Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Popoludnie w Tikal > GWATEMALA



Wycieczke do Tikal w polnocnej czesci Gwatemali zaplanowalismy na koniec lutego, na pore najmniej deszczowa. Mimo to odnieslismy wrazenie, ze caly teren spowity jest wilgotna chmura, ktora w kazdej chwili moze przeksztalcic sie w krople.
Kilkanascie kilometrow przed parkiem przywitala nas bramka, gdzie trzeba bylo wpisac sie do rejestru i wysluchac mowy, jaki wspanialy jest kolorowy (a drogi) przewodnik po Tikal, oferowany przez straznikow. Nastepnie ruszylismy kreta dosc droga, upstrzona znakami ostrzegawczymi przedstawiajacymi nietypowe zwierzeta - a to jaguar, a to jakies dziwne stworzenie z ryjkiem - coati.
Bilet wykupiony po 3 po poludniu jest wazny caly nastepny dzien. Pomaszerowalismy wiec ku ruinom, nabywszy karty wstepu w budce strzezonej przez osobnikow moze niezbyt imponujacej postury, ale za to zaopatrzonych w wielkie strzelby, w ktorych tkwily calkiem prawdziwe naboje - jeden ze straznikow chetnie nam je zaprezentowal.
Niedaleko od zabudowan rosnie w zakolu drogi niezwykle drzewo - ceiba. Jest to narodowe drzewo Gwatemali, a Majowie uwazali je za os Ziemi. Rzeczywiscie, jest imponujace - dosc gruby pien wzmocniony jest przy ziemi kilkumetrowymi "przyporami", za ktorymi mozna sie schowac niby za teatralna kurtyna. Pozniej gladki , srebrzysty pien pnie sie wysoko w gore, gdzie konczy sie rozcapirzonymi galeziami, porosnietymi - byc moze w symbiozie - Tillandsiami (lac), roslinami spokrewnionymi z... ananasami .
Droga do ruin prowadzi przez "las dzunglasty", sprawiajacy wrazenie scisle polaczonej plataniny lian, galezi i wszelakiej zielonosci. Gdzies na wysokosci przeskakuja sobie malpy - spotykamy "spider monkeys", ktorych czarne ksztalty zwisajace z galezi na jednej konczynie rzeczywiscie przypominaja wlochate pajaki. Pokazal nam je kolejny uzbrojony tubylec, prowadzacy nas i turyste z Seattle do ruin. Nie dowiedzielismy sie dokladnie dlaczego z nami szedl - prawdopodobnie staral sie byc "przewodnikiem spod lady" i spodziewal sie za te usluge uzyskac korzysci materialne. Nic nam jednak po przewodniku nie wladajacym zadnym znanym nam jezykiem, wiec oddalilismy sie od niego, jak nadarzyla sie sposobnosc.
Pierwsze spojrzenie na ruiny bylo doswiadczeniem wywolujacym gesia skorke. Wyszlismy z lekko mroczniejacej juz dzungli na szersza drozke, spojrzelismy w prawo, a tam na zakrecie przeswitu ukazala sie monumentalna struktura, ciemna piramida - Swiatynia Jaguara. Odzwyczajone od swiatla oczy rozroznily najpierw sam ksztalt, a dopiero potem szczegoly budowli. Stanelismy wmurowani, pelni respektu dla architektury Tikal.
Po kilku minutach dalszego marszu zza Swiatyni I wylonila sie druga, jak rowniez Plaza Mayor - rozlegly plac miedzy nimi, z pozostalych stron ograniczony ruinami nizszych konstrukcji, Kolorystyka nie jest moze zbyt urozmaicona - zielen bujnej roslinnosci, szare i czarne odcienie kamieni, jednak ogrom tego "rynku" i jego zabudowan tworzy niesamowita atmosfere, ubarwiona jeszcze o tamtej porze rudawymi promieniami zachodzacego slonca.
Po dosc wygodnych, drewnianych schodach wspielismy sie na Swiatynie II , piramide przeciwlegla do pierwszej, jaka przywitala nas po wejsciu do miasta. Spedzilismy tam jakis czas, bez slowa wlasciwie, zachwycajac sie niezwykla sceneria. Nie od razu przyzwyczailismy sie do mysli, ze oto udalo sie, ze dotarlismy w takie odlegle miejsce, o ktorym marzylismy od dawna.
Poskakalismy jeszcze troche po Polnocnym Akropolis, choc wyrazenie skakalismy nie jest moze najlepszym wyborem; majowskie "schody" niemal siegaja kolan przecietnego wedrowca i po niedlugim czasie zaczynaja dawac w kosc, doslownie i w przenosni. Zanim jednak porzadnie sie zmeczylismy, trzeba bylo wracac, bo w koronach drzew zaczynala gniezdzic sie noc. Do domku maszerowalismy pospiesznym krokiem, a i tak pod koniec bylo ciemniej, niz bysmy sobie tego zyczyli. Reszte miasta Tikal zwiedzilismy nastepnego dnia.
Kilkanascie kilometrow przed parkiem przywitala nas bramka, gdzie trzeba bylo wpisac sie do rejestru i wysluchac mowy, jaki wspanialy jest kolorowy (a drogi) przewodnik po Tikal, oferowany przez straznikow. Nastepnie ruszylismy kreta dosc droga, upstrzona znakami ostrzegawczymi przedstawiajacymi nietypowe zwierzeta - a to jaguar, a to jakies dziwne stworzenie z ryjkiem - coati.
Bilet wykupiony po 3 po poludniu jest wazny caly nastepny dzien. Pomaszerowalismy wiec ku ruinom, nabywszy karty wstepu w budce strzezonej przez osobnikow moze niezbyt imponujacej postury, ale za to zaopatrzonych w wielkie strzelby, w ktorych tkwily calkiem prawdziwe naboje - jeden ze straznikow chetnie nam je zaprezentowal.
Niedaleko od zabudowan rosnie w zakolu drogi niezwykle drzewo - ceiba. Jest to narodowe drzewo Gwatemali, a Majowie uwazali je za os Ziemi. Rzeczywiscie, jest imponujace - dosc gruby pien wzmocniony jest przy ziemi kilkumetrowymi "przyporami", za ktorymi mozna sie schowac niby za teatralna kurtyna. Pozniej gladki , srebrzysty pien pnie sie wysoko w gore, gdzie konczy sie rozcapirzonymi galeziami, porosnietymi - byc moze w symbiozie - Tillandsiami (lac), roslinami spokrewnionymi z... ananasami .
Droga do ruin prowadzi przez "las dzunglasty", sprawiajacy wrazenie scisle polaczonej plataniny lian, galezi i wszelakiej zielonosci. Gdzies na wysokosci przeskakuja sobie malpy - spotykamy "spider monkeys", ktorych czarne ksztalty zwisajace z galezi na jednej konczynie rzeczywiscie przypominaja wlochate pajaki. Pokazal nam je kolejny uzbrojony tubylec, prowadzacy nas i turyste z Seattle do ruin. Nie dowiedzielismy sie dokladnie dlaczego z nami szedl - prawdopodobnie staral sie byc "przewodnikiem spod lady" i spodziewal sie za te usluge uzyskac korzysci materialne. Nic nam jednak po przewodniku nie wladajacym zadnym znanym nam jezykiem, wiec oddalilismy sie od niego, jak nadarzyla sie sposobnosc.
Pierwsze spojrzenie na ruiny bylo doswiadczeniem wywolujacym gesia skorke. Wyszlismy z lekko mroczniejacej juz dzungli na szersza drozke, spojrzelismy w prawo, a tam na zakrecie przeswitu ukazala sie monumentalna struktura, ciemna piramida - Swiatynia Jaguara. Odzwyczajone od swiatla oczy rozroznily najpierw sam ksztalt, a dopiero potem szczegoly budowli. Stanelismy wmurowani, pelni respektu dla architektury Tikal.
Po kilku minutach dalszego marszu zza Swiatyni I wylonila sie druga, jak rowniez Plaza Mayor - rozlegly plac miedzy nimi, z pozostalych stron ograniczony ruinami nizszych konstrukcji, Kolorystyka nie jest moze zbyt urozmaicona - zielen bujnej roslinnosci, szare i czarne odcienie kamieni, jednak ogrom tego "rynku" i jego zabudowan tworzy niesamowita atmosfere, ubarwiona jeszcze o tamtej porze rudawymi promieniami zachodzacego slonca.
Po dosc wygodnych, drewnianych schodach wspielismy sie na Swiatynie II , piramide przeciwlegla do pierwszej, jaka przywitala nas po wejsciu do miasta. Spedzilismy tam jakis czas, bez slowa wlasciwie, zachwycajac sie niezwykla sceneria. Nie od razu przyzwyczailismy sie do mysli, ze oto udalo sie, ze dotarlismy w takie odlegle miejsce, o ktorym marzylismy od dawna.
Poskakalismy jeszcze troche po Polnocnym Akropolis, choc wyrazenie skakalismy nie jest moze najlepszym wyborem; majowskie "schody" niemal siegaja kolan przecietnego wedrowca i po niedlugim czasie zaczynaja dawac w kosc, doslownie i w przenosni. Zanim jednak porzadnie sie zmeczylismy, trzeba bylo wracac, bo w koronach drzew zaczynala gniezdzic sie noc. Do domku maszerowalismy pospiesznym krokiem, a i tak pod koniec bylo ciemniej, niz bysmy sobie tego zyczyli. Reszte miasta Tikal zwiedzilismy nastepnego dnia.
Tikal powala na kolana - trzeba tam byc i wieczorem i o swicie - chociaz o wschodach sloncach nalezy zapomniec, mgla znika ok godziny jedenastej. Nie nalezy ploszyc malp - zdenerwowane rzucaja odchodami i trzeba sie ewakuowac :)
Dodane komentarze
markoo 2008-05-01 09:33:57
Fajny opis, juz niedługo na jesień wybieramy się do ameryki srodkowej od Panamy do Belize tak więc myślę że przekonam sie na własnej skórze czy to miejsce jest tak magiczne jak Machu Picchu czy Anghor Wat - pozdrawiam i do zobaczenia może gdzieś na szlakutommy#1 2008-04-17 03:18:37
malpy i ptaszyska :) ... na miejscu ciarki czujesz na plecach i ogladasz sie za siebie :)[konto usuniete] 2008-04-03 15:22:39
mm,bedac na miejscu wierz mi wszystko sie robi tanie...[konto usuniete] 2008-04-03 15:22:28
mm,bedac na miejscu wierz mi wszystko sie robi tanie...[konto usuniete] 2008-04-02 14:32:22
heej, ja tez bylam w tikal i dokladnie wiem o czym piszesz, w tikal mieszka najpawdziwsza magia i nawet teraz mam gesia skorke, gdy czytam o tym miejscu! pozdrawiam goraco!tommy#1 2008-04-01 20:51:20
Jesli kogos zainteresuje, to tutaj jest krociutki filmik , ktory nagralismy aparatem o swicie. Odglosy autentyczne :)http://youtube.com/watch?v=LfSFVBNBqT4
Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.