Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Rowerami po Archipelagu Karlskrony i wyspie Oland. > SZWECJA
BIKER relacje z podróży
Nasza rowerowa wyprawa do Szwecji, rodziła się z dużymi trudnościami.
To że doszła do skutku, zawdzięczamy życzliwości i pomocy finansowej, grupy przemiłych ludzi. Dzięki nim, przeżyliśmy niezapomniane rowerowe wakacje.
Wszystkim którzy nam pomogli, składamy w tym miejscu serdeczne podziękowania.
Uczestnicy:
Janusz oraz Justyna, Paulina, Alicja i Aleksandra.
To że doszła do skutku, zawdzięczamy życzliwości i pomocy finansowej, grupy przemiłych ludzi. Dzięki nim, przeżyliśmy niezapomniane rowerowe wakacje.
Wszystkim którzy nam pomogli, składamy w tym miejscu serdeczne podziękowania.
Uczestnicy:
Janusz oraz Justyna, Paulina, Alicja i Aleksandra.
WTOREK 7.08.2007 r
Ostatnie zakupy i pakowanie naszego ekwipunku w sakwy i na przyczepkę Extrawheel (namioty i spiwory), trwało przez niemal cały dzień. Dziewczynki bardzo się uwijajły, ja z kolei szukałem najbardziej sensownej formy transportu do Gdyni. Oferta kolei zobowiązuje do zakupu biletów, ale jak zwykle nie gwarantuje w pociągu wagonu do przewozu rowerów. Szkoda mi czasu na komentarz. W końcu udało mi się umówić z sąsiadem- właścicielem bagażowego busa, który zadeklarował przewiezienie nas do Warszawy. Ze stolicy pociągiem \"Słoneczny\" bezpiecznie dojedziemy do Gdyni i na terminal promowy. Zakładam że bez problemów zdążymy na wieczorny prom do Karlskrony, o którym rozmawiałem z firmą Stena Line. O godz. 23 spakowaliśmy nasz sprzęt na busa, Do czasu wyjazdu o 3 w nocy, dziewczynki poszły jeszcze odpocząć, choć żadna spać nie mogła.
ŚRODA 8.08.
O godz.3 wyruszyliśmy busem do Warszawy. Dziewczyny szybko zasnęły w samochodzie. Po niespełna 2 godz. jazdy dotarliśmy do stolicy, Wyładowaliśmy rowery, kupiliśmy bilety, i ruszyliśmy transportować schodami nasz ekwipunek na IV peron dworca zachodniego. Miłą niespodziankę poprzez swoją obecność, sprawiają nam moj serdeczny przyjaciel Tadeusz z żoną Iwonką i siostra Aleksandra. Pomogli nam wnieść cały sprzęt schodami na peron. O godz. 7.35 na tor podjechał pociąg \"Słoneczny\". To elektryczna jednostka z przedziałami do przewozu rowerów, uruchamiana corocznie przez kolej w relacji W-wa Zach- Gdynia. O konforcie jazdy, może trudno mówić, ale pociąg jedzie szybko, a my i nasze rowery jesteśmy bezpieczni. Przez Nasielsk, Iławę, Malbork i Gdańsk docieramy ok.13.30 do Gdyni Głównej. Wyładunek sprzętu z pociągu, sprawdzenie i przejazd do terminalu promowego, zajmują nam ponad 2 godziny. Początkowo jazda rowerami obładowanymi sakwami, wśród licznych samochodów, sprawia najmłodszym dziewczynkom, trochę problemów. Szybko jednak sobie z tą sztuką poradziły. Na terminalu promowym okazuje się, że na wieczorny prom, nie ma sensu kupować biletów gdyż nie ma już miejsc w kabinach. Jest to w pewnej sprzeczności z moimi ustaleniami z przedstawicielką firmy Stena Line. Otrzymujemy jednak propozycję zastawu kursów tam i z powrotem do Karlskrony, w bardzo przystępnej cenie 650 zł.. Wypłyniemy w czwartek o 9 rano. Jedyny warunek to konieczność powrotu do Polski w okresie 2 tygodni. Przyjmujemy tą ofertę, kupuję bilety i dokonuję wspólnie z dziećmi pierwszej korekty trasy naszej wyprawy. Cel się nie zmienia. Z Karlskrony pojedziemy w kierunku Helsingborga, przeprawimy się przez wąską cieśninę do Kopenhagi, i wrócimy do Karlskrony. Najpierw musimy jednak zorganizować sobie w Gdyni, nasz pierwszy nocleg. Ciepła pogoda, zwabiła do Trójmiasta na weekend licznych turystów. Szybko okazało się, że łatwo w Gdyni miejsca noclegowego nie znajdziemy, a rozbijanie namiotów w poblizu terminalu promowego, nie będzie bezpieczne. W pewnej gdyńskiej firmie, pracujący na nocnej zmianie ochroniarz, pozwolił nam się wykąpać i przespać na podłodze biurowych korytarzy. Dzięki temu udało się uniknąć znacznych kosztów noclegu, mogliśmy się odświerzyć, odpocząć i zostaliśmy uwolnieni od nocy pośród szalejących komarów.
Dystans 15 km.
Do lektury całej relacji z wyprawy, i poznania galerii zdjęć zapraszam na www.bikefamilly.oit.pl
Ostatnie zakupy i pakowanie naszego ekwipunku w sakwy i na przyczepkę Extrawheel (namioty i spiwory), trwało przez niemal cały dzień. Dziewczynki bardzo się uwijajły, ja z kolei szukałem najbardziej sensownej formy transportu do Gdyni. Oferta kolei zobowiązuje do zakupu biletów, ale jak zwykle nie gwarantuje w pociągu wagonu do przewozu rowerów. Szkoda mi czasu na komentarz. W końcu udało mi się umówić z sąsiadem- właścicielem bagażowego busa, który zadeklarował przewiezienie nas do Warszawy. Ze stolicy pociągiem \"Słoneczny\" bezpiecznie dojedziemy do Gdyni i na terminal promowy. Zakładam że bez problemów zdążymy na wieczorny prom do Karlskrony, o którym rozmawiałem z firmą Stena Line. O godz. 23 spakowaliśmy nasz sprzęt na busa, Do czasu wyjazdu o 3 w nocy, dziewczynki poszły jeszcze odpocząć, choć żadna spać nie mogła.
ŚRODA 8.08.
O godz.3 wyruszyliśmy busem do Warszawy. Dziewczyny szybko zasnęły w samochodzie. Po niespełna 2 godz. jazdy dotarliśmy do stolicy, Wyładowaliśmy rowery, kupiliśmy bilety, i ruszyliśmy transportować schodami nasz ekwipunek na IV peron dworca zachodniego. Miłą niespodziankę poprzez swoją obecność, sprawiają nam moj serdeczny przyjaciel Tadeusz z żoną Iwonką i siostra Aleksandra. Pomogli nam wnieść cały sprzęt schodami na peron. O godz. 7.35 na tor podjechał pociąg \"Słoneczny\". To elektryczna jednostka z przedziałami do przewozu rowerów, uruchamiana corocznie przez kolej w relacji W-wa Zach- Gdynia. O konforcie jazdy, może trudno mówić, ale pociąg jedzie szybko, a my i nasze rowery jesteśmy bezpieczni. Przez Nasielsk, Iławę, Malbork i Gdańsk docieramy ok.13.30 do Gdyni Głównej. Wyładunek sprzętu z pociągu, sprawdzenie i przejazd do terminalu promowego, zajmują nam ponad 2 godziny. Początkowo jazda rowerami obładowanymi sakwami, wśród licznych samochodów, sprawia najmłodszym dziewczynkom, trochę problemów. Szybko jednak sobie z tą sztuką poradziły. Na terminalu promowym okazuje się, że na wieczorny prom, nie ma sensu kupować biletów gdyż nie ma już miejsc w kabinach. Jest to w pewnej sprzeczności z moimi ustaleniami z przedstawicielką firmy Stena Line. Otrzymujemy jednak propozycję zastawu kursów tam i z powrotem do Karlskrony, w bardzo przystępnej cenie 650 zł.. Wypłyniemy w czwartek o 9 rano. Jedyny warunek to konieczność powrotu do Polski w okresie 2 tygodni. Przyjmujemy tą ofertę, kupuję bilety i dokonuję wspólnie z dziećmi pierwszej korekty trasy naszej wyprawy. Cel się nie zmienia. Z Karlskrony pojedziemy w kierunku Helsingborga, przeprawimy się przez wąską cieśninę do Kopenhagi, i wrócimy do Karlskrony. Najpierw musimy jednak zorganizować sobie w Gdyni, nasz pierwszy nocleg. Ciepła pogoda, zwabiła do Trójmiasta na weekend licznych turystów. Szybko okazało się, że łatwo w Gdyni miejsca noclegowego nie znajdziemy, a rozbijanie namiotów w poblizu terminalu promowego, nie będzie bezpieczne. W pewnej gdyńskiej firmie, pracujący na nocnej zmianie ochroniarz, pozwolił nam się wykąpać i przespać na podłodze biurowych korytarzy. Dzięki temu udało się uniknąć znacznych kosztów noclegu, mogliśmy się odświerzyć, odpocząć i zostaliśmy uwolnieni od nocy pośród szalejących komarów.
Dystans 15 km.
Do lektury całej relacji z wyprawy, i poznania galerii zdjęć zapraszam na www.bikefamilly.oit.pl
Podczas całej wyprawy, przez 16 dni, przejechaliśmy 559 km. daje to ok. 35 km dziennego przejazdu. Nie zamierzaliśmy, podczas pobytu w Szwecji, dokonywać extremalnych wyczynów. Okoliczności organizacyjne, zmusiły nas do rezygnacji z dojazdu do Danii. Potencjał możliwości fizycznych dziewczynek od 19 letniej Justyny, po 12 letnie Alicję i Olę, był bowiem bardzo zróżnicowany, podobnie jak rowery które posiadamy. Zwiedziliśmy fragment wspaniałego kraju, doskonale zorganizowanego dla potrzeb turystyki, również rowerowej. Poznaliśmy walory naturalnej, zadbanej przyrody, trochę historiii tego kraju, wiele zabytków, i zupełnie odmienne do polskich obyczaje bardzo nam życzliwego,szwedzkiego społeczeństwa. Dziewczynki spisały się wspaniale, przy codziennym rozkładaniu namiotów, przyżądzaniu posiłków, nawiązywaniu kontaktów w obcym języku, oraz przejazdu po krętych, pełnych wzniesień drogach, obciążonymi ekwipunkiem rowerami. Wymagało to od nich, wielkiego hartu ducha i wysiłku. Bardzo mnie cieszy fakt, że nasz pierwszy rowerowy wyjazd z namiotemi, podobał się dziewczynkom. i same zaczęły wybierać już, cel naszej następnej wyrawy w 2008 roku.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.