Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
NEPAL 2015 > NEPAL


Planowałam więc dzień po dniu, ciesząc się z podjętej decyzji, aż do kwietniowego trzęsienia ziemi… Wielu znajomych przestrzegało mnie przed wyjazdem w to miejsce, straszyli mnie wstrząsami wtórnymi, dla mnie jednak było czymś oczywistym że podróż się odbędzie. Postanowiłam zebrać w szkole w której pracuję trochę artykułów szkolnych, maskotek, słodyczy, z przeznaczeniem dla dzieci z jednej ze zniszczonych w kwietniu wiosek. Była to rodzinna wioska naszego przewodnika, to z nim miałam udać się na dwudniowy trek, żeby osobiście przekazać to co zebrałam od moich uczniów.
Po jednym popołudniu spędzonym w hostelu w Kathmandu na krótkim odpoczynku po podróży do Nepalu z Kunmingu, stolicy Yunnanu w Chinach, zaplanowany był wyjazd do Pokhary.
W Pokharze jest przepiękny widok na Himalaje, moja podróż jednak przypadła na porę monsunów więc szczyty schowały się skutecznie za chmurami… Poza tą atrakcją, moim skromnym zdaniem w Pokharze nie ma zbyt wielu miejsc do zwiedzania, można tu jednakże spędzić dwa, trzy dni nie nudząc się.
Jednym z miejsc wartych odwiedzenia jest Stupa Pokoju, nowa świątynia, wybudowana w latach dziewięćdziesiątych przez Japończyków. Stąd przy sprzyjającej pogodzie Masyw Annapurny oraz na Masyw Dhaulagiri.
Niedaleko Stupy Pokoju znajduje się głęboki lej krasowy zwany wodospadami Dewi (30 rupii). W pobliżu są też jaskinie Gupteshwor Mahadev. Można odwiedzić miejscowe muzeum narodowe. Główną atrakcją jest Jezioro Fewa (Phewa Tal), można wynająć łódź "z obsługą". Łódź płynie na wyspę, na której jest mała świątynia, poza tym opływamy jezioro i wracamy do przystani. Jeśli jesteśmy w miesiącach X - IV mamy duże szanse na piękne widoki odbijających się w jeziorze szczytów Himalajów. Można pojechać do jakiegoś położonego kilkaset metrów nad Pokharą hotelu, aby podziwiać o zachodzie i wschodzie słońca okoliczne szczyty Annapurny i Machapuchare.
Jeśli pogoda sprzyja, to za całkiem przyzwoitą kwotę ok. 70$ można też polatać paralotnią wśród niższych szczytów z widokiem na te wysokie.
Ja pojechałam do Sarangkot, nietety, lało jak to w porze monsunu, ulewa skutecznie zniwelowała moje marzenia o widoku na Himalaje:(
W sumie Pokhara mnie rozczarowała, ale po poprzednim pobycie w Nepalu nie odwiedziłam jej i bardzo tego żałowałam, teraz więc strata została nadrobiona. Jeśli kogoś interesują zakupy odzieży i sprzętu sportowego to w Kathmandu większy wybór i ceny niższe.
Po powrocie do Katmandu najpierw odwiedziłam Świątynię Dakshinkali, położonej 22 km od Katmandu. To jedna z głównych świątyń poświęconych bogini Kali w Nepalu, w Świątyni dwa razy w tygodniu (we wtorki i soboty) składane są ofiary ze zwierząt ku czci bogini Kali.
Do najważniejszych zabytków Kathmandu należą Pashupatinath Temple, Kathmandu Durbar Squre (m.in. pałac królewski Hanuman Doka), Patarn Durbar Square, Bhaktapur oraz stupy Swayambhu i Bodnath.
W najbliższej okolicy hostelu Stupa Guest House z jednej strony mamy bazar z różnymi działami, warto poświęcić na łażenie po jego uliczkach ze dwa dni. Pomiędzy straganami stupy, świątynie, miejsca nie pokazywane turystom. Tu kupicie najtańsze LASSI (nepalski jogurt - marzenie!!!!) za cenę kilku rupii, można tez wypatrzeć trociczki takie dla lokalesów, można podpatrzeć codzienne życie Nepalczyków.
Z drugiej strony mamy Thamel z masą sklepików z podróbami odzieży sportowej (mnóstwo kurtek puchowych "znanych firm", koniecznie trzeba zrobić rozeznanie, bo rozpiętość cen ogromna, no i należy targować się do bólu!), można kupić świetny plecak, ale za naprawdę dobry trzeba zapłacić od 100$, poza tym śpiwory, wkłady do śpiworów, mydło i powidło dla turysty.
Na Thamelu polecam świetną knajpkę YAK, tanio, jedzenie bardzo dobre i szybko podane. Pierożki MOMO w różnych wersjach - OBOWIĄZKOWO!!!
Po wizycie w tej świątyni przyszła kolej na wyjazd do Dhulikhel.
Pojechaliśmy tam, ponieważ miało to być miejsce wypadowe na krótki trek do wiosek, w tym do rodzinnej wioski naszego przewodnika (o czy wspomniałam wcześniej). Niestety, w Dhulikhel złapał nas strajk generalny i nie jeździły żadne autobusy, tak więc plan nie miał szans na realizację. Zamiast na trek wybrałam się z naszym Jhamką na spacer na pobliską górę, gdzie po pokonaniu tysiąca schodów dotarliśmy do miejscowej świątyni bogini Kali. Sama świątynia malutka, ogrodzony kamień z wykutym wizerunkiem bogini, ale spacer świetny, po drodze kolejne ołtarzyki z bóstwami oraz innymi wizerunkami bogini Kali. Na samej górze poza "świątynią" rozciąga się widok na całą okolicę oraz na Himalaje (oczywiście w porze bardziej przyjaznej...). Głównie dla właśsnie tych widoków przybywają do Dhulikhel turyści.
Wracając z tego ok. trzygodzinnego spaceru mija się wspaniałą, ogromną figurę Buddy, niestety mocno uszkodzoną podczas trzęsienia ziemi. Bramy wiodącej do Buddy, wtedy zamkniętej na amen pilnuje babcia, sprzedająca tu wodę i chipsy. Wstęp za bramę byłby niemożliwy, gdyby nie dar przekonywania Jhamki:)
Na koniec spaceru poszliśmy do starej części miasteczka. Klimat niesamowity, tu turyści nie docierają więc można się pogapić na codzienne życie mieszkańców. Wiele pięknych budynków w podobnym stylu do tych z Bhaktapur, niestety trzęsienie ziemi tu także dokonało bardzo wielu zniszczeń:(
Po Dhulikhel polecam poruszać się piechotą. Do okolicznych wiosek najpierw lokalnym autobusem, potem trek.
Powrót do Kathmandu był znacznie utrudniony, ze względu na strajk generalny. Jhamce jakimś cudem udało się znaleźć taksówkarza, który podjął się dowieźć nas do Kathmandu za cenę 2000 rupii (trwało to ok. 40 minut do samego hostelu). Koleś ryzykował dużo, bo manifestanci takich łamistrajków potrafili pobić, a auto zniszczyć. Gdy dojechaliśmy do drogi wyjazdowej z miasteczka zastaliśmy blokadę, jeden z manifestantów widząc nas podszedł z kijem… Naprawdę w miałam wtedy niezłego pietra! Na szczęście Nepalczycy traktują turystów bardzo dobrze, stosując się do rządowego apelu. Strajkujący Nepalczyk widząc dwie turystki natychmiast wydał polecenie przepuszczenia naszej taksówki. Ufff... W ten sposób bezpiecznie dotarliśmy do Kathmandu.
Tym razem miałam czas na zwiedzanie Kathmandu, Patanu i Bhaktapur.
Nie unikajcie kupna biletów! Pieniądze co prawda w większości trafiają do skorumpowanych polityków, ale część jednak jest przeznaczona na odbudowę zabytków po skutkach trzęsienia ziemi. No a poza tym kontrolerzy po cywilnemu zaczepiają turystów i sprawdzają bilety, w razie ich braku konsekwencją jest wizyta na policji. Niefajne doświadczenie... Dlatego też polecam aby każdy miał przy sobie swój bilet.
W obrębie Kathmandu:
- stupa Swayambhunath - mówi się o niej też "Świątynia małp", ze względu na ogromną ilość tych zwierząt w tym miejscu. Zniszczona bardzo po trzęsieniu ziemi, tym niemniej zdecydowanie warto poświęcić na tę stupę minimum dwie - trzy godziny;
- Pashupatinath Temple, przeznaczyłabym na to miejsce minimum trzy godziny, po wejściu do strefy koniecznie trzeba na samej górze obejrzeć zespół stup, potem oczywiście ghaty i świątynie wzdłuż rzeki Bhagmati. Poszukajcie sadhu którzy tam mieszkają, są znani na całym świecie i obfotografowani w milionach odsłon:) To im zawiozłam zdjęcia, zrobione podczas pierwszego pobytu w Nepalu:)
Z Pashupatinath Temple polecam udać się do stupya Boudhanath;
- stupa Boudhanath. Przeznaczyłabym na to miejsce też ze trzy godzinki, można usiąść w jednej z knajpek mającej taras na dach i popatrzeć na życie wokół stupy, trzeba przejść dookoła stupy wraz z modlącymi się Nepalczykami, można zajrzeć do jednego z miejsc, gdzie maluje się mandale, pozaglądać do sklepików rozmieszczonych dookoła stupy;
- na koniec w samym Kathmandu wizyta na Durbar Sauer. Można tu spędzić pół dnia, koniecznie trzeba wejść na teren pałacu bogini Kumari, zajrzeć w każdy zakątek. Jeśli komuś się spieszy, to niech przeznaczy na Durbar minimum 2 godziny.
Poza tym oczywiście koniecznie trzeba odwiedzić Patan (czyli Lalitpur).
Wejście na teren Patanu był o dziwo bezpłatny, jedynie wstęp do muzeum mieszczącego się na terenie Pałacu Tysiąc Okien był płatny.
Patan to właściwie część Kathmandu, tyle, że leży po drugiej stronie rzeki Baghmati. Miejsce bardzo ucierpiało podczas trzęsienia ziemi, jednakże klimat pozostał. Warto usiąść na tarasie jednej z knajpek i popatrzeć na toczące się życie na dole, tak samo zresztą, jak w stupie Boudhanath.
W samym Kathmandu, w tym ścisłym centrum w okolicach Thamelu skutki trzęsienia ziemi widoczne są na każdym kroku, w niektórych miejscach wygląda to wręcz dramatycznie... Patan zniszczony bardzo, Durbar Square także, Świątynia Małp też :(
Niestety, pomoc trafia oczywiście nie do tych, którzy jej potrzebują najbardziej, na dodatek ceny mieszkań pod wynajem poszybowały w górę, no łatwo mieszkańcom Kathmandu nie jest… O samej odbudowie zabytkowych miejsc nie ma co mówić, nie wiadomo kiedy to nastąpi. Ja sama czarno to widzę:( Ale sami Nepalczycy są nadal pogodnymi, cudownymi ludźmi patrzącymi optymistycznie w przyszłość.
Ostatnim odwiedzonym punktem było dla mnie najpiękniejsze miejsce w Nepalu, czyli Bhaktapur. Polecam spędzić tu cały dzień. Tu też najfajniejsze zakupy pamiątek, kupiłam np piękną mandalę wykutą w miedzi.
Bhaktapur ucierpiało najbardziej podczas kwietniowego trzęsienia ziemi, pomimo tego wygląda najlepiej, mieszkańcy porządkują miasto bezustannie i skutecznie.
Nepal zaskoczył mnie mile pod względem cen, to jednakże mogło być spowodowane małą ilością turystów przestraszonych skutkami kwietniowego trzęsienia ziemi. Strach niepotrzebny, Nepal można odwiedzać całkiem spokojnie i mieć gwarancję bezpiecznie spędzonego urlopu. W mojej relacji nie koncentrowałam się na zniszczeniach, te pokazałam na zamieszczonych w galerii „NEPAL 2015” zdjęciach.
Zdecydowanie polecę usługi naszego przewodnika, Jhamki (szalenie sympatyczny oraz pomocny Nepalczyk):
cpjhamk@gmail.com
Dokładny opis mojej podróży do Nepalu znajdziecie tu:
http://takemytrip.pl/plan-podrozy-12-chiny-nepal-azja
Tam też adresy polecanych hoteli, knajpek, ceny (wstępów, taksówek, hoteli, jedzenia), info dotyczące komunikacji (czym, za ile, jak długo).