Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Rzym mocno subiektywny. > WłOCHY



Bardzo krótki, ale też bardzo przyjemny wyjazd. Bez biegania, stresu że jeszcze trzeba tyle zwiedzić i zobaczyć. Pogoda dopisała - było słonecznie i ok. 15 st. A w Polsce w tym czasie zimno i deszcz...
W ciągu dwóch dni byliśmy w Watykanie, zobaczyliśmy urocze Zatybrze, snuliśmy się też po okolicach Forum Romanum i widzieliśmy jarmark świąteczny na Piazza Navona.
Jak dotrzeć? Oczywiście szybko i tanio - lecieliśmy z Wizzair z Katowic - razem z transferem z/na lotnisko w Rzymie 202 zł na osobę. Żeby tanie linie były dla nas jeszcze tańsze - lecieliśmy z bagażem podręcznym - na dwa dni spokojnie można się tak spakować. Trzeba tylko pamiętać i odpowiednio zmniejszyć szczególnie kosmetyki ;) - nie może być większych pojemników z płynami niż 100ml!
Pierwszy dzień - sobota
Przylot na lotnisko Ciampino. Po ok. 30 min. autobusem jesteśmy w centrum Rzymu - ostatni przystanek przy Dworcu Termini.
Hostel rezerwowaliśmy przez internet i spokojnie możemy go polecić - ładne pokoje, czysto, fantastyczne śniadania i przemiła pani w recepcji http://www.hostelworld.com/hosteldetails.php/A-Casa-di-Maryelen-B-B/Rome/8181
Zaraz po porzuceniu bagażu w hostelu ruszyliśmy z powrotem na dworzec i do metra. Zaplanowaliśmy dziś dużo się przemieszczać wiec kupiliśmy bilet dzienny za 4€. Wprawdzie byłam już w Rzymie i jestem przyzwyczajona do specyficznego pojmowania czystości przez Włochów, ale... niestety "pech" chciał że we wrześniu byliśmy w Chinach i po sterylnie czystych peronach i wagonikach metra w Pekinie i w innych miastach metro w Rzymie wygląda jak po najeździe barbarzyńców. Ciekawa jestem co sobie myśli Chińczyk któremu uda wyrwać się na Mityczny Zachód i zobaczy jak tu jest brudno... ok - koniec o czystości i Chińczykach w Rzymie.
Na początek pojechaliśmy do Watykanu. Tym razem odwiedziliśmy tylko Bazylikę i Groty Watykańskie (wstęp wolny). Jeśli ktoś jest zainteresowany Muzeami Watykańskimi (polecam!) - to nie ma sensu iść tam bardzo wcześnie rano 7-8. Uwierzcie mi - wszyscy myślą że im wcześniej tym lepiej. Niestety trzeba wtedy wystać swoje w gigantycznej kolejce (na oko z kilometr). Sekret polega na tym, że zaraz po otwarciu kas (a jest ich ze 30) ta kolejka błyskawicznie się zmniejsza - wystarczy więc przyjść ok. 10ej. :)
Z Watykanu pojechaliśmy na Zatybrze - autobus 280 zaraz przy Tybrze (z przystanku widać Zamek Św. Anioła - polecam zwiedzić - piękny widok na miasto). Tu mała dygresja o autobusach - nie wiem czy ja mam tylko takiego pecha, ale w Rzymie zawsze w nieskończoność czekam na autobusy! Dlatego nienawidzę nimi jeździć w Wiecznym Mieście...
No i wreszcie Zatybrze! Chyba w każdym przewodniku opisują to miejsce jako ucieczkę od zgiełku wielkiego miasta, jako specyficzne miasto w mieście. I się nie mylą. To naprawdę urocza plątanina wąskich uliczek, knajpek, małych placyków. Naprawdę miło można tu spędzić czas. Udało się nam znaleźć też dobrą pizze! W małym barku obsługiwał starszy Włoch i taki też starszy pan te pizze robił. A były naprawdę ciekawe - z grzybkami, z cukinią, z kwiatami dyni. Mniam.
Pomimo sielskości otoczenia moja natura "odkrywcy" wzięła górę i wdrapaliśmy się na wzgórze z Kościołem San Pietro in Montorio (Złota Góra). Obok Kościoła na dziedzińcu stoi zachwycająca rotunda (empietto) projektu Bramantego. Na górze oprócz parku i fontanny jest też ambasada Hiszpanii - ambasador ma chyba jeden z ładniejszych widoków na miasto.
Miłym akcentem na zakończenie wizyty na Zatybrzu było prawdziwe włoskie cappuccino i już nie włoskie piwo :) (oczywiście plus 1,5€ serwette)
Mając dzienny bilet polecam przejażdżki po mieście tramwajem - można popatrzeć na Rzym i trochę odpocząć. Z poprzedniego pobytu w Rzymie pamiętam też, że po wąskich uliczkach w okolicach Campo di Fiori jeździ mały turystyczny autobus.
Będąc w Rzymie - nawet po raz kolejny nie mogłam podarować sobie wizyty w Panteonie. Ta budowla zachwyca za każdym razem. Zawsze też jednak przychodzi refleksja jak byłby piękniejszy gdyby nie został pozbawiony części ozdób przez Barberinich. Jest takie podobno powiedzenie w Rzymie - "czego nie zniszczyli barbarzyńcy, zniszczyli Barberini" (Quod non fecerunt barbari, fecerunt Barberini).
Wracając już do hostelu zaglądnęliśmy jeszcze do Kościoła św. Ignacego. Niezmiennie zachwyca mnie spryt zastosowania tam malowidła imitującego kopułę... :) Namalowanie ogromnego obrazu było znacznie tańsze niż wybudowanie ogromnej kopuły kościoła.
Jak można zakończyć dzień w Rzymie? Polecam czerwone wino i grissini - nigdzie nie smakują tak jak we Włoszech (sama sprawdziłam - po przywiezieniu do Polski to już nie ten smak...)
Drugi dzień - niedziela
Nasz Hostel był bardzo blisko Kościoła Santa Maria Maggiore. Bardzo ładny kościół - jak chyba wszystkie w Rzymie. Tu jednak czekała na nas niespodzianka - w jednej z bocznych kaplic za szklanymi drzwiami była odprawiana msza. Co ciekawe kaplica była zamknięta i byli w niej tylko księża w purpurowych szatach a na głównym miejscu, niestety odwrócony do wejścia tyłem klęczał dziwnie znajomy starszy pan. Widzieliśmy Papieża? :)
Dzisiejszy dzień postanowiliśmy poświecić na zwiedzanie zabytków pozostałych po Starożytnym Rzymie. Na początek oczywiście Koloseum. Pomimo wczesnej pory były już tam tłumy turystów. Moim ulubionym miejscem było zawsze Forum Romanum. W tych nikłych pozostałościach po potędze Rzymu niesamowicie jest się zatrzymać i wyobrażać sobie jak kiedyś tętniło tu życie. Jeszcze kilka lat temu wstęp na Forum Romanum był bezpłatny. Teraz trzeba kupić bilet - ale łączony na Palatyn, Koloseum i Forum - 12€ (nie ma osobnych biletów).
Tym razem wyjątkowo przechodzimy ulicą Via Dei Fiori Imperiali i zaglądamy po drodze do kościołów wciskających się niejako w starożytną zabudowę.
Zaglądamy też na Hale Trajana (wstęp 6€)- niestety (muszę to napisać) - specyficzny zapach dolatujący z tych starożytnych ruin mocno zniechęca... Dodam tylko że tak nie pachnie historia. :)
Już trochę zmęczeni chodzeniem przysiadamy na chwile na Kapitolu. Rzym w niedziele to specyficzne miejsce. Mam wrażenie że turyści są teraz tu niewielkim procentem - wygląda na to że to rzymianie tłumnie wylegli na spacer po swoim mieście.
Schodząc z Kapitolu, mijamy dwa posągi Dioskurów a na dole schodów, po prawej stronie mamy kolejną ciekawostkę. Zachowane ruiny starożytnego domu - i co mnie zawsze zachwyca - piętrowego.
Na koniec dnia wracamy w wąskie uliczki miasta. Tym razem udaję się nam odnaleźć uroczą fontannę z żółwiami Fontana delle Tartarughe. Trafiamy też na jarmark świąteczny na Piazza Navona. Różni się on nieco od tych które już kiedyś widziałam. Stragany są zasypane czarownicami - bo to czarownica daje dzieciom prezenty w grudniu we Włoszech. Są też tradycyjne szopki z Neapolu, a na środku wesoło kręci się karuzela. Gdzie spędzić ostatni wieczór w Rzymie? Na Schodach Hiszpańskich. Niestety na taki pomysł wpadło chyba w tą niedziele całe miasto.
Na Via dei Condotti dosłownie morze ludzi - tam trwa szał zakupów przedświątecznych. W okolicach Placu Hiszpańskiego jest kilka sklepów z rękawiczkami - można w nich dostać rękawiczki we wszystkich odcieniach tęczy!
Późnym wieczorem wracamy do Hostelu - wcześniej jednak musimy przypuścić szturm na stacje metra Spagna. Ciekawe - takiego tłumu nie widziałam nigdzie w Chinach... :)
W poniedziałek bladym świtem wracamy już do zimnej i szarej Polski. Cudownie było oderwać się od rzeczywistości i choć te dwa dni być w ciepłym Rzymie. Na szczęście już niedługo spadnie śnieg (mam nadzieje) i będzie można korzystać z uroków polskiej zimy.
Pierwszy dzień - sobota
Przylot na lotnisko Ciampino. Po ok. 30 min. autobusem jesteśmy w centrum Rzymu - ostatni przystanek przy Dworcu Termini.
Hostel rezerwowaliśmy przez internet i spokojnie możemy go polecić - ładne pokoje, czysto, fantastyczne śniadania i przemiła pani w recepcji http://www.hostelworld.com/hosteldetails.php/A-Casa-di-Maryelen-B-B/Rome/8181
Zaraz po porzuceniu bagażu w hostelu ruszyliśmy z powrotem na dworzec i do metra. Zaplanowaliśmy dziś dużo się przemieszczać wiec kupiliśmy bilet dzienny za 4€. Wprawdzie byłam już w Rzymie i jestem przyzwyczajona do specyficznego pojmowania czystości przez Włochów, ale... niestety "pech" chciał że we wrześniu byliśmy w Chinach i po sterylnie czystych peronach i wagonikach metra w Pekinie i w innych miastach metro w Rzymie wygląda jak po najeździe barbarzyńców. Ciekawa jestem co sobie myśli Chińczyk któremu uda wyrwać się na Mityczny Zachód i zobaczy jak tu jest brudno... ok - koniec o czystości i Chińczykach w Rzymie.
Na początek pojechaliśmy do Watykanu. Tym razem odwiedziliśmy tylko Bazylikę i Groty Watykańskie (wstęp wolny). Jeśli ktoś jest zainteresowany Muzeami Watykańskimi (polecam!) - to nie ma sensu iść tam bardzo wcześnie rano 7-8. Uwierzcie mi - wszyscy myślą że im wcześniej tym lepiej. Niestety trzeba wtedy wystać swoje w gigantycznej kolejce (na oko z kilometr). Sekret polega na tym, że zaraz po otwarciu kas (a jest ich ze 30) ta kolejka błyskawicznie się zmniejsza - wystarczy więc przyjść ok. 10ej. :)
Z Watykanu pojechaliśmy na Zatybrze - autobus 280 zaraz przy Tybrze (z przystanku widać Zamek Św. Anioła - polecam zwiedzić - piękny widok na miasto). Tu mała dygresja o autobusach - nie wiem czy ja mam tylko takiego pecha, ale w Rzymie zawsze w nieskończoność czekam na autobusy! Dlatego nienawidzę nimi jeździć w Wiecznym Mieście...
No i wreszcie Zatybrze! Chyba w każdym przewodniku opisują to miejsce jako ucieczkę od zgiełku wielkiego miasta, jako specyficzne miasto w mieście. I się nie mylą. To naprawdę urocza plątanina wąskich uliczek, knajpek, małych placyków. Naprawdę miło można tu spędzić czas. Udało się nam znaleźć też dobrą pizze! W małym barku obsługiwał starszy Włoch i taki też starszy pan te pizze robił. A były naprawdę ciekawe - z grzybkami, z cukinią, z kwiatami dyni. Mniam.
Pomimo sielskości otoczenia moja natura "odkrywcy" wzięła górę i wdrapaliśmy się na wzgórze z Kościołem San Pietro in Montorio (Złota Góra). Obok Kościoła na dziedzińcu stoi zachwycająca rotunda (empietto) projektu Bramantego. Na górze oprócz parku i fontanny jest też ambasada Hiszpanii - ambasador ma chyba jeden z ładniejszych widoków na miasto.
Miłym akcentem na zakończenie wizyty na Zatybrzu było prawdziwe włoskie cappuccino i już nie włoskie piwo :) (oczywiście plus 1,5€ serwette)
Mając dzienny bilet polecam przejażdżki po mieście tramwajem - można popatrzeć na Rzym i trochę odpocząć. Z poprzedniego pobytu w Rzymie pamiętam też, że po wąskich uliczkach w okolicach Campo di Fiori jeździ mały turystyczny autobus.
Będąc w Rzymie - nawet po raz kolejny nie mogłam podarować sobie wizyty w Panteonie. Ta budowla zachwyca za każdym razem. Zawsze też jednak przychodzi refleksja jak byłby piękniejszy gdyby nie został pozbawiony części ozdób przez Barberinich. Jest takie podobno powiedzenie w Rzymie - "czego nie zniszczyli barbarzyńcy, zniszczyli Barberini" (Quod non fecerunt barbari, fecerunt Barberini).
Wracając już do hostelu zaglądnęliśmy jeszcze do Kościoła św. Ignacego. Niezmiennie zachwyca mnie spryt zastosowania tam malowidła imitującego kopułę... :) Namalowanie ogromnego obrazu było znacznie tańsze niż wybudowanie ogromnej kopuły kościoła.
Jak można zakończyć dzień w Rzymie? Polecam czerwone wino i grissini - nigdzie nie smakują tak jak we Włoszech (sama sprawdziłam - po przywiezieniu do Polski to już nie ten smak...)
Drugi dzień - niedziela
Nasz Hostel był bardzo blisko Kościoła Santa Maria Maggiore. Bardzo ładny kościół - jak chyba wszystkie w Rzymie. Tu jednak czekała na nas niespodzianka - w jednej z bocznych kaplic za szklanymi drzwiami była odprawiana msza. Co ciekawe kaplica była zamknięta i byli w niej tylko księża w purpurowych szatach a na głównym miejscu, niestety odwrócony do wejścia tyłem klęczał dziwnie znajomy starszy pan. Widzieliśmy Papieża? :)
Dzisiejszy dzień postanowiliśmy poświecić na zwiedzanie zabytków pozostałych po Starożytnym Rzymie. Na początek oczywiście Koloseum. Pomimo wczesnej pory były już tam tłumy turystów. Moim ulubionym miejscem było zawsze Forum Romanum. W tych nikłych pozostałościach po potędze Rzymu niesamowicie jest się zatrzymać i wyobrażać sobie jak kiedyś tętniło tu życie. Jeszcze kilka lat temu wstęp na Forum Romanum był bezpłatny. Teraz trzeba kupić bilet - ale łączony na Palatyn, Koloseum i Forum - 12€ (nie ma osobnych biletów).
Tym razem wyjątkowo przechodzimy ulicą Via Dei Fiori Imperiali i zaglądamy po drodze do kościołów wciskających się niejako w starożytną zabudowę.
Zaglądamy też na Hale Trajana (wstęp 6€)- niestety (muszę to napisać) - specyficzny zapach dolatujący z tych starożytnych ruin mocno zniechęca... Dodam tylko że tak nie pachnie historia. :)
Już trochę zmęczeni chodzeniem przysiadamy na chwile na Kapitolu. Rzym w niedziele to specyficzne miejsce. Mam wrażenie że turyści są teraz tu niewielkim procentem - wygląda na to że to rzymianie tłumnie wylegli na spacer po swoim mieście.
Schodząc z Kapitolu, mijamy dwa posągi Dioskurów a na dole schodów, po prawej stronie mamy kolejną ciekawostkę. Zachowane ruiny starożytnego domu - i co mnie zawsze zachwyca - piętrowego.
Na koniec dnia wracamy w wąskie uliczki miasta. Tym razem udaję się nam odnaleźć uroczą fontannę z żółwiami Fontana delle Tartarughe. Trafiamy też na jarmark świąteczny na Piazza Navona. Różni się on nieco od tych które już kiedyś widziałam. Stragany są zasypane czarownicami - bo to czarownica daje dzieciom prezenty w grudniu we Włoszech. Są też tradycyjne szopki z Neapolu, a na środku wesoło kręci się karuzela. Gdzie spędzić ostatni wieczór w Rzymie? Na Schodach Hiszpańskich. Niestety na taki pomysł wpadło chyba w tą niedziele całe miasto.
Na Via dei Condotti dosłownie morze ludzi - tam trwa szał zakupów przedświątecznych. W okolicach Placu Hiszpańskiego jest kilka sklepów z rękawiczkami - można w nich dostać rękawiczki we wszystkich odcieniach tęczy!
Późnym wieczorem wracamy do Hostelu - wcześniej jednak musimy przypuścić szturm na stacje metra Spagna. Ciekawe - takiego tłumu nie widziałam nigdzie w Chinach... :)
W poniedziałek bladym świtem wracamy już do zimnej i szarej Polski. Cudownie było oderwać się od rzeczywistości i choć te dwa dni być w ciepłym Rzymie. Na szczęście już niedługo spadnie śnieg (mam nadzieje) i będzie można korzystać z uroków polskiej zimy.
Wydatki:
- samolot Katowice-Rzym 200zł
- Hostel w Rzymie doba 25€ za osobę (oczywiście można taniej)
- bilet dzienny na komunikacje miejską 4€
- bilet na Pallatyn, Koloseum i Forum 12€
- Hale Trajana 6€
- wermut na lotnisku 7€
- samolot Katowice-Rzym 200zł
- Hostel w Rzymie doba 25€ za osobę (oczywiście można taniej)
- bilet dzienny na komunikacje miejską 4€
- bilet na Pallatyn, Koloseum i Forum 12€
- Hale Trajana 6€
- wermut na lotnisku 7€
Dodane komentarze
Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.