Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
MALAWI rejs statkiem ILALA > MALAWI



Do NKHATA BAY przyjechałem busem z MZUZU w sobotę około południa. Była piękna, słoneczna pogoda. Bliskość wielkiego jeziora nie łagodziła panującego upału. Popołudnie spędziłem na leniwym wałęsaniu się po mało sympatycznej miejscowości. Co ciekawe, chociaż na targu, w sprzedaży było dużo różnej wielkości ryb to w restauracjach wybór bardziej niż skromny. Z uwagi na panujący upał jeść nie bardzo się chciało więc to co oferowały nieliczne przybytki gastronomiczne w zasadzie wystarczyło.
Przenocowałem w jakiejś ponurej norze i wcześnie rano przyszedłem na przystań z której o 5:00 odpływał mały statek o sympatycznej nazwie ILALA. To stara jednostka, coś w rodzaju „autobusu wodnego”. Statek płynie wzdłuż brzegu jeziora MALAWI zawijając do kilku wiosek położonych po drodze. Ponieważ pomost w NKHATA BAY, do którego miał cumować statek akurat się zawalił więc pasażerów (z ich wielkimi tobołami) do statku dowożono szalupą. Rejs (o dziwo) rozpoczął się o planowanej godzinie. Ruszyliśmy kiedy było jeszcze ciemno a ponieważ była pełnia księżyca więc na wodzie jaśniała piękna poświata. Niebawem od strony Tanzanii zaczęło wschodzić słońce. Po kilkunastu minutach przyszedł marynarz u którego kupiłem bilet na rejs do CHILUMBA (upper deck – 11300KW). Mój skromny bagaż zostawiłem w kącie pomieszczenia restauracyjnego i udałem się na górny pokład. Ponieważ słońce nie dokuczało jeszcze, siedziałem i gapiłem się na mijany brzeg.
Była piękna słoneczna pogoda. Rejs przebiegał standardowo. Statek przypływał do zatoki nad którą leżała jakaś wioska i załoga spuszczała na wodę dwie szalupy. Część pasażerów wraz ze swoimi wielkimi bagażami wsiadała i odpływała na brzeg. Stamtąd zabierano nowych pasażerów i przywożono na statek. Odpływaliśmy do kolejnej zatoki. Taka procedura powtarzała się kilkakrotnie aż do przybycia do CHILUMBA gdzie ok. 18:00 rejs dobiegł końca.
Statek zabiera nie tylko pasażerów, przewozi również sporo różnych towarów. Na jednym z przystanków przeładowywano np. dużą ilość worków z cementem. Łódź do której ładowano cement była tak obciążona że niemal nie miała wolnej burty ale nikt się tym nie przejmował. Na innym przystanku załadowano do szalupy tak wielka ilość koszy (pustych) że wcale nie było widać szalupy. I tak mijały kolejne godziny rejsu. Na górnym pokładzie był bar gdzie można było kupić zimne napoje. Korzystali z niego pasażerowie wszystkich klas ale prawie sami mężczyźni. Ponieważ rejs dłużył się niektórym z nich więc używali sporo z oferowanych napojów. Jeden z pasażerów najwyraźniej przecenił swoje możliwości i zaczął naprzykrzać się innym pasażerom. Kiedy jego postępowanie przybrało agresywny charakter, obsługa bardzo szybko „zneutralizowała” gościa i wysadziła na najbliższym postoju. Na dolnym pokładzie było sporo pasażerów ale nie aż tylu aby uznać to za tłok. Głównie były to kobiety i dzieci. Jak w wielu innych tego typu miejscach, bardzo szybko najbliższe otoczenie zamieniły w chlew. Odpadki i inne śmieci zajmowały praktycznie całą podłogę. Nikt się tym nie przejmował.
Mijały kolejne godziny sympatycznego rejsu. Na wodzie pojawiało się sporo dłubanek, to głównie sprzęt miejscowych rybaków. Dłubanki wyglądały dość egzotycznie tym bardziej że takie lub podobne widziałem wcześniej tylko w muzeum etnograficznym.
Do CHILUMBA przypłynęliśmy o czasie. Pasażerów wysiadło niewielu, większość wysiadła po drodze. Poza mną przypłynął jeszcze tylko jeden białas, pozostali to miejscowi nie wyglądający na bogaczy.
Przenocowałem w jakiejś ponurej norze i wcześnie rano przyszedłem na przystań z której o 5:00 odpływał mały statek o sympatycznej nazwie ILALA. To stara jednostka, coś w rodzaju „autobusu wodnego”. Statek płynie wzdłuż brzegu jeziora MALAWI zawijając do kilku wiosek położonych po drodze. Ponieważ pomost w NKHATA BAY, do którego miał cumować statek akurat się zawalił więc pasażerów (z ich wielkimi tobołami) do statku dowożono szalupą. Rejs (o dziwo) rozpoczął się o planowanej godzinie. Ruszyliśmy kiedy było jeszcze ciemno a ponieważ była pełnia księżyca więc na wodzie jaśniała piękna poświata. Niebawem od strony Tanzanii zaczęło wschodzić słońce. Po kilkunastu minutach przyszedł marynarz u którego kupiłem bilet na rejs do CHILUMBA (upper deck – 11300KW). Mój skromny bagaż zostawiłem w kącie pomieszczenia restauracyjnego i udałem się na górny pokład. Ponieważ słońce nie dokuczało jeszcze, siedziałem i gapiłem się na mijany brzeg.
jezioro MALAWI, na jeziorze, MALAWI
NKHATA BAY, NKHATA BAY, MALAWI
Była piękna słoneczna pogoda. Rejs przebiegał standardowo. Statek przypływał do zatoki nad którą leżała jakaś wioska i załoga spuszczała na wodę dwie szalupy. Część pasażerów wraz ze swoimi wielkimi bagażami wsiadała i odpływała na brzeg. Stamtąd zabierano nowych pasażerów i przywożono na statek. Odpływaliśmy do kolejnej zatoki. Taka procedura powtarzała się kilkakrotnie aż do przybycia do CHILUMBA gdzie ok. 18:00 rejs dobiegł końca.
pokład ILALA, pasażerowie 3 kl, MALAWI
jezioro MALAWI, przesiadka 1, MALAWI
Statek zabiera nie tylko pasażerów, przewozi również sporo różnych towarów. Na jednym z przystanków przeładowywano np. dużą ilość worków z cementem. Łódź do której ładowano cement była tak obciążona że niemal nie miała wolnej burty ale nikt się tym nie przejmował. Na innym przystanku załadowano do szalupy tak wielka ilość koszy (pustych) że wcale nie było widać szalupy. I tak mijały kolejne godziny rejsu. Na górnym pokładzie był bar gdzie można było kupić zimne napoje. Korzystali z niego pasażerowie wszystkich klas ale prawie sami mężczyźni. Ponieważ rejs dłużył się niektórym z nich więc używali sporo z oferowanych napojów. Jeden z pasażerów najwyraźniej przecenił swoje możliwości i zaczął naprzykrzać się innym pasażerom. Kiedy jego postępowanie przybrało agresywny charakter, obsługa bardzo szybko „zneutralizowała” gościa i wysadziła na najbliższym postoju. Na dolnym pokładzie było sporo pasażerów ale nie aż tylu aby uznać to za tłok. Głównie były to kobiety i dzieci. Jak w wielu innych tego typu miejscach, bardzo szybko najbliższe otoczenie zamieniły w chlew. Odpadki i inne śmieci zajmowały praktycznie całą podłogę. Nikt się tym nie przejmował.
jezioro MALAWI, przesiadka 2, MALAWI
NKHATA BAY, tak też można, MALAWI
Mijały kolejne godziny sympatycznego rejsu. Na wodzie pojawiało się sporo dłubanek, to głównie sprzęt miejscowych rybaków. Dłubanki wyglądały dość egzotycznie tym bardziej że takie lub podobne widziałem wcześniej tylko w muzeum etnograficznym.
Do CHILUMBA przypłynęliśmy o czasie. Pasażerów wysiadło niewielu, większość wysiadła po drodze. Poza mną przypłynął jeszcze tylko jeden białas, pozostali to miejscowi nie wyglądający na bogaczy.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.