Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

węgiersko-rumuńska granica > RUMUNIA


iden iden Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

przeprawa z Węgier do Rumunii przez Debreczyn

To będzie króciutki opis wrażeń z drogi, jaką odbyłem żeby dotrzeć z Budapesztu do Rumunii. Węgry, jak wiadomo, nie są zbyt dużym krajem i dojechanie w krótkim czasie z Budapesztu do Rumunii to żaden problem. Wystarczy mknąć nudną i płaską trasą 71, a potem zjechać na południe i bez problemu trafimy do Debreczyna. A stamtąd jakieś 20 kilometrów prostą, choć im dalej, tym bardziej swojsko dziurawą, drogą dotrzemy do granicy. Nie wiem, jaki wpływ na sytuację na tym akurat przejściu granicznym pomiędzy Węgrami a Rumunią ma traktat z Schengen (Węgry należą do układu, Rumunia nie), ale już przed rokiem, kiedy żaden wschodnioeuropejski kraj do strefy nie należał, atmosfera na granicy Debreczyn-Valea Lui Michai była bardziej niż senna. I nawet nie to, że ludności przeprawiającej się było niewiele,. Po prostu celnicy zdawali sobie sprawę z tego, iż ich praca to raczej chyląca się ku upadkowi fikcja, niż realna i słuszna walka o szczelność granic. Dwaj panowie w mundurach - jeden rumuńskim, drugi węgierskim gaworzyli sympatycznie, kiedy podjechałem do ich stanowiska. Obaj podnieśli się z krzesełek wystawionych przed baraczek służący za wspólne biuro i podeszli do samochodu. Kontrola polegała na pochyleniu się, przyłożeniu do skroni dłoni w charakterze daszka przeciwsłonecznego i rozpoznaniu przez szybę sytuacji wewnątrz wozu. Stan osobowy - dwoje dorosłych i dwie małoletnie, nie wzbudził jakichkolwiek podejrzeń, jako że zgadzał się z tym, co opisywały nasze paszporty. I już nas panowie celnicy chcieli pożegnać, kiedy wiedziony przeczuciem, poprosiłem o wbicie pieczątek do paszportów. Bardzo to duet celników zaskoczyło. Obaj udali się do swoich biurek i wygrzebali z dna szuflad pieczątki, które symetrycznie przystawili na kartach naszych paszportów. Tę czynność wykonywali zdaje się dość dawno i kto wie, czy nasze paszporty nie były ostatnimi, jakie stemplowali. Dzięki mojej zapobiegliwości i przeczuciu mam dziś w paszporcie najprawdopodobniej jeden z ostatnich stempli, jaki wbito na węgiersko-rumuńskiej granicy obywatelowi UE.
A kilkanaście metrów dalej, za granicą zaczynał się inny świat. Po prawej stronie pas brzozowych drzewek przypominał sielską scenerię z niektórych radzieckich filmów wojennych. Brakowało tylko uganiających się między drzewami w rozchełstanym umundurowaniu sołdatki i sołdata. A po lewej, no cóż, smutne pamiątki po czasach minionych tak niedawno. w równym rzędzie, ustawione jedna obok drugiej, budki celnicze (bodaj ze dwadzieścia), w których kiedyś przeprowadzano kontrole dokumentów, towarów, bagaży - dziś opustoszałe, niszczejące, ale wciąż straszące podróżnych. Do tego baraki po punktach zakupu zielonych kart i resztki szlabanu na końcu tej postgranicznej drogi. Dziś szlaban jest tylko jeden, o ironio, po stronie węgierskiej. Choć pewnie to ma swoje uzasadnienie, niegdyś przejście graniczne przypominające minikombinat celny i wojskowy zminimalizowano do jednoetapowego przesmyku właśnie po stronie Węgier.
No a po przejechaniu tej drogi można już delektować się dzikością i egzotyką Rumunii. I nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady, bo Rumunia jest na swój sposób dzika i egzotyczna, ale przez to właśnie fascynująca.

Wrażenia z przejścia granicznego między Węgrami a Rumunią to mieszanka wspomnień z epoki demoludów i refleksji nad współczesną Europą Środkową.

Dodane komentarze

iden do czy
22.11.2002

iden 2008-07-14 15:33:24

w sprawie rowerzystów nie wypowiadam się, bo nie wiem, a co do mijajacej dzikości Rumunii - faktycznie. mąż mojej znajomej pracuje w przedstawicielstwie firmy w Bukareszcie i twierdzi, że naszym drogom do ichnich daleko (ma na mysli raczej te glówne) i że tamtejszy rząd bardziej perspektywicznie i rozwojowo myśli niz dowolny polski gabinet.

Roberto do czy
19.08.2007

Roberto 2008-07-14 14:31:22

Ja byłem w zeszłym roku w Rumunii i ...zawiodłem się. Owszem istnieją osady gdzie jeszcze odbywa sie transport osiołkowo-konny, mieszkańcy chodzą w ludowych strojach a uliczny rynsztok to coś powszechnego jednak typowa Rumunia niczym nie odbiega od wizerunku wspólczesnego kraju rodem z demoludu. Szerokie drogi, szybkie samochody, mnogość TIRów, ilość barów i atrakcji o typowym przeznaczeniu turystycznym jest tak wielka, że tylko krok a Rumunia ogłaby zaliczać się jako kraj zachodnioeuropejski. Jednak jest tylko jedna różnica, która wyróznia Rumunię na tle Europy... to powszechne lekcekceważenie i niechec do rowerzystów. Objawia się to poprzez powszechne trąbienie. Trąbia wszyscy uzytkownicy drog i we wszystkich okolicznościach. Trąbia nawet jak rowerzysta stoi na poboczu po driugie stronie drogi. Coż co kraj to inny debilizm!

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2024 Globtroter.pl