Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Izrael i Jordania 14-30.01.2009 > IZRAEL, JORDANIA


Tak właściwie to nie byłem przekonany do tego wyjazdu.
Po pierwsze to nie wyjazd w góry, po drugie kojarzył mi się z pielgrzymką, a po trzecie „przecież tam wojna” … jak mawiali znajomi.
No i pomyliłem się we wszystkich trzech punktach. Pogoda po przylocie super.
W Polsce -50C ślisko i brzydko a tam 200C i piękne.
Trzy godzinki i wiosna! Na Ben Gurionie, które jest prawdziwym portem lotniczym a nie tak jak to coś warszawskie…. ludzi…. malutko! Myślałem, że stratują mnie tłumy pielgrzymek z Polski… a tu nic.
Jeszcze tylko szybka 40 minutowa podróż busikiem i już Jerozolima. Przepięknie usytuowana na wzgórzach cała z białego kamienia musiała robić piorunujące wrażenie na Krzyżowcach i pielgrzymach. Ale zamiast roztkliwiać się historycznie, kilka uwag: rewelacyjne drogi, autostrady(bezpłatne) z lekka poprzedzielane w newralgicznych strefach posterunkami wojskowymi, szczególnie w kierunku Palestyny. I tu muszę powiedzieć jedno: podczas całego pobytu NIGDY nie odczułem jakiegokolwiek zagrożenia. Czy to dzielnice arabskie czy ortodoksyjne - jest bezpiecznie. Jest wojsko, policja, kontrole pakunków przy wejściach do sklepów czy kawiarni, to jest coś, co dla nas jest nowością, ale po pierwszym szoku człowiek zaczyna to traktować normalnie. Zresztą ta normalność też jest pewnym zaskoczeniem. Konglomerat kultur, religii, nowoczesności i tradycji o tysiącletnim rodowodzie funkcjonuje pomimo skomplikowanej sytuacji politycznej zadziwiająco sprawnie i normalnie.
Ale wracając do Jerozolimy. Każdy Ją zna, bo telewizja, bo babcia była na pielgrzymce, bo czytał.Sytuacja zmienia się diametralnie jak się w niej pomieszka. To niezwykłe miasto.
I nie mówię o Bazylice czy o Ścianie Płaczu. Atmosfera starówki, ale i reszty miasta, rewelacyjna architektura i ludzie to coś, co trzeba zobaczyć.
A co do zabytków Jerozolimy to nie będę się rozpisywał, ale trzeba zaliczyć te klasyczne: Bazylika Grobu ( miałem szczęście, bo nie było ludzi, a to ewenement, i mogłem być
w niej praktycznie cały dzień) - atmosfera jest tam nieprawdopodobna. Polecam wizytę w czasie nabożeństw prawosławnych… ze względu na śpiew. Via Dolorosa – droga krzyżowa - nie opisuję, bo od tego są przewodniki, ale trzeba koniecznie. Ściana Płaczu – resztka muru oporowego pozostałego po Świątyni Salomona – święte miejsce dla wszystkich Żydów, z przed której po długiej drewnianej rampie można w określonych godzinach wejść na Wzgórze Świątynne należące do muzułmanów, z Meczetem Al Aksa i Kopułą Skały. Polecam zwiedzanie Western Wall tzn. tunelu pod murem zachodnim wejście o lewej strony przed Ścianą Płaczu. Jak się wam trafi dobry przewodnik to bardzo ciekawe zwiedzanie „ od spodu”. Koniecznie trzeba pochodzić po starym mieście zaliczając wszystkie cztery dzielnice, oraz przespacerować się po murach Jerozolimy (widoki…bajka), a to dopiero początek atrakcji. Bardzo klimatyczny jest także spacer od Bramy Lwów, przez cmentarz muzułmanów z rewelacyjnym widokiem na dolinę Jozafata (ważna, bo tu podobno będzie Sąd Ostateczny) i Wzgórze Oliwne, po Bramę Gnojną.
Wszyscy: Nie jedź do Betlejem! To Palestyna! Niebezpiecznie i wojna….
Pojechałem. Sympatyczny busik zawozi od Bramy Damasceńskiej, aż po Wielki Mur na przejście graniczne. Dalej w otoczeniu 8 metrowych betonowych murów okalających granicę, przez kontrole do Palestyny. Nie jest to przyjemna przeprawa, chociaż kontrola była symboliczna(turystów tak nie sprawdzają), ale wrażenie jak wejście do więzienia. Jak ktoś lubi ekstremalne przeżycia to może iść pieszo (jakieś 7km) ale nie polecam. Zapchany zazwyczaj postój taxi przy granicy właściwie pusty. Krótkie negocjacje z Achmedem i jazda. Smutne TV, wojna skutecznie wyczyściły z turystów to miejsce. Pustki. Bazylika Narodzenia. Samotnie robię zdjęcia, tylko przy Grocie Żłobka natykam się na arabską rodzinę. Z jednej strony ta pustka jest super, z drugiej to coś nie tak, żeby takie miejsce wyglądało jak zapomniane. Potem jeszcze tyko przejście przez ulicę z pozamykanymi straganami
No ile można siedzieć w Jerozolimie? Długo, a czasu mało więc trzeba dalej.
Teraz Ejlat.
Drogi świetne, więc po wyprzedzeniu czołgów dalej już idzie. Punkt pierwszy Masada. Potężna twierdza na szczycie skały właściwie nie do zdobycia wyrasta z 400 metrowej depresji Morza Martwego i góruje nad okolicą. Po multimedialnym filmie wjazd na górę kolejką (się człowiek starzeje). Masadę zobaczyć trzeba. Choćby dla panoramy z góry. Na horyzoncie jordańskie góry, których grań w nocy świeci odbijając się w Morzy Martwym. Przy morzu wije się droga,, która jest szlakiem od 4000 lat, a po prawej pustynia. Pięknie.
Zejście z góry już na nogach tzw. „Ścieżką węża” i dalej na Pustynię Negew. Pustynia Negew zajmuje 40% całego Izraela. Jest wielka, wyżynna i jak każda pustynia rewelacyjna. Droga wije się brzegiem Morza Martwego. Po drodze jak fatamorgana wyłaniają się wypoczynkowe ośrodki En Gedi i En Bokek, gdzie zazwyczaj turyści taplają się w oleistej i gorącej wodzie Morza Martwego, żeby wypięknieć. Po kilkuset kilometrach pustynią mijając kibuce z osłoniętymi przed wiatrem i słońcem uprawami pojawiają się w końcu światła Ejlatu. Ejlat i bliźniacza jordańska Akaba to dwa ważne porty nad Morzem Czerwonym. Miasto to kurort
o wysokim standardzie z przepiękną plażą i podobno najładniejszą w Morzu Czerwonym rafą koralową. Po zaliczeniu tychże (polecam nurkowanie z delfinami) kierunek Jordania.
Kolejna granica i zmiana krajobrazu. Niby też pustynia, ale te góry… Góry Księżycowe. Wyrastają pustyni Wadi Rum jednej z najpiękniejszych na świecie i wyglądają jak wyrzeźbione. No i w końcu Petra. Trudno opisać jeden z 7 cudów świata. Ludzi mało, widoki genialne i na dodatek Świątynia z filmu ”Indiana Jones”. Petra to niesamowite miejsce i choćby tylko dla niej warto odwiedzić Jordanię. Potem powrót, szybki objazd Akaby i do Ejlatu.
Powrót to następny etap drogi przez cały Izrael. Z przerwą na Jerozolimę droga wiedzie przez Netanyę (z przepiękną plażą Morza Śródziemnego), Haifę, z wiszącymi ogrodami Bahaistów i zabudowanymi stokami góry Karmel, po Akkę (Acra) ostatnią twierdzę krzyżowców na Ziemi Świętej. Mury Akki, o które rozbijają się fale, trochę zaniedbana, przepiękna i klimatyczna starówka, port, oraz atmosfera są niepowtarzalne.
Na sam koniec pozostawiłem Tel Awiw. Właściwie stare Yafo i Tel Awiw. Była cudowna letnia pogoda, spacer po starych uliczkach Yafo z galeriami sztuki, a potem super nowoczesne centrum Telawiwu. Jak tu nie lubić takich miejsc. No i tak to wygląda w skrócie ….
Trzeba by przyjechać znowu…
Po pierwsze to nie wyjazd w góry, po drugie kojarzył mi się z pielgrzymką, a po trzecie „przecież tam wojna” … jak mawiali znajomi.
No i pomyliłem się we wszystkich trzech punktach. Pogoda po przylocie super.
W Polsce -50C ślisko i brzydko a tam 200C i piękne.
Trzy godzinki i wiosna! Na Ben Gurionie, które jest prawdziwym portem lotniczym a nie tak jak to coś warszawskie…. ludzi…. malutko! Myślałem, że stratują mnie tłumy pielgrzymek z Polski… a tu nic.
Jeszcze tylko szybka 40 minutowa podróż busikiem i już Jerozolima. Przepięknie usytuowana na wzgórzach cała z białego kamienia musiała robić piorunujące wrażenie na Krzyżowcach i pielgrzymach. Ale zamiast roztkliwiać się historycznie, kilka uwag: rewelacyjne drogi, autostrady(bezpłatne) z lekka poprzedzielane w newralgicznych strefach posterunkami wojskowymi, szczególnie w kierunku Palestyny. I tu muszę powiedzieć jedno: podczas całego pobytu NIGDY nie odczułem jakiegokolwiek zagrożenia. Czy to dzielnice arabskie czy ortodoksyjne - jest bezpiecznie. Jest wojsko, policja, kontrole pakunków przy wejściach do sklepów czy kawiarni, to jest coś, co dla nas jest nowością, ale po pierwszym szoku człowiek zaczyna to traktować normalnie. Zresztą ta normalność też jest pewnym zaskoczeniem. Konglomerat kultur, religii, nowoczesności i tradycji o tysiącletnim rodowodzie funkcjonuje pomimo skomplikowanej sytuacji politycznej zadziwiająco sprawnie i normalnie.
Ale wracając do Jerozolimy. Każdy Ją zna, bo telewizja, bo babcia była na pielgrzymce, bo czytał.Sytuacja zmienia się diametralnie jak się w niej pomieszka. To niezwykłe miasto.
I nie mówię o Bazylice czy o Ścianie Płaczu. Atmosfera starówki, ale i reszty miasta, rewelacyjna architektura i ludzie to coś, co trzeba zobaczyć.
A co do zabytków Jerozolimy to nie będę się rozpisywał, ale trzeba zaliczyć te klasyczne: Bazylika Grobu ( miałem szczęście, bo nie było ludzi, a to ewenement, i mogłem być
w niej praktycznie cały dzień) - atmosfera jest tam nieprawdopodobna. Polecam wizytę w czasie nabożeństw prawosławnych… ze względu na śpiew. Via Dolorosa – droga krzyżowa - nie opisuję, bo od tego są przewodniki, ale trzeba koniecznie. Ściana Płaczu – resztka muru oporowego pozostałego po Świątyni Salomona – święte miejsce dla wszystkich Żydów, z przed której po długiej drewnianej rampie można w określonych godzinach wejść na Wzgórze Świątynne należące do muzułmanów, z Meczetem Al Aksa i Kopułą Skały. Polecam zwiedzanie Western Wall tzn. tunelu pod murem zachodnim wejście o lewej strony przed Ścianą Płaczu. Jak się wam trafi dobry przewodnik to bardzo ciekawe zwiedzanie „ od spodu”. Koniecznie trzeba pochodzić po starym mieście zaliczając wszystkie cztery dzielnice, oraz przespacerować się po murach Jerozolimy (widoki…bajka), a to dopiero początek atrakcji. Bardzo klimatyczny jest także spacer od Bramy Lwów, przez cmentarz muzułmanów z rewelacyjnym widokiem na dolinę Jozafata (ważna, bo tu podobno będzie Sąd Ostateczny) i Wzgórze Oliwne, po Bramę Gnojną.
Wszyscy: Nie jedź do Betlejem! To Palestyna! Niebezpiecznie i wojna….
Pojechałem. Sympatyczny busik zawozi od Bramy Damasceńskiej, aż po Wielki Mur na przejście graniczne. Dalej w otoczeniu 8 metrowych betonowych murów okalających granicę, przez kontrole do Palestyny. Nie jest to przyjemna przeprawa, chociaż kontrola była symboliczna(turystów tak nie sprawdzają), ale wrażenie jak wejście do więzienia. Jak ktoś lubi ekstremalne przeżycia to może iść pieszo (jakieś 7km) ale nie polecam. Zapchany zazwyczaj postój taxi przy granicy właściwie pusty. Krótkie negocjacje z Achmedem i jazda. Smutne TV, wojna skutecznie wyczyściły z turystów to miejsce. Pustki. Bazylika Narodzenia. Samotnie robię zdjęcia, tylko przy Grocie Żłobka natykam się na arabską rodzinę. Z jednej strony ta pustka jest super, z drugiej to coś nie tak, żeby takie miejsce wyglądało jak zapomniane. Potem jeszcze tyko przejście przez ulicę z pozamykanymi straganami
No ile można siedzieć w Jerozolimie? Długo, a czasu mało więc trzeba dalej.
Teraz Ejlat.
Drogi świetne, więc po wyprzedzeniu czołgów dalej już idzie. Punkt pierwszy Masada. Potężna twierdza na szczycie skały właściwie nie do zdobycia wyrasta z 400 metrowej depresji Morza Martwego i góruje nad okolicą. Po multimedialnym filmie wjazd na górę kolejką (się człowiek starzeje). Masadę zobaczyć trzeba. Choćby dla panoramy z góry. Na horyzoncie jordańskie góry, których grań w nocy świeci odbijając się w Morzy Martwym. Przy morzu wije się droga,, która jest szlakiem od 4000 lat, a po prawej pustynia. Pięknie.
Zejście z góry już na nogach tzw. „Ścieżką węża” i dalej na Pustynię Negew. Pustynia Negew zajmuje 40% całego Izraela. Jest wielka, wyżynna i jak każda pustynia rewelacyjna. Droga wije się brzegiem Morza Martwego. Po drodze jak fatamorgana wyłaniają się wypoczynkowe ośrodki En Gedi i En Bokek, gdzie zazwyczaj turyści taplają się w oleistej i gorącej wodzie Morza Martwego, żeby wypięknieć. Po kilkuset kilometrach pustynią mijając kibuce z osłoniętymi przed wiatrem i słońcem uprawami pojawiają się w końcu światła Ejlatu. Ejlat i bliźniacza jordańska Akaba to dwa ważne porty nad Morzem Czerwonym. Miasto to kurort
o wysokim standardzie z przepiękną plażą i podobno najładniejszą w Morzu Czerwonym rafą koralową. Po zaliczeniu tychże (polecam nurkowanie z delfinami) kierunek Jordania.
Kolejna granica i zmiana krajobrazu. Niby też pustynia, ale te góry… Góry Księżycowe. Wyrastają pustyni Wadi Rum jednej z najpiękniejszych na świecie i wyglądają jak wyrzeźbione. No i w końcu Petra. Trudno opisać jeden z 7 cudów świata. Ludzi mało, widoki genialne i na dodatek Świątynia z filmu ”Indiana Jones”. Petra to niesamowite miejsce i choćby tylko dla niej warto odwiedzić Jordanię. Potem powrót, szybki objazd Akaby i do Ejlatu.
Powrót to następny etap drogi przez cały Izrael. Z przerwą na Jerozolimę droga wiedzie przez Netanyę (z przepiękną plażą Morza Śródziemnego), Haifę, z wiszącymi ogrodami Bahaistów i zabudowanymi stokami góry Karmel, po Akkę (Acra) ostatnią twierdzę krzyżowców na Ziemi Świętej. Mury Akki, o które rozbijają się fale, trochę zaniedbana, przepiękna i klimatyczna starówka, port, oraz atmosfera są niepowtarzalne.
Na sam koniec pozostawiłem Tel Awiw. Właściwie stare Yafo i Tel Awiw. Była cudowna letnia pogoda, spacer po starych uliczkach Yafo z galeriami sztuki, a potem super nowoczesne centrum Telawiwu. Jak tu nie lubić takich miejsc. No i tak to wygląda w skrócie ….
Trzeba by przyjechać znowu…
Więcej o podróżach na www.wojtek.intendo.pl
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.