Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Togo 2014 > TOGO


Relacja z kilkudniowego pobytu w Togo (marzec 2014), ceny, info praktyczne; trasa Aflao (przejście graniczne Ghana - Togo) - Lome - Atakpame - Kara - Kante - Nadoba (Koutammakou) - Dapaong - Cinkanse (granica Togo - Burkina Faso)
Przejście przez granicę ghańsko – togijską bezproblemowe. Przejazd Accra – Aflao trochę z duszą na ramieniu, bo przejście graniczne miało być czynne do 17.00 a bez wizy (wiza ostemplowywana na granicy) powinno się pojawić na godzinę przed zamknięciem przejścia, no a autobus trochę się spóźnia, a dodatkowo miało być jeszcze przesunięcie czasu pomiędzy Ghaną a Togo (godzina różnicy). Na miejscu wszelkie obawy znikają. Różnicy czasu nie ma, po godzinie 16.00 urzędnicy normalnie obsługują, poza tym, że samo przejście graniczne przypomina duży lokalny bazar z tonami błota utrudniającymi jakiekolwiek ruch pieszy, jest bezproblemowo. Po uporaniu się z tłumem naganiaczy, którzy usłużnie chcą (za pieniądze, a jakże) pokazywać kolejne etapy przekraczania granicy, udaje się dostać do togijskich pograniczników. Wyjątkowo sprawnie jak na warunki afrykańskie (w ciągu mniej więcej 10 minut) dostaje się tygodniową wizę wjazdową (koszt 10000 CFA), bez żadnych dodatkowych łapówek i innych zbędnych formalności przechodzi się na stronę togijską.
Kolejnym plusem jest bliskość dużego miasta – Lome. Można spokojnie pogonić kolejnych naganiaczy (taksiarzy i sprzedawców czegoś-tam). Do centrum miasta jest jakieś 2-3 km przyjemnego spaceru wzdłuż wybrzeża oceanu. Przypadkowo znajduje się całkiem fajny hotelik (również jak się okazuje i nic w tym dziwnego polecany w LP), prowadzony przez Szwajcarów, ceny od ok. 7.000 CFA za pokój. Jedynie żarcie na miejscu drogie (typowe dania znacznie przewyższają cenę za spanie. Oczywiście nie ma żadnego problemu ze skorzystaniem z okolicznego ulicznego jedzenia (za 300-400 CFA można nabyć np. porcję smażonych batatów).
Lome na pierwszy rzut oka zupełnie nie przypomina innych afrykańskich metropolii. Zupełnie nie widać wysokich budynków, krzykliwej nowoczesności charakterystycznej chociażby dla stosunkowo nieodległej Accry. Zamiast tego jest w miarę siermiężnie, parterowo i mimo wszystko dość czysto (północ Togo pod tym względem będzie już nieco inna), jest dużo mniej samochodów niż w sąsiedniej Ghanie, mniej asfaltu na ulicach, ogólnie widać różnicę w poziomi rozwoju kraju. Dodatkowo pojawiają się typowe dla byłych kolonii francuskich problemy językowe (angielski bardzo mało znany). Nie tak łatwo jest np. znaleźć bankomat, czy punkt bankowy (w przypadku chęci wymiany pieniędzy), choć to pewnie jest pierwsze wrażenie po wyjeździe z Ghany.
Dworzec autobusowy w Lome to w zasadzie rozległe, zakurzone i nieutwardzone klepisko, tabor autobusowy nieco bardziej zdezelowany, ale na plus, brak tak charakterystycznej dla Ghany i nieco nieformalnej, dodatkowej opłaty za bagaż. Kupuje się po prostu bilet (miejsca numerowane), wrzuca bagaż do luku, zajmuje swoje miejsce w samochodzie i się jedzie. Drogi nieco gorsze, przeważa wyjątkowo powolny ruch ciężarowy, busiki przewożące ludzi z poupychanymi na górze bagażami i wszechobecne motorki.
Na szczęście w żadnej z odwiedzanych po drodze miejscowości w północnym i środkowym Togo nie było problemów z noclegami (Kara, Kante, Dapaong, Nadoba). Wszędzie są albo małe hoteliki albo tzw. oberże (auberge), nawet niekoniecznie wyglądające z zewnątrz na miejsca noclegowe (standard od akceptowalnego po średni, czyli od wody do mycia w baniaku do w miarę bieżącej, wiatrakiem działającym – o ile jest prąd i moskitierami z dziurami lub bez …). O możliwości noclegowe trzeba się pytać na miejscu, bo na ogół nie są to miejsca oznakowane.Ceny od 3500 CFA za pokój, warto czasem się potargować, znając relacje cenowe, może uda się coś uszczknąć z cen (nawet jeśli są gdzieś wywieszone na ścianie …) ?
Przejście przez granicę ghańsko – togijską bezproblemowe. Przejazd Accra – Aflao trochę z duszą na ramieniu, bo przejście graniczne miało być czynne do 17.00 a bez wizy (wiza ostemplowywana na granicy) powinno się pojawić na godzinę przed zamknięciem przejścia, no a autobus trochę się spóźnia, a dodatkowo miało być jeszcze przesunięcie czasu pomiędzy Ghaną a Togo (godzina różnicy). Na miejscu wszelkie obawy znikają. Różnicy czasu nie ma, po godzinie 16.00 urzędnicy normalnie obsługują, poza tym, że samo przejście graniczne przypomina duży lokalny bazar z tonami błota utrudniającymi jakiekolwiek ruch pieszy, jest bezproblemowo. Po uporaniu się z tłumem naganiaczy, którzy usłużnie chcą (za pieniądze, a jakże) pokazywać kolejne etapy przekraczania granicy, udaje się dostać do togijskich pograniczników. Wyjątkowo sprawnie jak na warunki afrykańskie (w ciągu mniej więcej 10 minut) dostaje się tygodniową wizę wjazdową (koszt 10000 CFA), bez żadnych dodatkowych łapówek i innych zbędnych formalności przechodzi się na stronę togijską.
Lome, Maritime, Godny polecenia hotelik, TOGO
Kolejnym plusem jest bliskość dużego miasta – Lome. Można spokojnie pogonić kolejnych naganiaczy (taksiarzy i sprzedawców czegoś-tam). Do centrum miasta jest jakieś 2-3 km przyjemnego spaceru wzdłuż wybrzeża oceanu. Przypadkowo znajduje się całkiem fajny hotelik (również jak się okazuje i nic w tym dziwnego polecany w LP), prowadzony przez Szwajcarów, ceny od ok. 7.000 CFA za pokój. Jedynie żarcie na miejscu drogie (typowe dania znacznie przewyższają cenę za spanie. Oczywiście nie ma żadnego problemu ze skorzystaniem z okolicznego ulicznego jedzenia (za 300-400 CFA można nabyć np. porcję smażonych batatów).
Lome, Maritime, Na targu w Lome, TOGO
Lome na pierwszy rzut oka zupełnie nie przypomina innych afrykańskich metropolii. Zupełnie nie widać wysokich budynków, krzykliwej nowoczesności charakterystycznej chociażby dla stosunkowo nieodległej Accry. Zamiast tego jest w miarę siermiężnie, parterowo i mimo wszystko dość czysto (północ Togo pod tym względem będzie już nieco inna), jest dużo mniej samochodów niż w sąsiedniej Ghanie, mniej asfaltu na ulicach, ogólnie widać różnicę w poziomi rozwoju kraju. Dodatkowo pojawiają się typowe dla byłych kolonii francuskich problemy językowe (angielski bardzo mało znany). Nie tak łatwo jest np. znaleźć bankomat, czy punkt bankowy (w przypadku chęci wymiany pieniędzy), choć to pewnie jest pierwsze wrażenie po wyjeździe z Ghany.
okolice Atakpame, Plateaux Region, Zdarzenia na drodze ..., TOGO
Dworzec autobusowy w Lome to w zasadzie rozległe, zakurzone i nieutwardzone klepisko, tabor autobusowy nieco bardziej zdezelowany, ale na plus, brak tak charakterystycznej dla Ghany i nieco nieformalnej, dodatkowej opłaty za bagaż. Kupuje się po prostu bilet (miejsca numerowane), wrzuca bagaż do luku, zajmuje swoje miejsce w samochodzie i się jedzie. Drogi nieco gorsze, przeważa wyjątkowo powolny ruch ciężarowy, busiki przewożące ludzi z poupychanymi na górze bagażami i wszechobecne motorki.
Kara, Kara Region, Uśmiech ..., TOGO
Na szczęście w żadnej z odwiedzanych po drodze miejscowości w północnym i środkowym Togo nie było problemów z noclegami (Kara, Kante, Dapaong, Nadoba). Wszędzie są albo małe hoteliki albo tzw. oberże (auberge), nawet niekoniecznie wyglądające z zewnątrz na miejsca noclegowe (standard od akceptowalnego po średni, czyli od wody do mycia w baniaku do w miarę bieżącej, wiatrakiem działającym – o ile jest prąd i moskitierami z dziurami lub bez …). O możliwości noclegowe trzeba się pytać na miejscu, bo na ogół nie są to miejsca oznakowane.Ceny od 3500 CFA za pokój, warto czasem się potargować, znając relacje cenowe, może uda się coś uszczknąć z cen (nawet jeśli są gdzieś wywieszone na ścianie …) ?
Dodane komentarze
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.