Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Grecka kuchnia > GRECJA


Zawsze uważałam, że wszędzie warto mieć przyjaciół i że wszędzie warto poznać miejscową kuchnię. Na Corfu pojechaliśmy za sprawą programu Makłowicza i nie była to nasza pierwsza podróż do miejsca, gdzie Makłowicz prezentował miejscową kuchnię zachwalając jej przysmaki. Tak też przed laty trafiliśmy do Splitu i na jego słynny targ rybny.
Znaleźliśmy się więc w sierpniu 2011 roku na Corfu. To, co zaoferowało biuro podróży to było jakieś nieporozumienia i totalne rozczarowane, ale postanowiliśmy jednak jakoś przeżyć ten pobyt po swojemu. Dlatego po rozmowie z greckim kelnerem, z którym się zaprzyjaźniliśmy bardzo szybko, a który polecił nam miejscową tzn. grecką wypożyczalnię samochodów – wynajęliśmy samochód, żeby być niezależnymi od reszty.
Oczywiście nasza rezydentka też proponowała pomoc w wynajmie samochodu, ale po tym jak przepłaciliśmy za rejs na Paxos, nie chcieliśmy już korzystać z pomocy naszego biura, ani uczestniczyć w żadnej z organizowanych przez biuro wycieczkach. Wycieczka na Paxos też zaczęła się od tego, że tłum pchający się na prom rozdzielił nas i później mnie, która miałam bilety nie chciano z promu wypuścić, a reszty mojej rodziny nie chciano wpuścić, a nasza rezydentka stała jak słup soli i nie zrobiła nic. Dopiero moja awantura najpierw z kapitanem, a później z naszą grecką opiekunką spowodowały, że znaleźliśmy się na promie w komplecie. Greczynka, która współpracowała z naszą rezydentką była wyjątkowo bezczelna i dwa razy większa ode mnie, ale tak się rozzłościłam, że byłam gotowa rzucić się z pazurami do jej rozbieganych oczu. Zażądałam zwrotu pieniędzy i chciałam zrezygnować z rejsu. Greczynka w końcu ustąpiła i wpuściła resztę moich bliskich na pokład. Za ten rejs zapłaciłam 300 EUR więc byłam gotowa prawie na wszystko, na Greków jednak działają głośne krzyki.
To tylko jeden z wielu przykładów jak byliśmy traktowani i obsługiwani jako klienci biura podróży.
Byłam wściekła, ze skusiliśmy się na podróż z biurem. Zawsze sami potrafiliśmy się zorganizować i nie dość, że było uczciwiej to na dodatek ciekawiej i bez pośpiechu, a przy tym taniej. Wolimy robić wszystko w swoim rytmie, bez konieczności gnania za innymi i nie lubimy komend. A szczególnie nie lubimy kiedy za coś płacimy, a ktoś robi nam łaskę, że oferuje coś w zamian.
Tak więc ruszyliśmy na podbój Corfu na własną rękę wynajętym samochodem i zobaczyliśmy to samo co nasi sąsiedzi z pokoju obok, ale nie wracaliśmy z naszych wypraw tak zmęczeni i głodni, choć zwykle wracaliśmy dużo później do hotelu, bo przeważnie nocą.
Ponieważ apetyty nam dopisywały, a kuchnia grecka jest doskonała, to jedliśmy po dwa obiady dziennie, a czasami na kolację jedliśmy trzeci obiad i nocą szliśmy na spacer, bo nocą nie było już gorąco, a życie tętniło w naszym miasteczku do późna. Oczywiście podjadaliśmy też coś miedzy obiadami. Chłopaki jakieś bułki z mięsem na ciepło, przypominające hamburgery, ale smaczniejsze, a my dziewczyny podjadałyśmy doskonałe greckie sałatki.
Wyspę przejechaliśmy samochodem 3 razy i prawie całą, ale kilka razy wracaliśmy do Corfu Town i do Paleokastritsy. Bardzo podobała się nam Roda i Sidari. Oczywiście kilka godzin spędziliśmy zwiedzając też Achillion.
Ale miało być po jedzeniu. I będzie, bo wszędzie, gdzie dotarliśmy to coś jedliśmy. Grecka kuchnia jest naprawdę świetna i mimo jedzenia dwóch lub trzech obiadów dziennie, ja schudłam. Bardzo mi się taki układ podobał. A co jedliśmy na Corfu:
1. Souvlaki, które podjadaliśmy między obiadem, a obiadem . To kawałki mięsa jagnięcego, wieprzowego lub z kurczaka nadziane na specjalne szpadki i upieczone na ruszcie podawane z zapiekaną bułką lub przypieczonym na ogniu chlebkiem. Obowiązkowo do tego sos cacyki. Souvlaki dobrze smakują w zestawie z sałatką ze świeżych warzyw.
2. Stifado, czyli wołowina duszona w czerwonym winie z małymi cebulkami, podawana z pieczonymi ziemniakami i ryżem. Co prawda w każdej knajpie ta potrawa wyglądała trochę inaczej, bo jedliśmy tez odmianę z dużą ilością bobu i innych warzyw. Każda odmiana smakowała doskonale.
3. Mousaka, czyli zapiekanka z tatrych ziemniaków z mięsem mielonym i bakłażanem zapiekana w sosie podobnym do beszamela, ale lepszy. Smakuje bardzo dobrze. Bardzo syta. Pyszna.
4. Sofrito to wołowina duszona w białym winie i sosie czosnkowym. Podawane z gotowanymi ziemniakami i ryżem. Wyśmienite.
5. Lamb Kleftiko to jagnięcina pieczona w piecu razem z serem feta, ziemniakami, ziołami i warzywami. Przepięknie pachnie i równie dobrze smakuje.
6. Gyrosa reklamować nie muszę, dodam tylko, że obowiązkowo w Grecji do Gyrosa podają frytki, ryż, pitę i cacyki. W zasadzie cacyki Grecy podają prawie do wszystkiego. Nam najlepiej smakował gyros kurczaka.
Podsumowując -jedzenie greckie dobrze nam służyło i smakowało. I warte jest polecenia. Zawsze, gdziekolwiek jedziemy próbujemy potraw charakterystycznych dla danego kraju. Oczywiście nie daje się spróbować wszystkiego, ale z tego co próbujemy to później przenosimy do własnej kuchni.
Z każdego kraju przywozimy też masę przypraw. Z Grecji dodatkowo przywieźliśmy własnej roboty olej z oliwek – doskonały. Polecam.
Pozdrawiam
Gosia
www.wrangler4ever.pl
Znaleźliśmy się więc w sierpniu 2011 roku na Corfu. To, co zaoferowało biuro podróży to było jakieś nieporozumienia i totalne rozczarowane, ale postanowiliśmy jednak jakoś przeżyć ten pobyt po swojemu. Dlatego po rozmowie z greckim kelnerem, z którym się zaprzyjaźniliśmy bardzo szybko, a który polecił nam miejscową tzn. grecką wypożyczalnię samochodów – wynajęliśmy samochód, żeby być niezależnymi od reszty.
Oczywiście nasza rezydentka też proponowała pomoc w wynajmie samochodu, ale po tym jak przepłaciliśmy za rejs na Paxos, nie chcieliśmy już korzystać z pomocy naszego biura, ani uczestniczyć w żadnej z organizowanych przez biuro wycieczkach. Wycieczka na Paxos też zaczęła się od tego, że tłum pchający się na prom rozdzielił nas i później mnie, która miałam bilety nie chciano z promu wypuścić, a reszty mojej rodziny nie chciano wpuścić, a nasza rezydentka stała jak słup soli i nie zrobiła nic. Dopiero moja awantura najpierw z kapitanem, a później z naszą grecką opiekunką spowodowały, że znaleźliśmy się na promie w komplecie. Greczynka, która współpracowała z naszą rezydentką była wyjątkowo bezczelna i dwa razy większa ode mnie, ale tak się rozzłościłam, że byłam gotowa rzucić się z pazurami do jej rozbieganych oczu. Zażądałam zwrotu pieniędzy i chciałam zrezygnować z rejsu. Greczynka w końcu ustąpiła i wpuściła resztę moich bliskich na pokład. Za ten rejs zapłaciłam 300 EUR więc byłam gotowa prawie na wszystko, na Greków jednak działają głośne krzyki.
To tylko jeden z wielu przykładów jak byliśmy traktowani i obsługiwani jako klienci biura podróży.
Byłam wściekła, ze skusiliśmy się na podróż z biurem. Zawsze sami potrafiliśmy się zorganizować i nie dość, że było uczciwiej to na dodatek ciekawiej i bez pośpiechu, a przy tym taniej. Wolimy robić wszystko w swoim rytmie, bez konieczności gnania za innymi i nie lubimy komend. A szczególnie nie lubimy kiedy za coś płacimy, a ktoś robi nam łaskę, że oferuje coś w zamian.
Tak więc ruszyliśmy na podbój Corfu na własną rękę wynajętym samochodem i zobaczyliśmy to samo co nasi sąsiedzi z pokoju obok, ale nie wracaliśmy z naszych wypraw tak zmęczeni i głodni, choć zwykle wracaliśmy dużo później do hotelu, bo przeważnie nocą.
Ponieważ apetyty nam dopisywały, a kuchnia grecka jest doskonała, to jedliśmy po dwa obiady dziennie, a czasami na kolację jedliśmy trzeci obiad i nocą szliśmy na spacer, bo nocą nie było już gorąco, a życie tętniło w naszym miasteczku do późna. Oczywiście podjadaliśmy też coś miedzy obiadami. Chłopaki jakieś bułki z mięsem na ciepło, przypominające hamburgery, ale smaczniejsze, a my dziewczyny podjadałyśmy doskonałe greckie sałatki.
Wyspę przejechaliśmy samochodem 3 razy i prawie całą, ale kilka razy wracaliśmy do Corfu Town i do Paleokastritsy. Bardzo podobała się nam Roda i Sidari. Oczywiście kilka godzin spędziliśmy zwiedzając też Achillion.
Ale miało być po jedzeniu. I będzie, bo wszędzie, gdzie dotarliśmy to coś jedliśmy. Grecka kuchnia jest naprawdę świetna i mimo jedzenia dwóch lub trzech obiadów dziennie, ja schudłam. Bardzo mi się taki układ podobał. A co jedliśmy na Corfu:
1. Souvlaki, które podjadaliśmy między obiadem, a obiadem . To kawałki mięsa jagnięcego, wieprzowego lub z kurczaka nadziane na specjalne szpadki i upieczone na ruszcie podawane z zapiekaną bułką lub przypieczonym na ogniu chlebkiem. Obowiązkowo do tego sos cacyki. Souvlaki dobrze smakują w zestawie z sałatką ze świeżych warzyw.
2. Stifado, czyli wołowina duszona w czerwonym winie z małymi cebulkami, podawana z pieczonymi ziemniakami i ryżem. Co prawda w każdej knajpie ta potrawa wyglądała trochę inaczej, bo jedliśmy tez odmianę z dużą ilością bobu i innych warzyw. Każda odmiana smakowała doskonale.
3. Mousaka, czyli zapiekanka z tatrych ziemniaków z mięsem mielonym i bakłażanem zapiekana w sosie podobnym do beszamela, ale lepszy. Smakuje bardzo dobrze. Bardzo syta. Pyszna.
4. Sofrito to wołowina duszona w białym winie i sosie czosnkowym. Podawane z gotowanymi ziemniakami i ryżem. Wyśmienite.
5. Lamb Kleftiko to jagnięcina pieczona w piecu razem z serem feta, ziemniakami, ziołami i warzywami. Przepięknie pachnie i równie dobrze smakuje.
6. Gyrosa reklamować nie muszę, dodam tylko, że obowiązkowo w Grecji do Gyrosa podają frytki, ryż, pitę i cacyki. W zasadzie cacyki Grecy podają prawie do wszystkiego. Nam najlepiej smakował gyros kurczaka.
Podsumowując -jedzenie greckie dobrze nam służyło i smakowało. I warte jest polecenia. Zawsze, gdziekolwiek jedziemy próbujemy potraw charakterystycznych dla danego kraju. Oczywiście nie daje się spróbować wszystkiego, ale z tego co próbujemy to później przenosimy do własnej kuchni.
Z każdego kraju przywozimy też masę przypraw. Z Grecji dodatkowo przywieźliśmy własnej roboty olej z oliwek – doskonały. Polecam.
Pozdrawiam
Gosia
www.wrangler4ever.pl
Warto poznawać kuchnię innych narodów.
Dodane komentarze
Agnieszka_16076 2015-11-07 13:11:06
Jak chodzi o Kretę, np. Chanię, to warto spróbować różnych rodzajów sera. Każdy ma inny smak. I oliwki... Nigdy ich nie lubiłam, ale te greckie są o niebo lepsze od kwaśnych hiszpańskich i włoskich. Polecam też dakos, czyli coś w stylu naszych sucharków. Najlepsze z sałatką grecką, maczane w oliwie :D Nie można też zapomnieć o winie i innych trunkach. Jak ouzo i raki. Świeże figi prosto z drzewa również wyśmienite! Polecam również różne owoce morza, ślimaki itp. Mogłabym tak wymieniać bez końca!Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.