Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Jerozolima miasto trzech religii > IZRAEL



Powodów, dla których należy odwiedzić Izrael jest wiele. Wierzący pojadą tam w charakterze pielgrzymów, ateiści dla zabytków i pięknej przyrody pozostali z jeszcze innych powodów. Motywem, który nas skłonił była bez wątpienia chęć odwiedzenia miejsc związanych z judaizmem i powstaniem chrześcijaństwa, ale również zaplanowaliśmy pobyt w kilku parkach narodowych. I muszę tu przyznać, że przyroda Izraela oczarowała mnie. Może mniej ważnym powodem była chęć zobaczenia na własne oczy kraju, którego istnienie jest przez niektórych jego obywateli kwestionowane i to nie tylko w słowach, ale w czynnej współpracy z wrogami. Ostatnim powodem była cena biletów lotniczych z Wrocławia do Tel Awiwu. Tak czy inaczej powzięliśmy decyzję, kupiliśmy bilety i o trzeciej rano wylądowaliśmy na lotnisku Ben Guriona pod Telawiwem.
Podczas odprawy paszportowej prosimy o niewbijanie wizy do paszportu, motywując to wyjazdami do krajów arabskich. Pani, która nas odprawia stosuje się do naszej prośby, ale zaczyna przesłuchanie. Pyta nas dokąd zamierzamy dzisiaj pojechać, jak tam dojedziemy, gdzie zamierzamy nocować czy mamy w Izraelu rodzinę i.t.d. Odpowiadamy, że jedziemy zaraz do Jerozolimy autobusami firmy Egged nr 5 do skrzyżowania a potem 423, że mamy rezerwacją w hotelu New Petra i że nie mamy rodziny w Izraelu. Wtedy Pani zaczyna dociekać skąd wiemy jakie autobusy jeżdżą do Jerozolimy. Na to Ania już nie wytrzymała i pokazuje rozkłady wydrukowane z Internetu. Pani bez słowa oddaje nasze paszporty i już bez przeszkód możemy wejść na terytorium Izraela.
Odbieramy bagaż, ja przebieram się w lżejszą odzież i wychodzimy z budynku lotniska, na perony dla taksówek i autobusów. Pierwszym odczuciem jest przejmujący chłód. Szybko wkładam z powrotem polar i kurtkę.
Przystanek autobusu linii nr 5 znajdujemy bez większych trudności, chwilę czekamy i nadjeżdża pojazd. U kierowcy kupujemy bilety do Jerozolimy, taki łączony bilet jest znacznie tańszy niż dwa kupione oddzielnie. Po paru minutach jazdy musimy wysiąść i zmienić autobus. Niestety następne połączenie jest dopiero za godzinę.
Na centralnym dworcu autobusowym w Jerozolimie jesteśmy przed ósmą. Wychodząc z peronu musimy oddać nasz bagaż do prześwietlenia. W walizce Ani rentgen wykrywa nóż. Tłumaczymy, że nóż służy nam do obierania owoców i dostajemy pozwolenie na przejście.
Autobusem miejskim dojeżdżamy pod bramę Jaffy. Nasz hotel, New Petra, znajduje się za bramą, na terenie starego miasta. Recepcjonista obiecuje, że pokój będzie gotowy o 11-tej. W tej sytuacji zostawiamy bagaż, ja wypijam swoją poranną kawę i zgodnie z przyjętym jeszcze w Polsce planem, jedziemy zwiedzić Yad Vashem oraz wioskę Ein Kerem.
Do wzgórza Herzla, w okolicy którego ulokowano muzeum holokaustu, prowadzi jedyna w mieście linia tramwajowa. Przystanek znajduje się przy Jaffa Rd., niedaleko naszego hotelu. Bilet kosztuje 6,60 NIS (szekla). Kłopot w tym, że bilety można kupić tylko w automacie opisanym po hebrajsku i arabsku. Pomaga nam starszy pan, ubrany w tradycyjny żydowski strój. W oczekiwaniu na tramwaj opowiada nam o swojej rodzinie. Okazuje się, że jego rodzina mieszka w Izraelu od ośmiu pokoleń.
Ze wzgórza Herzla do Yad Vashem kursują bezpłatne autobusy. Czekamy ponad 20 minut, aby po minucie jazdy być na miejscu. W wielkim hallu recepcyjnym dostajemy foldery w języku polskim i możemy wejść na teren obiektu.
Budynek muzeum jest zaprojektowany w bardzo oryginalny sposób: „przecina” wzgórze. Od strony wejścia widoczna jest elewacja szczytowa oraz wierzchołek spiczastego dachu. Reszta budynku znajduje się pod ziemią. W środku długi korytarz o dwuspadowym stropie. Sale z ekspozycjami znajdują się po obydwu stronach. Należy posuwać się „ruchem węża” odwiedzając na przemian sale po prawej i lewej stronie ponieważ korytarz jest w wielu miejscach przegrodzony. Sama ekspozycja przedstawia historię nazizmu, Drugiej Wojny Światowej i eksterminacji Żydów. Pamiątki, fotografie i prezentowane filmy robią duże wrażenie. W dalszej części zwiedzamy Ogród Sprawiedliwych oraz synagogę, w której zgromadzono judaika z całej Europy. Na tabliczkach umieszczonych pod drzewami zdecydowanie przeważają nazwiska polskie.
Do przystanku autobusowego wracamy pieszo. Po krótkim poszukiwaniu znajdujemy autobus jadący do Ein Kerem. Wioska jest znana jako miejsce urodzenia Jana Chrzciciela a współcześnie z witraży Chagalla w szpitalnej synagodze. W poszukiwaniu synagogi w olbrzymim kompleksie szpitalnym pomaga nam poznana w autobusie emigrantka z Rosji. Niestety dzisiaj jest piątek i synagoga jest zamknięta. Wracamy do hotelu.
Pokój, który nam zaoferowano wprawia Anię w czarną rozpacz. Jest tak mały, że mieści się w nim tylko szerokie łóżko. W łazience prysznic jest przymocowany na stałe do ściany i brak brodzika. Standard zdecydowanie nie odpowiada cenie prawie 90 USD za noc. Wskutek interwencji dostajemy w recepcji zapewnienie, że jutro zamienią nam pokój na dużo lepszy i większy. Nie pozostaje nam nic innego jak pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Jedynym pozytywnym faktem, było to, że zaoszczędziliśmy trochę czasu na rozpakowanie bagażu. Po prostu nie było gdzie poukładać rzeczy.
Przed obiadem postanawiamy odwiedzić Bazylikę Grobu Pańskiego, położoną 5 minut drogi od hotelu. Już na dziedzińcu, przed wejściem do kościoła, tłum ludzi. W środku jeszcze gorzej. Wdrapujemy się do kaplicy Golgoty i oglądamy z zewnątrz edykuł Grobu Pańskiego. Następnie obchodzimy Bazylikę w tempie zorganizowanej grupy biura turystycznego, obiecując sobie, że jutro zaplanujemy więcej czasu na jej zwiedzenie.
Z bazyliki przez bramę Jaffy opuszczamy starą Jerozolimę. Wzdłuż murów idziemy w kierunku Jaffa Rd., szukając miejsca gdzie można coś zjeść w normalnej cenie. Obiad jemy w restauracji prowadzonej przez Rosjankę. Za 30 NIS dostaję duży kawałek ryby z ziemniakami i surówką.
Po obiedzie kontynuujemy spacer wzdłuż północnej strony murów Jerozolimy. Dochodzimy do bramy Damasceńskiej. Jest to główna brama prowadząca do dzielnicy Muzułmańskiej starego miasta. Naszym celem jest Via Dolorosa. Dzisiaj jest piątek – dzień procesji na drodze Męki Pańskiej. Po dojściu do Via Dolorosa skręcamy w kierunku bramy Lwów, chcemy przejść Drogę Krzyżową w całości. Mijamy po drodze dwa, obstawione przez izraelskie wojsko, wejścia na Wzgórze Świątynne. Mogą z nich korzystać jedynie muzułmanie. Niestety udaje się nam namierzyć dopiero II Stację. Idąc dalej zwiedzamy konwent Ecce Homo oraz znajdujące się obok siebie Stacje III i IV.
Wychodząc z kościoła Stacji III słyszymy a za chwilę widzimy zbliżającą się procesję, ochranianą z tyłu przez wojsko. Tłum zatrzymuje się przed kościołem a prowadzący go kapłani (myślę, że różnych obrządków) odmawiają w kolejności modlitwy. W tej samej chwili z pobliskiego minaretu, muezin zaczyna wzywać wiernych do meczetu. Sytuacja jest poniekąd komiczna wzajemnie przekrzykujący się wyznawcy wielkich monoteistycznych religii pilnowani przez wyznawców trzeciej, najstarszej z nich. Myślę, że takie zdarzenie może mieć miejsce tylko w Jerozolimie.
Odwiedzamy następne Stacje, ale nie wchodzimy do Bazyliki, gdzie jest umieszczonych ostatnich 5 Stacji. Zamiast tego idziemy do dzielnicy Ormiańskiej sprawdzić kiedy jest otwarta katedra Św. Jakuba a stamtąd na Górę Syjon. Dzień planujemy zakończyć przy Ścianie Płaczu. Zaczął się Szabas i jest to najlepszy czas, aby odwiedzić to święte dla Żydów miejsce. Rzeczywiście, zbliżając się do Ściany mijamy wielu ortodoksyjnych Żydów zarówno Aszkenazyjczyków jak i Sefardyjczyków w tradycyjnych strojach.
Przed wejściem na plac przed Ścianą Płaczu musimy przejść przez bramkę. Po wejściu rozdzielamy się; ja idę na stronę męską, Ania na żeńską. Przeciskam się przez tłum, chcę dostać się jak najbliżej samej Ściany. Chwilę obserwuję modlących się Żydów. Modlitwa polega na jednostajnym kłanianiu się i deklamowaniu. Niektórzy, stojąc przy samej Ścianie dotykają jej czołem lub opierają się o Ścianę rękoma. Zostajemy jakiś czas na placu, chłonąc atmosferę tego miejsca. Wieczorem, opustoszałą już ulicą Dawida, wracamy do hotelu.
Rano zamykamy walizki, które obsługa ma przenieść do nowego pokoju i idziemy na śniadanie. Jadalnia znajduje się na piętrze w dużym hallu. Zauważam, że rozciąga się stamtąd piękny widok na Jerozolimę. Szyba w oknie jest tak brudna, że muszę je otworzyć żeby coś zobaczyć. Po chwili pani przynosi trzy rodzaje past na bazie sera, jajka na twardo, pomidory oraz dżemy i masło. Nie możemy jednak zacząć posiłku, gdyż brakuje pieczywa. Czekamy parę minut, bardziej niecierpliwi zaczynają bez chleba, w końcu pojawia się nasza pani z torbą pszennych placków typu nan. Czekanie się opłaciło, placki są jeszcze ciepłe i z pastą smakują wybornie.
Dzisiaj jest szabas, dlatego skoncentrujemy się na obiektach chrześcijańskich i muzułmańskich. Zaczynamy od góry Syjon, gdzie odwiedzamy bazylikę Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny, Wieczernik oraz grób króla Dawida. Następnie ponad godzinę spacerujemy po Mieście Dawida. Z powodu szabasu tunel Ezechiasza jest zamknięty, ale pozostałe atrakcje są dostępne bez opłaty.
Schodzimy w dolinę Jozafata, mijamy grobowce królewskie i dochodzimy do Ogrodu Getsemani czyli Ogrójca. Jest to jedyne miejsce na Górze Oliwnej, w którym można zobaczyć ponad dwutysiącletnie drzewa, pamiętające czasy Chrystusa. Pozostałe świątynie, z wyjątkiem Kopuły Wniebowstąpienia, zostały wzniesione w XIX i XX wieku. Wdrapujemy się na górę północną drogą, podziwiając panoramę Jerozolimy i bliżej wzgórza Świątynnego. Na górze odwiedzamy dwa miejsca wniebowzięcia Chrystusa: bizantyjską Kopułę Wniebowzięcia i prawosławną cerkiew Wniebowstąpienia Pańskiego. Pierwsze jest edykułem bazyliki wybudowanej przez Św. Helenę, w którym zachował się rzekomy ślad stopy Zbawiciela. Drugie współczesnym kościołem o pięknym ikonostasie i bogatym wystroju wnętrza. Niestety minęła dwunasta i wszystkie kościoły zostały zamknięte. Schodzimy drogą południową, obok olbrzymiego cmentarza żydowskiego.
W drodze powrotnej sprawdzamy o której będzie otwarta katedra Św. Jakuba w dzielnicy Ormiańskiej. Mamy godzinę czasu, postanawiamy zatem rozpakować nasz bagaż i odpocząć w hotelu.
Pokój jest duży, umeblowany i posiada balkon wychodzący na plac przy bramie Jaffy. Łazienka podobna do poprzedniej tylko z ruchomym prysznicem za to w umywalce brak ciepłej wody. Brak również zasłony drzwi balkonowych (na noc musieliśmy zasłaniać drzwi kocem). Rozkładamy w końcu nasze rzeczy na półkach, chwilę odpoczywamy i wracamy do katedry Św. Jakuba.
W końcu, a jest to nasze trzecie podejście, udaje się nam zobaczyć wnętrze kościoła. Jest zupełnie inne niż w kościołach katolickich czy w cerkwiach. To co je odróżnia, to bardzo duża ilość kadzielnic bądź lamp w kształcie kadzielnicy, zwisających na długich łańcuchach ze stropu oraz pokryte obrazami ściany boczne. Miejscami obrazy wiszą tak gęsto, że tworzą coś w rodzaju tapety.
Po wyjściu z katedry zagłębiamy się w uliczki dzielnicy Ormiańskiej. Nie ma tutaj straganów jak w dzielnicy Chrześcijańskiej czy Muzułmańskiej. Wąskie, wyłożone kamieniem uliczki robią wrażenie wymarłych, tylko czasem pojawia się przechodzeń. Nic dziwnego jest to najmniejsza dzielnica starego miasta, mieszka tutaj około 2 tysięcy osób.
Kierujemy się do bazyliki Grobu Pańskiego. Sytuacja się powtarza. Dzisiaj znowu jest tyle ludzi, że na dostanie się do wnętrza Grobu nie mamy szans. Mamy za to okazję obserwacji procesji okrążającej wielokrotnie edykuł Grobu Pańskiego. W procesji uczestniczą kapłani i wierni wszystkich wyznań opiekujących się Grobem. Najbardziej widowiskowa jest część procesji, w której kapłanom towarzyszą pomocnicy w fezach uderzający rytmicznie laskami dwumetrowej wysokości w posadzkę. Uderzenia wywołują echo rozchodzące się po całym kościele.
Dzisiaj na obiad kupujemy na straganie falafel, tradycyjną arabską potrawę. Są to kulki z ciecierzycy, które można jeść jako pitę z surowymi warzywami lub same.
Popołudnie zamierzamy spędzić w dzielnicy Żydowskiej. Jedynej w murach starego miasta, która została całkowicie zniszczona przez jordańskich okupantów w połowie XX wieku. Po wojnie sześciodniowej Żydzi odbudowali ją od podstaw, zachowując tradycyjną architekturę. Oprócz licznych synagog można tutaj obejrzeć Cardo Maximus, główną ulicę z czasów rzymskich. Wieczorem odwiedzamy Ścianę Płaczu. Przy okazji sprawdzamy gdzie znajduje się wejście do tunelu Ściany Zachodniej (Tunelu Hasmonejskiego), na zwiedzenie którego mamy zarezerwowany termin na jutrzejszy wieczór.
Wstaję o szóstej rano i jeszcze przed śniadaniem idę do bazyliki Grobu Pańskiego. To moja trzecia wizyta w tym obiekcie. Nareszcie mogę wejść do edykułu Grobu oraz bez tłumu zwiedzić poszczególne kaplice. O siódmej zaczyna się formować procesja, wracam więc do hotelu.
Po śniadaniu planujemy zwiedzenie Wzgórza Świątynnego, które dla niewiernych jest udostępnione tylko w godzinach porannych (do 10,00). Po przybyciu na miejsce zastajemy kolejkę ciągnącą się niemal do bramy Gnojnej, co najmniej dwie godziny czekania. Ustawiamy się karnie. Ania się niecierpliwi i idzie zobaczyć czy gdzieś bliżej nie stoją Polacy. Po chwili wraca z dobrą nowiną, pilotka stojącej blisko wejścia grupy z Logostouru zgodziła się na włączenie nas do swojej grupy. Dzięki jej uprzejmości po mniej więcej pół godzinie jesteśmy na terenie obiektu. Niestety wstęp do meczetów jest dla nie muzułmanów zabroniony. Spacerujemy godzinę po wzgórzu, oglądając z zewnątrz piękne budowle. Szczególne wrażenie robią te najbardziej znane meczet Al Aksa i Kopuła Skały, ale zwraca również uwagę niewielki meczet o bogato rzeźbionej elewacji, dar Egiptu. Przed wyjściem zatrzymujemy się na moment przed grobem Abdullaha I, króla Jordanii, który został tu zamordowany w 1951 roku przez fundamentalistę islamskiego.
Wyjście ze Wzgórza Świątynnego jest dozwolone również przez bramy dostępne, w drugą stronę, tylko dla wyznawców Allacha. Wychodząc jesteśmy świadkami jak para Rosjan przekonuje strażnika, że pochodzą z Kazachstanu i są muzułmanami. Upierają się przy tej wersji, chociaż obydwoje są blondynami o typowej słowiańskiej urodzie. Nie wiem czy zostali wpuszczeni gdyż, spieszymy się, za półtorej godziny powinniśmy być w Knesecie.
Dojazd do Knesetu, który znajduje się w zachodniej części Jerozolimy zajmuje nam ponad godzinę. Na miejscu jesteśmy koło jedenastej. Przed wejściem musimy oddać wszystkie torby nawet aparat fotograficzny oraz przejść przez bramkę. Zwiedzanie zaczynamy od obejrzenia filmu o historii Knesetu i demokracji w Izraelu, następnie przechodzimy do sali obrad. Tutaj przewodnik opowiada o partiach politycznych Izraela i zasadach pracy parlamentu. Najciekawszą, z mojego punktu widzenia, była wizyta w sali reprezentacyjnej, gdzie wiszą trzy gobeliny Chagalla. Ich tematem jest kolejno przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość narodu żydowskiego. Na gobelinach zostały przedstawione w symboliczny sposób najważniejsze wydarzenia jego czterotysiącletniej historii, zarówno historyczne jak i biblijne. Na przykład zagładę sześciu milionów Żydów podczas II Wojny Światowej symbolizuje płonąca wieś otoczona sześcioma płomieniami.
Po wyjściu z Knesetu idziemy zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie przy pomniku menory, symbolu Izraela. Następnym punktem programu jest Muzeum Izraela położone w pobliżu. Koncentrujemy się wyłącznie na zwiedzeniu Domu Księgi, modelu starożytnej Jerozolimy z czasów Heroda Wielkiego i kolekcji judaików. Obiad jemy w restauracji znajdującej się na terenie muzeum. Zamawiamy łososia serwowanego na ciepło z sałatką grecką i cappuccino. Koszt takiego zestawu to 40 NIS.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się na chwilę na dworcu autobusowym. Jutro planujemy wyjazd do Hebronu i Betlejem na Zachodnim Brzegu i w związku z tym chcemy sprawdzić połączenia.
Do bramy Jaffy dojeżdżamy autobusem nr 60. Jest dla nas ważne, żeby sprawdzić gdzie w okolicach naszego hotelu jest ulokowany przystanek tej linii. Ma to związek z systemem sprzedaży biletów. Jeżeli na przystanku początkowym kupimy bilet łączony do Hebronu, to zapłacimy 9,90 NIS. Jeżeli natomiast kupimy bilet komunikacji miejskiej (6,60 NIS) a na dworcu autobusowym drugi do Hebronu (około 12 NIS), to zapłacimy dwa razy więcej. Najwygodniejszym połączeniem na trasie brama Jaffy dworzec autobusowy jest tramwaj. Niestety nie znamy hebrajskiego i nie potrafimy w automacie kupić łączonego biletu. Dlatego jutro musimy wybrać dłuższy i mniej komfortowy środek lokomocji.
Do godziny 19-tej, na którą to mamy bilety wstępu do Tunelu Hasmonejskiego, pozostało trochę czasu. Postanawiamy zatem sprawdzić drogę do wypożyczalni samochodów oraz jak stamtąd dojechać pod nasz hotel. Od 3 kwietna mamy zarezerwowany na sześć dni samochód, którym zamierzamy przejechać pozostałą część naszej trasy w Izraelu.
Wypożyczalnia znajduje się niedaleko. Upewniamy się czy nasza rezerwacja jest aktualna, a następnie wracamy w kierunku hotelu, sprawdzając po drodze organizację ruchu. Ponieważ w granicach starego miasta jest zakaz parkowania, przyjmujemy następujące rozwiązanie: We wtorek o godzinie ósmej rano odbiorę samochód i zaparkuję na podziemnym parkingu na zewnątrz murów, koło bramy Jaffy. Wrócę do hotelu, zjem śniadanie i zniosę bagaż do recepcji. Podjadę samochodem pod hotel, zapakujemy bagaż i w drogę.
W pół do siódmej wychodzimy w kierunku Ściany Płaczu, gdzie, jak wczoraj sprawdziliśmy, znajdują się kasy i wejście do tunelu. Na miejscu okazuje się, że to wejście na plac, z którego korzystaliśmy do tej pory jest zamknięte z powodu remontu i musimy znaleźć inne. Nie sprawia to nam większego kłopotu i po kilku minutach jesteśmy przy kasie. Wykupujemy zarezerwowane, jeszcze w Polsce, bilety i jesteśmy gotowi. Wraz z kilkunastu innymi osobami oczekujemy na przewodnika.
Punktualnie o siódmej pojawia się nasza przewodniczka i wchodzimy. W tunelu będziemy przechodzili obok miejsc świętych dla Żydów, dlatego wchodząc muszę włożyć myckę. Najpierw pani pokazuje nam na modelu, jak wyglądało wzgórze Moria przed wybudowaniem pierwszej Świątyni w czasach króla Salomona. Potem oglądamy film pokazujący technikę budowy Świątyni, a następnie schodzimy kilkanaście metrów w dół i znajdujemy się przy podziemnej części Ściany Płaczu. Idziemy wzdłuż muru zbudowanego z ogromnych bloków skalnych, których waga dochodzi do 600 ton. W czasach I Świątyni ta część murów była nad ziemią. Naukowcy do tej pory zastanawiają się, jak transportowano tak wielkie bloki. Dochodzimy do punktu, leżącego najbliżej miejsca Najświętszego ze Świętych, czyli miejsca gdzie w czasach I Świątyni była umieszczona Arka Przymierza. Podobnie jak przy Ścianie Płaczu widać dużo kartek wetkniętych w szczeliny między kamieniami. Spotykamy również modlące się Żydówki. Idąc dalej dochodzimy do dużych cystern wypełnionych wodą. W tej chwili jesteśmy pod północnym końcem Wzgórza Świątynnego w okolicach Via Dolorosa. Wracamy tą samą trasą. Po opuszczeniu tunelu pozostajemy chwilę przy Ścianie Płaczu, obserwując modlących się Żydów. W drodze do hotelu zatrzymujemy się w barze przy Dawid St., gdzie za 15 NIS zjadam pizzę a Ania wypija szklankę świeżego soku.
W pół do dziewiątej jesteśmy na przystanku. Po chwili podjeżdża autobus nr 60. Niestety kierowca nie może nam sprzedać biletu łączonego do Hebronu. Każe nam wysiąść na następnym przystanku i wybrać autobus nr 1. Tak też robimy. Oczekiwany autobus jedzie za nami, tak że ledwie zdążamy z przesiadką. Bez problemu kupujemy u kierowcy żądany bilet.
Na dworcu autobusowym jesteśmy o dziewiątej i mamy czterdzieści minut czasu. Stanowisko autobusów do Hebronu znajduje się na drugim piętrze jak wczoraj sprawdziliśmy. Podchodząc do peronu widzimy, że odbędziemy podróż w towarzystwie uzbrojonych żołnierzy obojga płci. Pięć minut przed planowym odjazdem autobus podjeżdża na stanowisko. Wsiadamy i punktualnie ruszamy.
Po opuszczeniu Jerozolimy jedziemy wśród jałowych wzgórz pokrytych kamieniami. Okolica jest porośnięta drzewami oliwnymi. Czasami można zobaczyć małą winnicę. W oddali widać małe miasteczka i wioski zabudowane białymi domami. Tak wygląda Judea.
W Hebronie objeżdżamy najpierw żydowskie osiedla. Domy wyglądają jak małe fortece. Podobno mieszka tutaj około 400 Żydów, których bezpieczeństwa pilnuje 4000 izraelskich żołnierzy. Po objechaniu całego „rezerwatu” i wysadzeniu wszystkich żołnierzy, autobus kieruje się w stronę arabskiej części Hebronu. Ostatni przystanek znajduje się niedaleko Mauzoleum Patriarchów, celu naszej wycieczki.
Obiekt jest podzielony na dwie części: żydowską i muzułmańską. My zaczynamy zwiedzanie od części żydowskiej. Przy wejściu standardowa kontrola. Jedyną różnicą jest to, że jesteśmy pytani o wyznanie. Po wejściu idziemy długim korytarzem. Strona lewa jest oddzielona parawanem, za którym stoją szafy pełne książek. Po stronie prawej widać kratę a za nią cenotaf Józefa. Jest to olbrzymia skrzynia o wieku w kształcie półwalca przykryta wzorzystą tkaniną. Następnie skręcamy w lewo i wchodzimy na zadaszony dziedziniec. Jego środek stanowi synagoga. W ścianach bocznych są ozdobne drzwi prowadzące do małych pomieszczeń. Każde pomieszczenie to synagoga, w której przez kratę można zobaczyć cenotaf patriarchy lub żony patriarchy. Po stronie lewej dziedzińca są umieszczone cenotafy Jakuba i Lei, a po prawej Abrahama i Sary. Należy jeszcze zaznaczyć, że podczas naszego pobytu dostęp do grobowców był utrudniony. W synagogach przy cenotafach modlili się Żydzi i nie chcieliśmy im przeszkadzać.
Wejście do części arabskiej Grobowca Patriarchów znajduje się z drugiej strony budynku. Tak jak poprzednio musimy poddać się kontroli i zadeklarować nasze wyznanie.
Najpierw wchodzimy do współczesnej części meczetu Ibrahima. To tutaj miała miejsce masakra w 1994 roku. Podczas Ramadanu, lekarz z Nowego Jorku, otworzył ogień do modlących się muzułmanów, zabijając 29 mężczyzn i raniąc 200. Od tego czasu muezin nie wzywa w tym meczecie wiernych na modlitwę. Pomiędzy nową i starą częścią meczetu można obejrzeć cenotaf Sary. W odróżnieniu od strony żydowskiej grobowiec jest dobrze widoczny przez szeroko otwarte okno. Dalej wchodzimy do dużej sali, w której są umieszczone cenotafy Izaaka i Rebeki. Grobowce mają kształt domków o dwuspadowych dachach. Na uwagę zasługuje piękny minbar (kazalnica) wykonany z drewna pozyskanego z wielu gatunków rzadkich drzew oraz alabastrowy mihrab. Meczet jest położony nad grotą kupioną przez Abrahama jako miejsce przyszłego pochówku. Niestety nie jest ona udostępniona turystom. Obok zabudowanego wejścia do groty znajduje się pomieszczenie, z którego można obejrzeć grobowiec Abrahama. Resumując, dostęp do grobowców Abrahama i Sary jest wspólny, pozostałe grobowce mogą być odwiedzane albo przez Żydów albo przez muzułmanów.
Po wyjściu z Grobowca Patriarchów chcemy przejść się po Hebronie a następnie znaleźć jakiś transport do Betlejem. Przed wejściem na suk musimy poddać się kontroli dokumentów. Okazuje się, że dopiero teraz wchodzimy na teren kontrolowany przez Palestyńczyków. Grobowiec Patriarchów, pomimo tego, że znajduje się na Zachodnim Brzegu jest pod kontrolą izraelską.
Targ robi raczej przygnębiające wrażenie. Na straganach mały wybór towarów a ich ekspozycja mało ciekawa. Okoliczne domy bardzo zaniedbane. Na straganie kupuję falafel, jest prawie dwukrotnie tańszy niż identyczny w Jerozolimie. Chwilę potem mijamy stragan ze skórami. Właściciel, stary Arab, zatrzymuje nas. Pyta skąd jesteśmy, a dowiadując się, że z Polski, pokazuje zamurowaną bramę. Opowiada, że znajdowała się za nią duża część suku, która teraz jest w rękach Żydów. Kilkadziesiąt metrów dalej następny Palestyńczyk żali się nam, że izraelscy żołnierze ostrzelali jego dom. Widać tu dużo żalu ale i złości do Izraela.
Z wąskiej uliczki wchodzimy do centrum Hebronu. Ulice zastawione straganami i parkującymi mikrobusami. Kierowcy nawołują klientów, sklepikarze też starają się zwrócić na siebie uwagę, wszędzie zgiełk i harmider. Typowe arabskie miasto. Patrząc na współczesny Hebron, aż nie chce się wierzyć, że jest to miasto starsze niż Jerozolima. Trzy tysiące lat temu, w czasach króla Saula, Hebron był pierwszą stolicą Izraela.
Kierowcy sherutów (mikrobusów) pomagają nam znaleźć mikrobus do Betlejem. Zajmujemy miejsca i za parę minut, po skompletowaniu pasażerów, ruszamy. Dojazd na miejsce zajmuje około dwudziestu minut. Zostajemy wysadzeni na przedmieściu, aby dostać się do bazyliki Narodzenia Pańskiego musimy wziąć taksówkę. Koszt tej przyjemności to 10 NIS. Widocznie jest to dobra cena, gdyż taksówkarz jest chętny poczekać i odwieźć nas z powrotem na autobus do Jerozolimy.
Wysiadamy na dużym placu, z jednej strony meczet z drugiej bazylika Narodzenia. Wejście do kościoła jest tak niskie, że trzeba się mocno schylić. W środku od razu rzuca się w oczy kolejka na całej długości prawej nawy. To wierni chcący wejść do Kaplicy Narodzenia znajdującej się w podziemnej grocie pod głównym ołtarzem. Wykorzystujemy fakt, że stanowimy dwuosobową grupę i wciskamy się do kolejki przed samym wejściem. Jedynym protestującym jest pilot włoskiej grupy, w środek której trafiliśmy, ale gdy przepuszczamy jego podopiecznych wszystko jest w porządku. W ten prosty sposób zaoszczędzamy dwie godziny czekania. Po wyjściu z bazyliki odwiedzamy kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej, znany z transmisji pasterki na cały świat oraz kościół Groty Mlecznej. Nazwa świątyni bierze się od koloru skały, na której został zbudowany. Według legendy skała została zabarwiona na biało mlekiem Matki Boskiej, karmiącej Chrystusa.
Wracamy na główny plac. W restauracji polecanej przez Lonely Planet jemy obiad. Jest wczesne popołudnie zatem mamy czas, żeby pospacerować po starym mieście. Zaglądamy do meczetu znajdującego się przy placu i wchodzimy w wąską uliczkę biegnącą pod górę. Po drodze mijamy ortodoksyjny kościół syryjski o dość ciekawej architekturze. Dochodzimy do ruchliwej ulicy, to już koniec starego miasta. Na pierwszym napotkanym postoju wsiadamy do taksówki.
Przystanek autobusów jadących do Jerozolimy jest ulokowany bezpośrednio obok muru izraelskiego. Tak jak mur chiński odgradzał Chiny od barbarzyńców, tak izraelski odgradza Izrael od Zachodniego Brzegu. Odcinek, pod którym stoimy jest zbudowany z kamieni a na jego szczycie znajduje się ogrodzenie wykonane z metalowych prętów. Łączna wysokość muru to 4,5-5 metrów. Zaraz po opuszczeniu Betlejem wjeżdżamy na punkt kontrolny. Wszyscy Palestyńczycy opuszczają autobus. My również wysiadamy. Jak się okazało niepotrzebnie, gdyż jako obcokrajowcy mogliśmy pozostać w pojeździe. Żołnierze izraelscy najpierw kontrolują wnętrze autobusu a następnie wpuszczają ludzi pojedynczo do środka, sprawdzając dokumenty.
Po wjeździe do Jerozolimy zauważam, że jedziemy wzdłuż południowej strony murów miejskich. Gdy autobus zbliża się do bramy Jaffy proszę kierowcę, żeby się zatrzymał. W ten prosty sposób zaoszczędziliśmy sobie spaceru z dworca arabskiego położonego po północnej stronie starego miasta.
Odpoczywamy chwilę w pokoju. Następnie korzystamy z oferty naszego hotelu i wchodzimy na jego dach. Roztacza się stamtąd wspaniała panorama Jerozolimy. My jako mieszkańcy możemy podziwiać ją za darmo, inni muszą zapłacić 5 NIS. Rzeczywiście w promieniach zachodzącego słońca widok na miasto, Górę Oliwną a szczególnie na błyszczącą kopułę meczetu Kopuła Skały jest zachwycający. Robię parę zdjęć i schodzimy na dół.
Po wyjściu idziemy na spacer po dzielnicy chrześcijańskiej, w której znajduje się nasz hotel. Zagłębiamy się w wąskie uliczki i po paru minutach tracę orientację. Nie mamy żadnego określonego celu, więc się tym zbytnio nie przejmuję. Podziwiamy budynki patriarchatów różnych kościołów chrześcijańskich, miedzy innymi budynek Kustodii Ziemi Świętej. Mijamy kilka świetlic wypełnionych przez młodzież, widać że księża prowadzą ożywioną działalność wychowawczą. Po pewnym czasie zauważamy trzy gwiazdkowy hotel. Interesuje nas cena pokoju. Okazuje się, że jest ona dwukrotnie wyższa niż w naszym hostelu, (180 USD/noc).
Kierujemy się w stronę bramy Jaffy. Na pożegnanie Jerozolimy chcemy odwiedzić Mamillę. Jest to nowoczesne centrum handlowo-usługowe, znajdujące się za murami, zaraz za bramą. Mijamy tarasy, z których jest ładny widok na mury, schodzimy schodami i już jesteśmy na miejscu. Wzdłuż szerokiego deptaku ulokowano butiki znanych światowych firm oraz bary i restauracje. Nas interesują nowoczesne rzeźby, o tematyce związanej z muzyką ustawione po obydwu stronach deptaku. Rzeźby są oryginalne i pasują do otoczenia. Ciekawostką może być to, że wszystkie są na sprzedaż. Wieczorem wracamy do hotelu. To nasz ostatni wieczór w Jerozolimie. Jutro wyruszamy na zwiedzanie Izraela.
Dodane komentarze
lecebochce.pl 2016-08-23 20:01:53
Jerozolima jest naprawdę warta zobaczenia, niezależnie od wyznania i żarliwości:) To jedno z naprawdę niewielu miejsc gdzie czuć setki lat historii. Zapraszamy też do naszej relacji: http://lecebochce.pl/zwiedzanie-jerozolimy-zabytki-starego-miasta/suma 2014-05-03 01:36:20
"Polecam lampy, oświetlenia firmy 2BM. Duży asortyment, niskie ceny. Możesz robić zakupy siedząc wygodnie we własnym fotelu na stronie http://www.2bm.pl/"suma 2014-05-03 01:35:54
"Polecam lampy, oświetlenia firmy 2BM. Duży asortyment, niskie ceny. Możesz robić zakupy siedząc wygodnie we własnym fotelu na stronie http://www.2bm.pl/"Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.