Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Chodzenie po górach jest oczywiście .... > POLSKA
Jerzy1 relacje z podróży
Każdy wędrujący po Bieszczadach doskonale wie, że chodzenie po górach jest bez sensu. Włażenie po błocie na szczyt tylko po to żeby za chwilę zejść ponownie w dolinę jest idiotyczne.
Dlatego przynajmniej kilka razy w roku mam ochotę na trochę bezsensu...
Dlatego przynajmniej kilka razy w roku mam ochotę na trochę bezsensu...
Każdy wędrujący po Bieszczadach doskonale wie, że chodzenie po górach jest bez sensu. Włażenie po błocie na szczyt tylko po to żeby za chwilę zejść ponownie w dolinę jest idiotyczne.
Podróże stały się już rytuałem. Mamy pewne ulubione miejsca, gdzie zawsze się zatrzymujemy. W drodze z Warszawy obiad za Rzeszowem w zajeździe "Magyar". Polecam półmisek pierogów- dla jednej osoby nie do przejedzenia. Później nocleg w "Wichrowych Wzgórzach" w Strzebowiskach. Wieczory spędzane przy palenisku kaflowej kuchni lub kominku i gwiżdżącym za oknami wietrze. Czasami ognisko nad strumieniem. Spacery w towarzystwie psa Jerrego i wieczory przy akompaniamencie burczącego kota. W większym gronie szklaneczka whisky...ale nie za dużo, bo...
pobudka o świcie i wyprawa w góry. Teraz padło na Smerek. Na parkingu w Kalnicy byliśmy pierwszym i jedynym samochodem do końca dnia. Ruszyliśmy na trasę. Wspinając się coraz wyżej dotarliśmy na zamglony szczyt. Otaczające nas mgły przypominały scenerię z horrorów. Czekaliśmy, czy wyłonią się z niej krwiożercze wampiry. Bieszczady oszczędziły nam tego widoku. Konie, które według Talara z serialu "Dom" powstały z mgły również nie wyłoniły się zza chmur.
Postój na szczycie i oczekiwanie, aż opadną mgły...
Niestety były uparte i nie pozwoliły nam na zerknięcie na inne szczyty. Chodzenie po górach jest jednak bez sensu, więc oglądanie widoków z połonin chyba też...
Jak wejdzie się na górę to później trzeba zejść na dół, Dwa razy zeszliśmy trochę szybciej jadąc na pupie po błocie...
Mimo listopadowego zachmurzonego dnia w drodze powrotnej naliczyliśmy jeszcze siedem osób, które bez sensu szły pod górę. Nie rozumiem tych ludzi!!!
Bieszczady to nie tylko góry, ale i klimat starych zapomnianych cmentarzy, opuszczonych łemkowskich wiosek, cerkwi i miejsc w których tylko dziko rosnące drzewa owocowe przypominają o dawnych domostwach.
Próbowaliśmy odnaleźć ślady cerkwi i cmentarza w Habkowcach i w Kołonicach. Niestety bez efektu. W Kielczawie ktoś ogrodził ostatnie nagrobki i postawił pamiątkową tablicę z widokiem nieistniejącej już cerkwi. Na nagrobkach przewija się nazwisko Bończak.
W Mchawie na wzgórzu obok kościoła na próżno szukaliśmy śladów dawnej cerkwi. Widoki na okolicę były za to niesamowite. Zwłaszcza, że tu mgła nie sięgała.
Odwiedziliśmy też nieużywane od lat cerkwie w Liskowatym i Bystrem oraz zamienioną na kościół w Michniowcu.
Niesamowite wrażenie robiła szczególnie potężna bryła cerkwi w Bystrem z nawą o kształcie ośmiokąta. Przed wejściem leży płyta nagrobna z napisem wykonanym cyrylicą. Do 1951 roku będąca w granicach ZSRR cerkiew stoi po powrocie do Polski nie używana. A kiedyś była używana jako.. magazyn gnojówki. Dziś stoi opustoszała w otoczeniu odnowionego cmentarza i pasących się koni. Gdyby nie delikatny listopadowy chłód miałoby się ochotę rozkoszować tym widokiem przez cały dzień.
Liskowate jedna z nielicznych ocalałych cerkwi bojkowskich niestety również czeka na przypływ pieniędzy, aby móc błyszczeć dawną świetnością. Na razie straszą wybite okna. O dziwo o większość nagrobków otaczającego ją cmentarza dba młody chłopak z tej miejscowości. Na większości stały zapalone znicze.
Michniowiec to obecnie czynny kościół, ale przez to nieco stracił ze swego uroku. Ikonostas został przebudowany na ołtarz.
Odwiedziliśmy też Polanę, chyba jedyną wieś w Bieszczadach, gdzie przed wojną większość mieszkańców była pochodzenia polskiego. Jak to zwykle jest tam również drewniany kościółek.
Pospacerowaliśmy po Baligrodzie i odwiedziliśmy położony na wzgórzu kirkut. Na czołgu stojącym na rynku zauważyliśmy pozostawiony stary, "dobry" aparat fotograficzny "Zenit". Czyżby pamiątka po zawiedzionym mglistymi zdjęciami fotoreporterze?
Zapowiedź opadów deszczu spowodowała, że kolejnego dnia ograniczyliśmy się do spacerów po dolinach. Okolice Rabego, Łopienki, Jabłonek, Lutowisk mają swój klimat i powodują, że bezsensowność łażenia przy siąpiącym deszczu i błotnistych szklakach jest niezaprzeczalna. Z pewnością za kilka miesięcy bezsens takich wypraw wyda nam się na tyle istotny, że będziemy musieli sprawdzić, czy nadal tak to odczuwamy.
Następny dzień to kolejnych siedem godzin powrotu przerwanego wizytą w leskim i sanockim zamku. Położony na wysokiej skarpie w Lesku zamek zamieniono na hotel i poza spacerem wokół nie ma tu nic ciekawego do zwiedzania. Inaczej jest na zamku w Sanoku. Znajdujące się tu muzeum ikon zgromadziło ogromny zbiór, który jest przypomnieniem oglądanych przed chwilą zapomnianych i opuszczonych cerkiewek. Kolekcja obrazów Beksińskiegoa przypomina za to o powracającej monotonii życia człowieka pracy i zmusza do zastanowienia się nad sensem ( a może bezsensem) naszego życia.
Podróże stały się już rytuałem. Mamy pewne ulubione miejsca, gdzie zawsze się zatrzymujemy. W drodze z Warszawy obiad za Rzeszowem w zajeździe "Magyar". Polecam półmisek pierogów- dla jednej osoby nie do przejedzenia. Później nocleg w "Wichrowych Wzgórzach" w Strzebowiskach. Wieczory spędzane przy palenisku kaflowej kuchni lub kominku i gwiżdżącym za oknami wietrze. Czasami ognisko nad strumieniem. Spacery w towarzystwie psa Jerrego i wieczory przy akompaniamencie burczącego kota. W większym gronie szklaneczka whisky...ale nie za dużo, bo...
pobudka o świcie i wyprawa w góry. Teraz padło na Smerek. Na parkingu w Kalnicy byliśmy pierwszym i jedynym samochodem do końca dnia. Ruszyliśmy na trasę. Wspinając się coraz wyżej dotarliśmy na zamglony szczyt. Otaczające nas mgły przypominały scenerię z horrorów. Czekaliśmy, czy wyłonią się z niej krwiożercze wampiry. Bieszczady oszczędziły nam tego widoku. Konie, które według Talara z serialu "Dom" powstały z mgły również nie wyłoniły się zza chmur.
Postój na szczycie i oczekiwanie, aż opadną mgły...
Niestety były uparte i nie pozwoliły nam na zerknięcie na inne szczyty. Chodzenie po górach jest jednak bez sensu, więc oglądanie widoków z połonin chyba też...
Jak wejdzie się na górę to później trzeba zejść na dół, Dwa razy zeszliśmy trochę szybciej jadąc na pupie po błocie...
Mimo listopadowego zachmurzonego dnia w drodze powrotnej naliczyliśmy jeszcze siedem osób, które bez sensu szły pod górę. Nie rozumiem tych ludzi!!!
Bieszczady to nie tylko góry, ale i klimat starych zapomnianych cmentarzy, opuszczonych łemkowskich wiosek, cerkwi i miejsc w których tylko dziko rosnące drzewa owocowe przypominają o dawnych domostwach.
Próbowaliśmy odnaleźć ślady cerkwi i cmentarza w Habkowcach i w Kołonicach. Niestety bez efektu. W Kielczawie ktoś ogrodził ostatnie nagrobki i postawił pamiątkową tablicę z widokiem nieistniejącej już cerkwi. Na nagrobkach przewija się nazwisko Bończak.
W Mchawie na wzgórzu obok kościoła na próżno szukaliśmy śladów dawnej cerkwi. Widoki na okolicę były za to niesamowite. Zwłaszcza, że tu mgła nie sięgała.
Odwiedziliśmy też nieużywane od lat cerkwie w Liskowatym i Bystrem oraz zamienioną na kościół w Michniowcu.
Niesamowite wrażenie robiła szczególnie potężna bryła cerkwi w Bystrem z nawą o kształcie ośmiokąta. Przed wejściem leży płyta nagrobna z napisem wykonanym cyrylicą. Do 1951 roku będąca w granicach ZSRR cerkiew stoi po powrocie do Polski nie używana. A kiedyś była używana jako.. magazyn gnojówki. Dziś stoi opustoszała w otoczeniu odnowionego cmentarza i pasących się koni. Gdyby nie delikatny listopadowy chłód miałoby się ochotę rozkoszować tym widokiem przez cały dzień.
Liskowate jedna z nielicznych ocalałych cerkwi bojkowskich niestety również czeka na przypływ pieniędzy, aby móc błyszczeć dawną świetnością. Na razie straszą wybite okna. O dziwo o większość nagrobków otaczającego ją cmentarza dba młody chłopak z tej miejscowości. Na większości stały zapalone znicze.
Michniowiec to obecnie czynny kościół, ale przez to nieco stracił ze swego uroku. Ikonostas został przebudowany na ołtarz.
Odwiedziliśmy też Polanę, chyba jedyną wieś w Bieszczadach, gdzie przed wojną większość mieszkańców była pochodzenia polskiego. Jak to zwykle jest tam również drewniany kościółek.
Pospacerowaliśmy po Baligrodzie i odwiedziliśmy położony na wzgórzu kirkut. Na czołgu stojącym na rynku zauważyliśmy pozostawiony stary, "dobry" aparat fotograficzny "Zenit". Czyżby pamiątka po zawiedzionym mglistymi zdjęciami fotoreporterze?
Zapowiedź opadów deszczu spowodowała, że kolejnego dnia ograniczyliśmy się do spacerów po dolinach. Okolice Rabego, Łopienki, Jabłonek, Lutowisk mają swój klimat i powodują, że bezsensowność łażenia przy siąpiącym deszczu i błotnistych szklakach jest niezaprzeczalna. Z pewnością za kilka miesięcy bezsens takich wypraw wyda nam się na tyle istotny, że będziemy musieli sprawdzić, czy nadal tak to odczuwamy.
Następny dzień to kolejnych siedem godzin powrotu przerwanego wizytą w leskim i sanockim zamku. Położony na wysokiej skarpie w Lesku zamek zamieniono na hotel i poza spacerem wokół nie ma tu nic ciekawego do zwiedzania. Inaczej jest na zamku w Sanoku. Znajdujące się tu muzeum ikon zgromadziło ogromny zbiór, który jest przypomnieniem oglądanych przed chwilą zapomnianych i opuszczonych cerkiewek. Kolekcja obrazów Beksińskiegoa przypomina za to o powracającej monotonii życia człowieka pracy i zmusza do zastanowienia się nad sensem ( a może bezsensem) naszego życia.
Chodzenie po górach jest oczywiście....
Dodane komentarze
ancilka 2011-09-03 18:28:27
W cerkwi w Bystrem kilka lat temu byłam na na jakims przedstawieniu teatralnym. Nie pamiętam tytułu, ale wrażenie było niesamowite. Spektakl odbył się latem po zachodzie słońca, przy minimalnym oswietleniu i trwał do pólnocy. Zorganizowali go studenci, widzowie ,w liczbie ok. 30, głównie miejscowi stali w przedsionku. Szkoda, że cerkiew stoi nieużywana, jak tak dalej będzie to sie zacznie wkrótce sypać...Przydatne adresy
Brak adres w do wy wietlenia.
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.