Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Sri Lanka - Indie w pigułce. > SRI LANKA
MARCIN.K relacje z podróży
[od autora: Tekst ten powstał w 2003 roku, bezpośrednio po powrocie ze Sri Lanki – dziś pewnie już się trochę zdezaktualizował. Wstawiam go jednak licząc, że być może zachęci kogoś z Was do odwiedzenia tej pięknej wyspy.]
Po kilku dniach spędzonych na przeczytaniu wszystkiego co udało się nam znaleźć w Internecie na temat Sri Lanki wiedzieliśmy, że właśnie tam chcemy jechać.
Pierwszym zaskoczeniem dla nas było to, że w nie ma przewodnika po Sri Lance w języku polskim - jak widać kierunek jeszcze nie odkryty przez rodaków. Nabyliśmy więc Lonely Planet po angielsku, który jak się potem okazało był rewelacyjny.
Naszym "starym", chytrym sposobem załatwiliśmy sobie wylot do Colombo z Berlina (lotnisko Tegel). Ponieważ parking na Teglu jest niesamowicie drogi (a do Berlina pojechaliśmy samochodem) zostawiliśmy autko na lotnisku - Schenefeld. (1/3 ceny z Tegla - ok. 60 EUR/14dni).
Lecąc na Sri Lankę nie trzeba się na nic specjalnie szczepić. Jesteśmy, w o tyle lepszej sytuacji, że jadąc rok wcześniej do Afryki zaszczepiliśmy się na kilka nieprzewidzianych ewentualności - "lepiej dmuchać na zimne" zwłaszcza w odległych rejonach świata.
Bezpośredni lot do Colombo liniami Thomas'a Cook'a trwał 9,5 godziny, a różnica czasu w stosunku do GMT wynosi +6 godzin. Wiza turystyczna jest bezpłatna i wstęplowywana na lotnisku.
Obowiązującymi językami są syngaleski, tamilski oraz angielski. I o dziwo, choć Anglicy byli tu ostatnimi kolonizatorami srilankijczycy nie bardzo sobie radzą z angielskim. Z niemieckim idzie im znacznie lepiej - cóż niemieccy turyści są wszędzie, a "rynek" dostosowuje się do potrzeb.
Walutą obiegową jest Rupia Srilankijaska (1$ = ok. 97 RSL), ale płacić można w dowolnej wymienialnej walucie. Karty płatnicze są akceptowane praktycznie wszędzie .
WAIKKAL
Na miejsce pobytu wybraliśmy wybrzeże Waikkal kilka kilometrów od Negombo i około 40 km od Colombo. Zakwaterowaliśmy się w hotelu "Clubhotel Dolphin" (grupa Hoteli Serendib Leisure). Był to hotel 3* typu All INC. z największym na wyspie basenem (200 m łącznej długości).
Mieszkaliśmy w bungalowach - był to jeden z powodów dla którego wybraliśmy taki właśnie hotel. Za "żadne skarby" nie dalibyśmy zamknąć się w 10-o piętrowym "klocku".
W standardzie bungalowu była klimatyzacja, taras, łazienka z prysznicem i... parasol. Tropiki rządzą się swoimi prawami, a jak się potem przekonaliśmy parasol bardzo się przydał.
Na terenie hotelu znajdowała się restauracja otoczona roślinnością tropikalną, boisko do piłki siatkowej, koszykówki, squasha. Dodatkowo, bilard, pole do mini golfa, strzelnica (łuk), mały amfiteatr. Płatne były jedynie sejfy w recepcji.
KLIMAT
Koniec kwietnia to początek pory MONSUNOWEJ. Gdy wysiedliśmy z samolotu... szok - po prostu nas zatkało. Wydawało mi się, ze oddycham prze gorący wilgotny i bardzo gruby ręcznik. W Polsce było raczej chłodno - a co więcej 1.5 tygodnia przed naszym wyjazdem spadł ostatni tej "wiosny" śnieg.
Jak się później okazało 32 st. C to stała temperatura dobowa - absolutny constans. Wilgotność w granicach 95% i to nad wybrzeżem. W dżungli było jeszcze większa. Pierwsze dni oblewałem się potem, a picie tylko potęgowało ten stan. Od godziny 8 do 16.30 świeciło bardzo ostre słońce. Przez pierwsze kilka dni punktualnie o godz 17-tej zrywała się tropikalna ulewa (wszyscy wręcz na nią czekali). Wreszcie dowiedzieliśmy się po co w standardzie pokoju są parasole.
Kilka pierwszych dni było absolutnie bezwietrznych i wtedy jedynym ratunkiem było przesiadywanie w oceanie lub w basenie. Nawet TUBYLCY przyznali, że w okresie w którym byliśmy było nadspodziewanie gorąco i parno.
JAK WIDAĆ ZAPOWIADAŁO TO KATAKLIZM JAKI NAWIEDZIŁ WYSPĘ 17 MAJA 2004 roku
TOUR DE SRI LANKA
Turystów obowiązuje jedna zasada - zwiedza się Syngaleska część wyspy. Tamilowie umiejscowieni są na północy i pomimo, iż walki zakończyły się kilka lat temu, a rozmowy pokojowe są w toku, to tak naprawdę sytuacja do końca nie jest jasna. Na ulicach dużo jest wojska, widać bunkry i żandarmerię.
Sri Lanka to kraj kontrastów. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie widok skrzyżowania ulic, gdzie kościół katolicki stał obok meczetu i buddyjskiej świątyni.
Tak jak planowaliśmy na miejscu załatwiliśmy sobie objazd wyspy. W sumie przez 6 dni zrobiliśmy ponad 1700 km. Na wyspie są koszmarne drogi, nawet jeśli porównać je do polskich standardów. Odradzono nam wypożyczać samochód. Aby prowadzić trzeba się chyba tam urodzić. Kto kiedykolwiek widział azjatycką "ulicę" wie o co mi chodzi.
Podczas wycieczek korzystaliśmy z busika TOYOTY, który wg. naszych szacunków miał już przejechane, z 500 tys. km, ale sprawdzał się znakomicie. Najważniejsze, że posiadał klimatyzację. Pozwalało to nam się ochłodzić podczas przejazdów z do kolejnych interesujących miejsc. Chodzenie po dżungli w upał potrafi wykończyć
POLLONARUWA
Polonnaruwa (jedna ze starych stolic Sri Lanki). Rozległy kompleks ruin ciągnie się na przestrzeni kilkudziesięciu hektarów. Najciekawszymi elementami są hinduskie świątynie oraz 3 posągi Buddy, w tym ponoć jest tu (nie wiemy tego na 100%) największy leżący posąg Buddy na świecie.
SIGIRIYA
Samotnie wznosząca się nad dżunglą góra, w którą 1600 lat temu wbudowano kompleks pałacowy. Niesamowite rozwiązania techniczne jakie wykonano w III i IV w. budzą podziw. Do dziś nie wiadomo jak wydrążono w górze systemy wodociągowe i kanalizacyjne, które działają do dziś. Ponadto pan i władca kompleksu w czasach jego świetności korzystał np. z klimatyzowanych pomieszczeń. Powietrze prowadzone przez układ jaskiń oraz tuneli schładzane było zimną wodą i dostarczane do sal królewskich!!!
DAMBULA
"Golden Temple" (Złota Świątynia). W naturalnych kompleksach jaskiń znajdują się posągi Buddy (całe setki)
KANDY
Jedno z najświętszych miejsc Buddystów. W świątyni "Tooth Temple" (Świątyni Zęba) miejscu pielgrzymek wiernych znajduje się jedna z największych relikwii - ZĄB BUDDY. Cały kompleks wypełnia zapach kadzidła, modlitewnych zawodzeń oraz cichej buddyjskiej muzyki. Czuje się powagę i skupienie. Być na Sri Lance i nie widzieć Kandy to tak jak być w Paryżu i nie widzieć wierzy Eiffl'a.
Kendy to jednak nie tylko świątynie. Udaliśmy się także do teatru gdzie podziwialiśmy bajecznie kolorowe stroje, niezwykle rytmiczne narodowe tańce oraz walki wyimaginowanych granych przez aktorów smoków, ptaków i lampartów.
Sri Lanka słynie m.in. z wydobycia kamieni szlachetnych. W Kandy znajduje się jedna z większych szlifierni, którą tylko zwiedziliśmy, gdyż zakup "błyskotek" z przyczyn ekonomicznych nie wchodził w rachubę. Co ciekawe kamienie wydobywa się metoda iście z XVI wieku. Sztolnie, z których wydobywa się glinę, przemywaną się w celu poszukiwania kamieni wody, są w okropnym stanie. Robotnicy pracują bez najmniejszych zabezpieczeń a wskaźnikiem zawartości tlenu w powietrzu jest paląca się świeczka. Gdy świeczka gaśnie trzeba uciekać (o ile się jeszcze żyje).
Na koniec pobytu w Kandy zwiedzaliśmy założony przez Anglików ogród botaniczny. Potężna tropikalna roślinność w idealnym porządku, ścieżki i nienagannie wysprzątane alejki to coś czego wcześniej nie widzieliśmy na wyspie. Jedną z największych atrakcji ogrodu jest drzewo, Fikus Banjamin, którego korona ma ponad 1100 m2 pow. Dla nas ciekawostką było drzewko zasadzone przed laty przez Cyrankiewicza.
PINNAWELA
Pinnawela to miejscowość znana przede wszystkim z sierocińca dla słoni. Stado liczące koło setki słoni, które się tam znajduje to zbieranina, porzuconych, osieroconych bądź wcześniej rannych słoni.
Rozmawialiśmy tam z młodymi Anglikami, którzy jako wolontariusze opiekują się dłońmi jedynie za posiłek. Są jednak na tym świecie altruiści!!!
TEA PLANTATION
Być na Sri Lance i nie pić herbaty - niemożliwe. Wszystkim herbata kojarzy się z Cejlonem, a o dziwo tak naprawdę jeszcze nie tak dawno jej tu nie było - pierwsze sadzonki herbaty sprowadzili tu angielscy kolonizatorzy. Prześledziliśmy oczywiście cały proces wytwarzania herbaty od zbioru liści do paczkowania.
YALA NATIONAL PARK
Jeden z większych parków narodowych Sri Lanki. Mało, kto wie, że Sri Lanka to światowa "Mekka" dla ornitologów. Jest tu największe "zagęszczenie" ptactwa "na głowę mieszkańca na świecie". W Yala jednak nie tylko obserwuje się ptaki. W naturalnym środowisku widzieliśmy krokodyle, bawoły wodne, legwany, węże, słonie, tygrysy oraz wiele, wiele innych zwierząt. Udało się zobaczyć tygrysa, choć jest to ponoć bardzo trudne. W odróżnieniu od np. Safarii w Kenii gdzie są duże otwarte przestrzenie tutaj bujna roślinność bardzo utrudnia obserwację.
FARMA ŻÓŁWI
Stwierdzenie "Farma Żółwi" zawsze kojarzyła mi się z czymś nie do końca dobrym, gdzie na końcu "cyklu produkcji" jest... zupa żółwiowa. Zobaczyliśmy jednak ludzi, którzy są pasjonatami swojej pracy. Po nocach wyjmują z gniazd na plaży żółwie jaja, opiekują się nimi i nadzorują rozród. Co 2 - 3 dni setki małych żółwików wypuszczanych jest do oceanu. Obserwowaliśmy żółwie 1-, 2-, 3-dniowe ale widzieliśmy również olbrzymy po 40 i 50 kg.
PLANTACJE PRZYPRAW
Oprócz herbaty i kamieni szlachetnych Sri Lanka to kraj słynący z przypraw. Dla nas przyprawy to torebki, które kupujemy w supermarketach. Tutaj wszystkie one, rosną na drzewach bądź wystają z ziemi. Teraz już wiemy jak wygada kardanom, gałka muszkatołowa oraz cynamon przed etapem obróbki.
COLOMBO
Dużą aglomeracja, gdzie nowoczesność miesza się ze "średniowieczem". Wieżowce dużych korporacji łączą się tu ze slumsami. Elegancko ubrani biznesmeni mijają się na ulicy z żebrakami i mnichami ubranymi w swoje pomarańczowe szaty.
GÓRY
W środkowej części wyspy występują masywy górskie dochodzące do 2 500 m n.p.m. W górskim terenie roślinność i klimat iście europejski - mieliśmy tu chwilę oddechu.
OKIEM TURYSTY
Nie dajcie się nabrać na piękne obrazki (większość plaż jest kamienistych). Ocean jest niespokojny (zgłasza przed i po monsunie), a plaże są utwardzone głazami (choć oczywiście nie wszystkie). W kilku miejscach na południu wyspy widzieliśmy "rajskie plaże", ale do tych, które podziwialiśmy np. w Kenii czy choćby w Polsce bardzo im daleko.
Na Sri Lance wszystkie potrawy są bardzo ostro przyprawione. Po kilku dniach można się przyzwyczaić. Być może dzięki temu Europejczycy z reguły nie maja tu sensacji żołądkowych. Nas osobiście zachwyciły potrawy z ryb.
Lokalny napój to rum we wszystkich możliwych konfiguracjach. Popijaliśmy również lokalne piwo o ciekawej nazwie "3 KROPKI". Da się wypić, a gdy w słońcu jest +50 jest wręcz wyśmienite.
Niedaleko naszego hotelu pokazano nam w dżungli nielegalną bimbrownię. Za 100 litrów (pełna beczka) - 60% ARRAKU "dealer" chciał 3$ (ach... aż żal było przepuścić taką okazję)
TUK TUK
Znane również z kontynentalnej Azji pojazdy. Połączenie motoru z rykszą oraz wszystkiego co jeździ wbrew zdrowemu rozsądkowi, prawom fizyki i mechaniki.
CIEKAWOSTKI
a) Tańcząc z kobietą nie wolno jej dotykać - komplikuje to nieco stosunki damsko- męskie.
b) Za posiadanie narkotyków - kara śmierci.
c) Nawet w hotelu można spotkać 2 m węża (ponoć nie są jadowite), ale atak serca mimo wszystko murowany!!!
d) Będąc w Kenii nie poruszaliśmy się samotnie po okolicy. Na Sri Lance czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Nie spotkaliśmy ani jednego przejawu zagrożenia. Staraliśmy się oczywiście nie prowokować takowych. Ludzie są jednak naprawdę bardzo, bardzo mili.
e) Telefony do Europy (stacjonarne) b. drogie ale jest możliwość korzystania z kafejek internetowych.
The END
Pierwszym zaskoczeniem dla nas było to, że w nie ma przewodnika po Sri Lance w języku polskim - jak widać kierunek jeszcze nie odkryty przez rodaków. Nabyliśmy więc Lonely Planet po angielsku, który jak się potem okazało był rewelacyjny.
Naszym "starym", chytrym sposobem załatwiliśmy sobie wylot do Colombo z Berlina (lotnisko Tegel). Ponieważ parking na Teglu jest niesamowicie drogi (a do Berlina pojechaliśmy samochodem) zostawiliśmy autko na lotnisku - Schenefeld. (1/3 ceny z Tegla - ok. 60 EUR/14dni).
Lecąc na Sri Lankę nie trzeba się na nic specjalnie szczepić. Jesteśmy, w o tyle lepszej sytuacji, że jadąc rok wcześniej do Afryki zaszczepiliśmy się na kilka nieprzewidzianych ewentualności - "lepiej dmuchać na zimne" zwłaszcza w odległych rejonach świata.
Bezpośredni lot do Colombo liniami Thomas'a Cook'a trwał 9,5 godziny, a różnica czasu w stosunku do GMT wynosi +6 godzin. Wiza turystyczna jest bezpłatna i wstęplowywana na lotnisku.
Obowiązującymi językami są syngaleski, tamilski oraz angielski. I o dziwo, choć Anglicy byli tu ostatnimi kolonizatorami srilankijczycy nie bardzo sobie radzą z angielskim. Z niemieckim idzie im znacznie lepiej - cóż niemieccy turyści są wszędzie, a "rynek" dostosowuje się do potrzeb.
Walutą obiegową jest Rupia Srilankijaska (1$ = ok. 97 RSL), ale płacić można w dowolnej wymienialnej walucie. Karty płatnicze są akceptowane praktycznie wszędzie .
WAIKKAL
Na miejsce pobytu wybraliśmy wybrzeże Waikkal kilka kilometrów od Negombo i około 40 km od Colombo. Zakwaterowaliśmy się w hotelu "Clubhotel Dolphin" (grupa Hoteli Serendib Leisure). Był to hotel 3* typu All INC. z największym na wyspie basenem (200 m łącznej długości).
Mieszkaliśmy w bungalowach - był to jeden z powodów dla którego wybraliśmy taki właśnie hotel. Za "żadne skarby" nie dalibyśmy zamknąć się w 10-o piętrowym "klocku".
W standardzie bungalowu była klimatyzacja, taras, łazienka z prysznicem i... parasol. Tropiki rządzą się swoimi prawami, a jak się potem przekonaliśmy parasol bardzo się przydał.
Na terenie hotelu znajdowała się restauracja otoczona roślinnością tropikalną, boisko do piłki siatkowej, koszykówki, squasha. Dodatkowo, bilard, pole do mini golfa, strzelnica (łuk), mały amfiteatr. Płatne były jedynie sejfy w recepcji.
KLIMAT
Koniec kwietnia to początek pory MONSUNOWEJ. Gdy wysiedliśmy z samolotu... szok - po prostu nas zatkało. Wydawało mi się, ze oddycham prze gorący wilgotny i bardzo gruby ręcznik. W Polsce było raczej chłodno - a co więcej 1.5 tygodnia przed naszym wyjazdem spadł ostatni tej "wiosny" śnieg.
Jak się później okazało 32 st. C to stała temperatura dobowa - absolutny constans. Wilgotność w granicach 95% i to nad wybrzeżem. W dżungli było jeszcze większa. Pierwsze dni oblewałem się potem, a picie tylko potęgowało ten stan. Od godziny 8 do 16.30 świeciło bardzo ostre słońce. Przez pierwsze kilka dni punktualnie o godz 17-tej zrywała się tropikalna ulewa (wszyscy wręcz na nią czekali). Wreszcie dowiedzieliśmy się po co w standardzie pokoju są parasole.
Kilka pierwszych dni było absolutnie bezwietrznych i wtedy jedynym ratunkiem było przesiadywanie w oceanie lub w basenie. Nawet TUBYLCY przyznali, że w okresie w którym byliśmy było nadspodziewanie gorąco i parno.
JAK WIDAĆ ZAPOWIADAŁO TO KATAKLIZM JAKI NAWIEDZIŁ WYSPĘ 17 MAJA 2004 roku
TOUR DE SRI LANKA
Turystów obowiązuje jedna zasada - zwiedza się Syngaleska część wyspy. Tamilowie umiejscowieni są na północy i pomimo, iż walki zakończyły się kilka lat temu, a rozmowy pokojowe są w toku, to tak naprawdę sytuacja do końca nie jest jasna. Na ulicach dużo jest wojska, widać bunkry i żandarmerię.
Sri Lanka to kraj kontrastów. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie widok skrzyżowania ulic, gdzie kościół katolicki stał obok meczetu i buddyjskiej świątyni.
Tak jak planowaliśmy na miejscu załatwiliśmy sobie objazd wyspy. W sumie przez 6 dni zrobiliśmy ponad 1700 km. Na wyspie są koszmarne drogi, nawet jeśli porównać je do polskich standardów. Odradzono nam wypożyczać samochód. Aby prowadzić trzeba się chyba tam urodzić. Kto kiedykolwiek widział azjatycką "ulicę" wie o co mi chodzi.
Podczas wycieczek korzystaliśmy z busika TOYOTY, który wg. naszych szacunków miał już przejechane, z 500 tys. km, ale sprawdzał się znakomicie. Najważniejsze, że posiadał klimatyzację. Pozwalało to nam się ochłodzić podczas przejazdów z do kolejnych interesujących miejsc. Chodzenie po dżungli w upał potrafi wykończyć
POLLONARUWA
Polonnaruwa (jedna ze starych stolic Sri Lanki). Rozległy kompleks ruin ciągnie się na przestrzeni kilkudziesięciu hektarów. Najciekawszymi elementami są hinduskie świątynie oraz 3 posągi Buddy, w tym ponoć jest tu (nie wiemy tego na 100%) największy leżący posąg Buddy na świecie.
SIGIRIYA
Samotnie wznosząca się nad dżunglą góra, w którą 1600 lat temu wbudowano kompleks pałacowy. Niesamowite rozwiązania techniczne jakie wykonano w III i IV w. budzą podziw. Do dziś nie wiadomo jak wydrążono w górze systemy wodociągowe i kanalizacyjne, które działają do dziś. Ponadto pan i władca kompleksu w czasach jego świetności korzystał np. z klimatyzowanych pomieszczeń. Powietrze prowadzone przez układ jaskiń oraz tuneli schładzane było zimną wodą i dostarczane do sal królewskich!!!
DAMBULA
"Golden Temple" (Złota Świątynia). W naturalnych kompleksach jaskiń znajdują się posągi Buddy (całe setki)
KANDY
Jedno z najświętszych miejsc Buddystów. W świątyni "Tooth Temple" (Świątyni Zęba) miejscu pielgrzymek wiernych znajduje się jedna z największych relikwii - ZĄB BUDDY. Cały kompleks wypełnia zapach kadzidła, modlitewnych zawodzeń oraz cichej buddyjskiej muzyki. Czuje się powagę i skupienie. Być na Sri Lance i nie widzieć Kandy to tak jak być w Paryżu i nie widzieć wierzy Eiffl'a.
Kendy to jednak nie tylko świątynie. Udaliśmy się także do teatru gdzie podziwialiśmy bajecznie kolorowe stroje, niezwykle rytmiczne narodowe tańce oraz walki wyimaginowanych granych przez aktorów smoków, ptaków i lampartów.
Sri Lanka słynie m.in. z wydobycia kamieni szlachetnych. W Kandy znajduje się jedna z większych szlifierni, którą tylko zwiedziliśmy, gdyż zakup "błyskotek" z przyczyn ekonomicznych nie wchodził w rachubę. Co ciekawe kamienie wydobywa się metoda iście z XVI wieku. Sztolnie, z których wydobywa się glinę, przemywaną się w celu poszukiwania kamieni wody, są w okropnym stanie. Robotnicy pracują bez najmniejszych zabezpieczeń a wskaźnikiem zawartości tlenu w powietrzu jest paląca się świeczka. Gdy świeczka gaśnie trzeba uciekać (o ile się jeszcze żyje).
Na koniec pobytu w Kandy zwiedzaliśmy założony przez Anglików ogród botaniczny. Potężna tropikalna roślinność w idealnym porządku, ścieżki i nienagannie wysprzątane alejki to coś czego wcześniej nie widzieliśmy na wyspie. Jedną z największych atrakcji ogrodu jest drzewo, Fikus Banjamin, którego korona ma ponad 1100 m2 pow. Dla nas ciekawostką było drzewko zasadzone przed laty przez Cyrankiewicza.
PINNAWELA
Pinnawela to miejscowość znana przede wszystkim z sierocińca dla słoni. Stado liczące koło setki słoni, które się tam znajduje to zbieranina, porzuconych, osieroconych bądź wcześniej rannych słoni.
Rozmawialiśmy tam z młodymi Anglikami, którzy jako wolontariusze opiekują się dłońmi jedynie za posiłek. Są jednak na tym świecie altruiści!!!
TEA PLANTATION
Być na Sri Lance i nie pić herbaty - niemożliwe. Wszystkim herbata kojarzy się z Cejlonem, a o dziwo tak naprawdę jeszcze nie tak dawno jej tu nie było - pierwsze sadzonki herbaty sprowadzili tu angielscy kolonizatorzy. Prześledziliśmy oczywiście cały proces wytwarzania herbaty od zbioru liści do paczkowania.
YALA NATIONAL PARK
Jeden z większych parków narodowych Sri Lanki. Mało, kto wie, że Sri Lanka to światowa "Mekka" dla ornitologów. Jest tu największe "zagęszczenie" ptactwa "na głowę mieszkańca na świecie". W Yala jednak nie tylko obserwuje się ptaki. W naturalnym środowisku widzieliśmy krokodyle, bawoły wodne, legwany, węże, słonie, tygrysy oraz wiele, wiele innych zwierząt. Udało się zobaczyć tygrysa, choć jest to ponoć bardzo trudne. W odróżnieniu od np. Safarii w Kenii gdzie są duże otwarte przestrzenie tutaj bujna roślinność bardzo utrudnia obserwację.
FARMA ŻÓŁWI
Stwierdzenie "Farma Żółwi" zawsze kojarzyła mi się z czymś nie do końca dobrym, gdzie na końcu "cyklu produkcji" jest... zupa żółwiowa. Zobaczyliśmy jednak ludzi, którzy są pasjonatami swojej pracy. Po nocach wyjmują z gniazd na plaży żółwie jaja, opiekują się nimi i nadzorują rozród. Co 2 - 3 dni setki małych żółwików wypuszczanych jest do oceanu. Obserwowaliśmy żółwie 1-, 2-, 3-dniowe ale widzieliśmy również olbrzymy po 40 i 50 kg.
PLANTACJE PRZYPRAW
Oprócz herbaty i kamieni szlachetnych Sri Lanka to kraj słynący z przypraw. Dla nas przyprawy to torebki, które kupujemy w supermarketach. Tutaj wszystkie one, rosną na drzewach bądź wystają z ziemi. Teraz już wiemy jak wygada kardanom, gałka muszkatołowa oraz cynamon przed etapem obróbki.
COLOMBO
Dużą aglomeracja, gdzie nowoczesność miesza się ze "średniowieczem". Wieżowce dużych korporacji łączą się tu ze slumsami. Elegancko ubrani biznesmeni mijają się na ulicy z żebrakami i mnichami ubranymi w swoje pomarańczowe szaty.
GÓRY
W środkowej części wyspy występują masywy górskie dochodzące do 2 500 m n.p.m. W górskim terenie roślinność i klimat iście europejski - mieliśmy tu chwilę oddechu.
OKIEM TURYSTY
Nie dajcie się nabrać na piękne obrazki (większość plaż jest kamienistych). Ocean jest niespokojny (zgłasza przed i po monsunie), a plaże są utwardzone głazami (choć oczywiście nie wszystkie). W kilku miejscach na południu wyspy widzieliśmy "rajskie plaże", ale do tych, które podziwialiśmy np. w Kenii czy choćby w Polsce bardzo im daleko.
Na Sri Lance wszystkie potrawy są bardzo ostro przyprawione. Po kilku dniach można się przyzwyczaić. Być może dzięki temu Europejczycy z reguły nie maja tu sensacji żołądkowych. Nas osobiście zachwyciły potrawy z ryb.
Lokalny napój to rum we wszystkich możliwych konfiguracjach. Popijaliśmy również lokalne piwo o ciekawej nazwie "3 KROPKI". Da się wypić, a gdy w słońcu jest +50 jest wręcz wyśmienite.
Niedaleko naszego hotelu pokazano nam w dżungli nielegalną bimbrownię. Za 100 litrów (pełna beczka) - 60% ARRAKU "dealer" chciał 3$ (ach... aż żal było przepuścić taką okazję)
TUK TUK
Znane również z kontynentalnej Azji pojazdy. Połączenie motoru z rykszą oraz wszystkiego co jeździ wbrew zdrowemu rozsądkowi, prawom fizyki i mechaniki.
CIEKAWOSTKI
a) Tańcząc z kobietą nie wolno jej dotykać - komplikuje to nieco stosunki damsko- męskie.
b) Za posiadanie narkotyków - kara śmierci.
c) Nawet w hotelu można spotkać 2 m węża (ponoć nie są jadowite), ale atak serca mimo wszystko murowany!!!
d) Będąc w Kenii nie poruszaliśmy się samotnie po okolicy. Na Sri Lance czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Nie spotkaliśmy ani jednego przejawu zagrożenia. Staraliśmy się oczywiście nie prowokować takowych. Ludzie są jednak naprawdę bardzo, bardzo mili.
e) Telefony do Europy (stacjonarne) b. drogie ale jest możliwość korzystania z kafejek internetowych.
The END
Nasze wakacje zakończyliśmy 11 maja przylotem do Berlina. Teraz gdy patrzymy na nie z pewnego dystansu oboje zgadzamy się, że nie żałujemy ani chwili spędzonej na Cejlonie i z czystym sumieniem możemy polecić taką podróż każdemu.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.