Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
San Perro zwane też San Pito > CHILE



Wreszcie po dwóch bezdomnych, autobusowych nocach docieramy do uroczej oazy na pustyni, San Pedro de Atacama. Mówią też o niej San Perro (perro=pies), bo na każdej ulicy wałęsa się przynajmniej kilkanaście przyjaznych i dobrze odżywionych psiaków, albo San Pito bo na każdym rogu można kupić marihuanę. Sporo się zmieniło od czasu naszej ostatniej wizyty. Po pierwsze nie ma hostalu w którym wtedy nocowaliśmy i co gorsza nie ma naszej ulubionej lokalnej knajpy w której zwykle jadaliśmy. A najgorsza zmiana jest taka, że duże piwo nie jest już w butelkach półtoralitrowych ale zaledwie 0,900 ml ;).
Zamieszkaliśmy w innym miłym hostalu a tam szybko zaprzyjaźniliśmy się z Nelsonem. Nelson przyjechał tu zaledwie na 5 dni ale jakoś tak się stało, że siedzi tu już 3 miesiące Mam nadzieje, że nie podzielimy jego losu choć prawdą jest, że w San Pedro łatwo utknąć;).
18 września Chilijczycy świętują Dzień Narodowy. Prawo wymaga aby przynajmniej na 3 dni wywiesić flagę a jej brak kara się surowymi karami. Chilijczycy mówią, że to dzień fiesty, choć mam wrażenie, że dzień fiesty jest każdego dnia. 26 września to tak zwana mała fiesta a 27 pewnie będzie jeszcze mniejsza fiesta. W dniu małej fiesty udajemy się do tzw ramada. Jest tam już wielu mieszkańców San Pedro i okolicznych miejscowości (nie ma ich zbyt wielu bo samo San Pedro ma zaledwie 2500 mieszkańców). Piwo, anticuchos (lokalny przysmak, szaszłyk) i muzyka. Chilijska cueca, kolumbijska cumbia i boliwijska saya. Nelson tłumaczy mi na czym polega saya, taniec ma swoją nawet logicznie brzmiącą historię. To taniec afrykańskich niewolników przywiezionych do Ameryki Południowej i rzeczywiście wygląda trochę tak jakby nogi były skute łańcuchem i miały ograniczone możliwości ruchu. Tańczymy i nagle zaczyna się cueca. Jeden z Atacamenos szarpie mnie za rękę i zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch zaczynamy tańczyć w tłumie. Mówi coś o kurach, tłumaczy (bo taka podobno jeśli filozofia cueca), ale nic nie rozumiem. Jest głośno i tak tłoczno, że chyba nie ma już znaczenia w jaki sposób przebieram nogami bo i tak nie dotykam już nimi ziemi. Nagle ktoś szarpie mnie mocno i sadza przy stole. Muzyka cichnie a ku mojemu zdziwieniu wszyscy inni też siedzą przy stole, jedząc lokalne przysmaki i popijając piwo. Co się dzieje - pytam sąsiada. Policja- mówi szeptem, uśmiechając się do mnie atacameński przystojniak z brakującą górną jedynką. W San Pedro de Atacama surowo karane jest organizowanie imprez na których się tańczy. Trudno powiedzieć czy wynika to z troski o bezpieczeństwo mieszkańców czy o spokój turystów bo zakaz w takim miejscu wydaje się być co najmniej irracjonalny. Mieszkańcy nauczyli się respektować zakaz w obecności policji i zapominać o nim kiedy policja znika z pola widzenia. Tak więc w obecności policji jem anticucho a kiedy policja znika wracam z wszystkimi atacamenos do cueca, cumbia i saya.
Zamieszkaliśmy w innym miłym hostalu a tam szybko zaprzyjaźniliśmy się z Nelsonem. Nelson przyjechał tu zaledwie na 5 dni ale jakoś tak się stało, że siedzi tu już 3 miesiące Mam nadzieje, że nie podzielimy jego losu choć prawdą jest, że w San Pedro łatwo utknąć;).
18 września Chilijczycy świętują Dzień Narodowy. Prawo wymaga aby przynajmniej na 3 dni wywiesić flagę a jej brak kara się surowymi karami. Chilijczycy mówią, że to dzień fiesty, choć mam wrażenie, że dzień fiesty jest każdego dnia. 26 września to tak zwana mała fiesta a 27 pewnie będzie jeszcze mniejsza fiesta. W dniu małej fiesty udajemy się do tzw ramada. Jest tam już wielu mieszkańców San Pedro i okolicznych miejscowości (nie ma ich zbyt wielu bo samo San Pedro ma zaledwie 2500 mieszkańców). Piwo, anticuchos (lokalny przysmak, szaszłyk) i muzyka. Chilijska cueca, kolumbijska cumbia i boliwijska saya. Nelson tłumaczy mi na czym polega saya, taniec ma swoją nawet logicznie brzmiącą historię. To taniec afrykańskich niewolników przywiezionych do Ameryki Południowej i rzeczywiście wygląda trochę tak jakby nogi były skute łańcuchem i miały ograniczone możliwości ruchu. Tańczymy i nagle zaczyna się cueca. Jeden z Atacamenos szarpie mnie za rękę i zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch zaczynamy tańczyć w tłumie. Mówi coś o kurach, tłumaczy (bo taka podobno jeśli filozofia cueca), ale nic nie rozumiem. Jest głośno i tak tłoczno, że chyba nie ma już znaczenia w jaki sposób przebieram nogami bo i tak nie dotykam już nimi ziemi. Nagle ktoś szarpie mnie mocno i sadza przy stole. Muzyka cichnie a ku mojemu zdziwieniu wszyscy inni też siedzą przy stole, jedząc lokalne przysmaki i popijając piwo. Co się dzieje - pytam sąsiada. Policja- mówi szeptem, uśmiechając się do mnie atacameński przystojniak z brakującą górną jedynką. W San Pedro de Atacama surowo karane jest organizowanie imprez na których się tańczy. Trudno powiedzieć czy wynika to z troski o bezpieczeństwo mieszkańców czy o spokój turystów bo zakaz w takim miejscu wydaje się być co najmniej irracjonalny. Mieszkańcy nauczyli się respektować zakaz w obecności policji i zapominać o nim kiedy policja znika z pola widzenia. Tak więc w obecności policji jem anticucho a kiedy policja znika wracam z wszystkimi atacamenos do cueca, cumbia i saya.
Dodane komentarze
Przydatne adresy
tytuł | licznik | ocena | uwagi |
---|---|---|---|
Odkryte | 529 | Strona opisująca podróże, głownie do Ameryki południowej. Znajdziesz tu opisy podrózy i informacje prakyczne |
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.