Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Na Klifach Moheru i obok nich. > IRLANDIA
Gdakub relacje z podróży
Natura broni się przed skomercjalizowaniem dla potrzeb "turystów" ale nie zawsze udaje jej się z tej walki wyjść zwycięsko. Klify Moheru - ciągle piękne i pełne majestatu choć ujęte w betonowe alejki i kramy z pamiątkami. Na szczęście wystarczy poszukać niedaleko by znaleźć skaliste , irlandzkie wybrzeże takie jak je natura stworzyła.
Dziś miało być ładnie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi to wskazują. W sumie to nie wiem, czy im uwierzyłem. Obudziliśmy się rano – pogoda była.. hmm.. no w miarę ładna, ale widoczność powiedzmy, że średnia. Nieśpiesznie zjedliśmy śniadanko i podjechaliśmy pod Klify Moheru. Cóż mgła była tak gęsta i mleczna, że z drogi nie widzieliśmy prawie nic. Podjęliśmy wspólnie decyzję, że jedziemy się powłóczyć do Liscannor, a jak się przejaśni wrócimy na klify. W Liscannor przywitała nas piękna, słoneczna pogoda, więc zamiast siedzieć w pubie postanowiliśmy poszukać skrzynki, która się tu ukryła. GPS zaprowadził nas najpierw do uroczego, małego domku, w którym urodził się John Holland – budowniczy pierwszych okrętów podwodnych. Stamtąd, trochę naokoło musieliśmy dojść nad brzeg oceanu, gdzie była skrzynka. Dla nas to miejsce było magiczne! Trochę lenistwa w słońcu nam nie zaszkodzi, więc odpoczynek, poszukiwanie muszli i dużo zdjęć. Muszle – no właśnie – tutaj było ogromnie dużo muszli i muszelek i co więcej – bardzo dużo było zamieszkanych. No i do tego te piękne, zielone glony ;-). Po jakimś czasie postanowiliśmy ponowić naszą próbę z klifami. Podjechaliśmy pod nie po raz drugi – no i było już lepiej. Mgła troszkę jeszcze zasłaniała, ale już nie dużo. Zapłaciliśmy za bilety i udaliśmy się na klify. Ku naszemu wielkiemu rozczarowaniu – ta największa atrakcja tej części Irlandii stała się od kilku lat mocno komercyjna, a co poszło w parze z komercyjnością – mniej tajemniczych zakamarków jest dostępnych dla zwiedzających, wszystko jest ogrodzone dużymi, betonowymi płytami, a pilnują dobytku rangersi na meleksach. Zrobiliśmy jakieś zdjęcia przez te płoty, obeszliśmy wieżyczkę na szczycie, pobłąkaliśmy się trochę. Jedziemy dalej – cel to objechanie brzegu Burren. Zupełnie inny klimat – pełno kamieni, prawie zero zieleni, ale ma to swój urok. Pod nogami kamienie wylane niczym zastygła lawa. Taki krajobraz księżycowy. Gdzieś dalej, nad brzegiem oceanu, zapewne po minięciu Ailladie przypadkowo się zatrzymujemy przy drodze. Idziemy nad ocean, a tam – cudowny widok! Znaleźliśmy swoje własne klify. Są przecudne i nie są ogrodzone jak te moherowe. Znaleźliśmy półkę – taką, że nogi można zwiesić i zrobiliśmy zdjęcia ze ścianami klifów. Mamy swoje własne mini moherki ;-).
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.