Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Meksyk – przedpołudnie u Pani z Guadelupe > MEKSYK


To fragment reportażu z trzytygodniowej wyprawy do Meksyku. Prezentowana treść ukazuje to czego globtroter spodziewać sie może przyjeżdżając do najwiekszego sanktuarium Maryjnego na świecie, nie będąc pielgrzymem w rozumieniu katolickim....
Gdy przed wejściem do nowego kościoła Matki Boskiej z Guadalupe obrazek w rodzaju wędrujący na kolanach pielgrzymi, w pamięci odżywa dawny obraz z Kalwarii Zebrzydowskiej albo Lichenia. Fanatyczni czciciele Madonny, tłumy wiernych. Największe sanktuarium maryjne świata, wyzwanie nie tylko dla Meksykanów....
...12 grudnia 1531 roku. Wzgórze Tepeyac. Aztecki wieśniak Juan Diego, według podań, rozmawia z ukazującą mu się Madonną, która prosi o przekazanie władzom kościelnym, że na tym miejscu ma powstać poświęcony jej imieniu kościół.
Informacja dociera do biskupa Zumarragi, który poleca udowodnienie objawienia. Diego wraca na jałowe wzgórze i zrywa kwiaty, które wcześniej nigdy tu nie rosły. Morenita, czyli indiańska Czarna Madonna prosi, by zanieść wiązankę biskupowi.
Kiedy płaszcz zwany tilmą z zawiniętymi kwiatami zostaje rozpostarty u włodarzy kościelnych, te wysypują się, a na podszewce pozostaje obraz Matki Boskiej o twarzy Indianki. Biskup w obecności dwóch innych osób, w tym tłumacza, miał paść na kolana i przepraszać za niedowierzanie....
Powyższej historii dają wiarę podbite ludy Indian. Dyskusja, czy historia z Juanem Diego nie była sposobem na „nawrócenie” tubylców i zajęcie nowych ziem przez Hiszpanów, trwa. Tajemnicze pozostają technika i sposób sporządzenia wizerunku indiańskiej Madonny na płaszczu oraz odbicia ludzkich postaci w źrenicach „Pani z Guadalupe”.
Płaszcz świętego wyeksponowany jest na ołtarzowej ścianie nowej bazyliki. Nie ma szans, by podejść. Skuteczną zaporę stanowią uczestnicy odbywających się tu, jedna po drugiej, mszy. A przecież nie jest to niedziela. Czasem równolegle trwają dwa, trzy nabożeństwa, w osobnych, umiejscowionych na piętrze kaplicach, gdzie głos odprawiających, miesza się z tym z pod ołtarza głównego.
Dla żądnych obejrzenia tuniki Juana Diego niecodzienne wydaje się rozwiązanie zaproponowane turystom przez gospodarzy sanktuarium. Schody, potem korytarz wiodą łukiem pod posadzką świątyni do otwartego miejsca pomiędzy stołem ołtarzowym a ścianą za ołtarzem, gdzie jakby w kanale, ruchomy chodnik w dwóch kierunkach. Z niego dopiero widok na oprawione w ramę sukno świętego z wizerunkiem patronki Meksyku. Na pasie chodnika nie ma możliwości zatrzymania, skupienia się, czy kontemplacji. Przemieszczanie się trwa chwilę. Mimo to, nieustanna kolejka. Niczym do wodza bolszewickiej rewolucji.
Na Placu Ameryk w Guadelupe, miejscu najstarszego, uznanego przez kościół katolicki objawienia, festyn. Tancerze indiańscy, w tradycyjnych strojach, przy dźwiękach bębnów, przyciągają uwagę przybyszów. Gromadzi się gawiedź żądna dodatkowych wrażeń, ciągną wcześniej skupieni wokół parafialnych sztandarów, pielgrzymi. Grają kuranty Carillon. Odgłosy okolicznych kramów z tandetnymi dewocjonaliami. Atmosfera ludowego festynu.
Krótki odpoczynek w ławkach zapadniętej nieco na bok osiemnastowiecznej bazyliki. Miejsce, jak na sanktuarium i w przeciwieństwie do nowego budynku, można rzec, wyludnione. Nabieramy fizycznej mocy przed dalszą peregrynacją. Główny plac sanktuarium w upalny dzień, to rzeczywiście miejsce, gdzie żałuje się za grzechy. Słońce, jarmarczna atmosfera, czy rozmieszczone na wodnych kaskadach kiczowate rzeźby pielgrzymujących do Pani z Guadelupe, osłabiają, zobojętniają. Teraz nawet wytrawni globtroterzy odczuwają wysokość ponad dwóch tysięcy metrów ponad poziomem morza. Chciałoby się już wyjść, opuścić to miejsce. A przecież jeszcze przed nami kaplice Indian, czy Studni, istotne punkty Guadelupe. I tylko kwitnące drzewa, egzotyczna roślinność i perspektywa obejrzenia panoramy miasta, stanowią mobilizujący zastrzyk do wspinaczki, do położonej na wysokim wzgórzu Kaplicy Tepeyac.
Wspominał
Darek Strzelecki
...12 grudnia 1531 roku. Wzgórze Tepeyac. Aztecki wieśniak Juan Diego, według podań, rozmawia z ukazującą mu się Madonną, która prosi o przekazanie władzom kościelnym, że na tym miejscu ma powstać poświęcony jej imieniu kościół.
Informacja dociera do biskupa Zumarragi, który poleca udowodnienie objawienia. Diego wraca na jałowe wzgórze i zrywa kwiaty, które wcześniej nigdy tu nie rosły. Morenita, czyli indiańska Czarna Madonna prosi, by zanieść wiązankę biskupowi.
Kiedy płaszcz zwany tilmą z zawiniętymi kwiatami zostaje rozpostarty u włodarzy kościelnych, te wysypują się, a na podszewce pozostaje obraz Matki Boskiej o twarzy Indianki. Biskup w obecności dwóch innych osób, w tym tłumacza, miał paść na kolana i przepraszać za niedowierzanie....
Powyższej historii dają wiarę podbite ludy Indian. Dyskusja, czy historia z Juanem Diego nie była sposobem na „nawrócenie” tubylców i zajęcie nowych ziem przez Hiszpanów, trwa. Tajemnicze pozostają technika i sposób sporządzenia wizerunku indiańskiej Madonny na płaszczu oraz odbicia ludzkich postaci w źrenicach „Pani z Guadalupe”.
Płaszcz świętego wyeksponowany jest na ołtarzowej ścianie nowej bazyliki. Nie ma szans, by podejść. Skuteczną zaporę stanowią uczestnicy odbywających się tu, jedna po drugiej, mszy. A przecież nie jest to niedziela. Czasem równolegle trwają dwa, trzy nabożeństwa, w osobnych, umiejscowionych na piętrze kaplicach, gdzie głos odprawiających, miesza się z tym z pod ołtarza głównego.
Dla żądnych obejrzenia tuniki Juana Diego niecodzienne wydaje się rozwiązanie zaproponowane turystom przez gospodarzy sanktuarium. Schody, potem korytarz wiodą łukiem pod posadzką świątyni do otwartego miejsca pomiędzy stołem ołtarzowym a ścianą za ołtarzem, gdzie jakby w kanale, ruchomy chodnik w dwóch kierunkach. Z niego dopiero widok na oprawione w ramę sukno świętego z wizerunkiem patronki Meksyku. Na pasie chodnika nie ma możliwości zatrzymania, skupienia się, czy kontemplacji. Przemieszczanie się trwa chwilę. Mimo to, nieustanna kolejka. Niczym do wodza bolszewickiej rewolucji.
Na Placu Ameryk w Guadelupe, miejscu najstarszego, uznanego przez kościół katolicki objawienia, festyn. Tancerze indiańscy, w tradycyjnych strojach, przy dźwiękach bębnów, przyciągają uwagę przybyszów. Gromadzi się gawiedź żądna dodatkowych wrażeń, ciągną wcześniej skupieni wokół parafialnych sztandarów, pielgrzymi. Grają kuranty Carillon. Odgłosy okolicznych kramów z tandetnymi dewocjonaliami. Atmosfera ludowego festynu.
Krótki odpoczynek w ławkach zapadniętej nieco na bok osiemnastowiecznej bazyliki. Miejsce, jak na sanktuarium i w przeciwieństwie do nowego budynku, można rzec, wyludnione. Nabieramy fizycznej mocy przed dalszą peregrynacją. Główny plac sanktuarium w upalny dzień, to rzeczywiście miejsce, gdzie żałuje się za grzechy. Słońce, jarmarczna atmosfera, czy rozmieszczone na wodnych kaskadach kiczowate rzeźby pielgrzymujących do Pani z Guadelupe, osłabiają, zobojętniają. Teraz nawet wytrawni globtroterzy odczuwają wysokość ponad dwóch tysięcy metrów ponad poziomem morza. Chciałoby się już wyjść, opuścić to miejsce. A przecież jeszcze przed nami kaplice Indian, czy Studni, istotne punkty Guadelupe. I tylko kwitnące drzewa, egzotyczna roślinność i perspektywa obejrzenia panoramy miasta, stanowią mobilizujący zastrzyk do wspinaczki, do położonej na wysokim wzgórzu Kaplicy Tepeyac.
Wspominał
Darek Strzelecki
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.