Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Tydzien na Cejlonie > SRI LANKA


SRI LANKA -
1 etap podróży dookoła świata, która trwała dwa miesiące i została odbyta przez dwie osoby.
Przylatujemy na lotnisko w Colombo, wymieniamy pieniądze i do centrum miasta jedziemy tuk - tukiem (rodzaj motorowej rykszy na 2 osoby, ale po odpowiednim upchaniu zmieszczą się i 4). Na Sri Lance byliśmy 7 dni i zwiedziliśmy Colombo, Kandy, Pinnawalę, Dambullę, Polonnaruwę, Sigirię, Benton i Negombo k/Kurany.
Komunikacja pomiędzy miastami dobrze rozwinięta, autobusy stare, ale punktualne i ludzie bardzo życzliwi, wszystko objaśnią, doradzą, pomogą znaleźć miejsce w okropnie zatłoczonych pociągach wcale nie oczekując zapłaty. W Colombo straszny upał, to zderzenie po raz pierwszy z tym tropikalnym upałem było zabójcze. Więc szybko najbliższym pociągiem zdecydowaliśmy się pojechać w góry do miejscowości Kandy. W ostatnim wagonie z panoramiczną szybą widoki były niezapomniane. Parę miłych turystek jechało razem a na stacji dopadli nas wszystkich naganiacze. Starsza kobieta zaproponowała hotel Green Woods, a nawet przeczytałam wcześniej o nim w przewodniku, LP więc bez oporów zabrała nas tuk – tukiem do tego hotelu. I tu miła niespodzianka brat właścicielki pracuje w ambasadzie Sri Lanki w Warszawie i wraz z mężem w poprzednim roku była w Polsce, którą bardzo mile wspominali. Ciekawe rozmowy, herbatki oczywiście cejlońskie i najlepszy pokój w jej hotelu za wynegocjowaną chyba do granic opłacalności ceną. To była baza skąd zwiedzałam wyspę.
Najpierw do Pinawali, schroniska dla słoni, które po ciężkiej pracy, schorowane znajdują tu swój azyl. Słoni chyba ze sto, codziennie chodzą przez wioskę do rzeki się kąpać, a potem zjadają tony liści. Jeden ze słoników miał dopiero trzy tygodnie i był karmiony mlekiem z butelki.
Następny wyjazd do Sigirii przez Dambulę i Polonaruwę. Tu już zwiedzanie zabytków. Świątynia Buddy w Dambuli, wymarłe miasto w Polonaruwie i dawna twierdza w Sigirii, na którą w tym upale i pełnym słońcu nie jest łatwo wspiąć się na wysoko wyniosłą skałę, a skąd roztaczał się wspaniały widok na okolicę. Wspaniały odpoczynek na kamiennych stopniach, na których obserwowałam parę ślicznych zielonych żuczków.
Z Kandy autobusem do Colombo i stąd zatłoczonym do granic możliwości pociągiem na południowe wybrzeże do Benton, tu wśród spadających orzechów kokosowych znaleźliśmy bungalow na palach z pięknym widokiem na ocean.
Ale niestety następnego dnia trzeba było zbliżyć się w kierunku lotniska, więc następny nocleg w Negombo, w katolickim hoteliku, gdzie było więcej służby niż gości i wyglądał on na wymarły. Negombo miasto pełne zaułków, ruchliwych uliczek, rozległe na parę kilometrów i tu pierwsza przygoda. Wyszliśmy na miasto bez zapisanej nazwy hotelu, wieczorem miasto zmieniło wygląd i przez blisko dwie godziny szukaliśmy swojego hotelu i nie sposób było znaleźć kogoś kto by zrozumiał o co nam chodzi. Nasza wymowa angielskiego od tej na Cejlonie różni się tak jakby nie był to ten sam język. Ale w końcu udało się, hotelik znaleziony. Z samego rana tuktukiem dojechaliśmy na lotnisko, skąd bezpośrednio do Jakarty.
1 etap podróży dookoła świata, która trwała dwa miesiące i została odbyta przez dwie osoby.
Przylatujemy na lotnisko w Colombo, wymieniamy pieniądze i do centrum miasta jedziemy tuk - tukiem (rodzaj motorowej rykszy na 2 osoby, ale po odpowiednim upchaniu zmieszczą się i 4). Na Sri Lance byliśmy 7 dni i zwiedziliśmy Colombo, Kandy, Pinnawalę, Dambullę, Polonnaruwę, Sigirię, Benton i Negombo k/Kurany.
Komunikacja pomiędzy miastami dobrze rozwinięta, autobusy stare, ale punktualne i ludzie bardzo życzliwi, wszystko objaśnią, doradzą, pomogą znaleźć miejsce w okropnie zatłoczonych pociągach wcale nie oczekując zapłaty. W Colombo straszny upał, to zderzenie po raz pierwszy z tym tropikalnym upałem było zabójcze. Więc szybko najbliższym pociągiem zdecydowaliśmy się pojechać w góry do miejscowości Kandy. W ostatnim wagonie z panoramiczną szybą widoki były niezapomniane. Parę miłych turystek jechało razem a na stacji dopadli nas wszystkich naganiacze. Starsza kobieta zaproponowała hotel Green Woods, a nawet przeczytałam wcześniej o nim w przewodniku, LP więc bez oporów zabrała nas tuk – tukiem do tego hotelu. I tu miła niespodzianka brat właścicielki pracuje w ambasadzie Sri Lanki w Warszawie i wraz z mężem w poprzednim roku była w Polsce, którą bardzo mile wspominali. Ciekawe rozmowy, herbatki oczywiście cejlońskie i najlepszy pokój w jej hotelu za wynegocjowaną chyba do granic opłacalności ceną. To była baza skąd zwiedzałam wyspę.
Najpierw do Pinawali, schroniska dla słoni, które po ciężkiej pracy, schorowane znajdują tu swój azyl. Słoni chyba ze sto, codziennie chodzą przez wioskę do rzeki się kąpać, a potem zjadają tony liści. Jeden ze słoników miał dopiero trzy tygodnie i był karmiony mlekiem z butelki.
Następny wyjazd do Sigirii przez Dambulę i Polonaruwę. Tu już zwiedzanie zabytków. Świątynia Buddy w Dambuli, wymarłe miasto w Polonaruwie i dawna twierdza w Sigirii, na którą w tym upale i pełnym słońcu nie jest łatwo wspiąć się na wysoko wyniosłą skałę, a skąd roztaczał się wspaniały widok na okolicę. Wspaniały odpoczynek na kamiennych stopniach, na których obserwowałam parę ślicznych zielonych żuczków.
Z Kandy autobusem do Colombo i stąd zatłoczonym do granic możliwości pociągiem na południowe wybrzeże do Benton, tu wśród spadających orzechów kokosowych znaleźliśmy bungalow na palach z pięknym widokiem na ocean.
Ale niestety następnego dnia trzeba było zbliżyć się w kierunku lotniska, więc następny nocleg w Negombo, w katolickim hoteliku, gdzie było więcej służby niż gości i wyglądał on na wymarły. Negombo miasto pełne zaułków, ruchliwych uliczek, rozległe na parę kilometrów i tu pierwsza przygoda. Wyszliśmy na miasto bez zapisanej nazwy hotelu, wieczorem miasto zmieniło wygląd i przez blisko dwie godziny szukaliśmy swojego hotelu i nie sposób było znaleźć kogoś kto by zrozumiał o co nam chodzi. Nasza wymowa angielskiego od tej na Cejlonie różni się tak jakby nie był to ten sam język. Ale w końcu udało się, hotelik znaleziony. Z samego rana tuktukiem dojechaliśmy na lotnisko, skąd bezpośrednio do Jakarty.
Opis trasy, spotkanych ludzi, tani sposób podróżowania niskobudżetowego
Dodane komentarze
kasai 2009-11-23 23:48:23
Gratuluje pomysłu na wyprawę! Mam nadzieję że kiedyś też na Sri Lankę się wybiorę. pozdrawiamPrzydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.