Artyku y i relacje z podr y Globtroter w

Zimowa pocztówka z Montrealu > KANADA


LidiaR LidiaR Dodaj do: wykop.pl
relacje z podróży

Zdj cie KANADA / Quebec / Montreal / Old Port Skating Rink Montreal to popularna zimowa destynacja – dla wielu Kanadyjczyków, szczególnie jeśli zamieszkują gdzieś dalej na Północ (na przykład w Nunavut, gdzie przeciętna temperatura to minus 19 stopni Celsjusza), będzie w nim cieplej niż w domu. Dla Europejczyków z kolei zimowy urok Paryża Północy to połączone doświadczenie „prawdziwie zimnej kanadyjskiej zimy” i „gorącej” kanadyjskiej metropolii.

Zdj cia: Montreal, Quebec, Old Port Skating Rink, KANADA
Montreal, Quebec, Old Port Skating Rink, KANADA



Cztery godziny jazdy z Bostonu przez góry i jesteśmy w Kanadzie. Wkrótce przed nami rozciąga się wielka ciemna rzeka poprzecinana mostami i falują niekończące się serpentyny autostrady. Z wody wynurza się wyspa drapaczy chmur z miasta, które swoją nazwę zawdzięcza królewskiemu wzgórzu z Oratorium Jozefa – Mont Royal. Miasta, które choć nie jest nawet stolicą prowincji Quebec, często nazywane jest kulturalną stolicą Kanady. Witamy legendarny Montreal, miasto setek kościołów i ulic o nazwach chrześcijańskich świętych - zakorkowanych do późnych godzin wieczornych. Wakacje zimowe w Montrealu? O tej porze roku wszyscy zdrowo myślący mieszkańcy Nowej Anglii udają się, ze zrozumiałych względów, albo na Florydę, albo na Karaiby, albo do Meksyku. Nie my – nas ciągnie tam, gdzie jest zimniej. Nie jesteśmy w tym jednak jakoś mocno odosobnieni - zimą miasto przyciąga wielu podróżnych z całego świata, spragnionych multikulturowych vibes metropolii znanej m.in. z zimowych igrzysk olimpijskich i zimowego festiwalu świateł (Festival Montreal en Lumiere). A poza tym, śniegu w Montrealu jest w czasie naszej wizyty akurat tyle, co kot napłakał.


Z 33-kilomentrowym labiryntem podziemnego miasta (RÉSO, zwane potocznie Underground City, to znajdujący się częściowo pod ziemią kompleks budynków biurowych, hoteli, centrów handlowych i domów mieszkalnych) i jego placami, fontannami, kawiarniami, restauracjami, sklepami w których schronić się można przed zimnem na cały dzień wizyty w centrum, oraz z niezliczoną liczbą wspaniałych galerii, muzeów i kościołów – Montreal nie zmusza do konfrontacji z przenikliwym zimnem. Ale jeśli ktoś ma ochotę zmarznąć, nic nie stoi na przeszkodzie – przeciętna temperatura zimowa w tej metropolii to od minus 10 do minus 30 stopni Celsjusza. A ponieważ, za wyjątkiem starówki, jest to miasto raczej szerokich ulic, wzgórz, parków i wielkich otwartych przestrzeni, a w dodatku położone, uwaga, na dwóch wyspach, Île de Montréal i Jésus, leżących na wschód od zbiegu Rzeki Św. Wawrzyńca (Saint Lawrence River płynąca przez 800 mil do Atlantyku z równie gigantycznego Jeziora Ontario) i rzeki Ottawa – zimny wiatr hula tu swobodnie, więc nie będzie to trudne.

Chyba że tak, jak my, po poczynieniu stosownych przygotowań i wypchaniu bagażnika zapasem zimowych butów, kurtek, termobielizny i wełnianych czapek oraz skarpetek, będziecie mieli szczęście (bądz nieszczęście – zależnie od planów i intencji) trafić na kilka ciepłych deszczowych dni, które zazwyczaj nie występują tu na przełomie grudnia i stycznia. I spędzić okołonoworoczny czas w Montrealu zamiast na sankach czy obrzucaniu się śnieżkami w parku albo kosztowaniu maple taffy czyli lodów kręconych na ulicach ze śniegu polanego syropem klonowym, na podziwianiu moknących w deszczu i odbijających się w kałużach świetlistych bożonarodzeniowych i noworocznych dekoracji. Nota bene pełnych uroku. Parasol wozimy z sobą zawsze, więc przynajmniej pod tym względem byliśmy faktycznie przygotowani.

Zdj cia: Montreal, Quebec, Legendarna ulica Crescent, KANADA
Montreal, Quebec, Legendarna ulica Crescent, KANADA



W sklepie Muzeum Sztuk Pięknych wpatruję się z westchnieniem w parasole z reprodukcjami obrazów Klimta, Van Gogha czy Moneta (de facto, można je kupić również w butiku Muzeum Sztuk Pięknych w Bostonie) – czyż nie wyglądałyby na ulicach tego miasta bardziej szykownie od naszego starego czarnego parasola? Dochodzę do wniosku, że za 40 amerykańskich dolarów chyba jednak nie. I nabywam podkładkę pod myszkę komputerową w postaci miniaturowego dywanu perskiego z wzorem z kolekcji orientalnych dywanów Jamesa Opie. Oraz – co nie powinno być zaskoczeniem dla nikogo kto mnie choć trochę zna – wypatrzoną pomiędzy albumami malutką książkę ze słowem „Montreal” w tytule. No shelf control. Trudno uwierzyć, że w tym niewielkim kieszonkowym zbiorku opowiadań autorów różnej maści i narodowości, ale mających w swojej biografii przynajmniej epizod pomieszkiwania w Montrealu, zmieściło się tyle piękna – od polityki nazw ulic (kto w Montrealu był, ten może, tak jak ja, równie bezskutecznie próbował policzyć wszystkich świętych od jego ulic), poprzez grupowe cyrkowe parady, queerowe kluby i samotnicze maratony na szczyt Mont Royal w czasie pandemii, aż po koty i owce (!) pomieszkujące w tym multikulturowym Paryżu Północy oraz ich związek z życiem wewnętrznym mieszkańców - Montreal w tych dziennikarskich, intymnych miniaturkach pulsuje życiem, bawi, wzrusza, zaskakuje – zupełnie jak w rzeczywistości, a może nawet, jak na dobrą literaturę przystało, odrobinę bardziej. „Letters from Montreal. Tales of Exceptional City” („Listy z Montrealu. Opowieści o nadzwyczajnym mieście”, tłumaczenia na polski jeszcze nie ma), bo to o nich mowa, towarzyszą mi potem przez całą długą pięciomiesięczną zimę w Bostonie, bo czytam je powoli, delektując się treścią, stylem, bijącym od nich światłem wielkiego i pełnego niekonwencjonalnych zakamarków i historii miasta, które, choć odwiedziłam je do tej pory tylko dwukrotnie i na krótko, również zdarzyło mi się pokochać i które wspominam z rozmarzeniem i nostalgią. I nie chcę skończyć czytać.

Z okien muzeum (którego kolekcje sztuki europejskiej i niesamowitej innuickiej podziwiać można godzinami, co niniejszym czynię, z satysfakcją odnotowując również obecność trzech Walking Figures Magdaleny Abakanowicz na jednym z dachów) widać, jak na sąsiednim budynku uśmiecha się do miłośników sztuki i przechodniów Leonard Cohen. Zajmujacy powierzchnie 10 tysięcy stóp kwadratowych i wysoki na 21 pięter mural barda patrzącego na swoje miasto z góry spod kapelusza i z ręką na sercu, w nocy podświetlonego w sposób akcentujący dłoń i to, co pod nią, to dziś jedna z wizytówek miasta. I jeśli, tak jak ja, pamiętacie piosenki Cohena w przekładach Macieja Zembatego, śpiewane przy ognisku albo na urodzinowych prywatkach, to wiecie, że drgnięcia serca są z nimi nierozerwalnie związane. I w jakimś sensie podobne drgnięcia wywołuje we mnie sam Montreal.

Zdj cia: Montreal, Quebec, W drodze do Starego Portu, KANADA
Montreal, Quebec, W drodze do Starego Portu, KANADA



Dla Europejczyków mieszkających poza Europą Montreal to często ukochany kawałek Europy w Ameryce. Atmosfera tego miasta rzeczywiście przypomina trochę Paryż – galerie, kawiarnie, deptaki, restauracje, księgarnie, muzea i butiki wibrują obecnością w niczym nieprzypominającą tej znanej mi z wielkich amerykańskich miast. I nie chodzi tylko o to, że architektonicznie dominuje tu zabudowa w stylu europejskim, językowo francuski, a emocjonalnie – rozluźniona powściągliwość i niewymuszona uprzejmość, wręcz serdeczność, ale zupełnie pozbawiona tego wyczuwalnego często w Stanach pokazowego rozmachu i nieco rywalizacyjnego przekonania, że właśnie robimy tę właściwą rzecz (i odhaczamy to na naszej liście osiągnięć). Chodzi może bardziej o to, że wyczuwa się tu obecność jakiegoś ukrytego życia – unoszących się wokół niewidzialnych (choć pojawiających się w wyrazie oczu, uśmiechu, tonie głosu, ruchach, dekoracji wnętrz czy ulic) emanacji, indywidualnych kalejdoskopów wrażeń, przeczuć, odczuć, które napływają do nas z osób, miejsc, w zasadzie trudno to nawet zwerbalizować. Czegoś, co jest jak muzyka, która cichnie po przekroczeniu granicy miasta i zupełnie znika z powietrza przy granicy ze Stanami.

Montreal ma w sobie poezję, energię, wibrującą kolorami różnych kultur historię i współczesność. Kanadyjska natura i eklektycznie zblendowana kultura kreślą na jego wyspie piękną ósemkę i w nieskończoność karmią się sobą nawzajem. Co tu dużo mówić, Montreal to miasto z duszą.

Zdj cia: Montreal, Quebec, Wnętrze Bazyliki Notre-Dame, KANADA
Montreal, Quebec, Wnętrze Bazyliki Notre-Dame, KANADA



Kościołów i katedr jest w Montrealu około 600, w tym jedna trzecia katolickich. Najstarsza jest kaplica Notre-Dame-de-Bon-Secours w historycznej części miasta, zbudowana w 1771 na ruinach wcześniejszej kaplicy. Byliśmy tam kilka lat temu latem, podziwialiśmy model okrętu zawieszony pod sklepieniem i poznawaliśmy historię urodzonej w 1620 r. francuskiej siostry karmelitanki Marguerite Bourgeoys, założycielki pierwszej szkoły w Montrealu. Nie chcę sprawdzać, jak dziś interpretowane są jej zasługi w kwestii edukacji Indigenous People (bo tym, miedzy innymi, się zajmowała). Tym razem odwiedzamy katedrę Mary Queen of the World and St. James the Greater (ciekawostka: zbudowana w XIX w. w stylu neorenesansowym i na planie łacińskiego krzyża, katedra ta jest repliką Bazyliki Św. Pawła w Rzymie) i irlandzką Bazylikę Świętego Patryka. Choć z zewnątrz te świątynie wyglądają raczej niepozornie, wnętrza obu są monumentalne, przepiękne i godzinami można kontemplować w nich detale i atmosferę. Ostatniego dnia udaje mi się jeszcze w końcu zobaczyć największą i najpiękniejszą świątynię w całej Północnej Ameryce – montrealską Bazylikę Notre-Dame. Neogotycka strzelistość i misterne rzeżbienia w złocie i ciemnym drewnie kontrastują z niesamowitymi odcieniami granatu i błękitu na ścianach i sklepieniach (szafir, lazur, szmaragd, błękit paryski, lapis lazuli, akwamaryna, morski...), a atmosfery dopełniają witraże. Całość robi niezapomniane wrażenie. Choć nie ogarnia mnie tu takie wzruszenie, jak w paryskiej Notre-Dame, czuję, że wizyta tu zdecydowanie może podnieść na duchu. Piękno, harmonia i podniosłość wnętrza bazyliki „uduchawia” jakoś chyba nawet najbardziej komercyjnie nastawionych turystów, bo mimo tłumów, panuje tu pełna respektu cisza.

Zupełnie przeciwnie niż na lodowisku, na które trafiamy prosto z rozjaśnionego świątecznymi lampkami odbijającymi się w witrynach kawiarni, galerii, butików i kałużach labiryntu brukowanych wąskich uliczek starówki. Po drodze do portu zatrzymując się tylko na chwilę przy „Cite Memoire” – miejskim pamiętniku wyświetlanym z projektora na rynku na ścianie starej kamienicy pomiędzy gazowymi latarniami. Ruchome obrazy przedstawiające przychodzących do nas jeden po drugim, jedna po drugiej i parami dawnych mieszkańców Montrealu można dodatkowo ożywić przy pomocy apki, dzięki której załadujemy sobie do telefonu ich historie i posłuchamy ich. Obrazy postaci wyłaniających się ze ścian starej kamienicy i ginących w jej murach mają w sobie hipnotyzującą intensywność i magię. Jeszcze jeden dowód na istnienie poezji i duszy miast.

Portowe lodowisko to kolejna scena z francuskiego filmu – zmieniające się kolory tafli i oświetlenia, świąteczne dekoracje, płynące po lodzie grupki osób w każdym wieku i tzw. piosenka francuska (Aznavour, Piaf) w tle to pierwszy plan. Drugi, nie mniej intrygujący, to górujące nad lodowiskiem gigantyczne podświetlone i mieniące się neonowymi barwami koło diabelskiego młyna. Widok na rzekę Św. Wawrzyńca, Stary Port, starówkę i montrealskie drapacze chmur porozsuwane przez wciśnięte pomiędzy nie kościoły to na pewno jedna z bezcennych atrakcji przejażdżki (tej podniebnej). Nie decydujemy się jednak skorzystać, pozostajemy na obserwacyjnych pozycjach. Jakoś nie kusi nas wizja randki w zawieszonym pod zmarzniętym niebem wagoniku. Tu na dole jest wystarczająco atrakcyjnie i romantycznie. Malownicza tafla, karuzela i light show czyli Old Port Skating Rink, to nie jedyne lodowisko w Montrealu, a jedno z dziesięciu - ale jedyne z taką panoramą miasta i rzeką w tle.

Zdj cia: Montreal, Quebec, Bazylika Notre-Dame. Widok z zewnątrz, KANADA
Montreal, Quebec, Bazylika Notre-Dame. Widok z zewnątrz, KANADA



Ze Starego Portu wracamy do hotelu, zaledwie kilka minut od Notre-Dame i uroczej kafejki, w której na dobry początek roku spotkam się wkrótce z koleżanką, filozofującą fotografką z Montrealu (i dla żadnej z nas nie będzie zaskoczeniem fakt, że Montreal jest idealną scenerią do rozmów o sztuce, filozofii i sensie życia). Rok 2023 witamy z mężem w hotelowym pokoju z widokiem na światła wielkiego miasta, na skraju Chińskiej Dzielnicy. O 12 samochody zatrzymują się na chwilę i przez dźwiękoszczelne szyby dobiegają nas zmasowane dżwięki klaksonów. Podnoszę głowę znad lektury – czytam o wartościach ciemności i nocy – i uśmiecham się do ostatniej nocy starego roku, a pierwszej będącej krokiem w nieznane. W krótkiej medytacji przywołuję najważniejsze intencje na nadchodzący czas, jak pisał Rilke - pełen rzeczy, których nigdy jeszcze nie było. Miasto jest przez chwilę podekscytowane, ale zaraz wraca do dawnego szumu i rytmu.

Z początkiem nowego roku, dla równowagi i z respektem dla polskiego powiedzenia „Jaki Nowy Rok, taki cały rok”, które z jakiegoś powodu wciąż uważam za prawdziwe, udajemy się na wycieczkę poza miasto. Wieje i prószy całą drogę, a wzgórze Rezerwatu Gault (Gault Nature Reserve) pokryte jest głębokim twardym śniegiem; wyprawa na dalsze szlaki bez raków jest niewskazana. Wybieramy najkrótszy i najbezpieczniejszy – do Jeziora Hertel. Na brzegu jest pięknie, cicho, pusto i biało. Jezioro, pokryte lodem, tonie w mlecznobiałej mgle, która zaczyna się metr od brzegu i zasłania lepką kurtyną widoki, dla których tu przyjechaliśmy. Jesteśmy trochę rozczarowani, ale bardziej oczarowani – odpoczywamy po wielkomiejskim przebodźcowaniu, najwidoczniej przyjechaliśmy tu dla tej bieli i ciszy.

***

Kiedy po powrocie do domu oglądam raz jeszcze kilka pocztówek z Montrealu, kupionych w ostatnim momencie na Starówce w maleńkim piwnicznym sklepiku z „mydłem i powidłem” (czyli m.in. mydłem, syropem i cukierkami klonowymi oraz pocztówkami), zauważam, że najładniejsza z nich, ze śniegiem, fantazyjnie zdobionymi kamienicami i wąskimi uliczkami pełnymi kolorowych szyldów, przedstawia... nie Montreal, ale stolicę prowincji - Quebec.

Cóż, może warto potraktować to jako przepowiednię?




Warto wiedzieć:

Montreal jest drugim największym miastem Kanady i największym portem morskim wschodniej części kraju. Jest to także główny ośrodek gospodarczy i kulturalny francuskojęzycznej części Kanady. Podobnie jak cała prowincja Quebec, Montreal jest w większości francuskojęzyczny. Dominuje tu też kuchnia francuska.

Montreal ma bardzo rozpoznawalną scenę kulturalną, w tym muzyczną; co roku odbywa się tu m.in. znany na całym świecie Montreal Jazz Festival.

Więcej informacji dla planujących wizytę w Montrealu: https://www.mtl.org/en

Zdj cia

KANADA / Quebec / Montreal / Old Port Skating RinkKANADA / Quebec / Montreal / W drodze do Starego PortuKANADA / Quebec / Montreal / Bazylika Notre-Dame. Widok z zewnątrzKANADA / Quebec / Montreal / Wnętrze Bazyliki Notre-DameKANADA / Quebec / Montreal / Legendarna ulica Crescent

Dodane komentarze

Piotr-Krk do czy
16.01.2013

Piotr-Krk 2024-01-05 18:26:22

""Wysoki na 10 tysięcy stóp i 21 pięter mural barda patrzącego na swoje miasto z góry"

Ho, ho! Budynek ma ponad trzy kilometry wysokości?

Oczywiście te 10 tysięcy odnosi się do powierzchni muralu (10.000 stóp kwadratowych).

Teksty należy przepisywać ze zrozumieniem. "

Piotr-Krk do czy
16.01.2013

Piotr-Krk 2024-01-05 18:13:51

""Zupełnie przeciwnie niż na lodowisku, na które trafiamy prosto z rozjaśnionego świątecznymi lampkami odbijającymi się w witrynach kawiarni, galerii, butików i kałużach labiryntu brukowanych wąskich uliczek starówki. Po drodze do portu zatrzymując się tylko na chwilę przy „Cite Memoire” – miejskim pamiętniku wyświetlanym z projektora na rynku na ścianie starej kamienicy pomiędzy gazowymi latarniami. Czarno-białe ruchome obrazy przedstawiające przychodzących do nas jeden po drugim, jedna po drugiej i parami dawnych mieszkańców Montrealu można dodatkowo ożywić przy pomocy apki, dzięki której załadujemy sobie do telefonu ich historie i posłuchamy ich"


Czytać się tego nie da."

Przydatne adresy

Brak adres w do wy wietlenia.

Strefa Globtrotera

Dział Artykuły

Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.

Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.

Jak dodać artykuł?

  1. Zarejestruj się w naszym serwisie - TUTAJ
  2. Dodaj zdjęcia (10 punktów) - TUTAJ
  3. Dodaj artykuł (100 punktów) - TUTAJ
  4. Artykuły są moderowane przez administratora.

Inne Artykuły

X

Serwis Globtroter.pl zapisuje informacje w postaci ciasteczek (ang. cookies). Są one używane w celach reklamowych, statystycznych oraz funkcjonalnych - co pozwala dostosować serwis do potrzeb osób, które odwiedzają go wielokrotnie. Ciateczka mogą też stosować współpracujący z nami reklamodawcy. Czytaj więcej »

Akceptuję Politykę plików cookies

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2001 - 2025 Globtroter.pl