrola bagażu ręcznego(pan miał wagę w rękachi szacował ciężar "na oko"). Przejscie dalej-osobno dla kobiet i mężczyzn, zdejmowanie butów, zegarków, pasków, wyciąganie laptopów, telefonów, monet,itd... Kolejna kontrola kart pokładowych przy wpuszczaniu do autobusu. Na szczęście wylot punktualnie o 04.40.
Są też lepsze strony lotniska w Manilii-smaczne posiłki za niewielkie pieniądze. Jedzenie od 50 do 200 PHP, cola-60 PHP. Na lotnisku w Manilii jedyny działający w nocy kantor oferował najlepszy kurs U$D na całych Filipinach!
O godzinie 05.50 nasz A320A punktualnie ląduje na Lapu-Lapu International Airport w Cebu.
Cena biletu na trasie Manila-Cebu 59zł(www.cebupacificair.com)
Policjant na lotnisku w Cebu pomaga nam znaleźc kantor i taksówkę. Niestety okazuje sie, że kurs w Cebu na lotnisku jest gorszy niż w Manili. Postanawiam wymienic tylko 50 euro i poszukac kantorów w centrum miasta. Niestety nasz "driver" ma inne plany i udając ze nic nie kuma zawozi nas prosto na dworzec autobusów w Cebu-który wyglada jak skrzyżowanie bazaru ze slamsem. Wsiadamy więc w pierwszy nieklimatyzowany autobus do Maya który 200km pokonuje w "zaledwie" 6 godzin. Co prawda cena biletu jest niska -160 PHP ale zmęczenie przeogromne. Po przeprawie łódka zwaną tu Banka (200PHP/os). lądujemy w koncu na naszej wymarzonej wysepce Malapascua - niestety ze zbyt małą ilościa gotówki.
Nasz hotel-Blue Coral nie zachwyca-wszystko wykonane niechlujnie-bez polotu. Obsługa typowo filipinska, zupełnie nie rozumiejąca potrzeb turystów z Europy. Niedostatki wyposażenia wynagradza - po części, duży balkon z pięknym widokiem na błękitną lagunę i palmy. Cena 2000 PHP za pokój dwuosobowy z miernym śniadaniem-rezerwacja drogą mailową. Po krótkiej drzemce udaliśmy sie na rekonesans. W jednym z resortów jest kantor-chyba powstał niedawno-kurs jak Cebu-jestesmy chwilowo uratowani...
Pogoda tego dnia: Słońce
30.06-02.07. Malapascua. Wszystkie resorty na wyspie skupione są praktycznie wokół jednej plaży-Bounty Beach. W środku wysepki-zaraz za ogrodzeniem hotelu-slamsy tubylców-straszna nędza. Do wsi zapuścilismy sie tylko 1 raz-szukając sklepu. Sklepy co prawda są, ale nie odpowiadają one nijak naszym standardom i wyobrażeniom. Białym pozostaje kupowanie wszystkiego w hotelach... Plaża piękna jak na widokówce z Karaibów-biały piasek i palmy kokosowe. Bez trudu można znależc łodkę która za nieduże pieniądze zawiezie nas na rafę-albo raczej to co oni nazywają rafą. Jeżeli, ktoś marzy o setkach kolorowych ryb pływających między barwnymi koralowcami to się srogo zawiedzie- tak jak ja. Pod wodą jest bardzo niewiele do zobaczenia. Rafa wokół wyspy nie jest chroniona w związku z czym została rozgrabiona przez miejscowych i turystów. Amatorzy snoorkelingu nie maja tu czego szukac. Po dwóch dniach pływania wokół Malapascua i sąsiednich wysepek zrezygnowaliśmy z szukania rybek-oddając sie słodkiemu lenistwu pod palmami.
Pogoda na Malapascua: Słońce do 16.00, wieczorem burze z ulewnym deszczem.
03.07. Transfer z Malapascua do El Nido. I znów jazda bez trzymanki od switu do zmierzchu... Aby dostac się na czas na lotnisko w Cebu zmuszeni byliśmy zamówic tzw. "Special Ride" tzn. łodzią z wyspy do "portu" w Maya a z Maya prywatnym vanem bezpośrednio na "aeropuerto". Wstaliśmy o 03.00 - łodź miała przypłynąc o 04.00. Naturalnie tubylcy zaspali. Właścicielka hotelu zorganizowała transport zastępczy. Jako, iż ani na wyspie, ani w Maya nie ma żadnej przystani, albo nawet zwykłego molo-pakowaliśmy się na łodź w zupełnych ciemnościach chodząc po głazach i błocie.
Łodź płynęła 45 minut przez cieśninę oddzielajacą Malapascua od Cebu bez jakiegokolwiek oświetlenia- nie licząc telefonów komórkowych, którymi załoga wymachiwała do przepływających obok jednostek-masakra. Koszt łodzi 1200 PHP.
W Maya czekał na nas van. Był to pierwszy- i jak się poźniej okazało- ostatni porządny środek lokomocji jakim podróżowaliśmy na Filipinach(nie licząc samolotów CPA). Koszt przejazdu Vanem z Maya do Cebu – 3000 PHP.
Na lotnisku w Cebu znów cyrk. Każda z wag wskazuje inną, zawyżoną wagę naszych bagaży(różnice do 2kg). Na wpół puste walizki ważyły po 18kg!!!. Na szczęście nie ważyli bagażu podręcznego, więc po przepakowaniu obyło się bez dopłaty. Samolot miał wyleciec o 10.10, ale ponieważ wszystkim sie spieszyło wyleciał o 09.35:)). Koszt biletu Cebu-Puerto Princesa -68zł (www.cebupacificair.com).
Pogoda tego dni: na zmianę słońce i deszcz.
Podsumowanie Malapascua: Słaba infarastruktura turystyczna, drogi i wyczerpujący dojazd, brak organizacji. Nie wiem, czy te wszystkie wyrzeczenia dla samej tylko pięknej plaży są proporcjonalne. Jak się poźniej okazało Malapascua jest też sporo droższa od innych ładnych miejsc na Filipinach(ok.30-50%)
Ceny w restauracjach na Malapascua: piwo:-50-65 PHP, cola:50-60 PHP, woda niegaz.:30-40 PHP, obiad: 100-500 PHP.
03.07. ciąg dalszy...Po wylądowaniu na lotnisku w Puerto Princesa czekał nas jescze dalszy wielogodzinny transfer do El Nido. Problemem było to, że wylądowaliśmy o 10.45 a ostatni bus do El Nido odjeżdża o 11.00. Na lotnisku w Puerto zostałem jednak pierwszy raz pozytywnie zaskoczony- pośredniczka z lotniska zadzwoniła do kierowcy busa i ten przyjechał po nas prosto na lotnisko - istnieją jednak przedsiębiorczy filipinczycy! No i to by było na tyle pozytywnych niespodzianek na dziś. Niestety klimatyzowany bus okazał sie toyotą, która w Europie jest zarejestrowana na 7 osób-tu posiada jednak 12 siedzeń. Naszym busem jechało 13 pasażerów-1 na dachu!. Mimo, że momentami lało ulewnie, kierowca nic sobie z tego nie robił i na krętych drogach pędził jak szalony, nie zważając na to, że opony w jego samochodzie nie posiadają żadnego bieżnika!!!. Po 5,5 godzinach jazdy w ścisku - ostatnie 50 km po wyboistej drodze szutrowej-dotarlismy do dworca w El Nido. Stąd tylko kilka kilometrów moto-taxi(10 PHP/os.) i byliśmy przed naszym hotelem Nido Bay Inn. I tu kolejna przykra niespodzianaka. Zarówno obsługa jak i właścicielka twierdzą zgodnie, że od jakiegoś czasu nie współpracują już z Agodą i nie dostali od niej pieniędzy za nasz pobyt. Po długiej przepychance słownej zdecydowalismy się udac na miescowy posterunek policji. Po wezwaniu włascicielki hotelu i około godzinnej mediacji szefa miejscowej policji stanęło na tym, iż dostaniemy od nich raport a od włascicielki potwierdzenie, że nie skorzystalismy z noclegu i z tymi dokumentami wystapimy o zwrot kasy od Agody. A jako, iż zrobiło sie juz ciemno mieliśmy przenocowac w tym hotelu. Włascielka dała nam bardzo dobrą cenę-1300 PHP za dwójke z klimą. Pokoje były czyste a hotel nad samym morzem. Zdecydowalismy się mimo wszystko zostac w nim całe 4 dni które były przewidziane na El Nido. Po rozpakowaniu -kolacja w restauracji obok hotelu-prowadzonej przez Francuzów. Kolacja na 4 osoby z napojami 1000 PHP. Potem kafejka intrnetowa i pismo do Agody(Polaków obowiązuje biuro w Londynie). Około północy z głowami pełnymi wrażeń w końcu do łóżka...
04.07. El Nido. O 06.00 obudziła mnie Celine Dion-naturalnie nie osobiscie ale z telefonu komórkowego naszego nie całkiem rozgarniętego recepcjonisty, który tak umilał sobie sprzątanie tarasu. No i po spaniu-tym bardziej, że o 06.00 wyłączają w mieście prąd do 14.00 więc przestaje działac klimatyzacja. Ten dzień przeznaczyliśmy na poznanie miasteczka, rezerwację wycieczek fakultatywnych i transferu łodzią do Coron na wyspie Busuanga. To wszystko zorganizowalismy w Art Cafe zaraz obok naszego hotelu. Można tam płacic kartą-to ważne bo w El Nido nie ma bankomatów. Są kantory-kurs trochę gorszy niż w Manilii.
El Nido to małe miasteczko z normalnymi sklepami, restauracjami, apteka i pocztą. Sa też "salony" masażu-350PHP/godz. Naturalnie kupic nie ma co, bo wszystkie towary, co prawda tanie ale baaardzo słabej jakości. Miasto robi raczej marne wrażenie-szczególnie plaża. Poprzecinana rynsztokami odprowadzającymi nieczystości wprost do zatoczki, brudna, stanowiąca toaletę dla dziesiątek wałęsających się czworonogów, nie nadaje sie do kapieli i plażowania. Żeby popływac lub poleżec pod palmami trzeba wynajac łodkę lub kajak i płynąc na którąś z dziesiątek pięknych, bezludnych wysepek znajdujących sie w zatoce El Nido.
Wieczorem otrzymalismy pismo z Agody, że postarają się wyjasnic szybko cała sprawę. Rano był już mail z przeprosinami i obietnicą zwrotu całej zapłaconej sumy. Wystarczył 1 mail i cała reklamacja została w sposób bezbiurokratyczny załatwiona. Chyba im wybaczę:))
Pogoda tego dnia: pochmurno, a o 17.00 ulewa
05.07. El Nido. Popłynęlismy na pierwszą wycieczkę-łodzią i kajakami. Deszcz na czas wycieczki ustąpił a mocne filipińskie słońce opalało nawet przez chmury. Na kajakach odwiedziliśmy małą lagunę, dużą lagunę oraz sekretną lagunę- fantastyczne widoki skał i bajeczny kolor wody. Lancz pod palmami – pyszna rybka z grilla, popijajana mleczkiem kokosowym a później powrót do miasteczka na godzinkę relaksujacego masażu. Kolacja u naszego niemieckiego restauratora i podziwianie przy piwku zachodu słońca na tarasie naszego hotelu. Oby więcej było takich dni:))).
Ceny wycieczek:700-900 PHP/os z lunchem, na kajakach 1400PHP.
Pogoda tego dnia: nie padało tylko w godz.09.00-16.00
06.07. El Nido.Pogoda sie pogarsza coraz bardziej-lało cały dzień. Pora deszczowa, która do tej pory nas raczej oszczędzała chyba teraz pokazuje pazurki. Niestety z wycieczki nici. Cały dzień spędzamy w knajpach i na internecie. Internet w restauracjach i Art Cafe bezpłatny- naturalnie trzeba coś zamówic.
Podsumowanie EL Nido: W El Nido najlepsze są malowniczo położone plażyczki przy stożkowych skalistych wysepkach. Kilka palm i krystalicznie czysta woda tworzą niesamowitą scenerię, z którą człowiek nie chciałby sie nigdy rozstac. Do plusów należą rownież wyjątkowo niskie koszty utrzymania-dużo niższe niż na Malapascua. Ogromnym minusem jest naturalnie brak przyhotelowej plaży a własciwie brak mozliwosci z niej skorzystania- ze względów sanitarnych. Również transfer do i z El Nido nie należy do najprzyjemnieszych. Miejsce nie dla rodzin z dziecmi!
07.07. Transfer El Nido – Coron. Mieliśmy wypłynąc do Coron o 07.30. Zakup biletów trwał do 08.30 a zaokrętowanie do 09.15. Nasze bilety przeszły przez 5 par rąk zanim zostaliśmy wpuszczeni na starą, ciasną i niewygodną łajbę. Niestety jest to jedyny środek transpotu między tymi wyspami. Stąd też pewnie bierze się cena przejazdu-2200PHP-rozbój! Szwedzki stół, kawa i napoje istnieją wyłącznie w folderze reklamowym. W rzeczywistości nie dostaliśmy nic do picia a jako lunch dostalismy mikroskopijną porcję ryby z ryżem. Po 7 godzinach na twardych ławach, przepełniona łódka dobiła do portu w Coron. Moto-taxi(10 PHP/os.) dotarlismy do hotelu Kokonuss. Mimo braku rezerwacji nie było problemy z pokojami. Ładne czyste pokoje z kilmatyzacją, ciepłą wodą i prądem 24h dostaliśmy za 1500PHP za dwójkę za dobę. Hotel położony poza miastem z ładnym ogrodem-cichy i kameralny. Obsługa dosyc sympatyczna. Zarówno w Coron jak i w El Nido nie ma potrzeby szukac hotelu nad samym morzem-plaże i tak nie nadają sie do użytku a moto taksówki dowożą nas wszędzie za 10 PHP. Po zostawieniu bagażu pojechaliśmu do miasta na rekonesans. W pierwszej lepszej restauracji zjedlismy kolację-ryba z ryżem-170PHP. Zapadł zmrok. Tylko w ścisłym centrum jest prąd-wszędzie indziej panują egipskie ciemnosci. Sklepy funkcjonują przy świecach. Szybko zarezerwowaliśmy wycieczkę na następny dzień i znaleźlismy bankomat -znajduje sie na ul. Don Pedro:). Natychmiast pobrałem 10000 PHP. Pobieranie pieniędzy w bankomacie jest najbardziej opłacalne-przynajmniej w moim banku.
Na szczęscie w naszym hotelu jest generator więc mamy zarówno światło jak i klimatyzację. Możemy spokojnie wypic kilka drinków na tarasie. Niestety trochę gryzą moskity.
Pogoda zmienna-raz słonce raz deszcz.
08.07. Coron. Wczoraj zarezerwowaliśmy wycieczkę po okolicznych plażach i lagunach. Łódka i angielskojęzyczny przewodnik za 1500 PHP(za 4 osoby). Dodatkowo na każdej lagunie i plaży pobierana jest opłata 100 PHP/os a na słynnej-znanej z widokówek lagunie 200 PHP. Cała wycieczka kosztowała nas wiec ok. 4000 PHP-napoje i lunch we własnym zakresie. Ale widoki były wspaniałe i rafa najładniejsza na całych Filipinach. Żywe kolorowe korale, nieznane, różnobarwne ryby. Kolacja w hotelowej restauracji: zupa100 PHP, ryba 200 PHP, piwo 38 PHP, cola 30 PHP.
Pogoda zmienna jak poprzedniego dnia.
09.07.Coron. Mieliśmy jechac do Safari Park ale okazało się, że podróż w jedną stronę trwa około 3 godziny drogą bez asfaltu. Po ostatnich doświadczeniach na Palawanie średnio nam sie chciało przeżywac znów 6 godzin mąk w niewygodnym pojeździe. Wynajęliśmy zamiast tego łodkę za 1200 PHP (bezpośrednio w porcie można znaleźc łódkę jeszcze taniej) i popłynęlismy na plażę koło wraku-ta wczoraj podobała nam się najbardziej i była tam świetna rafa. I to był strzał w dziesiątkę. Pogoda tym razem dopisała. Cały dzień słońca. Plaża praktycznie pusta-tylko my, kraby i koralowce. Rafa znajduje się tam w odległości kilku metrów od brzegu. Po plaży i snoorkelingu zjedliśmy pyszny obiadek w porcie w restauracji pod syrenami- mają pyszne naleśniki z krewetkami. Dzień zakończyliśmy masażem-300php/godzina. Niestety w mieście nie ma porządnego salonu masażu-warunki są totalnie prymitywne.
Pogoda tego dnia znakomita.
10.07. Transfer Coron-Hongkong. O 10.40 wylot do Manilii z lotniska Coron/ Busuanga. Na lotnisko dostaliśmy sie busem, który przyjechał po nas pod hotel- 150PHP/os. Lotnisko Busuanga-oczywiście maleńkie ale zabawne. Najpierw sprawdzanie bagaży-ręczne bo brak skanera, później ważą bagaż główny, bagaż podręczny a na końcu samego pasażera!!!:). Opłata tylko 20 PHP. Wylecieliśmy do Manilii z 15 minutowym opóźnieniem samolotem śmigłowym. Koszt biletu Coron- Manila-100zł (www.cebupacificair.com)
Podsumowanie Coron: Tak jak w pozostałych miejscach - ceny niewysokie ale niewiele jest usług czy towarów wartych kupienia – wszystko niskiej jakości. Za to najładniejsza rafa ją widzieliśmy na Filipinach. Dla tej rafy warto tu przyjechac -a własciwie przyleciec-inne formy podróżowania między wyspami są tragicznie męczące i nieproporcjonalnie drogie.
Na lotnisku w Manilii zjedliśmy pyszne jedzonko, opracowaliśmy plan zwiedzania Hongkongu na następne dni i udaliśmy sie do odprawy. Po uiszczeniu opłaty 750PHP/os.!!! z dziesięciominutowym opóźnieniem odlecieliśmy A320 Cebu Pacific Air do Hongkongu. Koszt biletu Manila- Hong Kong -186zł (www.cebupacificair.com)
Podsumowanie Filipiny: Na Filipinach piękne plaże mieszają się ze slamsami, kilka rzeczy działa przyzwoicie ale większośc to prawdziwy trzeci świat. Udane wakacje mogą tu spędzic jedynie ludzie, którzy potafią przymknąc oko na wiele niedociągnięc. Czasami naprawdę nie ma na co wydac pieniędzy. Gdyby nie to, że nasza wyprawa kończyła się w Hongkongu zapewne wrócilibyśmy bez pamiątek ponieważ większośc towarów na Filipinach jest naprawde miernej jakości. Jednak wrażeń jest całe mnóstwo. Można zobaczyc zupełnie inny świat i innych ludzi. Polecam prawdziwym globtroterom. Na urlop rodzinny Filipiny nie są dobrym miejscem. Wszystkim podróżującym po Azji południowo-wschodniej mogę polecic linie Cebu-Pacific-Air. Pięc lotów bez żadnych przykrych niespodzianek przy cenach za które w Europie nie pojedzie sie nawet koleją. Są to kolejne po malezyjskich Air Asia sprawdzone azjatyckie tanie linie lotnicze.
Ani razu na Filipinach nie czułem sie zagrożony. Co prawda unikaliśmy wielkich, brudnych miast ale mimo wszystko przy takim ubustwie można się było spodziewac róznych rzeczy. Nasze obawy się jednak, na szczęscie, nigdy nie potwierdziły-było bezpiecznie.
O godzinie 21.10 wylądowaliśmy znów na lotnisku w Hongkongu. Taksówką-tym razem bez przekrętu-dotarliśmy za 250 HK$ do hotelu Bridal Tea Hause w dzielnicy Kowloon. Hotel ciasny w nienajlepszej dzielnicy ale za to z klimatyzacją no i w przystępnej jak na HGK cenie-155 PLN za dwójke.
11.07. Hongkong. Bylismy pod Wielkim Buddą z brazu na wyspie Lantau.Cena kolejki gondolowej-176 HK$ wtym dodatkowe dwie atrakcje, które można sobie odpuscic bo to strasznie szmirowate filmiki. Po HGK poruszamy sie metrem-bilet dzienny tylko dla turystów kosztuje 55HK$. Nie można na niego jechac na lotnisko. Na tzw. Airport Express obowiazuje rozbujnicza cena 100 HK$. Również dojazd do granicy z Chinami jest osobno płatny -21 HK$ za 1 stację!!!. Osobom dłużej przebywającym w HGK polecam Oktopus-kartę prepaid, którą można płacic za wszystkie przejazdy w całej komunikacji miasta a także za wiele innych towarów i usług-np. w Mc Donalds. Po 19.00 wycieczka na Victoria Peak. Najładniejsza częśc zwiedzania miasta-świetny widok na rozświetloną panoramę City. Bilet na zabytkowy tramwaj 40HK$+25 za wjazd na platformę widokową. Około 21.00 udaliśmy sie na nocny bazar na Temple Street, gdzie do pólnocy odbywa sie targ nocny połączony z wyżerką na sasiednich ulicach. Bardzo sympatyczna forma spędzania wieczoru i zakupu pamiatek. Restauracje wprost na ulicy oferują najbardziej wyszukane specjały-tu sie je wszystko co jest jadalne. Niezapomniana, prawdziwie chińska atmosfera!
W kantorach na Mong-Kok zdecydowanie najlepszy kurs walut w całym Hongkongu. Powrót taksówką do hotelu-20HKS. Koszt taksówki w HGK-18 HK$+1,5 HK$ za każde 200m liczone jednak po pierwszych 3 km-na krótkich odcinkach bardzo dobry środek lokomocji.
W każdej taksówce wiszą cenniki - należy je czytac, bo niestety nie wszyscy kierowcy są uczciwi nawet w Hongkongu.
12.07. Hongkong. Wypraw do specjalnej strefy ekonomicznej Shenzen na zakupy. Niestet nasz bilet nie obejmuje ostatniej stacji Lo. Za dojazd do samej granicy trzena dopłacic 21HK$. Po wypełnieniu kilku papierów i odstaniu 2 godzin otrzymaliśmy bezpłatne wizy do tej specjalnej strefy(nie można na nie wjechac do Chin!). Zaraz po przekroczeniu granicy łapie nas naganiacz, który rowadzi nas do małego sklepiku, gdzie wręczaja nam najnowsze katalogi Prady, Bossa, Rolexa, Omegi, itd. -zależy co kogo interesuje. Po wybraniu z katalogów sprzedawczyni dzwoni do pomocników, którzy za 20 min. pojawiają się z towarem. Ze względu na kontrole nie trzymaja towaru w sklepie. Jeżeli ktoś ma do wydania co najmniej kilkaset złotych i lubi takie "szpanerskie" rzeczy to polecam. Należy jednak zachowac ostrożnośc. Transakcje są naturalnie nielegalne. Nie należy płacic w dolarach ani euro-bo zostaniemy oszukani na kursie-tylko w Juanach(RMB). Należy się targowac bez skrupułów-sprzedawczynie to zawodowe aktorki a cena wywoławcza jest co najmniej 3 razy wyższa od ostatecznej. Należy też pamiętac, że przywóz takich towarów do Unii jest zabroniony. Szczególnie ci którzy lecą przez Frankfurt muszą się miec na baczności.
Towar typowo bazarowy i pamiątki najlepiej kupowac na bazarach w Hongkongu.
Po powrocie do HGK kolacja na ulicach Mong-Kok wprost obok Night Market. Jeszcze kilka pamiatek i powrót do hotelu. Jutro powrót do Europy-niestety.
13.07. Transfer Hongkong-Moskwa-Warszawa-dom. 07.30 wyjazd taksówką na lotnisko(250HK$), śniadanko na lotnisku, odprawa, sklep bezcłowy-ostatnie pamiątki, papierosy(5zł) i wylot do Moskwy. Zepsute monitorki i najbrzydsze stewardesy na świecie- czyli witamy w Aerofłocie:). W Moskwie tylko 1,5 h, więc szybka przesiadka na lot do W-wy. Stewardesy jeszcze brzydsze:(
19.10 Lądowanie w Warszawie. I to niestety koniec naszej przygody....
Przelicznik Walut: 1 Rubel-0,1 zł, 1 HK$-0,36zł, 1 MOP-0,33zł 1 PHP-0,06 zł
Po dwóch godzinach lotu 5 godzinny postój na zatłoczonym i dusznym(brak klimatyzacji) Szeremietiewie II. Ceny jak z księżyca. Herbata 170 Rubli(17zl), piwo 250 rubli. Za to paczka Marlboro w kiosku tylko 5zł.
W końcu o 20.15 wylatujemy do Hongkongu...
Cena biletu Warszawa-Moskwa-Hongkong(w dwie strony) 2070zł. Bilety zostały zakupione za pośrednictwem biura "OPODO"( www.opodo.de )
27.06.10.00 Po 10 godzinach lotu lądujemy na lotnisku w Hongkongu. Naszym celem jest Makao.
Bezpośrednio z terminala lotniska w HKG można sie dostac promem do Makao za 230 HK$ - i jest to najlepsze rozwiązanie. My zdecydowaliśmy sie na podróż przez terminal promowy w Kowloon.
Już na wstępie solidnie przepłacilismy za taksówke – 440 HK$ jak się później okazało normalna cena wynosi 250 HK$ -na szczęście podóżujemy w 4 osoby więc straty są do przełknięcia. Promy z Kowloon do Macao pływają regularnie co pół godziny. Cena 120 HK$/os. Z przystani promowej wzięlismy busa do hotelu Ole London za 200 HK$-też pewnie sporo za dużo ale wszyscy byli juz solidnie zmęczeni i marzyli tylko o łóżku i prysznicu. W Makao można płacic w Dolarach Hongkongu(HK$) lub w Patakach Makao(MOP) wymiennie. Resztę otrzymujemy też wymiennie. Najlepszy kurs wymiany oferują kantory na Avenida Ribeira. W kantorze trzeba powiedziec czy chcemy HK$ czy MOP.
Zarówno w Honkongu jak i w Makao obywatele polscy są zwolnieni z obowiązku posiadania wiz. Kontrole paszportowe są sprawne. Celnych praktycznie brak. Uwaga-do HKG nie wolno oficjalnie wwozic wiecej niż 19 sztuk papierosów!!!
Pokój w Ole London Hotel mały i bez okna, za to czysty z wygodnym łożkiem i dobrze działającą klimatyzacją. Na jedna noc da się przeżyc ale cena chyba za wysoka-za dwójkę bez śniadania -185zł(za pośrednictwem AGODY- www.agoda.pl ).
Ceny żywnosci i posiłków w Makao umiarkowane, np: Coca cola 0,5l-5 MOP, piwo Tsing Tao 0,64l-6 MOP, Śniadanie w Mc Donalds- 20 MOP.
Pogoda tego dnia:-duszno i gorąco. Bez opadów.
28.06. Wstaliśmy o 9.00 ale zerwała sie ulewa, więc do centrum Makao udaliśmy się taksówka-jazda z licznikiem okazała się o wiele tańsza -17 MOP. Do godziny 14 lało lub padało na zmianę więc czas spędzalięmy w sklepach lub knajpkach. Znaczki dostępne są tylko na poczcie- 5 MOP znaczek na kartkę do Polski. Po obiadku w chińskiej restauracji(zupa dnia 19 MOP, piwo 12, wołowina z warzywami 38 MOP, zupa z trawa cytrynową 30 MOP) udaliśmy sie do hotelu, gdzie nieodpłatnie zostawiliśmy bagaże w przechowalni. Na taksówkę która miala odwieźc nas na lotnisko czekaliśmy 40 min!. Na dodatek gośc miał pól bagażnika złomu i musielismy wezwac drugą taryfę. Po godzinie udało nam się odjechac na lotnisko w Makao, które mieści się na wyspie Tajpa. Po drodze minęlismy przepięknie oświetlone kasyna i hotele na Tajpie. Koszt taksówki 80 HKS(MOP).
Podsumowanie Makao: Miasto ma swój urok ale w dzień nie zachwyca. Za to w nocy, gdy zapalą się te miliony neonów oświetlających kasyna , zapiera dech w piersiach. Na zwiedzanie najlepiej przeznaczyc całą noc a w dzień odpoczywac.
Wylot z Makao o 22.15. Wczesniej zakupienie papierosow na bezcłowym-Camele po ok. 4zł. Pierwszy raz będziemy leciec liniami Cebu-Pacyfic-Air. "Check In" bez problemów, nawet lekki nadbagaż został zaakceptowany bez szemrania(obowiązuje tylko 15kg). Samolot robi dobre wrażenie- AirbusA320-taki sam jak z W-wy do Moskwy. Wylot punktualnie.
Cena biletu na trasie Macao-Manila- 264zł( www.cebupacificair.com )-wszystkie bilety, na te filipińskie tanie linie lotnicze kupowałem w Polsce za pośrednictwem w/w strony internetowej płacąc kartą kredytową Visa.
Pogoda tego dnia: do 14.00 deszcz, później przebłyski słońca.
29.06. Oj będzie to kolejny baaardzooo długi dzień. 00.15 lądujemy w Manilii. I tu zaczyna sie cyrk. Najpierw w samolocie wypełnianie bezsensownych formularzy, niemiła kontrola celna i paszportowa. Przejście z bagażami na terminal krajowy. Kontrola przy wejściu na lotnisko, check-in i dopłata do bagażu-wagi mają tak ustawione, że każdy ma nadbagaż!!!. Na szczęście to tylko 150 PHP(Filipinskie Peso) za kilogram. Przejście do samolotu lecącego do Cebu. Po drodze opłata za obsługę -200PHP/os, kontrola bagażu ręcznego(pan miał wagę w rękachi szacował ciężar "na oko"). Przejscie dalej-osobno dla kobiet i mężczyzn, zdejmowanie butów, zegarków, pasków, wyciąganie laptopów, telefonów, monet,itd... Kolejna kontrola kart pokładowych przy wpuszczaniu do autobusu. Na szczęście wylot punktualnie o 04.40.
Są też lepsze strony lotniska w Manilii-smaczne posiłki za niewielkie pieniądze. Jedzenie od 50 do 200 PHP, cola-60 PHP. Na lotnisku w Manilii jedyny działający w nocy kantor oferował najlepszy kurs U$D na całych Filipinach!
O godzinie 05.50 nasz A320A punktualnie ląduje na Lapu-Lapu International Airport w Cebu.
Cena biletu na trasie Manila-Cebu 59zł(www.cebupacificair.com)
Policjant na lotnisku w Cebu pomaga nam znaleźc kantor i taksówkę. Niestety okazuje sie, że kurs w Cebu na lotnisku jest gorszy niż w Manili. Postanawiam wymienic tylko 50 euro i poszukac kantorów w centrum miasta. Niestety nasz "driver" ma inne plany i udając ze nic nie kuma zawozi nas prosto na dworzec autobusów w Cebu-który wyglada jak skrzyżowanie bazaru ze slamsem. Wsiadamy więc w pierwszy nieklimatyzowany autobus do Maya który 200km pokonuje w "zaledwie" 6 godzin. Co prawda cena biletu jest niska -160 PHP ale zmęczenie przeogromne. Po przeprawie łódka zwaną tu Banka (200PHP/os). lądujemy w koncu na naszej wymarzonej wysepce Malapascua - niestety ze zbyt małą ilościa gotówki.
Nasz hotel-Blue Coral nie zachwyca-wszystko wykonane niechlujnie-bez polotu. Obsługa typowo filipinska, zupełnie nie rozumiejąca potrzeb turystów z Europy. Niedostatki wyposażenia wynagradza - po części, duży balkon z pięknym widokiem na błękitną lagunę i palmy. Cena 2000 PHP za pokój dwuosobowy z miernym śniadaniem-rezerwacja drogą mailową. Po krótkiej drzemce udaliśmy sie na rekonesans. W jednym z resortów jest kantor-chyba powstał niedawno-kurs jak Cebu-jestesmy chwilowo uratowani...
Pogoda tego dnia: Słońce
30.06-02.07. Malapascua. Wszystkie resorty na wyspie skupione są praktycznie wokół jednej plaży-Bounty Beach. W środku wysepki-zaraz za ogrodzeniem hotelu-slamsy tubylców-straszna nędza. Do wsi zapuścilismy sie tylko 1 raz-szukając sklepu. Sklepy co prawda są, ale nie odpowiadają one nijak naszym standardom i wyobrażeniom. Białym pozostaje kupowanie wszystkiego w hotelach... Plaża piękna jak na widokówce z Karaibów-biały piasek i palmy kokosowe. Bez trudu można znależc łodkę która za nieduże pieniądze zawiezie nas na rafę-albo raczej to co oni nazywają rafą. Jeżeli, ktoś marzy o setkach kolorowych ryb pływających między barwnymi koralowcami to się srogo zawiedzie- tak jak ja. Pod wodą jest bardzo niewiele do zobaczenia. Rafa wokół wyspy nie jest chroniona w związku z czym została rozgrabiona przez miejscowych i turystów. Amatorzy snoorkelingu nie maja tu czego szukac. Po dwóch dniach pływania wokół Malapascua i sąsiednich wysepek zrezygnowaliśmy z szukania rybek-oddając sie słodkiemu lenistwu pod palmami.
Pogoda na Malapascua: Słońce do 16.00, wieczorem burze z ulewnym deszczem.
03.07. Transfer z Malapascua do El Nido. I znów jazda bez trzymanki od switu do zmierzchu... Aby dostac się na czas na lotnisko w Cebu zmuszeni byliśmy zamówic tzw. "Special Ride" tzn. łodzią z wyspy do "portu" w Maya a z Maya prywatnym vanem bezpośrednio na "aeropuerto". Wstaliśmy o 03.00 - łodź miała przypłynąc o 04.00. Naturalnie tubylcy zaspali. Właścicielka hotelu zorganizowała transport zastępczy. Jako, iż ani na wyspie, ani w Maya nie ma żadnej przystani, albo nawet zwykłego molo-pakowaliśmy się na łodź w zupełnych ciemnościach chodząc po głazach i błocie.
Łodź płynęła 45 minut przez cieśninę oddzielajacą Malapascua od Cebu bez jakiegokolwiek oświetlenia- nie licząc telefonów komórkowych, którymi załoga wymachiwała do przepływających obok jednostek-masakra. Koszt łodzi 1200 PHP.
W Maya czekał na nas van. Był to pierwszy- i jak się poźniej okazało- ostatni porządny środek lokomocji jakim podróżowaliśmy na Filipinach(nie licząc samolotów CPA). Koszt przejazdu Vanem z Maya do Cebu – 3000 PHP.
Na lotnisku w Cebu znów cyrk. Każda z wag wskazuje inną, zawyżoną wagę naszych bagaży(różnice do 2kg). Na wpół puste walizki ważyły po 18kg!!!. Na szczęście nie ważyli bagażu podręcznego, więc po przepakowaniu obyło się bez dopłaty. Samolot miał wyleciec o 10.10, ale ponieważ wszystkim sie spieszyło wyleciał o 09.35:)). Koszt biletu Cebu-Puerto Princesa -68zł (www.cebupacificair.com).
Pogoda tego dni: na zmianę słońce i deszcz.
Podsumowanie Malapascua: Słaba infarastruktura turystyczna, drogi i wyczerpujący dojazd, brak organizacji. Nie wiem, czy te wszystkie wyrzeczenia dla samej tylko pięknej plaży są proporcjonalne. Jak się poźniej okazało Malapascua jest też sporo droższa od innych ładnych miejsc na Filipinach(ok.30-50%)
Ceny w restauracjach na Malapascua: piwo:-50-65 PHP, cola:50-60 PHP, woda niegaz.:30-40 PHP, obiad: 100-500 PHP.
03.07. ciąg dalszy...Po wylądowaniu na lotnisku w Puerto Princesa czekał nas jescze dalszy wielogodzinny transfer do El Nido. Problemem było to, że wylądowaliśmy o 10.45 a ostatni bus do El Nido odjeżdża o 11.00. Na lotnisku w Puerto zostałem jednak pierwszy raz pozytywnie zaskoczony- pośredniczka z lotniska zadzwoniła do kierowcy busa i ten przyjechał po nas prosto na lotnisko - istnieją jednak przedsiębiorczy filipinczycy! No i to by było na tyle pozytywnych niespodzianek na dziś. Niestety klimatyzowany bus okazał sie toyotą, która w Europie jest zarejestrowana na 7 osób-tu posiada jednak 12 siedzeń. Naszym busem jechało 13 pasażerów-1 na dachu!. Mimo, że momentami lało ulewnie, kierowca nic sobie z tego nie robił i na krętych drogach pędził jak szalony, nie zważając na to, że opony w jego samochodzie nie posiadają żadnego bieżnika!!!. Po 5,5 godzinach jazdy w ścisku - ostatnie 50 km po wyboistej drodze szutrowej-dotarlismy do dworca w El Nido. Stąd tylko kilka kilometrów moto-taxi(10 PHP/os.) i byliśmy przed naszym hotelem Nido Bay Inn. I tu kolejna przykra niespodzianaka. Zarówno obsługa jak i właścicielka twierdzą zgodnie, że od jakiegoś czasu nie współpracują już z Agodą i nie dostali od niej pieniędzy za nasz pobyt. Po długiej przepychance słownej zdecydowalismy się udac na miescowy posterunek policji. Po wezwaniu włascicielki hotelu i około godzinnej mediacji szefa miejscowej policji stanęło na tym, iż dostaniemy od nich raport a od włascicielki potwierdzenie, że nie skorzystalismy z noclegu i z tymi dokumentami wystapimy o zwrot kasy od Agody. A jako, iż zrobiło sie juz ciemno mieliśmy przenocowac w tym hotelu. Włascielka dała nam bardzo dobrą cenę-1300 PHP za dwójke z klimą. Pokoje były czyste a hotel nad samym morzem. Zdecydowalismy się mimo wszystko zostac w nim całe 4 dni które były przewidziane na El Nido. Po rozpakowaniu -kolacja w restauracji obok hotelu-prowadzonej przez Francuzów. Kolacja na 4 osoby z napojami 1000 PHP. Potem kafejka intrnetowa i pismo do Agody(Polaków obowiązuje biuro w Londynie). Około północy z głowami pełnymi wrażeń w końcu do łóżka...
04.07. El Nido. O 06.00 obudziła mnie Celine Dion-naturalnie nie osobiscie ale z telefonu komórkowego naszego nie całkiem rozgarniętego recepcjonisty, który tak umilał sobie sprzątanie tarasu. No i po spaniu-tym bardziej, że o 06.00 wyłączają w mieście prąd do 14.00 więc przestaje działac klimatyzacja. Ten dzień przeznaczyliśmy na poznanie miasteczka, rezerwację wycieczek fakultatywnych i transferu łodzią do Coron na wyspie Busuanga. To wszystko zorganizowalismy w Art Cafe zaraz obok naszego hotelu. Można tam płacic kartą-to ważne bo w El Nido nie ma bankomatów. Są kantory-kurs trochę gorszy niż w Manilii.
El Nido to małe miasteczko z normalnymi sklepami, restauracjami, apteka i pocztą. Sa też "salony" masażu-350PHP/godz. Naturalnie kupic nie ma co, bo wszystkie towary, co prawda tanie ale baaardzo słabej jakości. Miasto robi raczej marne wrażenie-szczególnie plaża. Poprzecinana rynsztokami odprowadzającymi nieczystości wprost do zatoczki, brudna, stanowiąca toaletę dla dziesiątek wałęsających się czworonogów, nie nadaje sie do kapieli i plażowania. Żeby popływac lub poleżec pod palmami trzeba wynajac łodkę lub kajak i płynąc na którąś z dziesiątek pięknych, bezludnych wysepek znajdujących sie w zatoce El Nido.
Wieczorem otrzymalismy pismo z Agody, że postarają się wyjasnic szybko cała sprawę. Rano był już mail z przeprosinami i obietnicą zwrotu całej zapłaconej sumy. Wystarczył 1 mail i cała reklamacja została w sposób bezbiurokratyczny załatwiona. Chyba im wybaczę:))
Pogoda tego dnia: pochmurno, a o 17.00 ulewa
05.07. El Nido. Popłynęlismy na pierwszą wycieczkę-łodzią i kajakami. Deszcz na czas wycieczki ustąpił a mocne filipińskie słońce opalało nawet przez chmury. Na kajakach odwiedziliśmy małą lagunę, dużą lagunę oraz sekretną lagunę- fantastyczne widoki skał i bajeczny kolor wody. Lancz pod palmami – pyszna rybka z grilla, popijajana mleczkiem kokosowym a później powrót do miasteczka na godzinkę relaksujacego masażu. Kolacja u naszego niemieckiego restauratora i podziwianie przy piwku zachodu słońca na tarasie naszego hotelu. Oby więcej było takich dni:))).
Ceny wycieczek:700-900 PHP/os z lunchem, na kajakach 1400PHP.
Pogoda tego dnia: nie padało tylko w godz.09.00-16.00
06.07. El Nido.Pogoda sie pogarsza coraz bardziej-lało cały dzień. Pora deszczowa, która do tej pory nas raczej oszczędzała chyba teraz pokazuje pazurki. Niestety z wycieczki nici. Cały dzień spędzamy w knajpach i na internecie. Internet w restauracjach i Art Cafe bezpłatny- naturalnie trzeba coś zamówic.
Podsumowanie EL Nido: W El Nido najlepsze są malowniczo położone plażyczki przy stożkowych skalistych wysepkach. Kilka palm i krystalicznie czysta woda tworzą niesamowitą scenerię, z którą człowiek nie chciałby sie nigdy rozstac. Do plusów należą rownież wyjątkowo niskie koszty utrzymania-dużo niższe niż na Malapascua. Ogromnym minusem jest naturalnie brak przyhotelowej plaży a własciwie brak mozliwosci z niej skorzystania- ze względów sanitarnych. Również transfer do i z El Nido nie należy do najprzyjemnieszych. Miejsce nie dla rodzin z dziecmi!
07.07. Transfer El Nido – Coron. Mieliśmy wypłynąc do Coron o 07.30. Zakup biletów trwał do 08.30 a zaokrętowanie do 09.15. Nasze bilety przeszły przez 5 par rąk zanim zostaliśmy wpuszczeni na starą, ciasną i niewygodną łajbę. Niestety jest to jedyny środek transpotu między tymi wyspami. Stąd też pewnie bierze się cena przejazdu-2200PHP-rozbój! Szwedzki stół, kawa i napoje istnieją wyłącznie w folderze reklamowym. W rzeczywistości nie dostaliśmy nic do picia a jako lunch dostalismy mikroskopijną porcję ryby z ryżem. Po 7 godzinach na twardych ławach, przepełniona łódka dobiła do portu w Coron. Moto-taxi(10 PHP/os.) dotarlismy do hotelu Kokonuss. Mimo braku rezerwacji nie było problemy z pokojami. Ładne czyste pokoje z kilmatyzacją, ciepłą wodą i prądem 24h dostaliśmy za 1500PHP za dwójkę za dobę. Hotel położony poza miastem z ładnym ogrodem-cichy i kameralny. Obsługa dosyc sympatyczna. Zarówno w Coron jak i w El Nido nie ma potrzeby szukac hotelu nad samym morzem-plaże i tak nie nadają sie do użytku a moto taksówki dowożą nas wszędzie za 10 PHP. Po zostawieniu bagażu pojechaliśmu do miasta na rekonesans. W pierwszej lepszej restauracji zjedlismy kolację-ryba z ryżem-170PHP. Zapadł zmrok. Tylko w ścisłym centrum jest prąd-wszędzie indziej panują egipskie ciemnosci. Sklepy funkcjonują przy świecach. Szybko zarezerwowaliśmy wycieczkę na następny dzień i znaleźlismy bankomat -znajduje sie na ul. Don Pedro:). Natychmiast pobrałem 10000 PHP. Pobieranie pieniędzy w bankomacie jest najbardziej opłacalne-przynajmniej w moim banku.
Na szczęscie w naszym hotelu jest generator więc mamy zarówno światło jak i klimatyzację. Możemy spokojnie wypic kilka drinków na tarasie. Niestety trochę gryzą moskity.
Pogoda zmienna-raz słonce raz deszcz.
08.07. Coron. Wczoraj zarezerwowaliśmy wycieczkę po okolicznych plażach i lagunach. Łódka i angielskojęzyczny przewodnik za 1500 PHP(za 4 osoby). Dodatkowo na każdej lagunie i plaży pobierana jest opłata 100 PHP/os a na słynnej-znanej z widokówek lagunie 200 PHP. Cała wycieczka kosztowała nas wiec ok. 4000 PHP-napoje i lunch we własnym zakresie. Ale widoki były wspaniałe i rafa najładniejsza na całych Filipinach. Żywe kolorowe korale, nieznane, różnobarwne ryby. Kolacja w hotelowej restauracji: zupa100 PHP, ryba 200 PHP, piwo 38 PHP, cola 30 PHP.
Pogoda zmienna jak poprzedniego dnia.
09.07.Coron. Mieliśmy jechac do Safari Park ale okazało się, że podróż w jedną stronę trwa około 3 godziny drogą bez asfaltu. Po ostatnich doświadczeniach na Palawanie średnio nam sie chciało przeżywac znów 6 godzin mąk w niewygodnym pojeździe. Wynajęliśmy zamiast tego łodkę za 1200 PHP (bezpośrednio w porcie można znaleźc łódkę jeszcze taniej) i popłynęlismy na plażę koło wraku-ta wczoraj podobała nam się najbardziej i była tam świetna rafa. I to był strzał w dziesiątkę. Pogoda tym razem dopisała. Cały dzień słońca. Plaża praktycznie pusta-tylko my, kraby i koralowce. Rafa znajduje się tam w odległości kilku metrów od brzegu. Po plaży i snoorkelingu zjedliśmy pyszny obiadek w porcie w restauracji pod syrenami- mają pyszne naleśniki z krewetkami. Dzień zakończyliśmy masażem-300php/godzina. Niestety w mieście nie ma porządnego salonu masażu-warunki są totalnie prymitywne.
Pogoda tego dnia znakomita.
10.07. Transfer Coron-Hongkong. O 10.40 wylot do Manilii z lotniska Coron/ Busuanga. Na lotnisko dostaliśmy sie busem, który przyjechał po nas pod hotel- 150PHP/os. Lotnisko Busuanga-oczywiście maleńkie ale zabawne. Najpierw sprawdzanie bagaży-ręczne bo brak skanera, później ważą bagaż główny, bagaż podręczny a na końcu samego pasażera!!!:). Opłata tylko 20 PHP. Wylecieliśmy do Manilii z 15 minutowym opóźnieniem samolotem śmigłowym. Koszt biletu Coron- Manila-100zł (www.cebupacificair.com)
Podsumowanie Coron: Tak jak w pozostałych miejscach - ceny niewysokie ale niewiele jest usług czy towarów wartych kupienia – wszystko niskiej jakości. Za to najładniejsza rafa ją widzieliśmy na Filipinach. Dla tej rafy warto tu przyjechac -a własciwie przyleciec-inne formy podróżowania między wyspami są tragicznie męczące i nieproporcjonalnie drogie.
Na lotnisku w Manilii zjedliśmy pyszne jedzonko, opracowaliśmy plan zwiedzania Hongkongu na następne dni i udaliśmy sie do odprawy. Po uiszczeniu opłaty 750PHP/os.!!! z dziesięciominutowym opóźnieniem odlecieliśmy A320 Cebu Pacific Air do Hongkongu. Koszt biletu Manila- Hong Kong -186zł (www.cebupacificair.com)
Podsumowanie Filipiny: Na Filipinach piękne plaże mieszają się ze slamsami, kilka rzeczy działa przyzwoicie ale większośc to prawdziwy trzeci świat. Udane wakacje mogą tu spędzic jedynie ludzie, którzy potafią przymknąc oko na wiele niedociągnięc. Czasami naprawdę nie ma na co wydac pieniędzy. Gdyby nie to, że nasza wyprawa kończyła się w Hongkongu zapewne wrócilibyśmy bez pamiątek ponieważ większośc towarów na Filipinach jest naprawde miernej jakości. Jednak wrażeń jest całe mnóstwo. Można zobaczyc zupełnie inny świat i innych ludzi. Polecam prawdziwym globtroterom. Na urlop rodzinny Filipiny nie są dobrym miejscem. Wszystkim podróżującym po Azji południowo-wschodniej mogę polecic linie Cebu-Pacific-Air. Pięc lotów bez żadnych przykrych niespodzianek przy cenach za które w Europie nie pojedzie sie nawet koleją. Są to kolejne po malezyjskich Air Asia sprawdzone azjatyckie tanie linie lotnicze.
Ani razu na Filipinach nie czułem sie zagrożony. Co prawda unikaliśmy wielkich, brudnych miast ale mimo wszystko przy takim ubustwie można się było spodziewac róznych rzeczy. Nasze obawy się jednak, na szczęscie, nigdy nie potwierdziły-było bezpiecznie.
O godzinie 21.10 wylądowaliśmy znów na lotnisku w Hongkongu. Taksówką-tym razem bez przekrętu-dotarliśmy za 250 HK$ do hotelu Bridal Tea Hause w dzielnicy Kowloon. Hotel ciasny w nienajlepszej dzielnicy ale za to z klimatyzacją no i w przystępnej jak na HGK cenie-155 PLN za dwójke.
11.07. Hongkong. Bylismy pod Wielkim Buddą z brazu na wyspie Lantau.Cena kolejki gondolowej-176 HK$ wtym dodatkowe dwie atrakcje, które można sobie odpuscic bo to strasznie szmirowate filmiki. Po HGK poruszamy sie metrem-bilet dzienny tylko dla turystów kosztuje 55HK$. Nie można na niego jechac na lotnisko. Na tzw. Airport Express obowiazuje rozbujnicza cena 100 HK$. Również dojazd do granicy z Chinami jest osobno płatny -21 HK$ za 1 stację!!!. Osobom dłużej przebywającym w HGK polecam Oktopus-kartę prepaid, którą można płacic za wszystkie przejazdy w całej komunikacji miasta a także za wiele innych towarów i usług-np. w Mc Donalds. Po 19.00 wycieczka na Victoria Peak. Najładniejsza częśc zwiedzania miasta-świetny widok na rozświetloną panoramę City. Bilet na zabytkowy tramwaj 40HK$+25 za wjazd na platformę widokową. Około 21.00 udaliśmy sie na nocny bazar na Temple Street, gdzie do pólnocy odbywa sie targ nocny połączony z wyżerką na sasiednich ulicach. Bardzo sympatyczna forma spędzania wieczoru i zakupu pamiatek. Restauracje wprost na ulicy oferują najbardziej wyszukane specjały-tu sie je wszystko co jest jadalne. Niezapomniana, prawdziwie chińska atmosfera!
W kantorach na Mong-Kok zdecydowanie najlepszy kurs walut w całym Hongkongu. Powrót taksówką do hotelu-20HKS. Koszt taksówki w HGK-18 HK$+1,5 HK$ za każde 200m liczone jednak po pierwszych 3 km-na krótkich odcinkach bardzo dobry środek lokomocji.
W każdej taksówce wiszą cenniki - należy je czytac, bo niestety nie wszyscy kierowcy są uczciwi nawet w Hongkongu.
12.07. Hongkong. Wypraw do specjalnej strefy ekonomicznej Shenzen na zakupy. Niestet nasz bilet nie obejmuje ostatniej stacji Lo. Za dojazd do samej granicy trzena dopłacic 21HK$. Po wypełnieniu kilku papierów i odstaniu 2 godzin otrzymaliśmy bezpłatne wizy do tej specjalnej strefy(nie można na nie wjechac do Chin!). Zaraz po przekroczeniu granicy łapie nas naganiacz, który rowadzi nas do małego sklepiku, gdzie wręczaja nam najnowsze katalogi Prady, Bossa, Rolexa, Omegi, itd. -zależy co kogo interesuje. Po wybraniu z katalogów sprzedawczyni dzwoni do pomocników, którzy za 20 min. pojawiają się z towarem. Ze względu na kontrole nie trzymaja towaru w sklepie. Jeżeli ktoś ma do wydania co najmniej kilkaset złotych i lubi takie "szpanerskie" rzeczy to polecam. Należy jednak zachowac ostrożnośc. Transakcje są naturalnie nielegalne. Nie należy płacic w dolarach ani euro-bo zostaniemy oszukani na kursie-tylko w Juanach(RMB). Należy się targowac bez skrupułów-sprzedawczynie to zawodowe aktorki a cena wywoławcza jest co najmniej 3 razy wyższa od ostatecznej. Należy też pamiętac, że przywóz takich towarów do Unii jest zabroniony. Szczególnie ci którzy lecą przez Frankfurt muszą się miec na baczności.
Towar typowo bazarowy i pamiątki najlepiej kupowac na bazarach w Hongkongu.
Po powrocie do HGK kolacja na ulicach Mong-Kok wprost obok Night Market. Jeszcze kilka pamiatek i powrót do hotelu. Jutro powrót do Europy-niestety.
13.07. Transfer Hongkong-Moskwa-Warszawa-dom. 07.30 wyjazd taksówką na lotnisko(250HK$), śniadanko na lotnisku, odprawa, sklep bezcłowy-ostatnie pamiątki, papierosy(5zł) i wylot do Moskwy. Zepsute monitorki i najbrzydsze stewardesy na świecie- czyli witamy w Aerofłocie:). W Moskwie tylko 1,5 h, więc szybka przesiadka na lot do W-wy. Stewardesy jeszcze brzydsze:(
19.10 Lądowanie w Warszawie. I to niestety koniec naszej przygody....
Przelicznik Walut: 1 Rubel-0,1 zł, 1 HK$-0,36zł, 1 MOP-0,33zł 1 PHP-0,06 zł
Podsumowanie: Mam nadzieję, że informacje zawarte w tym dzienniku podróży pomogą Wam w wyborze i planowaniu podróży do Azji, tak jak mi pomogły informacje pisane przez Was na forach internetowych. Pozdrawiam. AREK N.
Dodane komentarze
kasiawroc 2012-01-03 19:11:48
Przyjechaliśmy na Filipiny wydawać pieniądze a nie zarabiać ,nie zajmuję się organizowaniem wycieczek po Boholu. Na Filipinach trzeba się targować ponieważ biały człowiek zawsze jest tutaj traktowany jak chodzący bankomat .Niestety jeżeli ktoś tego nie potrafi przepłaca 2-3X więcej tak jak Ty.pozdrawiam
Kasia
areknow 2012-01-02 21:14:08
Nigdy nie chciałem szkodzic Filipinczykom(dlatego nie zamiesciłem zadnych szokujacych zdjec z tego kraju). Filipiny to piękny kraj, który pewnie w 2013 roku odwiedzę ponownie-myślę tu przede wszystkim o wyspie Bohol, której nie udało mi sie zobaczyc ostatnim razem. Proszę jednak, nie wymagac ode mnie upiekszaia rzeczywistosci-nie mam w tym zadnego interesu. Jeżeli komus psuje to interesy-sorry. Mój artykuł od początku sierowany był do podrózników a nie do usługodawców. pozdrawiam Arekkasiawroc 2012-01-01 00:10:34
Zastanów się co piszesz, co mają wspólnego dzieci w Kambodży do cen masaży na Filipinach ! Widać że mamusia sponsoruje "bananowemu dziecku" wyjazdy i nie liczysz się z wydawanymi pieniędzmi.pozdrawiam
Kasia
areknow 2011-12-18 11:44:42
150 peso to 10zł. Widziałem takich pseudoeuropejczyków, którzy próbują oszukac dzieci w Kambodży twierdzac ze 1 euro to 2 dolary. Ja się w przeciwienstwie do Ciebie do tej grupy nie zaliczam. Uważam, że zapłacenie komus 10 zł za usługę, która w Krakowie kosztuje 250 zł jest niemoralne. A zeby bys jeszcze z tego dumnym!!! Obowiazkiem moralnym Europejczyka w trzecim świecie jest niesienie postepu a nie wyzysk biednych niewykształconych ludzi. Co do Bohol-to nie byłem więc nie wiem czy jest czysto, natomiat zarówno w El Nido a w szczególnosci w Coron waruni higieniczne były 300% gorsze o tych w Tajlandii czy nawet w Siem Rap w Kambodży. pozdrawiam Arekkasiawroc 2011-12-16 12:22:10
Ja mieszkam na Boholu i ceny jakie podajesz są przesadzone o 50%, tutaj np.masaż 1h w ładnym i czystym salonie kosztuje 150 peso.Widocznie nie umiesz się targować i płacisz tyle ile Ci powiedzą.Aco się tyczy Filipin to w całej Azji są slamsy ,jeżeli one tak żle na Ciebie działają to wybierz się do Egiptu ,będziesz miał komfort i piękne baseny
pozdrawiam
Kasia
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.