Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

Park Narodowy TSINGY Cz.II > MADAGASKAR


paco paco Dodaj do: wykop.pl
relacje z podró¿y

Zdj cie MADAGASKAR / Morondava / okolice PN Kirindy / Drobne k³opoty po drodze O perypetiach zwi±zanych z dojazdem do parku.

Na dzisiaj mieli¶my zaplanowane bagatela 180 km. Zak³ada³em, ¿e mo¿e to zaj±æ nawet z 8 godzin ale ¿eby prawie 17?!? Ale po kolei.

Na pocz±tku sz³o, jak z p³atka. Z Morondavy asfaltem, jak po sznurku, po kilkunastu kilometrach trzeba odbiæ w lewo na szutrow± drogê, problem w tym, ¿e zero znaków, jedynie jaka¶ ma³a tabliczka, jakby rêcznie rysowana.

Dalej szutrow± drog±, ruch ca³kiem spory. Po pó³ godzinie ponownie doje¿d¿amy do Baobab Valey, byli¶my tu wczoraj na zachodzie s³oñca, to jedna z absolutnie ¿elaznych pozycji, je¶li kto¶ bawi w okolicy. A je¶li nie bawi, to widoki warte s± specjalnego pofatygowania siê.

Po miniêciu baobabów droga jakby siê pogorszy³a i ruch siê zmniejszy³ do¶æ znacznie. Na szczê¶cie ze nikim nie jechali¶my, wiêc tumany kurzu nam nie przes³ania³y widoków. Co jaki¶ czas spotykali¶my na drodze ju¿ nie busiki ale ca³kiem spore ciê¿arówki wy³adowane dobytkiem i jego w³a¶cicielami. Tu ju¿ siê jecha³o po piachu, miejscami pooranym koleinami, ¿e jazda by³a jak po szynach, no ale nic, napêd na 4 ko³a nie by³ póki co potrzebny, no mo¿e z raz. I w takiej sielance ju¿ po niespe³na czterech godzinach dojechali¶my do przeprawy przez rzekê Tsurbinia.

Po drugiej stronie rzeki le¿y Belo Sur Tsurbinia, przeprawa zajmuje ok. godziny plus druga albo wiêcej na czekanie. Byli¶my na „promie” pierwsi, wiêc musieli¶my czekaæ a¿ dojd± jeszcze dwa auta. Dla zabicia czasu mo¿na by³o co¶ przek±siæ w lokalnej knajpce ale upa³ raczej nie sprzyja³ ob¿arstwu. Za przeprawê skasowali od nas ok. 100.000. Prom to z³±czone ze sob± stare elementy tratw desantowych czy co¶ w tym stylu.

Wjazd ze stromego brzegu odbywa siê po dwóch trapach i chwila nieuwagi mo¿e mieæ spore konsekwencje. Mia³em nadziejê, ¿e bêdzie gdzie w Belo zatankowaæ, bo niby do parku jeszcze tylko nieca³e 100km ale silnik chodzi ca³y czas. Znacznie czê¶ciej ni¿ stacjê mo¿na tu znale¼æ stragan z paliwem ju¿ rozlanym do 1,5l PETów albo, jak tutaj szopê z paliwem w 100-litrowych beczkach tankowanym za pomoc± rêcznej pompki. Pozostawa³o mieæ nadziejê, ¿e skoro inni na tym je¿d¿±, to i nam siê uda. Na obiad poszli¶my z poznan± w czasie przeprawy Kanadyjk± i jej, jak siê okaza³o przewodnikiem i kierowc± w jednym.

Dziewczyna by³a na jakim¶ wolontariacie od kilku miesiêcy i pierwszy raz wybra³a siê poza Tanê. Wiedziony jakim¶ przeczuciem zagada³em do jej przewodnika, bo jak s±dzi³em te¿ jad± do Tsingy. Wspomnia³em co¶ o wcze¶niejszych k³opotach z samochodem i poprosi³em, ¿eby zerka³ od czasu do czasu we wsteczne lusterko. Nawet nie przypuszcza³em, jak szybko oka¿e siê to konieczne.

Po wyje¼dzie z miasteczka, przez kilkana¶cie kilometrów jedzie siê czym¶, co nawet przypomina drogê ale potem ju¿ przestaje. Jedzie siê przez rozleg³± równinê poro¶niêt± trawami dochodz±cymi do pó³tora metra. W¶ród tych traw, jak siê cz³owiek pilnuje to jedzie po ¶ladach innych aut ale wystarczy chwila nieuwagi lub odbicie w niew³a¶ciw± odnogê i trzeba wracaæ po ¶ladach i szukaæ szlaku. Ca³y czas stara³em siê trzymaæ Kanadyjki a w³a¶ciwie jej kierowcy. Ju¿ po nie ca³ej godzinie na jakim¶ wyboju tak nas podrzuci³o, ¿e silnik zgas³. Auto jeszcze mia³o niewielk± prêdko¶æ i liczy³em, ¿e odpali z biegu ale nie uda³o siê. Widzieli¶my tylko kurz po ich Land Cruiserze.

Wszelkie próby odpalenia spe³z³y na niczym. Wygl±da³o na to, ¿e akumulator w ogóle nie by³ ³adowany w czasie jazdy i nie ma szans, ¿eby uruchomiæ silnik. O dziwo po 20-30 minutach Toyota wróci³a. Skuteczna okaza³a siê dopiero zamiana akumulatorów i ruszyli¶my dalej. Przynajmniej mia³em pewno¶æ, ¿e go¶æ nie porzuci swojego prawie nowego akumulatora i bêdzie mia³ na nas baczenie. A baczyæ niestety musia³ coraz czê¶ciej. Ju¿ dawno przestali¶my siê poruszaæ po czym¶, co przypomina drogê. Teraz to by³a jazda pod górê górskiego strumienia albo raczej jaki¶ wymy¶lny tor przeszkód dla wojskowych pojazdów opancerzonych. Teraz ju¿ regularnie co 15-20 minut albo jeden albo drugi samochód grz±z³ w b³ocie po osie, zdecydowanie jednak czê¶ciej to ten drugi, czyli nasz. Na pocz±tku to nawet zabawne by³o i urozmaica³o podro¿, zw³aszcza Igorowi i Natalii. Po paru godzinach nie by³o ju¿ mowy o urozmaiceniu ale o prawdziwej gehennie. Za ka¿dym razem sytuacja siê dok³adnie powtarza³a. Go¶ciowi najczê¶ciej udawa³o siê przejechaæ Land Cruiserem a Nissan zakopywa³ siê na ca³ego i po kilku pierwszych akcjach wszystko ju¿ przebiega³o ca³kiem sprawnie: go¶æ uwalnia³ linê, ja bra³em jej koniec i podczepia³em od spodu Nissana, potem uruchamia³ wyci±garkê i powoli wyje¿d¿ali¶my z b³ocka. Problem polega³ na tym, ¿e b³ocko by³o za ka¿dym razem coraz wiêksze a apogeum wszystkiego by³o b³otniste bajoro w którym widaæ by³o ¶lady po przej¶ciu stada byd³a. Tym razem zaryli¶my a¿ po maskê i ca³a akcja trwa³a znacznie d³u¿ej bo wiedz±c, ¿e bêdê niemal¿e nurkowa³ w tej breji b³ota wymieszanego z krowim ³ajnem rozebra³em siê do majtasów i ¿eby podpi±æ hak wystawa³a mi z tego tylko g³owa. Có¿, nie bêdê siê tu rozpisywa³ o wra¿eniach ale nawet rodzina siê o¿ywi³a i mia³a polewkê z ojca po paru monotonnych godzinach jazdy i wyci±gania siê z b³ota na przemian. Na szczê¶cie by³ kanisterek z wod±, wiêc mog³em siê z grubsza op³ukaæ ale zapachu nie da³o siê ju¿ pozbyæ.

Kulminacyjny moment podró¿y mia³ jednak dopiero nast±piæ. Tym razem pierwsza ugrzêz³a Toyota a Nissan chwilê potem. Mieli¶my wiêc obydwa samochody zaryte najpierw tylko po osie ale po kolejnych próbach samodzielnego wyjechania ju¿ znacznie g³êbiej. Co ciekawe i charakterystyczne w³a¶ciwie dla ca³ego Madagaskaru, w takich sytuacjach po kilku minutach pojawia³ siê nie wiadomo sk±d jaki¶ miejscowy kole¶ a w miarê up³ywu czasu ca³e stado kolesi. Przypomnê, ¿e dzia³o siê to na totalnym zadupiu. Okazywa³o siê jednak, ¿e gdzie¶ ca³kiem niedaleko, jest jednak jaka¶ wioska ukryta w buszu a nasze k³opoty to by³a dla nich rozrywka na miarê premierowego pokazu Hobbita w Multikinie. Na szczê¶cie przewodnik Kanadyjki by³ Malgaszem, wiêc podj±³ siê w jej i naszym imieniu negocjacji finansowych zwi±zanych z pomoc± przy wyci±ganiu samochodów. Stanê³o na 5.000 Ar dla wszystkich co nie by³o wygórowan± cen± za udzia³ oko³o 20 ludzi w akcji (ok. 6,50 PLN). Na pierwszy ogieñ posz³o jakie¶ rachityczne drzewko ale okaza³o siê za s³abe i wyci±garka wyrwa³a je z korzeniami a na dodatek pêk³a lina. Coraz to pojawia³y siê nowe koncepcje wyci±gniêcia przynajmniej jednego z samochodów ale równie szybko spe³za³y na niczym. W miêdzyczasie zrobi³o siê ju¿ ca³kiem ciemno i powoli zdali¶my sobie sprawê, ¿e dzisiaj dalej nie dojedziemy a mo¿e jutro kto¶ szalony bêdzie siê przedziera³ t± tras± i nam pomo¿e. Dodam, ¿e po przekroczeniu rzeki nie spotkali¶my ani jednego pojazdu jad±cego do Tsingy przez ca³y czas podro¿y, czyli jakie¶ 10 godzin. ¯ona Katarzyna razem z dzieæmi siedzia³a przez ca³y czas w samochodzie, bo wyj¶cie z auta oznacza³o konieczno¶æ postawienia stopy w b³ocku i noga wchodzi³a do kolana, jak w mas³o. Ja ponownie w samych galotach uwija³em siê razem z malgaskim kierowc± i przewodnikiem w¶ród gawiedzi, która wy³oni³a siê z buszu i testowali¶my kolejne rozwi±zania. By³a ju¿ 23 i tkwili¶my w b³ocku od jaki¶ 4 godzin. Jakim¶ cudem podk³adaj±c kolejny raz wszystko, co da³o siê znale¼æ w buszu uda³o siê wyjechaæ jednym z samochodów i pó³ godziny pó¼niej drugim. Jak przysz³o do p³acenia, to nasi nowi znajomi zmienili zdanie i za¶piewali 50.000 Ar, co i tak by³o cen± powiedzmy sobie szczerze promocyjn± (65 PLN). Teraz ju¿ naprawdê posz³o z górki, zaryli¶my jeszcze mo¿e dwa albo trzy razy i ju¿ ko³o 1 w nocy dotarli¶my nad rzekê Manambolo.

W wiosce po drugiej stronie by³o wej¶cie do parku i kilka hotelików. No w³a¶nie – po drugiej stronie. W miejscach, gdzie nie ma elektryczno¶ci spaæ siê chodzi ko³o 20, wiêc dobudziæ kogo¶ po 1 ³atwo nie jest. Darcie za przeproszeniem japy nic nie dawa³o, jedynie klakson dawa³ jak±¶ nadziejê. I tak po kwadransie tr±bienia, da³o siê s³yszeæ jaki¶ ruch przy promie po drugiej stronie. Po kolejnym kwadransie go¶cie odpalili maszynê o pop³ynêli w nasz± stronê. Przynajmniej mia³em do¶æ czasu, ¿eby siê w miarê op³ukaæ. I tak oto jeszcze przed drug± znale¼li¶my siê w naszych bungalowach, bo zajêli¶my we czwórkê a¿ dwa. Wcze¶niej po¿egnali¶my siê z nowymi znajomymi, bo mieli zarezerwowany jaki¶ wypasiony lodge. Na szczê¶cie pobyt w parku mieli zaplanowany tak samo jak my i przysz³o nam razem tak¿e wracaæ, czego nie bêdê ju¿ opisywa³. Powiem tylko, ¿e posz³o du¿o sprawniej aczkolwiek kilkana¶cie razy wyci±garka sz³a w ruch.

Nastêpnego dnia mogli¶my przyjrzeæ siê okolicy. W naszym hoteliku sk³adaj±cym siê z kilku bungalowów byli¶my jedynymi go¶æmi a okolica by³a naprawdê ³adna. Z s±siedniej wioski ju¿ od bladego ¶witu dochodzi³y jakie¶ ¶piewy ale my¶leli¶my, ¿e tak siê tu wita turystów z Polski . Okaza³o siê, ¿e w nocy nie tylko my nie spali¶my, bo mieszkañcy pojmali dwóch z³odziei byd³a i z tej okazji urz±dzili sobie co¶ jakby festyn. S³ysza³em o plemionach, które ca³e posiadane byd³o maj± z kradzie¿y a m³ode ch³opaki musz± siê wrêcz wykazaæ w tej sztuce ale zdaje siê, ¿e mieszkaj± o okolicy parku Isalo.

Park narodowy Tsingy de Bemeraha dzieli siê na tzw. Ma³e Tsingy zaczynaj±ce siê niedaleko wioski i Wielkie Tsingy, do którego jest ok. 20 km. By³a chwila zawahania ale nie po to siê mêczyli¶my wczoraj kilkana¶cie godzin, ¿eby siê teraz zadowoliæ Ma³ym Tsingy. Co prawda kobiety odmówi³y dalszej podro¿y i udali¶my siê tam we trójkê – Igor, ja i op³acony wraz z wej¶ciem do parku przewodnik. Dojazd na miejsce by³ jak bu³ka z mas³em, zakopali¶my siê tylko po razie w ka¿d± stronê, przy czym przy powrocie zgodnie z teori± ludzi pojawiaj±cych siê z Nienacka obst±pi³o nas kilku ch³opaczków, z których jednego pos³ali¶my po ³opatê dziêki czemu siê wygrzebali¶my.

Wra¿enia z parku s± trudne do opisania, formy skalne utworzone przez wapienie s± nieprawdopodobne i ca³y wczorajszy trud by³ tego wart. Tsingy po malgasku oznacza poszarpane wapienne szczyty. Powstawa³y przez stulecia na skutek dzia³ania wiatru i wody. Na terenie parku zamieszkuje 11 gatunków lemurów, miêdzy innymi Decken’s sifaka, który jest bardzo jasny i na tle prawie czarnych ska³ wygl±da niesamowicie ale nie uda³o nam siê ich tu spotkaæ. Prawie 90% tutejszych ro¶lin to endemity. Jako pierwsze miejsce na Madagaskarze park zosta³ wpisany w 1990 na listê UNESCO (po 2000r. dosz³y jeszcze dwa).

Po Tsingy przyszed³ czas zas³u¿onego odpoczynku i lenistwa na pla¿y w Morondavie, dobrze nam te parê dni zrobi³o a zw³aszcza Natalii. W dzieñ mo¿na siê by³o ch³odziæ pysznym malgaskim piwkiem Three Horses a wieczorem znakomitym rumem Dzama.
Kolejnym celem podró¿y by³ Park Narodowy Ranamofana, ponad 40 tys. ha tropikalnego lasu deszczowego, od 2007 te¿ na li¶cie UNESCO. Liczy³em na to, ¿e nie bêdzie trzeba wracaæ ta sam± drog± a¿ do Antsirabe i ¿e da siê pojechaæ z Malaimbandy do Ivato ale kilka osób mi to odradza³o. Trochê mieli¶my dosyæ off roadu i pojechali¶my znan± tras± ale pewnie da³o by siê przejechaæ.

Wa¿niejszym powodem, ¿eby wracaæ przez Antsirabe by³a chêæ wymiany samochodu. Byli¶my na pó³metku podró¿y i zadzwoni³em do Daniela, ¿e t± ruin± nie chcemy dalej jechaæ i ¿aby nam znalaz³ co¶ innego. Uda³o siê wszystko tak zsynchronizowaæ, ¿e spotkali¶my siê z jego pracownikiem, który podstawi³ pick-upa. Nie by³o specjalnie miejsca na wybrzydzanie, poza tym auto by³o nówka sztuka, jedyny minus, to to, ¿e wszystkie nasze baga¿e mia³y od teraz jechaæ na niezabezpieczonej pace. Pomy¶la³em, ¿e trudno, nie bêdziemy przecie¿ zostawiaæ tego na noc wiêc jako¶ damy radê. Zawsze lepsze to ni¿ gro¼ba, ¿e w najmniej odpowiednim momencie siê gdzie¶ rozkraczymy. Do tej pory deszcz by³ jedn± z ostatnich rzeczy, których mo¿na siê by³o spodziewaæ. Ale jak zbli¿ali¶my siê do Ranomafana zaczê³o laæ i to solidnie, wiêc trzeba by³o pilnie kupiæ parê czarnych worów do zabezpieczenia naszych rzeczy.

Na terenie parku wisi tablica z podan± liczb± turystów z ró¿nych krajów. Mo¿na przeczytaæ, ¿e w 2007 by³o tu 37 osób z Polski a w 2009 ju¿ 70, na tym roku statystyki siê koñczy³y. W parku wystêpuje z sze¶æ gatunków lemurów, w tym do¶æ rzadki maki z³oty, którego mogli¶my obserwowaæ jak wcina pêdy bambusów. Zdecydowali¶my siê na kilkugodzinn± trasê z przewodnikiem i jego pomocnikiem. Pomocnik szed³ przed nami i swoimi sposobami lokalizowa³ lemury. Oprócz makiego widzieli¶my jeszcze zawodnika o nazwie Red-fronted Lemur (Eulemur rufifrons).

Z Ranomafany mieli¶my pierwotnie w planach jeszcze dojazd do parku Isalo ale woleli¶my nie ryzykowaæ i odpu¶cili¶my. Zabrak³o nam 1-2 dni i najdalej na po³udnie dotarli¶my do ekowioski Anja, gdzie lokalna spo³eczno¶æ prowadzi park na obszarze 30 ha z ca³kiem spor± ilo¶ci± zwierza. Moglismy siê wreszcie nasyciæ widokiem baraszkuj±cych lemurów catta, kameleonów czy ¿aby drzewnej (Tree frog,Boophis tephraeomystax).

Potem ju¿ powolny powrót do Tany. Obesz³o siê ju¿ bez niespodzianek. Mieli¶my jeszcze zaplanowany ca³y dzieñ na zwiedzanie Tany, w sumie wiêcej nie potrzeba. Bez samochodu trudno by³oby siê poruszaæ po mie¶cie bo jest bardzo rozleg³e. Jest te¿ w miarê bezpiecznie, w Tanie nie mieli¶my ¿adnej niepokoj±cej sytuacji, ju¿ prêdzej na prowincji. Raz zapu¶cili¶my siê pod Morondav± w bok od g³ównej drogi i chc±c przejechaæ przez bród rzeki trochê siê zakopali¶my w piachu. Ju¿ po kilkunastu minutach (zgodnie z teori± ludzi z Nienacka) zebra³a siê wokó³ grupka agresywnych wyrostków, których wyra¼nie w karbach trzyma³ sporo od nich starszy jegomo¶æ. Mieli ubaw z naszych prób wydostania siê z piachu, w koñcu powiedzieli, ¿e pomog± ale za kasê. Nie by³o innego wyj¶cia, mia³em jednak obawy, czy nas na koniec nie pozbawi± oprócz kasy jeszcze baga¿y bo wygl±da³o, jakby mieli na to ochotê. Czuæ by³o prawdziw± niechêæ do bia³ych. A mo¿e siê po prostu zwiedzieli, ¿e chcieli¶my ich kiedy¶ przerobiæ na swoj± koloniê?

Zdj cia

MADAGASKAR / Morondava / okolice PN Kirindy / Drobne k³opoty po drodze MADAGASKAR / - / PN Ranomafana / Lemur zwany Rollo

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dzia³ Artyku³y

Dzia³ Artyku³y powsta³ w celu umo¿liwienia zarejestrowanym u¿ytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podró¿y i pomocy innym podró¿nikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za ka¿de dodany artyku³ otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodaæ artyku³?

  1. Zarejestruj siê w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjêcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artyku³ (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artyku³y s± moderowane przez administratora.

Inne Artyku³y

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). S± one u¿ywane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosowaæ serwis do potrzeb osób, które odwiedzaj± go wielokrotnie. Ciateczka mog± te¿ stosowaæ wspó³pracuj±cy z nami reklamodawcy. Czytaj wiêcej »

Akceptujê Politykê plików cookies

Wszelkie prawa zastrze¿one © 2001 - 2025 Globtroter.pl