Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
u zbiegu dwóch rzek- region Jarabacoa > DOMINIKANA



Na zboczach gór królują palmy kokosowe i bananowce. Wraz z naturalnymi zbiornikami, rzekami i wodospadami tworzą niebanalny krajobraz.
Planując wyjazd na Dominikanę marzyłam o wyprawie w Cordyliery, na szczyt Pico Duarte 3175m. Unikalne gatunki roślinności, ptaków…
Z całą pewnością jest to duży kontrast w porównaniu do bajecznych, romantycznych plaż, gdzie można poleżeć i poopalać się pod palmą kokosową chylącą się ku wodzie.
Trekking na najwyższy szczyt może się odbywać w 3 opcjach: najkrótsza to 3 dniowa wycieczka możliwa jest pod okiem przewodnika za 300 dol. W cenę wliczony jest sprzęt, nocleg, ubezpieczenie, przejazd na osiołku.
Moje marzenia przerwała rzeczywistość- zła pogoda. Kwiecień nie jest najlepszą porą na wspinanie, z racji dużych opadów, a tym samym niebezpieczeństwa.
Najlepszą porą jest grudzień- marzec, na szczycie jednak pada prawie zawsze.
Myśl o wspinaczce porzuciłam dopiero na Dominikanie, jednak nie porzucając pomysłu wyprawy w góry poprosiłam Alberta o jednodniową wycieczkę do Jarabacoa.
Jest to najlepsze miejsce do odkrywania piękna Cordilliery Central, czyli najwyższego pasma górskiego Antyli „Dominikańskich Alp”. Można tam zobaczyć widok lasu palmowego w górach, cudownych bananowców majaczących w tle i trzcinę cukrową porastająca zbocza. Słowem górski palmowy widok.
Region ten stworzony jest do wędrówek po górach, raftingu, jazdy konnej, lotniarstwa, canyonigu (spuszczania się na linie do wodospadu).
Żeby dojechać do Jarabacoa z Santiago musimy wsiąść do busa udającego się do La Vega, przesiadka do guagua (busika kilkuosobowego, klimatyzowanego). Łączny czas to ok. 3h, w zależności od warunków pogodowych.
Z La Vega jechaliśmy uroczą, krętą drogą górską pośród kolorowych kwiatów, drzewek owocowych. Z lewej strony miałam widok cudnych zielonych gór, z prawej nawijającą przez telefon komórkowy młoda dziewczynę.
Kiedy zajechaliśmy na miejsce, pierwsze co mnie zaskoczyło to była nienaganna czystość tego miasteczka, jak na standardy dominikańskie jest to niebywały widok. Jest to o tyle niezwykłe, że przez chwile można całkowicie zapomnieć, że się jest na Dominikanie.
Schludne hotele, kolorowy pasaż a w nim kafejki, restauracje. Niczym Szwajcaria.
W centrum miasteczka znajduje się ogród Park Juan Pablo Duarte, nazwany tak od nazwiska bohatera narodowego w walce o niepodległość- Pablo Duarte. W Parku uwagę przyciągają uwagę liczne orchidee. W środku Parku zbudowane zostało duże oczko wodne, przecięte romantycznym mostkiem.
Usiedliśmy na chwilę na ławeczce, żeby ogarnąć wzrokiem ten ład panujący w miasteczku i pokontemplować przyrodę.
Górski klimat, spokój, czystość sprawiły, że poczułam się niezwykle spokojna i zrelaksowana.
W soboty miasteczko podobno zamienia się w dyskotekę, słychać śmiech, zabawę, taniec merengue. Ospałe miasteczko tętni życiem.
Ruszyliśmy dalej, nad rzekę. W miejscu w którym wysiedliśmy z guagua, natknęliśmy się na bardzo młodego chłopaka na motorze. Alberto krótko zagadał i po chwili siedzieliśmy na motorze.
15 minut trwała nasza gonitwa. Muszę przyznać, że Dominikańczycy lubią prędkość.
Alberto poinformował mnie, że te okolice najczęściej uczęszczane są przez mieszczuchów z Santiago, bogaczy. Region ten jest znany z chodowli koni.
Niedaleko znajduje się Rancho Baiguate, gdzie można pojeździć konno, popływać. Alberto spędzał tu z ojcem w dzieciństwie każdą wolną chwilę. Szczęściarz.
Na Rancho można się zatrzymać na dłużej, oferuj noclegi i wiele innych atrakcji.
Znaleźliśmy się jakieś 2 km od miasteczka Jarabacoa, u zbiegu rzek Rio Jimenoa i Rio Yaque del Norte. Obydwie rzeki łączą się z hukiem w swojego rodzaju jezioro- naturalny basen Balneario de La Confluencia
Nad brzegiem znajdują sie bary, gdzie można coś przekąsić, ale my skupiliśmy się na koniach, które czekały spokojnie na turystów skubiąc powoli trawę.
Każde pojawienie się białego powoduje lekki szmer, przybycie „americano”zwiastuje kasę…
Byliśmy obserwowani i obserwowaliśmy Dominikańczyka, który po naszym odejściu dalej wzdłuż rzeki, zaczął robić przedziwne manewry.
Raz chował się w głąb gaju, raz wychodził. Najwyraźniej nas śledził licząc, że trafi na moment kiedy będziemy całkiem sami, bądź będziemy się kapać w wodzie i zwieje z naszymi pieniędzmi.
Niedoczekał się, bo zapobiegawczo zatrzymaliśmy się koło starszego Dominikańczyka czyszczącego swój motor nad rzeką.
W okolicy można też zawitać nad wodospady "Salto de Baiguate" i "Salto de Jimenoa".
Do wodospadu Salto de Baiguate można dotrzeć samochodem, ostatnie 10 minut na piechotę. Betonowa droga prowadzi do wodospadu, ostatni odcinek wiedzie po stromych stopniach.
Wodospad "Salto Jimenoa" leży 3km w kierunku La Vega. Najlepiej przejechać się na koniu przez las, górskie potoki i wąskie ścieżki. Piechotą można dotrzeć w ciągu dwóch godzin. Nagrodą jest orzeźwiająca kąpiel w naturalnych basenach pod wodospadem.
Zbliżał się zmierzch, wsiedliśmy na motor, który nas zawiózł do Jarabacoa, wypiliśmy szybką kawę w miasteczku i w 30 min poźniej, w strugach deszczu jechaliśmy guagua do La Vega, by szybko złapac busa do Santiago.
Z całą pewnością jest to duży kontrast w porównaniu do bajecznych, romantycznych plaż, gdzie można poleżeć i poopalać się pod palmą kokosową chylącą się ku wodzie.
Trekking na najwyższy szczyt może się odbywać w 3 opcjach: najkrótsza to 3 dniowa wycieczka możliwa jest pod okiem przewodnika za 300 dol. W cenę wliczony jest sprzęt, nocleg, ubezpieczenie, przejazd na osiołku.
Moje marzenia przerwała rzeczywistość- zła pogoda. Kwiecień nie jest najlepszą porą na wspinanie, z racji dużych opadów, a tym samym niebezpieczeństwa.
Najlepszą porą jest grudzień- marzec, na szczycie jednak pada prawie zawsze.
Myśl o wspinaczce porzuciłam dopiero na Dominikanie, jednak nie porzucając pomysłu wyprawy w góry poprosiłam Alberta o jednodniową wycieczkę do Jarabacoa.
Jest to najlepsze miejsce do odkrywania piękna Cordilliery Central, czyli najwyższego pasma górskiego Antyli „Dominikańskich Alp”. Można tam zobaczyć widok lasu palmowego w górach, cudownych bananowców majaczących w tle i trzcinę cukrową porastająca zbocza. Słowem górski palmowy widok.
Region ten stworzony jest do wędrówek po górach, raftingu, jazdy konnej, lotniarstwa, canyonigu (spuszczania się na linie do wodospadu).
Żeby dojechać do Jarabacoa z Santiago musimy wsiąść do busa udającego się do La Vega, przesiadka do guagua (busika kilkuosobowego, klimatyzowanego). Łączny czas to ok. 3h, w zależności od warunków pogodowych.
Z La Vega jechaliśmy uroczą, krętą drogą górską pośród kolorowych kwiatów, drzewek owocowych. Z lewej strony miałam widok cudnych zielonych gór, z prawej nawijającą przez telefon komórkowy młoda dziewczynę.
Kiedy zajechaliśmy na miejsce, pierwsze co mnie zaskoczyło to była nienaganna czystość tego miasteczka, jak na standardy dominikańskie jest to niebywały widok. Jest to o tyle niezwykłe, że przez chwile można całkowicie zapomnieć, że się jest na Dominikanie.
Schludne hotele, kolorowy pasaż a w nim kafejki, restauracje. Niczym Szwajcaria.
W centrum miasteczka znajduje się ogród Park Juan Pablo Duarte, nazwany tak od nazwiska bohatera narodowego w walce o niepodległość- Pablo Duarte. W Parku uwagę przyciągają uwagę liczne orchidee. W środku Parku zbudowane zostało duże oczko wodne, przecięte romantycznym mostkiem.
Usiedliśmy na chwilę na ławeczce, żeby ogarnąć wzrokiem ten ład panujący w miasteczku i pokontemplować przyrodę.
Górski klimat, spokój, czystość sprawiły, że poczułam się niezwykle spokojna i zrelaksowana.
W soboty miasteczko podobno zamienia się w dyskotekę, słychać śmiech, zabawę, taniec merengue. Ospałe miasteczko tętni życiem.
Ruszyliśmy dalej, nad rzekę. W miejscu w którym wysiedliśmy z guagua, natknęliśmy się na bardzo młodego chłopaka na motorze. Alberto krótko zagadał i po chwili siedzieliśmy na motorze.
15 minut trwała nasza gonitwa. Muszę przyznać, że Dominikańczycy lubią prędkość.
Alberto poinformował mnie, że te okolice najczęściej uczęszczane są przez mieszczuchów z Santiago, bogaczy. Region ten jest znany z chodowli koni.
Niedaleko znajduje się Rancho Baiguate, gdzie można pojeździć konno, popływać. Alberto spędzał tu z ojcem w dzieciństwie każdą wolną chwilę. Szczęściarz.
Na Rancho można się zatrzymać na dłużej, oferuj noclegi i wiele innych atrakcji.
Znaleźliśmy się jakieś 2 km od miasteczka Jarabacoa, u zbiegu rzek Rio Jimenoa i Rio Yaque del Norte. Obydwie rzeki łączą się z hukiem w swojego rodzaju jezioro- naturalny basen Balneario de La Confluencia
Nad brzegiem znajdują sie bary, gdzie można coś przekąsić, ale my skupiliśmy się na koniach, które czekały spokojnie na turystów skubiąc powoli trawę.
Każde pojawienie się białego powoduje lekki szmer, przybycie „americano”zwiastuje kasę…
Byliśmy obserwowani i obserwowaliśmy Dominikańczyka, który po naszym odejściu dalej wzdłuż rzeki, zaczął robić przedziwne manewry.
Raz chował się w głąb gaju, raz wychodził. Najwyraźniej nas śledził licząc, że trafi na moment kiedy będziemy całkiem sami, bądź będziemy się kapać w wodzie i zwieje z naszymi pieniędzmi.
Niedoczekał się, bo zapobiegawczo zatrzymaliśmy się koło starszego Dominikańczyka czyszczącego swój motor nad rzeką.
W okolicy można też zawitać nad wodospady "Salto de Baiguate" i "Salto de Jimenoa".
Do wodospadu Salto de Baiguate można dotrzeć samochodem, ostatnie 10 minut na piechotę. Betonowa droga prowadzi do wodospadu, ostatni odcinek wiedzie po stromych stopniach.
Wodospad "Salto Jimenoa" leży 3km w kierunku La Vega. Najlepiej przejechać się na koniu przez las, górskie potoki i wąskie ścieżki. Piechotą można dotrzeć w ciągu dwóch godzin. Nagrodą jest orzeźwiająca kąpiel w naturalnych basenach pod wodospadem.
Zbliżał się zmierzch, wsiedliśmy na motor, który nas zawiózł do Jarabacoa, wypiliśmy szybką kawę w miasteczku i w 30 min poźniej, w strugach deszczu jechaliśmy guagua do La Vega, by szybko złapac busa do Santiago.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.