Artykuły i relacje z podróży Globtroterów

Autostopem Na Ukrainę - Krym - 2008 > UKRAINA


Aelion Aelion Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdjęcie UKRAINA / Krym / Partenit / Widok na zatokę w PartenicieOpisz naszej wyprawy autostopem z Warszawy na Krym - rok 2008

Na Ukrainę postanowiłem wybrać się z Ewą, którą pare miesięcy wcześniej poznałem dzięki stronie www.autostopem.net.
Głównym założeniem naszej podróży, było minimum kosztów, minimum stresu, minimum planowania, maksimum zabawy.


Dzien 1 - 2.08.08

Spotkaliśmy się w Warszawie około godziny 10 rano. Nasz pierwszy sukces czyli wyjazd z Warszawy wydarzył się o 12:00 kiedy to już siedzieliśmy w wygodnym TIRze z Panem jadącym w kierunku Lublina. Z entuzjazmem wyruszyliśmy na południowy wschód w stronę Lubelszczyzny :)

Bez najmniejszych problemów dojechaliśmy późnym popoludniem do Jarosławia skąd zabrał nas pan mini ciężarówką. Po krótkiej rozmowie okazało się, że jedzie do Ukrainy! Z radością przyjęliśmy tą wiadomość :D

Na granicy wszystko poszło gładko i szybko...bez żadnych kontroli bagażu przejechaliśmy na drugą stronę i po kilkunastu minutach rozstaliśmy się z naszym kierowcą. Była noc więc trzeba było znaleźć nasz pierwszy na ukrainie nocleg, udało nam się znaleźć jakieś w miarę przyzwoite miejsce za wysokim płotem pewnej stacji benzynowej. Nikt nas nie widział ani nie słyszał więc pierwsza noc na Ukrainie minęła bezstresowo :) Przyznam, że podczas pierwszej nocy miałem pewne obawy co do tego typu nocowania na Ukrainie, jednak to prawdopodonie wina stereotypów jakie są zakorzenione o Ukrainie w naszej kulturze :)

Dzien 2 - 3.08.08

Lwów -> Ternopol -> Chmielnicki -> Winnica -> Uman -> Odessa

Wstaliśmy sobie wczesnym rankiem (po 9 :P ) wychodząc, z założenia że nie będziemy wstawać "o świcie" ...w końcu są wakacje :)
Ogarnęliśmy się i po zwinięciu namiotu....w lekko mżącym deszczu udaliśmy się na drogę w celu złapania naszego transportu do Lwowa ...jak sie okazało później....do Chmielnickiego....
30 minut łapania z naszą karteczką z napisem Lviv (oczywiście cyrylicą ) przyniosło skutek i już siedzieliśmy w zdezelowanym busiku :) Ustaliliśmy, że jedziemy do Lwowa. Po drodze zabrał się z nami na stopa policjant..od niego dowiedzieliśmy się, że początkujący policjant zarabia na ukrainie miesięcznie jakieś 200 dolarów (ciekawe ile dodatkowo z łapówek :D )
Gdy dojeżdżaliśmy do Lwowa okazało się, że jest ulewa więc po krótkiej konsultacji zmieniliśmy plany - jedziemy do Winnicy!
Ostatecznie dojechaliśmy do Chmielnickiego. Tu się rozstaliśmy z naszym kierowcą, który niestety wysadził nas w środku miasta co sprawiło nam mały kłopot. Spotkała nas ogromna burza, całe miasto było zalane i pełne poprzewracanych drzew i wiszących nad ulicami przewodów trakcji elektrycznych i trolejbusowych. Po burzy jednak zawsze przychodzi słoneczko :) Tak było i tym razem...około 18 zrobiła się piękna pogoda....a do tego Ewa złapała nam stopa do samej Odessy!!! I tak oto wyjechaliśmy z Chmielnickiego. Pan który nas wiózł jechał dzielnie całą noc praktycznie bez dłuższych odpoczynków a my mogliśmy sobie spać na tyle jego VW Transportera :) Ewa stwierdziła, że nigdy nie wyspała się tak jak podczas tej podróży! I tak oto o 7 rano w poniedziałek znaleźliśmy się nad Morzem Czarnym! Odeso Witaj! :)

Dzień 3 - 4.08.08

To co od razu urzekło mnie w Odessie to oczywiście klimat! Jeszcze 12 godzin temu byliśmy w chłodnym i deszczowym Chmielnickim a teraz 30 stopni i piękne niebo kompletnie bezchmurne :) Normalnie klimat niczym z tropików :) Nasz kierowca wysadził nas w samym centrum. Idąc główną ulicą dotarliśmy do dworca Odessa Główna...muszę przyznać, że to jeden z najładniejszych dworców jakie widziałem...piękny budynek :) Na Ukrainie naprawdę widać jak dobrze zorganizowana jest kolej. Super oznakowanie, komunikaty głosowe co chwila i powtarzane kilkakrotnie, na dworcu wszystko czego potrzeba :)
Po krótkich oględzinach dworca postanowiliśmy udać się do przechowalni bagażu. Znajduje się ona po prawej stronie peronów...mniej wiecej w ich połowie - taki biały długi budynek.
Za przechowanie bagażu (2 plecaki) zapłaciliśmy 30UAH.
Ruszamy w miasto...idąc głównym deptakiem od dworca w stronę wybrzeża dochodzimy do portu...mamy okazje podziwiać słynne?? Schody Potiomkinowskie, które na nas jednak nie robią wrażenia...schody jak każde inne...

Spacerując można podziwiać mnóstwo pięknych kamienic oraz budynków sakralnych...piękne cerkwie.



szybko decydujemy się na powrót do dworca i zaczynamy pytać o dojazd na plażę. Po chwili już jedziemy tramwajem numer 5. Kilka przystanków i jesteśmy prawie pod samą plażą.

Tramwaj w Odessie
Zdj.: Tramwaj który zabrał nas na plażę! W środku (jak w każdym tramwaju miła pani tłoczyła się z przodu na tył tramwaju i spowrotem sprzedając bilety wsiadającym...miłe to :) Szkoda, że u nas w kraju są głupie kasowniki!

Na plaży spędzamy resztę pięknego dnia kąpiąc się i opalając (temp. wody 25 stopni)...już tego dnia zakochaliśmy się w tym mieście! Jest piękne!
Wieczorem decydujemy, że trzeba poszukać noclegu :) Nie obywa się bez perypetiów ze śpiworem Ewy, który zgubił się przypadkiem na dworcu jednak na szczęście odnalazł się po jakichś 20 minutach w tym samym miejscu w którym wypadł.
Na nocleg już wieczorem pojechaliśmy do miasta portowego Llichovsk nieco na poludnie od Odessy wzdłuż wybrzeża. Odjeżdża tam marszruta nr ...z tego co pamiętam 25...z prawej strony dworca kolejowego. W Llichowsku dotarliśmy na wybrzeże i tam nad morzem znaleźliśmy parking strzeżony....zapytaliśmy ciecia czy można przenocować...zgodził się :) Miało byc 15 UAH, wytargowałem 12...a w końcu sam zaproponował 10 :D No to nocleg do rana z głowy :)

Dzień 4 - 5.08.08

Mhmmmm dziś niewiele się wydarzyło :)
Dowiedzieliśmy się tylko, że nici z naszych planów późnego wstawania, gdyż już o godzinie 8 rano słońce świeci tak mocno, że w namiocie nie da się wytrzymać...udusić się można. Czym prędzej go opuściliśmy i udaliśmy się na pobliską plażę w Llichovsku.
Tu spędziliśmy większość dnia opalając się, a więc jednym słowem słodkie lenistwo.
Po południu wróciliśmy do centrum Odessy i rozpoczęliśmy szukanie drogi wylotowej w stronę......Krymu! Nie ukrywam, że dotarcie do wylotówki było naprawdę nie lada wyzwaniem i udało nam się to dopiero po jakichś 3 godzinach :) Niestety nie jestem w stanie przypomnieć sobie jak tam dotarliśmy :( Udało nam się złapać stopa, którym przejechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów w stronę Mikołajowa. Przed Mikołajowem postanowiliśmy wysiąść, by uniknąć problemu z szukaniem miejsca na nocleg w dużym mieście.
Chyba sprzyja nam szczęście, gdyż parę metrów od miejsca w którym wysiedliśmy było cudowne miejsce do rozbicia namiotu :) Piękny dziki sadek :) Dobranoc!

Dzień 5 - 6.08.08

Tak sobie myślę ....ludzie są naprawdę wspaniali :) Ledwie sie obudziliśmy i złożyliśmy namiot, nie staliśmy nawet 5 minut przy szosie, i już zatrzymał się pan, który zechciał nas zabrać w kierunku naszego wymarzonego celu - Krymu :)

Była to podróż nieprzeciętna, gdyż pan zabrał nas swoją zdezelowaną starą Ładą, robioną kilkanaście albo wiecej lat w polskim FSO! :) Łada nie miała nawet pasów bezpieczeństwa, ale to nie przeszkadzało naszemu Ukraińcowi w jechaniu 100km/h po tych dziurawych drogach...My w samochodzie, a nasze plecaki na przyczepce (odkrytej oczywiście) z tyłu samochodu.
Po kilku godzinach dojechaliśmy do jakiejś mieściny przed Armianskiem i tu rozstaliśmy się. Chcieliśmy zrobić sobie malutkie zakupy na targu owocowo- warzywnym, jednak gdy chcieliśmy kupić kilka brzoskwiń, okazało się, że nie można...trzeba całą skrzynkę! Spasibo....:)

Tu łapaliśmy stopa najdłużej....niestety ponad 2 godziny, ale to tylko ten jeden raz szło tak słabo, na ogół łapanie nie trwało dłużej niż 15 minut :) Warto jednak było czekać, gdyż w końcu zatrzymał nam się Roman...młody kierowca TIRa jadący do.....JAŁTY! Roman wykazywał ogromne poczucie humoru i mimo naszej nieznajomości rosyjskiego i jego nieznajomości polskiego, dogadywaliśmy się znakomicie :D Jednak nie ma to jak podobne języki :)
Z Romanem dojechaliśmy do Ałuszty i tu zdecydowaliśmy się rozstać, gdyż robiło się ciemno i musieliśmy poszukać miejsca do spania :) Gdy wychodziliśmy, dostaliśmy od Romana wspaniały i bardzo oryginalny prezent...płytę CD z wizerunkami świętych chrześcijańskich :) Naprawde super wygląda i nie często takie coś spotyka się na straganach :) Zostawił również numer telefonu do siebie w razie gdybyśmy mieli kłopoty :) Ludzie są naprawde tacy dobrzy, świat jest piękny...nie chcę wracać nigdy z tej podróży....no może za pare lat! :)

Dzień 6 - 7.08.08
Dziś o poranku wyruszyliśmy w stronę Jałty. Ze stacji trolejbusowej niedaleko plaży w Ałuszcie pojechaliśmy trolejbusem numer 2 do Partenitu. W Partenicie znajduje się wejście na główny szlak prowadzący na górę Ajudah (Ajudag).
Po dojechaniu do Partenitu musieliśmy przejść jeszcze jakiś kilometr w dół drogi ...do miasta. Z przewodnika dowiedziałem się, że jeśli chcę wejść na Ajudah, najpierw będę musiał wejść na teren sanatorium...sanatorium znaleźliśmy po 20 minutach...pomógł koniec języka...moje "A w Ajudah kuda?".

Za wejście na jego teren zapłaciliśmy z ewą po 15 hrywien i już
mogliśmy cieszyć się cieniem i zielenią pięknych drzew, śpiewem ptaków
i rozmaitymi kolorami wszelkiego rodzaju kwiatów. Naprawde Ukraińcy
mają talent do komponowania parków :)

Po paru minutach byliśmy już na plaży...tu Ewa została się opalać a ja
wyruszyłem "W góry" :) Chociaż będąc w południowej części Krymu to w
górach jest się właściwie cały czas.
Piękny masyw Ajudahu jest już widoczny z daleka podczas jazdy do
Partenitu...wznosi się on samotnie nad samym morzem, niczym wyrastając
z wody. Nie dziwię się. że Mickiewicz tak ładnie o tej górze pisał:

Po 15 minutach wędrówki przez sanatorium...minięciu Bazyliki Świętego Piotra i Pawła...w końcu dotarłem do wejścia na teren parku góry Ajudah. Pani w budce za bilecik zarzyczyła sobie 10 hrywien...udało mi się utargować do ośmiu :)) Wiem wiem sknera ze mnie :P W przewodniku miałem informację, że bilecik kosztuje 3 UAH, czyli cena zaniżona ...zresztą nie pierwszy raz tak sie zdarzyło :) Muszę chyba zawrzeć troche informacji w mailu i wysłać do wydawcy na przyszłość, żeby chociaż trochę uaktualnił te dane.

Ajudah jest górą bardzo łatwą jeśli chodzi o wędrówkę na szczyt...chociaż całkowitychleniuchów może zmęczyć :P Naprawdę ważne jest, żeby przed wyruszeniemzabrać ze sobą dużo wody. Na szlaku panuje niemiłosierny upał. Ja
wziałem ze sobą tylko litr fanty i naprawdę musiałem bardzoracjonalnie ją sobie dawkować... Idąc na szczyt mogłem podziwiać cudnewidoki Morza Czarnego rozciągającego się bezkresnie jak okiem sięgnąć.
Pięknie prezentowała się zatoka z plażami, gdzie jeszcze kilkadziesiątminut temu byłem :) Widok cudowny, niczym z bajki...złote plaże i wodawe wszystkich odcieniach błękitu :))) Dobrze było również widaćo koliczne skaliste wzniesienia w okolicy Partenitu, i samo miasto wdole.

Dzień 7 - 8.08.08

Z Jałty wyjechaliśmy z samego rana do Ałupki. Z dworca autobusowego odjeżdża do tej miejscowości mnóstwo autobusów oraz marszrutek :) Bez problemu znaleźliśmy odpowiednią.

W Ałupce mieliśmy okazję podziwiać piękny pałac księcia Woroncowa, który w otoczeniu pięknego parku wzniesiony jest nad samym Morzem Czarnym. Pałac uważany za jeden z największych zabytków Krymu zrobił na mnie ogromne wrażenie zwłaszcza swoją architekturą. Oglądany z zewnątrz wygląda jak w bajce :)


Po zwiedzaniu pałacu oraz kompleksu parkowego przyszedł czas na zwiedzenie pobliskich plaż :))) Plaże w Ałupce są kamieniste co czasem powoduje trudności we wchodzeniu i wychodzeniu z wody (polecam kąpiel w jakichś lekkich bucikach jeśli macie taką możliwość). Kamienistość plaży jest jednak wynagrodzona przez świetną przejrzystość wody :) Woda jest naprawde krystalicznie czysta, co przyciąga tłumy turystów.

Po południu wyjazd do Sewastopola :) Z Ałupki nie jest łatwo dojechać do Sewastopola. Lepiej wrócić do Jałty marszrutką i z Jałty bez problemu dojedziecie, gdyż autobusów jest całe mnóstwo i nawet nie było problemów z biletami. Za bilet Autobusowy z Jałty do Sewastopola zapłaciłem 20 UAH. Polecam tą trasę przejazdu...po drodze naprawde niezapomniane widoki na góry, które przez całą trasę ciągną się wzdłóż drogi. Cudnie :)

Dojechaliśmy do Sewastopola późnym wieczorem. Nasz książkowy przewodnik po Krymie poinformował nas, że musimy udać się na plac Nahimova. Jest to centrum Sewastopola. Udaliśmy się tam trolejbusem odjeżdżającym spod samego dworca Autobusowego. Plac można rozpoznać po duuużej ilości ludzi i ladnej fontannie na środku skwerku. Rozpoczęliśmy szukanie Grafskiej Pristani, z której złapać mieliśmy prom na drugą stronę wcinającej się w miasto części morza :) Szukanie nie szło nam dobrze a tymczasem zrobiła się noc, a my znów wróciliśmy do avtavakzała i nie wiedzieliśmy co robić. Wtedy powiedziałem

- wracamy na Plac Nahimova i szukamy do skutku! :) - udało się....

Po kilkunastu minutach znaleźliśmy Przystań Grafską, z której akurat odpływał prom. Kupiliśmy bilety (po 1,5UAH) i wsiedliśmy by po 10 minutach znaleźć się na przystani Sewiernaja zaraz obok stacji autobusowej o tej samej nazwie.

Na bazarku obok stacji Ewka kupiła melona, którego ja miałem okazję spróbować poraz pierwszy w zyciu :) Wspaniały owoc! Przy okazji poznaliśmy miłych ludzi, którym Polska kojarzyła się z jednym z braci Mroczków, który tańczył w ich edycji "tańca z gwiazdami" :D
A na stwierdzenie EWy "Ja liubliu Ukrainu" pani na straganie odpowiedziała, że "Eta ne ukraina, eta rosija" :) Stanęło na tym, że Ewa liubliu Krym :) I wszyscy byli zadowoleni :D

Po udanych zakupach udaliśmy się marszrutką w stronę Przystani Uczkujewka. Tam niedaleko plaży znajduje się kemping polecany przez nasz przewodnik. Idąc ciemną uliczką po raz kolejny doceniliśmy bezcenną wartość mojej czołowej latarki diodowej :) Ulice na Ukrainie są naprawdę ciemne i zawsze warto jakieś źródło światła mieć ze sobą. W końcu znaleźliśmy kemping. Krótka rozmowa z panem wartownikiem i już jesteśmy w pokoju u pani zarządzającej kempingiem tego wieczoru. Po krótkiej rozmowie okazuje się, że pani bardzo dobrze mówi po Polsku...prawdopodobnie jest Polką, czego jednak nie mieliśmy okazji się dowiedzieć. Pomyślałem sobie, super, Polka tutaj, czeka nas darmowy nocleg :) Niestety próżne moje nadzieje, pani za możliwość przenocowania do rana zażyczyła sobie 60 hrywien! Za postawienie namiotu na 4 metrach kwadratowych kempingu! Bo maksymalnie tyle mój namiocik zajmuje....zszokowani pazernością "rodaczki" podziękowaliśmy i wyszliśmy. Po przeciwnej stronie kempingu "Uczkujewka" bo tak się ten kemping nazywał, znajdował się ładny park porośnięty dość wysoką trawą i drzewami. ez problemu znaleźliśmy tam idealne miejsce na rozbicie namiotu i zasnęliśmy:) Spokojnoj noczi!

Dzień 8 - 9.08.08

Dziś zwiedzaliśmy sobie trochę miasta. Mieliśmy okazję odwiedzić muzeum sztuk pięknych co bardzo zainteresowało Ewę. :) Wątpliwą przyjemnością natomiast była wizyta w Sewastopolskim MacDonaldzie, gdzie w kolejce niestety czekaliśmy z pół godziny...ciężko w Sewastopolu o dobrą lecz niedrogą restauracyjkę :( Po zwiedzaniu przyszedł czas na dalsze plażowanie :) I tak do samego wieczorka.

Dzień 9 - 10.08.08

Pobudka, kilka godzin na plaży i w końcu czas pożegnać się z Sewastopolem :( Muszę przyznać, że miasto naprawde jest godne uwagi. Przyciągają piękne plaże, wielki port w którym mnóstwo rosyjskich okrętów wojennych i promów pasażerskich, a także ładna architektura miasta.
My jednak dziś już nie wracamy do centrum Sewastopola. Z miejsca naszego noclegu wracamy do Avtostancji Severnaja i tam rozdzielam się z EWą...kupuję bilety na autobus do Bakczysaraju...okazuje się, że autobus jest za 10 minut a Ewy nie ma! Chodząc na około dworca miałem mały stresik ale w końcu ...trzy minuty przed odjazdem pociągu Ewa się znalazła Wsiadamy.
Mamy bilety z miejscami siedzącymi...Ewie udaje się usiąść na swoim miejscu i nawet przejechać za darmo gdyż konduktorka nie pobrała od niej opłaty....Ja stoję przez 50 km ponieważ na moim miejscu siedzi jakiś wielki i niezbyt na pierwszy rzut oka miły osobnik...wole nie upominać się o te miejsce :D Tymczasem Ewa poznaje swojego współpasażera....okazało się, że miała przyjemność jechać z prawdziwym Krymskim Tatarem! Próbowali rozmawiać ze sobą po rosyjsku jednak niezbyt to szło ale i tak było fajnie...ostatecznie Ewa stwierdziła. że lepiej rozumie tatarski niż rosyjski...ma duszę tatarską! :D W ogóle ludzie są bardzo mili i pomocni jak zawsze... instruują nas kiedy mamy wysiąść żeby mieć jak najlepszy dojazd do centrum Bakczysaraju :)
Dojechaliśmy. Wsiadamy do marshrutki, która ma nas zawieźć "w Dworiec" czyli do Pałacu Chana :) Po drodze do marszrutki wsiada chłopak z dziewczyną, jak się później okazuje polacy, którzy właśnie przyjechali na Krym. Niestety nie mamy okazji dłużej porozmawiać, gdyż dojeżdzamy do dworku i przychodzi pora na zwiedzanie.
Dworek zwiedzamy w kilkanaście minut nie mając niestety zbytniej ochoty na podziwianie zabytków :) Ciekawość wzbudza w nas jedynie Haarem oraz "Fontanna Łez" o której pisał Mickiewicz :) Gdy już zaspokoiliśmy potrzeby duchowe, czas zaspokoić potrzeby cielesne :) Siadamy na ławeczce i pijemy kulturalnie browarek...w międzyczasie dosiadają się do nas inni Polacy, którzy poznali nas po naszym książkowym przewodniku leżącym na ławce. Przyjechali samochodem na Krym:) Byli w Eupatorii i teraz zaczynają zwiedzanie południowej części Krymu. Nie znają nawet cyrylicy! Ja i Ewa jesteśmy podbudowani, gdyż nam czytanie idzie już rewelacyjnie i nawet słówka znamy.

Po skończonej rozmowie udaliśmy się do Czufut Kale. Dojechać tam można marszrutką numer 2, która odjeżdża spod Pałacu Chana co kilka minut...wysiadamy na ostatnim przystanku :)
Od razu po wysiądzeniu należy udać się prosto przed siebie :) Po drodze spotykamy piękny Monastyr (klasztor) wybudowany w skalach gór...bardzo polecam zwiedzenie :) Niestety mieliśmy krótkie spodnie, a tam nie wpuszczają z odkrytymi nogami :( Przy klasztorze jest też źródło darmowej wody pitnej, z której można bez ograniczeń korzystać. Przed wyruszeniem w górę, w kierunku Czufut Kale polecam zaopatrzyć się w jakieś 2 litry wody na osobę minimum :)) Tam na górze nie ma gdzie już jej kupić.... Po uzupełnieniu zapasów wody wyruszamy...droga pod górę zajmuje nam około pół godziny.
Początki twierdzy sięgają końca VI wieku n.e. Dane o pierwszych wiekach historii osady są bardzo skromne i często sprzeczne. Prawdopodobnie początkowo była to graniczna strażnica bizantyjska - Fulli, choć są też źródła mówiące, iż była to twierdza miejscowych Alanów, którzy w tym czasie podlegali cesarstwu bizantyjskiemu. Według niektórych źródeł w kolejnych stuleciach gród znalazł się pod kontrolą Połowców - z tego okresu pochodzi nazwa Kyrk Er (Kyrk Or), co po tatarsku znaczy 40 umocnień. W 1299 po oblężeniu z użyciem machin oblężniczych miasto zostało zdobyte i splądrowane przez Mongołów dowodzonych przez chana Nogaja. W XV wieku, aż do założenia Bakczysaraju, Czufut-Kale stanowiło stolicę niezależnego państwa tatarskiego na Krymie.
Czufut Kale prezentuje się pięknie. Domy wykute w skałach wyglądają interesująco. Takie sztucznie stworzone jaskinie :) Pomyśleć, że kiedyś naprawdę mieszkali tu ludzie. Można poczuć się jak przed tysiącem lat...Do tego widoki...piękny krajobraz bezkresnych przestrzeni...góry...łąki....zachodzące słońce...było cudownie :)

Wracając z Czufut Kale spotkaliśmy ponownie Polaków...byli niesamowicie zdziwieni naszym sposobem podróżowania, tym że bez większych pieniędzy, bez pociągów, samolotów, autokaru, dotarliśmy tu :) Że nie musimy martwić się o noclegi gdyż mamy namiot...zauważyłem że było to dla nich coś niesamowitego....nie dla nich jednych zresztą :)


Po drodze do Czufut Kale z klasztoru znajduje się dzikie pole namiotowe, na którym rozbiliśmy się na noc :)
Po małych problemach z kijem od stelaża w moim hannah Lighter III, poszliśmy spać!

Dzień 10 - 11.08.08

Z Bakczysaraju do Simferopola dojechaliśmy autobusem pod sam dworzec kolejowy. Nosiliśmy się z zamiarem jechania pociągem do Kijowa, jednak pani w kasie szybko nas od tego pomysłu odwiodła informując, że nie ma biletów. Wtedy podszedł do nas jakiś koleś i powiedział, że bilety są! :D Podał się za kierownika pociągu :D Moim zdaniem jakiś naciągacz :) Podziękowaliśmy i poszliśmy szukać drogi na wylotówkę za Simferopol :) Aby wyjechać za miasto należy szukać marszrutki lub autobusu jadącego do przystanku Gres. Stamtąd można jechać jeszcze dalej...aż do Gwardejskoje...skąd już leci bezpośrednia droga na Kijów.

Wyjazd z simferopola na Kijow Po krótkiej burzy nadeszło słońce, i nadjechał nasz kierowca :))) Przejechaliśmy z panem tirowcem około 150km aż do Krasnoperekopska, gdzie niestety musiał on zrobić sobie postój. Była godzina 21...niestety już robiło się ciemno, ale nie dając za wygraną, łapaliśmy dalej. Po 30 mintuach zatrzymał się....nie do wiary....Białorusin jadący bezpośrednio do Kijowa! Cała noc podróży...na rano jesteśmy w stolicy Ukrainy :)))


Dzień 11 - 12.08.08

Do Kijowa zajechaliśmy na 5 rano :) Wysiedliśmy za miastem kilometr od stacji metra :) W małym lasku rozbilismy namiot i poszliśmy spać na kolejne kilka godzin :D

Gdy już wstaliśmy odaliśmy się metrem do samego centrum, do stacji Zolota Brama.

Pozwiedzaliśmy sobie centrum. Byliśmy w kilku cerkwiach i pod "Złotymi Wrotami".....w przewodniku opisane jako piękny symbol Kijowa...jednak na nas kompletnie nie zrobiło wrażenia. Wrażenie zrobiły na mnie za to widoki z dzwonnicy w Soborze Św Sofii :) Widać, że Kijów to piękne miasto :)

Po południu wyjechaliśmy za miasto na wylotówkę w stronę Lwowa. Ze stopem nie było łatwo jednak w końu zatrzymało się nam dwóch chłopaków jadących w stronę Lwowa :) Dojechaliśmy do Riwnego i tam zostaliśmy na noc.

Dzień 12 - 13.08.08

Do Lwowa dotarliśmy około południa. Nie zwiedzaliśmy za dużo...tylko rynek i pare uliczek ze starymi kamieniczkami. Potem ucieliśmy sobie długi odpoczynek w parku przy piwku :) Po tym odpoczynku poszliśmy na dworzec kupić bilety na autobus do Przemyśla. Nie jest nam chyba jednak pisane podróżować komunikacją publiczną...autobusu nie doczekaliśmy się, ponieważ się popsuł i nie przyjechał :D Jedziemy szybko na główny dworzec autobusowy! Mamy mało czasu....jedziemy...nie zdążyliśmy....szukamy noclegu....zostajemy w Lwowie do jutra :)

Dzień 14 - 15.08.08

Dziś już autobus do Przemyśla przyjeżdża i ruszamy. Do Szegini dojeżdżamy szybciutko...jednak na przejściu masakra...dobrze, że nie było kolejki autokarów do odprawy więc nieco się czas skrócił...jednak mimo wszystko na przejściu spędziliśmy jakieś 4 godziny :) Myślałem, że polscy celnicy nasz autobus na części rozkręcają podczas gdy czekaliśmy w sali odpraw celnych....ah ta granica Unii Europejskiej :) Gdy dotarliśmy do Przemyśla musieliśmy przejść z 8 kilometrów do sąsiedniej miejscowości w stronę Rzeszowa, gdyż w przemyślu nie ma możliwości złapania stopa...cały czas serpentyny i brak jakiegokolwiek pobocza...
Gdy już znaleźliśmy miejsce do łapani - poszło super :) Stop do Rzeszowa...pan przewiózł nas przez centrum miasta...pokazał nam pomnik "Wielkiej cipy????" tak go nazwał :) Na wylotówce na warszawę od razu złapaliśmy stopa do Warszawy i na 22 już byliśmy w stolicy.
O 23 złapaliśmy kolejnego stopa w stronę Gdańska....Pan który się zatrzymał był niesamowicie zadziwiony naszymi opowieściami....bardzo mu się to spodobało...powiedział , że sam będzie musiał tak spróbować! Że jesteśmy niesamowici! :)
Wysiadłem w Płońsku i na tym kończy się moja opowieść :)

Ogółem kilometrów: około 3500
Zaliczone: Warszawa, Przemyśl, Lwów, Chmielnicki, Odessa, Simferopol, Jałta, Ałupka, Ałuszta, Sewastopol, Patrenit, Kijów.
Wydałem: 800 hrywien / 400zl
Wspomnienia: Bezcenne!


Krym jest miejscem wspaniałym. Piękna pogoda, mili ludzie, urozmaicony krajobraz, ciepłe morze, wysokie góry, przystępne ceny! To wszystko powoduje, że każdy znajdzie tu coś dla siebie :) Miejsce, które sprawia, że jak raz je się odwiedzi to chce się do niego wracać.

Zdjęcia

UKRAINA / Krym / Partenit / Widok na zatokę w PartenicieUKRAINA / Krym / Partenit / Góra AjudahUKRAINA / Krym / Ałuszta / Tirem do AłusztyUKRAINA / Krym / Sewastopol / Pomnik zatopionych okrętówUKRAINA / Krym / Simferopol / Wyjazd z Simferopola na Kijów

Dodane komentarze

dawidfischer dołączył
12.12.2006

dawidfischer 2008-09-08 19:44:43

Respekt,ja bylem w te wakacje w Maroku stopem .Pozdro

Aelion dołączył
06.09.2008

Aelion 2008-09-06 23:48:19

Yyyyyy ...najlepsze moje wakacje jak do tej pory! :D

Aelion dołączył
06.09.2008

Aelion 2008-09-06 23:45:13

Yyyyyy ...najlepsze moje wakacje jak do tej pory! :D

CHEEROCKE dołączył
21.08.2006

CHEEROCKE 2008-09-06 23:43:48

No no.... trasa "prawie" ta sama, ale opylało sie ? ;)) pozdro

Przydatne adresy

Brak adresów do wyświetlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2024 Globtroter.pl