Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Mauritius backpackersko (4) > MAURITIUS


Ciąg dalszy relacji - październik 2012
Wokół Parku Narodowego Czarnej Rzeki jest równie ładnie. Jeden z najpiękniejszych zakątków wyspy znajduje się niedaleko zachodnich granic parku. Do Chamarel wjazd jest płatny, choć w zasadzie nie wiem czy płaci się za sam park, czy za możliwość przejazdu prywatną drogą. Kwota zresztą nie jest jakaś wygórowana (60 rupii maurytyjskich, czyli coś koło 2-óch dolarów). Po przejechaniu mniej więcej półtora kilometra jest parking i pierwsza atrakcja - wodospady Chamarel. To spora przepaść tektoniczna (rodzaj zapadliska) i spadający z góry, ponad-stumetrowy wodospad, najpiękniejszy zaraz po obfitych opadach deszczu. Samo miejsce podziwia się z małej platformy widokowej. Są tablice informacyjne z opisem miejsca.
Na końcu drogi , czyli ze dwa kilometry od wodospadu, jest sporej wielkości parking i ścieżki prowadzące do kolejnej atrakcji, czyli tzw. Kolorowej Ziemi. To również zjawisko związane z wulkaniczną przeszłością wyspy, sporej wielkości pole wypełnione różnokolorowymi glebami (żółte, czerwone, brunatne), co spowodowane jest występowaniem różnych minerałów (sądząc po kolorach są to głównie rudy żelaza). Całość, ogrodzoną drewnianym płotkiem, można oglądać z dwóch platform widokowych. Jedna z większych atrakcji Mauritiusu, przyjeżdża to sporo ludzi, często spotyka się zorganizowane wycieczki hotelowe (podjeżdża busik z wymalowana nazwą hotelu) lub większe grupy autokarowe. Jako, że miejsce jest stosunkowo małe, lepiej taką grupę przeczekać, żeby móc w spokoju kontemplować kolorową ziemię i otaczające ją zielone szczyty.
Obok Kolorowej Ziemi jest niewielki wybieg, na którym żyją olbrzymie żółwie z Aldabry (wyspa-atol, leżąca kilkaset kilometrów dalej na północ, Seszele). Pewnie to jakiś tam rodzaj zoo, bo wybieg otoczony jest kamiennym murkiem, tak że żółwie nie mogą się wydostać na zewnątrz, ale i tak robi wrażenie. Majestatyczne, olbrzymie gady wydają się zupełnie nie zwracać uwagi na ludzi, dostojnie pożywiają się liśćmi sałaty.
Wracam do samochodu, bo po drugiej stronie Parku Narodowego Czarnej Rzeki czeka kolejna atrakcja. Tym razem bardziej kulturalno-religijna. Ganga Talao, święte miejsce hinduizmu na Mauritiusie. Dojazd do świątyni, i mała konsternacja, droga z dwupasmowej robi się czteropasmowa, na kilometr przed pojawiają się olbrzymie, dziś puste parkingi. Dziś nie ma święta, ale podczas głównych obchodów, zjeżdża się tutaj z pół wyspy. Aż trudno wyobrazić sobie to miejsce, gdy zjawi się 200-300 tysięcy pielgrzymów. Teraz na szczęści jest raptem kilkanaście samochodów, więc bez problemów można zwiedzić całe miejsce. Pośrodku znajduje się Grand Bassin, czyli duże jezioro (wypełniające dawny krater wulkaniczny), które otoczone jest wianuszkiem świątyń hinduistycznych. Świątynie są głównie nowoczesne, choć budowane w stylu znanym chociażby z Indii. Święte jezioro niestety nie grzeszy czystością, sporo również w nim fragmentów jakiś napalonych lalek, czy szat, stanowiących pewnie część rytuałów hinduistycznych. Fakt ten wydaje się nie przeszkadzać olbrzymim węgorzom żyjącym w jeziorze (co najmniej półtora metra długości). Od czasu do czasu ktoś wrzuca do jeziora resztki jedzenia i wtedy węgorze się uaktywniają. Inną zwierzęcą atrakcją są wszędobylskie małpy, trzeba uważać, bo potrafią być naprawdę uciążliwe, łącznie z zabieraniem żywności z pozostawionego nieopatrznie plecaka.
Reszta w kolejnych odcinkach
Wokół Parku Narodowego Czarnej Rzeki jest równie ładnie. Jeden z najpiękniejszych zakątków wyspy znajduje się niedaleko zachodnich granic parku. Do Chamarel wjazd jest płatny, choć w zasadzie nie wiem czy płaci się za sam park, czy za możliwość przejazdu prywatną drogą. Kwota zresztą nie jest jakaś wygórowana (60 rupii maurytyjskich, czyli coś koło 2-óch dolarów). Po przejechaniu mniej więcej półtora kilometra jest parking i pierwsza atrakcja - wodospady Chamarel. To spora przepaść tektoniczna (rodzaj zapadliska) i spadający z góry, ponad-stumetrowy wodospad, najpiękniejszy zaraz po obfitych opadach deszczu. Samo miejsce podziwia się z małej platformy widokowej. Są tablice informacyjne z opisem miejsca.
Na końcu drogi , czyli ze dwa kilometry od wodospadu, jest sporej wielkości parking i ścieżki prowadzące do kolejnej atrakcji, czyli tzw. Kolorowej Ziemi. To również zjawisko związane z wulkaniczną przeszłością wyspy, sporej wielkości pole wypełnione różnokolorowymi glebami (żółte, czerwone, brunatne), co spowodowane jest występowaniem różnych minerałów (sądząc po kolorach są to głównie rudy żelaza). Całość, ogrodzoną drewnianym płotkiem, można oglądać z dwóch platform widokowych. Jedna z większych atrakcji Mauritiusu, przyjeżdża to sporo ludzi, często spotyka się zorganizowane wycieczki hotelowe (podjeżdża busik z wymalowana nazwą hotelu) lub większe grupy autokarowe. Jako, że miejsce jest stosunkowo małe, lepiej taką grupę przeczekać, żeby móc w spokoju kontemplować kolorową ziemię i otaczające ją zielone szczyty.
Obok Kolorowej Ziemi jest niewielki wybieg, na którym żyją olbrzymie żółwie z Aldabry (wyspa-atol, leżąca kilkaset kilometrów dalej na północ, Seszele). Pewnie to jakiś tam rodzaj zoo, bo wybieg otoczony jest kamiennym murkiem, tak że żółwie nie mogą się wydostać na zewnątrz, ale i tak robi wrażenie. Majestatyczne, olbrzymie gady wydają się zupełnie nie zwracać uwagi na ludzi, dostojnie pożywiają się liśćmi sałaty.
Wracam do samochodu, bo po drugiej stronie Parku Narodowego Czarnej Rzeki czeka kolejna atrakcja. Tym razem bardziej kulturalno-religijna. Ganga Talao, święte miejsce hinduizmu na Mauritiusie. Dojazd do świątyni, i mała konsternacja, droga z dwupasmowej robi się czteropasmowa, na kilometr przed pojawiają się olbrzymie, dziś puste parkingi. Dziś nie ma święta, ale podczas głównych obchodów, zjeżdża się tutaj z pół wyspy. Aż trudno wyobrazić sobie to miejsce, gdy zjawi się 200-300 tysięcy pielgrzymów. Teraz na szczęści jest raptem kilkanaście samochodów, więc bez problemów można zwiedzić całe miejsce. Pośrodku znajduje się Grand Bassin, czyli duże jezioro (wypełniające dawny krater wulkaniczny), które otoczone jest wianuszkiem świątyń hinduistycznych. Świątynie są głównie nowoczesne, choć budowane w stylu znanym chociażby z Indii. Święte jezioro niestety nie grzeszy czystością, sporo również w nim fragmentów jakiś napalonych lalek, czy szat, stanowiących pewnie część rytuałów hinduistycznych. Fakt ten wydaje się nie przeszkadzać olbrzymim węgorzom żyjącym w jeziorze (co najmniej półtora metra długości). Od czasu do czasu ktoś wrzuca do jeziora resztki jedzenia i wtedy węgorze się uaktywniają. Inną zwierzęcą atrakcją są wszędobylskie małpy, trzeba uważać, bo potrafią być naprawdę uciążliwe, łącznie z zabieraniem żywności z pozostawionego nieopatrznie plecaka.
Reszta w kolejnych odcinkach
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.