Artykuły i relacje z podróży Globtroterów
Fogarasze - Rumunia > RUMUNIA
snake relacje z podróży
Relacja z 10dniowego wyjazdu w Góry Fogaraskie. Artykuł zawiera opis dojazdu, relację z wędrówki górami, koszta i informacje praktyczne.
Pod koniec sierpnia 2011 wybrałem się z kolegą w cudowne Góry Fogaraskie w Rumunii. Kilka dni przed wyjazdem szukaliśmy transportu publicznego do Rumunii, gdyż wydawało nam się, że będzie taniej. Niestety po przeszukaniu informacji w necie wyszło, że koszt dojazdu w jedną stronę to niecały 1000zł, a czas dojazdu też nie był atrakcyjny. Zdecydowaliśmy, że jedziemy autem, zaraz potem pojawiły się obawy czy dojedziemy. Naczytałem się wiele o rumuńskich drogach i nie były do pozytywne informacje, no ale do odważnych świat należy.
Dzień 1
Wyjazd samochodem (opel corsa 1.4, 1994r., 3-drzwiowy) z Rudy Śląskiej o godzinie 19.30. Granicę przekraczamy w miejscowości Łysa Polana/Tatranska Javorina. Nocą przejeżdżamy sprawnie przez Słowację.
Dzień 2
Tuż po północy dojeżdżamy do granicy z Węgrami w miejscowości Milhost/Tornyosnemeti. Granica jest bardzo niepozorna i dużo nie brakowało, a minęlibyśmy punkt sprzedaży winiet. Przed kupnem winiety zastanawiamy się jak ją kupić, w końcu dochodzimy do wniosku, ze pokażemy dziesięć palców i powiemy winieta Miła pani w budce nagle mówi do nas: „jaką winietę chłopaki chcecie”. Drogi na Węgrzech zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Przed godziną 7 rano dojeżdżamy do granicy z Rumunią (po drodze 3h snu, niestety kolega nie posiada prawka). Na Węgrzech kierujemy się na miasto Oradea. Granicę przekraczamy w Artand/Bors.
Po przekroczeniu granicy wbijamy w nawigację Turnu Rosu. Urządzenie zaprowadziło nas do celu prowadząc przez góry Apuseni. Po wielu godzinach jazdy nie byłem zadowolony z serpentyn i bardzo wąskiej drogi w górach Apuseni. Po 16 godzinach jazdy i 3 godzinach snu dojeżdżamy do Turnu Rosu.
Poszukiwanie parkingu zaczęliśmy od monastyru, jednak miejsce nam za bardzo nie odpowiadało. Samochód miał stać w lesie bez jakiegokolwiek nadzoru. Wybraliśmy parking w piekarni. Tutaj też wzięliśmy nocleg.
Dzień 3
Wyruszamy wcześnie rano w góry, po około godzinnym szukaniu trafiamy na początek szlaku. Trasa jest bardzo męcząca, idziemy ciągle pod górę, startując z wysokości 380m. Celem jest dojście do schronu Suru (1450). Zmęczeni rozbijamy namiot na Saua La Apa Cumpanita (1807). To miejsce jest około 1.5h przed naszym docelowym miejscem na nocleg.
Dzień 4
Drugi dzień w górach wita nas piękną pogodą. Przed nami około 6h marszu do Refugiu (schron) Scarii. Ten odcinek jest bardzo przyjemny i niezbyt męczący. Bardzo ładnie prezentuje się Lacul Avrig z przełęczy Portita Avrigului (2180). Noc spędzamy w schronie.
Dzień 5
Plan to zdobycie drugiego co do wysokości szczytu Rumunii Negoiu (2535) oraz przejście najbardziej niebezpiecznego odcinka Fogaraszy. Po około 2h marszu zdobywamy szczyt Serbota (2331), stąd już bardzo blisko na Negoiu. Niestety na Przełęczy Kleopatry wydarzył się wypadek i wtedy już nie było w planach Negoiu, ale znalezienie plecaka.
Zdjąłem plecak bo było ciasno, niestety plecak się przechylił i poleciał daleko daleko. Po kilku godzinach szukania poza szlakiem plecaka udało nam się znaleźć prawie wszystko. W plecaku miałem klucze z samochodu oraz portfel z dokumentami i pieniędzmi. Straty to namiot, którego nie znalazłem, urwany rękaw z kurtki, rozbity telefon, uszkodzony aparat, plecak rozpruty w kilku miejscach i utrata paru drobnych rzeczy.
Po powrocie na szlak była późna godzina i rozważaliśmy zejście do Cabana Negoiu (schronisko), jednak postanowiliśmy iść na Negoiu. Przed szczytem napotkany Francuz odradzał nam wejście na szczyt z dużymi plecakami, my jednak szybko wchodzimy i równie szybko uciekamy ze szczytu, bo zaczęło się robić ciemno. Przed nami najbardziej eksponowany odcinek Strunga Dracului (Diabelski Przechód). Po przejściach z plecakiem postanawiamy obejść to miejsce i pójść nieco łatwiejszym odcinkiem o nazwie Strunga Doamnei. Zmęczeni bardzo późno dochodzimy do Refugiu Caltun.
Dzień 6
Kolejny dzień to spokojna wędrówka z Refugiu Caltun (2137) do Refugiu Fereastra (2175), około 7h marszu. Podczas wędrówki widzimy przepiękne Lacul Balea i słynną trasę transfogaraską. Tuż przed zejściem do schronu mijamy ciekawą strukturę skalną Fereastra Zmeilor (Oko Smoków). Ten dzień był pochmurny i troszkę padało, jak się potem okazało to był jedyny taki gorszy pogodowo dzień. W nocy bardzo wiało, nawet zaczęliśmy liczyć na ile dni starczy nam jedzenia, bo zakładaliśmy, że rano na pewno nie wyjdziemy w góry.
Dzień 7
Piękna pogoda. To dzisiaj mamy wejść na „Dach Rumunii”, ale po drodze trzeba pokonać miejsce „La trei pasi de moarte” (trzy kroki od śmierci). Nazwa okazała się o wiele bardziej straszna niż jest to w rzeczywistości. Są tutaj liny, łańcuchy, ale nie można tego porównać do Przełęczy Kleopatry i Strungi Doamnei. Wędrówka bardzo się dłuży, spoglądając na Moldoveanu (2544) przychodzi mi tylko jedno na myśl „przecież my tam nie wejdziemy dzisiaj”. Po bardzo długim marszu dochodzimy do ostatniego podejścia, które okazuje się strome i nużące. Wchodzimy na jeden z wierzchołków trapezu. To jest szczyt Vistea Mare (2527), stąd to już tylko 20 minut do najwyższego szczytu. Ten odcinek pokonujemy na lekko, gdyż musimy przejść ten odcinek tam i z powrotem. Ze szczytu piękne widoki . Podziwiamy widoki, robimy foty i wracamy na Vistea Mare. Stąd schodzimy do Refiugu Portita Vistei. Tutaj wspominam namiot, który bardzo by się przydał. Schron jest mały, śmierdzący i zagrzybiony.
Dzień 8
To niestety nasz ostatni dzień w górach. Chcemy dostać się do samochodu i wziąć ponownie nocleg w piekarni. Wędrówka to trawersowanie paru szczytów i dojście do przełęczy Fereastra Mare a Sambatei (2188). Stąd mamy 2h do schroniska Cabana Valea Sambetei (1401). Zejście jest dość strome i schodzimy nieco ponad 2h. Schronisko nie robi na nas dużego wrażenia i szybko kierujemy się w stronę Sambaty. Dojście do pierwszych zabudowań jest bardzo długie i męczące. Zrezygnowaliśmy z dotarcia do Turnu Rosu. Bierzemy nocleg w Complexul Turistic Sambata.
Dzień 9
Do pokonania mamy około 75 km. Idziemy pieszo z Complexul Turistic Sambata do Sambaty de Sus (parę km). Tutaj łapiemy stopa do Sambaty de Jos. Wysiadamy i zatrzymują się Włosi, następnie autem dostawczym jedziemy do Avrig. Łapanie stopa idzie nam rewelacyjnie, wysiadamy i wsiadamy do następnego auta. Ostatni samochód to stara czarna dacia z ciemnymi szybami, jedziemy w 6 osób z zawrotną prędkością 25-30km/h.
Dotarcie to Turnu Rosu zajęło nam około 2h, jechaliśmy 4 stopami, odpowiednio około 6-8-40-15km. Koszt dojazdu to 15RON (dacia). Podejmujemy decyzje, że zostajemy jeszcze jeden dzień. Gospodarze naprawdę bardzo mili i uprzejmi, warunki w pokoju bardzo dobre. Właścicielka specjalnie dla nas zrobiła przepyszną zupę, auto zostało umyte , na drogę dostaliśmy chleb, bułki.
Dzień 10
Rano wyjazd do miejscowości Sighisoara, zwiedzanie około 2h i wyjazd w stronę Polski, tym razem z pominięciem gór Apuseni. Na Słowacji pobłądziliśmy i granicę przekroczyliśmy w okolicach Nowego Sącza, około 3 rano dotarliśmy do Rudy Śląskiej.
Dzień 1
Wyjazd samochodem (opel corsa 1.4, 1994r., 3-drzwiowy) z Rudy Śląskiej o godzinie 19.30. Granicę przekraczamy w miejscowości Łysa Polana/Tatranska Javorina. Nocą przejeżdżamy sprawnie przez Słowację.
Dzień 2
Tuż po północy dojeżdżamy do granicy z Węgrami w miejscowości Milhost/Tornyosnemeti. Granica jest bardzo niepozorna i dużo nie brakowało, a minęlibyśmy punkt sprzedaży winiet. Przed kupnem winiety zastanawiamy się jak ją kupić, w końcu dochodzimy do wniosku, ze pokażemy dziesięć palców i powiemy winieta Miła pani w budce nagle mówi do nas: „jaką winietę chłopaki chcecie”. Drogi na Węgrzech zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Przed godziną 7 rano dojeżdżamy do granicy z Rumunią (po drodze 3h snu, niestety kolega nie posiada prawka). Na Węgrzech kierujemy się na miasto Oradea. Granicę przekraczamy w Artand/Bors.
Po przekroczeniu granicy wbijamy w nawigację Turnu Rosu. Urządzenie zaprowadziło nas do celu prowadząc przez góry Apuseni. Po wielu godzinach jazdy nie byłem zadowolony z serpentyn i bardzo wąskiej drogi w górach Apuseni. Po 16 godzinach jazdy i 3 godzinach snu dojeżdżamy do Turnu Rosu.
Poszukiwanie parkingu zaczęliśmy od monastyru, jednak miejsce nam za bardzo nie odpowiadało. Samochód miał stać w lesie bez jakiegokolwiek nadzoru. Wybraliśmy parking w piekarni. Tutaj też wzięliśmy nocleg.
Dzień 3
Wyruszamy wcześnie rano w góry, po około godzinnym szukaniu trafiamy na początek szlaku. Trasa jest bardzo męcząca, idziemy ciągle pod górę, startując z wysokości 380m. Celem jest dojście do schronu Suru (1450). Zmęczeni rozbijamy namiot na Saua La Apa Cumpanita (1807). To miejsce jest około 1.5h przed naszym docelowym miejscem na nocleg.
Dzień 4
Drugi dzień w górach wita nas piękną pogodą. Przed nami około 6h marszu do Refugiu (schron) Scarii. Ten odcinek jest bardzo przyjemny i niezbyt męczący. Bardzo ładnie prezentuje się Lacul Avrig z przełęczy Portita Avrigului (2180). Noc spędzamy w schronie.
Dzień 5
Plan to zdobycie drugiego co do wysokości szczytu Rumunii Negoiu (2535) oraz przejście najbardziej niebezpiecznego odcinka Fogaraszy. Po około 2h marszu zdobywamy szczyt Serbota (2331), stąd już bardzo blisko na Negoiu. Niestety na Przełęczy Kleopatry wydarzył się wypadek i wtedy już nie było w planach Negoiu, ale znalezienie plecaka.
Zdjąłem plecak bo było ciasno, niestety plecak się przechylił i poleciał daleko daleko. Po kilku godzinach szukania poza szlakiem plecaka udało nam się znaleźć prawie wszystko. W plecaku miałem klucze z samochodu oraz portfel z dokumentami i pieniędzmi. Straty to namiot, którego nie znalazłem, urwany rękaw z kurtki, rozbity telefon, uszkodzony aparat, plecak rozpruty w kilku miejscach i utrata paru drobnych rzeczy.
Po powrocie na szlak była późna godzina i rozważaliśmy zejście do Cabana Negoiu (schronisko), jednak postanowiliśmy iść na Negoiu. Przed szczytem napotkany Francuz odradzał nam wejście na szczyt z dużymi plecakami, my jednak szybko wchodzimy i równie szybko uciekamy ze szczytu, bo zaczęło się robić ciemno. Przed nami najbardziej eksponowany odcinek Strunga Dracului (Diabelski Przechód). Po przejściach z plecakiem postanawiamy obejść to miejsce i pójść nieco łatwiejszym odcinkiem o nazwie Strunga Doamnei. Zmęczeni bardzo późno dochodzimy do Refugiu Caltun.
Dzień 6
Kolejny dzień to spokojna wędrówka z Refugiu Caltun (2137) do Refugiu Fereastra (2175), około 7h marszu. Podczas wędrówki widzimy przepiękne Lacul Balea i słynną trasę transfogaraską. Tuż przed zejściem do schronu mijamy ciekawą strukturę skalną Fereastra Zmeilor (Oko Smoków). Ten dzień był pochmurny i troszkę padało, jak się potem okazało to był jedyny taki gorszy pogodowo dzień. W nocy bardzo wiało, nawet zaczęliśmy liczyć na ile dni starczy nam jedzenia, bo zakładaliśmy, że rano na pewno nie wyjdziemy w góry.
Dzień 7
Piękna pogoda. To dzisiaj mamy wejść na „Dach Rumunii”, ale po drodze trzeba pokonać miejsce „La trei pasi de moarte” (trzy kroki od śmierci). Nazwa okazała się o wiele bardziej straszna niż jest to w rzeczywistości. Są tutaj liny, łańcuchy, ale nie można tego porównać do Przełęczy Kleopatry i Strungi Doamnei. Wędrówka bardzo się dłuży, spoglądając na Moldoveanu (2544) przychodzi mi tylko jedno na myśl „przecież my tam nie wejdziemy dzisiaj”. Po bardzo długim marszu dochodzimy do ostatniego podejścia, które okazuje się strome i nużące. Wchodzimy na jeden z wierzchołków trapezu. To jest szczyt Vistea Mare (2527), stąd to już tylko 20 minut do najwyższego szczytu. Ten odcinek pokonujemy na lekko, gdyż musimy przejść ten odcinek tam i z powrotem. Ze szczytu piękne widoki . Podziwiamy widoki, robimy foty i wracamy na Vistea Mare. Stąd schodzimy do Refiugu Portita Vistei. Tutaj wspominam namiot, który bardzo by się przydał. Schron jest mały, śmierdzący i zagrzybiony.
Dzień 8
To niestety nasz ostatni dzień w górach. Chcemy dostać się do samochodu i wziąć ponownie nocleg w piekarni. Wędrówka to trawersowanie paru szczytów i dojście do przełęczy Fereastra Mare a Sambatei (2188). Stąd mamy 2h do schroniska Cabana Valea Sambetei (1401). Zejście jest dość strome i schodzimy nieco ponad 2h. Schronisko nie robi na nas dużego wrażenia i szybko kierujemy się w stronę Sambaty. Dojście do pierwszych zabudowań jest bardzo długie i męczące. Zrezygnowaliśmy z dotarcia do Turnu Rosu. Bierzemy nocleg w Complexul Turistic Sambata.
Dzień 9
Do pokonania mamy około 75 km. Idziemy pieszo z Complexul Turistic Sambata do Sambaty de Sus (parę km). Tutaj łapiemy stopa do Sambaty de Jos. Wysiadamy i zatrzymują się Włosi, następnie autem dostawczym jedziemy do Avrig. Łapanie stopa idzie nam rewelacyjnie, wysiadamy i wsiadamy do następnego auta. Ostatni samochód to stara czarna dacia z ciemnymi szybami, jedziemy w 6 osób z zawrotną prędkością 25-30km/h.
Dotarcie to Turnu Rosu zajęło nam około 2h, jechaliśmy 4 stopami, odpowiednio około 6-8-40-15km. Koszt dojazdu to 15RON (dacia). Podejmujemy decyzje, że zostajemy jeszcze jeden dzień. Gospodarze naprawdę bardzo mili i uprzejmi, warunki w pokoju bardzo dobre. Właścicielka specjalnie dla nas zrobiła przepyszną zupę, auto zostało umyte , na drogę dostaliśmy chleb, bułki.
Dzień 10
Rano wyjazd do miejscowości Sighisoara, zwiedzanie około 2h i wyjazd w stronę Polski, tym razem z pominięciem gór Apuseni. Na Słowacji pobłądziliśmy i granicę przekroczyliśmy w okolicach Nowego Sącza, około 3 rano dotarliśmy do Rudy Śląskiej.
Przejechaliśmy 2003km, autko spaliło niecałe 7l/100, zużyliśmy 135l paliwa. Ceny w Polsce były na poziomie 5.13PLN, RO 5.85PLN, SK 6.10PLN. Ceny przeliczyłem na złotówki, nie pamiętam po ile było euro, natomiast na granicy HU/RO 1Euro =1 RON
Koszt wyprawy
- paliwo 135l, koszt 770PLN, nie tankowaliśmy na Węgrzech,
- opłaty drogowe (SK 70PLN, HU 12€, RO 30RON),
- noclegi (Turnu Rosu 2x 30RON, C.T.S 1x 45RON)
Łącznie wyszło niewiele ponad 1100PLN, czyli 550 na głowę, plus moje koszta 200PLN (jedzenie, pamiątki, ubezpieczenie).
Podsumowując 10dniowa wyprawa w Fogarasze kosztowała mnie niecałe 800PLN
Napiszę jeszcze o drogach w Rumunii. Zaskoczyły mnie pozytywnie, nastawiłem się na drogi gorsze niż w Polsce. W Rumunii nie ma dziur, tam nawet nie ma kolein, można by grać w bilard. Jedyny minus to, to że są wąskie i nie ma obwodnic.
Pozdrawiam snake (Artur)
Koszt wyprawy
- paliwo 135l, koszt 770PLN, nie tankowaliśmy na Węgrzech,
- opłaty drogowe (SK 70PLN, HU 12€, RO 30RON),
- noclegi (Turnu Rosu 2x 30RON, C.T.S 1x 45RON)
Łącznie wyszło niewiele ponad 1100PLN, czyli 550 na głowę, plus moje koszta 200PLN (jedzenie, pamiątki, ubezpieczenie).
Podsumowując 10dniowa wyprawa w Fogarasze kosztowała mnie niecałe 800PLN
Napiszę jeszcze o drogach w Rumunii. Zaskoczyły mnie pozytywnie, nastawiłem się na drogi gorsze niż w Polsce. W Rumunii nie ma dziur, tam nawet nie ma kolein, można by grać w bilard. Jedyny minus to, to że są wąskie i nie ma obwodnic.
Pozdrawiam snake (Artur)
Dodane komentarze
brak komentarzy
Przydatne adresy
Brak adresów do wyświetlenia.
Inne materiały
Dział Artykuły
Dział Artykuły powstał w celu umożliwienia zarejestrowanym użytkownikom serwisu globtroter.pl publikowania swoich relacji z podróży i pomocy innym podróżnikom w planowaniu wyjazdów.
Uwaga:
za każde dodany artykuł otrzymujesz punkty - przeczytaj o tym.