Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

Nie tylko Angkor Wat > KAMBODżA


igebski igebski Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdj cie KAMBODżA / Siem Reap / Siem Reap / Angkor WatMigawki z krótkiego pobytu w Kambodży: Phnom Penh, Siem Reap, Tonle Sap i Angor. Świątynie, pływająca wioska, więzienie z czasów Pol Pota, plantacja lotosu i tp.

Do Ha Tien płynęliśmy godzinę i dwadzieścia minut. Tu wsiedliśmy do autokaru, który podwiózł nas do pobliskiej granicy z Kambodżą. Procedura wizowa i paszportowa trwała około półtorej godziny. To dość krótko, zważywszy na fakt, że nasza grupa liczy 38 osób. Dwóch funkcjonariuszy uwijało się jak w ukropie: jeden wypisywał ręcznie wizy, a drugi wklejał je do paszportów i przystawiał odpowiedni stempel. Natomiast przy odprawie paszportowej wykonywano zdjęcia i pobierano odciski całych dłoni oraz kciuków.
W pobliżu granicy zauważyliśmy sporo kasyn. Jak się okazało, przeznaczone są one dla Wietnamczyków, który uwielbiają hazard, lecz u siebie nie mogą go uprawiać. Drogę do odległej o 160 km stolicy Kambodży odbyliśmy trzecim już tego dnia autokarem (poprzedni miał za małe luki bagażowe). Zajęło nam to prawie pięć godzin. Długo? Niekoniecznie, gdyż nie jechaliśmy żadną autostradą czy drogą ekspresową, a poza tym po drodze zatrzymaliśmy się na jednej ze stacji benzynowych na przysłowiowe siku i kawę. A propos kawy, to za Espresso żądają tutaj 1,60 USD, a za Americano półtorej dolara. Dlaczego podaję ceny w dolarach, a nie w miejscowych rielach? Ano dlatego, że w Kambodży ta waluta cieszy się szczególnym powodzeniem i w większości sklepów ceny podawane są właśnie w USD.
Im bliżej Phnom Penh, tym bardziej zatłoczona droga. Wśród samochodów przeważają toyoty i leksusy, co może nieco dziwić w tym kraju, uchodzącym przecież za dość ubogi. Jednak jak wszędzie, tak i tutaj, występują kontrasty. Poza tym pełno skuterów i małych motocykli.
Na obiad zajeżdżamy do restauracji „Titanic”, która położona jest tuż nad brzegiem przecinającej miasto rzeki Tonle Sap. Zgodnie z tutejszym zwyczajem kelnerzy przynoszą poszczególne dania w porcjach dla całego stolika, a nie w osobnych talerzach dla każdego z gości. Trzeba więc obsługiwać się samemu, bacząc przy tym na to, żeby wystarczyło dla wszystkich. Na pierwszy rzut poszły szaszłyki z ryby, potem podano warzywa, ryż oraz kawałki kurczaka w sosie. Na deser kawałki owoców tropikalnych i kawałeczek galaretki. Napoje płatne dodatkowo i tak na przykład dzbanek piwa Angor o pojemności 1,4 litra kosztuje 7,5 dolara, zaś szklanka tegoż napitku, 2,5 dolara. W tym miejscu dodam, że w zwykłym sklepie za 2,5 dolara dostałem cztery puszki piwa Cambodia…
Na noc zatrzymaliśmy się w czterogwiazdkowym hotelu Ohana. Jest on zlokalizowany w jednej z przecznic w pobliżu rzeki Tonle Sap. W okolicy znajduje się sporo nocnych klubów, ale wolałem nie sprawdzać ich oferty

Śniadanie zjedliśmy w hotelowej restauracji mieszczącej się na dachu hotelu. Z poziomu siódmego piętra rozciągała się ładna panorama na Phnom Penh, ze szczególnym uwzględnieniem pałacu królewskiego oraz rzeki Tonle Sap.
Przed hotelem ujrzeliśmy spory targ, po którym wczoraj po południu nie było ani śladu. Dzisiaj zaś stało tu mnóstwo prowizorycznych straganów z warzywami oraz mięsem. To ostatnie leżało na drewnianych stolikach, niczym nie przykryte. Tymczasem rano było 27 stopni C i temperatura ciągle rosła. Trochę się dziwiliśmy, a sprzedawcy dziwili się naszemu zdziwieniu. Wszak oni robią to codziennie od lat, a my tu wpadliśmy tylko na chwilę…
Zwiedzanie Phnom Penh rozpoczęliśmy od najstarszej świątyni w tym mieście, Wat Phnom. Położona jest ona na sztucznym wzgórzu o wysokości 27 metrów. Ta buddyjska świątynia symbolizuje nazwę Phnom Penh i stanowi miejsce historyczne, będące częścią narodowej tożsamości Khmerów. Wat Phnom ma całkowitą wysokość 46 metrów i nosi imię Lady Penh. Według legendy w 1372 roku zamożna dama o imieniu Penh odkryła cztery wizerunki Buddy wewnątrz pnia drzewa unoszącego się w rzece. Poprosiła okolicznych mieszkańców, aby wznieśli przed jej domem wzgórze, które nazywało się Phnom Don Penh. Potem na szczycie zbudowano sanktuarium, w którym umieszczono obrazy, a w 1434 roku król Ponhea Yat założył tu miasto.
Wchodzimy do wnętrza pagody bez butów i w maseczkach. Zdjęcia można robić, aczkolwiek z wyczuciem, aby nie przeszkadzać miejscowym, którzy oddają się modłom i ceremonialnemu paleniu kadzidełek.
Spod świątyni Wat Phnom jedziemy do pobliskiego Pałacu Królewskiego. Króla Norodoma Sihamoniego akurat nie ma, bo przebywa na leczeniu w Chinach. Zresztą i tak byśmy go nie ujrzeli, bo jego apartamenty są odgrodzone od części udostępnionej do zwiedzania. Salę tronową oglądamy tylko przez otwarte drzwi. Inne wnętrza możemy co prawda obejrzeć od środka, ale bez możliwości robienia zdjęć. Pałac nie jest jakimś szczególnym zabytkiem, gdyż zbudowano go dopiero w dziewiętnastym wieku. Pochwalić należy czyste toalety i miły gest wręczania turystom wody w butelkach z nadrukiem „Royal Palace”.
W Phnom Penh zwiedzamy także Muzeum Ludobójstwa Tuol Sieng. Miejsce to upamiętnia ofiary reżimu Czerwonych Khmerów pod wodzą Pol Pota. Znajdowało się tutaj więzienie S 21. W latach 1975-1979 więziono tu – w zależności od szacunków – od 17 do 20 tysięcy ludzi. Zazwyczaj przez dwa lub trzy miesiące poddawano ich tutaj strasznym torturom, a potem mordowano przy użyciu motyk lub maczet. Z podanej wyżej liczby więźniów znanych jest tylko 12 osób, które przeżyły to piekło na ziemi. Po innych zostały tylko zdjęcia i stosy ubrań.
Do odległego o ponad 300 kilometrów Siem Reap jedziemy prawie siedem godzin. Oczywiście nie non stop, gdyż mieliśmy w tym czasie dwie przerwy. Poza tym w Kambodży nie ma autostrad, więc trudno przyspieszyć. Na postojach mogliśmy spróbować lokalnego jedzenia i nabyć pamiątki. Co do potraw to nie zauważyłem, żeby ktoś z naszej grupy zamawiał smażone pająki czy inne owady, ale taka możliwość oczywiście była. Po drodze obserwowaliśmy charakterystyczne dla tego kraju domki na palach. Są one bardzo funkcjonalne, bo z jednej strony chronią podłogę przed wilgocią, z drugiej zaś zapewniają cień i dodatkową przestrzeń.
Na najbliższe trzy noce zostajemy zakwaterowani w hotelu Angkor Holiday. Otrzymujemy duży narożny pokój z oknami wychodzącymi na dwie różne ulice. Standard całkiem przyzwoity: dwa telewizory (jeden w sypialni, drugi w salonie), aneks kuchenny, osobno kabina prysznicowa i wanna, że o szlafrokach czy kapciach nie wspomnę.
Wieczorem udajemy się na pobliski bazar. Ceny są przystępne, a i potargować się można. W jednej z licznych budek z jedzeniem zamawiamy danie o nazwie Pho Bom. Jest to rodzaj gęstej zupy z makaronem, warzywami i kawałkami wołowiny. Porcja jest pokaźna i kosztuje zaledwie dwa dolary.

Czwartek, 02.03.23
Wczesnym rankiem, bo już o 6.30 opuszczamy hotel i udajemy się do punktu, w którym sprzedawane są bilety do kompleksu świątyń Angkor. Nie jest to jednak taka zwykła transakcja jak w innych tego typu miejscach. Tu robią nam najpierw zdjęcia, które następnie są wydrukowane na biletach. Coś jak dokument tożsamości. Zapobiega to przekazywaniu biletów innym po zakończeniu zwiedzania. Trzydniowy bilet kosztuje 62 dolary.
Po przejściu bramy zwiedzanie rozpoczynamy od buddyjskiej świątyni Bajon. Jest jeszcze wcześnie, więc nie ma tłoku, no i jest chłodniej (czyli nie 35, a tylko 27 stopni C). Świątynia ma 37 wież i zbudowana jest z bloków piaskowca, bez używania jakiejkolwiek zaprawy. Uwagę zwracają liczne reliefy przedstawiające zarówno sceny z życia świeckiego, jak i ilustrujące hinduistyczne podania. Następnie oglądamy świątynię Baphuon. Do jej wnętrza wchodzi się po dość stromych schodach. Obok rosną drzewa kapokowe. Stąd udajemy się do Pałacu Królewskiego, z którego tak naprawdę niewiele pozostało. Zachowała się tylko jedna świątynia, brama oraz tarasy: Słoni i Trędowatego Króla. Ciekawie natomiast prezentuje się Ta Prohm Temple. Jest to chyba najbardziej znana świątynia z całego kompleksu. Tu zacytuję Wikipedię: „W odróżnieniu od większości kamiennych budowli kompleksu Angkor, Ta Prohm zachowała się w stanie zbliżonym do tego, w jakim została odnaleziona. Malownicze połączenie korzeni drzew porastających ruiny świątynne w środku dżungli powoduje, że Ta Prohm jest jedną z najczęściej odwiedzanych atrakcji całego kompleksu Angkor”.
Po kilkugodzinnym dreptaniu nieco zgłodnieliśmy, więc o 11.30 wybraliśmy się na lunch. A oto co nam zaserwowano: kurczak curry, sałatka z kwiatu bananowca z kurczakiem, ryba smażona z ziołami, żurek wieprzowy, ryż i zestaw owoców tropikalnych. Rzecz jasna, wszystko w niewielkich porcjach, bo inaczej nie dalibyśmy rady tego pochłonąć.
Po lunchu pojechaliśmy do największej na świecie świątyni, czyli Angkor Wat. Słońce nieźle przypiekało, ale wystarczyło nam sił na dwugodzinne oglądanie tego ogromnego kompleksu. Nie będę tutaj go opisywał, bo uczyniono tu już wielokrotnie i każdy zainteresowany może znaleźć mnóstwo materiałów o nim. Nadmienię tylko, że Angkor Wat najlepiej oglądać o wschodzie słońca lub wczesnym popołudniem. W tym ostatnim przypadku mamy bowiem możliwość zrobienia zdjęć z odbiciem świątyni w wodzie.
Do hotelu wróciliśmy wyjątkowo wcześnie, bo już o piętnastej.

Piątek, 03.03.23
Siem Reap to nie tylko świątynie dawnego Imperium Angkoru. Będąc tutaj warto także obejrzeć pływające wioski na jeziorze Tonle Sap. Mieszkają w nich głównie Wietnamczycy, którzy jako imigranci bez obywatelstwa Kambodży nie mają prawa do nabycia ziemi w tym kraju. Samo jezioro jest największym akwenem śródlądowym na Półwyspie Indochińskim. Jego wielkość jest zmienna. Od 2,5 tysiąca km2 w porze suchej do 15 tysięcy km2 w porze deszczowej. Występuje tutaj wiele gatunków ryb, dzięki czemu możliwy jest rozwój rybołówstwa, co z kolei zapewnia utrzymanie paru milionom osób.
Po drodze do przystani nad jeziorem Tonle Sap zatrzymaliśmy się przy jednej z plantacji lotosu. Dzięki temu dowiedziałem się, że roślina ta ma nie tylko ładne liście i kwiaty, ale też jadalne nasiona. Miałem okazję ich skosztować i mogę zapewnić, że są smaczne.
Wracając do wiosek na wodzie, to dzielą się one na te, w których domki stoją na palach i te, gdzie domy buduje się bezpośrednio na tratwach, np. z beczek. My odwiedziliśmy tę ostatnią. Popłynęliśmy do niej wynajętą łodzią motorową. Soczysta zieleń drzew ostro kontrastowała z buro żółtą wodą wysychającego jeziora (jest właśnie pora sucha). Ze względu na niski poziom wody nie wszędzie mogliśmy dopłynąć. Zdołaliśmy jednak obejrzeć szereg mniej lub bardziej okazałych domków, kościół, szkołę oraz farmę krokodyli połączoną ze sklepem z pamiątkami. W tym ostatnim miejscu zatrzymaliśmy się nieco dłużej. Krokodyle wygrzewały się w słońcu i niespecjalnie się nami interesowały. Z wyjątkiem jednego, który wstał, poczłapał parę kroków pod ścianę, wypiął się i po prostu załatwił się na moich oczach. Potem podszedł bliżej mnie i ponownie się położył, ale tym razem z rozdziawioną paszczą, pełną ostrych zębów.
W ramach dzisiejszej wycieczki fakultatywnej zwiedziliśmy także trzy kolejne świątynie: Bakong, Banteay Samre i Banteay Srey. Ta ostatnia była najpiękniejsza. Dodatkową atrakcję stanowiły brodzące w wodzie bawoły. A już w drodze powrotnej mieliśmy okazję zobaczyć jak powstaje cukier palmowy oraz spróbować zrobionych z niego cukierków.

Zdj cia

KAMBODżA / Siem Reap / Siem Reap / Angkor WatKAMBODżA / Siem Reap / Siem Reap / Angkor WatKAMBODżA / Siem Reap / Tonle Sap / Kościół na wodzieKAMBODżA / Phnom Penh / Phnom Penh / Pałac KrólewskiKAMBODżA / Phnom Penh / Phnom Penh / Phnom PenhKAMBODżA / Siem Reap / Tonle Sap / Pływająca wioskaKAMBODżA / Phnom Penh / Phnom Penh / Rzeka Tonle SapKAMBODżA / Phnom Penh / Phnom Penh / Świątynia  Wat PhnomKAMBODżA / Siem Reap / Siem Reap / Świątynia BajonKAMBODżA / Siem Reap / Siem Reap / Świątynia BaphuonKAMBODżA / Siem Reap / Siem Reap / Świątynia Ta ProhmKAMBODżA / Phnom Penh / Phnom Penh / Widok na Pałac KrólewskiKAMBODżA / Siem Reap / Tonle Sap / Wioska  na wodzieKAMBODżA / Siem Reap / Tonle Sap / Wioska na wodzieKAMBODżA / Siem Reap / Tonle Sap / Życie na wodzie

Dodane komentarze

igebski do czy
08.10.2005

igebski 2023-03-27 10:30:40

Dziękuję. Będzie jeszcze część druga. O pobycie w Wietnamie.

igebski do czy
08.10.2005

igebski 2023-03-27 10:30:12

Dziękuję. Będzie jeszcze część druga. O pobycie w Wietnamie.

igebski do czy
08.10.2005

igebski 2023-03-27 10:29:44

Dziękuję. Będzie jeszcze część druga. O pobycie w Wietnamie.

Południowa Hania do czy
12.03.2023

Południowa Hania 2023-03-24 17:56:00

bardzo ciekawa podróż

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl