Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
PERU: Selva- deszcz, wilgoć i wszechobecna woda. > PERU
mak relacje z podróży
Pierwsze godziny w Selvie - deszcz, wilgoć, wszechobecna woda. Wjeżdzajac zrozumiałam, że można się w niej zakochać od pierwszego wejrzenia. Po pierwszym spacerku złapała mnie w swoje sidła. Oszałamiająca rożnorodność form roślinności, gęste powietrze wypełnione nowymi zapachami i tylko kolor prawie niezmiennie zielony z punkcikami czerwonych kwiatów i ulotnym błękitem motyli. Spowiła nas delikatna mgiełka bijąca od wodospadu, ale wilgoć tutaj nie przeszkadza, jest czymś naturalnym, nieodzownym jak powietrze. A to jest tak nasycone iż mam wrażenie, ze można się tu najeść tylko oddychając.
Pierwsze godziny w Selvie - deszcz, wilgoć, wszechobecna woda. Wjeżdzajac zrozumiałam, że można się w niej zakochać od pierwszego wejrzenia. Po pierwszym spacerku złapała mnie w swoje sidła. Oszałamiająca rożnorodność form roślinności, gęste powietrze wypełnione nowymi zapachami i tylko kolor prawie niezmiennie zielony z punkcikami czerwonych kwiatów i ulotnym błękitem motyli. Spowiła nas delikatna mgiełka bijąca od wodospadu, ale wilgoć tutaj nie przeszkadza, jest czymś naturalnym, nieodzownym jak powietrze. A to jest tak nasycone iż mam wrażenie, ze można się tu najeść tylko oddychając.
Od poczatku (03.01.2005)
Ruszyliśmy rankiem z Huancayo (położone na wschód od Limy w Andach na wysokości 3200m npm) przez urodzajną dolinę Mantaro, największa w Peru. Przez ostatni miesiąc dzięki czestym deszczom pola zazieleniły się, dolina zbudziła sie ze snu. Lasów jest niewiele, głównie po wschodniej stronie. Przeważaja smukłe eukaliptusy i zarośla wiecznie kwitnącego żarnowca. W słoneczny dzień jego zapach jest zniewalający. Za Jauja zjechaliśmy z wygodnej asfaltówki by powoli serpentynami wspinać się do góry. Robiło się coraz puściej i bardziej sucho, aż nastały niczym niezakłócone górskie hale, które oczywiście przypomniały mi stepy Mongolii. Z drugiej strony pasma zaczynał się już inny świat. Roślinność zagęszczała się powoli, chyba by nie wywołać u nas zbytniego szoku. Coraz szczelniej przykrywała czerwoną ziemię i skały, aż skryła wszystko pod swym welonem. Siąpił leciutki deszczyk, który wzmocnił wrazenie wkraczania do dżungli. Wszystko zdawało się ociekać życiem. Podziwialiśmy liczne wodospady spadające z pionowych ścian – dwa bezdeszczowe dni później nie było po nich śladu. Pod jeden można było podejść wydrążana w skale wnęka i stanąć za kurtyną wody. W dole huczała wzburzona rzeka Perene. Po pięciu minutach wtopiłam się w ogólną mokrość. Z góry deszczyk, z boku mgiełka od wodospadu, z dolu woda otarta z listowia. Zmgałam się z zaparowanymi okularami i aparatem by zrobić parę zdęć nie zamoczywszy zbytnio sprzętu.
Ten początkowy odcinek, mimo że był tylko wstępem do prawdziwej Selvy, był chyba najbardziej spektakularny i wywarł na mnie równie silne wrażenie w drodze powrotnej w słoneczny dzień. Wąska głęoka dolina z szalejąca na dnie rzeką, pełno pasemek wody opadających z wysoka po ostrych ścianach tętniących życiem. Z tego wszytkiego emanowała przesada, przepych jakiego spodziewałam się wjezdżajżc do dżungli. Niczym nie zakłócony naturalny dziki krajobraz – za stromo na jakiekolwiek uprawy czy osady.
W San Ramon zboczyliśmy na południe by obejrzeć Wodospad Tirol. Po jakimś kwadransie wzdłóż rzeki Tulumayo zostawiliśmy samochód i zagłębiliśmy się w dziczy. Mieliśmy pierwszą i tak naprawdę najlepszą okazję by przejść się po dżungli. ścieżka była dobrze utrzymana choć miejscami zalewał ją strumień i trzeba było hopsać po kamieniach. Od razu uderzyła mnie rożnorodność jak i pionowość świata roślinnego. Tutaj na każdej wysokości coś się dzieje, każda przestrzeń jest wykorzystana. Poszczególne gatunki przystosowały się by zawładnąć częścią tej plątaniny, a jest ich tyle, że stając w miejscu trudno dojrzeć dwie takie same rośliny. Gdy już zaczełam się przyzwyczajać do panującej mglistości i mokrego, ale świerzego powietrza, to wyłonilo się słonce, które nadało wszystkiemu nowego kolorytu. Wracaliśmy niby ta sama ścieżką, ale jakże się zmieniła. Gra swiatła i cienia dodała kolejny wymiar tej gęstwinie. Słonce wydobyło nowe odcienie zieleni. Zapachy stały się bardziej intensywne. Poczuliśmy tropiki.
Z San Ramon mieliśmy zaledwie kilkanaście kilometrów do La Merced, gdzie ulokowaliśmy się w hotelu i ruszyliśmy dalej. Najpierw do malowniczo położonej restauracyjki zasmakować miejscowych smakołykow – delikatna ryba Doncella, smażona juka, bananowe chipsy. Kawałek dalej przeszliśmy się po wiszącym podziurawionym moście w towarzystwie gromadki dzieci, które opowiadały o leczniczych właściwościach napotykanych roślin, a na koniec podarowały nam kilka owocow awokado straconych z drzew sadu, koło którego przechodziliśmy. Dalej, juz głównie z samochodu, podziwialismy doline rzeki Perene i jej dopływu, Rio Paucartambo. Na krótki odcinek dostałam do poprowadzenia naszego Land Rovera – nie było za łatwo, wszysko wydawało się za wielkie i oporne, a zakręty na drodze ostre i częste, ale frajde miałam.
Drugi dzień zaczeliśmy od wizyty w warsztacie. Poprzedniego dnia wbił się w koło kolec kaktusa i przez noc ulotniło sie całe powietrze. Fachowiec sprawnie zabrał sie do roboty - za pomoca kilofu zdjął oponę, dentke napompował i zanurzył w wodzie, dziurke załatał, kolec z opony wyjął i byliśmy gotowi do drogi. Wszystko trwało z kwadrans i kosztowało jednyne 3 sole.
Pierwszą atrakcja był ogród botaniczny “El Perezoso” (leniwiec) usytuowany przy drodze do Oxapampa, 13km od głównej szosy – skręt tuz przed mostem Reiter (pomiędzy La Merced i Perene). Wstęp 2s, ale dostaliśmy do popróbowania róznych miejscowych likierów. Kwiaty zadziwiały rożnorodnościa form i zapachów. Tak jak i podczas pierwszego spaceru, przeważał kolor czerwony, ale były i inne. Podziwiając te cuda i robiac zdjecia niewiele uslyszałam z tego co przewodnik tlumaczył, a i tak nie byłabym w stanie zapamiętać tylu nowych egzotycznych nazw.
Następnie dwa wodospady w dolinie rzeki Yurinaki – Catarata Velo de la Novia (Welon Panny Mlodej) i Catarata Bayoz. Do pierwszego schodzi się w dół rzeki. Wodospad wpada do innej rzeki akurat na jej zakręcie, wiec patrząc w dół woda zamiast odpływac, to płynie do podnóża wodospadu. Dziwne wrażenie. Dopiero kawałek dalej widać, że rzeka odbija w bok, a nie ginie pod wodospadem.
Do Bayoz zaś idzie się w góre i lepiej wziąść kostium i ręcznik by zaczerpnąć niemałej przyjemności wykąpania się pod wodospadem. Tuż pod ścianą da się nawet popływać, ale trzeba uważać, by nie wpaść w główny nurt, bo wtedy nie wiadomo gdzie się wyląduje. Woda była wspaniała i szkoda tylko, ze słońce już tam nie docierało.
Trzeciego dnia trzeba było wracać, ale najpierw zapuściliśmy się znowu w doline rzeki Tulumayo (tam gdzie pierwszego dnia, ale po drugiej stronie niż Catarata Tirol) i jej dopływu, Puntayacu. Chcieliśmy zobaczyć jeszcze jeden wodospad (Catarata Tunquimayo), ale okazało się, że jest po drugiej stronie rzeki, przez która nie udało nam się przeprawić. Przynajmniej zobaczyliśmy kolejna malowniczą doline.
Choc Selva zrobiła na mnie duże wrażenie i wiem, ze bedę za nia tesknić, to gdy wspinaliśmy się spowrotem w góry to serce mi zakołatało radośnie. Jednak nie da sie ukryc, ze należę do Sierry.
Info
Z Huancayo do La Merced 4-5 godz przez Tarme
Wstęp do wodospadów 1s, do ogrodu 2s
Ja mieszkam w Huancayo od końca października, więc wybrałam się na ta wycieczkę ze znajomymi. Dla osób bardziej ograniczonych czasowo i bez samochodu, proponuję skorzystać z przewodnika. Do La Merced można dotrzeć autobusem i na miejscu skorzystać z ofert biur turystycznych (jest ich kilka na głównym placu). Jednak dla osób, które chca zagłębić się w prawdziwą dżungle (ja bylam w tzw selvie wysokiej), spędzić kilka dni przemierzając jej rzeki i na koniec dotrzeć do słynnego Machupicchu, to polecam niepowtarzalną wyprawę z doświadczonym przewodnikiem z Huancayo – Ruben Florez, www.ruflotrek.com, ruben@ruflotrek.com. Prowadzi on też liczne wyprawy w Andy do miejsc mało znanych, acz niezwykłych. Jest chyba najlepszym przewodnikiem górskim w mieście, polecany przez większośc biur turystycznych.
Od poczatku (03.01.2005)
Ruszyliśmy rankiem z Huancayo (położone na wschód od Limy w Andach na wysokości 3200m npm) przez urodzajną dolinę Mantaro, największa w Peru. Przez ostatni miesiąc dzięki czestym deszczom pola zazieleniły się, dolina zbudziła sie ze snu. Lasów jest niewiele, głównie po wschodniej stronie. Przeważaja smukłe eukaliptusy i zarośla wiecznie kwitnącego żarnowca. W słoneczny dzień jego zapach jest zniewalający. Za Jauja zjechaliśmy z wygodnej asfaltówki by powoli serpentynami wspinać się do góry. Robiło się coraz puściej i bardziej sucho, aż nastały niczym niezakłócone górskie hale, które oczywiście przypomniały mi stepy Mongolii. Z drugiej strony pasma zaczynał się już inny świat. Roślinność zagęszczała się powoli, chyba by nie wywołać u nas zbytniego szoku. Coraz szczelniej przykrywała czerwoną ziemię i skały, aż skryła wszystko pod swym welonem. Siąpił leciutki deszczyk, który wzmocnił wrazenie wkraczania do dżungli. Wszystko zdawało się ociekać życiem. Podziwialiśmy liczne wodospady spadające z pionowych ścian – dwa bezdeszczowe dni później nie było po nich śladu. Pod jeden można było podejść wydrążana w skale wnęka i stanąć za kurtyną wody. W dole huczała wzburzona rzeka Perene. Po pięciu minutach wtopiłam się w ogólną mokrość. Z góry deszczyk, z boku mgiełka od wodospadu, z dolu woda otarta z listowia. Zmgałam się z zaparowanymi okularami i aparatem by zrobić parę zdęć nie zamoczywszy zbytnio sprzętu.
Ten początkowy odcinek, mimo że był tylko wstępem do prawdziwej Selvy, był chyba najbardziej spektakularny i wywarł na mnie równie silne wrażenie w drodze powrotnej w słoneczny dzień. Wąska głęoka dolina z szalejąca na dnie rzeką, pełno pasemek wody opadających z wysoka po ostrych ścianach tętniących życiem. Z tego wszytkiego emanowała przesada, przepych jakiego spodziewałam się wjezdżajżc do dżungli. Niczym nie zakłócony naturalny dziki krajobraz – za stromo na jakiekolwiek uprawy czy osady.
W San Ramon zboczyliśmy na południe by obejrzeć Wodospad Tirol. Po jakimś kwadransie wzdłóż rzeki Tulumayo zostawiliśmy samochód i zagłębiliśmy się w dziczy. Mieliśmy pierwszą i tak naprawdę najlepszą okazję by przejść się po dżungli. ścieżka była dobrze utrzymana choć miejscami zalewał ją strumień i trzeba było hopsać po kamieniach. Od razu uderzyła mnie rożnorodność jak i pionowość świata roślinnego. Tutaj na każdej wysokości coś się dzieje, każda przestrzeń jest wykorzystana. Poszczególne gatunki przystosowały się by zawładnąć częścią tej plątaniny, a jest ich tyle, że stając w miejscu trudno dojrzeć dwie takie same rośliny. Gdy już zaczełam się przyzwyczajać do panującej mglistości i mokrego, ale świerzego powietrza, to wyłonilo się słonce, które nadało wszystkiemu nowego kolorytu. Wracaliśmy niby ta sama ścieżką, ale jakże się zmieniła. Gra swiatła i cienia dodała kolejny wymiar tej gęstwinie. Słonce wydobyło nowe odcienie zieleni. Zapachy stały się bardziej intensywne. Poczuliśmy tropiki.
Z San Ramon mieliśmy zaledwie kilkanaście kilometrów do La Merced, gdzie ulokowaliśmy się w hotelu i ruszyliśmy dalej. Najpierw do malowniczo położonej restauracyjki zasmakować miejscowych smakołykow – delikatna ryba Doncella, smażona juka, bananowe chipsy. Kawałek dalej przeszliśmy się po wiszącym podziurawionym moście w towarzystwie gromadki dzieci, które opowiadały o leczniczych właściwościach napotykanych roślin, a na koniec podarowały nam kilka owocow awokado straconych z drzew sadu, koło którego przechodziliśmy. Dalej, juz głównie z samochodu, podziwialismy doline rzeki Perene i jej dopływu, Rio Paucartambo. Na krótki odcinek dostałam do poprowadzenia naszego Land Rovera – nie było za łatwo, wszysko wydawało się za wielkie i oporne, a zakręty na drodze ostre i częste, ale frajde miałam.
Drugi dzień zaczeliśmy od wizyty w warsztacie. Poprzedniego dnia wbił się w koło kolec kaktusa i przez noc ulotniło sie całe powietrze. Fachowiec sprawnie zabrał sie do roboty - za pomoca kilofu zdjął oponę, dentke napompował i zanurzył w wodzie, dziurke załatał, kolec z opony wyjął i byliśmy gotowi do drogi. Wszystko trwało z kwadrans i kosztowało jednyne 3 sole.
Pierwszą atrakcja był ogród botaniczny “El Perezoso” (leniwiec) usytuowany przy drodze do Oxapampa, 13km od głównej szosy – skręt tuz przed mostem Reiter (pomiędzy La Merced i Perene). Wstęp 2s, ale dostaliśmy do popróbowania róznych miejscowych likierów. Kwiaty zadziwiały rożnorodnościa form i zapachów. Tak jak i podczas pierwszego spaceru, przeważał kolor czerwony, ale były i inne. Podziwiając te cuda i robiac zdjecia niewiele uslyszałam z tego co przewodnik tlumaczył, a i tak nie byłabym w stanie zapamiętać tylu nowych egzotycznych nazw.
Następnie dwa wodospady w dolinie rzeki Yurinaki – Catarata Velo de la Novia (Welon Panny Mlodej) i Catarata Bayoz. Do pierwszego schodzi się w dół rzeki. Wodospad wpada do innej rzeki akurat na jej zakręcie, wiec patrząc w dół woda zamiast odpływac, to płynie do podnóża wodospadu. Dziwne wrażenie. Dopiero kawałek dalej widać, że rzeka odbija w bok, a nie ginie pod wodospadem.
Do Bayoz zaś idzie się w góre i lepiej wziąść kostium i ręcznik by zaczerpnąć niemałej przyjemności wykąpania się pod wodospadem. Tuż pod ścianą da się nawet popływać, ale trzeba uważać, by nie wpaść w główny nurt, bo wtedy nie wiadomo gdzie się wyląduje. Woda była wspaniała i szkoda tylko, ze słońce już tam nie docierało.
Trzeciego dnia trzeba było wracać, ale najpierw zapuściliśmy się znowu w doline rzeki Tulumayo (tam gdzie pierwszego dnia, ale po drugiej stronie niż Catarata Tirol) i jej dopływu, Puntayacu. Chcieliśmy zobaczyć jeszcze jeden wodospad (Catarata Tunquimayo), ale okazało się, że jest po drugiej stronie rzeki, przez która nie udało nam się przeprawić. Przynajmniej zobaczyliśmy kolejna malowniczą doline.
Choc Selva zrobiła na mnie duże wrażenie i wiem, ze bedę za nia tesknić, to gdy wspinaliśmy się spowrotem w góry to serce mi zakołatało radośnie. Jednak nie da sie ukryc, ze należę do Sierry.
Info
Z Huancayo do La Merced 4-5 godz przez Tarme
Wstęp do wodospadów 1s, do ogrodu 2s
Ja mieszkam w Huancayo od końca października, więc wybrałam się na ta wycieczkę ze znajomymi. Dla osób bardziej ograniczonych czasowo i bez samochodu, proponuję skorzystać z przewodnika. Do La Merced można dotrzeć autobusem i na miejscu skorzystać z ofert biur turystycznych (jest ich kilka na głównym placu). Jednak dla osób, które chca zagłębić się w prawdziwą dżungle (ja bylam w tzw selvie wysokiej), spędzić kilka dni przemierzając jej rzeki i na koniec dotrzeć do słynnego Machupicchu, to polecam niepowtarzalną wyprawę z doświadczonym przewodnikiem z Huancayo – Ruben Florez, www.ruflotrek.com, ruben@ruflotrek.com. Prowadzi on też liczne wyprawy w Andy do miejsc mało znanych, acz niezwykłych. Jest chyba najlepszym przewodnikiem górskim w mieście, polecany przez większośc biur turystycznych.
Dodane komentarze
BobMelon 2023-08-23 11:14:38
"W naszym wspólnym dążeniu do przeciwdziałania zmianom klimatu chcę wyrazić uznanie dla Twojego zaangażowania w informowanie mnie o prognozach pogody. Świadomość klimatyczna przygotowuje nas do podejmowania świadomych decyzji dotyczących naszego dobrego samopoczucia i ochrony środowiska. Nawiasem mówiąc, niedawno odkryłem portal pogodowy, [url=https://icmmeteo.pl/37525/rzeszow]https://icmmeteo.pl/37525/rzeszow[/url], który oferuje kompleksowe prognozy i wnikliwą analizę klimatu. Pamiętaj, aby zbadać i zebrać spostrzeżenia na temat zbliżających się zmian klimatycznych."BobMelon 2023-08-23 09:31:09
"W naszym wspólnym dążeniu do przeciwdziałania zmianom klimatu chcę wyrazić uznanie dla Twojego zaangażowania w informowanie mnie o prognozach pogody. Świadomość klimatyczna przygotowuje nas do podejmowania świadomych decyzji dotyczących naszego dobrego samopoczucia i ochrony środowiska. Nawiasem mówiąc, niedawno odkryłem portal pogodowy, https://icmmeteo.pl/37525/rzeszow, który oferuje kompleksowe prognozy i wnikliwą analizę klimatu. Pamiętaj, aby zbadać i zebrać spostrzeżenia na temat zbliżających się zmian klimatycznych."BobMelon 2023-08-23 09:30:40
"W naszym wspólnym dążeniu do przeciwdziałania zmianom klimatu chcę wyrazić uznanie dla Twojego zaangażowania w informowanie mnie o prognozach pogody. Świadomość klimatyczna przygotowuje nas do podejmowania świadomych decyzji dotyczących naszego dobrego samopoczucia i ochrony środowiska. Nawiasem mówiąc, niedawno odkryłem portal pogodowy, https://icmmeteo.pl/37525/rzeszow, który oferuje kompleksowe prognozy i wnikliwą analizę klimatu. Pamiętaj, aby zbadać i zebrać spostrzeżenia na temat zbliżających się zmian klimatycznych."BobMelon 2023-08-23 09:30:36
"W naszym wspólnym dążeniu do przeciwdziałania zmianom klimatu chcę wyrazić uznanie dla Twojego zaangażowania w informowanie mnie o prognozach pogody. Świadomość klimatyczna przygotowuje nas do podejmowania świadomych decyzji dotyczących naszego dobrego samopoczucia i ochrony środowiska. Nawiasem mówiąc, niedawno odkryłem portal pogodowy, https://icmmeteo.pl/37525/rzeszow, który oferuje kompleksowe prognozy i wnikliwą analizę klimatu. Pamiętaj, aby zbadać i zebrać spostrzeżenia na temat zbliżających się zmian klimatycznych."Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.