Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Illiniza Sur 5248 mnpm > EKWADOR
BIG 10 2010- Antisana i Illinizas relacje z podróży
Illiniza Sur to góra znacznie bardziej wymagająca niż Norte a nachylenie drogi normalnej miejscami sięga 65 stopni. Droga normalna prowadzi po stronie północo-zachodniej a wiejące znad Pacyfiku silne wiatry wywiewają śnieg pozostawiając twardy lód.
Przed nami krótka noc w schronisku Nuevos Horizontes na wysokości 4700 mnpm. To bardzo surowe miejsce ale dość przyjazne. Znajdziesz tam czysta wodę, gorącą herbatę i materac do spania. Illiniza Sur to góra znacznie bardziej wymagająca niż Norte a nachylenie drogi normalnej miejscami sięga 65 stopni. Największy problem z jakim możemy się zetknąć to twardy lód. Droga normalna prowadzi po stronie północo-zachodniej a wiejące znad Pacyfiku silne wiatry wywiewają śnieg pozostawiając twardy lód. Zwykle warunki jakie panują na Illiniza Sur widać z wierzchołka Norte, jednak pogoda nas nie rozpieszcza i nie wiemy co czeka nas na stokach tej góry. Illiniza Sur po raz pierwszy zdobyta została 4 maja w roku 1880 przez Jeana i Luisa Carrel. Teraz jest naszym celem. Szósta co do wysokości góra Ekwadoru dla nas tez jest szósta górą którą zdobywamy w ramach projektu BIG 10.
Pobudka o 1.30. Freddy ze schroniska tez wstaje, żeby zagotować dla nas wodę na herbatę. Banan z jogurtem, gorącą herbata i ruszamy. Noc jest dość ciepła ale pochmurna. Chwilami mam wrażenie jakbym z trudem poruszała się w gęstych chmurach. Na lodowiec prowadza dwie drogi. Jedna, znacznie krótsza pod ścianą, druga dłuższa pozwala uniknąć ryzyka spadających kamieni. Wybieramy tą dłuższą. Idziemy w dość głębokim śniegu ale wreszcie docieramy do lodowca i znajdujemy ślady które prowadzą do góry. No właśnie to droga tylko do góry, zmienia się tylko stopień nachylenia. Szczęśliwie to pozwala szybko nabierać wysokości. Po drodze mijamy dwie duże szczeliny. Jeszcze tylko końcowa stroma partia i jesteśmy na szczycie. 6 rano i na chwilę wychodzi słońce. Widok wynagradza wysiłek. Na horyzoncie, prawie jak na wyciągnięcie ręki widać Cotopaxi wyłaniający się znad gęstych chmur. To właśnie aleja wulkanów. Tylko tu w Ekwadorze stając na szczycie jednego z pięciotysięczników możesz zobaczyć inne wystające z chmur wierzchołki. To tak jakbyś sięgał nieba.
Pobudka o 1.30. Freddy ze schroniska tez wstaje, żeby zagotować dla nas wodę na herbatę. Banan z jogurtem, gorącą herbata i ruszamy. Noc jest dość ciepła ale pochmurna. Chwilami mam wrażenie jakbym z trudem poruszała się w gęstych chmurach. Na lodowiec prowadza dwie drogi. Jedna, znacznie krótsza pod ścianą, druga dłuższa pozwala uniknąć ryzyka spadających kamieni. Wybieramy tą dłuższą. Idziemy w dość głębokim śniegu ale wreszcie docieramy do lodowca i znajdujemy ślady które prowadzą do góry. No właśnie to droga tylko do góry, zmienia się tylko stopień nachylenia. Szczęśliwie to pozwala szybko nabierać wysokości. Po drodze mijamy dwie duże szczeliny. Jeszcze tylko końcowa stroma partia i jesteśmy na szczycie. 6 rano i na chwilę wychodzi słońce. Widok wynagradza wysiłek. Na horyzoncie, prawie jak na wyciągnięcie ręki widać Cotopaxi wyłaniający się znad gęstych chmur. To właśnie aleja wulkanów. Tylko tu w Ekwadorze stając na szczycie jednego z pięciotysięczników możesz zobaczyć inne wystające z chmur wierzchołki. To tak jakbyś sięgał nieba.
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.