Artykuły i relacje z podróży Globtroterów

Pochwała lenistwa - odoma i Signioreli w Monte Olivetto Maggiore > WłOCHY


podróżnik podróżnik Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdjęcie WłOCHY / Toskania / Monte Oliveto Maggiore / Pochwała ucztyOpactwo usytuowane zaledwie 8 km na południe od Asciano na przepięknym wzgórzu w morzu cyprysów i oszałamiającej zieleni , ceglanymi, czerwonymi elewacjami kontrastuje z brązami gliniastej ziemi. W opactwie są trzy klasztory z których Wielki Klasztor słynie z 36 niezwykle cennych i oryginalnych fresków poświęconych życiu Św. Benedykta namalowanych przez Lukkę Signorelli i Antonia Bazi zwanego Sodomą.

Do plecaka włożyliśmy dużą ilość wody. Wczoraj było piekielnie gorąco. Ranek budził się w mglistych oparach, a lekki wiatr dawał nie tylko uczucie rześkości, ale przede wszystkim przesuwał te mleczne dywany, które snuły się nad polami zmieniając ich kształty i wzory. Powoli jaśniało. W mgiełkach tańczyło słońce. Kałuże pełne mętnej wody różowiały. Jechaliśmy brukowaną ścieżyną pełną dziur. Po chwili bruk przeszedł w polny trakt by następnie zabłysnąć równym asfaltem. Minęliśmy San Gimignanello. Z trudem pięliśmy się pod górę. Za Asciano krajobraz zaczął się zmieniać. Oczom naszym aż po horyzont ukazały się wzgórza tak łagodne jak twarz nowo narodzonego dziecka. Płynęły delikatną falą całe skąpane w słońcu. Poszatkowane nieregularnie cienkimi strużynami błękitnej wody to znów gajami oliwnymi pełnymi owoców. Zachwycały winnicami, których dojrzałe grona niczym ciężkie kule brązowiały chyląc się do ziemi. Ziemia zaś jak w starym fotoplastykonie jawiła się i przyciągała wzrok szeroką paletą kolorów od jasnych odcieni pasteli do ciężkich dojrzałych brązów poprzeplatanych nitkami czerwieni i żółcią słoneczników. Wiekowe domki lokowane na wzgórzach, których budulcem był kamień naturalne bogactwo tego regionu, otaczały cyprysy, bądź sosny o intensywnej zieleni, która odbijała się w lustrach pól dając wrażenie dwu i trójwymiarowości. Wymurowane zamki przyciągały czerwienią, kusiły tajemniczymi piwniczkami pełnymi beczek wina, otoczone stareńkimi drzewami pamiętającymi pewnie czasy Michelangela Buonarrotiego, trwały dumne od stuleci. Sady owocowe i ogrody warzywne płonęły przebogatą kolorystyką, co budziło wspomnienia dawnych wojaży po najlepszych galeriach malarskich. Miasta średniowieczne błyszczały jak krople deszczu na aksamitnych liściach posadowione na wzgórzach, wpuszczały przechodniów swymi uroczymi bramami. Wszystko to osadzone było w morzu ciszy, spokoju i nostalgii. Taka właśnie otworzyła się nam się Toskania. Niewinna i piękna jak młoda dziewczyna. By niebawem przejść metamorfozę dojrzałej i mądrej kobiety emanującej spokojem, rozkoszującej się pełną dozą doznań cielesnych i zmysłowych.
Mozolnie podążamy do Monte Oliveto Maggiore drogą schodzącą do cyprysowego lasu. Nagle przed nami pojawiają się wiekowe mury obronne, nad którymi dominuje wieża. Wchodzimy na zwodzony drewniany most. Słychać śpiew ptaków, których głosy mieszają się natężeniem i różnorodnością tonów.
- Istna Wieża Babel – mówi moja towarzyszka, zdumiona nieoczekiwanym koncertem natury.
- Babel – ale jaki spektakl, jacy dumni i kolorowi aktorzy – odpowiadam wsłuchany.
- Spójrz na ten letni ogród tam jest scena – dodaje. My natomiast skromni widzowie tego klasztornego koncertu stoimy na moście nieruchomo nawet nie czując kotła termicznego, który gotuje nam niebo.
Bramą zwieńczoną łukiem, w którym widnieje niebieskawy i żółty Della Robbia w otoczeniu aniołów wchodzimy do opactwa. Stąpamy po ceglanej posadzce utkanej w jodełkowy wzór, z której bije historia czasów minionych zaklęta w stopach mnichów i pielgrzymów. Po lewej kłuje oczy bogactwem kolorów różany ogród w pełni rozkwitu poprzetykany gdzie niegdzie jasminami i bugenwillami. W powietrzu unosi się zapach lawendy, rozmarynu, akantu, figi, cytryny tworząc mieszankę intensywną godną królewskiego ogrodu.
Cyprysową aleją wchodzimy wprost na późnogotycki kościół posadowiony na planie krzyża łacińskiego z romańsko-gotycką dzwonnicą, która prosto strzela w niebo zachwycając smukłością panny na wydaniu.
Jednakże nie kościół jest celem naszej wędrówki. Podążamy do Wielkiego Klasztoru pomni zachwytów naszych przyjaciół nad fakturą malarką, która zdominowała poszczególne pomieszczenia.
Wchodzimy przez niepozorne drzwi. Gdzieś słychać śpiewy gregoriańskie. Milczymy zauroczeni barwą głosów. Patrzymy chaotycznie po ścianach to znów wzrok przenosimy na sufity pełne różnorodnych fresków. Oczy tańczą oczarowane magią miejsca. I ten śpiew rosnący natężeniem głosów, to znów cichy a zarazem delikatny jak płatki róż.
- Spójrz – to Reguła Benedykta na ścianach – rzekła moja towarzyszka.
Oczy łagodnieją. Opadają emocje. Z wielką przyjemnością zaczynamy kontemplować poszczególne freski tak bogate w sceny z życia klasztoru i scenki rodzajowe. Gregoriańskie głosy prawem metamorfozy przechodzą w szept. Czas zaklęty w regule, a może reguła zaklęta w czasie – zastanawiam się przewrotnie. Praca w każdej postaci, to znów te cudowne toskańskie pejzaże. Zwierzęta w pełnej krasie. Kopiści tworzący cudeńka wyjątkowej urody. Na jednym z fresków biesiada, czas odpoczynku. Oliwetańscy benedyktyni swobodnie siedzą przy stole. Twarze emanują ciepłem. Przyjazne rozmowy albo dysputy. Usługują im młode dziewuszki w podkasanych sukienkach nalewając wino i podając jadło. Ekspresyjne ruchy pełne erotyzmu, zalotne aż do bólu przywodzą postaci z obrazów Botticellego. Biesiada trwa radosna i harmonijna. Życie w całej okazałości, uporządkowane i podporządkowane, aczkolwiek niepozbawione emocji i fantazji.
Przechodzimy do biblioteki. Inkunabuły płoną w porze zachodzącego słońca. Pożar ten rozlewa się na całe pomieszczenie ogarniając swym zasięgiem szafy i krzesła, posadzkę i ściany. Na stole otwarta księga. W przeciwnej celi szept modlitwy. Wycofujemy się cicho do wyjścia.
- „Lenistwo jest wrogiem duszy” – szepcze moja towarzyszka – a oczy jej są pełne refleksji.
Zostawiliśmy gdzieś daleko marność świata, małość miast i ludzi, kłamstwa codzienne większe i mniejsze. Brutalna walka o byt poszła w zapomnienie. Znużenie życiem było tylko historią.
Luca Signorelli, Sodoma, freski, gregoriańskie chorały były w naszych duszach.
A Monte Oliveto Maggiore płonął.

Reguła Benedykta, rozdział XLIII

Zdjęcia

WłOCHY / Toskania / Monte Oliveto Maggiore / Pochwała uczty

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adresów do wyświetlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2023 Globtroter.pl