Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Gambia- kraina uśmiechu; Dominik Skurzak- Magazyn Globtroter.pl Inspiracje nr 9 > GAMBIA



“Gdzie tu się kupuje bilety?”- pytam Ousmana i w ostatnim momencie zabieram nogę spod koła starej, toczącej się mozolnie ciężarówki. Przypieka poranne słońce ale od rzeki wieje lekki wiaterek. Zbity tłum wyrwany z letargu ożywa, to znak że prom się zbliża i za moment inny tłum wyleje się na nadbrzeże. Rozkładu rejsów nie ma, nigdy nie było i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Wychodzą rogate, chude krowy i to całkiem pokaźne stado a za nimi ludzie. Ludzka rzeka. Za nią wytacza się rozklekotana kawalkada samochodów. Przed nami chmury czarnego dymu, gdakanie kur, pokrzykiwania pasażerów i biegnący ze swoim chińskim motocyklem młodzieniec. „Gambia is nice”- mruknął do siebie z zadowoleniem Ousman. Idziemy na pokład...
Gambia nie ma żadnego mostu. Stolicę Banjul i bliźniacze miasto Barra, położone po drugiej stronie delty rzeki Gambia dzieli około 7 kilometrów. Oba porty łączy prom rzeczny. Rejs trwa niecałą godzinę ale aby go rozpocząć, trzeba zorientować w całej tej dziwnej sytuacji i znaleźć sposób dotarcia na statek. Ale jak? Ciągnąca się kolejka ciężarówek i chaotyczny, zbity tłum oczekujący na otwarcie bramy wjazdowej sugerują, że należy raczej kierować się zasadą instynktu i nie szukać reguł działania tego mechanizmu. Ten mechanizm jakoś działa. Dla tubylców to proste. Najpierw stoisz i czekasz. Kiedy można, idziesz w stronę promu i na niego wchodzisz. Dopóki to możliwe, wchodzi każdy. Nikt nie odlicza, nie dba o wyporność. Zasady bezpieczeństwa nie utrudniają życia. Jeśli statek unosi się na wodzie to znaczy, że wszystko jest ok, co tu kombinować… Limity ładowności takich promów to tutaj niezrozumiała fanaberia. Brama wjazdowa na nadbrzeżu zatrzaskuje się dopiero wtedy, gdy na prom nikt i nic już nie ma prawa się zmieścić. Nie wiem kto jest producentem tej jednostki pływającej ale konstruktorzy z pewnością wpadliby w samozachwyt widząc jak wiele ich statek może.
Rzeka Gambia jest tak szeroka, że rejs po niej przypomina rejs morski a nie śródlądowy. Fale bujają promem nie na żarty a stłoczeni na paru poziomach pokładu ludzie, kozy, ociekające olejem ciężarówki, samochody osobowe i domowe ptactwo- tworzą teraz jedną, zgodną, podróżującą masę. Sporo pasażerów, którym udało się ulokować w cieniu, zapada w charakterystyczny afrykański letarg. Reszta rozmawia lub obserwuje rozchlapywane przy burcie fale. Wszyscy sprawiają wrażenie zadowolonych z podróży bo trudno na prom się w ogóle dostać.
Kozy meczą bo ciasno i buja. Sprzedawcy orzeszków i napojów zmrożonych w plastikowych torebeczkach mocno się przeciskają, usiłując sprzedać w ciągu krótkiego rejsu jak najwięcej towaru. Starszy mężczyzna handluje chyba perfumami ale trudno to na pierwszy rzut oka stwierdzić. Wnioskuję tylko, że to muszą być perfumy, bo daje współpasażerom do wąchania zanurzany w plastikowej butelce po wodzie mineralnej palec. Zdecydowanym na zakup klientom wlewa płyn do małych korkowanych fiolek. Handel idzie mu bardzo sprawnie a jest naprawdę ciasno. Radzi sobie także nie gorzej kobieta, sprzedająca obrane, pokrojone owoce mango. Kierowcy ciężarówek mają najluźniej. Aby nie męczyć się w rozpalonych słońcem szoferkach wchodzą na wierzch swoich kabin i z głowy.
Fale rozpryskują się o prom a mocne przechyły powodują, że woda chlusta raz po raz na stojące na najniższym poziomie motocykle. Zbliżamy się do nadbrzeża. Prom jakby odrobinę za szybko dobija do nadbrzeża i….uderzenie nie jest mocne ale szarpnięci ludzie z impetem na siebie wpadają. Wszyscy cali. Kozy i pojazdy też. Popodkładane pod koła ciężarówek kamienie spełniły zadanie. Sytuacja wyraźnie rozbawiła większość pasażerów. Ale fajnie! Śmiechy i głośne pokrzykiwania ucichają dopiero gdy otwiera się przednia pochylnia. Prom wypluwa z siebie masę ludzką a ciężarówki z rykiem, w kłębach gęstego dymu szykują się do zjazdu na ląd. Znów wszyscy uruchamiają instynktowne umiejętności… ścisk, krzyki i napieranie. Czekamy z Ousmanem spokojnie. Nie mamy napiętego planu. Zresztą i tak nikt nie wie kiedy dokładnie odpływa powrotny prom, więc po co się spieszyć. Wiadomo tylko to, że odpłynie jeszcze dzisiaj. W tym momencie właśnie przypomina mi się usłyszane niedawno afrykańskie przysłowie: „Mieszkańcy Europy mają zegarki, a mieszkańcy Afryki - czas”. Pasuje.
-> dalszy ciąg artykułu Dominika Skurzaka znajdziecie w najnowszym Magazynie Globtroter.pl Inspiracje nr 9
Magazyn do bezpłatnego pobrania z konta każdego zarejestrowanego użytkownika, a dla pozostałych osób ze strony Globtroter.pl Inspiracje
---, ---, Gambia- kraina uśmiechu, GAMBIA
Gambia nie ma żadnego mostu. Stolicę Banjul i bliźniacze miasto Barra, położone po drugiej stronie delty rzeki Gambia dzieli około 7 kilometrów. Oba porty łączy prom rzeczny. Rejs trwa niecałą godzinę ale aby go rozpocząć, trzeba zorientować w całej tej dziwnej sytuacji i znaleźć sposób dotarcia na statek. Ale jak? Ciągnąca się kolejka ciężarówek i chaotyczny, zbity tłum oczekujący na otwarcie bramy wjazdowej sugerują, że należy raczej kierować się zasadą instynktu i nie szukać reguł działania tego mechanizmu. Ten mechanizm jakoś działa. Dla tubylców to proste. Najpierw stoisz i czekasz. Kiedy można, idziesz w stronę promu i na niego wchodzisz. Dopóki to możliwe, wchodzi każdy. Nikt nie odlicza, nie dba o wyporność. Zasady bezpieczeństwa nie utrudniają życia. Jeśli statek unosi się na wodzie to znaczy, że wszystko jest ok, co tu kombinować… Limity ładowności takich promów to tutaj niezrozumiała fanaberia. Brama wjazdowa na nadbrzeżu zatrzaskuje się dopiero wtedy, gdy na prom nikt i nic już nie ma prawa się zmieścić. Nie wiem kto jest producentem tej jednostki pływającej ale konstruktorzy z pewnością wpadliby w samozachwyt widząc jak wiele ich statek może.
Rzeka Gambia jest tak szeroka, że rejs po niej przypomina rejs morski a nie śródlądowy. Fale bujają promem nie na żarty a stłoczeni na paru poziomach pokładu ludzie, kozy, ociekające olejem ciężarówki, samochody osobowe i domowe ptactwo- tworzą teraz jedną, zgodną, podróżującą masę. Sporo pasażerów, którym udało się ulokować w cieniu, zapada w charakterystyczny afrykański letarg. Reszta rozmawia lub obserwuje rozchlapywane przy burcie fale. Wszyscy sprawiają wrażenie zadowolonych z podróży bo trudno na prom się w ogóle dostać.
---, ---, Gambia- kraina uśmiechu, GAMBIA
Kozy meczą bo ciasno i buja. Sprzedawcy orzeszków i napojów zmrożonych w plastikowych torebeczkach mocno się przeciskają, usiłując sprzedać w ciągu krótkiego rejsu jak najwięcej towaru. Starszy mężczyzna handluje chyba perfumami ale trudno to na pierwszy rzut oka stwierdzić. Wnioskuję tylko, że to muszą być perfumy, bo daje współpasażerom do wąchania zanurzany w plastikowej butelce po wodzie mineralnej palec. Zdecydowanym na zakup klientom wlewa płyn do małych korkowanych fiolek. Handel idzie mu bardzo sprawnie a jest naprawdę ciasno. Radzi sobie także nie gorzej kobieta, sprzedająca obrane, pokrojone owoce mango. Kierowcy ciężarówek mają najluźniej. Aby nie męczyć się w rozpalonych słońcem szoferkach wchodzą na wierzch swoich kabin i z głowy.
Fale rozpryskują się o prom a mocne przechyły powodują, że woda chlusta raz po raz na stojące na najniższym poziomie motocykle. Zbliżamy się do nadbrzeża. Prom jakby odrobinę za szybko dobija do nadbrzeża i….uderzenie nie jest mocne ale szarpnięci ludzie z impetem na siebie wpadają. Wszyscy cali. Kozy i pojazdy też. Popodkładane pod koła ciężarówek kamienie spełniły zadanie. Sytuacja wyraźnie rozbawiła większość pasażerów. Ale fajnie! Śmiechy i głośne pokrzykiwania ucichają dopiero gdy otwiera się przednia pochylnia. Prom wypluwa z siebie masę ludzką a ciężarówki z rykiem, w kłębach gęstego dymu szykują się do zjazdu na ląd. Znów wszyscy uruchamiają instynktowne umiejętności… ścisk, krzyki i napieranie. Czekamy z Ousmanem spokojnie. Nie mamy napiętego planu. Zresztą i tak nikt nie wie kiedy dokładnie odpływa powrotny prom, więc po co się spieszyć. Wiadomo tylko to, że odpłynie jeszcze dzisiaj. W tym momencie właśnie przypomina mi się usłyszane niedawno afrykańskie przysłowie: „Mieszkańcy Europy mają zegarki, a mieszkańcy Afryki - czas”. Pasuje.
-> dalszy ciąg artykułu Dominika Skurzaka znajdziecie w najnowszym Magazynie Globtroter.pl Inspiracje nr 9
---, ---, Magazyn Globtroter.pl Inspiracje nr 9, POLSKA
Magazyn do bezpłatnego pobrania z konta każdego zarejestrowanego użytkownika, a dla pozostałych osób ze strony Globtroter.pl Inspiracje
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.