Artykuły i relacje z podróży Globtroterów

Niedziela w stolicy Meksyku, czyli od UNAM do "Garibaldiego" > MEKSYK


Qudidas Qudidas Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Poranek na spokojnych peryferiach, wokół obiektów uniwersyteckich i Stadionu Olimpijskiego. Potem park kultury i wypoczynku w dzielnicy Chapultepec, jego atrakcje i propozycje na wolny od pracy dzień. Spacer przez Paseo de la Reforma, wreszcie relaks na Placu Garibaldiego, przy muzyce i tequli. To propozycja na jeden dzień po stolicy Meksyku. Polecam. Darek Strzelecki

Najdłuższa ulica kraju Avenida de los Insurgentes z północy na południe miasta ma podobno 28 kilometrów i 800 metrów. Szeroka aleja, najszybszy sposób wydostania się w okolice UNAM - największego w Ameryce Łacińskiej uniwersytetu oraz Stadionu Olimpijskiego - gospodarza igrzysk z 1968 roku.
W cieniu drzew lub na otwartych trawnikach przyswająjący wiedzę żacy. Nienaturalny spokój. Idealne miejsce do studiów i pracy naukowej. Kilka „Nobli”, w historii uczelni, stanowi tego najlepsze potwierdzenie. Na charakterystycznym budynku biblioteki, mozaiki Juana O’Gormana – obrazy osiagnięć naukowych w dziejach Meksyku. Przeciętne, choć można polemizować.
Okolica stadionu również wymarła. Odkąd pojawia się konkurencyjny Estadio Azteca, liczba znaczących imprez na olimpijskim obiekcie zdecydowanie spada.


Kolejka przed wejściem do Museo Nacional de Antropologia, przypomina polską rzeczywistość, kiedy „rzucano” do sklepu parówki. Swoje należy odczekać. Sporo tu uczniów i studentów z notesami w rękach. Szczęśliwie, dość szybko znajdujemy się na dziedzińcu pod betonowym dachem utrzymywanym na rzeźbionej jedenastometrowej podporze, stanowiącej fontannę. Ktoś słyszał, że dach to największa na świecie powierzchnia oparta na jednym słupie. Nic szczególnego. Chwila odpoczynku na ławce. Tłum rozpierzcha się po salach poświęconych kulturom Mezoameryki. My zbieramy siły przed „końską” dawką historii w pigułce. Jak w Luwrze, Ermitażu, czy Muzeum Watykańskim - ważne, by odnaleźć te najcenniejsze: „Kamień Słońca” – dwudziestopięciotonowy kalendarz aztecki, kamienną maskę pogrzebową z Teotihuacanu, czy „Głowy Olmeckie”, czyli z języka nahuatl głowy „mieszkańców krainy kauczuku”, gigantyczne rzeźby stworzone przez praprzodków Meksykanów. To Olmekowie są tymi, którzy na tereny dzisiejszego Meksyku przywędrowali ponad 1200 lat przed naszą erą z terenu Syberii, via Cieśnina Beringa, tworząc „kulturę – matkę”, z której czerpały późniejsze plemiona Indian.
Żeby ogarnąć wszystko, trzeba byłoby poświęcić w muzeum kilka dni. Nie ma takiej potrzeby.

Niedzielne popołudnie w najbardziej znanym parku kultury i wypoczynku stolicy Meksyku – lesie Chapultepec, niczym nie różni się od przeciętnego miejsca o podobnym charakterze. Tłumy ludzi, kramów, dzieci z balonami, podążającymi do zoo, muzeów, czy popływać łodziami. Sprzedający pamiątki przekonuje turystów do zakupu gipsowego odlewu „Kamienia Słońca”. Gdzieś w pobliżu muzyka i głośne zapowiedzi jakiegoś widowiska. Oto występ voladores, czyli „latających”. Komercyjne przedstawienie dawnego indiańskiego tańca na cześć Słońca. Trzydziestometrowy słup ze stopniami i siedziskiem na wierzchołku, gdzie jeden z pięciu aktorów, zajmuje miejsce, i gra prymitywną melodię na fujarce. Pozostali, przywiązani linami do nóg rzucają się głową w dół w taki sposób, iż plaftorma u szczytu słupa zaczyna się kręcić, a tancerze obracają się z rozpostartymi rękoma, symetrycznie względem pala, „odkręcając” linę. Czwórka wykonawców robi trzynaście obrotów, zbliżając się na coraz dłuższej linie, ku ziemi. Łączne pięćdziesiąt dwa obroty mają symbolizować cykl w kalendarzu, używanym przez cywilizacje indiańskie. Kilkanaście minut występu kończą gromkie oklaski zgromadzonych.
Trwająca wokół jarmarczna atmosfera nie zachęca do wejścia na parkowe wzgórze „Koników Polnych”, bo tak tłumaczy się nazwę Chapultepec. Nie kuszą nas wnętrza znajdującego się na nim zamku. Chcemy jedynie zaspokoić ciekawość, zobaczyć ile zmieniło się w ciągu zaledwie kilkuset lat, od XVI wieku, gdy, wzgórze stanowiło klif nad jeziorem Texcoco.
Oto położony na dawnym brzegu, osiemnastowieczny „castillo” w swej okazałości. Pierwotnie wojskowa akademia, potem bastion obrońców Meksyku w czasie wojny z USA, wreszcie siedziba cesarza Maksymiliana Habsburga i meksykańskich prezydentów do 1940 roku. Jedyny zamek na kontynencie amerykańskim….

Okres, po ogłoszeniu niepodległości, to czas nieustannych niepokojów i wewnętrznych walk. W ciągu niespełna pięćdziesięciu lat, trzydzieści razy zmienia się prezydent. Gdy Texas ogłasza, że wychodzi z państwa meksykańskiego i staje się częścią USA, wybucha dodatkowo konflikt międzynarodowy. Zła organizacja wojsk i dowodzenie, doprowadzają do zajęcia stolicy Meksyku przez Amerykanów. 13 sierpnia 1847. Ostatnim bastionem walk z „gringos” staje się zamek – szkoła wojskowa, której do ostatniego żołnierza broni grupa kadetów. Podanie głosi, iż świadomość nieuchronnej klęski ostatnich pozostałych przy życiu sześciu obrońców, prowadzi ich do dramatycznej decyzji. Zawijają się w narodowe flagi Meksyku i skaczą z zamkowej wieży….
Kiedy w 1848 roku kończy się trzyletnia wojna, władze oficjalnie godzą się na odłączenie olbrzymiej części swojego terytorium: oprócz Teksasu, jeszcze Kaliforni i Nowego Meksyku.
W latach pięćdziesiątych XIX wieku indiański prawnik Benito Juarez stając na czele kraju, wprowadza przepisy, pozwalające na opanowanie chaosu. Kościół i wojsko będąc w opozycji wobec zmian, doprowadzają do kolejnych, tym razem wewnętrznych zamieszek. O niespłacane przez Meksyk długi upominają się Francuzi. Wchodzą w układ z przeciwnikami Juareza, powołując na tron cesarza Maksymiliana Habsburga. Okupacja ostatecznie kończy się wycofaniem przez Napoleona III wojsk, i rozstrzelaniem cesarza, co uwiecznia później na płótnie Edouard Manet.

Do hotelu wracamy pieszo. Poznanie pomników i zabudowy Paseo de la Reforma, nawiązujacej nazwą do dziewiętnastowiecznych reform Benito Juareza, wydaje się kanonem. Szeroka reprezentacyjna aleja - pomysł cesarza Maksymiliana z 1860 roku. Jakby kopia paryskich Champs-Elysees. Spacer w niedzielne popołudnie nie jest tak uciążliwy, jak w dzień powszedni.
Pierwszy mijany obiekt stanowi fontanna z Dianą – rzymską boginią łowów, odpowiedniczką greckiej Artemidy, którą ponoć na pewien czas władze miasta zasłoniły, gdyż miały urażać uczucia, wrażliwych na nagość mieszkańców.
Najbardziej znanym pomnikiem jest trzydziestosześciometrowa, pokryta złotem, statua Anioła Niepodległości z 1910 roku. Z daleka do złudzenia przypomina berlińską Kolumnę Zwycięstwa (Siegessäule). Hołd dla bohaterów walk przeciwko władzy kolonialnej, grobowiec kilku z nich. Rondo, na środku którego Monumento a la Independencia dziś spokojne. Nie ma jednak szans przejechać, a nawet tędy przejść, gdy Meksykanie świętują piłkarskie zwycięstwa, czy urządzają polityczne demonstracje.
Nieopodal, pod numerem 505, widoczny prawie z każdego miejsca stolicy, mierzący dwieście dwadzieścia sześć metrów drapacz chmur – Torre Mayor, mający wytrzymać wstrząsy ziemskie do 8,5 stopni w skali Richtera. Podobnie ma się sprawa z następnym wysokościowcem – giełdą Bolsa de Valores.
Obojętnie przechodzimy obok ambasad, czy pomnika Cuauhtemoca – ostatniego wodza azteckiego, prowadzącego Indian przeciwko Hiszpanom, po obaleniu Montezumy II. Obojętny jest nam również monument Kolumba. Zmęczenie bierze górę, choć jest ktoś, kto wyraża ochotę uczestnictwa w nabożeństwie niedzielnym w niedalekim kościele San Hipolito.


Gdy pojawia się pomysł spędzenia wieczoru na Placu Garibaldiego, nie ma większego entuzjazmu. Fizyczna niemoc, czy zdrowy rozsądek? Plotka głosi, że jest to jedno z bardziej niebezpiecznych miejsc w mieście Meksyk. Mimo tego, chęć poznania miejskiego folkloru bierze górę nad lenistwem. Tym razem środkiem transportu jest metro.
Ponad dwustukilometrowa sieć podziemnej kolei, budowanej od 1969 roku, pozwala na przemieszczanie się kilku milionom ludzi dziennie. Przestronne podziemia pełne sklepików, dzikich handlarzy, barów, kwiaciarzy, bezdomnych, żebrzących dzieci, grajków i akwizytorów. „Ludzie metra”. Bazar rzeczy wszelkich i niepotrzebnych.
Koszt przejażdżki niespotykanie niski. Miejscowa młodzież mimo to przeskakuje przez nieszczelne wejście obok leciwego kasownika wsysającego bilety niczym toaleta samolotu. Czasem można wejść przez bramkę bezpośrednio za kimś, kto bilet skasował. Samo życie. Mimo uszczerbków w dopływie pieniędzy do kasy zarządcy, metro ma 11 tras. Z wyjątkiem linii „A” wagony poruszają się na gumowych kołach, jak te z niektórych linii paryskich. I jak w innych miejscach na świecie, tak i tu podziemna kolej ma swoją historię: a to odkrycie azteckiej świątyni, a to mamut z dziesiątego tysiąclecia przd naszą erą…. Szczęśliwie, zderzenia pociągów, jak to kiedyś miało miejsce na stacji Viaducto, to rzadkość.
Na przystanek „Hidalgo” z piskiem wtaczają się wagony kolei. Na peronie tłum. Zapowiedź zamknięcia drzwi nie jest bynajmniej spowodowana zakończeniem wsiadania. Drzwi pociągu otwarte są tylko dwadzieścia sekund. Kto nie zdążył wejść, ma pecha, jak mężczyzna który właśnie zostaje na peronie, z ręką za drzwiami. Z trudem, wyszarpuje dłoń, gdy metro rusza. „Jest Meksyk”!

„Garibaldi”. Nawiązanie do osoby Jose Garibaldiego, wnuka Giuseppe. Przez miejscowych plac kojarzony, jako targ, miejsce, gdzie handlowano używanymi rzeczami. Przy postumencie przypominającym meksykańskiego muzykanta, sprzedawca czarnych, „wielkootokowych” kapeluszy, oferuje za rozsądną cenę swój towar. Zakup kapelusza to element miejscowego folkloru, znak świadczący o akceptacji przez przybyszów kreowanej od lat dwudziestych XX wieku, tradycji. Wtedy bowiem powstaje pierwsza „cantina Salón Tenampa”, dająca początek temu, w czym właśnie uczestniczymy. Kapelusz – wola wejścia przybysza w wieczorny klimat miejsca.
Muzykanci – mariachis „tną” ludowo - weselne kawałki tym, co za stołami albo zakochanym, przy odlanych postaciach Pedro Infante, czy Jose Alfredo Jimeneza, słynnych grajków. Wolnych miejsc nie widać, a mimo to ktoś z obsługi jednej z restauracji wybiega, zaprasza. Zapytanie o stolik na wolnym powietrzu spotyka się z życzliwą, żywą reakcją. Czterech mężczyzn wynosi meble i nakrycia….
Mariachis już wiedzą. Kilka dolarów z naszych kieszeni należy do nich. Pierwszy „numer” jest, oczywiście, gratis. Potem to już problem konsumujących tacos i popijających tequilę. Ktoś z grupy, ku zdumieniu reszty, jak stały bywalec i znawca, zamawia utwór „El Dinero No Es Todo” (?!). Chłopcy ze skrzypcami, trąbkami i gitarami widząc banknoty, chętnie podejmują wyzwanie i nawet dobrze sobie radzą. Nie trafiamy na przypadkowych, nielicencjonowanych grajków, często złodziei, z którymi nieskutecznie walczy miejscowa straż. Gangi pseudomariachis lubią pojawiać się głównie w dni wolne z sąsiednich prowincji i czasem można niechcący nie skorzystać z ich wątpliwej jakości usług. Wówczas może być gorąco.
Płacimy gotówką, oczywiście z napiwkiem, który i tak wliczony jest do rachunku. Zewsząd słychać, iż kartami kredytowymi jednak w tym miejscu lepiej nie uiszczać należności.
„Con dinero o sin dinero…” – „Z pieniędzmi, lub bez pieniędzy…”, brzmi jeszcze w uszach melodia, kiedy po północy opuszczamy ostatecznie „Garibaldiego”. Chcąc, nie chcąc, bez pieniędzy….

Wspominał
Darek Strzelecki



Wędrówka po stolicy nie powinna ograniczać sie do śródmieścia. Warto wybrać się na peryferia, czy miejsc wypoczynkowych, by poznać sposób spędzania wolnego dnia przez mieszkańców metropolii. Może coś znajdziemy oryginalnego, czego nie doswiadczymy w Europie. Nie jest to wykluczone. A więc do wędrówki od Uniwersytetu począwszy, przez Chaputelpec, do Placu Garibaldiego. Warto!

Dodane komentarze

OVAD dołączył
04.09.2001

OVAD 2007-02-17 13:46:39

Quiidas dodaj jakies zdjecia do artykulu bo smutek od niego bije

Przydatne adresy

Brak adresów do wyświetlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2023 Globtroter.pl