Artykuły i relacje z podróży Globtroterów

Krym AD 2005 > UKRAINA


iwmich iwmich Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdjęcie UKRAINA / KRYM / BAKCZYSARAJ / BAKCZYSARAJWsiadając do ukraińskiego pociągu, nie liczcie na nadmiar świeżego powietrza. Okna na ogół się nie otwierają, a jeśli macie szczęście i uda wam się któreś otworzyć, z pewnością nie zamkniecie go już do końca podróży. Z tych przyczyn na trasie Lwów-Symferopol przeziębiłam sobie pęcherz, a Gosia w drodze powrotnej zemdlała. Ale to tylko drobne skutki uboczne wspaniałej wyprawy na Krym AD 2005.

Jedzie się tylko 26 godzin, więc można wytrzymać. Tym bardziej, że na każdym dłuższym przystanku peron zmienia się w regularny targ, na którym można kupić, czego dusza zapragnie – melony, jabłka, pierogi, naleśniki, lody czy smażoną rybę. No i oczywiście czeburieki, których po powrocie do zgniłego kapitalizmu bardzo mi brakuje. A wszystko tanie jak przysłowiowy barszcz – oczywiście ukraiński, koniecznie z majonezem.





Z Symferopola (gdzie nie zdążyłam się wysikać w McDonaldzie) jedziemy prosto do Bakczysaraju i jeszcze tego wieczoru wspinamy się na „sfinksy”, górujące nad starą częścią miasta osobliwe formacje skalne. Potem pospieszny powrót, żeby zdążyć pod prysznic, który o dziesiątej zamykają. Nici jednak z kąpieli, jeśli ktoś zgubił kupon. Nici też ze śniadania, jeśli zgubił inny kupon – na szczęście wszyscy pilnują swoich i mogą co rano nacieszyć żołądek jajkami sadzonymi z pomidorem. Po dwóch dniach dochodzimy do wniosku, że przydałaby się zmiana repertuaru, i wywołujemy scysję w stołówce. Po długich negocjacjach okazuje się, że możliwa jest zmiana na gotowane jajka, ale wtedy pomidor nie przysługuje.





Bakczysarajski pałac chanów tatarskich jest skromny, lecz urokliwy. Potem, odwiedzając po drodze mauzoleum Hadżi Gereja i wkomponowany w skałę Monastyr Uspienski, zwiedzamy skalne miasto Czufut-Kale („Żydowska Twierdza”). Przez wiele wieków mieszkali tam Karaimowie, schizmatycy żydowscy, po których pozostały już tylko urokliwe cmentarze i 60-procentowy trunek czapraksy, po którym widać rybki w pustym akwarium, a pani Teresa śpiewa „Polesia czar”. Gospodarz lokalu odwdzięcza nam się swoją piosenką o wdzięcznym refrenie „ajajajaj, Bakczysaraj”, który stanie się przebojem wycieczki.





Na Mangup-Kale istniało przed wiekami potężne państwo. Teraz mieszkają tam kotki i zwolennicy „powrotu do natury”. Widoki ze szczytu imponujące. Jest też tabliczka upamiętniająca dziennikarza, który tak się zapatrzył, że aż spadł. W tatarskiej knajpce na dole zamawiam płow (smaczne danie z ryżu) i herbatę, bo – jak w większości lokali w tym kraju – mleka do kawy nie uświadczysz. Potem Wielki Kanion Krymu, gdzie najodważniejsi kąpią się w wannie młodości, mocząc przy okazji cudze aparaty fotograficzne.




Następnego dnia Sewastopol i wreszcie kąpiel w morzu, w którym przegląda się lazurowe niebo. Potem Chersonez Taurydzki – ruiny starożytnej osady greckiej, na które nakładają się pozostałości średniowiecznych cerkwi, chrzcielnica, w której rzekomo chrzczono księcia Włodzimierza, i nowa cerkiew pod jego wezwaniem. W drodze powrotnej zajeżdżamy do Inkermanu i oglądamy wykuty w skale monastyr. Pada deszcz, jak się potem okaże – jedyny w trakcie naszego pobytu na Krymie, a przy tym niezbyt obfity.




Ostatniego ranka naszego pobytu w hotelu Priwał obsługa stołówki przechodzi metamorfozę. Czym ich zaczarował nasz szef, pozostaje tajemnicą. Może się dowiedzieli, że pisze przewodniki. Tak czy inaczej, serwują na czas i w dodatku to, co było zamawiane. Nawet prawdziwego kelnera skądś wyciągnęli. Hm, może jednak to nie jest takie złe miejsce...




Odwiedzając Foros z urokliwą świątynią na klifie, gdzie akurat dwie młode pary szykują się do ślubu, jedziemy do Ałupki, by zwiedzić Pałac Woroncowa. Osobiście ożywiam się tylko na widok wnęki, w której ponoć zasiadał król Bajdocji w „Podróżach Pana Kleksa”. W końcu lądujemy w Utios, małym kurorcie, znanym głównie z mieszalni win. Spędzimy tu pięć nocy. Wyciągnąwszy zapałkę bez łebka, Ewa i ja nie możemy się wprawdzie cieszyć widokiem na morze, ale za to mamy za oknem winorośl z dorodnymi owocami, które ochoczo spożywamy.




Mieszalnia nie butelkuje win – tym zajmują się rozlewnie – ale ma swój punkt sprzedaży, gdzie można je nabyć w plastykowych butelkach. Nabywamy kilka gatunków i idziemy degustować na plażę, to znaczy na betonowe schody nad morzem. Nocny powrót przez najeżone pułapkami – wertepy, wystające pręty, otwarte studzienki kanalizacyjne – centrum miasta dostarcza wielu wrażeń.




Pałac w Liwadii, miejsce Konferencji Jałtańskiej. Sala obrad zamknięta, choć według rozpiski powinna być otwarta. Nikt nic nie wie, więc robimy przez kratę zdjęcia dziedzińca, gdzie fotografowała się Wielka Trójka, i – rzuciwszy po drodze okiem na stojący na urwisku pałacyk „Jaskółcze Gniazdo”, często widniejący na folderach reklamujących Krym, jedziemy do podnóża Aj-Petri (Góry Św. Piotra), gdzie wjeżdżamy kolejką w pobliże szczytu, a stamtąd drałujemy pieszo na samą górę. Widoki przyjemne. Obok stacji kolejki targ tatarski, gdzie można się sfotografować z umęczonym małym niedźwiadkiem albo wypić czy zjeść to lub owo. Handlarze nawołują nachalnie, więc chowam się w jednej z knajpek, gdzie zjadam manty (pierogi gotowane na parze) i popijam „herbatą z gornych traw” (bardzo smaczną).




Wieczorem kąpiel w morzu. Na dnie zalegają wielkie oślizłe kamienie, a woda wcale nie jest taka ciepła, ale dla większości przybyłych tu Rosjan i Ukraińców jest to raj na ziemi. Nie każdego stać na to, by kiedykolwiek w życiu być na Krymie.




„Kaktusowa oranżeria” ogrodu botanicznego w Nikicie może się pochwalić paroma ciekawymi okazami, choć Paulina i tak woli sukulenty niekolczaste. Na głównym placu Jałty z wysokiego cokołu spogląda na McDonalda Lenin. Na plaży tłok (choć wrzesień), nie ma wielkich oślizłych kamieni, tylko małe, nieprzyjemnie wbijające się w nogi. Potem do Masandry, gdzie zwiedzamy pałacyk i rozlewnię win, degustując aż dziewięć gatunków. Kupuję „portwiejn”. Wieczorem spacer z Agnieszką i Olą i odkrycie wejścia na zamkniętą rzekomo plażę sanatoryjną, gdzie z przyjemnością spożywamy alkohole i „anczojsy” (suszone rybki anchois, pełniące funkcję czipsów). W drodze powrotnej dochodzimy do wniosku, że Utios po zmroku jest naprawdę urokliwe. Smród kanalizacji atakuje dopiero w pobliżu wejścia na naszą ulicę.




Zrekonstruowana twierdza w Sudaku prezentuje się nieźle, a widoki z niej jeszcze lepiej. Mamy pewien problem z zejściem po wyślizganych kamieniach, ale w końcu znajdujemy się na dole i jedziemy do rezerwatu przyrodniczego „Nowy Świat”, by nasycić oczy widokiem lazurowego morza, pięknych gór i obszernej jaskini, w której rzekomo żyją nietoperze, ale żaden nie wyszedł nas przywitać.




Wycieczka do Doliny Przywidzeń i na zbocze góry Demerdży okazuje się moim ulubionym etapem wycieczki. Nie ma tam wielu turystów, w dole stepy niemal mongolskie, pasą się konie. Zielono, spod szczytu sterczą białe ostańce. No i to poczucie, że już jutro trzeba będzie ruszyć w dłuuugą drogę do domu, wzmaga sentymentalizm. Z górki przy twierdzy Fuka ładny widok na Czartyrdah – nasz maestro recytuje sławiący go sonet Mickiewicza, który utrwalam na taśmie filmowej.




W piątek, przed wyjazdem, zdążę się wykąpać w morzu i odkryć, że na plaży sanatoryjnej też straszą oślizłe kamienie. Wskakuję na górkę, by sfotografować rezydencję księżnej Gagarin i cerkiew. Potem pakowanie i jazda do Symferopola, gdzie po zakupach (acz niezbyt obfitych, bo wiemy, że handlarki ze stacji nie dadzą nam umrzeć z głodu) żegnamy Olka i wsiadamy do płackarty, by ruszyć do Lwowa, a stamtąd dalej, i dalej, i dalej.




Leżę na górnej koi, równolegle do przejścia, przy drzwiach, które zamykają się na kopniaka.




Nie mamy kibla (jest za miedzą), ale mamy okno!





Pociąg.


Autobus.


Pociąg.

Zdjęcia

UKRAINA / KRYM / BAKCZYSARAJ / BAKCZYSARAJUKRAINA / KRYM / BAŁAKŁAWA / BAŁAKŁAWAUKRAINA / KRYM / MANGUP-KALE / MANGUPUKRAINA / KRYM / BAKCZYSARAJ / SFINKSYUKRAINA / KRYM / SUDAK / SUDAK-KONIEUKRAINA / Krym / Sudak / WIDOK Z SUDAKA NA NOWY ŚWIAT

Dodane komentarze

brak komentarzy

Przydatne adresy

Brak adresów do wyświetlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2023 Globtroter.pl