Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Brasilia – miasto z deski kreślarskiej > BRAZYLIA



5 luty 2008
..... Na terenie dystryktu jest oprócz miasta stołecznego, kilka innych dużych miast. Autobus jedzie zygzakiem od miasta do miasta wysadzając większość pasażerów i na koniec dojeżdżając na okropny, czarny od wilgoci, betonowy, modernistyczny (socrealistyczny) dworzec, będący na obrzeżach Brasilia. Teren jest lekko pofałdowany , temperatura powietrza 21 C, wysokość nad poziomem morza 1100 m. Nie bardzo wiem, w którą stronę się udać, bo wokół teren jest niezabudowany. Na dworcu nie ma żadnej informacji, a w miejscu, gdzie w innych miastach świata są kioski informacji turystycznej tu sprzedaje się komórki i karty do nich. Próbuję się kogoś poinformować, ale w zasadzie jestem zbywany, bo ludzie nie bardzo wiedzą o co mi chodzi. Problemem jest porozumiewanie się. Nie dość, że ja nic nie rozumiem, to i ja nie jestem rozumiany. Jeszcze w strefie przygranicznej można było od biedy się porozumieć, tu już nie. W końcu wsiadam w jakiś autobus miejski powtarzając, że chcę dojechać do centrum – ponoć tu nie ma centrum, ale jest centralny dworzec autobusów miejskich i tam dojeżdżam bardzo szeroką aleją z wieloma pasami ruchu wśród rozległych trawników i gdzieniegdzie widniejącymi budynkami. Dla turysty nie znającego języka portugalskiego to niełatwe miasto, bo jakoś mało kto się wysila, aby mnie zrozumieć i mi pomóc. Stolica jest droższa, niż reszta Brazylii, bo za podjechanie kawałek autobusem miejskim płacę czterokrotnie więcej niż w Goiania. Na centralnym dworcu autobusów miejskich ruch jest jak w ulu. Jest to środek miasta, ale nie centrum, bo centrum rzeczywiście nie ma. Wokół puste przestrzenie trawników i trochę wieżowców o różnych funkcjach, po jednej stronie hotele, po innej banki, a w pewnej odległości gmachy ministerstw, dostrzegam też słynną katedrę. Chcę znaleźć kemping miejski. Pomocną okazuje się policja. Kemping miejski jest nieczynny, ale jest schronisko młodzieżowe. Zmierzam tam na piechotę już po ciemku i w strugach ulewnego deszczu. Po godzinnym marszu i lekkim błądzeniu (idę na nosa, bo nie spotykam nikogo, kogo mógłbym się zapytać o drogę) wśród rozległych parków i obiektów sportowych docieram do schroniska. Rozbicie namiotu nie jest tanie, ale połowę tańsze niż nocleg w sali sypialnej, a w cenę wliczone jest śniadanie. Jestem jedynym gościem. (Brasilia)
6 luty 2008
Koniec karnawału. Sądziłem, że cała Brazylia się w tym okresie bawi, ale okazuje się, że tylko kilka miast. W stolicy karnawału nie ma. Ruszam na miasto. Najciekawsze w Brasilia to pewnie plan miasta – miasto zostało zbudowane na planie ptaka z rozwiniętymi skrzydłami (albo samolotu, jak kto woli). Wschodnia część, czyli dziób dochodzi do długiego jeziora w kształcie bumerangu. Oś miasta to szeroka aleja prowadząca do dworca autobusowego i licząca około 10 km. Odległości są duże, przestrzenie między budowlami porośnięte trawą z grupami drzew mango, też. Przy głównej alei są pompatyczne pomniki i budowle użyteczności publicznej, skrzydła to sektory. Jest sektor banków, hoteli, ambasad, domów mieszkalnych, sportowy, wojskowy, handlowy i po drugiej stronie jeziora okazałych domów willowych. Mając plan miasta chodzę wszędzie pieszo, choć to duże odległości. Przez sektor sportowy ze stadionami i halami sportowymi dochodzę do centrum. Obok jest teatr, muzeum i katedra. Chodniki są szczątkowe, piesi chodzą przeważnie ścieżkami. Aleją z blokami ministerialnymi dochodzę do sektora ambasad. Kolejne ambasady są na bardzo dużych działkach, a między nimi są duże, puste przestrzenie porośnięte trawą. Odwiedzam kolejno ambasady Polski, Gujany, Surinamu oraz Trynidad i Tobago. Polska ambasada jest nieopodal jeziora w głównym sektorze ambasad. Ambasady mniejszych państw są rozproszone po drugiej stronie w sektorze willowym. Przechodzę przez most i jestem wśród okazałych willi otoczonych bujną zielenią i wysokimi parkanami. Tu trafiam po raz pierwszy w stolicy na centrum handlowe z supermarketem. W ambasadzie Surinamu dowiaduję się, że załatwienie wizy trwa długo (1-2 tygodnie) ze względu na fizyczne wysyłanie papierów do Surinamu. Lepiej ubiegać się o tę wizę w Cayenne. Kolejne ambasady są już nieczynne z powodu późnej pory. Wracam do schroniska. Mijam kolejne zieleńce i pompatyczne budowle w stylu modernizmu (socrealizmu). Brasilia to miasto zaprojektowane przez Lucio Costę i Oscara Niemayera w latach pięćdziesiątych. Jak na owe czasy było to bardzo nowatorskie budownictwo. Jest też sporo nowszych i śmiałych budowli ze szkła i stali. Kilkakrotnie pada przelotny deszcz. Tu i ówdzie są dość dziwne rzeźby. Chyba najwyższym budynkiem jest podwójny gmach parlamentu. Taka rundka po mieście trwa cały dzień i dopiero sporo po zmroku docieram do schroniska. (Brasilia)
7 luty 2008
W ciągu dnia temperatura powietrza oscyluje w granicach 21 C. Gdy chmury rzedną to od razu robi się wiele cieplej, bo 28 C. Temperatury znam tak dokładnie, bo w wielu punktach są zegary z termometrami. W planie mam dziś odwiedzenie dwóch ambasad – Republiki Gujany oraz Trynidad i Tobago. Obie są niemalże po drugiej stronie miasta niedaleko lotniska. Do centrum idę pieszo przemierzając prawy sektor hoteli, dalej na drugą stronę jeziora jadę autobusem. Ambasada Gujany jest niedaleko poznanego wczoraj centrum handlowego. Wizę mogę otrzymać w ciągu jednego dnia. Składam wniosek, dwie fotografie i wpłacam 30 usd (płatne w realach). Ważność wizy wynosi 3 miesiące od daty wystawienia. Kilka kilometrów dalej jest ambasada Trynidad i Tobago i nie jeżdżą tam autobusy. Na wizę trzeba czekać dwa tygodnie i do wypełnienia jest spory formularz. Szybko orientuję się, że potrzeba szereg dodatkowych dokumentów. Pragnę dowiedzieć się, czy w Caracas otrzymam wizę szybciej. Po kontakcie telefonicznym okazuje się, że jako Polak, członek Unii Europejskiej nie potrzebuję wizy. Ciekawe, która ambasada ma lepsze informacje. Przeczekawszy sporą ulewę wracam do ambasady gujańskiej i odbieram paszport z wizą. Autobusem przejeżdżającym jedno ze skrzydeł miasta docieram do sektora handlowego. Wzdłuż arterii ciągną się eleganckie sklepy i centra handlowe. Kończą mi się pieniądze brazylijskie. Zasilenie kieszeni okazuje się dość problematyczne. Banki nie wymieniają obcych walut, a w całej stolicy są tylko 3 kantory i to jednej firmy wymieniające po bardzo niekorzystnym kursie. Pozostaje bankomat, ale i tu mam problemy, bo prawie wszystkie bankomaty są tylko dla lokalnych kart płatniczych. W końcu trafiam na bankomat City Bank, ale i tu kurs jest bardzo niekorzystny, a do tego dochodzi prowizja w wysokości 8 %. Jestem głodny, ale bezowocnie szukam w centrum jakiegoś supermarketu z żywnością – nie ma. Głód zaspokajam śliwkami ze straganu i lokalną wersją hot-doga. W całym mieście widziałem tylko dwa punkty ze straganami i to blisko siebie w centrum. Głównym zajęciem mieszkańców Brasilia zdają się być zakupy – typowe społeczeństwo konsumpcyjne – w sektorze handlowym są dziesiątki ekskluzywnych sklepów i wszystkie przepełnione. Po zmierzchu wracam do namiotu. (Brasilia)
8 luty 2008
Do zwiedzenia zostało mi kilka budowli przy północnej części głównej osi. Pomimo, że jestem w północnej części miasta, to i tak muszę się sporo nadreptać, by dojść do głównego dworca autobusowego będącego na końcu osi. Idąc nieco okrężną drogą przechodzę głównie trawniki z kopcami termitów. Jest tu kilka nowszych budowli projektu głównego architekta miasta Oscara Niemayera jak muszla przed kwaterą główną wojska brazylijskiego i druga katedra (wojskowa) zbudowana po wizycie Jana Pawła II w 1991. Na dworcu kupuję bilet na wyjazd z Brasilia. Wyjazd mam o 20:00. Jem obiad sprzedawany na wagę – coś takiego spotyka się pewnie tylko w Brazylii. Plusem takiego obiadu jest możliwość wyboru tylko tego co się lubi. Wracam osią, przy której stoi pomnik pomysłodawcy stolicy prezydenta Juscelino Kubitschka oraz muzeum Indian. Na pasie zieleni między głównymi jezdniami rośnie dużo drzew mango aktualnie owocujących – co za radość dla podniebienia. Ok. 18:00 zabieram ze schroniska plecak i znowu piechotą zmierzam na dworzec. Większość autobusów dalekobieżnych rusza w trasę wieczorem. Autobus jest pustawy i ma włączoną klimatyzację na dość niską temperaturę, tak że jest zimno. Do granic dystryktu federalnego ulice są oświetlone, bo cały obszar jest zabudowany osiedlami mieszkalnymi, potem zaczynają się ciemności. (Brasilia)
..... Na terenie dystryktu jest oprócz miasta stołecznego, kilka innych dużych miast. Autobus jedzie zygzakiem od miasta do miasta wysadzając większość pasażerów i na koniec dojeżdżając na okropny, czarny od wilgoci, betonowy, modernistyczny (socrealistyczny) dworzec, będący na obrzeżach Brasilia. Teren jest lekko pofałdowany , temperatura powietrza 21 C, wysokość nad poziomem morza 1100 m. Nie bardzo wiem, w którą stronę się udać, bo wokół teren jest niezabudowany. Na dworcu nie ma żadnej informacji, a w miejscu, gdzie w innych miastach świata są kioski informacji turystycznej tu sprzedaje się komórki i karty do nich. Próbuję się kogoś poinformować, ale w zasadzie jestem zbywany, bo ludzie nie bardzo wiedzą o co mi chodzi. Problemem jest porozumiewanie się. Nie dość, że ja nic nie rozumiem, to i ja nie jestem rozumiany. Jeszcze w strefie przygranicznej można było od biedy się porozumieć, tu już nie. W końcu wsiadam w jakiś autobus miejski powtarzając, że chcę dojechać do centrum – ponoć tu nie ma centrum, ale jest centralny dworzec autobusów miejskich i tam dojeżdżam bardzo szeroką aleją z wieloma pasami ruchu wśród rozległych trawników i gdzieniegdzie widniejącymi budynkami. Dla turysty nie znającego języka portugalskiego to niełatwe miasto, bo jakoś mało kto się wysila, aby mnie zrozumieć i mi pomóc. Stolica jest droższa, niż reszta Brazylii, bo za podjechanie kawałek autobusem miejskim płacę czterokrotnie więcej niż w Goiania. Na centralnym dworcu autobusów miejskich ruch jest jak w ulu. Jest to środek miasta, ale nie centrum, bo centrum rzeczywiście nie ma. Wokół puste przestrzenie trawników i trochę wieżowców o różnych funkcjach, po jednej stronie hotele, po innej banki, a w pewnej odległości gmachy ministerstw, dostrzegam też słynną katedrę. Chcę znaleźć kemping miejski. Pomocną okazuje się policja. Kemping miejski jest nieczynny, ale jest schronisko młodzieżowe. Zmierzam tam na piechotę już po ciemku i w strugach ulewnego deszczu. Po godzinnym marszu i lekkim błądzeniu (idę na nosa, bo nie spotykam nikogo, kogo mógłbym się zapytać o drogę) wśród rozległych parków i obiektów sportowych docieram do schroniska. Rozbicie namiotu nie jest tanie, ale połowę tańsze niż nocleg w sali sypialnej, a w cenę wliczone jest śniadanie. Jestem jedynym gościem. (Brasilia)
6 luty 2008
Koniec karnawału. Sądziłem, że cała Brazylia się w tym okresie bawi, ale okazuje się, że tylko kilka miast. W stolicy karnawału nie ma. Ruszam na miasto. Najciekawsze w Brasilia to pewnie plan miasta – miasto zostało zbudowane na planie ptaka z rozwiniętymi skrzydłami (albo samolotu, jak kto woli). Wschodnia część, czyli dziób dochodzi do długiego jeziora w kształcie bumerangu. Oś miasta to szeroka aleja prowadząca do dworca autobusowego i licząca około 10 km. Odległości są duże, przestrzenie między budowlami porośnięte trawą z grupami drzew mango, też. Przy głównej alei są pompatyczne pomniki i budowle użyteczności publicznej, skrzydła to sektory. Jest sektor banków, hoteli, ambasad, domów mieszkalnych, sportowy, wojskowy, handlowy i po drugiej stronie jeziora okazałych domów willowych. Mając plan miasta chodzę wszędzie pieszo, choć to duże odległości. Przez sektor sportowy ze stadionami i halami sportowymi dochodzę do centrum. Obok jest teatr, muzeum i katedra. Chodniki są szczątkowe, piesi chodzą przeważnie ścieżkami. Aleją z blokami ministerialnymi dochodzę do sektora ambasad. Kolejne ambasady są na bardzo dużych działkach, a między nimi są duże, puste przestrzenie porośnięte trawą. Odwiedzam kolejno ambasady Polski, Gujany, Surinamu oraz Trynidad i Tobago. Polska ambasada jest nieopodal jeziora w głównym sektorze ambasad. Ambasady mniejszych państw są rozproszone po drugiej stronie w sektorze willowym. Przechodzę przez most i jestem wśród okazałych willi otoczonych bujną zielenią i wysokimi parkanami. Tu trafiam po raz pierwszy w stolicy na centrum handlowe z supermarketem. W ambasadzie Surinamu dowiaduję się, że załatwienie wizy trwa długo (1-2 tygodnie) ze względu na fizyczne wysyłanie papierów do Surinamu. Lepiej ubiegać się o tę wizę w Cayenne. Kolejne ambasady są już nieczynne z powodu późnej pory. Wracam do schroniska. Mijam kolejne zieleńce i pompatyczne budowle w stylu modernizmu (socrealizmu). Brasilia to miasto zaprojektowane przez Lucio Costę i Oscara Niemayera w latach pięćdziesiątych. Jak na owe czasy było to bardzo nowatorskie budownictwo. Jest też sporo nowszych i śmiałych budowli ze szkła i stali. Kilkakrotnie pada przelotny deszcz. Tu i ówdzie są dość dziwne rzeźby. Chyba najwyższym budynkiem jest podwójny gmach parlamentu. Taka rundka po mieście trwa cały dzień i dopiero sporo po zmroku docieram do schroniska. (Brasilia)
7 luty 2008
W ciągu dnia temperatura powietrza oscyluje w granicach 21 C. Gdy chmury rzedną to od razu robi się wiele cieplej, bo 28 C. Temperatury znam tak dokładnie, bo w wielu punktach są zegary z termometrami. W planie mam dziś odwiedzenie dwóch ambasad – Republiki Gujany oraz Trynidad i Tobago. Obie są niemalże po drugiej stronie miasta niedaleko lotniska. Do centrum idę pieszo przemierzając prawy sektor hoteli, dalej na drugą stronę jeziora jadę autobusem. Ambasada Gujany jest niedaleko poznanego wczoraj centrum handlowego. Wizę mogę otrzymać w ciągu jednego dnia. Składam wniosek, dwie fotografie i wpłacam 30 usd (płatne w realach). Ważność wizy wynosi 3 miesiące od daty wystawienia. Kilka kilometrów dalej jest ambasada Trynidad i Tobago i nie jeżdżą tam autobusy. Na wizę trzeba czekać dwa tygodnie i do wypełnienia jest spory formularz. Szybko orientuję się, że potrzeba szereg dodatkowych dokumentów. Pragnę dowiedzieć się, czy w Caracas otrzymam wizę szybciej. Po kontakcie telefonicznym okazuje się, że jako Polak, członek Unii Europejskiej nie potrzebuję wizy. Ciekawe, która ambasada ma lepsze informacje. Przeczekawszy sporą ulewę wracam do ambasady gujańskiej i odbieram paszport z wizą. Autobusem przejeżdżającym jedno ze skrzydeł miasta docieram do sektora handlowego. Wzdłuż arterii ciągną się eleganckie sklepy i centra handlowe. Kończą mi się pieniądze brazylijskie. Zasilenie kieszeni okazuje się dość problematyczne. Banki nie wymieniają obcych walut, a w całej stolicy są tylko 3 kantory i to jednej firmy wymieniające po bardzo niekorzystnym kursie. Pozostaje bankomat, ale i tu mam problemy, bo prawie wszystkie bankomaty są tylko dla lokalnych kart płatniczych. W końcu trafiam na bankomat City Bank, ale i tu kurs jest bardzo niekorzystny, a do tego dochodzi prowizja w wysokości 8 %. Jestem głodny, ale bezowocnie szukam w centrum jakiegoś supermarketu z żywnością – nie ma. Głód zaspokajam śliwkami ze straganu i lokalną wersją hot-doga. W całym mieście widziałem tylko dwa punkty ze straganami i to blisko siebie w centrum. Głównym zajęciem mieszkańców Brasilia zdają się być zakupy – typowe społeczeństwo konsumpcyjne – w sektorze handlowym są dziesiątki ekskluzywnych sklepów i wszystkie przepełnione. Po zmierzchu wracam do namiotu. (Brasilia)
8 luty 2008
Do zwiedzenia zostało mi kilka budowli przy północnej części głównej osi. Pomimo, że jestem w północnej części miasta, to i tak muszę się sporo nadreptać, by dojść do głównego dworca autobusowego będącego na końcu osi. Idąc nieco okrężną drogą przechodzę głównie trawniki z kopcami termitów. Jest tu kilka nowszych budowli projektu głównego architekta miasta Oscara Niemayera jak muszla przed kwaterą główną wojska brazylijskiego i druga katedra (wojskowa) zbudowana po wizycie Jana Pawła II w 1991. Na dworcu kupuję bilet na wyjazd z Brasilia. Wyjazd mam o 20:00. Jem obiad sprzedawany na wagę – coś takiego spotyka się pewnie tylko w Brazylii. Plusem takiego obiadu jest możliwość wyboru tylko tego co się lubi. Wracam osią, przy której stoi pomnik pomysłodawcy stolicy prezydenta Juscelino Kubitschka oraz muzeum Indian. Na pasie zieleni między głównymi jezdniami rośnie dużo drzew mango aktualnie owocujących – co za radość dla podniebienia. Ok. 18:00 zabieram ze schroniska plecak i znowu piechotą zmierzam na dworzec. Większość autobusów dalekobieżnych rusza w trasę wieczorem. Autobus jest pustawy i ma włączoną klimatyzację na dość niską temperaturę, tak że jest zimno. Do granic dystryktu federalnego ulice są oświetlone, bo cały obszar jest zabudowany osiedlami mieszkalnymi, potem zaczynają się ciemności. (Brasilia)
Według mnie, Brasilia jest miastem dla zamożnych urzędników mających samochody, bo przez fakt istnienia tematycznych sektorów, trzeba się przemieszczać na spore odległości z sektora do sektora celem załatwienia prostej rzeczy. Dany sektor posiada tylko obiekty tu przypisane – w sektorze hotelowym jest mnóstwo hoteli, ale, ani jednego banku, czy sklepu itd. Istnieje autobusowa komunikacja miejska, ale kursującą tylko w niektórych rejonach i zawsze tylko do centralnego dworca, a więc istnieje konieczność przesiadki, poza tym w razie przesiadki w innych punktach, trzeba się przemieszczać spore odcinki na pieszo. Niełatwo jest tu bez samochodu.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.