Artyku y i relacje z podr y Globtroter w
Czas na Oman? > OMAN



Dhofar, Wybrzeże Oceanu Indyjskiego, OMAN
Dhofar, Wybrzeże Oceanu Indyjskiego, OMAN
Już o 9 rano temperatura w Maskacie sięgała niemal 40 st C. Słońce przygrzewało kumulując ciepło we wnętrzu samochodu pozostawionego na parkingu przy supermarkecie; bez klimatyzacji nie da się tu żyć. Naszym celem było południe kraju, prowincja Zufar, a dokładnie okolice miasta Salala. Tam ma docierać monsun znad Oceanu Indyjskiego, ma być relatywnie chłodno, a roślinność w pełni rozwoju. Jak w to uwierzyć skoro w miarę upływu dnia było coraz cieplej. Po dwu godzinach jazdy termometr pokazywał 43 st. C, a po południu temperatura przeskakiwała pomiędzy 45 a 46 st C. Po wyjściu z samochodu czułem jakby skóra mnie parzyła. Ponieważ pomiędzy Muskatem a Salalą jest 1300 km (drogą przez pustynię) to nocleg wypadł na pustyni. O zmroku ciągle było 40 st C, więc w namiocie koszmarnie gorąco. Na dodatek, w nocy zerwał się wiatr i "pływaliśmy" w pyle. Do jako takiego ładu udało nam się doprowadzić koło południa w toalecie na stacji benzynowej. Przy takich stacjach najczęściej są też małe restauracje. Trudno tam szukać dań typowo arabskich, gdyż w gastronomii pracują głównie przybysze z Bangladeszu, Sri Lanki czy Indii - więc kuchnia ma też wymiar tamtej Azji. Posiłki były bardzo smaczne i niezbyt drogie, gdyż za obiad płaciliśmy z reguły około 20 zł. Oman nie jest tanim krajem szczególnie jeżeli chodzi o noclegi w hotelach, więc popularne jest biwakowanie i nocleg w namiotach; nie ma tu praktycznie ograniczeń.
Mughsayl, Dhofar, Widok na ocean, OMAN
Kilkadziesiąt kilometrów przed Salalą z niedowierzaniem patrzyliśmy na termometr. Co chwila chłodniej i z 44 st zrobiło się 28 st. Przekroczyliśmy góry Qara, gdzie była taka mgła (chmury) , że widoczność sięgała kilku metrów. Przed nami Salala - 150 tys. miasto znane jako centrum pozyskania i sprzedaży kadzidła. W tej części Omanu przyroda jest inna od tej w przeważającej części kraju. Faktycznie, roślinność była zróżnicowana, a przed wszystkim zielona. Jak roślinność to i zwierzęta. Dużo jaszczurek, szczególnie agam, pojedyncze płazy i mnóstwo ptaków. Na jednym z ujściowych odcinków rzek naliczyliśmy 10 gatunków czapli. Poza tym mewy, rybitwy, ptaki siewkowe - raj dla przyrodnika. Przyroda nieożywiona także prezentowała się pięknie. Najładniejsze było chyba Wadi Darbat, z dużym wodospadem i kolorowymi skałami, pomiędzy którymi przeskakiwały kozy. Bez wątpienia miejscem wartym odwiedzenia było także wybrzeże położone ok. 30 km od Salali w stronę Jemenu. Tam ocean pokazuje jak silnie może kształtować brzeg tworząc klify i wyrzucając wodę przez szczeliny w skałach (jaskinie Marneef). Salala jest też warta bliższego przyjrzenia się, choćby ze względu na piękny duży meczet i targ przesiąknięty zapachem kadzidła. Są też plaże; woda cieplutka, ale fale dawały znać o sobie. Ceny hoteli przystępne, gdyż za dwójkę z bardzo dobrym śniadaniem płaciliśmy 130 zł, a za dwójkę bez śniadania nawet tylko 70 zł, choć była to chyba najtańsza oferta w mieście.
Werrsaar, Dhofar, A wokół pustynia, OMAN
Droga powrotna do Muskatu biegła wzdłuż wybrzeża. Przez pierwsze 200 km widoki niesamowite. Góry, niebieski ocean, czasami oaza z palmami daktylowymi w obniżeniu, miejscami rosnące kadzidłowce. Na starej, nieużytkowanej drodze suszyły się małe ryby. Zapach przytłaczał, ale mewy miały tu niezłą darmową wyżerkę. Później widzieliśmy ładnie zapakowane rybki w marketach. Po kilku dniach niespiesznej jazdy i podpatrywania rozwijającej się infrastruktury turystycznej (choć jeszcze bez turystów) dotarliśmy do miejscowości Shannah skąd promem przeprawiliśmy się na Wyspę Masira. Jest ona opisywana jako kurort wypoczynkowy, ale z tym to bym polemizował. Jeżeli ktoś marzy tylko o wypoczynku na leżaku, to poszukałbym innego miejsca. Przyrodniczo wyspa jest jednak ciekawa, szczególnie ze względów ornitologicznych. Dla nas okazała się jednak małą pułapką ze względu na cyklon, który nawiedził Masirę we wrześniu. Już poprzedniego wieczoru zadziwiająca była duża kolejka po paliwo na stacji benzynowej. Ranek przywitał nas narastającym wiatrem i deszczem. Właśnie dziś zaplanowaliśmy wyjazd z wyspy, ale w porcie okazało się, że prom nie pływa i niewiadomo kiedy będzie działał. Powoli zbliżał się termin wylotu z Omanu, więc lekko zaczęliśmy się denerwować czy damy radę się stąd wydostać. Następny ranek - promu znowu nie ma, ale podobno pływają lokalne, prywatne promy. Faktycznie, udało nam się dostać na taki mały problem, gdzie nasza dzielna Kia Sportage zaparkował pomiędzy ciężarówkami z wielbłądami i innym dobrem, które należało wywieźć z wyspy.
Salala, Dhofar, Czapla nadobna, OMAN
Naszym celem było miasto Sinaw znane z czwartkowego koziego targu. Oglądanie takiego targu to niezłe przeżycie. Sam handel kozami, bydłem i wielbłądami to jedna atrakcja, a inna to możliwość zobaczenia kobiet w maskach typowych dla tej części kraju. Byliśmy także na kozim targu w Nizwie (piątek rano). Oba miejsca są ciekawe, a targi autentyczne, skierowane do lokalnych hodowców zwierząt. W Sinaw widzieliśmy jedną turystkę, ale w Nizwie było już około 20 osób uwijających się z aparatami, w tym kilka wybitnie przeszkadzających w handlu, rodem z Chin.
Salala, Dhofar, Łowiec szarogłowy (zimorodek), OMAN
Oman słynie z fortów. Są wśród nich zupełnie małe i zniszczone, ale także ogromne i pięknie odrestaurowane. Opodal targu w Nizwie jest bardzo znany fort, jednakże wstęp kosztował 50 zł, więc udaliśmy się do pobliskiego i nie mniej urokliwego fortu w miejscowości Bahla, gdzie bilet był 10-krotnie tańszy. Spotkaliśmy tam tylko jednego turystę z Japonii. Na Muskat przeznaczyliśmy jeden dzień. Obowiązkowo piękny Wielki Meczet Sułtana Qaboosa (sułtan zmarł w styczniu tego roku), targ i jeszcze kilka atrakcji tego miasta.
Dodane komentarze
Przydatne adresy
Inne materia y
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.