Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Japonia - Kraj Kwitnącej Śliwy > JAPONIA



Japonia - Kraj Kwitnącej Śliwy.
Zwiedzanie Japonii zaczęliśmy szlakiem historycznych stolic. Najpierw pojechaliśmy do Nary, która była pierwszą stolicą w latach 761 – 794. Obecnie jest to małe urokliwe miasteczko z parkiem, w którym spacerują sarny oraz mnóstwem buddyjskich i shintoistycznych świątyń głównie z ósmego wieku. Drewniane, zawierające niekiedy olbrzymie posągi Buddy, przetrwały w nienaruszonym stanie XII wieków.
Jako miejsce noclegu wybraliśmy ryokan. Jest to typowy dla Japonii mały, rodzinny pensjonat wzorowany na XVI wiecznych zajazdach dla samurajów. Wystrój pokoju jest tradycyjny: na podłodze znajdują się słomiane maty (tatami), na których jest rozłożone posłanie oraz poduszki do siedzenia rozłożone wokół niskiego stolika. Okna od wewnątrz są ozdobione drewnianymi, przesuwanymi ramami wypełnionymi pergaminem. Buty należy zostawić przy wejściu do budynku. Na wyposażeniu pokoju znajduje się kimono, w którym można wyjść na ulicę a ponadto termos z wrzątkiem i zielona herbata. Oczywiście w pokoju jest telewizor a czasami nawet prywatna toaleta w stylu japońskim (toalety w stylu zachodnim są na korytarzu). W niektórych ryokanach, najczęściej w piwnicy, można znaleźć basen o wymiarach 3x3 metry wypełniony po brzegi ciepłą wodą. Po wzięciu prysznica można się w nim znakomicie zrelaksować. W tego typu pensjonatach nocowaliśmy podczas prawie całego pobytu w Japonii.
Następnym etapem naszej podróży było Kioto (Heian), stolica w latach 794 – 1868. Obecnie jest to duże nowoczesne miasto z wieżą telewizyjną umieszczoną tuż koło dworca kolejowego.
Kilka słów o japońskich miastach. Japonia została bardzo zniszczona podczas Drugiej Wojny Światowej, większość miast legła w gruzach. Odbudowując Japończycy wzorowali się na układzie urbanistycznym miast amerykańskich. Stąd współczesne centra miast japońskich charakteryzują się szerokimi ulicami biegnącymi w kierunkach północ południe oraz wschód zachód, przy których znajdują się kilkunastopiętrowe budynki. Zbaczając w bok z głównych arterii można natknąć się na typowe japońskie dzielnice zabudowane niskimi domkami z charakterystycznymi dachami oraz często wielkimi tablicami umieszczonymi, na froncie, z wypisanym nazwiskiem właściciela. Spotkaliśmy się nawet w takiej dzielnicy z miniaturowym, rodzinnym cmentarzykiem znajdującym się w ogródku. W takich dzielnicach zwraca uwagę mnóstwo przewodów elektrycznych rozwieszonych wzdłuż ulicy, tworzących zawiłą plątaninę. W uzupełnieniu opisu należy wspomnieć o bardzo nowoczesnych rozwiązaniach komunikacyjnych w japońskich miastach. Na przykład w Tokio z dworca autobusowego, znajdującego się w samym centrum miasta, prawie bezpośrednio wjeżdża się na autostradę poprowadzoną na wysokości trzeciego – czwartego piętra i w ten sposób opuszcza się miasto. Innymi obiektami charakterystycznymi dla japońskich miast są „Pacinka”, wielopiętrowe budynki, w których znajduje się tysiące automatów do gry. Otwarte od wczesnych godzin rannych do późnego wieczora są zawsze pełne amatorów hazardu. Tylko w pobliżu wieży telewizyjnej w Kioto naliczyłem dwa Pacinka.
Wracając do opisu podróży. W Kioto spędziliśmy dwa dni na intensywnym zwiedzaniu (a jest co), niestety nie udało się nam w tym czasie odwiedzić Pałacu Cesarskiego, który był zamknięty z powodu świąt noworocznych. Trwały one w Japonii przez pięć dni.
Następnie wyruszyliśmy do Tokio (Edo). Było to nasze pierwsze spotkanie z shinkansenem – super szybką koleją japońską. Do Tokio jechaliśmy shinkansenem Hikari, który tę trasę pokonał w dwie godziny. Ponieważ był to główny środek transportu w moich podróżach po Japonii poświęcę mu chwilę uwagi. Jest kilka linii obsługiwanych przez te pociągi. Ja podróżowałem na południowy zachód od Tokio do Hiroszimy linią, Tokaido natomiast na północny wschód od Tokio do Utsunomiya linią, Tohoku. Trasę południowo-zachodnią obsługują pociągi o nazwach: Nozomi, Hikari oraz Kodama, trasę północno-wschodnią Yamabiko, Aoba i Nasuno. Ze stacji Tokio shinkanseny w kierunku południowo-zachodnim odjeżdżają mniej więcej co 15 minut. Ponadto ponieważ Nozomi jest trochę szybszy od Hikari, która z kolei jedzie szybciej niż Kodama wymagana jest niesłychana precyzja. Na każdej stacji pociąg stoi dokładnie 3 minuty. W tym czasie podróżni muszą wysiąść i wsiąść. Wygląda to w ten sposób, że na peronie są dokładnie zaznaczone miejsca, przy których zatrzymują się poszczególne wagony. Przed wjazdem pociągu ustawia się tam kolejka podróżnych. Również w pociągu na 2-3 minuty przed wjazdem na stację ustawiają się przy wyjściu wysiadający pasażerowie. Gdy pociąg się zatrzyma następuje sprawna wymiana i po trzech minutach pociąg opuszcza stację. Na niektórych stacjach podczas tej operacji można zauważyć jak na sąsiednim torze z dużą szybkością przelatuje w tym samym kierunku „szybszy” shinkansen. Również po zakończeniu jazdy obsługa pociągu jest bardzo sprawna. Miałem możliwość obserwacji tego na dworcu w Tokio. Zanim jeszcze pociąg wjechał na stację w miejscach gdzie miały zatrzymać się poszczególne wagony, ustawiły się sprzątaczki ubrane w jednakowe czerwono-brązowe uniformy. Gdy tylko podróżni opuścili wagony obsługa w ciągu paru minut zamiotła podłogę, przestawiła siedzenia w drugą stronę i nowi pasażerowie mogli już zacząć podróż.
Niestety ten sposób podróżowania jest bardzo drogi. Aby obniżyć koszty należy jeszcze w Europie kupić Japan Rail Pass, który umożliwia nieograniczone podróże po całej Japonii przez tydzień, dwa lub trzy, w zależności od wykupionej opcji, wszystkimi (z wyjątkiem Nozomi) środkami transportu należącymi do JR a są to: pociągi, autobusy i promy.
Wracając do opisu naszej podróży. Po przybyciu do Tokio wynajęliśmy ryokan w dzielnicy Gotanda a następnie pojechaliśmy na Ginzę, główną ulicę Tokio.
Będąc na miejscu postanowiliśmy zjeść obiad. Ponieważ menu w restauracjach, może z wyjątkiem tych najdroższych, jest w języku japońskim, musieliśmy sobie radzić w inny sposób. Na miejsce posiłku wybieraliśmy te, które na wystawach prezentowały makiety oferowanych dań wraz z cenami. Były to małe lokale zawierające kilka stolików z krzesłami w stylu „zachodnim” po jednej stronie oraz część japońską po drugiej. Wyglądała ona tak, że na podwyższeniu znajdowały się niskie stoliki otoczone poduszkami. Goście po zostawieniu butów przed podwyższeniem, klękali na poduszkach i w tej pozycji zjadali posiłek. Zauważyłem, że dla Japończyka jest to normalna pozycja. Ja mogłem wytrzymać bez zmiany pozycji 2-3 minuty. Z wyborem dań radziliśmy sobie w ten sposób, że prosiliśmy kelnera aby wyszedł z nami na ulicę a następnie pokazywaliśmy mu te dania, które chcieliśmy zamówić. Czasami kelner trochę się bronił przed takim „porwaniem”. Oczywiście do zamówionych posiłków podawano nam pałeczki. Szczególnie w początkowej fazie pobytu w Japonii jedzenie tym sprzętem sprawiało mi trochę trudności. Poradziłem sobie w ten sposób, że nosiłem łyżeczkę do herbaty. Naprawdę niezwykłe, jak bardzo jest to użyteczny sprzęt. Czasami korzystałem z restauracji chińskich, które od japońskich różnią się tym, że oprócz pałeczek podają do zupy porcelanowe łyżki. Pozostałe posiłki jadłem w hotelu. Produkty kupowałem w sklepie i była to trochę loteria. Zanim się zorientowałem zdarzały się niespodzianki typu bułka z czekoladą w środku, którą chciałem zjeść z wędliną itp. Potem przestawiłem się głównie na gotowe dania japońskie i było już dobrze.
W Tokio spędziliśmy dwa dni, wykorzystując ten czas oczywiście na zwiedzanie. W tym czasie udało się nam zabłądzić tylko jeden raz. Następnie Ania pojechała do Tsukuby a ja zacząłem samodzielną podróż po Kraju Kwitnącej Wiśni.
Pierwszym etapem była Hiroszima oddalona od Tokio o około tysiąc kilometrów. Podróż zajęła mi cztery godziny tak, że o trzynastej byłem już na miejscu. Zaraz po wynajęciu pokoju wsiadłem w lokalny pociąg i pojechałem zwiedzić wyspę Miyajimę, znajdującą się w Setonaikai Inland Sea National Park. Wyspa słynie z Itsukushima Shrine (świątynia shintoistyczna), świątyń buddyjskich, położonych w pięknym parku rozciągającym się na całej wyspie oraz bramy „Otorii Gate”, która jest widoczna w czołówkach większości japońskich filmów. Wieczór spędziłem w Parku Pamięci w Hiroszimie. Samotny spacer był dla mnie dużym przeżyciem. Szczególne wrażenie robi „A-bomb Dome”, ruiny budynku wybudowanego w latach trzydziestych przez Czechów, nad którym na wysokości około 500 metrów wybuchła bomba.
Następnego dnia, we wtorek, rano zwiedziłem zamek w Himeji. Wybudowany w XIV wieku, jest jednym z największych i najbardziej znanych japońskich zamków obronnych. Podobne zamki widziałem w Osace i Hiroszimie. Cechą charakterystyczną tych budowli jest elewacja przypominająca piramidę, kolejne piętra są coraz mniejsze i z każdego poziomu wyrastają osobne dachy z wygiętymi trójkątnymi szczytami. Grzbiet najwyższego dachu zakończony jest złotymi smokami. Zamek w Himeji wyróżnia się tym, że jest cały pomalowany na biało oraz nigdy nie został zdobyty. Po południu byłem już w Osace, gdzie obejrzałem zamek oraz leżącą w centrum dzielnicę Namba. Na nocleg wybrałem Kioto, gdyż chciałem koniecznie zwiedzić Pałac Cesarski.
W środę, po wizycie w pałacu postanowiłem wymienić pieniądze. W tym celu wszedłem do pierwszego napotkanego banku. Po wyjaśnieniu o co mi chodzi zostałem zaproszony do poczekalni i poproszony o zajęcie miejsca w wygodnym fotelu. Za szybą widziałem dużą salę wypełnioną biurkami, przy których pracowali urzędnicy. Pani mój paszport i dolary położyła na tacy i zaniosła do urzędnika, który po wypełnieniu jakiś formularzy przesłał je następnemu ten z kolei następnemu i.t.d. Trwało to dobre dwadzieścia minut. Obserwując „wędrówkę” moich pieniędzy delektowałem się kawą i papierosami dostarczonymi mi w międzyczasie przez stewarda. W końcu Pani przyniosła mi z powrotem, oczywiście na tacy, paszport oraz jeny.
Pokrzepiony kawą złapałem pociąg i pojechałem do Okayamy, aby zobaczyć najdłuższy na świecie most kolejowo-drogowy: „Seto Ohashi Bridge”. Most ten łączy wyspy Honsiu i Shikoku. Jego łączna długość wynosi 12.3 km. i składa się z kilku połączonych mostów, z których pięć stanowią mosty wiszące a cztery mosty oparte na filarach. Widok mostu z miejscowości Sakaide na Shikoku jest naprawdę imponujący i wart poświęconego na tę podróż czasu.
Wieczorem wróciłem do Tokio. Na Gotandzie, idąc do „swojego” ryokanu zauważyłem „tube hotel”. Postanowiłem sprawdzić możliwość noclegu. Recepcjonista pozwolił mi obejrzeć obiekt przed podjęciem decyzji. Wzdłuż długiego korytarza po jednej stronie, na dwóch poziomach, znajdowały się kabiny sypialne po drugiej szafki na bagaż i odzież. Kabiny (tuby) miały wymiary 80x80x200 cm. i były wyposażone w telewizor i klimatyzację. Na końcu korytarza umieszczono łazienki. Należało się tam przebrać a następnie wśliznąć do tuby. Całość robiła dość klaustrofobiczne wrażenie. Ponieważ cena noclegu była porównywalna z ceną w ryokanie (około 40 USD) zrezygnowałem z noclegu w tym hotelu.
W czwartek wybrałem się na całodzienną wycieczkę do Nikko. Jest to turystyczna miejscowość położona w górach, w której znajduje się mauzoleum poświęcone pierwszemu szogunowi Ijejasu z rodu Tokugawa, zbudowane w stylu „japońskiego baroku”, przez jego wnuka szoguna Ijemicu. Na stokach wzgórz, wśród strzelistych kryptomerii (odmiana cisu), wzniesiono cały szereg budowli sakralnych. Jedna z nich Yomeimon Gate jest uważana za jeden z najpiękniejszych na świecie przykładów architektonicznej sztuki dekoracyjnej. W Japonii istnieje stare przysłowie, które mówi, że „kto nie widział Nikko, nie może mówić o pięknie. Myślę, że jest w nim dużo prawdy. Wieczorem oczywiście obowiązkowy spacer po Tokio.
W piątek rano wybrałem się do Kamakury. Obecnie jest to wypoczynkowa miejscowość położona nad Oceanem Spokojnym, gdzie wielu bogatych Japończyków posiada domy letniskowe. W XII – XIII wieku Kamakura była stolicą Szogunatu. Stąd w miasteczku jest wiele miejsc godnych polecenia. Jednym z nich jest siedemnastometrowej wysokości posąg Buddy Amity, wykonany z brązu, znajdujący się na otwartej przestrzeni. Innym położona na wzgórzu tuż przy oceanie świątynia poświęcona Kannon-bogini miłosierdzia, ze znajdującym się wewnątrz dziewięciometrowym posągiem bogini o jedenastu twarzach.
Wieczorem byłem już w Tsukubie, gdzie po wielu kłopotach udało mi się znaleźć hotel, w którym mieszkała Ania. Następne kilka dni spędziłem razem z Anią w Tsukubie. Tsukuba-miasto nauki została wybudowana od podstaw w latach sześćdziesiątych. Obecnie znajduje się tam uniwersytet oraz kilkaset laboratoriów badawczych. Samo miasto zostało zaprojektowane bardzo nowocześnie: poszczególne budynki uniwersyteckie oraz laboratoria są położone w parku, po którym można się poruszać jedynie pieszo lub na rowerach. Ulice zostały umieszczone na innym poziomie, można je przekraczać jedynie po kładkach dla pieszych. Również część mieszkalna miasta jest zaprojektowana tak aby ułatwić życie mieszkańcom. W 1985 odbyła się w Tsukubie światowa wystawa Expo 85.
Podczas mojego pobytu zostały zorganizowane dla nas dwie jednodniowe wycieczki: do Nikko (z przyjemnością zobaczyłem drugi raz) oraz do Mito. Miejscowość ta słynie z pięknego ogrodu i pawilonów, gdzie szoguni z rodu Tokugawa zapraszali uczonych i artystów na dyskusje o nauce i sztuce. W połowie stycznia kiedy tam byliśmy kwitły śliwy. Drzewa pokryte kwiatami, stojące na śniegu tworzyły bardzo malowniczy widok. Dla mnie Japonia będzie się zawsze kojarzyła z kwitnącymi drzewami śliw. I to była nasza ostatnia wycieczka po Japonii. Wracając do Tsukuby widzieliśmy ogniska palone przez mnichów na terenie świątyń. Palono w nich zużyte papierowe paski z modlitwami.
Japończycy są bardzo nowocześni, korzystają ze zdobyczy techniki, ale jednocześnie jest to naród o dużym umiłowaniu tradycji. Częstym widokiem na ulicach są kobiety ubrane w narodowy japoński strój. Dużą popularnością cieszą się ryokany. Mieszkania wielu rodzin są urządzone w tradycyjnym stylu. Przesądy są kultywowane niemniej niż w Polsce. Kobiety pragnące mieć dziecko ubierają w czerwono-białe sukienki małe kamienne figurki i umieszczają je w specjalnie przygotowanych miejscach przed niektórymi świątyniami. W świątyni Kiyomizu-Dera (Kioto) tryskają trzy źródełka. Napicie się wody z jednego ze źródełek wróży pannie szybkie zamążpójście Gdy tam byliśmy kolejka składała się z kilkudziesięciu panien. Również wszelkiego rodzaju modlitwy odgrywają dużą rolę w życiu przeciętnego Japończyka. Zarówno starsi jak i młodzież, przed podjęciem decyzji czy też przed ważnym życiowym wydarzeniem udają się do świątyni gdzie wykupują papierowe paski z odpowiednią modlitwą. Następnie wieszają te paski na gałęziach, płotach itd. przed świątyniami. Szczególnie widoczne było to w okresie noworocznym, który w Japonii trwa do połowy stycznia. Pod koniec tego okresu całe otoczenie świątyń było białe I to właśnie te paski były palone.
Ostatnim etapem wyprawy był lot nad środkową Syberią. Z lotniska Narita pod Tokio wystartowaliśmy o godzinie 10-tej. Widoczność podczas całego lotu była wyśmienita tak, że miałem możliwość podziwiania Syberii z wysokości 10 kilometrów. Góry, olbrzymie rzeki i żadnych widocznych osad ludzkich. Pierwszym miastem, które zobaczyłem od chwili opuszczenia Hokkaido, był St. Petersburg. O 14-tej cali i zdrowi wylądowaliśmy we Frankfurcie nad Menem.
Japonia - Kraj Kwitnącej Śliwy.
Z Frankfurtu wystartowaliśmy, 31 grudnia. Lot do Osaki, Boeingiem 747, trwał 12 godzin. W tym czasie trzy razy świętowaliśmy Nowy Rok: o 16-tej, czasu europejskiego, Nowy Rok zaczynał się w Japonii, o 20-tej przelatywaliśmy nad strefą czasową, w której właśnie wybiła północ natomiast o ósmej rano, czasu japońskiego, Nowy Rok zaczął się w Europie co zostało uroczyście ogłoszone przez kapitana samolotu. Około 9-tej wylądowaliśmy na lotnisku Kansai pod Osaką.
Zwiedzanie Japonii zaczęliśmy szlakiem historycznych stolic. Najpierw pojechaliśmy do Nary, która była pierwszą stolicą w latach 761 – 794. Obecnie jest to małe urokliwe miasteczko z parkiem, w którym spacerują sarny oraz mnóstwem buddyjskich i shintoistycznych świątyń głównie z ósmego wieku. Drewniane, zawierające niekiedy olbrzymie posągi Buddy, przetrwały w nienaruszonym stanie XII wieków.
Jako miejsce noclegu wybraliśmy ryokan. Jest to typowy dla Japonii mały, rodzinny pensjonat wzorowany na XVI wiecznych zajazdach dla samurajów. Wystrój pokoju jest tradycyjny: na podłodze znajdują się słomiane maty (tatami), na których jest rozłożone posłanie oraz poduszki do siedzenia rozłożone wokół niskiego stolika. Okna od wewnątrz są ozdobione drewnianymi, przesuwanymi ramami wypełnionymi pergaminem. Buty należy zostawić przy wejściu do budynku. Na wyposażeniu pokoju znajduje się kimono, w którym można wyjść na ulicę a ponadto termos z wrzątkiem i zielona herbata. Oczywiście w pokoju jest telewizor a czasami nawet prywatna toaleta w stylu japońskim (toalety w stylu zachodnim są na korytarzu). W niektórych ryokanach, najczęściej w piwnicy, można znaleźć basen o wymiarach 3x3 metry wypełniony po brzegi ciepłą wodą. Po wzięciu prysznica można się w nim znakomicie zrelaksować. W tego typu pensjonatach nocowaliśmy podczas prawie całego pobytu w Japonii.
Następnym etapem naszej podróży było Kioto (Heian), stolica w latach 794 – 1868. Obecnie jest to duże nowoczesne miasto z wieżą telewizyjną umieszczoną tuż koło dworca kolejowego.
Kilka słów o japońskich miastach. Japonia została bardzo zniszczona podczas Drugiej Wojny Światowej, większość miast legła w gruzach. Odbudowując Japończycy wzorowali się na układzie urbanistycznym miast amerykańskich. Stąd współczesne centra miast japońskich charakteryzują się szerokimi ulicami biegnącymi w kierunkach północ południe oraz wschód zachód, przy których znajdują się kilkunastopiętrowe budynki. Zbaczając w bok z głównych arterii można natknąć się na typowe japońskie dzielnice zabudowane niskimi domkami z charakterystycznymi dachami oraz często wielkimi tablicami umieszczonymi, na froncie, z wypisanym nazwiskiem właściciela. Spotkaliśmy się nawet w takiej dzielnicy z miniaturowym, rodzinnym cmentarzykiem znajdującym się w ogródku. W takich dzielnicach zwraca uwagę mnóstwo przewodów elektrycznych rozwieszonych wzdłuż ulicy, tworzących zawiłą plątaninę. W uzupełnieniu opisu należy wspomnieć o bardzo nowoczesnych rozwiązaniach komunikacyjnych w japońskich miastach. Na przykład w Tokio z dworca autobusowego, znajdującego się w samym centrum miasta, prawie bezpośrednio wjeżdża się na autostradę poprowadzoną na wysokości trzeciego – czwartego piętra i w ten sposób opuszcza się miasto. Innymi obiektami charakterystycznymi dla japońskich miast są „Pacinka”, wielopiętrowe budynki, w których znajduje się tysiące automatów do gry. Otwarte od wczesnych godzin rannych do późnego wieczora są zawsze pełne amatorów hazardu. Tylko w pobliżu wieży telewizyjnej w Kioto naliczyłem dwa Pacinka.
Wracając do opisu podróży. W Kioto spędziliśmy dwa dni na intensywnym zwiedzaniu (a jest co), niestety nie udało się nam w tym czasie odwiedzić Pałacu Cesarskiego, który był zamknięty z powodu świąt noworocznych. Trwały one w Japonii przez pięć dni.
Następnie wyruszyliśmy do Tokio (Edo). Było to nasze pierwsze spotkanie z shinkansenem – super szybką koleją japońską. Do Tokio jechaliśmy shinkansenem Hikari, który tę trasę pokonał w dwie godziny. Ponieważ był to główny środek transportu w moich podróżach po Japonii poświęcę mu chwilę uwagi. Jest kilka linii obsługiwanych przez te pociągi. Ja podróżowałem na południowy zachód od Tokio do Hiroszimy linią, Tokaido natomiast na północny wschód od Tokio do Utsunomiya linią, Tohoku. Trasę południowo-zachodnią obsługują pociągi o nazwach: Nozomi, Hikari oraz Kodama, trasę północno-wschodnią Yamabiko, Aoba i Nasuno. Ze stacji Tokio shinkanseny w kierunku południowo-zachodnim odjeżdżają mniej więcej co 15 minut. Ponadto ponieważ Nozomi jest trochę szybszy od Hikari, która z kolei jedzie szybciej niż Kodama wymagana jest niesłychana precyzja. Na każdej stacji pociąg stoi dokładnie 3 minuty. W tym czasie podróżni muszą wysiąść i wsiąść. Wygląda to w ten sposób, że na peronie są dokładnie zaznaczone miejsca, przy których zatrzymują się poszczególne wagony. Przed wjazdem pociągu ustawia się tam kolejka podróżnych. Również w pociągu na 2-3 minuty przed wjazdem na stację ustawiają się przy wyjściu wysiadający pasażerowie. Gdy pociąg się zatrzyma następuje sprawna wymiana i po trzech minutach pociąg opuszcza stację. Na niektórych stacjach podczas tej operacji można zauważyć jak na sąsiednim torze z dużą szybkością przelatuje w tym samym kierunku „szybszy” shinkansen. Również po zakończeniu jazdy obsługa pociągu jest bardzo sprawna. Miałem możliwość obserwacji tego na dworcu w Tokio. Zanim jeszcze pociąg wjechał na stację w miejscach gdzie miały zatrzymać się poszczególne wagony, ustawiły się sprzątaczki ubrane w jednakowe czerwono-brązowe uniformy. Gdy tylko podróżni opuścili wagony obsługa w ciągu paru minut zamiotła podłogę, przestawiła siedzenia w drugą stronę i nowi pasażerowie mogli już zacząć podróż.
Niestety ten sposób podróżowania jest bardzo drogi. Aby obniżyć koszty należy jeszcze w Europie kupić Japan Rail Pass, który umożliwia nieograniczone podróże po całej Japonii przez tydzień, dwa lub trzy, w zależności od wykupionej opcji, wszystkimi (z wyjątkiem Nozomi) środkami transportu należącymi do JR a są to: pociągi, autobusy i promy.
Wracając do opisu naszej podróży. Po przybyciu do Tokio wynajęliśmy ryokan w dzielnicy Gotanda a następnie pojechaliśmy na Ginzę, główną ulicę Tokio.
Będąc na miejscu postanowiliśmy zjeść obiad. Ponieważ menu w restauracjach, może z wyjątkiem tych najdroższych, jest w języku japońskim, musieliśmy sobie radzić w inny sposób. Na miejsce posiłku wybieraliśmy te, które na wystawach prezentowały makiety oferowanych dań wraz z cenami. Były to małe lokale zawierające kilka stolików z krzesłami w stylu „zachodnim” po jednej stronie oraz część japońską po drugiej. Wyglądała ona tak, że na podwyższeniu znajdowały się niskie stoliki otoczone poduszkami. Goście po zostawieniu butów przed podwyższeniem, klękali na poduszkach i w tej pozycji zjadali posiłek. Zauważyłem, że dla Japończyka jest to normalna pozycja. Ja mogłem wytrzymać bez zmiany pozycji 2-3 minuty. Z wyborem dań radziliśmy sobie w ten sposób, że prosiliśmy kelnera aby wyszedł z nami na ulicę a następnie pokazywaliśmy mu te dania, które chcieliśmy zamówić. Czasami kelner trochę się bronił przed takim „porwaniem”. Oczywiście do zamówionych posiłków podawano nam pałeczki. Szczególnie w początkowej fazie pobytu w Japonii jedzenie tym sprzętem sprawiało mi trochę trudności. Poradziłem sobie w ten sposób, że nosiłem łyżeczkę do herbaty. Naprawdę niezwykłe, jak bardzo jest to użyteczny sprzęt. Czasami korzystałem z restauracji chińskich, które od japońskich różnią się tym, że oprócz pałeczek podają do zupy porcelanowe łyżki. Pozostałe posiłki jadłem w hotelu. Produkty kupowałem w sklepie i była to trochę loteria. Zanim się zorientowałem zdarzały się niespodzianki typu bułka z czekoladą w środku, którą chciałem zjeść z wędliną itp. Potem przestawiłem się głównie na gotowe dania japońskie i było już dobrze.
W Tokio spędziliśmy dwa dni, wykorzystując ten czas oczywiście na zwiedzanie. W tym czasie udało się nam zabłądzić tylko jeden raz. Następnie Ania pojechała do Tsukuby a ja zacząłem samodzielną podróż po Kraju Kwitnącej Wiśni.
Pierwszym etapem była Hiroszima oddalona od Tokio o około tysiąc kilometrów. Podróż zajęła mi cztery godziny tak, że o trzynastej byłem już na miejscu. Zaraz po wynajęciu pokoju wsiadłem w lokalny pociąg i pojechałem zwiedzić wyspę Miyajimę, znajdującą się w Setonaikai Inland Sea National Park. Wyspa słynie z Itsukushima Shrine (świątynia shintoistyczna), świątyń buddyjskich, położonych w pięknym parku rozciągającym się na całej wyspie oraz bramy „Otorii Gate”, która jest widoczna w czołówkach większości japońskich filmów. Wieczór spędziłem w Parku Pamięci w Hiroszimie. Samotny spacer był dla mnie dużym przeżyciem. Szczególne wrażenie robi „A-bomb Dome”, ruiny budynku wybudowanego w latach trzydziestych przez Czechów, nad którym na wysokości około 500 metrów wybuchła bomba.
Następnego dnia, we wtorek, rano zwiedziłem zamek w Himeji. Wybudowany w XIV wieku, jest jednym z największych i najbardziej znanych japońskich zamków obronnych. Podobne zamki widziałem w Osace i Hiroszimie. Cechą charakterystyczną tych budowli jest elewacja przypominająca piramidę, kolejne piętra są coraz mniejsze i z każdego poziomu wyrastają osobne dachy z wygiętymi trójkątnymi szczytami. Grzbiet najwyższego dachu zakończony jest złotymi smokami. Zamek w Himeji wyróżnia się tym, że jest cały pomalowany na biało oraz nigdy nie został zdobyty. Po południu byłem już w Osace, gdzie obejrzałem zamek oraz leżącą w centrum dzielnicę Namba. Na nocleg wybrałem Kioto, gdyż chciałem koniecznie zwiedzić Pałac Cesarski.
W środę, po wizycie w pałacu postanowiłem wymienić pieniądze. W tym celu wszedłem do pierwszego napotkanego banku. Po wyjaśnieniu o co mi chodzi zostałem zaproszony do poczekalni i poproszony o zajęcie miejsca w wygodnym fotelu. Za szybą widziałem dużą salę wypełnioną biurkami, przy których pracowali urzędnicy. Pani mój paszport i dolary położyła na tacy i zaniosła do urzędnika, który po wypełnieniu jakiś formularzy przesłał je następnemu ten z kolei następnemu i.t.d. Trwało to dobre dwadzieścia minut. Obserwując „wędrówkę” moich pieniędzy delektowałem się kawą i papierosami dostarczonymi mi w międzyczasie przez stewarda. W końcu Pani przyniosła mi z powrotem, oczywiście na tacy, paszport oraz jeny.
Pokrzepiony kawą złapałem pociąg i pojechałem do Okayamy, aby zobaczyć najdłuższy na świecie most kolejowo-drogowy: „Seto Ohashi Bridge”. Most ten łączy wyspy Honsiu i Shikoku. Jego łączna długość wynosi 12.3 km. i składa się z kilku połączonych mostów, z których pięć stanowią mosty wiszące a cztery mosty oparte na filarach. Widok mostu z miejscowości Sakaide na Shikoku jest naprawdę imponujący i wart poświęconego na tę podróż czasu.
Wieczorem wróciłem do Tokio. Na Gotandzie, idąc do „swojego” ryokanu zauważyłem „tube hotel”. Postanowiłem sprawdzić możliwość noclegu. Recepcjonista pozwolił mi obejrzeć obiekt przed podjęciem decyzji. Wzdłuż długiego korytarza po jednej stronie, na dwóch poziomach, znajdowały się kabiny sypialne po drugiej szafki na bagaż i odzież. Kabiny (tuby) miały wymiary 80x80x200 cm. i były wyposażone w telewizor i klimatyzację. Na końcu korytarza umieszczono łazienki. Należało się tam przebrać a następnie wśliznąć do tuby. Całość robiła dość klaustrofobiczne wrażenie. Ponieważ cena noclegu była porównywalna z ceną w ryokanie (około 40 USD) zrezygnowałem z noclegu w tym hotelu.
W czwartek wybrałem się na całodzienną wycieczkę do Nikko. Jest to turystyczna miejscowość położona w górach, w której znajduje się mauzoleum poświęcone pierwszemu szogunowi Ijejasu z rodu Tokugawa, zbudowane w stylu „japońskiego baroku”, przez jego wnuka szoguna Ijemicu. Na stokach wzgórz, wśród strzelistych kryptomerii (odmiana cisu), wzniesiono cały szereg budowli sakralnych. Jedna z nich Yomeimon Gate jest uważana za jeden z najpiękniejszych na świecie przykładów architektonicznej sztuki dekoracyjnej. W Japonii istnieje stare przysłowie, które mówi, że „kto nie widział Nikko, nie może mówić o pięknie. Myślę, że jest w nim dużo prawdy. Wieczorem oczywiście obowiązkowy spacer po Tokio.
W piątek rano wybrałem się do Kamakury. Obecnie jest to wypoczynkowa miejscowość położona nad Oceanem Spokojnym, gdzie wielu bogatych Japończyków posiada domy letniskowe. W XII – XIII wieku Kamakura była stolicą Szogunatu. Stąd w miasteczku jest wiele miejsc godnych polecenia. Jednym z nich jest siedemnastometrowej wysokości posąg Buddy Amity, wykonany z brązu, znajdujący się na otwartej przestrzeni. Innym położona na wzgórzu tuż przy oceanie świątynia poświęcona Kannon-bogini miłosierdzia, ze znajdującym się wewnątrz dziewięciometrowym posągiem bogini o jedenastu twarzach.
Wieczorem byłem już w Tsukubie, gdzie po wielu kłopotach udało mi się znaleźć hotel, w którym mieszkała Ania. Następne kilka dni spędziłem razem z Anią w Tsukubie. Tsukuba-miasto nauki została wybudowana od podstaw w latach sześćdziesiątych. Obecnie znajduje się tam uniwersytet oraz kilkaset laboratoriów badawczych. Samo miasto zostało zaprojektowane bardzo nowocześnie: poszczególne budynki uniwersyteckie oraz laboratoria są położone w parku, po którym można się poruszać jedynie pieszo lub na rowerach. Ulice zostały umieszczone na innym poziomie, można je przekraczać jedynie po kładkach dla pieszych. Również część mieszkalna miasta jest zaprojektowana tak aby ułatwić życie mieszkańcom. W 1985 odbyła się w Tsukubie światowa wystawa Expo 85.
Podczas mojego pobytu zostały zorganizowane dla nas dwie jednodniowe wycieczki: do Nikko (z przyjemnością zobaczyłem drugi raz) oraz do Mito. Miejscowość ta słynie z pięknego ogrodu i pawilonów, gdzie szoguni z rodu Tokugawa zapraszali uczonych i artystów na dyskusje o nauce i sztuce. W połowie stycznia kiedy tam byliśmy kwitły śliwy. Drzewa pokryte kwiatami, stojące na śniegu tworzyły bardzo malowniczy widok. Dla mnie Japonia będzie się zawsze kojarzyła z kwitnącymi drzewami śliw. I to była nasza ostatnia wycieczka po Japonii. Wracając do Tsukuby widzieliśmy ogniska palone przez mnichów na terenie świątyń. Palono w nich zużyte papierowe paski z modlitwami.
Japończycy są bardzo nowocześni, korzystają ze zdobyczy techniki, ale jednocześnie jest to naród o dużym umiłowaniu tradycji. Częstym widokiem na ulicach są kobiety ubrane w narodowy japoński strój. Dużą popularnością cieszą się ryokany. Mieszkania wielu rodzin są urządzone w tradycyjnym stylu. Przesądy są kultywowane niemniej niż w Polsce. Kobiety pragnące mieć dziecko ubierają w czerwono-białe sukienki małe kamienne figurki i umieszczają je w specjalnie przygotowanych miejscach przed niektórymi świątyniami. W świątyni Kiyomizu-Dera (Kioto) tryskają trzy źródełka. Napicie się wody z jednego ze źródełek wróży pannie szybkie zamążpójście Gdy tam byliśmy kolejka składała się z kilkudziesięciu panien. Również wszelkiego rodzaju modlitwy odgrywają dużą rolę w życiu przeciętnego Japończyka. Zarówno starsi jak i młodzież, przed podjęciem decyzji czy też przed ważnym życiowym wydarzeniem udają się do świątyni gdzie wykupują papierowe paski z odpowiednią modlitwą. Następnie wieszają te paski na gałęziach, płotach itd. przed świątyniami. Szczególnie widoczne było to w okresie noworocznym, który w Japonii trwa do połowy stycznia. Pod koniec tego okresu całe otoczenie świątyń było białe I to właśnie te paski były palone.
Ostatnim etapem wyprawy był lot nad środkową Syberią. Z lotniska Narita pod Tokio wystartowaliśmy o godzinie 10-tej. Widoczność podczas całego lotu była wyśmienita tak, że miałem możliwość podziwiania Syberii z wysokości 10 kilometrów. Góry, olbrzymie rzeki i żadnych widocznych osad ludzkich. Pierwszym miastem, które zobaczyłem od chwili opuszczenia Hokkaido, był St. Petersburg. O 14-tej cali i zdrowi wylądowaliśmy we Frankfurcie nad Menem.
Zwiedzanie Japonii zaczęliśmy szlakiem historycznych stolic. Najpierw pojechaliśmy do Nary, która była pierwszą stolicą w latach 761 – 794. Obecnie jest to małe urokliwe miasteczko z parkiem, w którym spacerują sarny oraz mnóstwem buddyjskich i shintoistycznych świątyń głównie z ósmego wieku. Drewniane, zawierające niekiedy olbrzymie posągi Buddy, przetrwały w nienaruszonym stanie XII wieków.
Jako miejsce noclegu wybraliśmy ryokan. Jest to typowy dla Japonii mały, rodzinny pensjonat wzorowany na XVI wiecznych zajazdach dla samurajów. Wystrój pokoju jest tradycyjny: na podłodze znajdują się słomiane maty (tatami), na których jest rozłożone posłanie oraz poduszki do siedzenia rozłożone wokół niskiego stolika. Okna od wewnątrz są ozdobione drewnianymi, przesuwanymi ramami wypełnionymi pergaminem. Buty należy zostawić przy wejściu do budynku. Na wyposażeniu pokoju znajduje się kimono, w którym można wyjść na ulicę a ponadto termos z wrzątkiem i zielona herbata. Oczywiście w pokoju jest telewizor a czasami nawet prywatna toaleta w stylu japońskim (toalety w stylu zachodnim są na korytarzu). W niektórych ryokanach, najczęściej w piwnicy, można znaleźć basen o wymiarach 3x3 metry wypełniony po brzegi ciepłą wodą. Po wzięciu prysznica można się w nim znakomicie zrelaksować. W tego typu pensjonatach nocowaliśmy podczas prawie całego pobytu w Japonii.
Następnym etapem naszej podróży było Kioto (Heian), stolica w latach 794 – 1868. Obecnie jest to duże nowoczesne miasto z wieżą telewizyjną umieszczoną tuż koło dworca kolejowego.
Kilka słów o japońskich miastach. Japonia została bardzo zniszczona podczas Drugiej Wojny Światowej, większość miast legła w gruzach. Odbudowując Japończycy wzorowali się na układzie urbanistycznym miast amerykańskich. Stąd współczesne centra miast japońskich charakteryzują się szerokimi ulicami biegnącymi w kierunkach północ południe oraz wschód zachód, przy których znajdują się kilkunastopiętrowe budynki. Zbaczając w bok z głównych arterii można natknąć się na typowe japońskie dzielnice zabudowane niskimi domkami z charakterystycznymi dachami oraz często wielkimi tablicami umieszczonymi, na froncie, z wypisanym nazwiskiem właściciela. Spotkaliśmy się nawet w takiej dzielnicy z miniaturowym, rodzinnym cmentarzykiem znajdującym się w ogródku. W takich dzielnicach zwraca uwagę mnóstwo przewodów elektrycznych rozwieszonych wzdłuż ulicy, tworzących zawiłą plątaninę. W uzupełnieniu opisu należy wspomnieć o bardzo nowoczesnych rozwiązaniach komunikacyjnych w japońskich miastach. Na przykład w Tokio z dworca autobusowego, znajdującego się w samym centrum miasta, prawie bezpośrednio wjeżdża się na autostradę poprowadzoną na wysokości trzeciego – czwartego piętra i w ten sposób opuszcza się miasto. Innymi obiektami charakterystycznymi dla japońskich miast są „Pacinka”, wielopiętrowe budynki, w których znajduje się tysiące automatów do gry. Otwarte od wczesnych godzin rannych do późnego wieczora są zawsze pełne amatorów hazardu. Tylko w pobliżu wieży telewizyjnej w Kioto naliczyłem dwa Pacinka.
Wracając do opisu podróży. W Kioto spędziliśmy dwa dni na intensywnym zwiedzaniu (a jest co), niestety nie udało się nam w tym czasie odwiedzić Pałacu Cesarskiego, który był zamknięty z powodu świąt noworocznych. Trwały one w Japonii przez pięć dni.
Następnie wyruszyliśmy do Tokio (Edo). Było to nasze pierwsze spotkanie z shinkansenem – super szybką koleją japońską. Do Tokio jechaliśmy shinkansenem Hikari, który tę trasę pokonał w dwie godziny. Ponieważ był to główny środek transportu w moich podróżach po Japonii poświęcę mu chwilę uwagi. Jest kilka linii obsługiwanych przez te pociągi. Ja podróżowałem na południowy zachód od Tokio do Hiroszimy linią, Tokaido natomiast na północny wschód od Tokio do Utsunomiya linią, Tohoku. Trasę południowo-zachodnią obsługują pociągi o nazwach: Nozomi, Hikari oraz Kodama, trasę północno-wschodnią Yamabiko, Aoba i Nasuno. Ze stacji Tokio shinkanseny w kierunku południowo-zachodnim odjeżdżają mniej więcej co 15 minut. Ponadto ponieważ Nozomi jest trochę szybszy od Hikari, która z kolei jedzie szybciej niż Kodama wymagana jest niesłychana precyzja. Na każdej stacji pociąg stoi dokładnie 3 minuty. W tym czasie podróżni muszą wysiąść i wsiąść. Wygląda to w ten sposób, że na peronie są dokładnie zaznaczone miejsca, przy których zatrzymują się poszczególne wagony. Przed wjazdem pociągu ustawia się tam kolejka podróżnych. Również w pociągu na 2-3 minuty przed wjazdem na stację ustawiają się przy wyjściu wysiadający pasażerowie. Gdy pociąg się zatrzyma następuje sprawna wymiana i po trzech minutach pociąg opuszcza stację. Na niektórych stacjach podczas tej operacji można zauważyć jak na sąsiednim torze z dużą szybkością przelatuje w tym samym kierunku „szybszy” shinkansen. Również po zakończeniu jazdy obsługa pociągu jest bardzo sprawna. Miałem możliwość obserwacji tego na dworcu w Tokio. Zanim jeszcze pociąg wjechał na stację w miejscach gdzie miały zatrzymać się poszczególne wagony, ustawiły się sprzątaczki ubrane w jednakowe czerwono-brązowe uniformy. Gdy tylko podróżni opuścili wagony obsługa w ciągu paru minut zamiotła podłogę, przestawiła siedzenia w drugą stronę i nowi pasażerowie mogli już zacząć podróż.
Niestety ten sposób podróżowania jest bardzo drogi. Aby obniżyć koszty należy jeszcze w Europie kupić Japan Rail Pass, który umożliwia nieograniczone podróże po całej Japonii przez tydzień, dwa lub trzy, w zależności od wykupionej opcji, wszystkimi (z wyjątkiem Nozomi) środkami transportu należącymi do JR a są to: pociągi, autobusy i promy.
Wracając do opisu naszej podróży. Po przybyciu do Tokio wynajęliśmy ryokan w dzielnicy Gotanda a następnie pojechaliśmy na Ginzę, główną ulicę Tokio.
Będąc na miejscu postanowiliśmy zjeść obiad. Ponieważ menu w restauracjach, może z wyjątkiem tych najdroższych, jest w języku japońskim, musieliśmy sobie radzić w inny sposób. Na miejsce posiłku wybieraliśmy te, które na wystawach prezentowały makiety oferowanych dań wraz z cenami. Były to małe lokale zawierające kilka stolików z krzesłami w stylu „zachodnim” po jednej stronie oraz część japońską po drugiej. Wyglądała ona tak, że na podwyższeniu znajdowały się niskie stoliki otoczone poduszkami. Goście po zostawieniu butów przed podwyższeniem, klękali na poduszkach i w tej pozycji zjadali posiłek. Zauważyłem, że dla Japończyka jest to normalna pozycja. Ja mogłem wytrzymać bez zmiany pozycji 2-3 minuty. Z wyborem dań radziliśmy sobie w ten sposób, że prosiliśmy kelnera aby wyszedł z nami na ulicę a następnie pokazywaliśmy mu te dania, które chcieliśmy zamówić. Czasami kelner trochę się bronił przed takim „porwaniem”. Oczywiście do zamówionych posiłków podawano nam pałeczki. Szczególnie w początkowej fazie pobytu w Japonii jedzenie tym sprzętem sprawiało mi trochę trudności. Poradziłem sobie w ten sposób, że nosiłem łyżeczkę do herbaty. Naprawdę niezwykłe, jak bardzo jest to użyteczny sprzęt. Czasami korzystałem z restauracji chińskich, które od japońskich różnią się tym, że oprócz pałeczek podają do zupy porcelanowe łyżki. Pozostałe posiłki jadłem w hotelu. Produkty kupowałem w sklepie i była to trochę loteria. Zanim się zorientowałem zdarzały się niespodzianki typu bułka z czekoladą w środku, którą chciałem zjeść z wędliną itp. Potem przestawiłem się głównie na gotowe dania japońskie i było już dobrze.
W Tokio spędziliśmy dwa dni, wykorzystując ten czas oczywiście na zwiedzanie. W tym czasie udało się nam zabłądzić tylko jeden raz. Następnie Ania pojechała do Tsukuby a ja zacząłem samodzielną podróż po Kraju Kwitnącej Wiśni.
Pierwszym etapem była Hiroszima oddalona od Tokio o około tysiąc kilometrów. Podróż zajęła mi cztery godziny tak, że o trzynastej byłem już na miejscu. Zaraz po wynajęciu pokoju wsiadłem w lokalny pociąg i pojechałem zwiedzić wyspę Miyajimę, znajdującą się w Setonaikai Inland Sea National Park. Wyspa słynie z Itsukushima Shrine (świątynia shintoistyczna), świątyń buddyjskich, położonych w pięknym parku rozciągającym się na całej wyspie oraz bramy „Otorii Gate”, która jest widoczna w czołówkach większości japońskich filmów. Wieczór spędziłem w Parku Pamięci w Hiroszimie. Samotny spacer był dla mnie dużym przeżyciem. Szczególne wrażenie robi „A-bomb Dome”, ruiny budynku wybudowanego w latach trzydziestych przez Czechów, nad którym na wysokości około 500 metrów wybuchła bomba.
Następnego dnia, we wtorek, rano zwiedziłem zamek w Himeji. Wybudowany w XIV wieku, jest jednym z największych i najbardziej znanych japońskich zamków obronnych. Podobne zamki widziałem w Osace i Hiroszimie. Cechą charakterystyczną tych budowli jest elewacja przypominająca piramidę, kolejne piętra są coraz mniejsze i z każdego poziomu wyrastają osobne dachy z wygiętymi trójkątnymi szczytami. Grzbiet najwyższego dachu zakończony jest złotymi smokami. Zamek w Himeji wyróżnia się tym, że jest cały pomalowany na biało oraz nigdy nie został zdobyty. Po południu byłem już w Osace, gdzie obejrzałem zamek oraz leżącą w centrum dzielnicę Namba. Na nocleg wybrałem Kioto, gdyż chciałem koniecznie zwiedzić Pałac Cesarski.
W środę, po wizycie w pałacu postanowiłem wymienić pieniądze. W tym celu wszedłem do pierwszego napotkanego banku. Po wyjaśnieniu o co mi chodzi zostałem zaproszony do poczekalni i poproszony o zajęcie miejsca w wygodnym fotelu. Za szybą widziałem dużą salę wypełnioną biurkami, przy których pracowali urzędnicy. Pani mój paszport i dolary położyła na tacy i zaniosła do urzędnika, który po wypełnieniu jakiś formularzy przesłał je następnemu ten z kolei następnemu i.t.d. Trwało to dobre dwadzieścia minut. Obserwując „wędrówkę” moich pieniędzy delektowałem się kawą i papierosami dostarczonymi mi w międzyczasie przez stewarda. W końcu Pani przyniosła mi z powrotem, oczywiście na tacy, paszport oraz jeny.
Pokrzepiony kawą złapałem pociąg i pojechałem do Okayamy, aby zobaczyć najdłuższy na świecie most kolejowo-drogowy: „Seto Ohashi Bridge”. Most ten łączy wyspy Honsiu i Shikoku. Jego łączna długość wynosi 12.3 km. i składa się z kilku połączonych mostów, z których pięć stanowią mosty wiszące a cztery mosty oparte na filarach. Widok mostu z miejscowości Sakaide na Shikoku jest naprawdę imponujący i wart poświęconego na tę podróż czasu.
Wieczorem wróciłem do Tokio. Na Gotandzie, idąc do „swojego” ryokanu zauważyłem „tube hotel”. Postanowiłem sprawdzić możliwość noclegu. Recepcjonista pozwolił mi obejrzeć obiekt przed podjęciem decyzji. Wzdłuż długiego korytarza po jednej stronie, na dwóch poziomach, znajdowały się kabiny sypialne po drugiej szafki na bagaż i odzież. Kabiny (tuby) miały wymiary 80x80x200 cm. i były wyposażone w telewizor i klimatyzację. Na końcu korytarza umieszczono łazienki. Należało się tam przebrać a następnie wśliznąć do tuby. Całość robiła dość klaustrofobiczne wrażenie. Ponieważ cena noclegu była porównywalna z ceną w ryokanie (około 40 USD) zrezygnowałem z noclegu w tym hotelu.
W czwartek wybrałem się na całodzienną wycieczkę do Nikko. Jest to turystyczna miejscowość położona w górach, w której znajduje się mauzoleum poświęcone pierwszemu szogunowi Ijejasu z rodu Tokugawa, zbudowane w stylu „japońskiego baroku”, przez jego wnuka szoguna Ijemicu. Na stokach wzgórz, wśród strzelistych kryptomerii (odmiana cisu), wzniesiono cały szereg budowli sakralnych. Jedna z nich Yomeimon Gate jest uważana za jeden z najpiękniejszych na świecie przykładów architektonicznej sztuki dekoracyjnej. W Japonii istnieje stare przysłowie, które mówi, że „kto nie widział Nikko, nie może mówić o pięknie. Myślę, że jest w nim dużo prawdy. Wieczorem oczywiście obowiązkowy spacer po Tokio.
W piątek rano wybrałem się do Kamakury. Obecnie jest to wypoczynkowa miejscowość położona nad Oceanem Spokojnym, gdzie wielu bogatych Japończyków posiada domy letniskowe. W XII – XIII wieku Kamakura była stolicą Szogunatu. Stąd w miasteczku jest wiele miejsc godnych polecenia. Jednym z nich jest siedemnastometrowej wysokości posąg Buddy Amity, wykonany z brązu, znajdujący się na otwartej przestrzeni. Innym położona na wzgórzu tuż przy oceanie świątynia poświęcona Kannon-bogini miłosierdzia, ze znajdującym się wewnątrz dziewięciometrowym posągiem bogini o jedenastu twarzach.
Wieczorem byłem już w Tsukubie, gdzie po wielu kłopotach udało mi się znaleźć hotel, w którym mieszkała Ania. Następne kilka dni spędziłem razem z Anią w Tsukubie. Tsukuba-miasto nauki została wybudowana od podstaw w latach sześćdziesiątych. Obecnie znajduje się tam uniwersytet oraz kilkaset laboratoriów badawczych. Samo miasto zostało zaprojektowane bardzo nowocześnie: poszczególne budynki uniwersyteckie oraz laboratoria są położone w parku, po którym można się poruszać jedynie pieszo lub na rowerach. Ulice zostały umieszczone na innym poziomie, można je przekraczać jedynie po kładkach dla pieszych. Również część mieszkalna miasta jest zaprojektowana tak aby ułatwić życie mieszkańcom. W 1985 odbyła się w Tsukubie światowa wystawa Expo 85.
Podczas mojego pobytu zostały zorganizowane dla nas dwie jednodniowe wycieczki: do Nikko (z przyjemnością zobaczyłem drugi raz) oraz do Mito. Miejscowość ta słynie z pięknego ogrodu i pawilonów, gdzie szoguni z rodu Tokugawa zapraszali uczonych i artystów na dyskusje o nauce i sztuce. W połowie stycznia kiedy tam byliśmy kwitły śliwy. Drzewa pokryte kwiatami, stojące na śniegu tworzyły bardzo malowniczy widok. Dla mnie Japonia będzie się zawsze kojarzyła z kwitnącymi drzewami śliw. I to była nasza ostatnia wycieczka po Japonii. Wracając do Tsukuby widzieliśmy ogniska palone przez mnichów na terenie świątyń. Palono w nich zużyte papierowe paski z modlitwami.
Japończycy są bardzo nowocześni, korzystają ze zdobyczy techniki, ale jednocześnie jest to naród o dużym umiłowaniu tradycji. Częstym widokiem na ulicach są kobiety ubrane w narodowy japoński strój. Dużą popularnością cieszą się ryokany. Mieszkania wielu rodzin są urządzone w tradycyjnym stylu. Przesądy są kultywowane niemniej niż w Polsce. Kobiety pragnące mieć dziecko ubierają w czerwono-białe sukienki małe kamienne figurki i umieszczają je w specjalnie przygotowanych miejscach przed niektórymi świątyniami. W świątyni Kiyomizu-Dera (Kioto) tryskają trzy źródełka. Napicie się wody z jednego ze źródełek wróży pannie szybkie zamążpójście Gdy tam byliśmy kolejka składała się z kilkudziesięciu panien. Również wszelkiego rodzaju modlitwy odgrywają dużą rolę w życiu przeciętnego Japończyka. Zarówno starsi jak i młodzież, przed podjęciem decyzji czy też przed ważnym życiowym wydarzeniem udają się do świątyni gdzie wykupują papierowe paski z odpowiednią modlitwą. Następnie wieszają te paski na gałęziach, płotach itd. przed świątyniami. Szczególnie widoczne było to w okresie noworocznym, który w Japonii trwa do połowy stycznia. Pod koniec tego okresu całe otoczenie świątyń było białe I to właśnie te paski były palone.
Ostatnim etapem wyprawy był lot nad środkową Syberią. Z lotniska Narita pod Tokio wystartowaliśmy o godzinie 10-tej. Widoczność podczas całego lotu była wyśmienita tak, że miałem możliwość podziwiania Syberii z wysokości 10 kilometrów. Góry, olbrzymie rzeki i żadnych widocznych osad ludzkich. Pierwszym miastem, które zobaczyłem od chwili opuszczenia Hokkaido, był St. Petersburg. O 14-tej cali i zdrowi wylądowaliśmy we Frankfurcie nad Menem.
Japonia - Kraj Kwitnącej Śliwy.
Z Frankfurtu wystartowaliśmy, 31 grudnia. Lot do Osaki, Boeingiem 747, trwał 12 godzin. W tym czasie trzy razy świętowaliśmy Nowy Rok: o 16-tej, czasu europejskiego, Nowy Rok zaczynał się w Japonii, o 20-tej przelatywaliśmy nad strefą czasową, w której właśnie wybiła północ natomiast o ósmej rano, czasu japońskiego, Nowy Rok zaczął się w Europie co zostało uroczyście ogłoszone przez kapitana samolotu. Około 9-tej wylądowaliśmy na lotnisku Kansai pod Osaką.
Zwiedzanie Japonii zaczęliśmy szlakiem historycznych stolic. Najpierw pojechaliśmy do Nary, która była pierwszą stolicą w latach 761 – 794. Obecnie jest to małe urokliwe miasteczko z parkiem, w którym spacerują sarny oraz mnóstwem buddyjskich i shintoistycznych świątyń głównie z ósmego wieku. Drewniane, zawierające niekiedy olbrzymie posągi Buddy, przetrwały w nienaruszonym stanie XII wieków.
Jako miejsce noclegu wybraliśmy ryokan. Jest to typowy dla Japonii mały, rodzinny pensjonat wzorowany na XVI wiecznych zajazdach dla samurajów. Wystrój pokoju jest tradycyjny: na podłodze znajdują się słomiane maty (tatami), na których jest rozłożone posłanie oraz poduszki do siedzenia rozłożone wokół niskiego stolika. Okna od wewnątrz są ozdobione drewnianymi, przesuwanymi ramami wypełnionymi pergaminem. Buty należy zostawić przy wejściu do budynku. Na wyposażeniu pokoju znajduje się kimono, w którym można wyjść na ulicę a ponadto termos z wrzątkiem i zielona herbata. Oczywiście w pokoju jest telewizor a czasami nawet prywatna toaleta w stylu japońskim (toalety w stylu zachodnim są na korytarzu). W niektórych ryokanach, najczęściej w piwnicy, można znaleźć basen o wymiarach 3x3 metry wypełniony po brzegi ciepłą wodą. Po wzięciu prysznica można się w nim znakomicie zrelaksować. W tego typu pensjonatach nocowaliśmy podczas prawie całego pobytu w Japonii.
Następnym etapem naszej podróży było Kioto (Heian), stolica w latach 794 – 1868. Obecnie jest to duże nowoczesne miasto z wieżą telewizyjną umieszczoną tuż koło dworca kolejowego.
Kilka słów o japońskich miastach. Japonia została bardzo zniszczona podczas Drugiej Wojny Światowej, większość miast legła w gruzach. Odbudowując Japończycy wzorowali się na układzie urbanistycznym miast amerykańskich. Stąd współczesne centra miast japońskich charakteryzują się szerokimi ulicami biegnącymi w kierunkach północ południe oraz wschód zachód, przy których znajdują się kilkunastopiętrowe budynki. Zbaczając w bok z głównych arterii można natknąć się na typowe japońskie dzielnice zabudowane niskimi domkami z charakterystycznymi dachami oraz często wielkimi tablicami umieszczonymi, na froncie, z wypisanym nazwiskiem właściciela. Spotkaliśmy się nawet w takiej dzielnicy z miniaturowym, rodzinnym cmentarzykiem znajdującym się w ogródku. W takich dzielnicach zwraca uwagę mnóstwo przewodów elektrycznych rozwieszonych wzdłuż ulicy, tworzących zawiłą plątaninę. W uzupełnieniu opisu należy wspomnieć o bardzo nowoczesnych rozwiązaniach komunikacyjnych w japońskich miastach. Na przykład w Tokio z dworca autobusowego, znajdującego się w samym centrum miasta, prawie bezpośrednio wjeżdża się na autostradę poprowadzoną na wysokości trzeciego – czwartego piętra i w ten sposób opuszcza się miasto. Innymi obiektami charakterystycznymi dla japońskich miast są „Pacinka”, wielopiętrowe budynki, w których znajduje się tysiące automatów do gry. Otwarte od wczesnych godzin rannych do późnego wieczora są zawsze pełne amatorów hazardu. Tylko w pobliżu wieży telewizyjnej w Kioto naliczyłem dwa Pacinka.
Wracając do opisu podróży. W Kioto spędziliśmy dwa dni na intensywnym zwiedzaniu (a jest co), niestety nie udało się nam w tym czasie odwiedzić Pałacu Cesarskiego, który był zamknięty z powodu świąt noworocznych. Trwały one w Japonii przez pięć dni.
Następnie wyruszyliśmy do Tokio (Edo). Było to nasze pierwsze spotkanie z shinkansenem – super szybką koleją japońską. Do Tokio jechaliśmy shinkansenem Hikari, który tę trasę pokonał w dwie godziny. Ponieważ był to główny środek transportu w moich podróżach po Japonii poświęcę mu chwilę uwagi. Jest kilka linii obsługiwanych przez te pociągi. Ja podróżowałem na południowy zachód od Tokio do Hiroszimy linią, Tokaido natomiast na północny wschód od Tokio do Utsunomiya linią, Tohoku. Trasę południowo-zachodnią obsługują pociągi o nazwach: Nozomi, Hikari oraz Kodama, trasę północno-wschodnią Yamabiko, Aoba i Nasuno. Ze stacji Tokio shinkanseny w kierunku południowo-zachodnim odjeżdżają mniej więcej co 15 minut. Ponadto ponieważ Nozomi jest trochę szybszy od Hikari, która z kolei jedzie szybciej niż Kodama wymagana jest niesłychana precyzja. Na każdej stacji pociąg stoi dokładnie 3 minuty. W tym czasie podróżni muszą wysiąść i wsiąść. Wygląda to w ten sposób, że na peronie są dokładnie zaznaczone miejsca, przy których zatrzymują się poszczególne wagony. Przed wjazdem pociągu ustawia się tam kolejka podróżnych. Również w pociągu na 2-3 minuty przed wjazdem na stację ustawiają się przy wyjściu wysiadający pasażerowie. Gdy pociąg się zatrzyma następuje sprawna wymiana i po trzech minutach pociąg opuszcza stację. Na niektórych stacjach podczas tej operacji można zauważyć jak na sąsiednim torze z dużą szybkością przelatuje w tym samym kierunku „szybszy” shinkansen. Również po zakończeniu jazdy obsługa pociągu jest bardzo sprawna. Miałem możliwość obserwacji tego na dworcu w Tokio. Zanim jeszcze pociąg wjechał na stację w miejscach gdzie miały zatrzymać się poszczególne wagony, ustawiły się sprzątaczki ubrane w jednakowe czerwono-brązowe uniformy. Gdy tylko podróżni opuścili wagony obsługa w ciągu paru minut zamiotła podłogę, przestawiła siedzenia w drugą stronę i nowi pasażerowie mogli już zacząć podróż.
Niestety ten sposób podróżowania jest bardzo drogi. Aby obniżyć koszty należy jeszcze w Europie kupić Japan Rail Pass, który umożliwia nieograniczone podróże po całej Japonii przez tydzień, dwa lub trzy, w zależności od wykupionej opcji, wszystkimi (z wyjątkiem Nozomi) środkami transportu należącymi do JR a są to: pociągi, autobusy i promy.
Wracając do opisu naszej podróży. Po przybyciu do Tokio wynajęliśmy ryokan w dzielnicy Gotanda a następnie pojechaliśmy na Ginzę, główną ulicę Tokio.
Będąc na miejscu postanowiliśmy zjeść obiad. Ponieważ menu w restauracjach, może z wyjątkiem tych najdroższych, jest w języku japońskim, musieliśmy sobie radzić w inny sposób. Na miejsce posiłku wybieraliśmy te, które na wystawach prezentowały makiety oferowanych dań wraz z cenami. Były to małe lokale zawierające kilka stolików z krzesłami w stylu „zachodnim” po jednej stronie oraz część japońską po drugiej. Wyglądała ona tak, że na podwyższeniu znajdowały się niskie stoliki otoczone poduszkami. Goście po zostawieniu butów przed podwyższeniem, klękali na poduszkach i w tej pozycji zjadali posiłek. Zauważyłem, że dla Japończyka jest to normalna pozycja. Ja mogłem wytrzymać bez zmiany pozycji 2-3 minuty. Z wyborem dań radziliśmy sobie w ten sposób, że prosiliśmy kelnera aby wyszedł z nami na ulicę a następnie pokazywaliśmy mu te dania, które chcieliśmy zamówić. Czasami kelner trochę się bronił przed takim „porwaniem”. Oczywiście do zamówionych posiłków podawano nam pałeczki. Szczególnie w początkowej fazie pobytu w Japonii jedzenie tym sprzętem sprawiało mi trochę trudności. Poradziłem sobie w ten sposób, że nosiłem łyżeczkę do herbaty. Naprawdę niezwykłe, jak bardzo jest to użyteczny sprzęt. Czasami korzystałem z restauracji chińskich, które od japońskich różnią się tym, że oprócz pałeczek podają do zupy porcelanowe łyżki. Pozostałe posiłki jadłem w hotelu. Produkty kupowałem w sklepie i była to trochę loteria. Zanim się zorientowałem zdarzały się niespodzianki typu bułka z czekoladą w środku, którą chciałem zjeść z wędliną itp. Potem przestawiłem się głównie na gotowe dania japońskie i było już dobrze.
W Tokio spędziliśmy dwa dni, wykorzystując ten czas oczywiście na zwiedzanie. W tym czasie udało się nam zabłądzić tylko jeden raz. Następnie Ania pojechała do Tsukuby a ja zacząłem samodzielną podróż po Kraju Kwitnącej Wiśni.
Pierwszym etapem była Hiroszima oddalona od Tokio o około tysiąc kilometrów. Podróż zajęła mi cztery godziny tak, że o trzynastej byłem już na miejscu. Zaraz po wynajęciu pokoju wsiadłem w lokalny pociąg i pojechałem zwiedzić wyspę Miyajimę, znajdującą się w Setonaikai Inland Sea National Park. Wyspa słynie z Itsukushima Shrine (świątynia shintoistyczna), świątyń buddyjskich, położonych w pięknym parku rozciągającym się na całej wyspie oraz bramy „Otorii Gate”, która jest widoczna w czołówkach większości japońskich filmów. Wieczór spędziłem w Parku Pamięci w Hiroszimie. Samotny spacer był dla mnie dużym przeżyciem. Szczególne wrażenie robi „A-bomb Dome”, ruiny budynku wybudowanego w latach trzydziestych przez Czechów, nad którym na wysokości około 500 metrów wybuchła bomba.
Następnego dnia, we wtorek, rano zwiedziłem zamek w Himeji. Wybudowany w XIV wieku, jest jednym z największych i najbardziej znanych japońskich zamków obronnych. Podobne zamki widziałem w Osace i Hiroszimie. Cechą charakterystyczną tych budowli jest elewacja przypominająca piramidę, kolejne piętra są coraz mniejsze i z każdego poziomu wyrastają osobne dachy z wygiętymi trójkątnymi szczytami. Grzbiet najwyższego dachu zakończony jest złotymi smokami. Zamek w Himeji wyróżnia się tym, że jest cały pomalowany na biało oraz nigdy nie został zdobyty. Po południu byłem już w Osace, gdzie obejrzałem zamek oraz leżącą w centrum dzielnicę Namba. Na nocleg wybrałem Kioto, gdyż chciałem koniecznie zwiedzić Pałac Cesarski.
W środę, po wizycie w pałacu postanowiłem wymienić pieniądze. W tym celu wszedłem do pierwszego napotkanego banku. Po wyjaśnieniu o co mi chodzi zostałem zaproszony do poczekalni i poproszony o zajęcie miejsca w wygodnym fotelu. Za szybą widziałem dużą salę wypełnioną biurkami, przy których pracowali urzędnicy. Pani mój paszport i dolary położyła na tacy i zaniosła do urzędnika, który po wypełnieniu jakiś formularzy przesłał je następnemu ten z kolei następnemu i.t.d. Trwało to dobre dwadzieścia minut. Obserwując „wędrówkę” moich pieniędzy delektowałem się kawą i papierosami dostarczonymi mi w międzyczasie przez stewarda. W końcu Pani przyniosła mi z powrotem, oczywiście na tacy, paszport oraz jeny.
Pokrzepiony kawą złapałem pociąg i pojechałem do Okayamy, aby zobaczyć najdłuższy na świecie most kolejowo-drogowy: „Seto Ohashi Bridge”. Most ten łączy wyspy Honsiu i Shikoku. Jego łączna długość wynosi 12.3 km. i składa się z kilku połączonych mostów, z których pięć stanowią mosty wiszące a cztery mosty oparte na filarach. Widok mostu z miejscowości Sakaide na Shikoku jest naprawdę imponujący i wart poświęconego na tę podróż czasu.
Wieczorem wróciłem do Tokio. Na Gotandzie, idąc do „swojego” ryokanu zauważyłem „tube hotel”. Postanowiłem sprawdzić możliwość noclegu. Recepcjonista pozwolił mi obejrzeć obiekt przed podjęciem decyzji. Wzdłuż długiego korytarza po jednej stronie, na dwóch poziomach, znajdowały się kabiny sypialne po drugiej szafki na bagaż i odzież. Kabiny (tuby) miały wymiary 80x80x200 cm. i były wyposażone w telewizor i klimatyzację. Na końcu korytarza umieszczono łazienki. Należało się tam przebrać a następnie wśliznąć do tuby. Całość robiła dość klaustrofobiczne wrażenie. Ponieważ cena noclegu była porównywalna z ceną w ryokanie (około 40 USD) zrezygnowałem z noclegu w tym hotelu.
W czwartek wybrałem się na całodzienną wycieczkę do Nikko. Jest to turystyczna miejscowość położona w górach, w której znajduje się mauzoleum poświęcone pierwszemu szogunowi Ijejasu z rodu Tokugawa, zbudowane w stylu „japońskiego baroku”, przez jego wnuka szoguna Ijemicu. Na stokach wzgórz, wśród strzelistych kryptomerii (odmiana cisu), wzniesiono cały szereg budowli sakralnych. Jedna z nich Yomeimon Gate jest uważana za jeden z najpiękniejszych na świecie przykładów architektonicznej sztuki dekoracyjnej. W Japonii istnieje stare przysłowie, które mówi, że „kto nie widział Nikko, nie może mówić o pięknie. Myślę, że jest w nim dużo prawdy. Wieczorem oczywiście obowiązkowy spacer po Tokio.
W piątek rano wybrałem się do Kamakury. Obecnie jest to wypoczynkowa miejscowość położona nad Oceanem Spokojnym, gdzie wielu bogatych Japończyków posiada domy letniskowe. W XII – XIII wieku Kamakura była stolicą Szogunatu. Stąd w miasteczku jest wiele miejsc godnych polecenia. Jednym z nich jest siedemnastometrowej wysokości posąg Buddy Amity, wykonany z brązu, znajdujący się na otwartej przestrzeni. Innym położona na wzgórzu tuż przy oceanie świątynia poświęcona Kannon-bogini miłosierdzia, ze znajdującym się wewnątrz dziewięciometrowym posągiem bogini o jedenastu twarzach.
Wieczorem byłem już w Tsukubie, gdzie po wielu kłopotach udało mi się znaleźć hotel, w którym mieszkała Ania. Następne kilka dni spędziłem razem z Anią w Tsukubie. Tsukuba-miasto nauki została wybudowana od podstaw w latach sześćdziesiątych. Obecnie znajduje się tam uniwersytet oraz kilkaset laboratoriów badawczych. Samo miasto zostało zaprojektowane bardzo nowocześnie: poszczególne budynki uniwersyteckie oraz laboratoria są położone w parku, po którym można się poruszać jedynie pieszo lub na rowerach. Ulice zostały umieszczone na innym poziomie, można je przekraczać jedynie po kładkach dla pieszych. Również część mieszkalna miasta jest zaprojektowana tak aby ułatwić życie mieszkańcom. W 1985 odbyła się w Tsukubie światowa wystawa Expo 85.
Podczas mojego pobytu zostały zorganizowane dla nas dwie jednodniowe wycieczki: do Nikko (z przyjemnością zobaczyłem drugi raz) oraz do Mito. Miejscowość ta słynie z pięknego ogrodu i pawilonów, gdzie szoguni z rodu Tokugawa zapraszali uczonych i artystów na dyskusje o nauce i sztuce. W połowie stycznia kiedy tam byliśmy kwitły śliwy. Drzewa pokryte kwiatami, stojące na śniegu tworzyły bardzo malowniczy widok. Dla mnie Japonia będzie się zawsze kojarzyła z kwitnącymi drzewami śliw. I to była nasza ostatnia wycieczka po Japonii. Wracając do Tsukuby widzieliśmy ogniska palone przez mnichów na terenie świątyń. Palono w nich zużyte papierowe paski z modlitwami.
Japończycy są bardzo nowocześni, korzystają ze zdobyczy techniki, ale jednocześnie jest to naród o dużym umiłowaniu tradycji. Częstym widokiem na ulicach są kobiety ubrane w narodowy japoński strój. Dużą popularnością cieszą się ryokany. Mieszkania wielu rodzin są urządzone w tradycyjnym stylu. Przesądy są kultywowane niemniej niż w Polsce. Kobiety pragnące mieć dziecko ubierają w czerwono-białe sukienki małe kamienne figurki i umieszczają je w specjalnie przygotowanych miejscach przed niektórymi świątyniami. W świątyni Kiyomizu-Dera (Kioto) tryskają trzy źródełka. Napicie się wody z jednego ze źródełek wróży pannie szybkie zamążpójście Gdy tam byliśmy kolejka składała się z kilkudziesięciu panien. Również wszelkiego rodzaju modlitwy odgrywają dużą rolę w życiu przeciętnego Japończyka. Zarówno starsi jak i młodzież, przed podjęciem decyzji czy też przed ważnym życiowym wydarzeniem udają się do świątyni gdzie wykupują papierowe paski z odpowiednią modlitwą. Następnie wieszają te paski na gałęziach, płotach itd. przed świątyniami. Szczególnie widoczne było to w okresie noworocznym, który w Japonii trwa do połowy stycznia. Pod koniec tego okresu całe otoczenie świątyń było białe I to właśnie te paski były palone.
Ostatnim etapem wyprawy był lot nad środkową Syberią. Z lotniska Narita pod Tokio wystartowaliśmy o godzinie 10-tej. Widoczność podczas całego lotu była wyśmienita tak, że miałem możliwość podziwiania Syberii z wysokości 10 kilometrów. Góry, olbrzymie rzeki i żadnych widocznych osad ludzkich. Pierwszym miastem, które zobaczyłem od chwili opuszczenia Hokkaido, był St. Petersburg. O 14-tej cali i zdrowi wylądowaliśmy we Frankfurcie nad Menem.
Dodane komentarze
jedrzej 2007-02-16 10:19:05
W artykułach, które umieszczam na stronie Globtrotera opisuje głónie swoje wspomnienia z podróży po danym kraju. Być może, że Ktoś znajdzie tam kilka uwag praktycznych. W dziale Drogowskazy, przy krajach na temat których, mam "coś do powiedzenia" umieściłem linki do mnie i z chęcią odpowiem na każde pytanie (oczywiście o ile będę potrafił).Ogólnie Japonia jest około półtora raza droższa niż np. Niemcy.Akinom 2007-02-16 02:52:10
Dlaczego nic nie wspominacie o cenach?.Dla kogos kto sie wybiera do Japonii ten aspekt jest bardzo wazny, bowiem czyz nie prawa ze Japonia jest jednym z najdrozszych krajow swiata?Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.